Zestawienie punktów

Znaleziono 21 punktów w «Rozmowy z Panem», które dotykają tematu Pokora.

Nasze Opus Dei ma naturę wybitnie świecką, ale potrzebni są też kapłani. Jeszcze do niedawna, mimo że kocham kapłaństwo całym sercem, cierpiałem**** za każdym razem, gdy któryś z waszych braci zostawał księdzem. Za to teraz, wręcz przeciwnie, sprawia mi to ogromną radość. Ale musi się to dziać bez przymusu, z pełną wolnością. Bóg nie ma nic przeciwko temu, że mój syn nie chce być księdzem. Poza tym, potrzeba wielu świeckich, świętych i uczonych. Dlatego też ci, którzy otrzymują wezwanie do kapłaństwa, do ostatniego dnia, do samej chwili święceń, mają całkowitą wolność. Stąd, gdy ktoś mówi: — Ojcze, jednak nie. Bardzo dobrze, mój synu. Niech cię Bóg błogosławi. Nie czuję najmniejszego żalu.

Potrzebujemy jednak wielu kapłanów, którzy gotowi są służyć jak niewolnicy swoim siostrom i braciom oraz tym pięknym powołaniom, jakimi są kapłani diecezjalni. Kapłani są potrzebni do pracy świętego Rafała i świętego Gabriela, do sakramentalnej opieki nad wszystkimi członkami Dzieła, do pomocy tym wielkim rzeszom Współpracowników, którzy, jeśli zostaną odpowiednio uformowani, będą o wiele bardziej skuteczni niż wszystkie znane pobożne stowarzyszenia. Ale bez kapłanów nie jest to możliwe.

Dzieło rozprzestrzenia się po świecie w cudowny sposób. Panie, jestem wręcz zakłopotany! Nie jest łatwe to zrozumieć. Nie pamiętam przypadku, w którym ci, którzy pracowali w jednym z Twoich dzieł, widzieli tu na ziemi tyle cudów, ile ja widzę: zarówno, jeśli chodzi o zasięg, liczbę czy jakość.

Potrzebujemy kapłanów przy zdobywaniu ludzi dla Chrystusa******, bo choć większością pracy zajmują się świeccy, to w pewnym momencie docierają do „muru sakramentalnego”. Cała ich praca uległaby spowolnieniu, gdyby musieli korzystać z posługi księży, którzy nie mają naszego ducha — jedni by go nie znali, a inni by go nie chcieli.

Potrzeba kapłanów także w rządzeniu Dziełem. Niewielu, ponieważ rządy lokalne znajdują się w ręku moich synów świeckich i tak samo dwie trzecie funkcji w Radzie Generalnej i w Komisjach Regionalnych. Pozostali, to doświadczeni księża, którzy znają na wylot naszą pracę na całym świecie. Nadejdzie czas, gdy wasi bracia, którzy rozpoczynają pracę apostolską w wielu miejscach, ponownie się zbiorą i utworzą zespoły zarządzające, które dzięki ich osobistej świętości i doświadczeniu będą dzielnie pełnić funkcje rządzenia.

Potrzeba kapłanów jako narzędzi jedności. Dlatego ksiądz musi dbać o to by nie tworzyć wokół siebie kółek wzajemnej adoracji. Musi oderwać się od dusz! Ja nie miałem nikogo, kto by mnie tego nauczył — nie miałem Ojca, jak wy. To Pan mi podpowiadał, jeszcze zanim dowiedziałem się czego Bóg ode mnie oczekuje, żebym unikał osobistych względów w duszpasterstwie. Radziłem ludziom, którzy pojawiali się w moim konfesjonale: idź do innego kapłana, ja ciebie dziś nie wyspowiadam. Robiłem to, aby się „przewietrzyli”, aby się do mnie nie przywiązali, aby nie korzystali z sakramentu z sympatii do kogoś, tylko z Bożego, nadprzyrodzonego powodu: z miłości do Boga.

Synu, nie myśl nigdy o sobie samym. Uciekaj od przepełnionego pychą myślenia, że - jak to mówią w moich stronach — jesteś „pępkiem świata”. Dopiero gdy nie będziesz pamiętał o sobie, wtedy będziesz działał dobrze. Nie możemy myśleć, że stoimy w centrum, a wszystko się wokół nas obraca. A najgorsze w tym jest to, że jeśli już coś ci się takiego przydarzy, to nie uwierzysz, gdy powiedzą ci, że jesteś pyszny. Tak to już jest: podczas gdy pokorny myśli, że jest pyszny, pyszałek jest przekonany, że jest pokorny.

Patrzę na was, moje dzieci... Co za radość! Gdy nadejdzie czas, będziecie nauczali waszych braci i siostry, że dzieci Boże w jego Opus Dei muszą być duszami kontemplacyjnymi pośród świata! Trzeba prowadzić nieustanne życie modlitwy, od rana do nocy i od nocy do rana. — Od nocy do rana, Ojcze? — Tak, synu, także podczas snu.

Podziwiasz, tak jak i ja, życie w milczeniu ludzi, którzy zamknęli się w starym klasztorze, ukryci w swoich celach; życiu pełnym pracy i modlitwy. Kiedy odwiedziłem kartuzów, byłem zbudowany i bardzo ich polubiłem. Rozumiem ich powołanie, ich oderwanie od świata i cieszę się razem z nimi, ale… w środku było mi bardzo smutno. Gdy tylko wróciłem na ulicę, mówię sobie: moja cela, to jest moja cela! Nasze życie jest tak samo kontemplacyjne jak ich. Bóg daje nam środki, aby nasza cela — nasze odosobnienie — znajdowała się pośród rzeczy tego świata, we wnętrzu naszego serca. I spędzamy cały dzień — jeśli zdobyliśmy naszą specyficzną formację — będąc w ciągłym dialogu z Panem Bogiem.

Chrystus, Maryja, Kościół: oto trzy miłości na całe życie. Maryja, twoja Matka — i może ci się wyrwało: moja Mama. Nic nie szkodzi, zwracaj się do Niej także w ten sposób — powiedz to ze świętym Józefem i twoim Aniołem Stróżem.

Naucz swoich braci, kontemplacji i spokoju. Nawet jeśli cały świat tonie, nawet jeśli wszystko jest stracone, nawet jeśli wszystko pęka…, my nie. Jeśli będziemy wierni, będziemy mieli siłę tego, kto jest pokorny, ponieważ żyje utożsamiony z Chrystusem. Dzieci, jesteśmy po stronie tego, co trwa wiecznie. Pozostałe sprawy przemijają. Nie mamy się czego bać!

— Ojcze, a jeśli zostanę postrzelony dwa razy? Jasny gwint! To nie nasza droga, ale łaskę męczeństwa przyjęlibyśmy jako czuły gest ze strony Boga. Nie tyle wobec nas, ile wobec naszej rodziny Opus Dei, ale by nie było dla nas powodem do pychy. Pewnie nie dostaniemy tej łaski — to dopuszcza Bóg bardzo rzadko, to nie nasza droga.

Pan chce, abyś był szczęśliwy na ziemi. Szczęśliwy także wtedy, gdy będziesz źle traktowany i znieważany. Wielu ludzi robi zamęt: modne stało się plucie na ciebie, który jesteś omnium peripsema9, niczym śmieć…

To, mój synu, jest trudne. To jest bardzo trudne. Ale jest trudne, dopóki człowiek nie zbliży się do Tabernakulum i nie zobaczy siebie uważanego za cały brud świata, za biednego robaka i naprawdę powie: Panie, jeśli nie potrzebujesz mojego honoru, to po co mi on? Do tego czasu dziecko Boże nie wie, co to znaczy być szczęśliwym, dopóki nie osiągnie tego ogołocenia, tego oddania, które jest miłością, ale opartą na cierpieniu i pokucie.

Nie chciałbym, aby to wszystko, co ci mówię, mój synu, przeszło jak letnia burza: cztery krople, potem słońce i znowu sucho. Nie, ta woda musi wejść w twoją duszę, wypełnić cię Bożą skutecznością A osiągniesz to tylko wtedy, gdy nie pozwolisz, abym ja, który jestem twoim Ojcem, modlił się sam. Ten czas wspólnej rozmowy blisko Tabernakulum odciśnie na tobie owocne piętno, jeśli wtedy, gdy Ja będę mówił, ty również będziesz mówił w sobie. Podczas gdy ja staram się rozwinąć wspólną myśl, która jest dobra dla każdego z was, wy w tym samym czasie wydobędziecie inne, bardziej intymne, osobiste myśli. Z jednej strony jesteś pełen wstydu, ponieważ nie byłeś w stanie być w pełni człowiekiem Bożym. Z drugiej strony jesteś pełen wdzięczności, ponieważ pomimo wszystko zostałeś wybrany z boskim powołaniem i wiesz, że nigdy nie zabraknie ci łaski nieba. Bóg dał ci dar powołania, wybierając cię odwiecznym postanowieniem i sprawił, że w twoich uszach rozbrzmiewają słowa, które dla mnie smakują jak miód i plaster miodu Redemi te, et vocavi te nomine tuo: meus es tu!10. Jesteś Jego — Pana. Jeśli dał ci tę łaskę, da ci również wszelką pomoc, jakiej potrzebujesz, aby być wiernym jako Jego syn w Opus Dei.

Z tym oddaniem, jakie masz, mój synu, będziesz starał się doskonalić każdego dnia i będziesz żywym wzorem człowieka z Opus Dei. Tego pragnę, w to wierzę, taką mam nadzieję. Po tym, jak usłyszałeś, jak Ojciec mówi o naszym duchu dusz kontemplacyjnych, będziesz starał się tym żyć i takim być. Poproś teraz Jezusa: Panie, wprowadź te prawdy w moje życie, nie tylko do mojej głowy, ale w rzeczywistość mojego sposobu bycia! Synu, jeśli to uczynisz, zapewniam cię, że zaoszczędzisz sobie wiele bólu i zmartwień.

Ile nonsensów, ile irytacji znika natychmiast, gdy zbliżamy się do Boga w modlitwie! Idź i porozmawiaj z Jezusem, który pyta nas: co ci dolega?

— Zdarza mi się to i tamto…, i natychmiast olśnienie. Często zdajemy sobie sprawę, że sami przysparzamy sobie trudności. Ty, który uważasz, że masz wyjątkową wartość, posiadasz niezwykłe cechy, a kiedy inni tego nie uznają, czujesz się upokorzony, urażony? Idź natychmiast na modlitwę: Panie!… — I popraw się. Nigdy nie jest za późno na poprawę, ale popraw to teraz. Wtedy będziesz wiedział, co to znaczy być szczęśliwym, nawet jeśli nadal czujesz błoto zasychające na twoich skrzydłach, jak u ptaka, który spadł na ziemię. Z umartwieniem i pokutą, z chęcią uprzykrzenia sobie życia, aby uczynić je przyjemniejszym dla twoich braci, błoto to odpadnie i — wybacz porównanie, które przychodzi mi teraz do głowy — twoje skrzydła będą jak skrzydła anioła, czyste, lśniące i będziesz mógł się wznosić!

Czyż nie jest prawdą, mój synu, że podejmujesz konkretne postanowienia? Czyż nie jest prawdą, że dzięki braterskiej rozmowie i spowiedzi, przeżywanej z nadprzyrodzonym zmysłem, którego cię nauczono, zobaczysz siebie takim, jakim jesteś, twarzą w twarz z Bogiem, z pokorą? W kierownictwie duchowym nigdy nie przestawaj mówić o swoim życiu modlitewnym, o tym, jak ci idzie walka o świadomość obecności Bożej, o swoim duchu kontemplacyjnym.

Kontynuujmy teraz, dzieci, z dwoma tekstami z Pisma Świętego: jeden od świętego Łukasza, drugi od świętego Jana. Pan znalazł swoich pierwszych uczniów wśród łodzi i sieci i często porównywał pracę na rzecz dusz do łowienia ryb.

Czy pamiętasz ten cudowny połów ryb, kiedy sieci się rwały?3. Czasami w pracy apostolskiej sieć również pęka z powodu naszej niedoskonałości, a nawet gdy jest gorliwa, połów nie jest tak duży, jak mógłby być.

Do tego apostolskiego połowu, otwartego na wszystkie dusze, moglibyśmy zastosować tekst ze świętego Mateusza, który mówi o „sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju”4 każdej wielkości i jakości, ponieważ w jej oczkach jest miejsce na wszystko, co pływa w wodach morza. Ta sieć nie pęka, mój synu, ponieważ to nie ty ani ja, ale nasza dobra Matka, Dzieło, wyruszyliśmy na połów ryb.

Nie chcę teraz mówić o połowie ani o tej ogromnej sieci. Chciałbym raczej, abyście rozważyli to, co święty Jan przekazuje nam w rozdziale 21: jak Szymon Piotr wyciągnął na brzeg i położył u stóp Jezusa sieć „pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech”5. To Chrystus, dzięki swojej szczególnej łasce powołania, wciągnął cię w tę sieć wielkich, wybranych ryb. Być może spojrzenie jego Matki poruszyło Go do tego stopnia, że udzielił ci, przez niepokalaną rękę Najświętszej Dziewicy, tego wielkiego daru.

Moje dzieci, zobaczcie, że wszyscy jesteśmy złapani w tę samą sieć. Sieć wewnątrz łodzi, którą jest Opus Dei z jego cudownymi wzorcami pokory, poświęcenia, pracy, miłości. Czy to nie jest piękne, moje dzieci? Czy zasłużyliście na to?

To jest moment, aby powiedzieć ponownie: dam się umieścić w łodzi, dam się pociąć, skruszyć, połamać, oszlifować, zjeść! Daję siebie! Mów to naprawdę! Czasami zdarza się, że kiedy otrzymujesz napomnienie, które ma na względzie twoją świętość, z powodu pychy buntujesz się, ponieważ masz swój własny osąd. Nie może on być pewny, ponieważ nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie. Nie przyjmujesz osądu Dyrektorów i masz pretensje do serdecznych napomnień twoich braci, kiedy udzielają ci upomnienia braterskiego…

Obyś chciał dać siebie, obyś potrafił dać siebie! Mów jednak Jezusowi Chrystusowi: Doświadczam pychy. Panie, uczyń mnie pokornym! A On ci odpowie: Abyś był pokorny, ucz się ode Mnie, a w ten sposób poznasz Mnie i poznasz siebie. Wypełniaj te Normy, które Ja, przez twego Założyciela, ci dałem. Wypełniaj te Normy. Pielęgnuj wiernie swoje życie wewnętrzne i bądź duszą modlitwy, duszą ofiarną. A Ja, mimo cierpień, których w tym życiu nie brakuje, uczynię cię szczęśliwym.

Mój synu, módl się twoją osobistą modlitwą, która nie potrzebuje dźwięku słów. I rozmawiaj z Panem twarzą w twarz, tylko ty i On. Przeciwieństwo tego, anonimowość to pójście na łatwiznę. Anonimowość ośmiela ludzi do robienia tysięcy rzeczy, których nie odważyliby się zrobić w pojedynkę. Tchórzliwa osoba, gdy jest w środku tłumu, nie waha się podnieść garści błota i nim rzucić. Chcę abyś, mój synu, w samotności swego serca — która jest samotnością w dobrym towarzystwie — stanął przed Bogiem Ojcem i powiedział Mu: Oddaję się!

Odważ się! Bądź śmiały, bądź dzielny! Kontynuuj swoją osobistą modlitwę i zobowiąż się: Panie, nigdy więcej! Nigdy więcej zwlekania, żadnego stawiania przeszkód, żadnego opierania się Twojej łasce. Chcę być tym dobrym zaczynem, który sprawia, że całe ciasto fermentuje.

Czy chcesz, abyśmy teraz przywołali te fragmenty Pisma Świętego, kontemplowali Apostołów wśród sieci i łodzi, dzielili ich troski, słuchali Bożej nauki z ust samego Chrystusa?

„Rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!». A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili»”6. Tymi słowami Apostołowie przyznają się do swojej bezradności: przez całą noc pracy nie byli w stanie złowić nawet jednej rybki. Tak samo jest z wami i ze mną, biednymi, pysznymi ludźmi. Kiedy chcemy pracować sami, wykonując własną wolę, kierując się własnym osądem, to owoc, który otrzymujemy nie jest nic wart

Ale dalej posłuchajmy Piotra: „Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”7. I wtedy morze będzie pełne, pełne, pełne, a inne łodzie przypłyną z pomocą, by zebrać taką ilość ryb! Czy widzisz? Jeśli rozpoznasz własną nicość i nieskuteczność, jeśli zamiast polegać na własnym osądzie, pozwolisz się poprowadzić, nie tylko otrzymasz wspaniałe dary, ale także, z twojej obfitości, inni również będą mieli obfitość. Ile dobra i ile zła możesz uczynić! Dobro, jeśli jesteś pokorny i umiesz dawać siebie z radością i z duchem poświęcenia. Dobro dla ciebie i dla twoich braci, dla Kościoła, dla tej dobrej Matki, Dzieła. A zło, jeśli w życiu kierujesz się pychą. Będziesz musiał wtedy powiedzieć: Nihil cepimus!8, nie byłem w stanie niczego osiągnąć w nocy, w ciemności.

Mój synu, być może jesteś teraz jeszcze młody. Dlatego ja mam więcej rzeczy, za które muszę prosić Pana o przebaczenie, chociaż ty też będziesz miał swoje zakręty, swoje porażki, swoje doświadczenia... Powiedz Jezusowi, że chcesz być „jak glina w ręku garncarza”9, aby przyjąć potulnie, bez oporu, formację, którą matczynie daje ci Dzieło.

Widzę was z tą dobrą wolą, widzę was pełnych pragnienia stania się świętymi, ale chcę wam przypomnieć, że aby być świętymi, musimy być duszami wiedzy i wiary. Ludźmi, którzy byli w stanie poświęcić niezbędny czas, we właściwych miejscach, aby umieścić w swojej głowie i sercu, w całym swoim życiu, ten otrzymany dar i umieć go wykorzystać, aby nadal być z Chrystusem i z pierwszymi Dwunastoma rybakami dusz.

Pamiętając o nędzy, z której jesteśmy stworzeni, biorąc pod uwagę tak wiele niepowodzeń z powodu naszej pychy, przed majestatem Boga, Chrystusa rybaka, musimy powiedzieć to samo, co św. Piotr: „Panie, […] jestem człowiek grzeszny”10. A potem, teraz do ciebie i do mnie, jak wcześniej do Szymona Piotra, Jezus Chrystus powtórzy to, co powiedział nam tak dawno temu: „odtąd ludzi będziesz łowił”11, z Bożego polecenia, z Bożą misją, z Bożą skutecznością.

Na tym morzu świata, pośród burzliwych wód, jest tak wiele dusz. Ale posłuchaj tych słów Jeremiasza: „oto mówi Pan: poślę wielu rybaków” — ciebie i mnie — „by ich wyłowili”12, z gorliwością o zbawienie wszystkich dusz, z Bożą troską.

A ty, mój synu, czy zamierzasz utrudniać działalność Jezusa, czy ją ułatwiać? Czy igrasz ze swoim szczęściem, chcesz być wierny i wypełniać wolę Pana i skutecznie wypływać na wszystkie morza jako rybak ludzi z Bożą misją? Dalej, mój synu, wyrusz na połów!

Zakończę tymi samymi słowami, którymi zacząłem: jesteście zaczynem, który sprawia, że całe ciasto fermentuje. Bądźcie przygotowani. Nie zapominajcie, że dzięki łasce wasze powołanie i wasze poświęcenie, które odpowiadają na tę łaskę, zawsze pod płaszczem naszej Najświętszej Matki Maryi, która wie, jak dobrze was chronić wśród fal. I pod tym płaszczem i opieką naszej Niebieskiej Matki, wy, mały zaczyn, małe drożdże, będziecie wiedzieć, jak sprawić, by cała masa ludzi wzrastała. Będziecie doświadczać tych niepokojów, które sprawiły, że napisałem: omnes — wszyscy, niech nie zginie ani jedna dusza — omnes cum Petro ad Iesum per Mariam!

Po tej modlitwie wstępnej, która jest aktem wiary, aktem miłości Boga, aktem skruchy, aktem nadziei — „wierzę mocno, że jesteś tutaj obecny, że mnie widzisz, że mnie słyszysz. Uwielbiam Cię z najgłębszą czcią, proszę Ciebie o przebaczenie za moje grzechy” — aktem dziękczynienia, aktem oddania się Matce Bożej… Po tej modlitwie, która już jest modlitwą myślną, zaangażujemy się, jak każdego ranka i każdego wieczoru w rozważanie jak być lepszym.

Dzieci moje! Dziś, gdy zaczynamy nowy rok liturgiczny, czas pełen czułości dla Odkupiciela, jest to dobry dzień, abyśmy zaczęli od nowa. Zacząć od nowa? Tak, zacząć od nowa. Ja — i wyobrażam sobie, że wy również — zaczynam od nowa każdego dnia, każdej godziny, za każdym razem, gdy dokonuję aktu skruchy, zaczynam od nowa.

Ad te Domine levavi animam meam: Deus meus, in te confido, non erubescam1; Ku Tobie wznoszę duszę moją, Boże mój, Tobie ufam: niech nie doznam wstydu. Czyż siłą Opus Dei nie jest zaufanie Panu? Przez wiele lat była to nasza modlitwa w czasach niezrozumienia, niemal brutalnego niezrozumienia: Non erubescam! Ale nie tylko my jesteśmy nierozumiani. Niezrozumienia doświadczają wszyscy ludzie, fizycznie i moralnie. Nie ma na świecie nikogo, kto — słusznie lub niesłusznie — nie powiedziałby, że jest niezrozumiany. Niezrozumiany przez krewnego, przyjaciela, sąsiada, kolegę... Ale jeśli ma dobre intencje od razu powie: Ad te Domine levavi animam meam. I będzie to kontynuował z psalmistą: Etenim universi, qui te exspectant, non confundentur2, bo wszyscy bowiem, co ufają Tobie, wstydu nie doznają.

In te confido… Tu już nie chodzi o nieporozumienia, ale o ludzi, którzy nienawidzą, o złe intencje niektórych. Lata temu w to nie wierzyłem, teraz wierzę: Neque irrideant me inimici mei3. Mój synu, synu mojej duszy, dziękuj Panu, że włożył w usta psalmisty te słowa, które napełniają nas wielką siłą. I pomyśl o czasach, kiedy byłeś zmartwiony, kiedy straciłeś spokój ducha, ponieważ nie wiedziałeś, jak zwrócić się do twego Pana — Dei tui, twojego Boga — i zaufaj Mu: ci ludzie nie będą z ciebie szydzić.

A zatem tam, w tej wewnętrznej walce duszy i w tej kolejnej walce na chwałę Bożą, aby prowadzić skuteczne apostolstwo w służbie Bogu, duszom i Kościołowi. W tych zmaganiach: wiara, ufność! „Ale, Ojcze, powiesz mi, a co z moimi grzechami?” A ja ci odpowiem: a co z moimi? Ne respicias peccata nostra, sed fidem4 I pamiętamy inne słowa Pisma Świętego: Quia tu es, Deus, fortitudo mea5: Już się nie boję, bo Ty, Panie, patrzysz na moją wiarę, bardziej niż na moje niedostatki i dajesz mi siłę. Te moje dzieci — przedstawiam was Bogu, wszystkich — są także moją siłą. Silny, zdeterminowany, opanowany, spokojny, zwycięski!

Ale pamiętajcie, bądźcie pokorni, bądźcie pokorni. Znamy bardzo dobrze glinę, z której jesteśmy ulepieni i dostrzegamy przynajmniej trochę naszej pychy i trochę naszej zmysłowości. Obyśmy odkryli, co przeszkadza naszej wierze, naszej nadziei i naszej miłości! I miejmy pogodę ducha. Poczujemy, że jesteśmy dziećmi Bożymi i pójdziemy naprzód w tym nowym roku. Poczujemy, że jesteśmy dziećmi Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Z całą pewnością Pan wskazał nam drogę do Nieba i tak jak dał Prorokowi podpłomyk, tak i dał go nam, abyśmy szli naprzód tą drogą. Drogą, która może należeć do człowieka świętego lub letniego albo — nie chcę nawet o tym myśleć — człowieka złego. Vias tuas, Domine, demonstra mihi; et semitas tuas edoce me6: „Ukaż mi, Panie, drogi Twoje i naucz mnie Twoich ścieżek”. Pan nauczył nas drogi świętości. Czy ty o tym wszystkim myślisz?

Przejdźmy jednak do pierwszego punktu naszej medytacji. Minęło wiele lat, odkąd zacząłeś, Panie, objawiać się mojej duszy w wieku piętnastu lub szesnastu lat. Odkąd w wieku szesnastu lub siedemnastu lat wiedziałem już w jakiś sposób, że mnie poszukujesz, czując pierwsze impulsy Twojej Miłości… Po tym, jak napotkałem tak wiele trudności, z własnej wygody i tchórzostwa — mówiłem to wiele razy i prosiłem moje dzieci o przebaczenie — Dzieło pojawiło się na świecie 2 października 1928 r.

Pomóżcie mi dziękować Panu i prosić Go, aby niezależnie od tego, jak wielkie są moje słabości i nędze, by ufność i miłość, jaką mam do Niego, moja prosta relacja z Ojcem, z Synem i z Duchem Świętym, nigdy nie ostygła. Obym pozostał niezauważony — bez żadnych udziwnień, nie tylko na zewnątrz, ale także wewnątrz — i obym nie stracił tej jasności, tego przekonania, że jestem ubogim człowiekiem: Pauper servus et humilis!* Zawsze nim byłem: od pierwszej do ostatniej chwili mojego życia będę potrzebował Bożego miłosierdzia.

Proście Pana, aby pozwolił mi dobrze pracować i abym te rzeczy, które mają ludzką, naturalną podstawę, umiał przekształcić — z coraz głębszym nadprzyrodzonym zmysłem — w źródło własnego poznania, w pokorze, bez dziwactw, z prostotą.

Kiedy zmarł nasz Założyciel? — Pytają niektórzy myśląc, że Dzieło jest stare. Nie zdają sobie sprawy, że jest ono bardzo młode. Pan zapragnął już teraz je ubogacić o tę nadprzyrodzoną i ludzką dojrzałość, nawet jeśli w niektórych regionach wciąż jesteśmy na początku, podobnie jak jest Święty Kościół po dwudziestu wiekach.

Tylko ja wiem, jak zaczęliśmy. Bez niczego. Nie było nic poza Bożą łaską, dwudziestoma sześcioma latami i dobrym humorem. Ale po raz kolejny spełniła się przypowieść o małym ziarnku. Powinniśmy być przepełnieni wdzięcznością wobec naszego Pana. Upłynęło trochę czasu, a Pan utwierdził nas w naszej wierze dając nam tyle, a nawet więcej niż widzieliśmy wtedy. W obliczu tej cudownej rzeczywistości na całym świecie — rzeczywistości, która jest jak armia w szyku bojowym** dla sprawy pokoju, dla dobra, dla radości, dla chwały Bożej. W obliczu tego Bożego dzieła mężczyzn i kobiet w tak wielu różnych stanach, świeckich i duchownych, z urzekającą ekspansją, która z natury trafia na utrudnienia, ponieważ jesteśmy zawsze na początku. Musimy pochylić głowy, z miłością zwrócić się do Boga i podziękować Mu. Musimy także zwrócić się do naszej Niebiańskiej Matki, która była obecna, od pierwszej chwili, i jest na całej drodze Dzieła.

Trzeba się zawsze radować. Trzeba być radosnym pośród trudności, powtarzając Panu: gratias tibi, Deus, gratias tibi! Wykorzystaj te chwile modlitwy, aby przemierzyć świat i zobaczyć, jak się sprawy mają. Konieczne jest, abyśmy żyli miłosierdziem, abyśmy zachęcali do pracy, abyśmy formowali ludzi. Przejdź przez wszystkie regiony świata. Zatrzymaj się szczególnie w Tym, który powinien być najbardziej w twoim sercu. Zatrzymaj się z dziękczynieniem, powierzając Świętym Aniołom Stróżom pracę i twoją modlitwę.

Dochodzimy do trzeciego punktu naszej medytacji i w tym trzecim punkcie to nie ja proponuję wam pewne rozważania. To wy musicie stawić czoła samym sobie, ponieważ Pan wybrał nas w tym samym celu i w was, i we mnie narodził się cały ten powszechny cud. Jest to moment, w którym każdy z nas musi spojrzeć na siebie, aby zobaczyć, czy jest narzędziem, którego chce Bóg. To bardzo osobiste i intymne zadanie.

Przekonajcie się, moje dzieci, że jedyną drogą jest droga świętości. Pośród naszych nędz — ja mam ich wiele — z całej duszy prośmy o przebaczenie. I pomimo tych nędz jesteście duszami kontemplacyjnymi. Rozumiem to w ten sposób, nie biorę pod uwagę tylko waszych wad, bo na nasze słabości nieustannie reagujemy, szukając Pana, naszego Boga i Jego Najświętszej Matki, starając się żyć Normami, które wam wskazałem. Z potrzeby serca udajemy się do Boga i do Najświętszej Maryi Panny — do naszej Matki — mamy z nimi stały kontakt. Czy nie jest to właściwe dla dusz kontemplacyjnych?

Kiedy obudziłem się dziś rano pomyślałem, że chcielibyście, abym powiedział wam kilka słów i zmieszałem się, ponieważ czułem się zakłopotany. Potem zwracając moje serce do Boga i widząc, że tak wiele pozostaje do zrobienia i myśląc również o was, byłem przekonany, że nie dałem wszystkiego, co powinienem dać Dziełu, ale On to zrobił. Bóg to zrobił. Dlatego przyszliśmy dziś rano, aby odnowić nasze dziękczynienie. Jestem pewien, że waszą pierwszą myślą dzisiaj również było dziękczynienie.

Pan pozostaje wierny. Ale co z nami? Musicie odpowiedzieć osobiście, moje dzieci, jak widzicie siebie, każdy z was, w swoim życiu? Nie pytam, czy postrzegacie siebie jako lepszych czy gorszych, ponieważ czasami myślimy o jednej rzeczy i nie jesteśmy obiektywni. Czasami Pan pozwala nam poczuć, że się cofamy. Wtedy mocniej trzymajmy się Jego ręki i napełniajmy się pokojem i radością. Dlatego nalegam, nie pytam was, czy radzicie sobie lepiej czy gorzej, ale czy wypełniacie wolę Bożą? Czy macie pragnienie walki, wzywania Bożej pomocy, nie używania ludzkich środków bez użycia środków nadprzyrodzonych?

Pomyślcie, czy staracie się otworzyć wasze serca, czy potraficie prosić Pana — ponieważ wiele razy nie jesteśmy w stanie lub, jeśli zwracamy się z prośbą, prosimy tak, aby nam jej nie udzielił. Czy potraficie Go prosić, aby udzielił wam tego, abyście byli ostatnimi, a wasi bracia pierwszymi. Abyście byli światłem, które się spala, solą, którą się zużywa. To jest to, o co trzeba prosić: wiedzieć, jak się umartwić, aby inni byli szczęśliwi. To jest wielki sekret naszego życia i skuteczności naszego apostolstwa.

A potem nadszedł 2 października 1928 r. Odbywałem kilkudniowe rekolekcje, ponieważ musiałem je odbyć i właśnie wtedy Opus Dei przyszło na świat. Dzwony kościoła Matki Bożej Anielskiej wciąż dzwonią mi w uszach, sławiąc swoją Patronkę. Pan, ludens... omni tempore, ludens in orbe terrarum1 , który bawi się z nami jak ojciec ze swoimi małymi dziećmi, chociaż nie jesteśmy maluchami, to patrząc na mój wtedy upór i tę moją entuzjastyczną, choć słabą pracę — zacząłem pod pozorem pokory myśleć, że na świecie mogą istnieć już takie rzeczy, a które nie różnią się od tego, o co On mnie prosi. Było to nierozsądne tchórzostwo. Było to tchórzostwo z wygodnictwa i dowód na to, że nie byłem zainteresowany zostaniem Założycielem czegokolwiek.

I nie byłem wtedy lepszy niż teraz, byłem biednym człowiekiem. Kiedy to się wydarzyło z mojej strony nigdy nie było niczego, co wyglądałoby na moją własną zasługę. To była miłość, znak Miłości Boga, który wykraczał poza granice zwykłej Opatrzności, ponieważ zdarzały się nadzwyczajne interwencje, gdy było to konieczne — poczuwałem wtedy strach. Gdybym powiedział inaczej, skłamałbym. Kiedy to się wydarzało, natychmiast odczuwałem owo to Ja Jestem. Moja głowa — badałem to na chłodno — nie widziała żadnych nerwowych zaburzeń. To była rzecz Boża więc szedłem do spowiednika spokojnie, ale z wahaniami.

Aby nie było wątpliwości, że to On chce realizować swoje Dzieło, Pan organizował sprawy z zewnątrz. Napisałem: „nigdy nie będzie kobiet — nawet w żartach — w Opus Dei”. A kilka dni później… 14 lutego. To dowód, że to nie moja zasługa, ale wbrew moim pragnieniom i wbrew mojej woli.

Chodziłem do domu pewnej osiemdziesięcioletniej staruszki, którą spowiadałem i odprawiałem Mszę Świętą w jej małym oratorium. I to właśnie tam, po Komunii Świętej, podczas Mszy Świętej, przyszła na świat Sekcja Kobiet. Potem, we właściwym czasie, poszedłem do mojego spowiednika, który powiedział mi: to jest tak samo od Boga, jak wszystko inne.

Te interwencje Pana były czymś, co mnie poruszyło, co mnie niepokoiło, co doprowadziło mnie — pomimo moich czterech kursów, a może sześciu, Pisma Świętego z najlepszymi ocenami — do ignorowania w tamtym czasie wszystkiego, co mówi Ewangelia. O mój Boże, to jest diabeł! I pewnego razu poszedłem ze Świętej Elżbiety do domu mojej matki, aby zobaczyć, co jest napisane w Ewangelii. I znalazłem wszystko dokładnie…

Podczas hiszpańskiej wojny domowej, kiedy zamartwiałem się, stojąc przed dylematem, czy przedostać się do drugiej strefy, w środku prześladowań, uciekając przed komunistami, przyszedł kolejny dowód zewnętrzny — drewniana róża. Popatrzcie: Bóg traktuje mnie jak nędzne dziecko, któremu trzeba dać namacalny dowód, ale w zwyczajny sposób.

Tak oto, poprzez tak zwyczajne działania Jezus, Pan Nasz, Ojciec i Duch Święty, z najmilszym uśmiechem Matki Bożej, Córki Bożej, Oblubienicy Bożej, sprawili, że idę naprzód, będąc tym, kim jestem, biednym człowiekiem, osiołkiem, którego Bóg chciał wziąć za rękę: Ut iumentum factus sum apud te, et ego semper tecum2.

Pewien duchowny skrytykował ostatnio Drogę, mówiąc, że nie jest on koszem na śmieci, że ciało ma zostać wskrzeszone. Nie pamięta, co pisze św. Paweł: „Wszystko […] uznaję za śmieci”3, a w innym miejscu: „Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich”4. A jakże często Pismo Święte uczy, że jesteśmy z gliny, uformowani z prochu ziemi5. Pan dał mi jasno do zrozumienia, że nie chodzi nawet o wiadro, ale o to, co jest wewnątrz wiadra: to jest to, co czuję. Przebacz, Panie, przebacz.

Kilka dni temu, gdy czytaliśmy podczas Mszy Świętej fragment z Księgi Królewskiej, przyszła mi do głowy i serca myśl o prostocie, o którą Pan prosi nas w tym życiu, a która jest taką samą prostotą, jaką żył Józef. Kiedy Naaman, wódz syryjski, udaje się w końcu do Elizeusza, aby wyleczyć się z trądu, prorok prosi go o prostą rzecz: „Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!”1. Arogancki człowiek myśli: Czyż rzeki mojej ziemi nie są tak dobre, jak rzeki tej ziemi Elizeusza? Czy dlatego przybyłem z Damaszku? Spodziewałem się czegoś zdumiewającego, czegoś nadzwyczajnego — ale nie! Jesteś skalany. Idź i obmyj się, mówi prorok. Nie tylko raz, ale kilka razy: siedem razy. Myślę, że to jest figura sakramentów.

Wszystko to przypomniało mi o prostym, ukrytym życiu Józefa, który nie robi nic poza zwykłymi rzeczami. Święty Józef pozostaje zupełnie niezauważony. Pismo Święte prawie o nim nie mówi. Ale pokazuje go wykonującego pracę głowy rodziny.

Dlatego, jeśli święty Józef jest patronem naszego życia wewnętrznego, jeśli jest bodźcem do naszego kontemplacyjnego postępowania, jeśli jego opieka jest dobrodziejstwem dla wszystkich synów i córek Bożych w Opus Dei — zwłaszcza dla tych, którzy pełnią kierowniczą rolę w Dziele — to święty Józef wydaje mi się doskonałym wzorem. Nie interweniuje, chyba że jest to konieczne, a wtedy robi to z siłą i bez przemocy. Taki jest Józef.

Nic więc dziwnego, że Msza Święta w dniu jego święta rozpoczyna się słowami: Iustus ut palma florebit2. W ten sposób świętość Józefa rozkwitła. Sicut cedrus Lybani multiplicabitur3. Myślę o Was. Każdy w Opus Dei jest jak ojciec lub matka dużej rodziny i troszczy się o tak wiele dusz na świecie. Kiedy wyjaśniam moim młodym córkom lub synom, że w pracy świętego Rafała muszą zajmować się szczególnie trzema, czterema lub pięcioma przyjaciółmi; że spośród tych przyjaciół jest może tylko dwóch, którzy będą pasować, ale że potem każdy z nich przyprowadzi trzech lub czterech kolejnych. Czymże to jest, jak nie rozkwitaniem jak sprawiedliwi i mnożeniem się jak cedry Libanu?

Plantatus in domo Domini: in atriis domus Dei nostri4. Podobnie jak Józef, tak i moje dzieci są bezpieczne, a ich dusze są w domu Pana. I to żyjąc pośrodku ulicy, pośród trosk świata, odczuwając zmartwienia swoich kolegów, innych obywateli nam równych.

Nic dziwnego, że liturgia Kościoła stosuje do Świętego Patriarchy te słowa z Księgi Mądrości: Dilectus Deo et hominibus, cuius memoria in benedictione est5. Mówi nam, że jest on umiłowanym przez Pana i stawia go nam za wzór. Zaprasza również nas, dobre dzieci Boże — nawet jeśli jesteśmy biedakami, tak jak ja — do błogosławienia tego świętego, cudownego młodzieńca, Oblubieńca Maryi. Wyrzeźbili go dla mnie jako starca, na reliefie w kaplicy Ojca. Nie! Kazałem go namalować młodego, tak jak go sobie wyobrażam, także w innych miejscach. Może kilka lat starszy od Dziewicy, ale młody, silny, w kwiecie wieku. W tym klasycznym sposobie przedstawiania świętego Józefa jako starca pojawia się myśl — aż nazbyt ludzka — że młoda osoba nie ma możliwości życia cnotą czystości. Nie jest to prawdą. Chrześcijanie nazywają go patriarchą, ale ja widzę go w ten sposób: młody w sercu i ciele, a stary w cnotach. A zatem młody także w duszy.

Glorificavit illum in conspectu regum, et iussit illi coram populo suo, et ostendit illi gloriam suam6. Nie zapominajmy: Pan chce, aby go sławić. A my wprowadziliśmy go do serca naszego domu, czyniąc go także Patriarchą naszego domu. Dlatego najbardziej uroczyste i intymne święto naszej rodziny jest to, w którym wszyscy członkowie Dzieła gromadzą się, aby prosić Jezusa, naszego Zbawiciela, aby posłał robotników na swoje żniwo. Jest ono szczególnie poświęcone Oblubieńcowi Maryi. Więc jest on także pośrednikiem, jest również panem domu. Polegamy na jego roztropności, na jego czystości, na jego uczuciu, na jego sile. Jakże mógłbyś nie być potężny, Ojcze nasz i Panie, święty Józefie?

Kiedy chcesz skoczyć, a skaczesz jak kura, czy będziesz się lękał? Spójrz na to, co mówi święty Piotr: Carissimi, nolite peregrinari in fervore, qui ad tentationem vobis fit, quasi novi aliquid vobis contingat4. Nie dziw się, że nie możesz skakać, że nie możesz zwyciężyć: bo nasza jest porażka! Zwycięstwo jest z łaski Bożej. I nie zapominaj, że pomyśleć o czymś to jedno, ale przyzwolenie na tę myśl to zupełnie co innego. Pozwala to uniknąć wielu zmartwień.

Unikamy również wielu nonsensów, śpiąc dobrze, o właściwej porze, jedząc to, co konieczne, uprawiając tyle sportu, ile możesz w swoim wieku i odpoczywając. Ale chciałbym, abyście dodali krzyż do każdego dania, co nie oznacza, żeby nie jeść. Chodzi o to, aby jeść trochę więcej tego, czego nie lubisz — trochę więcej, nawet jeśli jest to tylko łyżeczka cukru mniej do herbaty i trochę mniej tego, co lubisz, zawsze dziękując Bogu.

Nie będziesz się dziwił, ponieważ wiesz, że ty i ja — przynajmniej ja tak samo jak ty, a może nawet bardziej — mamy fomes peccati, naturalną skłonność do wszystkiego, co grzeszne. Upieram się, że grzech ciała nie jest największym grzechem. Istnieją inne większe grzechy, choć oczywiście pożądliwość musi być poskromiona. Ty i ja nie będziemy się dziwić, jeśli stwierdzimy, że we wszystkich rzeczach — nie tylko w zmysłowości, ale we wszystkim — mamy naturalną skłonność do zła. Niektórzy dziwią się, opanowuje ich pycha i gubią się.

Kiedy wiele lat temu spowiadałem ludzi w kościołach, zachowywałem się jak dawni spowiednicy. Po wysłuchaniu kilku ładunków szlamu pytałem: tylko to, mój synu? Ponieważ jestem przekonany, że jeśli Bóg weźmie mnie w swoje ręce, każdy z grzeszników będzie wyglądał jak „pigmej zła”, jeśli porównam go ze mną, który czuję się zdolny do wszystkich błędów i wszystkich okropności.

Nie należy niczego się obawiać. Lepiej zapobiegać obawom, mówiąc o nich wcześniej, a jeśli nie, to potem. To dobra myśl na początek roku.

Ale przejdźmy do świętego Pawła. To pragnienie dotarcia do celu wymaga zrozumienia pewnych treści. Księga Mądrości mówi, że „serce szaleńca jest jak rozbite naczynie”5, składające się z luźnych fragmentów. Mądrość nie zachowuje się, ponieważ przecieka na zewnątrz. W ten sposób Duch Święty mówi nam, że nie możemy być jak rozbite naczynie. Nie możemy mieć woli, jak rozbite naczynie, skierowanej to tu, to tam, w różnych kierunkach; ale wolę, która odnosi się do jednego celu: Porro unum est necessarium!6.

Nie martw się, jeśli ta wola jest odrutowaną wazą. Jestem wielkim przyjacielem drutowania, ponieważ to jest potrzebne. Wtedy woda nie ucieka, ponieważ są te klamry z drutu. To naczynie, rozbite i złożone na nowo, wydaje mi się cudowne. Jest nawet eleganckie, wydaje się, że służyło jakiemuś celowi. Moje dzieci, te klamry są świadectwem, że walczyliście, że macie powód do upokorzenia. Ale jeśli nie pękniecie, tym lepiej.

To, co musisz mieć, to dobre usposobienie. Wiele lat temu napisałem, że kiedy kielich zawiera dobre wino i wleje się do niego dobre wino, to dobre wino pozostaje. Tak samo jest w twoim sercu. Musisz mieć dobre wino z uczty weselnej w Kanie. Jeśli w twojej duszy jest ocet, nawet jeśli wlejesz do niej dobre wino - wino z uczty weselnej w Kanie — wszystko wyda ci się obrzydliwe, ponieważ wewnątrz ciebie dobre wino zamieni się w ocet. Jeśli znosisz coś źle, odezwij się, mów. Jest bowiem rzeczą nierozsądną, aby człowiek, który udaje się do lekarza, aby wyzdrowieć, nie mówił o swoich dolegliwościach.

Zatem powtarzam — nasza praca, nasze pragnienia i nasze myśli muszą być skierowane ku jednemu celowi: Porro unum est necessarium. Masz już motyw do sportowej walki. Musimy przedkładać sprawy Bogu, ale jako ludzie, a nie jako aniołowie. Nie jesteśmy aniołami, więc nie dziwcie się waszym ograniczeniom. Lepiej, że jesteśmy ludźmi, którzy mogą zasłużyć albo… duchowo zginąć, umrzeć. W ten sposób zdamy sobie sprawę, że wszystkie wielkie rzeczy, które Pan chce uczynić poprzez naszą nędzę, są Jego dziełem. Podobnie jak ci uczniowie, którzy wrócili zdumieni cudami, jakich dokonali w imię Jezusa7, zdamy sobie sprawę, że owoc nie należy do nas. Wierzba nie może rodzić gruszek. Owoc należy do Boga Ojca, który był tak ojcowski i hojny, że umieścił go w naszych duszach.

Nie możemy więc być zdumieni, quasi novi aliquid vobis contingat8 jakby działo się z nami coś nadzwyczajnego, jeśli czujemy, że nasze namiętności kipią. To logiczne, że tak się dzieje. Nie jesteśmy jak skała. Ani gdy Pan przez nasze ręce czyni cuda, co również jest częstym zjawiskiem.

Spójrzmy na przykład świętego Jana Chrzciciela, kiedy wysyła swoich uczniów, aby zapytali Pana, kim On jest. Jezus odpowiada im, zachęcając do rozważania wszystkich tych cudów9. Pamiętasz ten fragment? Od ponad czterdziestu lat uczę go moje dzieci, aby nad nim medytowały. Te cuda są nadal dokonywane przez Pana przez wasze ręce. Ludzie, którzy nie widzieli, a teraz widzą. Ludzie, którzy nie byli w stanie mówić, ponieważ mieli demona niemowy, a teraz go wyrzucają i mówią. Ludzie, którzy nie byli w stanie się poruszać, okaleczeni z powodu rzeczy, które nie były ludzkie, a oni przełamują ten bezruch i wykonują dzieła cnoty i apostolstwa. Inni, którzy wydają się żyć, ale są martwi, jak Łazarz: Iam fœtet, quatriduanus est enim10. Ty, dzięki łasce Bożej i świadectwu twojego życia i twojej doktryny, przez twoje rozsądne i nierozsądne słowa, przyprowadzasz ich do Boga, a oni ożywają.

Nie możecie się więc dziwić, ponieważ jesteście Chrystusem, a Chrystus czyni te rzeczy przez was, tak jak czynił to przez pierwszych uczniów. To jest dobre, moje córki i synowie, ponieważ ugruntowuje nas w pokorze, usuwa możliwość pychy i pomaga nam mieć dobrą doktrynę. Znajomość tych cudów, które Bóg czyni przez waszą pracę, czyni was skutecznymi, sprzyja waszej wierności, a zatem wzmacnia waszą wytrwałość.

Proście o przebaczenie, moje dzieci, za to zamieszanie, za te błędy, które są promowane w Kościele odgórnie i deprawują dusze niemal od niemowlęctwa. W przeciwnym razie, jeśli nie pójdziemy drogą pokuty i zadośćuczynienia, nic nie osiągniemy.

Cóż z tego, że jest nas zbyt mało wobec tak wielu, że jesteśmy pełni nędzy i słabości, że jesteśmy po ludzku bezsilni? Rozmyślaj ze mną nad słowami świętego Pawła: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga”3.

Pomimo naszych nieszczęść i błędów Pan wybrał nas abyśmy byli Jego narzędziami w tych trudnych chwilach w historii Kościoła. Dzieci, nie możemy ukrywać się za naszą osobistą małością, nie możemy zakopywać talentów, które otrzymaliśmy4, nie możemy ignorować wykroczeń przeciwko Bogu i krzywd wyrządzonych duszom. „Wy zatem, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, strzeżcie się, abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku”5.

Każdy w swoim stanie i wszyscy z tym samym powołaniem odpowiedzieliśmy twierdząco na Boże wezwanie, aby służyć Bogu i Kościołowi oraz ratować dusze. Mamy więc większy obowiązek i większe prawo niż inni do czujności. Mamy większą powinność życia mężnie. Mamy też więcej łaski.

Czy widziałeś, jak aktualne są słowa Listu z Pierwszej Niedzieli Wielkiego Postu: „Napominamy was, abyście nadaremno łaski Bożej nie otrzymywali. Albowiem mówi On: «W czasie sprzyjającym wysłuchałem cię. A w dzień zbawienia wspomogłem cię». Oto teraz czas pożądany, oto teraz dzień zbawienia. Nie dajemy w niczym nikomu zgorszenia, aby nie ganiono posługi naszej. Ale we wszystkim okazujemy się jako sługi Boże”6.

Tylko nieszczerzy są nieszczęśliwi. Nie pozwólcie się zdominować przez niemego diabła, który czasami próbuje odebrać nam pokój przez głupotę. Moje dzieci, nalegam, jeśli pewnego dnia będziecie mieli nieszczęście obrazić Boga, posłuchajcie tej rady Ojca, który chce tylko, abyście byli święci i wierni: idźcie szybko do spowiedzi i na tę rozmowę z waszym bratem. Oni cię zrozumieją, pomogą ci, będą cię bardziej kochać. Wyrzuć ropuchę, a odtąd wszystko będzie dobrze.

Wszystko pójdzie dobrze z wielu powodów: po pierwsze, ponieważ ten, kto jest szczery, jest bardziej pokorny. Następnie, ponieważ Bóg, nasz Pan, nagradza tę pokorę swoją łaską. Dalej, ponieważ ten drugi brat, który cię słuchał, wie, że jesteś w potrzebie i czuje się zobowiązany prosić za ciebie. Czy myślisz, że ludzie, którzy słuchają twoją rozmowę, to ludzie, którzy nie rozumieją? Oni są przecież ulepieni z tej samej gliny! Kto będzie zszokowany, że szklanka może się stłuc lub że gliniany pęknięty garnek wymaga naprawy? Bądź szczery. To jest rzecz, za którą jestem najbardziej wdzięczny moim dzieciom, ponieważ w ten sposób wszystkiemu można zaradzić. Zawsze. Z drugiej strony, poczucie niezrozumienia, przekonanie, że jest się ofiarą, zawsze niesie ze sobą wielką duchową pychę.

Duch Dzieła z konieczności prowadzi do prostoty i właśnie tą ścieżką prowadzone są dusze, które przychodzą do ciepła naszego Dzieła. Odkąd przybyliście do Dzieła, nie robiliśmy nic innego, jak tylko traktowaliśmy was jak karczochy, usuwając twarde liście z zewnątrz, aby łodyga pozostała czysta. Wszyscy jesteśmy trochę skomplikowani. Dlatego czasami łatwo pozwalacie, aby mała rzecz stała się górą, która was przytłacza, nawet jeśli jesteście utalentowanymi ludźmi. Miejcie jednak talent do mówienia, a wasi bracia pomogą wam zobaczyć, że to zmartwienie jest albo głupstwem, albo zakorzenione w pysze.

Nie zapominaj ponadto, że mówienie „prawdy subiektywnej”, która nie jest zgodna z rzeczywistą prawdą, jest oszustwem i oszukiwaniem samego siebie. Można być w błędzie z powodu pychy — powtarzam — ponieważ ta wada zaślepia, a osoba, nie widząc, myśli, że widzi. Ale ten, kto zwodzi i oszukuje samego siebie, również jest w błędzie. Nazywaj rzeczy po imieniu: chleb to chleb, a wino to wino. „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”6. „Wierzyłem, że…”, „myślałem, że…” i „być może…” — są imionami trzech ogromnych diabłów, których nie chcę słyszeć z twoich ust. Nie szukaj wymówek, masz miłosierdzie Boga i zrozumienie swoich braci, a to wystarczy!

Mów rzeczy bez dwuznaczności. Mój syn, który maskuje błąd kolorami, wypaczając to, co się wydarzyło, ozdabiając go bezużytecznymi słowami, nie postępuje dobrze. Moje córki i synowie, wiedzcie, że kiedy popełnia się błąd, istnieje tendencja do ukrywania niewłaściwego postępowania za pomocą wszelkiego rodzaju powodów: artystycznych, intelektualnych, naukowych, a nawet duchowych, a kończy się na tym, że mówi się, że przykazania wydają się lub są staroświeckie. W ciągu tych czterdziestu trzech długich lat, kiedy mój syn zbłądził, zawsze było to spowodowane brakiem szczerości lub tym, że uważał Dekalog za przestarzały. I niech nie przychodzi do mnie z innymi powodami, ponieważ nie są one prawdziwe.

Nigdy nie próbujcie łączyć niedbałego postępowania ze świętością, której wymaga od was Dzieło. Sformułujcie dla siebie właściwe kryterium i nie zapominajcie, że wasze sumienie będzie z każdym dniem delikatniejsze i bardziej wymagające, jeśli każdego dnia będziecie bardziej szczerzy. Są rzeczy, z których byliście zadowoleni lata temu, a teraz nie jesteście: ponieważ czujecie wezwanie Boga, który prosi was o większą wrażliwość i daje wam niezbędną łaskę, aby odpowiedzieć zgodnie z Jego oczekiwaniami.

Przybyliście do Opus Dei, dzieci mojej duszy — pozwólcie, że jeszcze raz wam przypomnę — zdeterminowani, by dać się uformować, by przygotować się do bycia zaczynem, który zakwasi wielką rzeszę ludzkości. Ta formacja, pozwalając na doskonalenie waszej ludzkiej osobowości, z jej szczególnymi cechami, zapewnia wam również wspólny mianownik, jakim jest ten duch rodzinny, który jest taki sam dla wszystkich. W tym celu — nalegam — musicie być gotowi oddać się w ręce Dyrektorów i pozwolić się kształtować w nadprzyrodzony sposób, jak glina w rękach garncarza.

Moje dzieci, zobaczcie, że wszyscy jesteśmy w tej samej sieci, a sieć wewnątrz łodzi, którą jest Opus Dei, z cudownym duchem pokory, poświęcenia, pracy, miłości. Czy to nie jest piękne? Czy zasłużyłeś na to? Czy Bóg nie spotkał cię tam, na ulicy, gdy przechodził obok? Nie jesteśmy wyjątkowi, nie jesteśmy wyselekcjonowani. On mógł znaleźć innych, lepszych od nas. Ale On nas wybrał i pamięć o tym nie jest powodem do dumy, ale do wdzięczności.

Niech naszą odpowiedzią będą słowa: pozwolę się lepiej poznać, lepiej prowadzić, wypolerować, uformować! Obym nigdy nie buntował się z powodu pychy, gdy otrzymuję radę, która ma na celu poprawę mojego życia wewnętrznego. Obym nie cenił wyżej własnego osądu — który nie może być pewny, ponieważ nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie — niż osąd dyrektorów. Obym nie czuł się dotknięty serdecznymi wskazówkami moich braci, gdy pomagają mi poprzez upomnienie braterskie.

Zakończę, moje córki i synowie, rozważając ten tekst Pisma Świętego, który wkłada w nasze usta słodycz miodu i plastra miodu. Elegit nos in ipso ante mundi constitutionem, ut essemus sancti et immaculati in conspectu eius7. Pan wybrał każdego z nas, abyśmy byli święci w Jego obecności. I to przed stworzeniem świata, już od całej wieczności. To jest cudowna opatrzność naszego Ojca Boga. Jeśli się odwzajemniasz, jeśli walczysz, będziesz miał szczęśliwe życie również na ziemi, z pewnymi chwilami ciemności, z pewnymi chwilami cierpienia, których jednak nie należy wyolbrzymiać: mijają, gdy tylko otworzymy nasze serca. Powiedz mi: czy nie jest prawdą, że kiedy powiesz o tym, co cię martwi lub zawstydza, od razu odzyskujesz pokój, pogodę, radość?

Co więcej, w ten sposób nigdy nie jesteśmy sami. Væ solis8, „biada temu, kto jest sam”, mówi Pismo Święte. Nigdy nie jesteśmy sami, w żadnych okolicznościach. Gdziekolwiek jesteśmy na ziemi, nasi bracia i siostry witają nas z miłością, słuchają nas i rozumieją. Pan i Jego Najświętsza Matka są zawsze z nami, a w naszej duszy w stanie łaski Duch Święty mieszka jak w świątyni: Bóg z nami.

Dla mnie, który musiałem przeżyć tak wiele rzeczy, wydaje się to snem, kiedy kontempluję wspaniałą rzeczywistość naszego Opus Dei i widzę wierność moich dzieci Bogu, Kościołowi, Dziełu. To logiczne, że czasami ktoś zagubi się w drodze. Dajemy wszystkim właściwe pożywienie, ale nawet jeśli przyjmują bardzo dobrze dobraną dietę, nie wszystko jest przyswajane. Nie oznacza to, że są złymi ludźmi. Ci biedacy później płaczą, ale jest już za późno by coś naprawiać.

To nieszczęście może przydarzyć się nam wszystkim, moim córkom i synom. Mnie również. Dopóki jestem na ziemi, ja również jestem zdolny do zrobienia wielkiej podłości. Z Bożą łaską i waszymi modlitwami i przy moim niewielkim wysiłku, nigdy mi się to nie przydarzy.

Nikt nie jest wolny od tego niebezpieczeństwa. Ale jeśli o tym mówimy, to wszystko jest w porządku. Nie przestawaj mówić, gdy przydarzy ci się coś, o czym nie chciałbyś, żeby wiedziano. Mów od razu. Lepiej wcześniej, a jeśli nie, to później. Ale mów wyraźnie. Nie zapominaj, że największym grzechem jest pycha. Jest ona bardzo oślepiająca. Jest takie stare ascetyczne przysłowie: „ukryta żądza, jawna pycha”.

Nigdy nie przestanę podkreślać znaczenia pokory, ponieważ wrogiem miłości jest zawsze pycha. Jest to najgorsza namiętność, jest to owo „rozumowanie bez rozumu”, które tkwi w głębi naszej duszy i mówi nam, że mamy rację, a inni się mylą. A to tylko wyjątkowo jest prawdą.

Bądźcie pokorni, moje dzieci. Nie „pokorą pokraki”, jak ludzie, którzy zwykli kulić się na pokaz. Można mieć bojową postawą ciała a być pokornym. W ten sposób będziecie mieli niezłomną wolę; niezłomny charakter, a nie słaby; wyrzeźbiony, a nie zarysowany. A naczynie nie rozbije się.

Bądź wierny, bądź lojalny! W życiu będzie wiele okazji, by nie być wiernym i lojalnym, ponieważ nie jesteśmy roślinami cieplarnianymi. Jesteśmy narażeni na zimno i gorąco, na śnieg i burzę. Jesteśmy drzewami, które czasami się pokrywają kurzem, ponieważ są wystawione na wszystkie wiatry, ale które stają się czyste i piękne, gdy tylko nadejdzie łaska Boża, jak deszcz. Nie bój się niczego. Jeśli nie jesteś pyszny — powtarzam — zawsze będziesz szedł naprzód!

A jak będziecie postępowali właściwie, by odpowiadać miłości tej pięknej Matki, którą jest Dzieło, by być lojalnymi? To bardzo proste, bardzo proste. Przede wszystkim musicie pozwolić, by to się w was dokonało, bez protestów, ponieważ nie znacie samych siebie. Mam już siedemdziesiąt lat i nie znam siebie dobrze, więc dokąd zmierzasz z własnym rozpoznaniem?

Nie dostaję braterskiego upomnienia, ale dwóch waszych braci* mówi mi bardzo wyraźnie, co uważają za stosowne i dziękuję im z całego serca. Niech będzie stosowane braterskie upomnienie, które jest bardzo delikatnym sposobem miłowania się nawzajem, z zachowaniem warunków, które ustaliliśmy, aby nie było ono irytujące. Takie może być dla tego, kto je czyni. Z drugiej strony ten, kto je otrzymuje, powinien być za nie wdzięczny, tak jak jest się wdzięcznym lekarzowi, który przykłada skalpel do zakażonej rany, aby ją uleczyć.

Co dalej mamy do zrobienia? Mówiłem ci niezliczoną ilość razy, że nikt nie traci swojej osobowości, przychodząc do Dzieła; że różnorodność, zdrowy pluralizm, jest przejawem dobrego ducha. Działajcie więc na własną rękę, nikt wam tego nie zabroni. Opus Dei w pełni szanuje sposób bycia każdego ze swoich dzieci. Względnie tracimy naszą wolność, nie tracąc jej, ponieważ mamy na to ochotę. Jest to najbardziej nadprzyrodzony powód: ponieważ chcemy, z miłości.

Wiesz, co zwykle robię? To, co robi dobry generał: stawia oddziały daleko na przodzie, z dala od fortecy, na małych frontach tu i tam. Mam wielkie przywiązanie do otrzymywania błogosławieństwa od innych kapłanów i czynię z tych błogosławieństw jakby mur, który mnie chroni.

Również ja muszę walczyć i staram się walczyć tam, gdzie mi to odpowiada: daleko, w sprawach, które same w sobie nie mają wielkiego znaczenia, które nie są nawet złe, jeśli nie zostaną wykonane. Każdy z nas musi toczyć swoją osobistą walkę na własnym froncie, ale ze świętą bezczelnością.

Nie bądźmy przepełnieni poczuciem dumy lub arogancji, nawet jeśli kontrast z innymi biednymi ludźmi jest tak oczywisty. Dziękujmy Panu za wszystko, wiedząc, że nic z tego nie jest nasze. Bóg daje nam to, ponieważ chce, a także posyła nam swoją łaskę: światło, abyśmy mogli walczyć. Abyśmy pośród naszych nędz, niedoskonałości i osobistych błędów nie zbaczali z drogi, nigdy nie rozbijali naczynia, które Duch Święty w swoim miłosierdziu zechciał napełnić mądrością i dobrem.

Kończąc chciałbym pozostawić w was to głęboko zakorzenione wielkie oddanie Duchowi Świętemu, „duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i pobożności, (…) duch bojaźni Bożej”11. A wraz z tym oddaniem przekonanie, że — jeśli będziemy posłuszni — będziemy Jego narzędziami. Nie z uległością bezwładnej rzeczy, ale z uległością rozsądnej głowy, która wie, jak podporządkować swoją siostrę zmysłowość, aby oddać ją na służbę Bogu. W ten sposób ci dwoje będą mieli to samo dziedzictwo: być dziećmi Bożymi już na ziemi i cieszyć się Miłością w niebie. Nasze serce nigdy nie będzie pękniętym naczyniem, a Boży eliksir Mądrości zawsze będzie nas sycił w naszym życiu: „Bo noc następuje po światłości, ale zło nie przemoże Mądrości”12.

„Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił”15. Przybyliśmy, dzieci, w dobrym czasie, ponieważ ta noc jest bardzo złą nocą dla dusz. Noc, w której wielcy luminarze, którzy powinni promieniować światłem, rozprzestrzeniają ciemność. Ci, którzy powinni być solą, aby zapobiec zepsuciu świata, są mdli, a czasami publicznie zepsuci.

Nie jest możliwe rozważanie tych okropności bez przeżywania ciężkich chwil. Ale jestem pewien, córki i synowie mojej duszy, że z Bożą pomocą będziemy wiedzieć jak czerpać obfity pożytek i owocny pokój. Ponieważ będziemy nalegać o modlitwę i pokutę. Ponieważ wzmocnimy pewność, że wszystko zostanie naprawione. Ponieważ będziemy pielęgnować postanowienie wiernego reagowania z uległością dobrych narzędzi. Ponieważ nauczymy się dzięki temu Bożemu Narodzeniu nie zbaczać z drogi, którą Pan wyznaczył nam w Betlejem: drogi prawdziwej pokory, bez dziwactw. Być pokornym to nie znaczy być zabiedzonym ani zrezygnowanym; ani być obojętnym na wszystko, co dzieje się wokół nas, w ciągłym porzucaniu swoich praw. Tym bardziej nie powinno się rozpowszechniać głupot o sobie samym. Nie może być pokory tam, gdzie jest komedia i hipokryzja, ponieważ pokora jest prawdą.

Bez naszej zgody, bez naszej woli, Bóg, nasz Pan, pomimo swojej bezgranicznej dobroci nie będzie w stanie nas uświęcić i zbawić. Co więcej, bez Niego nie będziemy w stanie osiągnąć niczego pożytecznego. Tak jak stwierdza się, że to pole rodzi to, a tamta ziemia rodzi tamto. O jednej duszy można stwierdzić, że jest święta, a o innej, że dokonała tak wielu dobrych uczynków. Ale tak naprawdę „nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”16: to On czyni pole żyznym, daje ziarnu możliwość pomnażania się, a gałązce, która wydaje się sucha, daje moc zapuszczania korzeni. On jest tym, który pobłogosławił ludzką naturę swoją łaską, umożliwiając jej w ten sposób chrześcijańskie zachowanie, życie w taki sposób, abyśmy byli szczęśliwi w nadziei na życie przyszłe, które jest szczęściem i miłością na zawsze. Pokora, dzieci, to wiedzieć, że „nic nie znaczy ten, który sieje ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost — Bóg”17.

Czego uczy nas Pan wszystkiego, władca wszechświata? W tych dniach Bożego Narodzenia kolędy we wszystkich krajach, niezależnie od tego, czy są one od dawna chrześcijańskie, czy też nie, śpiewają o Królu królów, który już przyszedł. A jakie przejawy ma Jego królewskość? Żłób! Nie ma nawet tych szczegółów, którymi z tak wielką miłością otaczamy Dzieciątko Jezus w naszych kaplicach. W Betlejem naszemu Stwórcy brakuje wszystkiego: taka jest Jego pokora!

Tak jak jedzenie doprawia się solą, aby nie było mdłe, tak w naszym życiu zawsze musimy być pokorni. Moje córki i synowie — to porównanie nie jest moje. Jest używane przez autorów duchowych od ponad czterech wieków — nie bądźcie jak te kury, które, gdy tylko zniosą jedno jajko, gdaczą i gdaczą w całym domu. Musicie pracować, musicie wykonywać swoją pracę intelektualną lub fizyczną, zawsze apostolską, z wielkimi intencjami i wielkimi pragnieniami — które Pan przekształca w rzeczywistość — aby służyć Bogu i pozostać niezauważonym.

Dzieci, w ten sposób uczymy się od Jezusa, naszego Mistrza, kontemplować Go jako noworodka w ramionach Matki, pod opiekuńczym spojrzeniem Józefa. Człowieka tak bardzo Bożego, że został wybrany przez Pana na swojego ojca na ziemi. Swoim spojrzeniem, swoją pracą, swoimi ramionami, swoim wysiłkiem, swoimi ludzkimi środkami broni życia Nowonarodzonego.

Ty i ja, w tych czasach, gdy Jezus Chrystus jest ponownie krzyżowany tak wiele razy, w tych okolicznościach, gdy wydaje się, że stare narody chrześcijańskie tracą wiarę, od samych szczytów do podstaw, jak mówią niektórzy; ty i ja musimy dołożyć wszelkich starań, aby upodobnić się do Józefa w jego pokorze, a także w jego skuteczności. Czy nie napełnia cię radością myśl, że możemy niejako chronić naszego Pana, naszego Boga?

Jestem pewien, że czasami Duch Święty, jako zadatek nagrody, którą ma w zanadrzu za twoją wierność, pozwoli ci zobaczyć, że przynosisz dobre owoce. Powiedz wtedy: Panie, tak, to prawda: Ty sprawiłeś, że pomimo mojej nędzy, owoc wyrósł pośród tak wielkiej pustyni. Dzięki Ci, Deo gratias!

Ale innym razem może to być diabeł — który nigdy nie ma wakacji — który kusi cię, abyś przypisał sobie zasługi, które nie są twoje. Kiedy zauważysz, że twoje myśli i pragnienia, twoje słowa i czyny, twoja praca są wypełnione próżnym samozadowoleniem, głupią pychą, musisz odpowiedzieć diabłu: Tak, mam owoce, Deo gratias!

Dlatego właśnie ten rok jest szczególnie czasem dziękczynienia, o czym mówiłem moim córkom i synom słowami zaczerpniętymi z liturgii: Ut in gratiarum semper actione maneamus!18 Obyśmy zawsze nieustannie dziękowali Bogu za wszystko: za to, co wydaje się dobre i za to, co wydaje się złe; za to, co słodkie i za to, co gorzkie; za to, co czarne i za to, co białe; za to, co drobne i za to, co duże; za to, co małe i za to, co wielkie; za to, co doczesne i za to, co wieczne. Dziękujmy naszemu Panu za wszystko, co wydarzyło się w tym roku, a także w pewnym sensie za nasze niewierności, ponieważ rozpoznaliśmy je i skłoniły nas one do proszenia Go o przebaczenie i do podjęcia postanowienia — które przyniesie wiele dobra naszym duszom — aby nigdy więcej nie być niewiernym.

Nie możemy mieć innego pragnienia, jak tylko być skupionymi na Bogu, w nieustannym uwielbieniu i chwale Jego imienia, pomagając Mu w Jego Bożej pracy Odkupienia. Wówczas całą naszą troską będzie nauczenie innych, jak poznać Jezusa Chrystusa, a przez Niego Ojca i Ducha Świętego; wiedząc, że przychodzimy do Jezusa przez Maryję i przez nasze relacje ze świętym Józefem i naszymi świętymi Aniołami Stróżami.

Jak pisałem wam wiele lat temu, nawet złe owoce, suche gałęzie, opadłe liście, gdy są zakopane u podnóża pnia, mogą ożywić drzewo, z którego pochodzą. Dlaczego nasze błędy i pomyłki, jednym słowem, nasze grzechy — których nie chcemy, którymi się brzydzimy — były w stanie wyświadczyć nam dobro? Ponieważ wtedy przyszła skrucha, napełniliśmy się wstydem i pragnieniem bycia lepszymi, współpracując z łaską Pana. Dzięki pokorze to, co było śmiercią, staje się życiem; to, co miało przynieść jałowość i porażkę, staje się triumfem i obfitością owoców.

Każdego dnia, podczas ofiarowania Mszy Świętej, kiedy ofiarowuję Hostię Świętą, kładę na patenie wszystkie moje córki i moich synów, którzy są chorzy lub utrapieni. Dodaję również te fałszywe zmartwienia, które czasami sprowadzacie na siebie, ponieważ macie na nie ochotę; aby wreszcie Pan zabrał te nic nie warte myśli z waszych głów.

„Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze (…) udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie”19. Kiedy zbliżamy się do Syna Bożego, jesteśmy przekonani, że jesteśmy jak pigmeje wobec olbrzyma. Czujemy się bardzo mali, upokorzeni, a jednocześnie przepełnieni miłością do Boga, naszego Pana, który będąc tak wielkim, tak ogromnym i nieskończonym, uczynił nas swoimi dziećmi. I jesteśmy poruszeni, aby dziękować Mu teraz, w tym roku i przez całe życie i wieczność. Jak pięknie brzmią strofy prefacji w chorale gregoriańskim! Vere dignum et iustum est, æquum et salutare, nos tibi semper, et ubique gratias agere!20. Jesteśmy mali, malutcy, a On jest naszym wszechmocnym i wiecznym Ojcem.

Kiedy nasza uwaga skupia się na nas samych, kiedy myślimy o tym, czy będziemy chwaleni czy krytykowani, wyrządzamy sobie wielką krzywdę. Tylko Bóg powinien nas interesować, a przez Niego my wszyscy, którzy należymy do Opus Dei i wszystkie dusze na świecie bez wyjątku. Tak więc, precz z „własnym ja”, Ono przeszkadza.

Jeśli tak uczynicie, córki i synowie, jak wiele niedogodności zniknie i jak wiele nieprzyjemnych chwil zostanie nam oszczędzonych! Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli zły czas i zauważycie, że wasza dusza jest pełna niepokoju, to dlatego, że jesteście zajęci sobą. Pan przyszedł, aby odkupić, aby zbawić i to jest wszystko, o co się troszczył. A my, czy będziemy troszczyć się o pielęgnowanie pychy?

Jeśli ty, moje dziecko, skupisz się na sobie, nie tylko obierzesz złą drogę, ale także utracisz chrześcijańskie szczęście w tym życiu; tę radość i zadowolenie, które nie są pełne, ponieważ tylko w niebie szczęście będzie pełne.

W starej duchowej książce przeczytałem, że drzewa o bardzo wysokich i wyprostowanych gałęziach nie przynoszą owoców. Zamiast tego te o niskich, opadłych gałęziach są stale pełne owoców, smacznych; a im bliżej ziemi, tym więcej owoców. Dzieci, proście o pokorę, która jest tak cenną cnotą. Dlaczego jesteśmy tacy głupi? Zawsze przekonani, że nasze jest najlepsze, zawsze pewni, że mamy rację. Jak kostka cukru wchłania wodę tak próżność i duma wnikają w duszę. Jeśli chcesz być szczęśliwy, bądź pokorny; odrzuć kłamliwe insynuacje diabła, gdy sugeruje, że jesteś godny podziwu. Ty i ja zrozumieliśmy, że niestety jesteśmy bardzo mali; ale liczenie na Boga, naszego Pana, to już inna historia. Jemu zawdzięczamy wszystko. Odnówmy nasze podziękowania: ut in gratiarum semper actione maneamus!

Dziękczynienie, moje córki i synowie, rodzi się ze świętej dumy, która nie niszczy pokory i nie napełnia duszy pychą, ponieważ opiera się jedynie na mocy Boga, a buduje się z miłości, z bezpieczeństwa w walce. Teraz, gdy rozpoczyna się rok i odnawiamy postanowienia dotyczące prowadzenia in novitate vitæ21, nowego życia, możemy już dziękować Panu za wszystko, co nadejdzie; za wszystko, a zwłaszcza za to, co będzie nadal sprawiać nam boleść.

W jaki sposób obrabiany jest kamień, który ma być umieszczony na elewacji budynku lub wieńczący łuk? Wymaga innego traktowania niż ten, który ma być położony u podstaw. Muszą go dobrze wyrzeźbić, wieloma uderzeniami dłuta, aż będzie pięknie wykończony. Dlatego, dzieci, powinniśmy dziękować Bogu za wszystkie osobiste przeciwieństwa, za wszystkie upokorzenia, za wszystko, co ludzie nazywają złem, a nie jest prawdą, że takim jest. Dla dziecka Bożego będzie to dowód Bożej miłości, która być może chce nas postawić na widoku i rzeźbi pewnymi i celnymi ciosami. Musimy z Nim współpracować, a przynajmniej nie stawiać oporu, pozwalając Mu robić to, co robi.

Z tego wynika, że większość naszej pracy duchowej polega na uniżaniu się, aby Pan mógł dodać swoją łaską, jak i gdy tylko zechce. Dopóki trwa nasze życie, czy to długie, czy krótkie, nie narzekajmy na Naszego Boga Ojca, nawet jeśli czujemy się, jakbyśmy znajdowali się na krawędzi otchłani plugastwa, próżności lub głupoty. Dlatego tak bardzo kładę nacisk na osobistą pokorę. Jest to piękna cnota dla córek i synów Bożych w Opus Dei.

Ten, kto jest pokorny, nie wie o tym i uważa się za pysznego. A ten, kto jest pyszny, próżny, głupi, uważa się za wybitnego. I ten ma niewielkie szanse na poprawę, dopóki nie rozpadnie się i nie odnajdzie się na ziemi, a nawet tam może kontynuować zadufany w samym sobie. Dlatego potrzebujemy kierownictwa duchowego. Z oddali lepiej widać, kim jesteśmy: najwyżej kamieniami do użycia na dole, w fundamentach; nie tymi, które znajdą się u zwieńczenia łuku.

Przypisy
***

„Cierpiał”: cierpiał – na początku – że opuszczają stan świecki, do którego zostali powołani przez Boga, aby uświęcić się w Opus Dei. Ale to „cierpienie” zostało zrekompensowane wielkim darem, jakim każdy nowy kapłan jest dla Kościoła, co jest kolejnym Bożym wezwaniem, jeszcze bardziej wzniosłym (przy. red.).

****

„Zdobywanie dusz”, w oryginale słowo „prozelityzm”: termin, który przez wieki był używany jako synonim chrystianizacji, ewangelizacji lub prowadzenia akcji misyjnej, ma dla św. Josemarii precyzyjne znaczenie, inspirowane Ewangelią i Tradycją Kościoła: zarażać i prowokować innych do pragnienia oddania się na służbę Jezusowi Chrystusowi (przy. red.).

Przypisy
9

Por. 1 Kor 4, 13.

10

Wykupiłem cię, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Iz 43, 1.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
3

Por. Łk 5, 6.

4

Mt 13, 47.

5

J 21, 11.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

Antyfona na wejście Ps 25(24), 1-3.

2

Tamże.

3

Niech moi wrogowie nie triumfują nade mną. Tamże.

4

Nie zaważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę. Mszał Rzymski.

5

Ponieważ Ty Boże jesteś moją siłą. Ps 43(42), 2.

6

Antyfona na wejście Ps 24, 4.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
*

„Pauper servus et humilis”: por. hymn Sacris Solemniis, skomponowany przez św. Tomasza z Akwinu na święto Bożego Ciała (przyp. red).

**

„Armia w szyku bojowym”: nawiązanie do słów z liturgii ut castrorum acies ordinata (por. Jd 7) (przyp. red.).

Przypisy
1

Igrając (…) w każdym czasie, igrając na okręgu ziemi. Prz 8, 30-31.

2

Byłem przed Tobą jak juczne zwierzę, lecz zawsze z Tobą. Por. Ps 73(72), 22-23.

3

Flp 3, 8.

4

1 Kor 4, 13.

5

Por. Rdz 3, 19; 18, 27; Hi 10, 9.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

2 Krl 5, 10.

2

Antyfona na wejście. Sprawiedliwy rozkwitnie jak palma. Ps 91(90), 13.

3

Tamże.

4

Tamże.

5

Czytanie mszalne, Syr 45, 1.

6

Tamże.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
4

1 P 4, 12.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
3

1 Kor 27-29.

4

Por. Łk 19, 20.

5

2 P 3, 17.

6

Czytanie mszalne, 2 Kor 6, 1-4.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
6

Mt 5, 37.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
7

Ef 1, 4.

8

Koh 4, 10.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
*

* Byli to Don Álvaro del Portillo i Don Javier Echevarría, którzy dbali o potrzeby duchowe i materialne Don Josemaríi (przyp. red.).

Przypisy
11

Iz 11, 2-3.

12

Mdr 7, 30.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
15

Łk 2, 15.

16

Łk 18, 19.

17

1 Kor 3, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
18

Modlitwa po Komunii z Niedzieli w oktawie po Wniebowstąpieniu.

19

Łk 2, 15- 16.

20

Mszał Rzymski, Prefacja.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
21

Rz 6, 4.

Odniesienia do Pisma Świętego