Zestawienie punktów

Znaleziono 18 punktów w «Rozmowy z Panem», które dotykają tematu Walka ascetyczna .

Pan chce, abyś był szczęśliwy na ziemi. Szczęśliwy także wtedy, gdy będziesz źle traktowany i znieważany. Wielu ludzi robi zamęt: modne stało się plucie na ciebie, który jesteś omnium peripsema9, niczym śmieć…

To, mój synu, jest trudne. To jest bardzo trudne. Ale jest trudne, dopóki człowiek nie zbliży się do Tabernakulum i nie zobaczy siebie uważanego za cały brud świata, za biednego robaka i naprawdę powie: Panie, jeśli nie potrzebujesz mojego honoru, to po co mi on? Do tego czasu dziecko Boże nie wie, co to znaczy być szczęśliwym, dopóki nie osiągnie tego ogołocenia, tego oddania, które jest miłością, ale opartą na cierpieniu i pokucie.

Nie chciałbym, aby to wszystko, co ci mówię, mój synu, przeszło jak letnia burza: cztery krople, potem słońce i znowu sucho. Nie, ta woda musi wejść w twoją duszę, wypełnić cię Bożą skutecznością A osiągniesz to tylko wtedy, gdy nie pozwolisz, abym ja, który jestem twoim Ojcem, modlił się sam. Ten czas wspólnej rozmowy blisko Tabernakulum odciśnie na tobie owocne piętno, jeśli wtedy, gdy Ja będę mówił, ty również będziesz mówił w sobie. Podczas gdy ja staram się rozwinąć wspólną myśl, która jest dobra dla każdego z was, wy w tym samym czasie wydobędziecie inne, bardziej intymne, osobiste myśli. Z jednej strony jesteś pełen wstydu, ponieważ nie byłeś w stanie być w pełni człowiekiem Bożym. Z drugiej strony jesteś pełen wdzięczności, ponieważ pomimo wszystko zostałeś wybrany z boskim powołaniem i wiesz, że nigdy nie zabraknie ci łaski nieba. Bóg dał ci dar powołania, wybierając cię odwiecznym postanowieniem i sprawił, że w twoich uszach rozbrzmiewają słowa, które dla mnie smakują jak miód i plaster miodu Redemi te, et vocavi te nomine tuo: meus es tu!10. Jesteś Jego — Pana. Jeśli dał ci tę łaskę, da ci również wszelką pomoc, jakiej potrzebujesz, aby być wiernym jako Jego syn w Opus Dei.

Z tym oddaniem, jakie masz, mój synu, będziesz starał się doskonalić każdego dnia i będziesz żywym wzorem człowieka z Opus Dei. Tego pragnę, w to wierzę, taką mam nadzieję. Po tym, jak usłyszałeś, jak Ojciec mówi o naszym duchu dusz kontemplacyjnych, będziesz starał się tym żyć i takim być. Poproś teraz Jezusa: Panie, wprowadź te prawdy w moje życie, nie tylko do mojej głowy, ale w rzeczywistość mojego sposobu bycia! Synu, jeśli to uczynisz, zapewniam cię, że zaoszczędzisz sobie wiele bólu i zmartwień.

Ile nonsensów, ile irytacji znika natychmiast, gdy zbliżamy się do Boga w modlitwie! Idź i porozmawiaj z Jezusem, który pyta nas: co ci dolega?

— Zdarza mi się to i tamto…, i natychmiast olśnienie. Często zdajemy sobie sprawę, że sami przysparzamy sobie trudności. Ty, który uważasz, że masz wyjątkową wartość, posiadasz niezwykłe cechy, a kiedy inni tego nie uznają, czujesz się upokorzony, urażony? Idź natychmiast na modlitwę: Panie!… — I popraw się. Nigdy nie jest za późno na poprawę, ale popraw to teraz. Wtedy będziesz wiedział, co to znaczy być szczęśliwym, nawet jeśli nadal czujesz błoto zasychające na twoich skrzydłach, jak u ptaka, który spadł na ziemię. Z umartwieniem i pokutą, z chęcią uprzykrzenia sobie życia, aby uczynić je przyjemniejszym dla twoich braci, błoto to odpadnie i — wybacz porównanie, które przychodzi mi teraz do głowy — twoje skrzydła będą jak skrzydła anioła, czyste, lśniące i będziesz mógł się wznosić!

Czyż nie jest prawdą, mój synu, że podejmujesz konkretne postanowienia? Czyż nie jest prawdą, że dzięki braterskiej rozmowie i spowiedzi, przeżywanej z nadprzyrodzonym zmysłem, którego cię nauczono, zobaczysz siebie takim, jakim jesteś, twarzą w twarz z Bogiem, z pokorą? W kierownictwie duchowym nigdy nie przestawaj mówić o swoim życiu modlitewnym, o tym, jak ci idzie walka o świadomość obecności Bożej, o swoim duchu kontemplacyjnym.

Spójrz co robi Józef z Maryją i Jezusem, aby wykonać polecenie Ojca, poruszenie Ducha Świętego. Daje Mu całą swoją istotę, oddaje swoje życie jako robotnik na Jego służbę. Józef, który jest stworzeniem, karmi Stwórcę. On, który jest ubogim rzemieślnikiem, uświęca swoją pracę zawodową. Robi coś, o czym chrześcijanie zapomnieli przez wieki, a o czym Opus Dei przyszło nam przypomnieć. Daje mu swoje życie, daje mu miłość swojego serca i czułość swojej troski, daje mu siłę swoich ramion, daje mu wszystko, czym jest i co potrafi: zwykłą pracę zawodową właściwą dla jego stanu.

Beatus vir qui timet Dominum10. Błogosławiony człowiek, który boi się Pana, błogosławione stworzenie, które kocha Pana i unika sprawiania Mu zawodu. To jest timor Domini, jedyny strach, który rozumiem i odczuwam. Beatus vir qui timet Dominum; in mandatis eius cupit nimis11. Błogosławiona dusza, która ma ambicję, pragnienie wypełnienia Bożych poleceń. Ten niepokój zawsze trwa. Jeśli kiedykolwiek pojawia się wahanie, ponieważ rozum nie widzi jasno lub ponieważ nasze namiętności wznoszą się jak kobry, jest to moment, aby powiedzieć: Mój Boże, pragnę Ci służyć, chcę Ci służyć, pragnę Cię kochać z całą czystością mego serca!

Czego nam wtedy zabraknie? Niczego! Gloria et divitiæ erunt in domo eius12. Nie szukamy ziemskiej chwały: będzie to chwała Nieba. Wszystkie środki — bo takie jest bogactwo ziemi — muszą służyć temu, by uczynić nas świętymi, uświęcić naszą pracę i uświęcić innych przez naszą pracę. A w naszym sercu zawsze będzie wielki spokój. Et iustitia eius, sprawiedliwość Boża, logika Boża, manet in sæculum sæculi13, pozostanie na wieki wieków, jeśli nie usuniemy jej z naszego życia z powodu grzechu. Ta sprawiedliwość Boża, ta świętość, którą On umieścił w naszej duszy, wymaga — zawsze z radością i pokojem — osobistej wewnętrznej walki, która nie jest robieniem zamieszania. Jest czymś bardziej intensywnym, jako coś bardzo osobistego, czego nie można utracić, chyba że to zniszczymy — rozbijemy jak gliniany dzban. Aby to naprawić, są Normy, jest spowiedź i braterska rozmowa z Dyrektorem — i wrócą pokój i radość! I znowu poczujemy większe pragnienie wypełnienia przykazań Pana, więcej dobrej ambicji, by służyć Bogu, a przez Niego wszystkim stworzeniom!

Kiedy chcesz skoczyć, a skaczesz jak kura, czy będziesz się lękał? Spójrz na to, co mówi święty Piotr: Carissimi, nolite peregrinari in fervore, qui ad tentationem vobis fit, quasi novi aliquid vobis contingat4. Nie dziw się, że nie możesz skakać, że nie możesz zwyciężyć: bo nasza jest porażka! Zwycięstwo jest z łaski Bożej. I nie zapominaj, że pomyśleć o czymś to jedno, ale przyzwolenie na tę myśl to zupełnie co innego. Pozwala to uniknąć wielu zmartwień.

Unikamy również wielu nonsensów, śpiąc dobrze, o właściwej porze, jedząc to, co konieczne, uprawiając tyle sportu, ile możesz w swoim wieku i odpoczywając. Ale chciałbym, abyście dodali krzyż do każdego dania, co nie oznacza, żeby nie jeść. Chodzi o to, aby jeść trochę więcej tego, czego nie lubisz — trochę więcej, nawet jeśli jest to tylko łyżeczka cukru mniej do herbaty i trochę mniej tego, co lubisz, zawsze dziękując Bogu.

Nie będziesz się dziwił, ponieważ wiesz, że ty i ja — przynajmniej ja tak samo jak ty, a może nawet bardziej — mamy fomes peccati, naturalną skłonność do wszystkiego, co grzeszne. Upieram się, że grzech ciała nie jest największym grzechem. Istnieją inne większe grzechy, choć oczywiście pożądliwość musi być poskromiona. Ty i ja nie będziemy się dziwić, jeśli stwierdzimy, że we wszystkich rzeczach — nie tylko w zmysłowości, ale we wszystkim — mamy naturalną skłonność do zła. Niektórzy dziwią się, opanowuje ich pycha i gubią się.

Kiedy wiele lat temu spowiadałem ludzi w kościołach, zachowywałem się jak dawni spowiednicy. Po wysłuchaniu kilku ładunków szlamu pytałem: tylko to, mój synu? Ponieważ jestem przekonany, że jeśli Bóg weźmie mnie w swoje ręce, każdy z grzeszników będzie wyglądał jak „pigmej zła”, jeśli porównam go ze mną, który czuję się zdolny do wszystkich błędów i wszystkich okropności.

Nie należy niczego się obawiać. Lepiej zapobiegać obawom, mówiąc o nich wcześniej, a jeśli nie, to potem. To dobra myśl na początek roku.

Ale przejdźmy do świętego Pawła. To pragnienie dotarcia do celu wymaga zrozumienia pewnych treści. Księga Mądrości mówi, że „serce szaleńca jest jak rozbite naczynie”5, składające się z luźnych fragmentów. Mądrość nie zachowuje się, ponieważ przecieka na zewnątrz. W ten sposób Duch Święty mówi nam, że nie możemy być jak rozbite naczynie. Nie możemy mieć woli, jak rozbite naczynie, skierowanej to tu, to tam, w różnych kierunkach; ale wolę, która odnosi się do jednego celu: Porro unum est necessarium!6.

Nie martw się, jeśli ta wola jest odrutowaną wazą. Jestem wielkim przyjacielem drutowania, ponieważ to jest potrzebne. Wtedy woda nie ucieka, ponieważ są te klamry z drutu. To naczynie, rozbite i złożone na nowo, wydaje mi się cudowne. Jest nawet eleganckie, wydaje się, że służyło jakiemuś celowi. Moje dzieci, te klamry są świadectwem, że walczyliście, że macie powód do upokorzenia. Ale jeśli nie pękniecie, tym lepiej.

To, co musisz mieć, to dobre usposobienie. Wiele lat temu napisałem, że kiedy kielich zawiera dobre wino i wleje się do niego dobre wino, to dobre wino pozostaje. Tak samo jest w twoim sercu. Musisz mieć dobre wino z uczty weselnej w Kanie. Jeśli w twojej duszy jest ocet, nawet jeśli wlejesz do niej dobre wino - wino z uczty weselnej w Kanie — wszystko wyda ci się obrzydliwe, ponieważ wewnątrz ciebie dobre wino zamieni się w ocet. Jeśli znosisz coś źle, odezwij się, mów. Jest bowiem rzeczą nierozsądną, aby człowiek, który udaje się do lekarza, aby wyzdrowieć, nie mówił o swoich dolegliwościach.

Zatem powtarzam — nasza praca, nasze pragnienia i nasze myśli muszą być skierowane ku jednemu celowi: Porro unum est necessarium. Masz już motyw do sportowej walki. Musimy przedkładać sprawy Bogu, ale jako ludzie, a nie jako aniołowie. Nie jesteśmy aniołami, więc nie dziwcie się waszym ograniczeniom. Lepiej, że jesteśmy ludźmi, którzy mogą zasłużyć albo… duchowo zginąć, umrzeć. W ten sposób zdamy sobie sprawę, że wszystkie wielkie rzeczy, które Pan chce uczynić poprzez naszą nędzę, są Jego dziełem. Podobnie jak ci uczniowie, którzy wrócili zdumieni cudami, jakich dokonali w imię Jezusa7, zdamy sobie sprawę, że owoc nie należy do nas. Wierzba nie może rodzić gruszek. Owoc należy do Boga Ojca, który był tak ojcowski i hojny, że umieścił go w naszych duszach.

Nie możemy więc być zdumieni, quasi novi aliquid vobis contingat8 jakby działo się z nami coś nadzwyczajnego, jeśli czujemy, że nasze namiętności kipią. To logiczne, że tak się dzieje. Nie jesteśmy jak skała. Ani gdy Pan przez nasze ręce czyni cuda, co również jest częstym zjawiskiem.

Spójrzmy na przykład świętego Jana Chrzciciela, kiedy wysyła swoich uczniów, aby zapytali Pana, kim On jest. Jezus odpowiada im, zachęcając do rozważania wszystkich tych cudów9. Pamiętasz ten fragment? Od ponad czterdziestu lat uczę go moje dzieci, aby nad nim medytowały. Te cuda są nadal dokonywane przez Pana przez wasze ręce. Ludzie, którzy nie widzieli, a teraz widzą. Ludzie, którzy nie byli w stanie mówić, ponieważ mieli demona niemowy, a teraz go wyrzucają i mówią. Ludzie, którzy nie byli w stanie się poruszać, okaleczeni z powodu rzeczy, które nie były ludzkie, a oni przełamują ten bezruch i wykonują dzieła cnoty i apostolstwa. Inni, którzy wydają się żyć, ale są martwi, jak Łazarz: Iam fœtet, quatriduanus est enim10. Ty, dzięki łasce Bożej i świadectwu twojego życia i twojej doktryny, przez twoje rozsądne i nierozsądne słowa, przyprowadzasz ich do Boga, a oni ożywają.

Nie możecie się więc dziwić, ponieważ jesteście Chrystusem, a Chrystus czyni te rzeczy przez was, tak jak czynił to przez pierwszych uczniów. To jest dobre, moje córki i synowie, ponieważ ugruntowuje nas w pokorze, usuwa możliwość pychy i pomaga nam mieć dobrą doktrynę. Znajomość tych cudów, które Bóg czyni przez waszą pracę, czyni was skutecznymi, sprzyja waszej wierności, a zatem wzmacnia waszą wytrwałość.

Zakończymy tekstem Apostoła: Æmulamini autem charismata meliora11; nieustannie dążcie do lepszych rzeczy. Moje dzieci, wy i ja chcemy postępować dobrze, tak jak się to podoba Panu. A jeśli czasami coś pójdzie nie po naszej myśli, nie ma to znaczenia. Walczmy, ponieważ świętość rodzi się w walce.

Æmulamini charismata meliora: dąż do lepszych rzeczy, bardziej miłych Bogu. Nie zadowalaj się tym, czym jesteś przed Bogiem. Pokornie Go proś, przez błagającą wszechmoc Najświętszej Dziewicy, aby On i Ojciec posłali nam Ducha Świętego, który od nich pochodzi. Aby dzięki swoim darom, zwłaszcza darowi Mądrości sprawił, że będziemy szybko rozeznawać. Abyśmy zawsze wiedzieli, co nam wychodzi, a co nie. Ponieważ jesteśmy wędrowcami, chcemy poświęcić się temu, co się udaje i unikać tego, co się nie udaje.

Zachowaj te punkty medytacji w swojej głowie i sercu. Przyniosą ci wiele dobrego. Æmulamini charismata meliora! Więcej, w obliczu Boga! Więcej miłości, więcej ducha poświęcenia! Nasze matki nie narzekają na poświęcenia, które poniosły dla naszego dobra, a my nie możemy narzekać na to, że choć trochę zakosztowaliśmy Krzyża Pańskiego, ponieważ nie jest on już szafotem, ale tryumfującym tronem.

Wzywaj Ducha Świętego i niech Bóg cię błogosławi.

W Dziele wszyscy mamy dobrowolnie przyjęte zobowiązanie miłości względem Boga, naszego Pana. Zobowiązanie, które jest wzmacniane przez osobistą łaskę, właściwą dla stanu każdego z nas i przez tę inną szczególną łaskę, którą Pan daje duszom, które powołuje do swojego Opus Dei. Jakże to Boże wyznanie miłości smakuje dla mnie jak miód: Ego redemi te, et vocavi te nomine tuo, meus es tu!7. Nie należymy do siebie, dzieci; należymy do Ciebie, do Pana, ponieważ zdecydowaliśmy się odpowiedzieć: Ecce ego, quia vocasti me!8. Oto jestem, przecież mnie wołałeś.

Zobowiązanie miłości, która jest także więzią sprawiedliwości. Nie lubię mówić tylko o sprawiedliwości, kiedy mówię o Bogu. W Jego obecności zwracam się do Jego miłosierdzia, do Jego współczucia, tak jak zwracam się do waszego współczucia, aby modlić się za mnie, ponieważ wiecie, że moja modlitwa nie ustaje o żadnej porze dnia i nocy.

Ale do czego wzywa nas to zobowiązanie miłości? Do walki, moje córki i synowie. Do zmagania się, aby wprowadzić w życie ascetyczne środki, które proponuje nam Dzieło, abyśmy byli świętymi. Do zmagań, aby wypełnić nasze Normy i zwyczaje. Do starania się o zdobycie i obronę dobrej doktryny oraz do poprawy własnego postępowania. Do podejmowania prób życia modlitwą, ofiarą i pracą oraz — jeśli to możliwe — uśmiechem: ponieważ rozumiem, dzieci, że czasami nie jest łatwo się uśmiechać.

Ojcze, powiecie mi, czy musimy walczyć, by dawać przykład? Tak, dzieci, ale bez szukania poklasku na ziemi. Nie wahajcie się, nawet jeśli spotkacie się z szyderstwem, oszczerstwem, nienawiścią, pogardą. Musimy walczyć — ponownie mówi liturgia dnia — „w hańbie, w zniesławieniu i dobrej sławie. Niby zwodziciele, a prawdomówni; niby tajemniczy, a dobrze znani; niby umierający, a oto żyjemy; niby karani, a nie uśmierceni; niby smutni, a zawsze weseli; niby ubodzy, a wzbogacający wielu; niby nic nie mający, a posiadający wszystko”9.

Nie spodziewajcie się pochwał ani słów zachęty w waszej chrześcijańskiej walce. Musimy mieć jasność sumienia: czy wiemy, że nasza wewnętrzna walka jest konieczna, aby służyć Bogu, Kościołowi i duszom? Czy jesteśmy przekonani, że Pan chce wykorzystać — w tych czasach ogromnej nielojalności — nasz mały wysiłek, aby być wiernym, aby napełnić tysiące dusz wiarą, nadzieją i miłością? Cóż, walczmy, moje córki i synowie, stojąc przed Bogiem i zawsze radośni, nie myśląc o ludzkich pochwałach.

Panie, w relacjach z Tobą zdradzamy Cię, ale powracamy do Ciebie. Bez tych relacji, co by się z nami stało, jak moglibyśmy szukać Twojej bliskości, jak bylibyśmy w stanie poświęcić się z Tobą na Krzyżu, przybijając się do Twojej miłości, aby służyć stworzeniom?

„Boże mój, opuścić Cię to iść na śmierć; iść za Tobą to kochać; widzieć Cię to posiadać Cię. Daj mi, Panie, mocną wiarę, obfitą nadzieję, nieustanną miłość. Wzywam Cię, Boże, przez którego zwyciężamy wroga. Boże, dzięki którego łasce nie zginęliśmy całkowicie. Boże, który przestrzegasz nas, abyśmy byli czujni. Boże, dzięki Twojej łasce unikamy zła i czynimy dobro. Boże, Ty nas umacniasz, abyśmy nie ulegali przeciwnościom; Boże, któremu zawdzięczamy nasze posłuszeństwo i dobre rządy”10.

Walczcie, dzieci, walczcie. Nie bądźcie jak ci, którzy mówią, że bierzmowanie nie czyni nas milites Christi. Być może dlatego, że nie chcą walczyć i dlatego są tym, czym są: pokonanymi, ludźmi bez wiary, upadłymi duszami, jak szatan. Nie poszli za radą Apostoła: „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa”11.

Jako żołnierze Chrystusa musimy walczyć w Bożych bitwach. In hoc pulcherrimo caritatis bello! Nie mamy innego wyboru, jak tylko podjąć tę najpiękniejszą wojnę miłości z zaangażowaniem, jeśli naprawdę chcemy osiągnąć wewnętrzny pokój i spokój Boży dla Kościoła i dusz.

Chcę wam przypomnieć, że „nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła… Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko”12.

Na ziemi nigdy nie będziemy mogli cieszyć się spokojem ducha ludzi, którzy poddają się, myśląc, że przyszłość jest pewna. Przyszłość nas wszystkich jest niepewna, w tym sensie, że możemy być zdrajcami naszego Pana, naszego powołania i naszej wiary. Musimy podjąć postanowienie, by zawsze walczyć. Ostatniego dnia minionego roku napisałem notatkę: „to jest nasze przeznaczenie na ziemi: walczyć o Miłość do ostatniej chwili. Deo gratias!

Będę starał się walczyć do ostatniej chwili mojego życia, podobnie jak wy. Walczcie wewnątrz, ale także na zewnątrz, przeciwstawiając się na wszelkie sposoby zniszczeniu Kościoła, zatraceniu dusz. „Na wojnie i na polu bitwy żołnierz, który szuka ratunku tylko w ucieczce, traci siebie i innych. Z drugiej strony odważny człowiek, który walczy, aby ratować innych, ratuje także siebie”.

„Ponieważ nasza religia jest wojną, najcięższą ze wszystkich wojen, atakiem i bitwą, uformujmy linię bojową, jak nakazał nam nasz król, zawsze gotowi przelać naszą krew, patrząc na zbawienie wszystkich, zachęcając tych, którzy stoją mocno i podnosząc poległych. Rzeczywiście, wielu naszych przyjaciół leży na ziemi, podziurawionych ranami i ociekających krwią, i nie ma nikogo, kto by się nimi zaopiekował: nikogo, ani z ludu, ani z kapłanów, ani z żadnej innej grupy; nie mają obrońcy, przyjaciela, brata” 13.

Jeśli ktoś z moich dzieci porzuci siebie i przestanie walczyć lub odwróci się plecami, niech wie, że zdradza nas wszystkich: Jezusa Chrystusa, Kościół, swoich braci w Dziele, wszystkie dusze. Nikt z nas nie jest odizolowaną cząstką. „Wszyscy jesteśmy członkami tego samego Mistycznego Ciała, którym jest Kościół Święty”14, a także — poprzez zaangażowanie miłości — członkami Dzieła Bożego. Dlatego, gdyby ktoś nie walczył, wyrządziłby poważną szkodę swoim braciom, swojej świętości i swojej pracy apostolskiej i byłby przeszkodą w przezwyciężeniu tych chwil próby.

Córki i synowie, wszyscy mamy wzloty i upadki w naszych duszach. Są chwile, kiedy Pan odbiera nam nasz ludzki entuzjazm. Czujemy się zmęczeni, wydaje się, że pesymizm chce znieczulić naszą duszę i odczuwamy coś, co próbuje nas oślepić i pozwala nam zobaczyć tylko cienie obrazu. Wtedy nadchodzi czas, aby szczerze porozmawiać i dać się poprowadzić za rękę, jak dziecko.

Temu służy poufna, braterska, regularna rozmowa. Po to właśnie jest spowiedź, którą dzięki pokładom dobra w tobie, kiedy tylko możesz odbywasz z kapłanem Dzieła*. Jeśli spróbujesz zareagować w ten sposób, światła wkrótce ponownie pojawi się na obrazie i zrozumiemy, że te cienie były opatrznościowe, ponieważ gdyby nie byłoby kontrastu na obrazie naszego życia. „Kto się w opiekę oddał Najwyższemu, pod osłoną Boga niebios bezpiecznie przebywa. Mówi do Pana: «Ucieczko moja i warownio moja, mój Boże, któremu ufam». Bo On sam wyzwoli mię z sideł łowców i od złośliwej zarazy. Okryje cię swymi piórami i pod skrzydła Jego się schronisz. Jego wierność to puklerz i tarcza”15.

Proszę Jezusa, przez wstawiennictwo Jego Najświętszej Matki oraz naszego ojca i pana świętego Józefa — którego tak bardzo kocham — aby mnie zrozumiano. Zawsze, ale tym bardziej w tym czasie, byłoby zdradą przestać czuwać, poddać się, zgodzić się na najmniejszą niewierność. Kiedy jest tak wielu nielojalnych ludzi, tym bardziej jesteśmy zobowiązani do wierności naszym zobowiązaniom miłości. Nie przejmuj się, jeśli wydaje ci się, że straciłeś inne motywy, które kiedyś pomagały ci iść naprzód, a teraz pozostał ci tylko jeden: lojalność wobec Boga.

Lojalność! Wierność! Uczciwość! W tym, co wielkie i w tym, co małe. W tym, co mało i w tym, co dużo. Bądźcie gotowi do walki, nawet jeśli czasami wydaje się, że nie możemy być gotowi. Jeśli nadejdzie chwila słabości, otwórz szeroko swoją duszę i pozwól się prowadzić delikatnie. Dziś wspinam się po dwóch stopniach, jutro po czterech… A następnego dnia być może wcale, bo zabrakło nam sił. Ale chcemy chcieć. Przynajmniej „chcemy chcieć chęci”. Dzieci, to już jest walka.

Radziłbym każdemu, kto nie jest zdecydowany być konsekwentnym w swoich zobowiązaniach, być niezachwianym w swojej wierze i nienagannym w swoim postępowaniu, zaprzestać grania hipokryty, odejść i zostawić resztę z nas w spokoju na naszej drodze. Tam, skąd pochodzę jest takie powiedzenie: kuć albo kowadło usunąć!*** Albo wykonuj pracę chrześcijanina, albo oddaj komuś innemu miejsce, na którym nie pracujesz.

Naszym nadprzyrodzonym zadaniem jest prawdziwie kochać Boga, który dał nam serce i poprosił nas o nie w całości. Nie możemy udawać. Wiem, że żadne z moich dzieci nie będzie tego robiło. Nalegam jednak, że jeśli nie rozważacie tego, co wam mówię, jeśli nie staracie się być uważni, zmarnujecie swój czas i wyrządzicie wiele szkody Kościołowi i Dziełu. Pan, córki i synowie mojej duszy, czeka na naszą odpowiedź, wiedząc, że jesteśmy słabi i podatni na wszelkiego rodzaju nędze. Dlatego On zawsze nam pomaga: „Ja go wybawię, bo przylgnął do mnie, osłonię go, bo poznał moje imię”16, mówi psalm.

W Opus Dei, moje córki i synowie, wszyscy musimy być dojrzałymi ludźmi, każdy z własnymi cechami, które Dzieło nie tylko szanuje, ale wspiera i broni. Natomiast w życiu duchowym wszyscy musimy być jak małe dzieci: prości i przejrzyści. Dlatego lubię powtarzać, że właśnie skończyłem siedem lat. Radzę nie przekraczać tego wieku, ponieważ dziecko w wieku ośmiu lub dziewięciu lat umie już mówić wielkie kłamstwa.

Właśnie z moim siedmioletnim doświadczeniem, chcę ci przypomnieć coś, co słyszałeś, bo mówiłem to wiele razy. Ten wasz Ojciec czuje się zdolny do wszystkich błędów i wszystkich okropności, w które mogą popaść najbardziej niegodziwi ludzie. A wy, jeśli choć trochę znacie samych siebie, być może również tak się czujecie. Dlatego, jeśli kiedykolwiek będziecie mieli nieszczęście potknąć się — i to poważnie, co niech się nie zdarzy — nie bądźcie zaskoczeni: poprawcie się, mówcie od razu! Jeśli jesteś szczery, Pan napełni cię swoją łaską i powrócisz do walki z większą siłą, radością i miłością.

Ojcze, czy chcesz, abyśmy upadli lub popełnili błąd? Nie, moje dzieci, jak mógłbym tego chcieć! Ale jeśli kiedykolwiek, z powodu ludzkiej słabości, upadniecie, nie zniechęcajcie się. Pychą byłoby myśleć wtedy: ja nie jestem godzien. Oczywiście, że jesteś godzien: jesteś godzien całej Krwi Chrystusa: Empti enim estis pretio magno1, zostałeś wykupiony za wielką cenę. Idź natychmiast do Sakramentu Pokuty, porozmawiaj szczerze ze swoim bratem i zacznij od nowa, ponieważ Bóg liczy na was by wykonać Jego Dzieło.

Nie smuć się, jeśli w najwspanialszych chwilach swojego życia przychodzi pokusa. Być może mylisz z dobrowolnym przyzwoleniem, ale tak nie jest. Idź do miłosierdzia Pana, licząc na wstawiennictwo Jego Matki i naszej Matki, a wszystko będzie dobrze. A potem śmiej się: Bóg traktuje mnie jak świętego! Ale pamiętaj, że w każdej chwili stare stworzenie w każdym z nas może podnieść łeb. Bądź szczęśliwy i walcz jak zawsze! Teraz, gdy nikt nie chce mówić o bitwach i wojnach, nie mamy innego wyjścia, jak tylko przypomnieć sobie te słowa Pisma Świętego: Militia est vita hominis super terram2. Chociaż waszym zadaniem, moje córki i synowie, jeśli posłuchacie rady waszego Ojca — który ma duże doświadczenie w ludzkich słabościach: jako kapłan, przez lata i dzięki własnej wiedzy — będą zwykłe potyczki, walka w rzeczach małych, z dala od głównych murów twierdzy.

Od czasu do czasu być może napotkasz więcej gwałtowności, więcej mocy w dumie i w sprawach, które ciągną w stronę bagna. Największą głupotą, jaką możesz wtedy zrobić, byłoby milczenie. „Póki milczałem”3 — mówi jeden z Psalmów — „schły kości moje, wśród codziennych mych jęków. Bo dniem i nocą ciążyła nade mną Twa ręka, język mój ustawał jak w letnich upałach”. Ale wszystko jest w porządku, jeśli mówisz, jeśli mówisz o swoich trudnościach, błędach i nędzach, na tej osobistej, intymnej i braterskiej rozmowie, którą mamy w Dziele i podczas spowiedzi. Mówcie jasno z wyprzedzeniem, dzieci mojej duszy, gdy tylko zauważycie pierwsze objawy, nawet jeśli są one bardzo nieznaczne, nawet jeśli wydają się nieistotne. Mówcie wyraźnie i myślcie, że nie czynić tego, to oblewać się głupimi rumieńcami i nowicjuszowskimi dąsami, podczas gdy powinniście zachowywać się odważnie, jak żołnierze. Nie mam tu na myśli jedynie słabości ciała, choć i te uwzględniam, ale na ich miejscu, piątym lub szóstym. Mam na myśli przede wszystkim pychę, która jest naszym największym wrogiem, tym, który sprawia, że idziemy po omacku.

Nie dziw się zatem, jeśli kiedykolwiek zrobisz coś głupiego. Pokaż uraz, ból i pozwól działać Temu, który cię leczy, nawet jeśli to boli. W ten sposób odzyskasz zdrowie, pójdziesz naprzód, a twoje życie zaowocuje wielkim dobrem dla dusz.

Nasz Bóg jest tak dobry, że gdy już podejmujemy walkę — odpowiada, zalewając nas swoją łaską. Pan, z sercem Ojca — większym niż wszystkie nasze serca razem wzięte — jest Wszechmocny i pragnie, abyśmy wszyscy byli blisko Niego. Jego radością — „Jego rozkoszą jest przebywanie z synami ludzkimi”4 — jest napełnianie radością tych, którzy się do Niego zbliżają. A czy wiesz, w jaki sposób zbliżamy się do Boga? Poprzez akty skruchy, które nas oczyszczają i pomagają nam być bardziej czystymi.

Musimy zachowywać się jak małe dziecko, które wie, że ma brudną buzię i postanawia się umyć, aby matka mogła dać mu potem kilka buziaków. Ale w przypadku skruszonej duszy to Bóg nas oczyszcza, a następnie, jak matka, nie karci nas, ale bierze nas, pomaga nam, przyciska nas do swojej piersi, szuka nas, oczyszcza nas i obdarza nas łaską, Życiem, Duchem Świętym. Nie tylko przebacza nam i pociesza nas, jeśli idziemy do Niego dobrze usposobieni, ale uzdrawia nas i karmi.

Konieczny jest powrót do Boga, tak szybko jak to możliwe. Wracajcie, zawsze wracajcie. Ja wracam do Boga wiele razy w ciągu dnia. W niektórych tygodniach przystępuję do spowiedzi nawet dwa razy; czasami raz, czasami trzy razy, kiedy tylko tego potrzebuję dla mojego spokoju ducha. Nie jestem osobą świętoszkowatą ani skrupulantem, ale wiem, co jest dobre dla mojej duszy.

Obecnie w wielu miejscach są ludzie bez miłosierdzia i bez doktryny, którzy radzą ludziom, aby nie chodzili do spowiedzi. Atakują święty sakrament Pokuty w najbardziej brutalny sposób. Próbują zrobić z tego komedię: kilka słów, wszystko razem, a potem rozgrzeszenie. Nie, dzieci, kochajcie spowiedź! I to nie tylko z grzechów ciężkich, ale także z drobnych grzechów, a nawet z naszych wad. Sakramenty udzielają łaski exopere operato — na mocy samego sakramentu — a także ex opere operantis, zgodnie z dyspozycjami przyjmującego. Spowiedź, oprócz wskrzeszenia duszy i oczyszczenia jej z popełnionych nieprawości — myśli, pragnień, słów, czynów — powoduje wzrost łaski, umacnia nas, daje nam więcej broni do osiągnięcia wewnętrznego, osobistego zwycięstwa. Pokochaj święty sakrament Pokuty!

Czy kiedykolwiek widziałeś większy objaw miłosierdzia Naszego Pana? Bóg Stwórca napełnia nas podziwem i wdzięcznością. Bóg Odkupiciel porusza nas. Bóg, który pozostaje w Eucharystii, stał się pokarmem dla naszej miłości, napełnia nas tęsknotą za jej odwzajemnieniem. Bóg, który ożywia i nadaje nadprzyrodzony sens wszystkim naszym działaniom, przebywający w centrum duszy będącej w stanie łaski, jest niewysłowiony… Bóg, który przebacza, jest cudem! Ci, którzy są przeciwko sakramentowi Pokuty, stawiają przeszkody na drodze tego cudu Bożego miłosierdzia. Widziałem, moje dzieci, że wielu, którzy nie znali Chrystusa, kiedy dowiedzieli się, że my, katolicy mamy Boga, który rozumie ludzkie słabości i przebacza im, są wewnętrznie poruszeni i proszą o wyjaśnienie im nauki Jezusa.

Ci, którzy próbują przeszkodzić nam w dziękczynieniu Panu za ustanowienie tego sakramentu, gdyby odnieśli sukces w swoim dążeniu, nawet w niewielkiej części, zniszczyliby duchowość Kościoła. Jeśli zapytacie mnie: Ojcze, czy mówią coś nowego? Muszę wam odpowiedzieć: nic, moje dzieci. Diabeł ciągle się powtarza: zawsze są to te same rzeczy. Diabeł jest bardzo sprytny, ponieważ był aniołem i ponieważ jest bardzo stary, ale jednocześnie jest głupcem: brakuje mu pomocy Boga i nie robi nic poza upieraniem się w kółko przy tym samym. Wszystkie błędy, które teraz propaguje, wszystkie te kłamliwe metody i herezje są stare, bardzo stare i zostały potępione przez Kościół tysiące razy.

Ci, którzy mówią, że nie rozumieją konieczności ustnej i tajnej spowiedzi, czy dlatego, że nie chcą pokazać jadu jakiego mają w sobie? Czy dlatego, że nie chcą powiedzieć lekarzowi, jak długo chorują, jakie są objawy ich dolegliwości, gdzie boli? To głupcy! Ci ludzie muszą iść do weterynarza, bo są jak zwierzęta, które nie mówią.

Czy wiesz, dlaczego takie rzeczy dzieją się w Kościele? Ponieważ wielu nie praktykuje tego, co głoszą. Może jest tak, że nauczają kłamstw, a następnie zachowują się zgodnie z tym, co mówią. Środki ascetyczne są nadal konieczne do prowadzenia życia chrześcijańskiego. W tym nie ma i nigdy nie będzie postępu: Iesus Christus, heri et hodie, ipse et in sæcula!5, Jezus Chrystus jest ten sam wczoraj i dziś, i zawsze będzie ten sam. Cel nie może być osiągnięty bez odpowiednich środków. A w życiu duchowym środki były, są i będą zawsze takie same: znajomość doktryny chrześcijańskiej, częste przystępowanie do sakramentów, modlitwa, umartwienie, życie pobożne, ucieczka od pokus — i od okazji — oraz otwarcie serca, aby łaska od Boga mogła wejść do głębi i dać uzdrowienie, wypalić, obmyć i oczyścić.

Jestem przekonany, że wiele dusz ginie w tym czasie, ponieważ nie postępują właściwie. Dlatego spowiedź jest bardzo dobrą rzeczą, która oprócz tego, że jest sakramentem ustanowionym przez Jezusa Chrystusa, jest — nawet z psychologicznego punktu widzenia — znakomitym lekarstwem, pomagającym duszom. Mamy również tę braterską rozmowę z Dyrektorem, która powstała spontanicznie, naturalnie, jak źródło. Woda jest tam i nie może przestać płynąć, ponieważ jest częścią naszego życia.

Jak powstał ten zwyczaj we wczesnych latach? W Dziele nie było innych kapłanów poza mną. Nie chciałem spowiadać waszych braci, ponieważ gdybym ich wyspowiadał, miałbym związane ręce i nogi: nie mógłbym im nic powiedzieć, chyba że przy następnej spowiedzi. Dlatego mówiłem im: spowiadajcie się u kogo chcecie. Mieli bardzo ciężko, bo kiedy oskarżali się, na przykład, o zaniedbanie rachunku sumienia lub o jakiś inny drobny błąd, niektórzy księża odpowiadali im ostro lub żartobliwym tonem: „Ale to nie jest grzech!”. A ci, którzy byli dobrymi kapłanami lub zakonnikami z dobrym duchem — w ich duchu — pytali ich: „A czy nie masz do nas powołania…?”

Wasi bracia woleli mówić mi o różnych sprawach po prostu jasno, poza spowiedzią. Jak w ostateczności w grupie przyjaciół się mówi, jak na spotkaniu, przy kawie lub na potańcówce! Mówi się tak wyraźnie, nawet przesadzając.

Przynajmniej z taką samą prostotą musisz mówić podczas tej braterskiej rozmowy. Dzieło jest Matką, która pozostawia swoje dzieci wolnymi. Dlatego jej dzieci czują potrzebę bycia lojalnymi. Jeśli ktoś z was nie zrobił tego do tej pory, radzę otworzyć serce i uwolnić się od ropuchy*, którą wszyscy mieliśmy w sobie, być może przed przybyciem do Opus Dei. Radzę wszystkim moim dzieciom: wyrzućcie tę grubą, brzydką ropuchę. A zobaczycie, jaki nastanie pokój, jakie dobro i jaka radość. Pan da wam, w pozostałej części waszego życia o wiele więcej łaski, abyście byli wierni waszemu powołaniu, Kościołowi, Papieżowi, którego tak bardzo kochamy, kimkolwiek on jest. Z drugiej strony, kto próbuje ukryć swoją nędzę, wielką lub małą, będzie źródłem infekcji dla niego i dla innych dusz. Wady, które są ukryte, są niczym kałuża, podobnie jak dobre rzeczy, które nie są ujawniane. Nawet kałuża czystej wody, jeśli nie ma przepływu, gnije. Otwórz swoje serce z jasnością, zwięzłością, bez komplikacji.

Osobista świętość: to jest ważna rzecz, moje córki i synowie, jedyna konieczność6. Mądrość polega na poznaniu Boga i miłowaniu Go. I przypomnę wam za świętym Pawłem, abyście nigdy nie byli zaskoczeni, że nosimy ten skarb w glinianych naczyniach: Habemus autem thesaurum istum in vasis fictilibus7. Naczynia tak kruche, że łatwo je rozbić, ut sublimitas sit virtutis Dei et non ex nobis8, aby można było rozpoznać, że całe to piękno i moc należą do Boga, a nie do nas. Pismo Święte mówi również, że „jak naczynie stłuczone jest wnętrze głupiego: nie zatrzyma żadnej wiedzy”9. W ten sposób Duch Święty uczy nas, że nie możemy być jak niemowlęta lub głupcy. Mamy być silnymi dziećmi Bożymi. Mamy być w naszych działaniach i w naszej pracy zawodowej, mając nieustannie świadomość Bożej obecności, która sprawia, że żyjemy w dążeniu do doskonałości w rzeczach małych. Musimy trzymać naczynie nietknięte, aby Boży eliksir nie został rozlany.

Naczynie nie ulega rozbiciu, jeśli wszystko kierujemy ku Bogu, nawet nasze namiętności. Namiętności same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Od każdego zależy, czy je ujarzmi, a wtedy są dobre, choćby z tego negatywnego powodu: Quia virtus in infirmitate perficitur10. Ponieważ odczuwając tę moralną ułomność, jeśli ją przezwyciężymy i odzyskamy zdrowie, zyskujemy lepsze relacje z Bogiem, więcej świętości.

Gdy ktokolwiek z was lub ja mówimy o życiu wewnętrznym, o kontaktach z Bogiem, to jest wielu ludzi — nawet tych, którzy powinni przekonywać dusze do podążania tą wewnętrzną drogą — którzy patrzą na nas jak na szaleńców lub błaznów, ponieważ w żaden sposób nie wierzą, że te intymne relacje z Panem mogą zostać osiągnięte. To bolesne, że muszę ci to powiedzieć, ale to prawda.

Wiecie doskonale, że taka przyjaźń może i musi zaistnieć, że jest ona koniecznością dla naszych dusz. Jeśli nie masz tej relacji z Bogiem, nie będziesz skuteczny ani nie będziesz w stanie pełnić tej wspaniałej służby dla Kościoła, dla swoich braci, dla wszystkich dusz, której oczekuje Pan i Dzieło.

Pomódl się tymi słowami, które kieruję do ciebie. Wejdź w swoje serce, ze światłem, które daje ci Duch Święty, aby usunąć wszystko, co może rozbić naczynie; wszystko, co może okraść cię z jedności życia. Musicie być ludźmi — zawsze wam to przypominam — którzy nie dziwią się, kiedy czują, że noszą w sobie bestię.

Obyście byli ludźmi prawymi, ponieważ walczycie, próbując pogodzić z łaską Bożą tych dwóch braci, których wszyscy mamy w sobie: rozum i zmysłowość. Dwóch braci, którzy są z nami od chwili narodzin i którzy będą nam towarzyszyć przez całe życie. Musimy sprawić, by żyli razem, nawet jeśli się sobie przeciwstawiają, starając się zapewnić, że wyższy brat, intelekt, pociągnie za sobą niższego — zmysły. Nasza dusza, pod dyktando wiary i rozumu oraz z pomocą łaski Bożej, dąży do najlepszych darów, do raju, do wiecznego szczęścia. I tam musimy prowadzić naszego młodszego brata, zmysłowość, aby i on mógł cieszyć się Bogiem w Niebie.

Niech ta jedność życia będzie wynikiem dobroci Pana dla każdego z was i dla całego Dzieła, a także będzie skutkiem waszej osobistej walki. Nigdy bardziej niż teraz nie można pamiętać, że pokój jest konsekwencją wojny: tej cudownej wojny przeciwko nam samym, przeciwko naszym złym skłonnościom. Wojny, która jest wojną o pokój, ponieważ dąży do pokoju.

Tracimy spokój, gdy to nie rozum, z Bożą łaską, kieruje naszym życiem, ale niższe siły. Nie bójcie się, gdy możecie czuć się niczym potworami, skłonni do popełnienia wszelkich okropności! Z pomocą Pana dojdziemy do końca, bezpieczni, z tym pokojem — powtarzam — który jest konsekwencją zwycięstwa. Triumfu, który nie jest nasz, ponieważ to Bóg zwycięża w nas, jeśli nie stawiamy przeszkód, jeśli podejmujemy wysiłek, aby wyciągnąć dłoń do dłoni, która jest nam ofiarowana z Nieba.

Moje dzieci, jedność życia. Walka. Niech to naczynie, o którym mówiłem wam wcześniej, nie zostanie rozbite. Niech serce będzie całe i dla Boga. Obyśmy nie zatrzymali się w nędzy osobistej pychy. Obyśmy naprawdę dali siebie, obyśmy szli naprzód. Jak ktoś, kto idzie do jakiegoś miasta, stara się wytrwać i krok za krokiem udaje mu się przejść całą drogę. Pomoc naszego Ojca Boga nas nie zawiedzie.

Największą radością w moim życiu jest wiedzieć, że walczysz i jesteś lojalny. Nie przeszkadza mi zbytnio, gdy słyszę, że — w tych punktach, które są daleko od głównego muru — masz drobne porażki. Wiem, że wstajesz i zaczynasz od nowa z większą determinacją. Możemy przegrać bitwę, ale wygramy wojnę. A jeśli jesteśmy szczerzy, nawet przegrane bitwy nie są przegrane. Wręcz przeciwnie, nasze błoto coraz bardziej przypomina wyróżnienie. Dlatego musimy mieć pokorę, aby tego nie ukrywać. Garnki, które zostały sklejone i wzmocnione klamrami, mają w oczach Boga i w moich oczach więcej wdzięku niż te, które są nowe.

Wiesz, co zwykle robię? To, co robi dobry generał: stawia oddziały daleko na przodzie, z dala od fortecy, na małych frontach tu i tam. Mam wielkie przywiązanie do otrzymywania błogosławieństwa od innych kapłanów i czynię z tych błogosławieństw jakby mur, który mnie chroni.

Również ja muszę walczyć i staram się walczyć tam, gdzie mi to odpowiada: daleko, w sprawach, które same w sobie nie mają wielkiego znaczenia, które nie są nawet złe, jeśli nie zostaną wykonane. Każdy z nas musi toczyć swoją osobistą walkę na własnym froncie, ale ze świętą bezczelnością.

Nie bądźmy przepełnieni poczuciem dumy lub arogancji, nawet jeśli kontrast z innymi biednymi ludźmi jest tak oczywisty. Dziękujmy Panu za wszystko, wiedząc, że nic z tego nie jest nasze. Bóg daje nam to, ponieważ chce, a także posyła nam swoją łaskę: światło, abyśmy mogli walczyć. Abyśmy pośród naszych nędz, niedoskonałości i osobistych błędów nie zbaczali z drogi, nigdy nie rozbijali naczynia, które Duch Święty w swoim miłosierdziu zechciał napełnić mądrością i dobrem.

Kończąc chciałbym pozostawić w was to głęboko zakorzenione wielkie oddanie Duchowi Świętemu, „duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i pobożności, (…) duch bojaźni Bożej”11. A wraz z tym oddaniem przekonanie, że — jeśli będziemy posłuszni — będziemy Jego narzędziami. Nie z uległością bezwładnej rzeczy, ale z uległością rozsądnej głowy, która wie, jak podporządkować swoją siostrę zmysłowość, aby oddać ją na służbę Bogu. W ten sposób ci dwoje będą mieli to samo dziedzictwo: być dziećmi Bożymi już na ziemi i cieszyć się Miłością w niebie. Nasze serce nigdy nie będzie pękniętym naczyniem, a Boży eliksir Mądrości zawsze będzie nas sycił w naszym życiu: „Bo noc następuje po światłości, ale zło nie przemoże Mądrości”12.

Moje córki i synowie, chcę, abyście byli bardzo szczęśliwi, radośni, mając nadzieję20. Wiemy bowiem, że w końcu Pan zmiłuje się nad swoim Kościołem. Ale jeśli ta sytuacja będzie się przedłużać, będziemy musieli uciekać się do lekarstwa przebaczenia, które właśnie wam dałem; lekarstwa, które nie jest moje, ponieważ przebaczenie jest czymś całkowicie nadprzyrodzonym, Bożym darem. Ludzie nie wiedzą, jak być miłosiernymi. Przebaczamy o tyle, o ile uczestniczymy w życiu Boga, poprzez nasze życie wewnętrzne, nasze powołanie, nasze Boże powołanie, na które staramy się w miarę możliwości odpowiadać.

Co powinniśmy zrobić w obliczu tak okropnych wydarzeń? Złościć się? Smucić? Musimy się modlić, dzieci. Oportet semper orare et non deficere21; musimy modlić się nieustannie, nie tracąc ducha. Nawet gdy „wykręciliśmy numer”***, aby Pan obdarzył nas swoją łaską i powróciliśmy na właściwą drogę. Nigdy nie wolno nam rezygnować z walki lub naszego posterunku, bo wykręciliśmy numer, lub bo możemy go wykręcić. Chciałbym dać ci siłę, która ostatecznie rodzi się z pokory, ze świadomości, że jesteśmy ulepieni — powiem ci to za pomocą zwykłego wyrażenia graficznego — z gliny lub — aby podkreślić to jeszcze bardziej — z bardzo kruchej gliny. Gliniane naczynia!

Jeśli spróbujesz tego boskiego i ludzkiego postępowania, o którym mówiłem ci wcześniej, z Trójcą Ziemską i Trójcą Niebieską, nawet jeśli czasami zrobisz coś głupiego i wielkiego, będziesz wiedział, jak to naprawić szczerze, lojalnie. Być może potem będziesz musiał poczekać, aż błoto, które przykleiło się do twoich skrzydeł, wyschnie i używając środków — dzioba, jak ptaki — aż twoje pióra znów będą czyste. A potem, z doświadczeniem, które czyni nas bardziej zdeterminowanymi, bardziej pokornymi, wzbijamy się w powietrze z większą radością.

Dlatego, dzieci mojej duszy, walczmy, bądźmy radośni! Servite Domino in lætitia22. Ponownie was wzywam. Zarażajcie „waszym szaleństwem”, módlcie się za cały świat, kontynuujcie ten zasiew pokoju i radości, wzajemnej miłości, ponieważ nikomu źle nie życzymy. Wiecie, że częścią ducha Opus Dei jest gotowość do przebaczenia. I przypomniałem wam, że przebaczając, pokazujemy również, że mamy ducha Bożego, ponieważ łaskawość, powtarzam, jest przejawem boskości. Uczestnicząc w łasce Pana, przebaczamy wszystkim i kochamy ich. Ale mamy też język i musimy mówić i pisać, gdy wymaga tego cześć Boga i Jego Kościoła, dobro dusz.

Iterum dico, gaudete! Jeszcze raz nalegam, abyście byli szczęśliwi i pogodni, chociaż świat, a zwłaszcza Kościół, jest pełen cieni i nieszczęść. Postępujcie uczciwie w umyśle i działaniu. Wypełniajcie co do joty wskazania, które daje wam matczyne Dzieło, myśląc tylko o waszym doczesnym i wiecznym szczęściu. Bądźcie pokorni i szczerzy. Zacznijcie od nowa z impetem, jeśli kiedykolwiek się potkniecie. Wtedy radość będzie owocem — najpiękniejszym owocem — waszego życia jako dzieci Bożych, nawet pośród największych sprzeczności. Radość wewnętrzna, owoc Krzyża, jest darem chrześcijan, a szczególnie dzieci Bożych w Opus Dei.

„Bóg niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście przez moc Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję”23.

Świat jest pogrążony w chaosie, podobnie jak Kościół. Być może świat jest taki, jaki jest, ponieważ Kościół jest taki, jaki jest… Chciałbym, aby w centrum waszych serc znalazło się wołanie tego niewidomego z Ewangelii1, by sprawiło, że będziemy widzieć rzeczy tego świata z pewnością, z jasnością. Aby to uczynić, musicie jedynie być posłuszni temu, co zostało wam nakazane, podążając za wskazówkami danymi wam przez Dyrektorów.

Mów wiele razy do Pana, szukając Jego obecności: Domine, ut videam! Panie, spraw, abym przejrzał! Ut videamus: abyśmy jasno zobaczyli rzeczy w tego rodzaju rewolucji, która nie jest rewolucją: jest czymś szatańskim… Z każdym dniem coraz bardziej kochajmy Kościół, Papieża — jakże piękny tytuł: Rzymski Pontifex2 — i z każdym dniem coraz bardziej kochajmy to wszystko, czego nauczył nas Chrystus Jezus w latach swojej pielgrzymki na ziemi.

Miejcie wiele miłości do Najświętszej Trójcy. Miej nieustanną miłość do Matki Bożej, wzywając Ją wiele razy. To jedyny sposób, aby postępować dobrze. Nie oddzielajcie Józefa od Jezusa i Maryi, ponieważ Pan zjednoczył ich w cudowny sposób. A potem każdy do swoich obowiązków, każdy do swojej pracy, która jest modlitwą. Każda chwila jest modlitwą. Praca, jeśli wykonujemy ją we właściwym porządku, nie odrywa naszego umysłu od Boga. Wzmacnia nasze pragnienie czynienia wszystkiego dla Niego, życia dla Niego, z Nim, w Nim…

Powiem wam to, co zawsze wam mówiłem, ponieważ prawda jest tylko jedna. Bóg jest w naszych sercach. Wziął w posiadanie naszą duszę w stanie łaski i tam możemy Go szukać; nie tylko w Tabernakulum, gdzie wiemy, że On jest — uczyńmy wyraźny akt wiary — prawdziwie, ze Swoim Ciałem, ze Swoją Krwią, ze Swoją Duszą i ze Swoją Bóstwem, Syn Maryi, Ten, który pracował w Nazarecie i urodził się w Betlejem, Ten, który umarł na Kalwarii, Ten, który zmartwychwstał. Ten, który przyszedł na ziemię i tyle wycierpiał dla nas z miłości. Czy to wam nic nie mówi, moje dzieci? Miłość! Nasze życie musi być życiem Miłości. Naszym protestem musi być miłość, odpowiadanie aktem miłości na wszystko, co jest bez miłości, co jest brakiem miłości.

Pan popycha Dzieło do przodu. Tak wiele powołań na całym świecie! Mam nadzieję na wiele powołań we Włoszech w tym roku, jak i wszędzie indziej, ale to zależy w dużej mierze od was i ode mnie, czy żyjemy życiem wiary, czy jesteśmy w stałym kontakcie — jak właśnie powiedziałem — z Jezusem, Maryją i Józefem.

Moje dzieci, wydaje się wam, że jestem poważny, ale tak nie jest. Jestem tylko trochę zmęczony.

Niech każdy z nas powie za siebie i za innych: Domine, ut videam! Panie, spraw, abym przejrzał. Abym przejrzał oczyma duszy, oczyma wiary, oczyma posłuszeństwa, oczyma czystości mojego życia. Obym dzięki mojej inteligencji mógł bronić Pana w każdym zakątku świata, ponieważ w każdym zakątku ma miejsce bunt mający na celu wypędzenie Chrystusa, nawet z Jego domu.

Diabeł istnieje i ciężko pracuje. Diabeł jest szczególnie zdeterminowany, aby zniszczyć Kościół i ukraść nasze dusze, aby odwrócić nas od naszej Bożej drogi, od bycia chrześcijanami, którzy chcą żyć jako chrześcijanie. Wy i ja musimy walczyć, dzieci, każdego dnia, aż do ostatniego dnia naszego życia! Kto tego nie czyni, nie tylko poczuje w głębi duszy krzyk, który przypomina mu, że jest tchórzem — Domine, ut videam, ut videamus, ut videant; modlę się za wszystkich, czyńcie to samo dla siebie — ale także zrozumie, że uczyni siebie nieszczęśliwym i uczyni innych nieszczęśliwymi. Każdy jest zobowiązany do przekazywania wszystkim wsparcia dobrego ducha; a jeżeli ma złego ducha, przekaże zatrutą krew, krew, której nie powinna do nas docierać.

Ojcze, płakałeś? Trochę, bo wszyscy ludzie czasem płaczą. Nie wstydź się płakać, bo tylko zwierzęta nie płaczą. Nie wstydźcie się kochać. Musimy kochać się nawzajem całym sercem, stawiając między nami Serce Chrystusa i Najsłodsze Serce Najświętszej Maryi Panny. I tak nie ma lęku. Kochać się dobrze, traktować się serdecznie, niech nikt nie odczuwa samotności!

Moje dzieci, kochajcie wszystkich. Nikogo nie uważamy za złego. Ale to, co jest prawdą i było prawdą wczoraj i było prawdą dwadzieścia wieków temu, jest prawdą także teraz! To, co było fałszem, nie może stać się prawdą. To, co było przywarą, nie jest cnotą. Nie mogę powiedzieć inaczej. To wciąż jest przywara!

Moje dzieci, pomimo tego preludium, muszę wam jeszcze raz powiedzieć, abyście byli radośni. Ojciec jest bardzo szczęśliwy i chce, aby jego córki i synowie na całym świecie byli bardzo szczęśliwi. Nalegam, wzywajcie w waszych sercach, nieustannie z nią obcując, tę „trójcę ziemską”, Jezusa, Maryję i Józefa, obyśmy mogli być blisko ich trojga, a wszystkie rzeczy tego świata i wszystkie oszustwa szatana wtedy zostaną przezwyciężone. W ten sposób każdy z nas pomoże wszystkim, którzy są częścią tej wielkiej rodziny Opus Dei, która jest rodziną pracującą. Ci, którzy nie pracują, powinni zdać sobie sprawę, że nie zachowują się dobrze… Praca, która jest nie tylko ludzka — jesteśmy ludźmi, to musi być praca ludzka — ale też jest pracą nadprzyrodzoną, ponieważ nigdy nie brakuje nam obecności Boga, kontaktu z Bogiem, rozmowy z Bogiem. Wraz ze świętym Pawłem powiedzielibyśmy, że nasza rozmowa jest w niebie.

Moje dzieci, Ojciec jest zadowolony. Ojciec ma serce i dziękuje Panu Bogu za to, że mu je dał. Dzięki temu mogę was kochać i kocham was — wiedzcie o tym — z całego serca. Złączmy się wszyscy w odmawianiu aktów strzelistych: Domine, ut videam, aby każdy przejrzał. Ut videamus, pamiętajmy, by prosić za innymi, by przejrzeli. Ut videant! Prośmy o to Boże światło dla wszystkich dusz bez wyjątku.

Spojrzenie wstecz… Ogromna panorama: tyle smutków, tyle radości. A teraz same radości, same radości… Ponieważ mamy doświadczenie, że cierpienie jest uderzeniem artysty, który chce uczynić z każdego z nas, z tej bezkształtnej masy, którą jesteśmy, krucyfiks — Chrystusa, alter Christus, którym musimy być.

Panie, dziękuję Ci za wszystko, bardzo dziękuję! Tobie to ofiarowałem, zwyczajnie Ci to ofiarowuję. Przed powtarzaniem tego liturgicznego zawołania — gratias tibi, Deus, gratias tibi — wypowiadałem je sercem. A teraz jest wiele ust, wiele piersi, które jednogłośnie powtarzają to samo: gratias tibi, Deus, gratias tibi! Nie mamy innego powodu, jak tylko dziękować. Nie powinniśmy się o nic martwić. Nie możemy się o nic martwić. Nie możemy tracić spokoju z powodu czegokolwiek na świecie. Mówię to w tych dniach do wszystkich, którzy przyjeżdżają z Portugalii: bądźcie spokojni, spokojni!* Są nimi. Obyś dał ów spokój moim dzieciom. Nie pozwól im go stracić, nawet jeśli popełnią poważny błąd. Jeśli uświadomią sobie, że popełniły błąd, to już jest łaska, światło z Nieba.

Gratias tibi, Deus, gratias tibi! Życie każdego z nas musi być pieśnią dziękczynienia. Bo jak powstało Opus Dei? Dokonałeś tego, Panie, z wykorzystaniem czterech chisgarabias — pętaków… Stulta mundi, infirma mundi, et ea quæ non sunt2. Cała doktryna świętego Pawła została wypełniona: szukałeś całkowicie nielogicznych środków, całkowicie nieodpowiednich i rozprzestrzeniłeś dzieło na cały świat. Dziękują ci w całej Europie, w niektórych częściach Azji i Afryki, w całej Ameryce i Oceanii. Wszędzie ci składają dzięki.

Przypisy
9

Por. 1 Kor 4, 13.

10

Wykupiłem cię, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Iz 43, 1.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
10

Ps 112(111), 1.

11

Tamże.

12

Dobrobyt i bogactwo będą w jego domu. Tamże, 3.

13

Tamże.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
4

1 P 4, 12.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
11

1 Kor 12, 31.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
7

Por. Iz 43, 1.

8

1 Sm 3, 6.

9

Czytanie mszalne, 2 Kor 6, 8-10.

10

Święty Augustyn. Solilokwia, 1.1.3.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
11

2 Tm 2, 3.

12

Ef 6, 12-13.

13

Święty Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię według świętego Mateusza, 59, 5.

14

Por. 1 Kor 12, 26-27.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
*

* „Kiedy tylko możesz, z kapłanem Dzieła”: praca towarzyszenia duchowego, zgodnie z duchem i specyficznymi sposobami Opus Dei, jest wykonywana częściowo poprzez rady udzielane za pośrednictwem spowiedzi, więc spójne jest udawanie się do kapłanów w tym duchu, chociaż oczywiście istnieje wolność spowiadania się, komu się chce, jak przypomina nam św. Josemaría nieco dalej, w punkcie 85. (przyp. red.).

15

Ps 90(89), 1-4.

**

** „Kuć albo kowadło usunąć”: hiszpańskie przysłowie – herrar, o quitar el banco (przyp. red.).

16

Tamże, Ps 90(89), 14.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

1 Kor 6, 20.

2

Hi 7, 1.

3

Ps 32(31), 3-4.

4

Por. Prz 8, 31.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
5

Hbr 13, 8.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
*

* „Uwolnić się od ropuchy”; tener un sapo dentro: mieć jakąś trudną sprawę, która gryzie sumienie (przyp. red.).

Przypisy
6

Por. Łk 10, 42.

7

2 Kor 4, 7.

8

Tamże.

9

Syr 21, 14.

10

Por. Kor 4, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
11

Iz 11, 2-3.

12

Mdr 7, 30.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
20

Por. Rz 12, 12.

21

Łk 18, 1.

**

** Hemos tocado el violón: potoczne wyrażenie oznaczające popełnienie głupstwa (przyp. red.).

22

Ps 100(99), 2.

23

Rz 15, 13.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

Por. Łk 18, 41.

2

W hiszpańskim oryginale: Romano Pontifice.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
*

* „…do wszystkich, którzy przyjeżdżają z Portugalii”: od wojskowego zamachu stanu z 25 kwietnia 1974 r. (rewolucja goździków) Portugalia była w chaosie. Na szczęście rewolucja zakończyła się pokojową transformacją demokratyczną w 1976 roku (przyp. red.).

2

Por. 1 Kor 1, 27-28.

Odniesienia do Pisma Świętego