Zestawienie punktów

Znaleziono 15 punktów w «Rozmowy z Panem», które dotykają tematu Kościół.

Kiedy się modlisz, mój synu — nie mówię teraz o ciągłej modlitwie, która obejmuje cały dzień, ale do tych chwil, które poświęcamy wyłącznie na kontakt z Bogiem, będąc całkowicie oderwanym od wszystkiego, co zewnętrzne — kiedy rozpoczynasz medytację, często — w zależności od rozmaitych okoliczności — wyobrażasz sobie scenę albo tajemnicę, którą pragniesz kontemplować. Następnie starasz się ją zrozumieć i szukasz dialogu przepełnionego uczuciem miłości i skruchy, dziękczynienia i pragnienia bycia lepszym. W ten sposób dojdziesz do modlitwy ciszy, w której to Pan mówi, a ty musisz słuchać tego, co On mówi. Wyraźnie widać wtedy, jak wewnętrzne poruszenia i napomnienia napełniają duszę zapałem!

Nasza modlitwa jest łatwiejsza, gdy materializujemy to, co jest choćby najbardziej duchowe, gdy korzystamy z przypowieści — to Boża szkoła. Doktryna przenika nasz umysł i serce poprzez zmysły. Teraz nie będziesz już zaskoczony, dlaczego tak bardzo lubię mówić wam o łodziach i morzach.

Dzieci, wraz z Chrystusem weszliśmy do łodzi Piotra, do tej łodzi Kościoła, która jest krucha i chwiejna, ale której żadna burza nie przewróci. W łodzi Piotra i ty, i ja musimy myśleć spokojnie, powoli: Panie, dlaczego wszedłem do tej łodzi?

To pytanie powinno mieć dla ciebie szczególne znaczenie od momentu, gdy wsiadłeś do łodzi, którą jest Opus Dei. Wsiadłeś do niej, ponieważ miałeś na to ochotę, co wydaje mi się najbardziej nadprzyrodzonym z powodów. Kocham Cię, Panie, ponieważ mam ochotę Ciebie kochać. To biedne serce mogło zostać oddane jakiemuś stworzeniu…, ale nie! Składam je całe, młode, żywe, szlachetne, czyste u Twoich stóp, ponieważ mam na to ochotę!

Razem z sercem oddałeś Jezusowi także twoją wolność, a twoje osobiste aspiracje stały się już drugorzędne. Wewnątrz łodzi możesz czuć się wolny, wolnością dzieci Bożych5, które znając Prawdę6 wypełniają Wolę Bożą7. Ale nie zapominaj, że powinieneś być zawsze wewnątrz łodzi, dlatego, że miałeś na to ochotę. Powtórzę coś, co już mówiłem wam wczoraj lub przedwczoraj: jeśli wyskoczysz z łodzi*, pochłoną cię morskie fale, będziesz zgubiony, utoniesz w odmętach oceanu. Przestaniesz być z Chrystusem, utracisz przyjaźń, którą dobrowolnie od Niego przyjąłeś.

Pomyśl, mój synu, jak miłe jest Bogu, naszemu Panu, kadzidło, które spala się na Jego cześć. Pomyśl jak niewiele warte są ziemskie sprawy, które ledwo co się zaczną, a już niszczeją. Pomyśl, że wszyscy ludzie jesteśmy niczym: Pulvis es, et in pulverem reverteris8; zamienimy się w kurz, który pokrywa drogę. Ale jest w tym coś niesamowitego. To fakt, że mimo tego wszystkiego, nie żyjemy dla tego co ziemskie, ani dla naszej chluby, lecz dla Boga, dla Bożej Chwały. To jest właśnie to, co nas porusza!

Dlatego, jeśli twoja pycha szepcze ci: tutaj przejdziesz niezauważony, ze swoimi niezwykłymi talentami…, tutaj nie przyniesiesz wszystkich owoców, jakie mógłbyś przynieść…, zmarnujesz się męcząc się bezużytecznie… Ty, który wsiadłeś do łodzi Dzieła, ponieważ miałeś na to ochotę, ponieważ Bóg wezwał cię bardzo bezpośrednio — „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał”9 — powinieneś odpowiedzieć na tę łaskę spalając się cały i sprawiając, że nasze dobrowolne poświęcenie, nasze oddanie zamieni się w dar: w ofiarę całopalną!

Mój synu, przekonałeś się już dzięki tej opowieści, że jeśli chcesz mieć życie, życie wieczne i wieczną nagrodę; jeśli chcesz mieć wieczne szczęście, nie możesz wysiąść z łodzi i w wielu przypadkach będziesz musiał zrezygnować ze swojego osobistego celu. Nie mam innego celu niż cel zbiorowy: posłuszeństwo.

Jak pięknie jest być posłusznym! Ale kontynuujmy opowieść. Jesteśmy w tej starej łodzi, która pływa od dwudziestu wieków i nie zatonęła. W łodzi poświęcenia, poświęcenia się służbie Bogu. I w tej łodzi, biedny i pokorny, przypomniałeś sobie, że masz samolot, który potrafisz doskonale pilotować i pomyślałeś: jak daleko mogę odlecieć! Cóż, idź, idź na lotniskowiec, twój samolot nie jest tu potrzebny! Postaw sprawę jasno: nasza wytrwałość jest owocem naszej wolności, naszego poświęcenia, naszej miłości i wymaga całkowitego oddania. Nie możemy robić w łodzi tego, co chcemy. Jeśli cały ładunek z jej ładowni zostanie zgromadzony w jednym miejscu, łódź zatonie. Jeśli marynarze porzucą swoje konkretne zadania, biedna mała łódź przepadnie. Posłuszeństwo jest konieczne, a ludzie i sprawy muszą być w wyznaczonym miejscu. Mój synu, od teraz bądź przekonany, że wyjście z łodzi oznacza śmierć. Ale aby być wewnątrz łodzi trzeba być uległym. Niezbędna jest głęboka pokora. Trzeba oddać się, spalać się, stać się całopalną ofiarą.

Czy każdy z nas w głębi swojego sumienia — po wyznaniu: Panie, proszę Cię o przebaczenie moich grzechów — może zwrócić się do Boga z absolutnym, synowskim zaufaniem? Z zaufaniem, na jakie zasługuje Ojciec, który — niestrudzenie to powtarzam — kocha każdego z nas jak matka kocha swoje dziecko? A nawet o wiele bardziej niż jak matka kocha swoje dziecko i jak ojciec kocha swojego pierworodnego syna. To jest moment, aby powiedzieć temu najpotężniejszemu, najmądrzejszemu Bogu, naszemu Ojcu, który ukochał każdego z nas aż do śmierci i to śmierci krzyżowej, że nie stracimy pogody ducha, nawet jeśli wydaje się, że sprawy coraz gorzej idą. My, dzieci, idźmy naprzód naszą drogą, spokojni, ponieważ Bóg, nasz Pan, nie pozwoli, aby Jego Kościół został zniszczony. Nie pozwoli, aby ślady Jego Bożych stóp zostały zatarte w świecie.

Niestety dla nas i dla całego chrześcijaństwa jesteśmy teraz świadkami diabolicznej próby rozmontowania Kościoła, odebrania mu tak wielu przejawów jego Bożego piękna, poprzez bezpośredni atak na wiarę, moralność, dyscyplinę i kult. Bezczelnie nawet w tych najważniejszych sprawach. Jest to piekielny zgiełk, który stara się zaciemnić podstawowe pojęcia wiary katolickiej. Ale oni nie będą w stanie nic zrobić, Panie, ani przeciwko Twojemu Kościołowi, ani przeciwko Twojemu Dziełu. Jestem tego pewien.

Po raz kolejny, nie mówiąc tego na głos, proszę Cię o dostarczenie tego i owego rozwiązania. Ty, Panie, dałeś nam inteligencję, abyśmy mogli jej używać i lepiej Ci służyć. Jesteśmy zobowiązani do zrobienia wszystkiego, co w naszej mocy: nalegania, uporu, wytrwałości w naszej modlitwie, pamiętając o słowach, które do nas skierowałeś: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kułaczcie, a otworzą wam”4.

Moje dzieci, kontynuowałbym, gdyby to była medytacja, ale skoro jest to zwykłe spotkanie wydaje mi się, że to wystarczy. Macie wystarczająco dużo materiału, aby każdy z was mógł sam przeżywać czas modlitwy kontemplacyjnej: żyć z Jezusem, Maryją i Józefem w tym domu i w tym warsztacie w Nazarecie; kontemplować śmierć Świętego Patriarchy, któremu zgodnie z tradycją towarzyszyli Jezus i Maryja; powiedzieć Mu, że bardzo Go kochamy i że nas nie opuszcza.

Gdyby w Niebie mógł panować smutek, święty Józef byłby bardzo smutny w tych czasach patrząc, jak Kościół rozkłada się niczym trup. Ale Kościół nie jest trupem! Ludzie przeminą, czasy się zmienią, a bluźnierstwa i herezje przestaną być głoszone. Teraz są one rozpowszechniane bez żadnych przeszkód, ponieważ nie ma pasterzy, którzy wskazaliby, gdzie jest wilk. Głoszenie prawdy jest ryzykowne dla człowieka, ponieważ jest on wtedy prześladowany i zniesławiany. Bezkarni są tylko ci, którzy szerzą herezje i zło, teoretyczne i praktyczne błędy niesławnych obyczajów.

Najwięksi wrogowie są wewnątrz i na górze. Nie daj się zwieść. Gdy weźmiesz do ręki książkę o tematyce religijnej, niech cię ręka parzy, jeśli nie masz pewności, co do zdrowej nauki. Precz z nią! Jest to najbardziej aktywna trucizna. Wyrzuć ją tak, jakby była książką pornograficzną, a nawet bardziej stanowczo, ponieważ pornografia jest jawna, a to przesiąka jak przez osmozę.

Wzywajcie ze mną z całego serca świętego Józefa, aby wyjednał dla nas u Najświętszej Trójcy i u świętej Maryi, swej Oblubienicy, naszej Matki, skrócenie czasu próby. I chociaż to wezwanie zostało usunięte z Litanii do Świętych, zachęcam was, abyście modlili się ze mną: Ut inimicos Sanctæ Ecclesiæ humiliare digneris, te rogamus audi nos!*****.

Moje dzieci, czy chcecie powiedzieć Panu wraz ze mną, aby nie brał pod uwagę mojej małości i mojej nędzy, ale wiarę, którą mi dał? Nigdy nie wątpiłem! I to jest również Twoje, Panie, ponieważ naturą człowieka jest chwiejność.

Czterdzieści cztery lata! Moje dzieci, przypominam sobie teraz ten mały obrazek z wizerunkiem świętego Józefa Calasancjusza, który umieściłem obok mojego łóżka. Widzę, jak Święty przybywa do Rzymu. Widzę jak tu zostaje źle traktowany. W tym jestem do niego podobny. Widzę go jako świętego — i w tym nie jestem do niego podobny — i tak aż do sędziwej starości.

Bądźcie wiernymi, dzieci mojej duszy, bądźcie wiernymi! Wy będziecie to kontynuowali. Jak w biegach sztafetowych, nadejdzie czas — kiedy Bóg zechce, gdzie Bóg zechce, jak Bóg zechce — kiedy będziecie musieli iść naprzód, biegnąc i przekazywać sobie nawzajem pałeczkę, ponieważ ja nie będę już w stanie iść dalej. Dopilnujecie, aby dobry duch, którego otrzymałem od Pana, nie został utracony. Aby osobliwe i specyficzne cechy naszego powołania pozostały nienaruszone. Przekażecie nasz sposób życia, ludzki i Boży następnemu pokoleniu, a to z kolei następnemu i następnemu.

Panie, proszę Cię o tak wiele rzeczy dla moich synów i dla moich córek… Proszę Cię o ich wytrwałość, o ich wierność, o ich lojalność! Będziemy wierni, jeśli będziemy lojalni. Obyś zapomniał, Panie, nasze upadki. Oby nikt z nas nie czuł się bezpieczny, jeśli nie będzie walczył, ponieważ tam, „gdzie najmniej się tego spodziewasz, zawsze coś wyskoczy”, jak mówi przysłowie. A wszystkie przysłowia są pełne mądrości.

Obyście się rozumieli, przebaczali sobie nawzajem, kochali się nawzajem, zawsze wiedzieli, że jesteście w dłoniach Boga, w otoczeniu Jego dobroci, pod opieką Najświętszej Maryi Panny, pod patronatem świętego Józefa i chronieni przez Aniołów Stróżów. Nigdy nie czujcie się osamotnieni, zawsze razem i zawsze bądźcie mocni: stopy na ziemi, a serce w górze, aby wiedzieć, jak podążać za tym co dobre.

Dlatego zawsze będziemy nauczać doktryny bez błędu. Szczególnie teraz, gdy jest tak wielu, którzy tego nie robią. Panie, kochamy Kościół, ponieważ Ty jesteś jego Głową. Kochamy Papieża, ponieważ ma Cię reprezentować. Cierpimy z Kościołem — porównanie dotyczy tego lata — tak jak naród izraelski cierpiał w latach pobytu na pustyni. Dlaczego tak wielu, Panie? Być może po to, abyśmy byli bardziej podobni do Ciebie, abyśmy byli bardziej wyrozumiali i napełnieni Twoją miłością.

Betlejem to opuszczenie; Nazaret — praca; apostolstwo — życie publiczne. Głód i pragnienie. Zrozumienie, gdy ma do czynienia z grzesznikami. A na krzyżu, kapłańskim gestem, wyciąga ręce, abyśmy wszyscy zmieścili się na drzewie Krzyża. Nie można kochać całej ludzkości — kochamy wszystkie dusze i nikogo nie odrzucamy — inaczej niż z Krzyża.

Widać, że Pan chce nam dać wielkie serce… Zobaczcie, jak nam pomaga, jak troszczy się o nas, jak jasne jest, że jesteśmy jego pusillus grex2 — małą trzódką — jaką moc daje nam do wyznaczania i prostowania naszego kursu, jak przynagla nas do wyrzucania tu i ówdzie kamienia, aby uniknąć rozproszenia, jak pomaga w pobożności swoim serdecznym nawoływanie.

Dzięki Ci, Panie, bo bez prawdziwej miłości nie byłoby powodu do daru z siebie. Obyśmy zawsze żyli z duszami napełnionymi Chrystusem i w ten sposób nasze serca będą umiały przyjąć, już oczyszczone, wszystkie ziemskie sprawy. W ten sposób z tego serca, które będzie odzwierciedlać Twoje najbardziej kochające i miłosierne serce, wyjdzie światło, wyjdzie sól, wyjdzie ogień, który rozpali wszystko.

Idźmy do Maryi, Królowej Opus Dei. Pamiętajmy, że na szczęście ta Matka nie umrze nigdy. Ona zna naszą małość i dla Niej zawsze jesteśmy małymi dziećmi, które wchodzą na Jej kolana.

Moje córki i synowie, wasz Ojciec chce ponownie otworzyć przed wami swoje serce. Musimy nadal się modlić z ufnością, która jest pierwszym warunkiem dobrej modlitwy, pewni, że Pan nas słyszy. Zobaczcie, że sam Bóg mówi do nas teraz, na początku tego Wielkiego Postu: Invocabit me, et ego exaudiam eum: eripiam eum, et glorificabo eum1. Będzie mnie wzywał, a Ja go wysłucham. Wyzwolę go i obdarzę sławą.

Ale musimy modlić się z chęcią zadośćuczynienia. Jest wiele do odpokutowania, na zewnątrz i wewnątrz Kościoła Bożego. Znajdź kilka słów, zrób osobisty akt strzelisty i powtarzaj go wiele razy dziennie, prosząc Pana o przebaczenie. Najpierw za nasze osobiste lenistwo, a następnie za tak wiele złych czynów popełnionych przeciwko Jego Świętemu Imieniu, przeciwko Jego Sakramentom, przeciwko Jego doktrynie. „Teraz zaś, Boże nasz, wysłuchaj modlitwy Twojego sługi i jego błagań i rozjaśnij swe oblicze nad świątynią, która leży zniszczona — przez wzgląd na Twoje Imię, Panie! Nakłoń, mój Boże, swego ucha i wysłuchaj! Otwórz swe oczy i zobacz nasze spustoszenie i miasto, nad którym wzywano Twego Imienia. Albowiem zanosimy swe modlitwy do Ciebie, opierając się nie na naszej sprawiedliwości, ale ufni w Twoje wielkie miłosierdzie”2.

Proście o przebaczenie, moje dzieci, za to zamieszanie, za te błędy, które są promowane w Kościele odgórnie i deprawują dusze niemal od niemowlęctwa. W przeciwnym razie, jeśli nie pójdziemy drogą pokuty i zadośćuczynienia, nic nie osiągniemy.

Cóż z tego, że jest nas zbyt mało wobec tak wielu, że jesteśmy pełni nędzy i słabości, że jesteśmy po ludzku bezsilni? Rozmyślaj ze mną nad słowami świętego Pawła: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga”3.

Pomimo naszych nieszczęść i błędów Pan wybrał nas abyśmy byli Jego narzędziami w tych trudnych chwilach w historii Kościoła. Dzieci, nie możemy ukrywać się za naszą osobistą małością, nie możemy zakopywać talentów, które otrzymaliśmy4, nie możemy ignorować wykroczeń przeciwko Bogu i krzywd wyrządzonych duszom. „Wy zatem, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, strzeżcie się, abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku”5.

Każdy w swoim stanie i wszyscy z tym samym powołaniem odpowiedzieliśmy twierdząco na Boże wezwanie, aby służyć Bogu i Kościołowi oraz ratować dusze. Mamy więc większy obowiązek i większe prawo niż inni do czujności. Mamy większą powinność życia mężnie. Mamy też więcej łaski.

Czy widziałeś, jak aktualne są słowa Listu z Pierwszej Niedzieli Wielkiego Postu: „Napominamy was, abyście nadaremno łaski Bożej nie otrzymywali. Albowiem mówi On: «W czasie sprzyjającym wysłuchałem cię. A w dzień zbawienia wspomogłem cię». Oto teraz czas pożądany, oto teraz dzień zbawienia. Nie dajemy w niczym nikomu zgorszenia, aby nie ganiono posługi naszej. Ale we wszystkim okazujemy się jako sługi Boże”6.

Walczcie, dzieci, walczcie. Nie bądźcie jak ci, którzy mówią, że bierzmowanie nie czyni nas milites Christi. Być może dlatego, że nie chcą walczyć i dlatego są tym, czym są: pokonanymi, ludźmi bez wiary, upadłymi duszami, jak szatan. Nie poszli za radą Apostoła: „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa”11.

Jako żołnierze Chrystusa musimy walczyć w Bożych bitwach. In hoc pulcherrimo caritatis bello! Nie mamy innego wyboru, jak tylko podjąć tę najpiękniejszą wojnę miłości z zaangażowaniem, jeśli naprawdę chcemy osiągnąć wewnętrzny pokój i spokój Boży dla Kościoła i dusz.

Chcę wam przypomnieć, że „nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła… Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko”12.

Na ziemi nigdy nie będziemy mogli cieszyć się spokojem ducha ludzi, którzy poddają się, myśląc, że przyszłość jest pewna. Przyszłość nas wszystkich jest niepewna, w tym sensie, że możemy być zdrajcami naszego Pana, naszego powołania i naszej wiary. Musimy podjąć postanowienie, by zawsze walczyć. Ostatniego dnia minionego roku napisałem notatkę: „to jest nasze przeznaczenie na ziemi: walczyć o Miłość do ostatniej chwili. Deo gratias!

Będę starał się walczyć do ostatniej chwili mojego życia, podobnie jak wy. Walczcie wewnątrz, ale także na zewnątrz, przeciwstawiając się na wszelkie sposoby zniszczeniu Kościoła, zatraceniu dusz. „Na wojnie i na polu bitwy żołnierz, który szuka ratunku tylko w ucieczce, traci siebie i innych. Z drugiej strony odważny człowiek, który walczy, aby ratować innych, ratuje także siebie”.

„Ponieważ nasza religia jest wojną, najcięższą ze wszystkich wojen, atakiem i bitwą, uformujmy linię bojową, jak nakazał nam nasz król, zawsze gotowi przelać naszą krew, patrząc na zbawienie wszystkich, zachęcając tych, którzy stoją mocno i podnosząc poległych. Rzeczywiście, wielu naszych przyjaciół leży na ziemi, podziurawionych ranami i ociekających krwią, i nie ma nikogo, kto by się nimi zaopiekował: nikogo, ani z ludu, ani z kapłanów, ani z żadnej innej grupy; nie mają obrońcy, przyjaciela, brata” 13.

Jeśli ktoś z moich dzieci porzuci siebie i przestanie walczyć lub odwróci się plecami, niech wie, że zdradza nas wszystkich: Jezusa Chrystusa, Kościół, swoich braci w Dziele, wszystkie dusze. Nikt z nas nie jest odizolowaną cząstką. „Wszyscy jesteśmy członkami tego samego Mistycznego Ciała, którym jest Kościół Święty”14, a także — poprzez zaangażowanie miłości — członkami Dzieła Bożego. Dlatego, gdyby ktoś nie walczył, wyrządziłby poważną szkodę swoim braciom, swojej świętości i swojej pracy apostolskiej i byłby przeszkodą w przezwyciężeniu tych chwil próby.

Co zrobisz, gdy zobaczysz — bo możesz to dostrzec — że jeden z twoich braci się ociąga i nie walczy? Przyjmij go, pomóż mu! Jeśli zauważysz, że ma trudności z odmawianiem różańca, dlaczego nie zaprosić go do wspólnej modlitwy? Jeśli ma trudności z punktualnością: hej, to pięć minut na modlitwę lub na spotkanie, czy nie po to jest braterskie upomnienie? Czy nie po to mamy osobistą rozmowę w Dziele? Niezależnie od tego, czy unikasz tego, czy nadmiernie to opóźniasz, strzeż się.

A spowiedź? Nigdy jej nie opuszczajcie, moje córki i moi synowie, w dni, kiedy jest to waszym zwyczajem i kiedy tylko tego potrzebujecie. Możecie spowiadać się, u kogo chcecie, ale byłoby szaleństwem, gdybyście oddawali się w ręce innych, którzy być może wstydzą się być namaszczonymi. Nie możecie im ufać!

Wszystkie te duchowe środki ułatwione przez serdeczność, jaką mamy dla siebie nawzajem, są po to, aby pomóc nam zacząć od nowa, aby pomóc nam szukać schronienia w Bożej obecności, z pobożnością, z małymi umartwieniami, z troską o innych. To właśnie czyni nas silnymi, pogodnymi i zwycięskimi.

Teraz bardziej niż kiedykolwiek musimy być zjednoczeni w modlitwie i trosce, aby powstrzymać i oczyścić te mętne wody, które przelewają się przez Kościół Boga. Possumus!17. Możemy wygrać tę bitwę, nawet jeśli trudności są ogromne. Bóg na nas liczy. „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa”18.

Sytuacja jest poważna, moje córki i synowie. Cały front wojenny jest zagrożony. Niech nie zostanie przerwany przez tchórzostwo jednego z nas. Zło — nigdy nie przestanę was ostrzegać — pochodzi od wewnątrz i od góry. Istnieje prawdziwa zgnilizna i czasami wydaje się, jakby Mistyczne Ciało Chrystusa było gnijącym, cuchnącym trupem. Cóż za obraza dla Boga! My, którzy jesteśmy tak samo słabi, a nawet bardziej niż inni, ale którzy, jak już powiedziałem, mamy zobowiązanie Miłości, musimy teraz nadać naszemu istnieniu sens zadośćuczynienia. Cor Iesu Sacratissimum et Misericors, dona nobis pacem!

Dzieci, macie wielkie i młode serca, pałające serca. Czyż nie odczuwacie potrzeby zadośćuczynienia? Prowadźcie wasze dusze tą drogą: najpierw drogą uwielbienia Boga, widząc, jak każdy z was musi być niezłomnie wytrwały. Później drogą zadośćuczynienia, dawania miłości tam, gdzie była pustka z powodu braku wierności innych chrześcijan.

86. De profundis… „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, o Panie, słuchaj głosu mego! Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu mojemu! Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi?”19. Prośmy Boga, aby powstrzymał krwawienie w swoim Kościele, aby wody powróciły do własnego nurtu. Powiedz Mu, aby zlekceważył szaleństwa ludzi i okazał swoje przebaczenie i moc.

Nie możemy dać się pokonać smutkowi. Jesteśmy optymistami, także dlatego, że duch Opus Dei jest duchem optymizmu. Ale nie chcemy bujać w obłokach: jesteśmy realistami, a rzeczywistość jest gorzka.

Wszystkie te zdrady Osoby, doktryny i sakramentów Chrystusa, a także Jego Najczystszej Matki, wydają się być zemstą: zemstą nikczemnego ducha, przeciwko miłości Boga, przeciwko Jego hojnej miłości, przeciwko ofiarowaniu się Jezusa Chrystusa. Boga, który żył w ukryciu, stając się człowiekiem; który pozwolił się przybić do drewna żelazem, mimo że nie potrzebował gwoździ, ponieważ miłość, jaką miał do nas, wystarczyła, aby został umieszczony i zawisł na Krzyżu i który pozostał wśród nas w Sakramencie Ołtarza.

Jasność spotkała się z ciemnością, więc odpłaciliśmy mu. Za hojność odpłaciliśmy egoizmem. Za miłość chłodem i pogardą. Tak Mu odpłaciliśmy. Moje córki i synowie, nie wstydźcie się, że znacie naszą codzienną nędzę. Ale prośmy o przebaczenie: „Przepuść, Panie, przepuść ludowi Twemu, a dziedzictwa Twego na wzgardę nie wydawaj, by mieli nad nimi panować poganie”20.

Każdego dnia staję się coraz bardziej świadomy tych realiów i każdego dnia coraz bardziej szukam bliskości Boga w zadośćuczynieniu i pokucie. Przedstawmy Mu liczbę dusz, które gubią, a które nie powinny się gubić, gdyby nie zostały wystawione na niebezpieczeństwo. Dusz, które porzuciły wiarę, ponieważ dziś wszelkiego rodzaju kłamstwa i herezje mogą być propagowane bezkarnie. Dusz, które zostały zgorszone tak wielką apostazją i tak wielką niegodziwością. Dusz, które zostały pozbawione pomocy sakramentów i dobrej doktryny.

Wśród odwiedzających mnie jest wielu, którzy narzekają, którzy czują tragedię i niemożność użycia ludzkich środków, aby zaradzić złu. Wszystkim mówię: módlcie się, módlcie się, módlcie się i czyńcie pokutę. Nie mogę doradzić nieposłuszeństwa, ale mogę doradzić bierny opór, aby nie współpracować z tymi, którzy niszczą; utrudniać im, bronić się osobiście. A jeszcze lepszy jest czynny opór polegający na dbaniu o życie wewnętrzne, źródło pokuty i błagania.

Ty, Panie, powiedziałeś nam, abyśmy wołali: Clama, ne cesses!21. Na całym świecie spełniamy Twoje życzenia, prosząc Cię o przebaczenie, ponieważ pośród naszych nieszczęść dałeś nam wiarę i miłość. „Do Ciebie wznoszę me oczy, który mieszkasz w niebie. Oto jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służącej na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu, dopóki się nie zmiłuje nad nami”22.

Za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny i Świętego Patriarchy, świętego Józefa, prośmy Pana, aby wzmógł w nas ducha zadośćuczynienia. Abyśmy żałowali za nasze grzechy, abyśmy umieli korzystać z Sakramentu Pokuty. Dzieci, słuchajcie Ojca. Nie ma lepszego aktu pokuty i zadośćuczynienia niż dobra spowiedź. Tam otrzymujemy siłę potrzebną do walki, pomimo naszych biednych glinianych stóp. Non est opus valentibus medicus, sed male habentibus23, to znaczy, że lekarz nie jest dla tych, którzy są zdrowi, ale dla tych, którzy są chorzy.

Konieczny jest powrót do Boga, tak szybko jak to możliwe. Wracajcie, zawsze wracajcie. Ja wracam do Boga wiele razy w ciągu dnia. W niektórych tygodniach przystępuję do spowiedzi nawet dwa razy; czasami raz, czasami trzy razy, kiedy tylko tego potrzebuję dla mojego spokoju ducha. Nie jestem osobą świętoszkowatą ani skrupulantem, ale wiem, co jest dobre dla mojej duszy.

Obecnie w wielu miejscach są ludzie bez miłosierdzia i bez doktryny, którzy radzą ludziom, aby nie chodzili do spowiedzi. Atakują święty sakrament Pokuty w najbardziej brutalny sposób. Próbują zrobić z tego komedię: kilka słów, wszystko razem, a potem rozgrzeszenie. Nie, dzieci, kochajcie spowiedź! I to nie tylko z grzechów ciężkich, ale także z drobnych grzechów, a nawet z naszych wad. Sakramenty udzielają łaski exopere operato — na mocy samego sakramentu — a także ex opere operantis, zgodnie z dyspozycjami przyjmującego. Spowiedź, oprócz wskrzeszenia duszy i oczyszczenia jej z popełnionych nieprawości — myśli, pragnień, słów, czynów — powoduje wzrost łaski, umacnia nas, daje nam więcej broni do osiągnięcia wewnętrznego, osobistego zwycięstwa. Pokochaj święty sakrament Pokuty!

Czy kiedykolwiek widziałeś większy objaw miłosierdzia Naszego Pana? Bóg Stwórca napełnia nas podziwem i wdzięcznością. Bóg Odkupiciel porusza nas. Bóg, który pozostaje w Eucharystii, stał się pokarmem dla naszej miłości, napełnia nas tęsknotą za jej odwzajemnieniem. Bóg, który ożywia i nadaje nadprzyrodzony sens wszystkim naszym działaniom, przebywający w centrum duszy będącej w stanie łaski, jest niewysłowiony… Bóg, który przebacza, jest cudem! Ci, którzy są przeciwko sakramentowi Pokuty, stawiają przeszkody na drodze tego cudu Bożego miłosierdzia. Widziałem, moje dzieci, że wielu, którzy nie znali Chrystusa, kiedy dowiedzieli się, że my, katolicy mamy Boga, który rozumie ludzkie słabości i przebacza im, są wewnętrznie poruszeni i proszą o wyjaśnienie im nauki Jezusa.

Ci, którzy próbują przeszkodzić nam w dziękczynieniu Panu za ustanowienie tego sakramentu, gdyby odnieśli sukces w swoim dążeniu, nawet w niewielkiej części, zniszczyliby duchowość Kościoła. Jeśli zapytacie mnie: Ojcze, czy mówią coś nowego? Muszę wam odpowiedzieć: nic, moje dzieci. Diabeł ciągle się powtarza: zawsze są to te same rzeczy. Diabeł jest bardzo sprytny, ponieważ był aniołem i ponieważ jest bardzo stary, ale jednocześnie jest głupcem: brakuje mu pomocy Boga i nie robi nic poza upieraniem się w kółko przy tym samym. Wszystkie błędy, które teraz propaguje, wszystkie te kłamliwe metody i herezje są stare, bardzo stare i zostały potępione przez Kościół tysiące razy.

Ci, którzy mówią, że nie rozumieją konieczności ustnej i tajnej spowiedzi, czy dlatego, że nie chcą pokazać jadu jakiego mają w sobie? Czy dlatego, że nie chcą powiedzieć lekarzowi, jak długo chorują, jakie są objawy ich dolegliwości, gdzie boli? To głupcy! Ci ludzie muszą iść do weterynarza, bo są jak zwierzęta, które nie mówią.

Czy wiesz, dlaczego takie rzeczy dzieją się w Kościele? Ponieważ wielu nie praktykuje tego, co głoszą. Może jest tak, że nauczają kłamstw, a następnie zachowują się zgodnie z tym, co mówią. Środki ascetyczne są nadal konieczne do prowadzenia życia chrześcijańskiego. W tym nie ma i nigdy nie będzie postępu: Iesus Christus, heri et hodie, ipse et in sæcula!5, Jezus Chrystus jest ten sam wczoraj i dziś, i zawsze będzie ten sam. Cel nie może być osiągnięty bez odpowiednich środków. A w życiu duchowym środki były, są i będą zawsze takie same: znajomość doktryny chrześcijańskiej, częste przystępowanie do sakramentów, modlitwa, umartwienie, życie pobożne, ucieczka od pokus — i od okazji — oraz otwarcie serca, aby łaska od Boga mogła wejść do głębi i dać uzdrowienie, wypalić, obmyć i oczyścić.

Jednakże, moje córki i synowie, z wielkim bólem obserwujemy, jak w Kościele promowane są ogromne kampanie przeciwko sprawiedliwości, które z konieczności prowadzą do pogłębienia braku pokoju w społeczeństwie, ponieważ nie ma pokoju w sumieniach. Dusze są oszukiwane. Mówi się im o wyzwoleniu, które nie jest wyzwoleniem Chrystusa. Nauki Jezusa, Jego Kazanie na Górze, te błogosławieństwa, które są poematem Bożej miłości, są ignorowane. Poszukuje się jedynie ziemskiego szczęścia, które nie jest możliwe do osiągnięcia na tym świecie.

Dusza, dzieci, jest stworzona dla wieczności. Tutaj jesteśmy tylko przejazdem. Nie miejcie złudzeń: ból będzie nieodłącznym towarzyszem podróży. Ten, kto tylko stara się nie cierpieć, poniesie porażkę. A to może nie mieć innego rezultatu, jak tylko gorycz wobec swojego życia i innych. Nikt nie lubi patrzeć, jak ludzie cierpią, a obowiązkiem miłosierdzia jest staranie się, na ile to możliwe, łagodzić cierpienia innych. Ale chrześcijanin musi również mieć odwagę twierdzić, że ból jest źródłem błogosławieństwa, dobra, siły; że jest dowodem Bożej miłości; że jest ogniem, który oczyszcza nas i przygotowuje do wiecznego szczęścia. Czyż nie jest to znak, który dał nam Anioł, abyśmy znaleźli Jezusa: „A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”3.

Kiedy się akceptuje cierpienie, tak jak uczynił to Pan w Betlejem i na krzyżu, i rozumie się, że jest ono przejawem Bożej dobroci, Jego zbawczej i suwerennej Woli, wtedy nie jest to nawet krzyż, a w każdym razie jest to Krzyż Chrystusa, który nie jest ciężki, ponieważ On sam go niesie. „Kto nie bierze swego krzyża a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”4. Ale dzisiaj te słowa zostały zapomniane i „wielu […] postępuje jak wrogowie Krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem”5, organizując przerażające kampanie przeciwko Jego Osobie, Jego doktrynie i Jego Sakramentom. Jest wielu, którzy chcą zmienić rację bytu Kościoła, redukując go do doczesnej, antropocentrycznej instytucji, z człowiekiem jako doskonałym szczytem wszystkich rzeczy.

Boże Narodzenie przypomina nam, że Pan jest początkiem, końcem i centrum stworzenia: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo”6. To Chrystus, moje córki i synowie, przyciąga do siebie wszystkie stworzenia: „Wszystko przez Niego się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”7. I wcielił się, by żyć pośród nas8, pokazał nam, że nie mamy żyć po to, by szukać tymczasowego, ulotnego szczęścia. Jesteśmy tutaj, aby osiągnąć wieczną szczęśliwość, podążając Jego śladami. Osiągniemy to jedynie ucząc się od Niego.

Kościół zawsze był teocentryczny. Jego misją jest doprowadzenie wszystkich stworzeń do Boga jako ich celu, przez Jezusa Chrystusa — „Głowę Ciała Kościoła (…), aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego — i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża”9. Intronizujmy Go nie tylko w naszych sercach i działaniach, lecz — pragnąc i apostołując — we wszystkich przejawach ludzkiej aktywności.

„Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił”15. Przybyliśmy, dzieci, w dobrym czasie, ponieważ ta noc jest bardzo złą nocą dla dusz. Noc, w której wielcy luminarze, którzy powinni promieniować światłem, rozprzestrzeniają ciemność. Ci, którzy powinni być solą, aby zapobiec zepsuciu świata, są mdli, a czasami publicznie zepsuci.

Nie jest możliwe rozważanie tych okropności bez przeżywania ciężkich chwil. Ale jestem pewien, córki i synowie mojej duszy, że z Bożą pomocą będziemy wiedzieć jak czerpać obfity pożytek i owocny pokój. Ponieważ będziemy nalegać o modlitwę i pokutę. Ponieważ wzmocnimy pewność, że wszystko zostanie naprawione. Ponieważ będziemy pielęgnować postanowienie wiernego reagowania z uległością dobrych narzędzi. Ponieważ nauczymy się dzięki temu Bożemu Narodzeniu nie zbaczać z drogi, którą Pan wyznaczył nam w Betlejem: drogi prawdziwej pokory, bez dziwactw. Być pokornym to nie znaczy być zabiedzonym ani zrezygnowanym; ani być obojętnym na wszystko, co dzieje się wokół nas, w ciągłym porzucaniu swoich praw. Tym bardziej nie powinno się rozpowszechniać głupot o sobie samym. Nie może być pokory tam, gdzie jest komedia i hipokryzja, ponieważ pokora jest prawdą.

Bez naszej zgody, bez naszej woli, Bóg, nasz Pan, pomimo swojej bezgranicznej dobroci nie będzie w stanie nas uświęcić i zbawić. Co więcej, bez Niego nie będziemy w stanie osiągnąć niczego pożytecznego. Tak jak stwierdza się, że to pole rodzi to, a tamta ziemia rodzi tamto. O jednej duszy można stwierdzić, że jest święta, a o innej, że dokonała tak wielu dobrych uczynków. Ale tak naprawdę „nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”16: to On czyni pole żyznym, daje ziarnu możliwość pomnażania się, a gałązce, która wydaje się sucha, daje moc zapuszczania korzeni. On jest tym, który pobłogosławił ludzką naturę swoją łaską, umożliwiając jej w ten sposób chrześcijańskie zachowanie, życie w taki sposób, abyśmy byli szczęśliwi w nadziei na życie przyszłe, które jest szczęściem i miłością na zawsze. Pokora, dzieci, to wiedzieć, że „nic nie znaczy ten, który sieje ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost — Bóg”17.

Czego uczy nas Pan wszystkiego, władca wszechświata? W tych dniach Bożego Narodzenia kolędy we wszystkich krajach, niezależnie od tego, czy są one od dawna chrześcijańskie, czy też nie, śpiewają o Królu królów, który już przyszedł. A jakie przejawy ma Jego królewskość? Żłób! Nie ma nawet tych szczegółów, którymi z tak wielką miłością otaczamy Dzieciątko Jezus w naszych kaplicach. W Betlejem naszemu Stwórcy brakuje wszystkiego: taka jest Jego pokora!

Tak jak jedzenie doprawia się solą, aby nie było mdłe, tak w naszym życiu zawsze musimy być pokorni. Moje córki i synowie — to porównanie nie jest moje. Jest używane przez autorów duchowych od ponad czterech wieków — nie bądźcie jak te kury, które, gdy tylko zniosą jedno jajko, gdaczą i gdaczą w całym domu. Musicie pracować, musicie wykonywać swoją pracę intelektualną lub fizyczną, zawsze apostolską, z wielkimi intencjami i wielkimi pragnieniami — które Pan przekształca w rzeczywistość — aby służyć Bogu i pozostać niezauważonym.

Dzieci, w ten sposób uczymy się od Jezusa, naszego Mistrza, kontemplować Go jako noworodka w ramionach Matki, pod opiekuńczym spojrzeniem Józefa. Człowieka tak bardzo Bożego, że został wybrany przez Pana na swojego ojca na ziemi. Swoim spojrzeniem, swoją pracą, swoimi ramionami, swoim wysiłkiem, swoimi ludzkimi środkami broni życia Nowonarodzonego.

Ty i ja, w tych czasach, gdy Jezus Chrystus jest ponownie krzyżowany tak wiele razy, w tych okolicznościach, gdy wydaje się, że stare narody chrześcijańskie tracą wiarę, od samych szczytów do podstaw, jak mówią niektórzy; ty i ja musimy dołożyć wszelkich starań, aby upodobnić się do Józefa w jego pokorze, a także w jego skuteczności. Czy nie napełnia cię radością myśl, że możemy niejako chronić naszego Pana, naszego Boga?

„Przez tajemnicę wcielonego Słowa zajaśniał oczom naszej duszy nowy blask Twojej światłości, abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci, zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych”7. Obyśmy wszyscy kontemplowali go z miłością. Tam, skąd pochodzę, mówimy czasem: „spójrz, jak ona na niego patrzy!”. I jest to matka trzymająca swoje dziecko w ramionach, chłopak patrzący na swoją dziewczynę, żona czuwająca nad swoim mężem; szlachetne i czyste ludzkie uczucie. Kontemplujmy Go więc w ten sposób, przeżywając na nowo przyjście Zbawiciela. A zaczniemy od Jego Matki, zawsze Dziewicy, najczystszej, poczuwając konieczność wychwalania Jej i powtarzania, że Ją kochamy, ponieważ nigdy wcześniej tak wiele absurdów i tak wiele okropności nie zostało rozpowszechnionych przeciwko Matce Bożej przez tych, którzy powinni Jej bronić i błogosławić.

Kościół jest czysty, nieskalany, jest Oblubienicą Chrystusa. Są jednak tacy, którzy w jego imieniu zgorszyli ludzi i oszukali wielu, którzy w innych okolicznościach byliby wierni. I patrz, to bezbronne Dziecię zarzuca ci ręce na szyję, abyś mógł przytulić Go do serca i ofiarować Mu swoje mocne postanowienie zadośćuczynienia ze spokojem, hartem ducha i radością.

Nie ukrywałem tego przed wami. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wszystkie sakramenty były atakowane, jeden po drugim. W szczególny sposób sakrament Pokuty. A w bardziej niegodziwy sposób Najświętszy Sakrament Ołtarza, Ofiara Mszy Świętej. Serce każdego z was musi zadrżeć i tym „wzburzeniem krwi” zadośćuczynić Panu, tak jak umielibyście pocieszyć swoją matkę, osobę, którą kochacie z czułością. „O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie”8.

Rozpocząwszy wychwalanie i zadośćuczynienie Najświętszej Maryi Panny, natychmiast pokażemy patriarsze Józefowi, jak bardzo go kochamy. Nazywam go moim ojcem i panem i bardzo, bardzo go kocham. Wy też musicie go bardzo kochać, inaczej nie bylibyście moimi dobrymi dziećmi. To był młody człowiek, bardzo czysty, pełen prawości, którego sam Bóg wybrał na opiekuna Jego i Jego Matki.

W ten sposób wchodzimy do szopy w Betlejem: z Józefem, z Maryją, z Jezusem. „Wtedy […] serce twe zadrży”9. W intymności tej rodzinnej relacji zwracam się do świętego Józefa i wtulam się w jego potężne, silne, pracowite ramię. Ma on w sobie pociąg do tego, co czyste, uczciwe, co — będąc bardzo ludzkie — jest przebóstwione. Trzymając się jego ramienia, proszę go, aby zabrał mnie do swojej najświętszej, nieskazitelnej Oblubienicy, Świętej Maryi. Ponieważ Ona jest moją Matką, a ja mam do tego prawo jako Jej syn. I to wszystko. Następnie oboje prowadzą mnie do Jezusa.

Moje córki i synowie, to wszystko nie jest komedią. To jest to, co tak często robimy w życiu, kiedy poznajemy jakąś rodzinę. Jest to ludzki sposób, podniesiony do rangi Bożej, by zrozumieć i wejść do domu w Nazarecie.

Świat jest pogrążony w chaosie, podobnie jak Kościół. Być może świat jest taki, jaki jest, ponieważ Kościół jest taki, jaki jest… Chciałbym, aby w centrum waszych serc znalazło się wołanie tego niewidomego z Ewangelii1, by sprawiło, że będziemy widzieć rzeczy tego świata z pewnością, z jasnością. Aby to uczynić, musicie jedynie być posłuszni temu, co zostało wam nakazane, podążając za wskazówkami danymi wam przez Dyrektorów.

Mów wiele razy do Pana, szukając Jego obecności: Domine, ut videam! Panie, spraw, abym przejrzał! Ut videamus: abyśmy jasno zobaczyli rzeczy w tego rodzaju rewolucji, która nie jest rewolucją: jest czymś szatańskim… Z każdym dniem coraz bardziej kochajmy Kościół, Papieża — jakże piękny tytuł: Rzymski Pontifex2 — i z każdym dniem coraz bardziej kochajmy to wszystko, czego nauczył nas Chrystus Jezus w latach swojej pielgrzymki na ziemi.

Miejcie wiele miłości do Najświętszej Trójcy. Miej nieustanną miłość do Matki Bożej, wzywając Ją wiele razy. To jedyny sposób, aby postępować dobrze. Nie oddzielajcie Józefa od Jezusa i Maryi, ponieważ Pan zjednoczył ich w cudowny sposób. A potem każdy do swoich obowiązków, każdy do swojej pracy, która jest modlitwą. Każda chwila jest modlitwą. Praca, jeśli wykonujemy ją we właściwym porządku, nie odrywa naszego umysłu od Boga. Wzmacnia nasze pragnienie czynienia wszystkiego dla Niego, życia dla Niego, z Nim, w Nim…

Powiem wam to, co zawsze wam mówiłem, ponieważ prawda jest tylko jedna. Bóg jest w naszych sercach. Wziął w posiadanie naszą duszę w stanie łaski i tam możemy Go szukać; nie tylko w Tabernakulum, gdzie wiemy, że On jest — uczyńmy wyraźny akt wiary — prawdziwie, ze Swoim Ciałem, ze Swoją Krwią, ze Swoją Duszą i ze Swoją Bóstwem, Syn Maryi, Ten, który pracował w Nazarecie i urodził się w Betlejem, Ten, który umarł na Kalwarii, Ten, który zmartwychwstał. Ten, który przyszedł na ziemię i tyle wycierpiał dla nas z miłości. Czy to wam nic nie mówi, moje dzieci? Miłość! Nasze życie musi być życiem Miłości. Naszym protestem musi być miłość, odpowiadanie aktem miłości na wszystko, co jest bez miłości, co jest brakiem miłości.

Pan popycha Dzieło do przodu. Tak wiele powołań na całym świecie! Mam nadzieję na wiele powołań we Włoszech w tym roku, jak i wszędzie indziej, ale to zależy w dużej mierze od was i ode mnie, czy żyjemy życiem wiary, czy jesteśmy w stałym kontakcie — jak właśnie powiedziałem — z Jezusem, Maryją i Józefem.

Moje dzieci, wydaje się wam, że jestem poważny, ale tak nie jest. Jestem tylko trochę zmęczony.

Niech każdy z nas powie za siebie i za innych: Domine, ut videam! Panie, spraw, abym przejrzał. Abym przejrzał oczyma duszy, oczyma wiary, oczyma posłuszeństwa, oczyma czystości mojego życia. Obym dzięki mojej inteligencji mógł bronić Pana w każdym zakątku świata, ponieważ w każdym zakątku ma miejsce bunt mający na celu wypędzenie Chrystusa, nawet z Jego domu.

Diabeł istnieje i ciężko pracuje. Diabeł jest szczególnie zdeterminowany, aby zniszczyć Kościół i ukraść nasze dusze, aby odwrócić nas od naszej Bożej drogi, od bycia chrześcijanami, którzy chcą żyć jako chrześcijanie. Wy i ja musimy walczyć, dzieci, każdego dnia, aż do ostatniego dnia naszego życia! Kto tego nie czyni, nie tylko poczuje w głębi duszy krzyk, który przypomina mu, że jest tchórzem — Domine, ut videam, ut videamus, ut videant; modlę się za wszystkich, czyńcie to samo dla siebie — ale także zrozumie, że uczyni siebie nieszczęśliwym i uczyni innych nieszczęśliwymi. Każdy jest zobowiązany do przekazywania wszystkim wsparcia dobrego ducha; a jeżeli ma złego ducha, przekaże zatrutą krew, krew, której nie powinna do nas docierać.

Ojcze, płakałeś? Trochę, bo wszyscy ludzie czasem płaczą. Nie wstydź się płakać, bo tylko zwierzęta nie płaczą. Nie wstydźcie się kochać. Musimy kochać się nawzajem całym sercem, stawiając między nami Serce Chrystusa i Najsłodsze Serce Najświętszej Maryi Panny. I tak nie ma lęku. Kochać się dobrze, traktować się serdecznie, niech nikt nie odczuwa samotności!

Moje dzieci, kochajcie wszystkich. Nikogo nie uważamy za złego. Ale to, co jest prawdą i było prawdą wczoraj i było prawdą dwadzieścia wieków temu, jest prawdą także teraz! To, co było fałszem, nie może stać się prawdą. To, co było przywarą, nie jest cnotą. Nie mogę powiedzieć inaczej. To wciąż jest przywara!

Moje dzieci, pomimo tego preludium, muszę wam jeszcze raz powiedzieć, abyście byli radośni. Ojciec jest bardzo szczęśliwy i chce, aby jego córki i synowie na całym świecie byli bardzo szczęśliwi. Nalegam, wzywajcie w waszych sercach, nieustannie z nią obcując, tę „trójcę ziemską”, Jezusa, Maryję i Józefa, obyśmy mogli być blisko ich trojga, a wszystkie rzeczy tego świata i wszystkie oszustwa szatana wtedy zostaną przezwyciężone. W ten sposób każdy z nas pomoże wszystkim, którzy są częścią tej wielkiej rodziny Opus Dei, która jest rodziną pracującą. Ci, którzy nie pracują, powinni zdać sobie sprawę, że nie zachowują się dobrze… Praca, która jest nie tylko ludzka — jesteśmy ludźmi, to musi być praca ludzka — ale też jest pracą nadprzyrodzoną, ponieważ nigdy nie brakuje nam obecności Boga, kontaktu z Bogiem, rozmowy z Bogiem. Wraz ze świętym Pawłem powiedzielibyśmy, że nasza rozmowa jest w niebie.

Moje dzieci, Ojciec jest zadowolony. Ojciec ma serce i dziękuje Panu Bogu za to, że mu je dał. Dzięki temu mogę was kochać i kocham was — wiedzcie o tym — z całego serca. Złączmy się wszyscy w odmawianiu aktów strzelistych: Domine, ut videam, aby każdy przejrzał. Ut videamus, pamiętajmy, by prosić za innymi, by przejrzeli. Ut videant! Prośmy o to Boże światło dla wszystkich dusz bez wyjątku.

W tym pięknym Tabernakulum, które moje dzieci wykonały z tak wielką miłością i które umieściliśmy tutaj, kiedy nie mieliśmy nawet wystarczająco dużo pieniędzy na jedzenie. W tego rodzaju pokazie luksusu, który wydaje mi się wartym grosz i naprawdę nim jest, aby Cię przechowywać, umieściłem dwa lub trzy szczegóły. Najbardziej interesujące jest to zdanie nad drzwiami: Consummati in unum!3. Ponieważ to tak, jakbyśmy wszyscy byli tutaj przyklejeni do Ciebie, nie opuszczając Cię ani w dzień, ani w nocy, w dziękczynieniu i — dlaczego nie — proszący o przebaczenie. Myślę, że gniewasz się, ponieważ to mówię. Zawsze nam przebaczałeś. Zawsze jesteś gotów przebaczyć błędy, pomyłki, owoce zmysłowości czy pychy.

Consummati in unum! Poprzez zadośćuczynienie…, poprzez uwielbienie…, poprzez dziękczynienie, które jest wielkim obowiązkiem. Nie jest to obowiązek tej chwili, dnia dzisiejszego, czasu, który ma być wypełniony jutro — nie! Jest to stały obowiązek, przejaw nadprzyrodzonego życia, ludzki i Boży sposób odpowiadania Twojej Miłości, która jest Boża i ludzka.

Sancta Maria, Spes nostra, Sedes sapientiæ! Daj nam mądrość niebios, abyśmy zachowywali się w sposób, który jest przyjemny w oczach Twojego Syna i Ojca i Ducha Świętego, jedynego Boga, który żyje i króluje na wieki wieków.

Święty Józefie, nie mogę oddzielić Cię od Jezusa i Maryi. Święty Józefie, dla którego zawsze miałem nabożeństwo i rozumiem, że powinienem kochać Cię coraz bardziej każdego dnia i głosić to na cztery strony świata, ponieważ jest to sposób, aby okazywać miłość między ludźmi: mówiąc kocham Cię! Święty Józefie, nasz ojcze i panie, w ilu miejscach wypowiedziano już to samo zdanie, te same słowa, wzywając Cię! Święty Józefie, nasz ojcze i panie, wstawiaj się za nami!

Życie chrześcijańskie na tej spoganizowanej ziemi, na tej oszalałej ziemi, w tym Kościele, który nie wydaje się być Twoim Kościołem, ponieważ w każdej jego części są ludzie jak szaleńcy — nie słuchają, sprawiają wrażenie, że nie są zainteresowani Tobą. Nie kochają Cię, a nie znając Cię, zapomnieli o Tobie. To życie, które, jeśli jest ludzkie — powtarzam — musi być również Boże dla nas i będzie boskie, jeśli będziemy Cię dobrze traktować. I będziemy Cię dobrze traktować, nawet gdybyśmy musieli wydeptać wiele ścieżek w przedsionkach, nawet gdybyśmy musieli prosić o wiele audiencji. Ale nie musimy prosić o żadną! Jesteś tak wszechmocny, nawet w swoim miłosierdziu, że będąc Panem panów i Królem panujących, uniżasz się aż do czekania, jak biedne dziecko, które przychodzi do naszego progu. My nie czekamy na Ciebie, Ty czekasz na nas nieustannie.

Czekasz na nas w Niebie, w Raju. Czekasz na nas w Świętej Hostii. Czekasz na nas w modlitwie. I jesteś tak dobry, że kiedy jesteś tam ukryty przez Miłość, ukryty w sakramentalnych postaciach — i mocno w to wierzę — będąc naprawdę, prawdziwie i substancjalnie z Twoim Ciałem i Twoją Krwią, z Twoją Duszą i Twoim Bóstwem. Jest tam również Najświętsza Trójca: Ojciec, Syn i Duch Święty. Co więcej, poprzez zamieszkanie Parakleta, Bóg jest w centrum naszych dusz i szuka nas. W pewnym sensie scena z Betlejem powtarza się każdego dnia. I możliwe, że — nie ustami, ale czynami — czasami mówimy: Non est locus in diversorio4, nie ma dla Ciebie miejsca w moim sercu. Panie, przebacz mi!

Przypisy
5

Por. Rz 8, 21.

6

Por. J 8, 32.

7

Por. Mt 7, 21.

*

W poniższych akapitach św. Josemaría używa porównania „łodzi”, aby w rzeczywistości odnieść się do dwóch łodzi: Kościoła i Dzieła. Opuszczenie Kościoła oznacza narażenie własnego zbawienia na poważne niebezpieczeństwo, podczas gdy opuszczenie Dzieła nie, chyba że oznacza to również opuszczenie łodzi Kościoła lub świadome lekceważenie woli Bożej, znanej jako taka. W obu przypadkach zawsze jest czas na powrót do Chrystusa, jak mówi dalej (przyp. red.).

8

Liturgia Środy Popielcowej.

9

J 6, 44.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
4

Mt 7, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
***

Ut inimicos… audi nos; „abyś raczył zgromić nieprzyjaciół Kościoła świętego, prosimy Cię, wysłuchaj nas”: wezwanie z Litanii do Świętych zawartej w Rytuale Rzymskim z 1952 r., przeznaczonej do liturgii chrzcielnej (przyp. red.).

Przypisy
2

Por. Łk 12, 32.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

Antyfona na wejście z 1. Niedzieli Wielkiego Postu, Ps 90(89), 15.

2

Dn 9, 17-18.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
3

1 Kor 27-29.

4

Por. Łk 19, 20.

5

2 P 3, 17.

6

Czytanie mszalne, 2 Kor 6, 1-4.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
11

2 Tm 2, 3.

12

Ef 6, 12-13.

13

Święty Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię według świętego Mateusza, 59, 5.

14

Por. 1 Kor 12, 26-27.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
17

Mt 20, 22.

18

1 P 1, 6-7.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
19

Ps 130(129), 1-3.

20

Czytanie mszalne w Środę Popielcową, Jl 2, 17.

21

Iz 58, 1.

22

Ps 123(122), 1-2.

23

Mt 9, 12.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
5

Hbr 13, 8.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
15

Łk 2, 15.

16

Łk 18, 19.

17

1 Kor 3, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
7

Prefacja ze Mszy na Narodzenie Pańskie: per incarnáti Verbi mystérium nova mentis nostræ óculis lux tuæ claritátis infúlsit: ut, dum visibíliter Deum cognóscimus, per hunc in invisibílium amorem rapiámur.

8

Flp 4, 6-7.

9

Por. Iz 60, 5.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
1

Por. Łk 18, 41.

2

W hiszpańskim oryginale: Romano Pontifice.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
3

J 17, 23.

4

Por. Łk 2, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego