Zestawienie punktów

Znaleziono 12 punktów w «Rozmowy z Panem», które dotykają tematu Miłość do Boga.

Nasz Pan dał nam sposób w Opus Dei, aby Krzyż, który On sam nam nakłada — lub pozwala okolicznościom, rzeczom lub ludziom nakładać na nas — aby Krzyż, który On dla nas przygotował, nie był ciężki. Ten sposób polega na umiłowaniu Krzyża Chrystusa, na niesieniu Krzyża spokojnie, samemu, nie pozwalając mu upaść, nie ciągnąc go za sobą. Polega na przyjęciu przeciwieństw, niezależnie od tego, jakie są — wewnętrzne i zewnętrzne — i na świadomości, że wszystko to ma swój koniec i że wszystko to jest cudownym skarbem. Kiedy naprawdę chodzi o Krzyż Chrystusa, ten Krzyż nie jest już ciężki, ponieważ nie jest już nasz: nie jest już mój, ale Jego, a On niesie go ze mną. W ten sposób, dzieci, nie ma cierpienia, które nie zostałoby szybko przezwyciężone i nie będzie nikogo, kto mógłby odebrać nam pokój i radość.

Diligam te, Domine, fortitudo mea!1: Miłuję Cię, Panie, Mocy moja: Quia tu es, Deus, fortitudo mea2. Spoczywam w Tobie! Nic nie mogę uczynić ani wielkiego, ani małego — nie ma rzeczy małych, jeśli czynię je z Miłości — jeśli Ty mi nie pomożesz! Ale jeśli włożę w to moją dobrą wolę, potężne ramię Boga przyjdzie, aby wzmocnić, złagodzić, podtrzymać, unieść ten ból; i ten ciężar już nas nie przytłoczy.

Pomyślcie o tym, moje dzieci; pomyślcie o okolicznościach, które otaczają każdego z was. I wiedzcie, że lepiej nam służą te rzeczy, które pozornie nie idą, które są nam przeciwne i kosztują nas, niż te, które wydają się iść bez wysiłku. Jeśli nie mamy jasności co do tej zasady, pojawia się zamieszanie i dyskomfort. Z drugiej strony, jeśli mamy całą tę duchową mądrość w ręku, akceptując wolę Bożą — nawet jeśli jest to trudne — w tych konkretnych okolicznościach, kochając Jezusa Chrystusa i wiedząc, że jesteśmy współodkupicielami z Nim, nie zabraknie nam jasności, siły do wypełnienia naszego obowiązku: pogody ducha.

Powiedz Jezusowi razem ze mną: Panie, jedyne czego chcemy to służyć Tobie, chcemy tylko wypełniać nasze szczególne obowiązki i kochać Cię jak zakochani! Spraw, abyśmy poczuli, że kroczysz tuż przy nas. Bądź naszym jedynym wsparciem. Nic nie może pozbawić was pokoju, moje dzieci. Jeśli żyjecie z taką ufnością, nic nie może odebrać wam radości. Nikt nie może zachwiać naszego spokoju. W życiu wszystko można naprawić oprócz śmierci, a śmierć jest dla nas Życiem.

Moje dzieci: tylko kilka słów. Niewiele, ponieważ — wierzcie lub nie — również my, starzy ludzie, wzruszamy się.

Przede wszystkim muszę wam powiedzieć, że lata nie dają ani mądrości, ani świętości. Z drugiej strony Duch Święty wkłada w usta młodych te słowa: Super senes intellexi, quia mandata tua quæsivi1; mam więcej mądrości niż starzy, więcej świętości niż starzy, ponieważ starałem się postępować zgodnie z poleceniami Pana. Nie czekaj aż będziesz stary, aby stać się świętym. Byłby to wielki błąd. Od teraz, na serio, z radością, ochoczo poprzez swoją pracę — w tej chwili twoją pracą jest nauka — uświęcaj tę pracę uświęcając siebie wiedząc, że uświęcasz innych.

Wspominam teraz starego księdza z Walencji, który zmarł w opinii świętości. Gdy pytano go, ile ma lat, zawsze odpowiadał: Poquets! — niewiele z tych, w których służyłem Bogu. Niestety służę Bogu dopiero od kilku lat, ale chcę Mu służyć dużo, dużo, dużo, abym mógł Go bardziej miłować — tak jak już Go kocham, choć w inny sposób — pełnią miłości.

Mało lat służby, mało mądrości, mało wypełnienia świętością. Tak mało, że odczuwam pragnienie, by powiedzieć mojemu Bogu, który mnie słucha, temu Bogu, który teraz zstąpi na ołtarz, te słowa Jeremiasza: A, Domine Deus! Ecce nescio loqui, quia puer ego sum2; Panie, zobacz, że jestem dzieckiem, że się jąkam, że nie mogę mówić.

Pamiętam też te marzenia, które miałem od najmłodszych lat, marzenia, które się spełniły. Wtedy zwykłem mówić: co będzie, gdy będę stary? Wiesz, gdzie zwykłem umieszczać cel starości? Po czterdziestce! Jest taki nasz uroczy przyjaciel, któremu — gdy był dzieckiem — zlecono napisanie jednego z tych szkolnych wypracowań, compito, jak mówią po włosku i zatytułował je Storia di un vecchietto trentenne, czyli Historia starca po trzydziestce

Ale mimo to niektórzy z was pamiętają, co zwykłem mówić moim dzieciom — nielicznym w tamtym czasie — które były wokół mnie, przewidując to rozprzestrzenianie się Dzieła od bieguna do bieguna, tę ekspansję, to formowanie wielkiej rodziny…

Mówiłem do nich: Synowie moi, nie wypisujcie mego imienia na płycie, gdy będziecie musieli pochować to biedne śmiertelne ciało. A co mamy wypisać? — odpowiadali mi. Umieśćcie: Et genuit filios et filias3; zrodził synów i córki, jak Patriarchowie. Czy nie widzicie, jak marzenia się spełniły? Dzieło jest dziś rodziną bez granic rasy, języka, narodu. Z prawdziwym i nadprzyrodzonym braterstwem cudu, w którym każdy ma wielkie umiłowanie osobistej wolności i odpowiedzialności.

Ziarno Boga, rodzina, która rozprzestrzenia się po przebiciu się przez wyschniętą ziemię, ponieważ musiała przebić się przez moją bezużyteczność, moją nieskuteczność; ponieważ musiała pokonać tak wiele brutalnego sprzeciwu… Sprawy Boże przychodzą w ten sposób, jako małe. Przychodzą z łagodną przemocą, torując sobie drogę cierpieniem i wyrzeczeniem. Łodyga rodzi się po śmierci nasienia, a następnie kwiaty, które lśnią cudownymi kolorami i odurzają aromatami. A owoce? Owoce to wy i wasze siostry. Marzenia. Mam sześćdziesiąt sześć lat, a marzenia stały się rzeczywistością, a poza tym nie czuję się stary. Czy widzisz jak dzięki łasce i błogosławieństwu Bożemu pod opieką naszej błogosławionej Matki Najświętszej — Spes Nostra, Sedes Sapientiæ, filios tuos adiuva!; Stella Maris, Stella Orientis; lubię Ją tak nazywać — Dzieło przebiło się, przyniosło owoce, wydało kwiaty i woń oraz obfite na całym świecie owoce.

Zawsze jednak zaczynam od nowa, moje dzieci. Musicie modlić się za mnie. Módlcie się za mnie dużo. Modlę się za was i taka powinna być wzajemność, ale odwzajemnić się to za mało. Na litość, potrzebuję, abyście o mnie walczyli, abyście Mi pomogli, abyście mnie wspierali. Módlcie się za mnie, abym był dzieckiem przed Bogiem, silnym w mojej pracy — jestem już stary i robi się późno — abym umiał z radością przyjąć ostateczne wezwanie, drogę miłości, której oczekuję. Módlcie się, moi drodzy, abym umiał kochać Najświętszą Dziewicę jako syn i jako syn kontemplować także wielkość Pana, mojego Ojca, Trójjedynego i Jednego.

Polecaj mnie mojemu Aniołowi Stróżowi, tak jak robili to twoi pierwsi bracia — niektórzy z was pamiętają — i chłopcy od świętego Rafała. Ponieważ zawsze miałem tego błogosławionego ducha antyklerykalnego — błogosławieństwem Bożym jest kochać kapłanów i Kościół święty i być świątobliwym antyklerykałem — zwykłem im mówić: nie chodźcie ze mną na ulicy, nie pozdrawiajcie mnie. Jeśli mnie widzisz, powierz mnie mojemu Aniołowi Stróżowi; a jeśli wsiadam do tramwaju, a ty tam jesteś, nie stój obok mnie; polecaj mnie.

Teraz, gdy mam sześćdziesiąt sześć lat, nie tylko nie żałuję, ale daję ci tę samą radę. Polecaj mnie mojemu Aniołowi Stróżowi, aby pomógł mi być dobrym, wiernym i radosnym. Abym mógł w odpowiednim czasie otrzymać kochający uścisk Boga Ojca, Boga Syna, Boga Ducha Świętego i Świętej Maryi.

Spójrz co robi Józef z Maryją i Jezusem, aby wykonać polecenie Ojca, poruszenie Ducha Świętego. Daje Mu całą swoją istotę, oddaje swoje życie jako robotnik na Jego służbę. Józef, który jest stworzeniem, karmi Stwórcę. On, który jest ubogim rzemieślnikiem, uświęca swoją pracę zawodową. Robi coś, o czym chrześcijanie zapomnieli przez wieki, a o czym Opus Dei przyszło nam przypomnieć. Daje mu swoje życie, daje mu miłość swojego serca i czułość swojej troski, daje mu siłę swoich ramion, daje mu wszystko, czym jest i co potrafi: zwykłą pracę zawodową właściwą dla jego stanu.

Beatus vir qui timet Dominum10. Błogosławiony człowiek, który boi się Pana, błogosławione stworzenie, które kocha Pana i unika sprawiania Mu zawodu. To jest timor Domini, jedyny strach, który rozumiem i odczuwam. Beatus vir qui timet Dominum; in mandatis eius cupit nimis11. Błogosławiona dusza, która ma ambicję, pragnienie wypełnienia Bożych poleceń. Ten niepokój zawsze trwa. Jeśli kiedykolwiek pojawia się wahanie, ponieważ rozum nie widzi jasno lub ponieważ nasze namiętności wznoszą się jak kobry, jest to moment, aby powiedzieć: Mój Boże, pragnę Ci służyć, chcę Ci służyć, pragnę Cię kochać z całą czystością mego serca!

Czego nam wtedy zabraknie? Niczego! Gloria et divitiæ erunt in domo eius12. Nie szukamy ziemskiej chwały: będzie to chwała Nieba. Wszystkie środki — bo takie jest bogactwo ziemi — muszą służyć temu, by uczynić nas świętymi, uświęcić naszą pracę i uświęcić innych przez naszą pracę. A w naszym sercu zawsze będzie wielki spokój. Et iustitia eius, sprawiedliwość Boża, logika Boża, manet in sæculum sæculi13, pozostanie na wieki wieków, jeśli nie usuniemy jej z naszego życia z powodu grzechu. Ta sprawiedliwość Boża, ta świętość, którą On umieścił w naszej duszy, wymaga — zawsze z radością i pokojem — osobistej wewnętrznej walki, która nie jest robieniem zamieszania. Jest czymś bardziej intensywnym, jako coś bardzo osobistego, czego nie można utracić, chyba że to zniszczymy — rozbijemy jak gliniany dzban. Aby to naprawić, są Normy, jest spowiedź i braterska rozmowa z Dyrektorem — i wrócą pokój i radość! I znowu poczujemy większe pragnienie wypełnienia przykazań Pana, więcej dobrej ambicji, by służyć Bogu, a przez Niego wszystkim stworzeniom!

Moje dzieci, jesteśmy blisko Chrystusa. Jesteśmy nosicielami Chrystusa, jesteśmy Jego osiołkami, jak ten w Jerozolimie. I dopóki Go nie odrzucimy, Ojciec, Syn i Duch Święty, Najświętsza Trójca jest z nami. Jesteśmy nosicielami Chrystusa i mamy być światłem i ciepłem, mamy być solą, mamy być duchowym ogniem, mamy być nieustannym apostolstwem, mamy pracować, mamy być porywistym wiatrem Pięćdziesiątnicy.

Nadszedł czas na bardzo osobistą rozmowę. A dziś, gdy Dzieciątko Jezus odbierze hołd Mędrców weź Go, mój Synu, w ramiona i przyciśnij do serca, z którego tyle razy rodziły się nasze przewinienia. Mówię mu głośno, mówię mu prawdziwie: nigdy mnie nie opuszczaj, nigdy nie pozwól mi wyrzucić Cię z mojego serca. To właśnie robimy, gdy grzeszymy: wyrzucamy go z naszej duszy.

Moje dzieci, zobaczcie, czy jest na ziemi miłość wierniejsza niż miłość Boga do nas. Patrzy na nas przez szczeliny okienne — to słowa Pisma Świętego8. Patrzy na nas z miłością matki, która czeka na syna, który ma przyjść: on nadchodzi, on nadchodzi… Patrzy na nas z miłością czystej i wiernej żony, która czeka na swego męża. To On nas wypatruje, a my tak często powodujemy, żeby On czekał na nas.

Rozpoczęliśmy modlitwę z prośbą o przebaczenie. Czyż nie jest to najwłaściwszy moment, moje dzieci, aby każdy z nas powiedział konkretnie: Panie, basta!

Panie, Ty jesteś Miłością mojej miłości. Panie, Ty jesteś moim Bogiem i wszystkim. Panie, wiem, że z Tobą nie ma porażki. Panie, chcę pozwolić się przebóstwić, nawet jeśli jest to po ludzku nielogiczne i nie jestem rozumiany. Weź ponownie w posiadanie moją duszę i umocnij mnie swoją łaską.

Matko, moja Pani; Święty Józefie, mój Ojcze i Panie: pomóż mi nigdy nie porzucić miłości Waszego Syna.

Tak często w ciągu dnia można rozmawiać z ziemską Trójcą, co jest sposobem obcowania z Trójcą Niebieską. Rozważcie, że Matka prowadzi nas do Syna, a Syn przez Ducha Świętego prowadzi nas do Ojca, zgodnie z Jego słowami: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”9. Zwróć się do każdej Osoby Trójcy Przenajświętszej i powtarzaj bez lęku: Wierzę w Boga Ojca, wierzę w Boga Syna, wierzę w Boga Ducha Świętego. Mam nadzieję w Bogu Ojcu, mam nadzieję w Bogu Synu, mam nadzieję w Bogu Duchu Świętym. Kocham Boga Ojca, kocham Boga Syna, kocham Boga Ducha Świętego. Wierzę, mam nadzieję i kocham Trójcę Świętą. Wierzę, mam nadzieję i kocham moją Matkę, Świętą Maryję, która jest Matką Boga.

W Dziele wszyscy mamy dobrowolnie przyjęte zobowiązanie miłości względem Boga, naszego Pana. Zobowiązanie, które jest wzmacniane przez osobistą łaskę, właściwą dla stanu każdego z nas i przez tę inną szczególną łaskę, którą Pan daje duszom, które powołuje do swojego Opus Dei. Jakże to Boże wyznanie miłości smakuje dla mnie jak miód: Ego redemi te, et vocavi te nomine tuo, meus es tu!7. Nie należymy do siebie, dzieci; należymy do Ciebie, do Pana, ponieważ zdecydowaliśmy się odpowiedzieć: Ecce ego, quia vocasti me!8. Oto jestem, przecież mnie wołałeś.

Zobowiązanie miłości, która jest także więzią sprawiedliwości. Nie lubię mówić tylko o sprawiedliwości, kiedy mówię o Bogu. W Jego obecności zwracam się do Jego miłosierdzia, do Jego współczucia, tak jak zwracam się do waszego współczucia, aby modlić się za mnie, ponieważ wiecie, że moja modlitwa nie ustaje o żadnej porze dnia i nocy.

Ale do czego wzywa nas to zobowiązanie miłości? Do walki, moje córki i synowie. Do zmagania się, aby wprowadzić w życie ascetyczne środki, które proponuje nam Dzieło, abyśmy byli świętymi. Do zmagań, aby wypełnić nasze Normy i zwyczaje. Do starania się o zdobycie i obronę dobrej doktryny oraz do poprawy własnego postępowania. Do podejmowania prób życia modlitwą, ofiarą i pracą oraz — jeśli to możliwe — uśmiechem: ponieważ rozumiem, dzieci, że czasami nie jest łatwo się uśmiechać.

Ojcze, powiecie mi, czy musimy walczyć, by dawać przykład? Tak, dzieci, ale bez szukania poklasku na ziemi. Nie wahajcie się, nawet jeśli spotkacie się z szyderstwem, oszczerstwem, nienawiścią, pogardą. Musimy walczyć — ponownie mówi liturgia dnia — „w hańbie, w zniesławieniu i dobrej sławie. Niby zwodziciele, a prawdomówni; niby tajemniczy, a dobrze znani; niby umierający, a oto żyjemy; niby karani, a nie uśmierceni; niby smutni, a zawsze weseli; niby ubodzy, a wzbogacający wielu; niby nic nie mający, a posiadający wszystko”9.

Nie spodziewajcie się pochwał ani słów zachęty w waszej chrześcijańskiej walce. Musimy mieć jasność sumienia: czy wiemy, że nasza wewnętrzna walka jest konieczna, aby służyć Bogu, Kościołowi i duszom? Czy jesteśmy przekonani, że Pan chce wykorzystać — w tych czasach ogromnej nielojalności — nasz mały wysiłek, aby być wiernym, aby napełnić tysiące dusz wiarą, nadzieją i miłością? Cóż, walczmy, moje córki i synowie, stojąc przed Bogiem i zawsze radośni, nie myśląc o ludzkich pochwałach.

Panie, w relacjach z Tobą zdradzamy Cię, ale powracamy do Ciebie. Bez tych relacji, co by się z nami stało, jak moglibyśmy szukać Twojej bliskości, jak bylibyśmy w stanie poświęcić się z Tobą na Krzyżu, przybijając się do Twojej miłości, aby służyć stworzeniom?

„Boże mój, opuścić Cię to iść na śmierć; iść za Tobą to kochać; widzieć Cię to posiadać Cię. Daj mi, Panie, mocną wiarę, obfitą nadzieję, nieustanną miłość. Wzywam Cię, Boże, przez którego zwyciężamy wroga. Boże, dzięki którego łasce nie zginęliśmy całkowicie. Boże, który przestrzegasz nas, abyśmy byli czujni. Boże, dzięki Twojej łasce unikamy zła i czynimy dobro. Boże, Ty nas umacniasz, abyśmy nie ulegali przeciwnościom; Boże, któremu zawdzięczamy nasze posłuszeństwo i dobre rządy”10.

Córki i synowie, wszyscy mamy wzloty i upadki w naszych duszach. Są chwile, kiedy Pan odbiera nam nasz ludzki entuzjazm. Czujemy się zmęczeni, wydaje się, że pesymizm chce znieczulić naszą duszę i odczuwamy coś, co próbuje nas oślepić i pozwala nam zobaczyć tylko cienie obrazu. Wtedy nadchodzi czas, aby szczerze porozmawiać i dać się poprowadzić za rękę, jak dziecko.

Temu służy poufna, braterska, regularna rozmowa. Po to właśnie jest spowiedź, którą dzięki pokładom dobra w tobie, kiedy tylko możesz odbywasz z kapłanem Dzieła*. Jeśli spróbujesz zareagować w ten sposób, światła wkrótce ponownie pojawi się na obrazie i zrozumiemy, że te cienie były opatrznościowe, ponieważ gdyby nie byłoby kontrastu na obrazie naszego życia. „Kto się w opiekę oddał Najwyższemu, pod osłoną Boga niebios bezpiecznie przebywa. Mówi do Pana: «Ucieczko moja i warownio moja, mój Boże, któremu ufam». Bo On sam wyzwoli mię z sideł łowców i od złośliwej zarazy. Okryje cię swymi piórami i pod skrzydła Jego się schronisz. Jego wierność to puklerz i tarcza”15.

Proszę Jezusa, przez wstawiennictwo Jego Najświętszej Matki oraz naszego ojca i pana świętego Józefa — którego tak bardzo kocham — aby mnie zrozumiano. Zawsze, ale tym bardziej w tym czasie, byłoby zdradą przestać czuwać, poddać się, zgodzić się na najmniejszą niewierność. Kiedy jest tak wielu nielojalnych ludzi, tym bardziej jesteśmy zobowiązani do wierności naszym zobowiązaniom miłości. Nie przejmuj się, jeśli wydaje ci się, że straciłeś inne motywy, które kiedyś pomagały ci iść naprzód, a teraz pozostał ci tylko jeden: lojalność wobec Boga.

Lojalność! Wierność! Uczciwość! W tym, co wielkie i w tym, co małe. W tym, co mało i w tym, co dużo. Bądźcie gotowi do walki, nawet jeśli czasami wydaje się, że nie możemy być gotowi. Jeśli nadejdzie chwila słabości, otwórz szeroko swoją duszę i pozwól się prowadzić delikatnie. Dziś wspinam się po dwóch stopniach, jutro po czterech… A następnego dnia być może wcale, bo zabrakło nam sił. Ale chcemy chcieć. Przynajmniej „chcemy chcieć chęci”. Dzieci, to już jest walka.

Radziłbym każdemu, kto nie jest zdecydowany być konsekwentnym w swoich zobowiązaniach, być niezachwianym w swojej wierze i nienagannym w swoim postępowaniu, zaprzestać grania hipokryty, odejść i zostawić resztę z nas w spokoju na naszej drodze. Tam, skąd pochodzę jest takie powiedzenie: kuć albo kowadło usunąć!*** Albo wykonuj pracę chrześcijanina, albo oddaj komuś innemu miejsce, na którym nie pracujesz.

Naszym nadprzyrodzonym zadaniem jest prawdziwie kochać Boga, który dał nam serce i poprosił nas o nie w całości. Nie możemy udawać. Wiem, że żadne z moich dzieci nie będzie tego robiło. Nalegam jednak, że jeśli nie rozważacie tego, co wam mówię, jeśli nie staracie się być uważni, zmarnujecie swój czas i wyrządzicie wiele szkody Kościołowi i Dziełu. Pan, córki i synowie mojej duszy, czeka na naszą odpowiedź, wiedząc, że jesteśmy słabi i podatni na wszelkiego rodzaju nędze. Dlatego On zawsze nam pomaga: „Ja go wybawię, bo przylgnął do mnie, osłonię go, bo poznał moje imię”16, mówi psalm.

Ojcze, czy chcesz, abyśmy upadli lub popełnili błąd? Nie, moje dzieci, jak mógłbym tego chcieć! Ale jeśli kiedykolwiek, z powodu ludzkiej słabości, upadniecie, nie zniechęcajcie się. Pychą byłoby myśleć wtedy: ja nie jestem godzien. Oczywiście, że jesteś godzien: jesteś godzien całej Krwi Chrystusa: Empti enim estis pretio magno1, zostałeś wykupiony za wielką cenę. Idź natychmiast do Sakramentu Pokuty, porozmawiaj szczerze ze swoim bratem i zacznij od nowa, ponieważ Bóg liczy na was by wykonać Jego Dzieło.

Nie smuć się, jeśli w najwspanialszych chwilach swojego życia przychodzi pokusa. Być może mylisz z dobrowolnym przyzwoleniem, ale tak nie jest. Idź do miłosierdzia Pana, licząc na wstawiennictwo Jego Matki i naszej Matki, a wszystko będzie dobrze. A potem śmiej się: Bóg traktuje mnie jak świętego! Ale pamiętaj, że w każdej chwili stare stworzenie w każdym z nas może podnieść łeb. Bądź szczęśliwy i walcz jak zawsze! Teraz, gdy nikt nie chce mówić o bitwach i wojnach, nie mamy innego wyjścia, jak tylko przypomnieć sobie te słowa Pisma Świętego: Militia est vita hominis super terram2. Chociaż waszym zadaniem, moje córki i synowie, jeśli posłuchacie rady waszego Ojca — który ma duże doświadczenie w ludzkich słabościach: jako kapłan, przez lata i dzięki własnej wiedzy — będą zwykłe potyczki, walka w rzeczach małych, z dala od głównych murów twierdzy.

Od czasu do czasu być może napotkasz więcej gwałtowności, więcej mocy w dumie i w sprawach, które ciągną w stronę bagna. Największą głupotą, jaką możesz wtedy zrobić, byłoby milczenie. „Póki milczałem”3 — mówi jeden z Psalmów — „schły kości moje, wśród codziennych mych jęków. Bo dniem i nocą ciążyła nade mną Twa ręka, język mój ustawał jak w letnich upałach”. Ale wszystko jest w porządku, jeśli mówisz, jeśli mówisz o swoich trudnościach, błędach i nędzach, na tej osobistej, intymnej i braterskiej rozmowie, którą mamy w Dziele i podczas spowiedzi. Mówcie jasno z wyprzedzeniem, dzieci mojej duszy, gdy tylko zauważycie pierwsze objawy, nawet jeśli są one bardzo nieznaczne, nawet jeśli wydają się nieistotne. Mówcie wyraźnie i myślcie, że nie czynić tego, to oblewać się głupimi rumieńcami i nowicjuszowskimi dąsami, podczas gdy powinniście zachowywać się odważnie, jak żołnierze. Nie mam tu na myśli jedynie słabości ciała, choć i te uwzględniam, ale na ich miejscu, piątym lub szóstym. Mam na myśli przede wszystkim pychę, która jest naszym największym wrogiem, tym, który sprawia, że idziemy po omacku.

Nie dziw się zatem, jeśli kiedykolwiek zrobisz coś głupiego. Pokaż uraz, ból i pozwól działać Temu, który cię leczy, nawet jeśli to boli. W ten sposób odzyskasz zdrowie, pójdziesz naprzód, a twoje życie zaowocuje wielkim dobrem dla dusz.

Nasz Bóg jest tak dobry, że gdy już podejmujemy walkę — odpowiada, zalewając nas swoją łaską. Pan, z sercem Ojca — większym niż wszystkie nasze serca razem wzięte — jest Wszechmocny i pragnie, abyśmy wszyscy byli blisko Niego. Jego radością — „Jego rozkoszą jest przebywanie z synami ludzkimi”4 — jest napełnianie radością tych, którzy się do Niego zbliżają. A czy wiesz, w jaki sposób zbliżamy się do Boga? Poprzez akty skruchy, które nas oczyszczają i pomagają nam być bardziej czystymi.

Musimy zachowywać się jak małe dziecko, które wie, że ma brudną buzię i postanawia się umyć, aby matka mogła dać mu potem kilka buziaków. Ale w przypadku skruszonej duszy to Bóg nas oczyszcza, a następnie, jak matka, nie karci nas, ale bierze nas, pomaga nam, przyciska nas do swojej piersi, szuka nas, oczyszcza nas i obdarza nas łaską, Życiem, Duchem Świętym. Nie tylko przebacza nam i pociesza nas, jeśli idziemy do Niego dobrze usposobieni, ale uzdrawia nas i karmi.

Konieczny jest powrót do Boga, tak szybko jak to możliwe. Wracajcie, zawsze wracajcie. Ja wracam do Boga wiele razy w ciągu dnia. W niektórych tygodniach przystępuję do spowiedzi nawet dwa razy; czasami raz, czasami trzy razy, kiedy tylko tego potrzebuję dla mojego spokoju ducha. Nie jestem osobą świętoszkowatą ani skrupulantem, ale wiem, co jest dobre dla mojej duszy.

Obecnie w wielu miejscach są ludzie bez miłosierdzia i bez doktryny, którzy radzą ludziom, aby nie chodzili do spowiedzi. Atakują święty sakrament Pokuty w najbardziej brutalny sposób. Próbują zrobić z tego komedię: kilka słów, wszystko razem, a potem rozgrzeszenie. Nie, dzieci, kochajcie spowiedź! I to nie tylko z grzechów ciężkich, ale także z drobnych grzechów, a nawet z naszych wad. Sakramenty udzielają łaski exopere operato — na mocy samego sakramentu — a także ex opere operantis, zgodnie z dyspozycjami przyjmującego. Spowiedź, oprócz wskrzeszenia duszy i oczyszczenia jej z popełnionych nieprawości — myśli, pragnień, słów, czynów — powoduje wzrost łaski, umacnia nas, daje nam więcej broni do osiągnięcia wewnętrznego, osobistego zwycięstwa. Pokochaj święty sakrament Pokuty!

Czy kiedykolwiek widziałeś większy objaw miłosierdzia Naszego Pana? Bóg Stwórca napełnia nas podziwem i wdzięcznością. Bóg Odkupiciel porusza nas. Bóg, który pozostaje w Eucharystii, stał się pokarmem dla naszej miłości, napełnia nas tęsknotą za jej odwzajemnieniem. Bóg, który ożywia i nadaje nadprzyrodzony sens wszystkim naszym działaniom, przebywający w centrum duszy będącej w stanie łaski, jest niewysłowiony… Bóg, który przebacza, jest cudem! Ci, którzy są przeciwko sakramentowi Pokuty, stawiają przeszkody na drodze tego cudu Bożego miłosierdzia. Widziałem, moje dzieci, że wielu, którzy nie znali Chrystusa, kiedy dowiedzieli się, że my, katolicy mamy Boga, który rozumie ludzkie słabości i przebacza im, są wewnętrznie poruszeni i proszą o wyjaśnienie im nauki Jezusa.

Ci, którzy próbują przeszkodzić nam w dziękczynieniu Panu za ustanowienie tego sakramentu, gdyby odnieśli sukces w swoim dążeniu, nawet w niewielkiej części, zniszczyliby duchowość Kościoła. Jeśli zapytacie mnie: Ojcze, czy mówią coś nowego? Muszę wam odpowiedzieć: nic, moje dzieci. Diabeł ciągle się powtarza: zawsze są to te same rzeczy. Diabeł jest bardzo sprytny, ponieważ był aniołem i ponieważ jest bardzo stary, ale jednocześnie jest głupcem: brakuje mu pomocy Boga i nie robi nic poza upieraniem się w kółko przy tym samym. Wszystkie błędy, które teraz propaguje, wszystkie te kłamliwe metody i herezje są stare, bardzo stare i zostały potępione przez Kościół tysiące razy.

Ci, którzy mówią, że nie rozumieją konieczności ustnej i tajnej spowiedzi, czy dlatego, że nie chcą pokazać jadu jakiego mają w sobie? Czy dlatego, że nie chcą powiedzieć lekarzowi, jak długo chorują, jakie są objawy ich dolegliwości, gdzie boli? To głupcy! Ci ludzie muszą iść do weterynarza, bo są jak zwierzęta, które nie mówią.

Czy wiesz, dlaczego takie rzeczy dzieją się w Kościele? Ponieważ wielu nie praktykuje tego, co głoszą. Może jest tak, że nauczają kłamstw, a następnie zachowują się zgodnie z tym, co mówią. Środki ascetyczne są nadal konieczne do prowadzenia życia chrześcijańskiego. W tym nie ma i nigdy nie będzie postępu: Iesus Christus, heri et hodie, ipse et in sæcula!5, Jezus Chrystus jest ten sam wczoraj i dziś, i zawsze będzie ten sam. Cel nie może być osiągnięty bez odpowiednich środków. A w życiu duchowym środki były, są i będą zawsze takie same: znajomość doktryny chrześcijańskiej, częste przystępowanie do sakramentów, modlitwa, umartwienie, życie pobożne, ucieczka od pokus — i od okazji — oraz otwarcie serca, aby łaska od Boga mogła wejść do głębi i dać uzdrowienie, wypalić, obmyć i oczyścić.

Jestem pewien, że czasami Duch Święty, jako zadatek nagrody, którą ma w zanadrzu za twoją wierność, pozwoli ci zobaczyć, że przynosisz dobre owoce. Powiedz wtedy: Panie, tak, to prawda: Ty sprawiłeś, że pomimo mojej nędzy, owoc wyrósł pośród tak wielkiej pustyni. Dzięki Ci, Deo gratias!

Ale innym razem może to być diabeł — który nigdy nie ma wakacji — który kusi cię, abyś przypisał sobie zasługi, które nie są twoje. Kiedy zauważysz, że twoje myśli i pragnienia, twoje słowa i czyny, twoja praca są wypełnione próżnym samozadowoleniem, głupią pychą, musisz odpowiedzieć diabłu: Tak, mam owoce, Deo gratias!

Dlatego właśnie ten rok jest szczególnie czasem dziękczynienia, o czym mówiłem moim córkom i synom słowami zaczerpniętymi z liturgii: Ut in gratiarum semper actione maneamus!18 Obyśmy zawsze nieustannie dziękowali Bogu za wszystko: za to, co wydaje się dobre i za to, co wydaje się złe; za to, co słodkie i za to, co gorzkie; za to, co czarne i za to, co białe; za to, co drobne i za to, co duże; za to, co małe i za to, co wielkie; za to, co doczesne i za to, co wieczne. Dziękujmy naszemu Panu za wszystko, co wydarzyło się w tym roku, a także w pewnym sensie za nasze niewierności, ponieważ rozpoznaliśmy je i skłoniły nas one do proszenia Go o przebaczenie i do podjęcia postanowienia — które przyniesie wiele dobra naszym duszom — aby nigdy więcej nie być niewiernym.

Nie możemy mieć innego pragnienia, jak tylko być skupionymi na Bogu, w nieustannym uwielbieniu i chwale Jego imienia, pomagając Mu w Jego Bożej pracy Odkupienia. Wówczas całą naszą troską będzie nauczenie innych, jak poznać Jezusa Chrystusa, a przez Niego Ojca i Ducha Świętego; wiedząc, że przychodzimy do Jezusa przez Maryję i przez nasze relacje ze świętym Józefem i naszymi świętymi Aniołami Stróżami.

Jak pisałem wam wiele lat temu, nawet złe owoce, suche gałęzie, opadłe liście, gdy są zakopane u podnóża pnia, mogą ożywić drzewo, z którego pochodzą. Dlaczego nasze błędy i pomyłki, jednym słowem, nasze grzechy — których nie chcemy, którymi się brzydzimy — były w stanie wyświadczyć nam dobro? Ponieważ wtedy przyszła skrucha, napełniliśmy się wstydem i pragnieniem bycia lepszymi, współpracując z łaską Pana. Dzięki pokorze to, co było śmiercią, staje się życiem; to, co miało przynieść jałowość i porażkę, staje się triumfem i obfitością owoców.

Każdego dnia, podczas ofiarowania Mszy Świętej, kiedy ofiarowuję Hostię Świętą, kładę na patenie wszystkie moje córki i moich synów, którzy są chorzy lub utrapieni. Dodaję również te fałszywe zmartwienia, które czasami sprowadzacie na siebie, ponieważ macie na nie ochotę; aby wreszcie Pan zabrał te nic nie warte myśli z waszych głów.

„Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze (…) udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie”19. Kiedy zbliżamy się do Syna Bożego, jesteśmy przekonani, że jesteśmy jak pigmeje wobec olbrzyma. Czujemy się bardzo mali, upokorzeni, a jednocześnie przepełnieni miłością do Boga, naszego Pana, który będąc tak wielkim, tak ogromnym i nieskończonym, uczynił nas swoimi dziećmi. I jesteśmy poruszeni, aby dziękować Mu teraz, w tym roku i przez całe życie i wieczność. Jak pięknie brzmią strofy prefacji w chorale gregoriańskim! Vere dignum et iustum est, æquum et salutare, nos tibi semper, et ubique gratias agere!20. Jesteśmy mali, malutcy, a On jest naszym wszechmocnym i wiecznym Ojcem.

Świat jest pogrążony w chaosie, podobnie jak Kościół. Być może świat jest taki, jaki jest, ponieważ Kościół jest taki, jaki jest… Chciałbym, aby w centrum waszych serc znalazło się wołanie tego niewidomego z Ewangelii1, by sprawiło, że będziemy widzieć rzeczy tego świata z pewnością, z jasnością. Aby to uczynić, musicie jedynie być posłuszni temu, co zostało wam nakazane, podążając za wskazówkami danymi wam przez Dyrektorów.

Mów wiele razy do Pana, szukając Jego obecności: Domine, ut videam! Panie, spraw, abym przejrzał! Ut videamus: abyśmy jasno zobaczyli rzeczy w tego rodzaju rewolucji, która nie jest rewolucją: jest czymś szatańskim… Z każdym dniem coraz bardziej kochajmy Kościół, Papieża — jakże piękny tytuł: Rzymski Pontifex2 — i z każdym dniem coraz bardziej kochajmy to wszystko, czego nauczył nas Chrystus Jezus w latach swojej pielgrzymki na ziemi.

Miejcie wiele miłości do Najświętszej Trójcy. Miej nieustanną miłość do Matki Bożej, wzywając Ją wiele razy. To jedyny sposób, aby postępować dobrze. Nie oddzielajcie Józefa od Jezusa i Maryi, ponieważ Pan zjednoczył ich w cudowny sposób. A potem każdy do swoich obowiązków, każdy do swojej pracy, która jest modlitwą. Każda chwila jest modlitwą. Praca, jeśli wykonujemy ją we właściwym porządku, nie odrywa naszego umysłu od Boga. Wzmacnia nasze pragnienie czynienia wszystkiego dla Niego, życia dla Niego, z Nim, w Nim…

Powiem wam to, co zawsze wam mówiłem, ponieważ prawda jest tylko jedna. Bóg jest w naszych sercach. Wziął w posiadanie naszą duszę w stanie łaski i tam możemy Go szukać; nie tylko w Tabernakulum, gdzie wiemy, że On jest — uczyńmy wyraźny akt wiary — prawdziwie, ze Swoim Ciałem, ze Swoją Krwią, ze Swoją Duszą i ze Swoją Bóstwem, Syn Maryi, Ten, który pracował w Nazarecie i urodził się w Betlejem, Ten, który umarł na Kalwarii, Ten, który zmartwychwstał. Ten, który przyszedł na ziemię i tyle wycierpiał dla nas z miłości. Czy to wam nic nie mówi, moje dzieci? Miłość! Nasze życie musi być życiem Miłości. Naszym protestem musi być miłość, odpowiadanie aktem miłości na wszystko, co jest bez miłości, co jest brakiem miłości.

Pan popycha Dzieło do przodu. Tak wiele powołań na całym świecie! Mam nadzieję na wiele powołań we Włoszech w tym roku, jak i wszędzie indziej, ale to zależy w dużej mierze od was i ode mnie, czy żyjemy życiem wiary, czy jesteśmy w stałym kontakcie — jak właśnie powiedziałem — z Jezusem, Maryją i Józefem.

Moje dzieci, wydaje się wam, że jestem poważny, ale tak nie jest. Jestem tylko trochę zmęczony.

Niech każdy z nas powie za siebie i za innych: Domine, ut videam! Panie, spraw, abym przejrzał. Abym przejrzał oczyma duszy, oczyma wiary, oczyma posłuszeństwa, oczyma czystości mojego życia. Obym dzięki mojej inteligencji mógł bronić Pana w każdym zakątku świata, ponieważ w każdym zakątku ma miejsce bunt mający na celu wypędzenie Chrystusa, nawet z Jego domu.

Diabeł istnieje i ciężko pracuje. Diabeł jest szczególnie zdeterminowany, aby zniszczyć Kościół i ukraść nasze dusze, aby odwrócić nas od naszej Bożej drogi, od bycia chrześcijanami, którzy chcą żyć jako chrześcijanie. Wy i ja musimy walczyć, dzieci, każdego dnia, aż do ostatniego dnia naszego życia! Kto tego nie czyni, nie tylko poczuje w głębi duszy krzyk, który przypomina mu, że jest tchórzem — Domine, ut videam, ut videamus, ut videant; modlę się za wszystkich, czyńcie to samo dla siebie — ale także zrozumie, że uczyni siebie nieszczęśliwym i uczyni innych nieszczęśliwymi. Każdy jest zobowiązany do przekazywania wszystkim wsparcia dobrego ducha; a jeżeli ma złego ducha, przekaże zatrutą krew, krew, której nie powinna do nas docierać.

Ojcze, płakałeś? Trochę, bo wszyscy ludzie czasem płaczą. Nie wstydź się płakać, bo tylko zwierzęta nie płaczą. Nie wstydźcie się kochać. Musimy kochać się nawzajem całym sercem, stawiając między nami Serce Chrystusa i Najsłodsze Serce Najświętszej Maryi Panny. I tak nie ma lęku. Kochać się dobrze, traktować się serdecznie, niech nikt nie odczuwa samotności!

Moje dzieci, kochajcie wszystkich. Nikogo nie uważamy za złego. Ale to, co jest prawdą i było prawdą wczoraj i było prawdą dwadzieścia wieków temu, jest prawdą także teraz! To, co było fałszem, nie może stać się prawdą. To, co było przywarą, nie jest cnotą. Nie mogę powiedzieć inaczej. To wciąż jest przywara!

Moje dzieci, pomimo tego preludium, muszę wam jeszcze raz powiedzieć, abyście byli radośni. Ojciec jest bardzo szczęśliwy i chce, aby jego córki i synowie na całym świecie byli bardzo szczęśliwi. Nalegam, wzywajcie w waszych sercach, nieustannie z nią obcując, tę „trójcę ziemską”, Jezusa, Maryję i Józefa, obyśmy mogli być blisko ich trojga, a wszystkie rzeczy tego świata i wszystkie oszustwa szatana wtedy zostaną przezwyciężone. W ten sposób każdy z nas pomoże wszystkim, którzy są częścią tej wielkiej rodziny Opus Dei, która jest rodziną pracującą. Ci, którzy nie pracują, powinni zdać sobie sprawę, że nie zachowują się dobrze… Praca, która jest nie tylko ludzka — jesteśmy ludźmi, to musi być praca ludzka — ale też jest pracą nadprzyrodzoną, ponieważ nigdy nie brakuje nam obecności Boga, kontaktu z Bogiem, rozmowy z Bogiem. Wraz ze świętym Pawłem powiedzielibyśmy, że nasza rozmowa jest w niebie.

Moje dzieci, Ojciec jest zadowolony. Ojciec ma serce i dziękuje Panu Bogu za to, że mu je dał. Dzięki temu mogę was kochać i kocham was — wiedzcie o tym — z całego serca. Złączmy się wszyscy w odmawianiu aktów strzelistych: Domine, ut videam, aby każdy przejrzał. Ut videamus, pamiętajmy, by prosić za innymi, by przejrzeli. Ut videant! Prośmy o to Boże światło dla wszystkich dusz bez wyjątku.

Ten dom okazuje się bardzo piękny, prawda? Zdajesz sobie sprawę, że Bóg, w swojej Opatrzności, miał dla nas narzucone szczegóły: ojcowskie i macierzyńskie. Na początku Dzieła myślałem i zapisałem to na piśmie, że w Opus Dei w ogóle nie będzie kobiet. Wprowadziłem więc logiczne ludzkie środki, aby rozwiązać kwestię zarządzania naszymi ośrodkami. Szukałem pewnego rodzaju powołania do służby… To nie była kwestia braciszków, ponieważ oni nie mogli być mnichami. To musiało być coś innego. O mój Boże! Wpadałem z deszczu pod rynnę. Było jeszcze gorzej. Potem szukaliśmy kucharek, ale to też nie zadziałało. Potem szukałem kucharza.

Dzieła korporacyjne przyszły później. Dzieła korporacyjne nie są istotną rzeczą w Dziele: istotną rzeczą jest to, że każdy powinien żyć swobodnie, gdziekolwiek jest, zachowywać się jak dziecko Boże przez cały czas, żyć Miłością, pracować dla Miłości i zawsze czuć się wspieranym przez tę Miłość, przez tę Bożą moc.

Cóż to był za posiłek, jaki pierwszy raz zjedliśmy w pierwszej rezydencji, która nie była pierwszym korporacyjnym dziełem. Pierwszym daniem był arroz a la cubana, czyli biały ryż ze smażonymi bananami. Było bardzo dobre. Nagle usłyszałem hałas i zapytałem: kto jest w kuchni? Odpowiedział mi kucharz. Mammamia! Zawołałem go, byłem dla niego bardzo miły, ale powiedziałem mu, że jest mi bardzo przykro; zapłacę mu cokolwiek to było i że powinien poszukać innego miejsca, ponieważ nie możemy mieć kucharza…

Tak wiele małych rzeczy! Pierwszym dziełem korporacyjnym była Akademia, którą nazwaliśmy DYA — Prawo i Architektura; Derecho y Arquitectura — ponieważ uczyliśmy tych dwóch przedmiotów. Ale dla nas oznaczało to Boga i Odwagę — Dios y Audacia. Niedawno przechodziliśmy przed tym budynkiem i serce mi waliło: ile cierpienia, ile trudności, ile szarlatanerii, ile kłamstw!… Zabrałem tam niektóre meble mojej matki i inne rzeczy, które dała mi przyjaciółka rodziny, Conchita, którą nazywałem la gorda. Niektóre z nich były zbyt duże. Podzieliłem je i zabrałem do przytułku w Porta Cœli, gdzie pracowałem z miłością, z serdecznością, zajmując się ulicznikami tam zgromadzonymi. Po podzieleniu te rzeczy wyglądały bardziej ludzko i mieliśmy dwa razy więcej wszystkiego.

Każdego dnia, kiedy wychodziłem z domu mojej matki, mój brat Santiago przychodził, wkładał mi ręce do kieszeni i pytał: „Co zabierasz do swojego gniazda?”. I to jest to, co wszyscy robiliśmy od tamtego czasu: przynosiliśmy do naszego gniazda to, co mogliśmy, dla służby Bogu, aby zbudować nasz mały dom w każdym miejscu. Tak wiele domów, które są jednym, ponieważ jesteśmy wieloma sercami i mamy jedno serce, jeden umysł, jedno pragnienie, jedną wolę, z tym błogosławionym posłuszeństwem, pełnym dobrowolności, wolności. Nie chcę, aby ktokolwiek czuł się przymuszony, a jeśli już, to tylko przez przymus miłości, tylko przez przymus świadomości, że jeszcze nie odpowiadamy miłości, jaką Jezus ma dla nas, kiedy nas szukał. Ego redemi te, et vocavi te nomine tuo: meus es tu!4 Nigdy się nie wahaj! Od teraz mówię każdemu z was — i nie znam waszych osobistych problemów, ale dusze mają wiele podobieństw, nawet jeśli są różne — że macie Boże powołanie, że Chrystus Jezus powołał was od wieczności. Nie tylko wskazał na ciebie palcem, ale pocałował cię w czoło. Dlatego dla mnie twoja głowa świeci jak gwiazda.

W tym pięknym Tabernakulum, które moje dzieci wykonały z tak wielką miłością i które umieściliśmy tutaj, kiedy nie mieliśmy nawet wystarczająco dużo pieniędzy na jedzenie. W tego rodzaju pokazie luksusu, który wydaje mi się wartym grosz i naprawdę nim jest, aby Cię przechowywać, umieściłem dwa lub trzy szczegóły. Najbardziej interesujące jest to zdanie nad drzwiami: Consummati in unum!3. Ponieważ to tak, jakbyśmy wszyscy byli tutaj przyklejeni do Ciebie, nie opuszczając Cię ani w dzień, ani w nocy, w dziękczynieniu i — dlaczego nie — proszący o przebaczenie. Myślę, że gniewasz się, ponieważ to mówię. Zawsze nam przebaczałeś. Zawsze jesteś gotów przebaczyć błędy, pomyłki, owoce zmysłowości czy pychy.

Consummati in unum! Poprzez zadośćuczynienie…, poprzez uwielbienie…, poprzez dziękczynienie, które jest wielkim obowiązkiem. Nie jest to obowiązek tej chwili, dnia dzisiejszego, czasu, który ma być wypełniony jutro — nie! Jest to stały obowiązek, przejaw nadprzyrodzonego życia, ludzki i Boży sposób odpowiadania Twojej Miłości, która jest Boża i ludzka.

Sancta Maria, Spes nostra, Sedes sapientiæ! Daj nam mądrość niebios, abyśmy zachowywali się w sposób, który jest przyjemny w oczach Twojego Syna i Ojca i Ducha Świętego, jedynego Boga, który żyje i króluje na wieki wieków.

Święty Józefie, nie mogę oddzielić Cię od Jezusa i Maryi. Święty Józefie, dla którego zawsze miałem nabożeństwo i rozumiem, że powinienem kochać Cię coraz bardziej każdego dnia i głosić to na cztery strony świata, ponieważ jest to sposób, aby okazywać miłość między ludźmi: mówiąc kocham Cię! Święty Józefie, nasz ojcze i panie, w ilu miejscach wypowiedziano już to samo zdanie, te same słowa, wzywając Cię! Święty Józefie, nasz ojcze i panie, wstawiaj się za nami!

Życie chrześcijańskie na tej spoganizowanej ziemi, na tej oszalałej ziemi, w tym Kościele, który nie wydaje się być Twoim Kościołem, ponieważ w każdej jego części są ludzie jak szaleńcy — nie słuchają, sprawiają wrażenie, że nie są zainteresowani Tobą. Nie kochają Cię, a nie znając Cię, zapomnieli o Tobie. To życie, które, jeśli jest ludzkie — powtarzam — musi być również Boże dla nas i będzie boskie, jeśli będziemy Cię dobrze traktować. I będziemy Cię dobrze traktować, nawet gdybyśmy musieli wydeptać wiele ścieżek w przedsionkach, nawet gdybyśmy musieli prosić o wiele audiencji. Ale nie musimy prosić o żadną! Jesteś tak wszechmocny, nawet w swoim miłosierdziu, że będąc Panem panów i Królem panujących, uniżasz się aż do czekania, jak biedne dziecko, które przychodzi do naszego progu. My nie czekamy na Ciebie, Ty czekasz na nas nieustannie.

Czekasz na nas w Niebie, w Raju. Czekasz na nas w Świętej Hostii. Czekasz na nas w modlitwie. I jesteś tak dobry, że kiedy jesteś tam ukryty przez Miłość, ukryty w sakramentalnych postaciach — i mocno w to wierzę — będąc naprawdę, prawdziwie i substancjalnie z Twoim Ciałem i Twoją Krwią, z Twoją Duszą i Twoim Bóstwem. Jest tam również Najświętsza Trójca: Ojciec, Syn i Duch Święty. Co więcej, poprzez zamieszkanie Parakleta, Bóg jest w centrum naszych dusz i szuka nas. W pewnym sensie scena z Betlejem powtarza się każdego dnia. I możliwe, że — nie ustami, ale czynami — czasami mówimy: Non est locus in diversorio4, nie ma dla Ciebie miejsca w moim sercu. Panie, przebacz mi!

Przypisy
1

Ps 18(17), 2.

2

Ps 43(42), 2.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

Ps 119(118), 100.

2

Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem. Jr 1, 6.

3

Rdz 5, 16.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
10

Ps 112(111), 1.

11

Tamże.

12

Dobrobyt i bogactwo będą w jego domu. Tamże, 3.

13

Tamże.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
8

Por. Pnp 2, 9.

9

J 14, 9.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
7

Por. Iz 43, 1.

8

1 Sm 3, 6.

9

Czytanie mszalne, 2 Kor 6, 8-10.

10

Święty Augustyn. Solilokwia, 1.1.3.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
*

* „Kiedy tylko możesz, z kapłanem Dzieła”: praca towarzyszenia duchowego, zgodnie z duchem i specyficznymi sposobami Opus Dei, jest wykonywana częściowo poprzez rady udzielane za pośrednictwem spowiedzi, więc spójne jest udawanie się do kapłanów w tym duchu, chociaż oczywiście istnieje wolność spowiadania się, komu się chce, jak przypomina nam św. Josemaría nieco dalej, w punkcie 85. (przyp. red.).

15

Ps 90(89), 1-4.

**

** „Kuć albo kowadło usunąć”: hiszpańskie przysłowie – herrar, o quitar el banco (przyp. red.).

16

Tamże, Ps 90(89), 14.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

1 Kor 6, 20.

2

Hi 7, 1.

3

Ps 32(31), 3-4.

4

Por. Prz 8, 31.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
5

Hbr 13, 8.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
18

Modlitwa po Komunii z Niedzieli w oktawie po Wniebowstąpieniu.

19

Łk 2, 15- 16.

20

Mszał Rzymski, Prefacja.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

Por. Łk 18, 41.

2

W hiszpańskim oryginale: Romano Pontifice.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
4

Por. Iz 43,1.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
3

J 17, 23.

4

Por. Łk 2, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego