Zestawienie punktów

Znaleziono 108 punktów w «Kuźnia», które dotykają tematu Walka ascetyczna .

Wybraństwo Boże oznacza świętość osobistą — i wymaga jej!

Jeśli odpowiesz na wezwanie Pana, twoje życie — twoje nędzne życie! — pozostawi w historii ludzkości bruzdę głęboką i szeroką, świetlistą i żyzną, wieczną i boską.

Codziennie poczuwaj się do obowiązku bycia świętym. — Świętym! A świętość nie oznacza robienia niezwykłych rzeczy, lecz walkę w życiu wewnętrznym i w bohaterskim spełnianiu — aż do końca — swoich obowiązków.

Świętość nie polega na wzniosłych zajęciach. — Ona polega na walce o to, by twoje życie nadprzyrodzone nie zgasło; byś pozwolił wypalić się do reszty, służąc Bogu na ostatnim miejscu… lub też pierwszym: gdziekolwiek Pan cię wezwie.

Pan nie poprzestał na powiedzeniu nam, że nas kocha, lecz udowodnił to nam swoimi czynami, całym swoim życiem. — A ty?

Jeśli kochasz Pana, koniecznie musisz dostrzec błogosławiony ciężar dusz, aby doprowadzić je do Boga.

Dla tego, kto pragnie żyć Miłością, pisaną wielką literą, przeciętność to bardzo mało — to skąpstwo, podłe wyrachowanie.

A oto recepta dla twojej drogi chrześcijanina: modlitwa, pokuta, praca bez wytchnienia i spełnianie obowiązków z miłością.

Boże mój, naucz mnie kochać! — Boże mój, naucz mnie się modlić!

Powinniśmy prosić Boga o wiarę, nadzieję i miłość, przez pokorę, przez wytrwałą modlitwę, godne postępowanie i czyste obyczaje.

Powiedziałeś, że nie wiesz, jak mi odpłacić za świętą żarliwość, która zalała twoją duszę. — Odparłem ci natychmiast: ja nie daję ci żadnego porywu — daje ci go Duch Święty. — Kochaj Go, obcuj z Nim. — W ten sposób będziesz miłować Go coraz bardziej i coraz lepiej i będziesz dziękować Mu za to, że zamieszkał w twojej duszy, abyś posiadł życie wewnętrzne.

Walcz o to, aby Święta Ofiara Ołtarza stała się ośrodkiem i korzeniem twojego życia wewnętrznego, tak żeby cały dzień zamienił się w ciągły akt kultu — przedłużenie Mszy Świętej, w której uczestniczyłeś, i w przygotowanie do następnej — który wyrazi się w aktach strzelistych, w nawiedzaniu Najświętszego Sakramentu, ofiarowywaniu twojej pracy zawodowej i twojego życia rodzinnego…

Pan sprawił, że widzisz jasno swoją drogę chrześcijanina żyjącego pośród świata. Jednakże zapewniasz mnie, że wielokrotnie z zazdrością wyobrażałeś sobie — przyznając, iż w gruncie rzeczy było to wygodnictwo — jakież to byłoby szczęście być nieznanym, pracować nie zauważonym przez nikogo, w odległym kącie… Tylko Bóg i ty!

— Teraz obok idei pracy misyjnej w Japonii przychodzi ci do głowy myśl o tym życiu ukrytym i pełnym cierpienia… Lecz gdybyś pozostał wolny od innych świętych obowiązków naturalnych i starał się “ukryć” w jakiejś instytucji zakonnej, nie mając takiego powołania — nie byłbyś szczęśliwy. Nie zaznałbyś pokoju, gdyż realizowałbyś swoją wolę, a nie wolę Boga.

— Wówczas twoje “powołanie” zasługiwałoby na inną nazwę: byłaby to dezercja; wynik nie Bożego natchnienia, lecz czysto ludzkiego strachu przed walką, jaka cię czeka. A o tym… nie ma mowy!

Czyste życie, święta czystość napotykają ogromną trudność, na którą wszyscy jesteśmy narażeni: to niebezpieczeństwo ulegania wygodnictwu w życiu duchowym bądź zawodowym; niebezpieczeństwo życia po kawalersku, w egoizmie, bez miłości — grożące również tym, których Bóg wezwał do małżeństwa.

— Walcz radykalnie z tymi zagrożeniami, nie pozwalając sobie na żadne kompromisy.

By pokonać zmysłowość — zawsze bowiem dźwigać będziemy tego osiołka swojego ciała — powinieneś co dzień zadawać sobie wielkodusznie drobne umartwienia, a czasem nawet wielkie. Powinieneś też trwać w obecności Boga, który nigdy nie przestaje na ciebie patrzeć.

Twoja czystość nie może ograniczać się do unikania upadku, okazji; w żadnym razie nie może polegać na zimnej i wyrachowanej negacji.

— Czy zdajesz sobie sprawę, że czystość jest cnotą, która jako taka powinna wzrastać i się doskonalić?

— Nie wystarczy więc, że będziesz wstrzemięźliwy — zgodnie ze swoim stanem — musisz być czysty, mieć cnotę heroiczną.

Bonus odor Christi — miła woń Chrystusowa — to również woń naszego czystego życia, woń czystości — powtarzam: dla każdego stosownie do jego stanu — woń świętej czystości, która jest radosną afirmacją: to postawa zdecydowana, a równocześnie delikatna, subtelna, która każe unikać nawet niestosownych słów, gdyż one nie mogą podobać się Bogu.

Naucz się z wyprzedzeniem dziękować Aniołom Stróżom… by bardziej ich zobowiązać.

Każdy chrześcijanin powinien zasłużyć na określenie “nosiciel Boga”, stosowane w pierwszych wiekach. — Postępuj w taki sposób, by można było słusznie nazwać cię tym cudownym mianem.

Zastanów się, co by się stało, gdybyśmy nie chcieli żyć jak prawdziwi chrześcijanie… I popraw swoje postępowanie!

Dostrzegaj Pana we wszystkim, co się dzieje, w każdej sytuacji; wtedy wszystkie wydarzenia będą okazją do wzrastania w miłości do Boga i do ożywiania pragnień odwzajemnienia się Mu. On bowiem czeka na nas zawsze i pozwala nam ciągle wypełniać postanowienie, które uczyniliśmy: serviam! — będę Ci służyć!

Codziennie odnawiaj skuteczne pragnienie zaparcia się samego siebie, wyrzeczenia się, zapomnienia o sobie samym, postępowania in novitate sensus, czyli w nowym duchu, który zmieni nędzę naszego życia na ukrytą od wieczności wielkość Boga.

Panie! Pozwól mi tak bardzo należeć do Ciebie, aby nawet najświętsze uczucia miały dostęp do mojego serca jedynie za pośrednictwem Twojego zranionego Serca.

Staraj się być delikatny, bądź osobą dobrze wychowaną. Nie bądź grubiański! — Zawsze delikatny, lecz nie zmanierowany.

Święty! Dziecko Boże musi być nawet przesadne w praktykowaniu cnoty — jeśli można tu mówić o przesadzie… ponieważ inni będą się przeglądali w nim jak w lustrze i jedynie gdy my będziemy mierzyć bardzo wysoko, inni zdołają osiągnąć średni poziom.

Nie wstydź się, gdy odkryjesz, że masz w sercu fomes peccati — skłonność do zła, która towarzyszyć ci będzie przez całe życie, gdyż nikt nie jest wolny od tego balastu.

Nie wstydź się, gdyż Pan, który jest wszechmogący i miłosierny, dał nam wszystkie właściwe środki, aby pokonać tę skłonność: sakramenty, pobożne życie, uświęcanie pracy.

— Stosuj je wytrwale, gotów zaczynać stale od nowa, nie upadając na duchu.

Panie, wyzwól mnie ode mnie samego!

Apostoł bez codziennej, systematycznej modlitwy nieodzownie popada w letniość… i przestaje być apostołem.

Panie, obym od tej chwili był inny; obym nie był już “sobą”, ale “tym”, kogo Ty pragniesz. — Obym nie odmówił Ci niczego, o co mnie poprosisz. Obym umiał się modlić. Obym umiał cierpieć. Oby nic mnie nie zaprzątało prócz Twojej chwały. Obym ciągle czuł Twoją obecność. — Obym kochał Ojca. Obym pragnął Ciebie, mój Jezu, w ciągłej Komunii. Oby Duch Święty mnie rozpalił!

Meus es tu — jesteś mój — powiedział do ciebie Pan.

— Pomyśl tylko: ten Bóg, który jest całym pięknem i całą mądrością, całą wspaniałością i dobrocią, mówi ci, że należysz do Niego…! A ty nie potrafisz Mu odpowiedzieć!

Nie możesz się dziwić, jeśli w swoim życiu odczuwasz ciężar, o którym mówił św. Paweł: “W członkach moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu”.

— Przypomnij sobie wówczas, że należysz do Chrystusa, i uciekaj się do Matki Bożej, która jest twoją Matką: Oni cię nie opuszczą!

Przyjmuj rady, jakich ci udzielają w kierownictwie duchowym, tak jakby pochodziły od samego Jezusa.

Prosiłeś mnie o sugestię, jak odnieść zwycięstwo w codziennych potyczkach, i odpowiedziałem ci: kiedy otwierasz swoją duszę, opowiedz przede wszystkim o tym, o czym nie chciałbyś, aby wiedziano. W ten sposób diabeł zostanie zawsze pokonany.

— Otwórz swoją duszę z jasnością i prostotą, na oścież, by wstąpiło w nią — aż do ostatniego jej zakątka — słońce miłości Bożej!

Jeśli niemy diabeł — o którym mówi nam Ewangelia — wchodzi do duszy, niszczy wszystko. Natomiast jeśli się go natychmiast wyrzuca, wszystko się udaje, idzie się naprzód szczęśliwie, wszystko idzie dobrze.

— Mocne postanowienie: być wprost “dziko szczerym” w kierownictwie duchowym, z delikatnością i taktem… i być szczerym natychmiast!

Kochaj i szukaj pomocy tego, kto prowadzi twoją duszę. Odkryj swoje serce całkowicie w kierownictwie duchowym — nawet gdyby było bardzo zgniłe — szczerze, z pragnieniem uzdrowienia. Jeśli tego nie uczynisz, ta zgnilizna nigdy nie zniknie.

Jeśli zwracasz się do osoby, która tylko powierzchownie może oczyścić ranę… jesteś tchórzem, bo w gruncie rzeczy zatajasz prawdę — na własną szkodę.

Nie bój się nigdy powiedzieć prawdy, nie zapominając, że czasami lepiej jest zamilczeć, z miłości do bliźniego. Lecz nie milcz nigdy z powodu niedbalstwa, wygodnictwa bądź z tchórzostwa.

Jeśli potrafisz kochać innych i szerzyć wśród wszystkich to uczucie — delikatną, subtelną miłość Chrystusa — będziecie się wzajemnie wspierać: i ten, który będzie miał upaść, poczuje się podtrzymany — i zobowiązany — tą braterską siłą, by być wiernym Bogu.

Umacniaj swojego ducha umartwienia w drobnych przejawach miłości bliźniego, pragnąc uprzyjemniać wszystkim drogę do świętości pośród świata: jeden uśmiech może być czasami najlepszym wyrazem ducha pokuty.

Obyś umiał na co dzień wielkodusznie zadawać sobie trud, z radością i dyskrecją, by służyć i by uprzyjemniać życie innym. — Ten sposób postępowania to prawdziwa miłość Chrystusa.

Musisz się starać o to, by wszędzie, gdzie jesteś, panował ten “dobry humor” — ta radość — który jest owocem życia wewnętrznego.

Dbaj o ćwiczenie się w pewnym bardzo interesującym umartwieniu: niech twoje rozmowy nie kręcą się wokół ciebie samego.

Oto dobry sposób przeprowadzania rachunku sumienia:

— Czy przyjmowałem dziś jako zadośćuczynienie przeciwności zesłane przez Boga? Również te, które spowodowali swoim charakterem moi koledzy? I te, które biorą się z mojej własnej nędzy?

— Czy potrafiłem ofiarować Panu, jako zadośćuczynienie, sam żal, jaki czuję z powodu tego, że tyle razy Go obraziłem? Czy ofiarowałem Mu wstyd swoich wewnętrznych rumieńców i upokorzeń, kiedy się zastanawiam, jak mało posunąłem się naprzód na drodze cnoty?

Zwyczajowe, stałe umartwienia: tak! Ale nie bądź do nich maniacko przywiązany. — Nie mają to być koniecznie zawsze te same umartwienia: tym, co powinno być stałe, regularne, zwyczajowe — lecz bez popadania w przyzwyczajenie — jest sam duch umartwienia.

Pragniesz kroczyć śladami Chrystusa, odziać się w Jego szaty, utożsamić się z Jezusem: niechaj więc wiara twoja będzie czynna i gotowa do poświęcenia, niech wyraża się w uczynkach służby, odrzucając wszystko, co przeszkadza.

Świętość ma giętkość rozluźnionych mięśni. Ten, kto chce być świętym, potrafipostępować w taki sposób, że czyniąc coś, co go umartwia, pomija — jeśli tylko nie obraża to Boga — co innego, co również wiele go kosztuje, i dziękuje Panu za taki komfort. Gdybyśmy jako chrześcijanie postępowali inaczej, ryzykowalibyśmy, że staniemy się sztywni, bez życia, jak szmaciane kukły. Świętość nie ma sztywności kartonu: umie się uśmiechać, ustępować, czekać. Jest życiem — życiem nadprzyrodzonym.

Nie opuszczaj mnie, Matko, spraw, abym szukał Twego Syna… spraw, abym spotkał Twego Syna… spraw, abym kochał Twego Syna… całym swoim jestestwem…!

— Pamiętaj o tym, Pani, pamiętaj.

Kiedy mamy wzrok zamglony, gdy nasze oczy tracą jasność widzenia, musimy iść ku światłu. A Jezus Chrystus powiedział nam, że On jest Światłością świata i że przybył, by uzdrawiać chorych.

— Dlatego też niech twoje choroby, twoje upadki — jeśli Pan je dopuści — nie oddalają cię od Chrystusa, niech cię do Niego przybliżają!

W swojej nędzy uskarżałem się przyjacielowi, że zdaje mi się, iż Jezus mija mnie… i zostawia samego. — Natychmiast zareagowałem skruszony, pełen ufności: to nie tak, Miłości moja — to ja niewątpliwie oddaliłem się od Ciebie! Ale już nigdy więcej!

Ileż podłości jest w moim postępowaniu i jakaż niewierność wobec łaski! — Matko moja, Ucieczko grzesznych, módl się za mną; obym nigdy więcej nie utrudniał Bogu działania w mojej duszy!

Być tak blisko Chrystusa, przez tyle lat… — i pozostać takim grzesznikiem!

— Czy bliskość Jezusa wobec ciebie nie porusza cię aż do łez?

Nie brak mi prawdziwej radości, wprost przeciwnie… Jednakże świadomość własnej małości słusznie każe mi wołać za św. Pawłem: “Nieszczęsny ja człowiek!”. — Wówczas wzrasta pragnienie radykalnego usunięcia bariery, jaką stawia własne ja.

Nie przerażaj się ani nie upadaj na duchu, gdy odkrywasz swoje błędy… I to jakie błędy! — Walcz o ich wykorzenienie, a walcząc, bądź przekonany, że dobrze jest, iż odczuwasz wszystkie te słabości, bo w przeciwnym razie stałbyś się pyszny: a pycha oddala od Boga.

Podziwiaj dobroć Boga, bo Chrystus pragnie żyć w tobie… również wtedy, kiedy odczuwasz ciężar własnej nędzy, tego biednego ciała, tej podłości, tej nędznej gliny.

— Tak, również wtedy pamiętaj o tym wezwaniu Bożym: Jezus Chrystus, który jest Bogiem i Człowiekiem, rozumie mnie i czuwa nade mną, bo jest moim Bratem i Przyjacielem.

Żyjesz zadowolony, bardzo szczęśliwy, choć czasami odczuwasz napady smutku, a nawet prawie stale odczuwasz jakby osad rzeczywistego przygnębienia.

— Ta radość i ten smutek mogą rzeczywiście współistnieć, lecz każde z nich w “swoim człowieku”: jedno w nowym, a drugie — w dawnym.

Pokora jest owocem poznania Boga i poznania siebie samego.

Panie, proszę Cię o prezent: o miłość… miłość, która mnie oczyści. — I o jeszcze jeden prezent: o poznanie samego siebie, żebym napełnił się pokorą.

Świętymi są ci, którzy walczą do końca swojego życia: ci, którzy potrafią podnieść się po każdym potknięciu, po każdym upadku, by odważnie iść dalej drogą, z pokorą, miłością, nadzieją.

Jeśli twoje błędy czynią cię pokorniejszym, jeśli prowadzą cię do usilniejszego szukania oparcia w Bożej dłoni, są drogą do świętości: felix culpa! — błogosławiona wina! — jak śpiewa Kościół.

Modlitwa — nawet moja! — jest wszechmocna.

Pokora pomaga każdej duszy nie zniechęcać się własnymi błędami. — Prawdziwa pokora prowadzi… do prośby o przebaczenie!

Wzywaj Pana, prosząc Go o takiego ducha pokuty, żebyś potrafił codziennie się przezwyciężać, ofiarowując Mu w milczeniu i samowyrzeczeniu to ciągłe zmaganie.

Kiedy będziesz odczuwać słabość swojego ciała, powtarzaj w czasie osobistej modlitwy: Panie, ześlij krzyż na to moje biedne ciało, które się męczy i buntuje!

Jakże słuszne jest rozumowanie pewnego księdza, który tak nauczał: “Jezus przebaczył mi całe mnóstwo grzechów pomimo mojej niewdzięczności — cóż za wspaniałomyślność! I jeśli Marii Magdalenie zostało wybaczone wiele grzechów, gdyż bardzo kochała, to jakże wielki dług miłości ciąży na mnie, któremu wybaczył jeszcze więcej!”.

Jezu, pozwól mi dojść aż do szaleństwa i heroizmu! Dzięki Twojej łasce, Panie, choćbym miał umrzeć dla Ciebie, już Cię nie opuszczę.

Łazarz został wskrzeszony, ponieważ usłyszał głos Boga, i natychmiast chciał wyjść ze stanu śmierci. Gdyby nie “chciał” się ruszyć, ponownie by umarł.

Szczere postanowienie: zawsze mieć wiarę w Boga; zawsze pokładać nadzieję w Bogu; zawsze kochać Boga… który nigdy nas nie opuści, choćbyśmy już cuchnęli jak Łazarz.

Podziwiaj ten cudowny paradoks bycia chrześcijaninem: nasza własna nędza prowadzi nas do szukania ucieczki w Bogu, do “przebóstwienia”, a z Nim możemy wszystko.

Kiedy upadłeś bądź czujesz się przygnębiony ciężarem swojej nędzy, powtarzaj z pewną nadzieją: Panie, spójrz, jestem chory; Panie, Ty, który z miłości umarłeś za mnie na Krzyżu, przyjdź mnie uzdrowić.

Miej ufność — nalegam: wołaj wytrwale do Jego kochającego Serca. Uzdrowi cię tak jak trędowatych z Ewangelii.

Napełnij się ufnością do Boga i pogłębiaj w sobie z dnia na dzień wielkie pragnienie, by nigdy od Niego nie uciec.

Panno Nieskalana, Matko! Nie opuszczaj mnie: spójrz, jak moje biedne serce zalewa się łzami! — Nie chcę obrażać swojego Boga!

— Wiem już i myślę, że nigdy nie zapomnę, iż nic nie jestem wart. Jakże mi ciąży moja małość, moja samotność! Ale… nie jestem sam! Ty, słodka Pani, i mój Ojciec, Bóg nie opuszczacie mnie. W obliczu buntu swojego ciała i w obliczu diabelskich argumentów przeciwko swej wierze kocham Jezusa i wierzę: Kocham i Wierzę.

Idź za radą św. Pawła: hora est iam nos de somno surgere! — już czas przystąpić do pracy! — Do pracy wewnątrz nad budowaniem twojej duszy i do pracy na zewnątrz — nad budowaniem królestwa Bożego z tego miejsca, w którym się znajdujesz.

Mówisz mi skruszony: “Ileż nędzy widzę w sobie! Tak wielka jest moja tępota i tak wielki bagaż mojej pożądliwości, że mam wrażenie, jakbym nigdy nie zrobił nic, by zbliżyć się do Boga. Zaczynać, zaczynać: Och, Panie, ciągle jesteśmy na początku! Będę się jednak starać z całej duszy co dzień posuwać się naprzód”. — Niech On pobłogosławi tym twoim wysiłkom.

Ojcze — tłumaczyłeś mi — popełniłem tyle błędów, tyle pomyłek…

— Wiem o tym — odpowiedziałem. Ale Bóg, nasz Pan, który również o tym wie i bierze to pod uwagę, prosi cię tylko, byś z pokorą to przyznał i byś walczył o poprawę, aby służyć Mu co dzień lepiej — przez bogatsze życie wewnętrzne, ciągłą modlitwę, pobożność i stosowanie środków właściwych do uświęcania swojej pracy.

Obyś nabył — chcesz je nabyć — cnót osiołka! Ciężko pracuje, jest pokorny i wytrwały, uparty!, wierny, stąpa bardzo pewnie, jest silny i — jeśli ma dobrego pana — wdzięczny i posłuszny.

Zgoda: powinieneś troszczyć się “o nich”. Ale na pierwszym miejscu powinieneś zatroszczyć się o siebie, o swoje życie wewnętrzne; gdyż w przeciwnym razie nie będziesz mógł im służyć.

Ileż cię kosztuje to umartwienie, które sugeruje ci Duch Święty! Patrz uważnie na Krzyż… a pokochasz to wyrzeczenie.

Przybić się do krzyża! To pragnienie, jak nowe światło, wielokrotnie pojawiało się w umyśle, sercu oraz na ustach owej duszy.

— Przybić się do krzyża? Ileż to kosztuje! — mówił do siebie. A przecież bardzo dobrze znał drogę: agere contra! — zaprzeć się samego siebie! Dlatego błagał: Pomóż mi, Panie!

Kiedy staniemy na Kalwarii, gdzie umarł Jezus, doświadczenie swoich osobistych grzechów powinno poruszać nas do żalu: do dojrzalszej i głębszej decyzji, by nie obrażać Go ponownie.

Jak przy rzeźbie w kamieniu lub w drewnie — należy dzień po dniu coraz bardziej wygładzać chropowatość, usuwać niedoskonałości w swoim życiu osobistym, w duchu pokuty, poprzez małe umartwienia, które mogą być dwojakie: czynne — te, których sami szukamy, niczym kwiatki zbierane przez cały dzień — i bierne, czyli takie, które przychodzą z zewnątrz i których przyjmowanie nas kosztuje. Później już sam Jezus dopełni tego, czego nam brakuje.

— Jakże wspaniały będzie z ciebie wizerunek Ukrzyżowanego, jeśli twoja odpowiedź będzie wielkoduszna, radosna i całkowita!

Pan, z rozciągniętymi ramionami, prosi cię o ciągłą jałmużnę miłości.

Zbliż się do Jezusa, który umarł za ciebie, zbliż się do tego Krzyża, który widnieje na szczycie Golgoty… Ale zbliż się ze szczerością, z tym skupieniem wewnętrznym, które jest oznaką chrześcijańskiej dojrzałości: aby boskie i ludzkie wydarzenia Męki Pańskiej przeniknęły twoją duszę.

Powinniśmy przyjmować umartwienia z tym samym usposobieniem, jakie miał Jezus Chrystus podczas swojej świętej Męki.

Umartwienie jest niezbędną przesłanką wszelkiego apostolstwa i doskonałej realizacji każdego apostolskiego poczynania.

Duch pokuty polega przede wszystkim na tym, abyśmy wykorzystali te liczne drobiazgi, z którymi codziennie spotykamy się na swej drodze — czyny, wyrzeczenia, ofiary, usługi… — przekształcając je w akty miłości, skruchy, w umartwienia, tworząc z nich na koniec dnia bukiet: piękny bukiet, który ofiarujemy Bogu!

Najlepszym wyrazem ducha ofiary jest wytrwałość w rozpoczętej pracy: zarówno kiedy wykonujemy ją z zapałem, jak też wówczas, gdy przychodzi nam ona z trudem.

Przedstaw kierownikowi duchowemu swój plan umartwień, aby je wyważył. — Lecz wyważyć nie zawsze oznacza zmniejszyć, ale również zwiększyć, jeśli uzna to za stosowne. — W każdym wypadku przyjmij jego rady!

Świętość osiąga się z pomocą Ducha Świętego — który przybywa, by zamieszkać w naszych duszach — dzięki łasce otrzymywanej w sakramentach i przez ciągłą walkę ascetyczną. Synu mój, nie róbmy sobie złudzeń: ty i ja — będę to powtarzał niezmordowanie — będziemy musieli walczyć zawsze, zawsze, aż do końca swojego życia. Wówczas będziemy miłować pokój i będziemy nieść pokój, i otrzymamy nagrodę wieczną.

Nie poprzestawaj na mówieniu do Pocieszyciela. Słuchaj Go!

Rozważ na modlitwie, że życie w dziecięctwie duchowym, dzięki któremu odkryłeś dogłębnie, że jesteś dzieckiem Bożym, napełniło cię synowską miłością do Ojca; pomyśl, jak przedtem szedłeś przez Maryję do Jezusa, którego uwielbiasz jak przyjaciel, jak brat, jak Jego ulubieniec, którym zresztą jesteś… Potem, otrzymawszy tę radę, zrozumiałeś, że do tej pory wiedziałeś, iż Duch Święty zamieszkuje w twojej duszy, by ją uświęcać… ale nie “ogarnąłeś” tej prawdy o Jego obecności. Potrzebna była ta sugestia: teraz czujesz w sobie miłość, chcesz z Nim obcować, być Jego przyjacielem, powiernikiem… ułatwiać Mu pracę oczyszczania, wyrywania, rozpalania…

“Nie potrafię tego!” — myślałeś. — Posłuchaj Go, nalegam. On da ci siły, On to wszystko sprawi, jeśli zechcesz… a ty przecież chcesz!

— Módl się do Niego: Boski Gościu, Nauczycielu, Światło, Przewodniku, Miłości, obym umiał Cię gościć, słuchać Twoich nauk, rozpalić się, iść za Tobą, miłować Cię.

By zbliżyć się do Boga, by wzlecieć ku Bogu, potrzebujesz mocnych i hojnych skrzydeł modlitwy i pokuty.

By uniknąć rutyny w modlitwach ustnych, staraj się odmawiać je z taką samą miłością, z jaką mówi osoba, która właśnie się zakochała… i jakby to była dla ciebie ostatnia okazja, by zwrócić się do Pana.

Jeśli jesteś dumny z bycia dzieckiem Najświętszej Maryi Panny, zapytaj siebie samego: Ile razy okazuję swoje nabożeństwo do Maryi w ciągu całego dnia, od rana do wieczora?

Są między innymi dwa powody — mówił do siebie ów przyjaciel — bym wynagradzał mojej Matce Niepokalanej w każdą sobotę i w przeddzień Jej świąt.

— Drugi z nich jest taki, że ludzie zamiast niedziele i święta maryjne (a są to zazwyczaj odpusty w różnych miejscowościach) poświęcać modlitwie, przeznaczają je — wystarczy otworzyć oczy i zobaczyć — na obrażanie naszego Jezusa publicznymi grzechami i gorszącymi zbrodniami.

— A pierwszy to ten, że my, którzy pragniemy być dobrymi dziećmi, nie przeżywamy, być może popychani przez szatana, z należytą uwagą tych dni, poświęconych Panu i Jego Matce.

— Zdajesz już sobie sprawę, że są to niestety nadal bardzo aktualne powody, abyśmy także my wynagradzali.

Zawsze rozumiałem modlitwę chrześcijanina jako miłosną rozmowę z Jezusem, której nie należy przerywać nawet w chwilach, kiedy fizycznie jesteśmy oddaleni od Tabernakulum, gdyż całe nasze życie jest pieśnią ludzkiej miłości zwróconej ku Bogu… a kochać możemy zawsze.

Tak wielka jest miłość Boga do stworzeń i tak wielka powinna być nasza wzajemność, że przy sprawowaniu Mszy Świętej zegarki powinny się zatrzymywać.

Latorośle złączone z winnym krzewem dojrzewają i przynoszą owoce.

— Co powinniśmy zrobić, ty i ja? Przylgnąć mocno, za pośrednictwem Chleba i Słowa, do Chrystusa, który jest naszym winnym krzewem… powtarzając Mu słowa miłości przez cały dzień. Tak czynią zakochani.

Kochaj mocno Pana. Zachowuj w swojej duszy i umacniaj tę naglącą potrzebę miłowania Go. Kochaj Boga, w szczególności teraz, kiedy być może niektórzy z tych, co trzymają Go w swoich rękach, nie kochają Go, źle Go traktują i zaniedbują. Odnoś się bardzo dobrze do Pana w czasie Mszy Świętej i przez cały dzień!

Modlitwa jest najpotężniejszą bronią chrześcijanina. Modlitwa czyni nas skutecznymi. Modlitwa czyni nas szczęśliwymi. Modlitwa daje nam całą siłę potrzebną do spełniania przykazań Bożych. — Tak! Całe twoje życie może i powinno być modlitwą.

Świętość osobista nie jest czczą abstrakcją, lecz konkretną — boską i ludzką — rzeczywistością, która przejawia się stale w codziennych uczynkach miłości.

Masz żyć w zgodzie z innymi, masz ich rozumieć, masz być bratem swoich braci ludzi, masz położyć miłość — jak mówi pewien kastylijski mistyk — tam, gdzie nie ma miłości, a zdobędziesz miłość.

Nie jesteśmy dobrymi braćmi swych braci, ludzi, jeśli nie jesteśmy gotowi wytrwać we właściwym postępowaniu, nawet jeśli otoczenie interpretuje opacznie nasze zachowanie i reaguje w sposób nieprzyjemny.

Twoja miłość do Kościoła świętego i twoja służba dla niego nie mogą być uwarunkowane większą czy mniejszą świętością osobistą tych, którzy go tworzą, chociaż pragniemy gorąco chrześcijańskiej doskonałości dla wszystkich.

— Powinieneś kochać Oblubienicę Chrystusa, swoją Matkę, która jest i zawsze będzie czysta i bez skazy.

Praca nad osobistym uświęceniem ma wpływ na świętość tylu dusz oraz na świętość Kościoła Bożego.

Bądź przekonany, że — skoro Bóg cię słyszy, kocha cię, obiecuje ci chwałę — to chroniony wszechmocną dłonią swojego Ojca Niebieskiego, jeśli zechcesz, możesz być osobą pełną męstwa, gotową świadczyć wszędzie o Jego godnej umiłowania, prawdziwej nauce.

Rola Pańska jest żyzna, a Jego nasienie — dobre. Dlatego kiedy na tym świecie pojawia się kąkol, nie miej wątpliwości, że to z braku odpowiedzi ze strony ludzi, zwłaszcza chrześcijan, którzy usnęli i pozostawili teren otwarty dla wroga.

— Nie narzekaj, bo to jałowe, natomiast zastanów się nad swoim postępowaniem.

Również tobie daje do myślenia ta uwaga, która bardzo mnie zabolała: “Widzę jasno, że brak oporu lub też nieskuteczny opór wobec niegodziwych praw wynika z tego, że zarówno na górze, na dole, jak i pośrodku jest wiele — jakże wiele! — miernot”.

Wrogowie Boga i Jego Kościoła, kierowani nieprzemijającą nienawiścią szatana, są aktywni i organizują się bez ustanku. Z “przykładnym” uporem przygotowują swoje kadry, prowadzą szkoły, mają swoich przywódców oraz agitatorów i propagują swoje idee drogą ukrytego, ale skutecznego działania i wnoszą do domów i do miejsc pracy swoje nasienie niszczące wszelką ideologię religijną.

— O ileż bardziej musimy się starać my, chrześcijanie, aby służyć swojemu Bogu, zachowując zawsze wierność prawdzie?

Nie myl spokoju z lenistwem, niedbalstwem, z opóźnieniami w podejmowaniu decyzji bądź w studiowaniu ważnych spraw. Spokój zawsze musi być dopełniony pilnością, cnotą niezbędną do niezwłocznego rozpatrywania i rozwiązywania stojących przed nami kwestii.

— Synu, gdzież jest ten Chrystus, którego dusze szukają w tobie? W twojej pysze? W twojej chęci narzucania się innym? W ułomnościach charakteru, których nie chcesz pokonać? W twoim uporze…? Czyż w tym jest Chrystus? — Nie! — Zgoda, musisz mieć własną osobowość, ale powinieneś dążyć do utożsamienia swojej osobowości z Chrystusem.

Proponuję ci dobrą zasadę postępowania, byś mógł żyć braterstwem, duchem służby: niech — kiedy ciebie zabraknie — inni mogą poprowadzić dalej twoje zadanie, dzięki temu, że wielkodusznie przekazujesz im swoje doświadczenia i nie starasz się być niezastąpionym.

Na ciebie — pomimo twoich namiętności — spada odpowiedzialność za świętość, za chrześcijańskie życie innych, za ich skuteczność. Ty nie jesteś oderwaną częścią. Jeśli się zatrzymasz, iluż ludzi możesz zahamować bądź skrzywdzić!

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego