34

Wszystko normalne, wszystko zwyczajne i lata mijały. Nigdy nie myślałem o zostaniu księdzem, nigdy nie myślałem o poświęceniu się Bogu. Temat nie pojawił się, ponieważ myślałem, że to nie dla mnie. Ale Pan miał swoje plany, dawał mi jedną łaskę za drugą, nie zważając na moje wady, moje błędy jako dziecka i moje błędy jako nastolatka.

Ta droga, którą Bóg mnie prowadził sprawiła, że mam wstręt do spektakularności, do tego, co wydaje się niezwykłe, kształtując w ten sposób jedną z cech naszego ducha: prostotę. Nieprzyciąganie uwagi, niepopisywanie się, bez tajemniczości. Jak pokazuje ta anegdota, którą opowiadałem ci wiele razy: kiedy miałem na sobie nowe ubranie, chowałem się pod łóżkiem i odmawiałem wyjścia na ulicę, uparty. Wtedy moja matka, jedną z lasek, których używał mój ojciec, delikatnie stukała w podłogę, a wtedy wychodziłem ze strachu przed laską, nie z niczego innego.

Nigdy nie byłem bity w domu. Raz tylko ojciec mnie spoliczkował, co nie było zbyt dotkliwe. Nigdy nie narzucali mi swojej woli. Dawali mi mało pieniędzy, bardzo mało, tylko takie kieszonkowe. Pan i Ojciec w niebie, który patrzył na mnie z większą miłością niż moi rodzice, pozwolił mi również cierpieć upokorzenia. Upokorzenia, które może cierpieć dziecko, już nie tak małe, miałem wtedy dwanaście lub trzynaście lat.

Ludzie wokół mnie zawsze bardzo cierpieli. Nie ja powodowałem te smutki, ale Pan, chcąc uderzyć we mnie, który byłem gwoździem — przepraszam, Panie — raz uderzał w gwóźdź, a sto razy w podkowę. I widziałem mojego ojca jako uosobienie Hioba. Stracili trzy córki, jedną po drugiej, a w kolejnych latach zostali bez majątku. Czułem uszczypliwości moich małych kolegów. Bo dzieci nie kierują się sercem ani głową, a może brakuje im zarówno głowy, jak i serca…

Idziemy dalej. Mój ojciec w heroiczny sposób, po tym jak zachorował na typową chorobę — teraz zdaję sobie z tego sprawę — o której lekarze mówią, że jest spowodowana wielkimi przykrościami i zmartwieniami. Miał dwójkę dzieci i moją matkę. Stał się twardy, nie bał się upokorzeń, żeby nas przyzwoicie wychować. On, który jak na tamte czasy mógł mieć świetną pozycję, gdyby nie był chrześcijaninem i szlachetnym człowiekiem, jak mawiają w moim kraju.

Nie sądzę, by potrzebował pomocy, by wejść do Nieba. Jeśli jej potrzebuje, to ja ją w tej chwili udzielam. Widziałem, jak cierpiał z radością, nie okazując swojego cierpienia. I widziałem odwagę, która była dla mnie szkołą, ponieważ potem wiele razy czułem, że brakuje mi ziemi pod stopami i że niebo runęło mi na głowę, jakbym miał zostać zmiażdżony między dwiema żelaznymi płytami.

Po tych „lekcjach” może i czasami traciłem spokój, ale dzięki łasce Pana — rzadko.

Ten punkt w innym języku