91

Oświetlać światłem Boga. Powszechne wezwanie do świętości

Zbliżam się do końca tej długiej rozmowy z Wami. Rozważania, których dokonaliśmy w obecności Boga, posłużyły nam do zrozumienia trochę bardziej głębi i piękna, oraz starej nowości powołania do Dzieła. Po upływie tak wielu wieków Pan chce posłużyć się nami, żeby wszyscy chrześcijanie wreszcie odkryli uświęcającą wartość życia codziennego — pracy zawodowej — oraz skuteczność apostolstwa doktryny przy pomocy przykładu, przyjaźni i zaufania.

Nasz Pan Jezus Chrystus chce byśmy głosili to przesłanie — stare jak Ewangelia i jak Ewangelia nowe — w tysiącu językach — i z darem języków, aby wszyscy umieli je zastosować do swojego własnego życia — we wszystkich zakątkach świata. Radujemy się w duszy — to jak jeszcze jeden dowód, chociaż go nie potrzebujemy, ewangelicznej głębi naszej drogi — odnajdując ślady tego samego przesłania w nauczaniu starożytnych Ojców Kościoła.

Cytowałem Wam niejeden raz w tym liście, co mówi św. Jan Chryzostom. Posłuchajcie teraz innych jego słów: Nie mówię: Nie żeń się. Nie mówię: Opuść miasto i odsuń się od spraw publicznych. Wprost przeciwnie: zajmując się nimi okazuj swą cnotę. Chcę, aby ludzie przebywający w miastach bardziej jaśnieli swą cnotą niż ci, którzy wybrali sobie na mieszkanie góry. Dlaczego? Dlatego, że wynika stąd wielka korzyść. „Nie zapala się światła i nie stawia pod korcem” (Mt 5, 15).

Dlatego chcę — mówi dalej św. Jan Chryzostom — by wszystkie świece były na świeczniku, by światłość była wielka. Zapalmy Jego światło (por. Łk 12, 49) i sprawmy, by ci, którzy siedzą w ciemności (por. Mt 4, 16), przestali błądzić. Nie mów mi: «Mam żonę, mam dzieci, zarządzam domem, więc nie mogę tego wypełniać». Choćbyś nie miał nic takiego, a będziesz gnuśny, wszystko utracisz; tak samo, choćbyś to wszystko miał na swej głowie, jeśli będziesz gorliwy, będziesz jaśniał cnotą. Jest jedna rzecz, o którą się pytamy: troska o szlachetność intencji. Ani wiek, ani ubóstwo, ani bogactwo, ani natłok zajęć, ani żadna inna rzecz nie będzie mogła stać się przeszkodą. Przecież zarówno starcy, jak i młodzieńcy, ludzie, którzy mieli żony, wychowywali dzieci, trudnili się rzemiosłem, odbywali służbę wojskową — wypełniali wszystkie przykazania. Daniel był młody (por. Dn 1, 4.6), Józef był niewolnikiem (por. Rdz 39, 1n), Akwila trudnił się rzemiosłem (por. Dz 18, 1-3), sprzedająca szkarłat Lidia zarządzała warsztatem (por. Dz 16, 14), inny był stróżem więziennym (por. Dz 16, 27-33), inny setnikiem jak Korneliusz (por. Dz 10, 1n), inny słaby na zdrowiu jak Tymoteusz (por. 1 Tm 5, 23), inny zbiegiem jak Onezymus (por. Flm 16), a żaden z nich nie znalazł przeszkody w swoim zawodzie, lecz wszyscy wsławili się swą cnotą: mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy, niewolnicy i wolni, żołnierze i osoby prywatne152.

Jakże jasne było — dla tych, którzy umieli czytać Ewangelię — powszechne wezwanie do świętości w życiu codziennym, w pracy zawodowej, bez porzucania własnego środowiska! Niestety, przez wieki, większość chrześcijan nie rozumiała tego. Nie pojawiło się ascetyczne zjawisko polegające na tym, że wielu poszukuje świętości, nie opuszczając swojego miejsca, uświęcając pracę zawodową i uświęcając samych siebie poprzez pracę zawodową. I bardzo szybko zapomniano o tej nauce, z tego powodu, że nikt nią nie żył. Refleksja teologiczna została pochłonięta przez studiowanie innych zjawisk ascetycznych, odzwierciedlających inne aspekty Ewangelii.

Przypisy
152

Św. Jan Chryzostom, In Matthaeum Homilia, 43, 5 (PG 57, col. 464).

Ten punkt w innym języku