Zestawienie punktów

Znaleziono 2 punktów «To Chrystus przechodzi», które dotykają tematu Cnoty ludzkie  → wytrwałość.

Czyha na nas jednak potężny wróg, sprzeciwiający się naszemu pragnieniu wcielenia w pełni w życie nauki Chrystusa: pycha, która wzrasta, kiedy po upadkach i porażkach nie staramy się odkryć dobroczynnej i miłosiernej ręki Pana. Wówczas dusza napełnia się mrokiem, ponurą ciemnością - i uważa się za straconą. A wyobraźnia wymyśla nierealne przeszkody, które znikłyby, gdybyśmy tylko spojrzeli z odrobiną pokory. Z powodu pychy i wyobraźni dusza wchodzi czasem na kręte drogi krzyżowe. Na tych drogach krzyżowych nie ma jednak Chrystusa, bo gdzie jest Pan, tam jest pokój i radość, nawet jeśli dusza będzie cierpieć do żywego i jeśli będą otaczać ją ciemności.

Drugi zwodniczy nieprzyjaciel naszego uświęcenia - to mniemanie, że ta wewnętrzna walka powinna być skierowana przeciwko nadzwyczajnym przeszkodom, przeciwko smokom ziejącym ogniem. To kolejny przejaw pychy. Chcemy walczyć, ale hałaśliwie, przy dźwięku trąb i łopocie sztandarów.

Musimy zrozumieć, że największym wrogiem skały nie jest kilof ani topór, ani uderzenie jakiegokolwiek innego narzędzia, choćby nie wiem jak miażdżące - jest nim ta niepozorna woda, która kropla po kropli wdziera się w szczeliny skały, niszcząc w końcu jej strukturę. Najpotężniejszym niebezpieczeństwem dla chrześcijanina jest lekceważenie walki w tych małych potyczkach, które powoli przenikają do duszy, czyniąc ją miękką, słabą i obojętną, nieczułą na wołanie Boga.

Posłuchajmy Pana, który nam mówi: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny, a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. To tak, jakby nam przypominał: walcz w każdej chwili w tych drobiazgach, z pozoru nieistotnych, ale wielkich w moich oczach; wypełniaj punktualnie swoje obowiązki; uśmiechaj się do tych, którzy tego potrzebują, choćbyś sam miał zbolałą duszę; poświęć na modlitwę konieczny czas, nie szczędząc go; przyjdź z pomocą temu, kto cię szuka; praktykuj sprawiedliwość, rozszerzając ją dzięki łasce miłości.

Właśnie te i podobne poruszenia odczujemy codziennie w swoim wnętrzu, jak ciche ostrzeżenie, które każe nam zaprawiać się w tym nadprzyrodzonym sporcie przezwyciężania samego siebie. Niech światło Boga nas oświeci, abyśmy usłyszeli Jego przestrogi; niech pomoże nam w walce; niech towarzyszy nam w zwycięstwie; niech nas nie opuszcza w godzinie upadku, ponieważ w ten sposób zawsze będziemy w stanie się podnieść i dalej walczyć.

Nie możemy się zatrzymywać. Pan prosi nas o walkę coraz prężniejszą, coraz dogłębniejszą i coraz szerszą. Mamy obowiązek przezwyciężać siebie samych, ponieważ w tych zawodach jedyną metą jest dojście do chwały nieba. Gdybyśmy nie dotarli do nieba, nic nie byłoby warte wysiłku.

Najlepsza droga, żeby nie utracić nigdy odwagi apostolskiej, skutecznych pragnień służenia wszystkim ludziom, to nic innego, jak pełnia życia wiarą, nadzieją i miłością: jednym słowem - świętość. Nie znajduję innej recepty tylko tę - świętość osobista.

Dziś w łączności z całym Kościołem obchodzimy tryumf Matki, Córki i Oblubienicy Boga. I tak jak w okresie Świąt Zmartwychwstania Pana radowaliśmy się trzeciego dnia po Jego śmierci, teraz cieszymy się, ponieważ Maryja, po tym, jak towarzyszyła Jezusowi od Betlejem aż do Krzyża, przebywa razem z Nim, z duszą i ciałem, odbierając chwałę przez całą wieczność. Oto tajemnicza Boża ekonomia: Najświętsza Maryja Panna, stawszy się w sposób szczególny uczestniczką dzieła naszego zbawienia, musiała towarzyszyć z bliska krokom swego Syna: ubóstwu Betlejem, życiu ukrytemu wypełnionemu pracą w Nazarecie, objawieniu Jego boskości w Kanie Galilejskiej, upokorzeniu Męki i Boskiej Ofierze Krzyża, wiecznej szczęśliwości w Raju.

Wszystko to dotyczy nas bezpośrednio, ponieważ ten nadprzyrodzony szlak powinien być również naszą drogą. Maryja ukazuje nam, że ta ścieżka jest do przebycia i że jest pewna. Ona uprzedziła nas na drodze naśladowania Chrystusa. Wyniesienie naszej Matki do chwały jest niezawodną nadzieją naszego własnego zbawienia, dlatego nazywamy Ją spes nostra i causa nostrae laetitiae, naszą nadzieją i przyczyną naszej radości.

Nigdy nie możemy porzucić nadziei na osiągnięcie świętości, na przyjęcie Bożych wezwań, na wytrwanie do końca. Bóg, który rozpoczął w nas dzieło uświęcenia, sam go dokończy. Ponieważ, jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?.

W tej uroczystości wszystko zaprasza do radości. Niezłomna nadzieja na nasze osobiste uświęcenie to dar Boga; człowiek jednak nie może pozostać bierny. Przypomnijcie sobie słowa Chrystusa: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Widzicie? Krzyż co dnia. Nulla dies sine cruce! Żadnego dnia bez Krzyża! Żadnego dnia, w którym nie nieślibyśmy krzyża Pańskiego, w którym nie przyjęlibyśmy Jego brzemienia. Dlatego nie chciałem również zaniechać przypomnienia wam, że radość zmartwychwstania jest konsekwencją boleści Krzyża.

Nie bójcie się jednak, bo sam Pan powiedział nam: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie. Przyjdźcie - rozwija to św. Jan Chryzostom - nie żeby zdać rachunek, ale żeby zostać uwolnionymi od swoich grzechów; przyjdźcie, ponieważ Ja nie potrzebuję, abyście mi oddawali czesc: potrzebuje waszego zbawienia… Nie bójcie się, gdy mówię o jarzmie, ponieważ jest słodkie; nie bójcie się, gdy mówię o brzemieniu, ponieważ jest lekkie.

Droga naszego osobistego uświęcenia prowadzi codziennie przez Krzyż: nie jest to droga smutna, ponieważ sam Chrystus nam pomaga, a przy Nim nie ma miejsca na smutek. In laetitia, nulla dies sine cruce! - lubię powtarzać. - Z duszą przenikniętą radością, żadnego dnia bez Krzyża!