72

Bardzo kocham świętego Józefa. Wydaje mi się niezwykłym człowiekiem. Zawsze wyobrażałem go sobie jako młodego, dlatego irytowało mnie, gdy w oratorium Ojca umieszczono płaskorzeźby przedstawiające go jako starego i brodatego. Natychmiast kazałem namalować obraz przedstawiający go jako młodego, pełnego werwy i siły. Są tacy, którzy nie mogą pojąć, że czystość można zachować nie tylko w starszym wieku. Ale starzy ludzie nie są czyści, jeśli nie byli czyści za młodu. Ci, którzy nie wiedzieli, jak być czystymi, gdy byli młodzi, prawdopodobnie nadal będą mieli nieuporządkowane żądze i nawyki, gdy będą starymi.

Święty Józef musiał być młody, kiedy poślubił Najświętszą Dziewicę, kobietę, która wówczas była dopiero nastolatką. Jako młody mężczyzna był czysty, czysty, czysty. I taki był właśnie z powodu miłości. Tylko wypełniając serce miłością możemy być pewni, że nie będzie się ono podsycać pożądliwości ani błądzić, ale pozostanie wierne najczystszej miłości Boga.

Ostatniej nocy, kiedy leżałem już w łóżku, wiele razy wzywałem świętego Józefa, przygotowując się do dzisiejszego święta. Z wielką jasnością zrozumiałem, że naprawdę jesteśmy częścią jego rodziny. Nie jest to bezpodstawne. Jest wiele powodów, że jest to prawdziwe. Po pierwsze, jesteśmy dziećmi Maryi, Jego Oblubienicy, a tym samym braćmi i siostrami Jezusa Chrystusa, czyli dziećmi Ojca, który jest w niebie. Dalej, ponieważ tworzymy rodzinę, której głową chciał być święty Józef. Dlatego od początku Dzieła nazywamy go naszym Ojcem i Panem.

Opus Dei nie znalazło łatwo swojej drogi. To wszystko było po ludzku bardzo trudne. Nie chciałem kościelnych aprobat, które wypaczyłyby naszą drogę prawną — drogę, która wtedy nie istniała i wciąż się tworzy. Wielu nie rozumiało — wciąż są tacy, którzy nie mogą zrozumieć — naszego fenomenu prawnego, a tym bardziej naszego teologicznego i ascetycznego charakteru tej pokojowej, duszpasterskiej fali, która wypełnia całą ziemię. Nie chciałem żadnych kościelnych aprobat, ale musieliśmy pracować w wielu miejscach, gdyż miliony dusz czekały na nas!

Wzywaliśmy świętego Józefa, który działał jako ojciec Pana. Lata mijały. Dopiero w 1933 r. mogliśmy rozpocząć naszą pierwszą pracę korporacyjną. Była to słynna akademia DYA. Prowadziliśmy zajęcia z prawa i architektury — stąd litery w nazwie — ale w rzeczywistości oznaczało to Bóg i odwaga*. To było to, co musieliśmy pokonać, tak jak pokonaliśmy schematy prawne i dać nowe rozwiązanie dla niespokojnej duszy chrześcijanina, który chciał i chce służyć Bogu całym swoim sercem, w ramach ludzkich ograniczeń, ale na ulicy, w zwykłej pracy zawodowej, nie będąc zakonnikiem lub porównywany do zakonników.

Minęło kilka lat zanim opracowałem pierwszy statut Dzieła. Pamiętam, że miałem wiele kart, które zapisałem z naszego doświadczenia. Wola Boża była jasna od 2 października 1928 r., ale przez lata była stopniowo wprowadzana w życie. Pan unikał ryzyka uszycia garnituru i umieszczenia w nim istoty. Wręcz przeciwnie, dokonywał pomiarów — tych kart doświadczenia — aby stworzyć właściwy garnitur. Pewnego dnia, po kilku latach, poprosiłem Don Álvaro i dwóch starszych braci, aby pomogli mi uporządkować cały ten materiał. I tak stworzyliśmy pierwszy statut, w którym nie było żadnej wzmianki o ślubach, trzewikach, pantoflach czy guzikach***, ponieważ nie było to konieczne wtedy i nie jest konieczne teraz.

Przypisy
*

„Bóg i odwaga”: w języku hiszpańskim Dios y Audacia (przyp. red.).

**

„…ślubach, trzewikach, pantoflach czy guzikach”: dosłownie św. Josemaría stosuje grę słów opartą na podobnym brzmieniu w języku hiszpańskim: los votos, ni las botas, ni los botones, ni los botines (przyp. red.).

Ten punkt w innym języku