84

Początek Dzieła: tylko z posłuszeństwa wyraźnej woli Bożej

Tak wielki jest mój strach przed wszystkim, co jest ludzką ambicją, chociaż nie zasługującą na naganę, że chociaż Bóg w swoim miłosierdziu zechciał posłużyć się mną grzesznikiem, do założenia Dzieła, stało się to wbrew mnie. Wiecie, jaką niechęć odczuwałem zawsze do starania niektórych osób — nie opartego na bardzo nadprzyrodzonych przyczynach osądzanych przez Kościół — o dokonywanie nowych fundacji. Wydawało mi się — i nadal tak mi się wydaje — że jest zbyt wiele fundacji i zbyt wielu założycieli. Widziałem niebezpieczeństwo pewnego rodzaju psychozy fundacyjnej, która prowadziła do tworzenia rzeczy niepotrzebnych z powodów, które uważałem za śmieszne. Myślałem, być może z brakiem miłości, że niekiedy przyczyna była najmniej istotna. Istotne było stworzenie czegoś nowego i nazwanie siebie założycielem.

W ten sposób mnożyły się dzieła136 o nazwach i celach, które, jak się wydaje, rodziły się — rozdrabniając zadania apostolskie i często zmieniając cele — z woli realizacji śmiesznych ambicji. Miałem świetną zabawę — muszę to wyznać i proszę Boga o przebaczenie, jeżeli Go w ten sposób obraziłem — rozważając w głębi duszy konkretne, maleńkie cele, które dawały początek zwracającym na siebie uwagę strojom i rodzinom zakonnym różniącym się od już istniejących tylko kolorem habitu, sznurem albo rzemieniem zawiązanym w pasie. Fundacja Ojca Iksińskiego, córek świętej Emerencjany na rzecz wnuczek zezowatej wdowy, które były blondynkami. Niech Was to nie zdziwi, bo znam utworzone w celu naprawy zepsutych młodych kobiet instytucje — to przykład jeden z wielu — które po kilku latach porzucają pracę założycielską nie z powodu braku zepsutych kobiet, ale z wygody, żeby poświęcić się prowadzeniu płatnych szkół albo instytucji tego rodzaju.

Wielokrotnie — chociaż nie lubię robić komedii — miałem pokusę, pragnienie, aby uklęknąć i prosić Was o przebaczenie, moje Dzieci, dlatego że przy mojej niechęci do zakładania czegokolwiek mimo posiadania dostatecznych motywów pewności, żeby założyć Dzieło, mocno się temu opierałem. Niech mi posłuży za wytłumaczenie przed Bogiem Naszym Panem fakt, że od 2 października 1928 roku pośród mojej walki wewnętrznej pracowałem, żeby wypełnić Świętą Wolę Boga, rozpoczynając pracę apostolską Dzieła. Minęły trzy lata i widzę teraz, że być może Pan zechciał, żebym cierpiał wówczas i żebym wciąż doświadczał tej całkowitej niechęci, żebym zawsze miał dodatkowy zewnętrzny dowód, że wszystko należy do Niego a nie do mnie.

Przypisy
136

„Dzieła się mnożą”: zjawisko to jest charakterystyczne dla tego okresu, do tego stopnia, że „często widzi się, jak na tym samym obszarze geograficznym i w bardzo krótkim czasie powstaje nawet dziesięć lub dwanaście Zgromadzeń. Jesús ÁLVAREZ GÓMEZ, Historia de la vida religiosa, t. III, Instituto Teológico de Vida Religiosa, Madrid, 1990, s. 528. To rozmnożenie było niewątpliwie przejawem renesansu życia zakonnego w tamtym czasie i stanowiło odpowiedź na konkretne potrzeby współczesnego świata, zgodnie z charyzmatami, które budził Duch Święty. Ale prawdą jest też, że bycie „założycielem” pojawiało się czasem jako tytuł, którym chciało się pochwalić w swoim programie kościelnym (por. Federico M. REQUENA, Vida religiosa y espiritual en la España de principios del siglo XX, AHIg 11 [2002], s. 47–48). Św. Josemaría, który okazywał tyle miłości do życia zakonnego (zob. np. świadectwa opublikowane w Un hombre de Dios, Ediciones Palabra, Madrid, 2001) nie chciał być tego rodzaju „założycielem”, stąd jego „wstręt do fundacji” i ironia wobec niepotrzebnego mnożenia niektórych z nich…

Ten punkt w innym języku