Zestawienie punktów

Znaleziono 6 punktów «To Chrystus przechodzi», które dotykają tematu Opus Dei  → świętość w życiu codziennym.

W tym klimacie Bożego miłosierdzia rozwija się życie chrześcijanina. To jest atmosfera, w jakiej czyni on starania, by postępować jak dziecko Ojca. A jakie są podstawowe środki, by osiągnąć ugruntowanie powołania? Wskażę ci dzisiaj dwa, które są jakby żywymi osiami chrześcijańskiego postępowania: życie wewnętrzne i formację doktrynalną, dogłębną znajomość naszej wiary.

Na pierwszym miejscu - życie wewnętrzne. Jak niewielu to jeszcze rozumie! Słysząc, jak mówi się o życiu wewnętrznym, mają na myśli mrok świątyni albo nawet specyficzny klimat niektórych zakrystii. Już od ponad ćwierć wieku powtarzam, że nie o to chodzi. Opisuję życie wewnętrzne zwykłych chrześcijan, którzy zazwyczaj znajdują się pośrodku ulicy, na świeżym powietrzu i właśnie na ulicy, w pracy, w rodzinie, w chwilach rozrywki są przez cały dzień zapatrzeni w Jezusa. A cóż to jest, jeśli nie życie w nieustannej modlitwie? Czyż to nie prawda, że ty sam dostrzegłeś potrzebę bycia duszą modlitwy, obcowania z Bogiem, które prowadzi cię do przebóstwienia? Taka jest wiara chrześcijańska i w ten sposób rozumiały to zawsze dusze modlitwy: człowiek staje się Bogiem - pisze św. Klemens Aleksandryjski - ponieważ chce tego samego, czego chce Bóg.

Na początku będzie to kosztować; trzeba czynić wysiłki, by zwracać się do Pana, by dziękować Mu za Jego ojcowską, konkretną miłość do nas. Stopniowo miłość Boża staje się namacalna - chociaż nie jest to kwestia uczuć - jakby zawładnęła duszą. To Chrystus, który z miłością nas poszukuje: Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jak wygląda twoje życie modlitewne? Czy nie odczuwasz czasem w ciągu dnia pragnienia porozmawiania z Nim z większym spokojem? Czy nie mówisz Mu: "Później Ci o tym opowiem, później o tym z Tobą porozmawiam"?

W chwilach specjalnie przeznaczonych na tę rozmowę z Panem serce otwiera się w zwierzeniach, wola się umacnia, rozum - wspomagany łaską - przenika rzeczywistością nadprzyrodzoną rzeczywistość ludzką. Jako owoc pojawią się zawsze jasne, praktyczne postanowienia poprawy twojego postępowania, traktowania delikatnie, z miłością wszystkich ludzi, zaangażowania się - z zapałem dobrego sportowca - w tę chrześcijańską walkę miłości i pokoju.

Modlitwa staje się nieustanna, jak bicie serca, jak tętno. Bez tej obecności Boga nie ma życia kontemplacyjnego, a bez życia kontemplacyjnego niewiele jest warta praca dla Chrystusa, ponieważ na próżno się trudzą ci, którzy budują, jeśli Bóg nie podtrzymuje domu.

Nie minę się wcale z prawdą, jeśli wam powiem, że Jezus wciąż szuka schronienia w naszym sercu. Powinniśmy prosić Go o przebaczenie naszej ślepoty, naszej niewdzięczności. Powinniśmy prosić Go o łaskę, żebyśmy nie zamknęli przed Nim nigdy drzwi naszej duszy.

Nasz Pan nie ukrywa, że całkowite posłuszeństwo woli Bożej wymaga wyrzeczenia i oddania, ponieważ Miłość nie domaga się praw: chce służyć. On pierwszy przebył tę drogę. Panie, jakie było Twoje posłuszeństwo? Usque ad mortem, mortem autem crucis - aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Trzeba wyjść poza siebie, skomplikować sobie życie, stracić je z miłości do Boga i dusz. Oto ty chciałeś żyć i nie chciałeś, aby coś ci się stało, Bóg jednak zapragnął czegoś innego. Istnieją dwie wole: powinieneś sprostować swoją wolę tak, aby utożsamić ją z wolą Bożą; a nie naginać wolę Bożą do swojej.

Patrzyłem z radością na wiele dusz, które wszystko w życiu postawiły na jedną kartę - tak jak Ty, Panie, usque ad mortem - spełniając wymagania woli Bożej: poświęciły swój trud i swoją pracę zawodową służbie Kościołowi, dla dobra wszystkich ludzi.

Nauczmy się być posłuszni, nauczmy się służyć: nie ma lepszego panowania nad pragnienie dobrowolnego oddania się na służbę innym. Kiedy czujemy, że wzbiera w nas duma, pycha, która każe nam myśleć, że jesteśmy nadludźmi, to jest to właśnie chwila, żeby powiedzieć "nie"; żeby powiedzieć, że naszym jedynym tryumfem ma być tryumf pokory. W ten sposób utożsamimy się z Chrystusem na Krzyżu - nie niechętnie, pełni niepokoju czy na siłę, lecz radośnie, ponieważ ta radość, płynąca z zapomnienia o sobie, jest najlepszym dowodem miłości.

Pozwólcie, że raz jeszcze powrócę do tej naturalności i prostoty życia Chrystusa, które już tyle razy z wami rozważałem. Lata ukrytego życia Pana nie są czymś bez znaczenia, nie są też zwykłym przygotowaniem do tych, które miały nastąpić później - do lat Jego życia publicznego. W roku 1928 zrozumiałem jasno, że Bóg pragnie, aby chrześcijanie brali przykład z całego życia Pana Jezusa. Zrozumiałem zwłaszcza Jego życie ukryte, Jego zwyczajną pracę pośród ludzi: Pan chce, aby w tych latach życia w milczeniu, życia pozbawionego blasku wiele dusz odnalazło swoją drogę. Bycie posłusznym woli Bożej polega więc zawsze na porzucaniu własnego egoizmu; nie musi jednak sprowadzać się przede wszystkim do porzucania zwyczajnych okoliczności, w jakich żyją ludzie podobni nam ze względu na swój stan, ze względu na swą pracę, ze względu na swoją pozycję społeczną.

Marzę - i to marzenie się spełniło - o mnóstwie dzieci Bożych uświęcających się w swoim życiu zwyczajnych obywateli, dzielących pragnienia, zapał i wysiłki innych ludzi. Chciałbym wykrzyczeć im tę Bożą prawdę: trwacie pośród świata nie dlatego, że Bóg o was zapomniał, nie dlatego, że Pan was nie powołał. Zaprasza was, abyście dalej zajmowali się działaniami i troskami tej ziemi, ponieważ ukazał wam, że wasze ludzkie powołanie, wasz zawód, wasze zdolności nie tylko nie są obce Jego Boskim planom, ale On sam je uświęcił jako ofiarę najmilszą Ojcu.

Przypominanie chrześcijaninowi, że jego życie nie ma sensu, gdy nie jest posłuszny woli Bożej, nie oznacza oddalania go od innych ludzi. Przeciwnie, w wielu przypadkach nakazem otrzymanym od Pana jest to, byśmy miłowali się wzajemnie, tak jak On nas umiłował, żyjąc pośród innych ludzi, tak samo jak oni, oddając się na służbę Panu w świecie, aby wszystkim duszom ukazać lepiej miłość Bożą: aby oznajmić im, że na ziemi otwarły się Boże drogi.

Pan nie ograniczył się do powiedzenia, że nas miłuje, lecz udowodnił to w czynach. Nie zapominajmy, że Chrystus wcielił się, aby nauczać, abyśmy nauczyli się żyć życiem dzieci Bożych. Przypomnijcie sobie prolog św. Łukasza Ewangelisty do Dziejów Apostolskich: Primum quidem sermonem feci de omnibus, o Theophile, quae coepit Iesus facere et docere, napisałem o wszystkim, co czynił i czego nauczał Jezus. Przyszedł nauczać, ale czynem; przyszedł nauczać, ale będąc wzorem, będąc Mistrzem i przykładem poprzez swoje postępowanie.

Teraz, w obecności Dzieciątka Jezus, możemy kontynuować swój osobisty rachunek sumienia: czy jesteśmy zdecydowani starać się, by nasze życie służyło za wzór i naukę dla naszych braci, ludzi takich jak my? Czy jesteśmy zdecydowani być drugimi Chrystusami? Nie wystarczy wypowiedzieć to ustami. Czy ty - pytam o to każdego z was i pytam samego siebie - ty, który jako chrześcijanin jesteś powołany do tego, aby być drugim Chrystusem, zasługujesz na to, by powtórzono o tobie, że przyszedłeś, facere et docere, aby postępować jak syn Boży, uważnie słuchać woli swojego Ojca, by w ten sposób móc prowadzić wszystkie dusze do uczestnictwa w tym, co dobrego, szlachetnego, po Bożemu i po ludzku, przyniosło nam Odkupienie? Czy w swoim codziennym życiu pośród świata nieustannie żyjesz życiem Chrystusa?

Czynić dzieła Boże - to nie zręczna gra słów, lecz zaproszenie do całkowitego oddania się z Miłości. Trzeba umrzeć dla siebie samego, żeby narodzić się do nowego życia. Bo w ten sposób był posłuszny Jezus, aż do śmierci krzyżowej, mortem autem crucis. Propter quod et Deus exaltavit illum. I dlatego Bóg Go wywyższył. Jeżeli będziemy posłuszni woli Bożej, Krzyż również będzie Zmartwychwstaniem, wywyższeniem. Spełni się w nas, krok po kroku, życie Chrystusa: można będzie powiedzieć o nas, że żyliśmy, starając się być dobrymi dziećmi Boga, że przeszliśmy, dobrze czyniąc, pomimo naszej słabości i naszych osobistych błędów, choćby były bardzo liczne.

I kiedy nadejdzie śmierć - a nadejdzie nieuchronnie - będziemy oczekiwać jej z radością. Widziałem, że tyle świętych osób umiało tak jej oczekiwać pośród swego zwyczajnego życia. Z radością, bo jeżeli naśladowaliśmy Chrystusa w czynieniu dobra - w posłuszeństwie i w niesieniu Krzyża, mimo swoich nędz - zmartwychwstaniemy tak jak Chrystus: surrexit Dominus vere!, który zmartwychwstał prawdziwie.

Rozważcie to: Pan Jezus, który stał się dzieckiem, zwyciężył śmierć. Przez uniżenie, przez prostotę, przez posłuszeństwo: przez przebóstwienie codziennego, zwykłego życia stworzeń Syn Boży stał się zwycięzcą.

To jest właśnie tryumf Chrystusa. W ten sposób wyniósł nas do swojego poziomu, do godności dzieci Bożych, zniżając się do naszego poziomu dzieci ludzkich.

Instaurare omnia in Christo - takie hasło daje św. Paweł chrześcijanom z Efezu; przeniknąć cały świat duchem Jezusa, umieścić Chrystusa we wnętrzu wszystkich rzeczy. Si exaltatus fuero a terra, omnia traham ad meipsum, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystko do siebie. Chrystus w swoim Wcieleniu, w swojej pracy w Nazarecie, w swoim nauczaniu i cudach na ziemiach Judei i Galilei, w swojej śmierci na Krzyżu, w swoim Zmartwychwstaniu jest centrum stworzenia, Pierworodnym i Panem wszystkich stworzeń.

Naszą misją jako chrześcijan jest głoszenie tej królewskości Chrystusa, obwieszczanie jej poprzez nasze słowa i poprzez nasze czyny. Pan chce, żeby Jego dzieci były obecne na wszystkich ziemskich drogach. Niektórych powołuje do pójścia na pustynię, do porzucenia spraw ludzkiej społeczności, żeby sprawić, iż ci sami ludzie poprzez swoje świadectwo będą przypominać innym o istnieniu Boga. Innym powierza posługę kapłańską. Chce jednak, aby znakomita większość żyła pośród świata, pośród zajęć doczesnych. Dlatego ci chrześcijanie powinni zanieść Chrystusa do wszystkich dziedzin, w których rozwija się ludzka działalność: do fabryki, do laboratorium, do pracy na roli, do warsztatu rzemieślniczego, na ulice wielkich miast i na górskie szlaki.

W nawiązaniu do tego, chcę przypomnieć scenę rozmowy Chrystusa z uczniami z Emaus. Jezus wędruje u boku tych dwóch mężczyzn, którzy stracili prawie całą nadzieję, tak iż życie zaczyna wydawać się im pozbawione sensu. Rozumie ich ból, przenika ich serca, przekazuje im coś z życia, które w Nim jest.

Kiedy po dotarciu do wioski Jezus okazał, jakoby miał iść dalej, obydwaj uczniowie zatrzymują Go i niemal przymuszają do pozostania z nimi. Rozpoznają Go przy łamaniu chleba: "Pan - wołają - był z nami". I mówili nawzajem do siebie: "Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?". Każdy chrześcijanin powinien uobecniać Chrystusa wśród ludzi; powinien postępować w taki sposób, żeby wszyscy, którzy z nim obcują, poczuli bonus odor Christi, miłą woń Chrystusa; powinien zachowywać się w taki sposób, żeby poprzez uczynki ucznia można było odkryć oblicze Nauczyciela.

Ktoś, być może, zada sobie pytanie: jak, w jaki sposób może przekazać tę świadomość ludziom? Odpowiem wam więc: z naturalnością, z prostotą, żyjąc tak, jak żyjecie pośród świata, oddani swojej pracy zawodowej i opiece nad swoją rodziną, podzielając szlachetne dążenia ludzi, respektując należną każdemu wolność.

Prawie trzydzieści lat temu Bóg złożył w moim sercu gorące pragnienie sprawienia, by osoby każdego stanu, każdej kondycji czy zawodu zrozumiały tę naukę: że codzienne życie może być święte i pełne Boga; że Bóg wzywa nas do uświęcania zwykłych zajęć, ponieważ tam również osiąga się doskonałość chrześcijańską. Rozważmy to raz jeszcze, kontemplując życie Maryi.

Nie zapominajmy, że prawie wszystkie dni, jakie Matka Boża spędziła na ziemi, przebiegały w sposób bardzo podobny do dni milionów innych kobiet zajmujących się swoją rodziną, wychowaniem dzieci, wykonywaniem prac domowych. Maryja uświęca to, co najmniejsze, co wielu mylnie uważa za nieznaczące i bez wartości: codzienną pracę, troszczenie się o kochane osoby, rozmowy i odwiedziny krewnych lub przyjaciół. Błogosławiona normalność, która może być wypełniona taką miłością Boga!

To właśnie tłumaczy życie Maryi - Jej miłość. Miłość doprowadzona do końca, do całkowitego zapomnienia o sobie samej, do zadowolenia z bycia tam, gdzie chce Bóg, i do skrupulatnego wypełniania Jego woli. To właśnie sprawia, że nawet najmniejszy Jej gest nigdy nie jest banalny, lecz okazuje się pełen treści. Maryja, nasza Matka, jest dla nas przykładem i drogą. Powinniśmy starać się być tacy jak Ona, w konkretnych okolicznościach, w których Bóg zechciał, abyśmy żyli.

Postępując w ten sposób, będziemy dawać tym, którzy nas otaczają, świadectwo życia prostego i normalnego, z ograniczeniami i wadami właściwymi naszej ludzkiej kondycji, lecz spójnego. A inni, widząc, że jesteśmy tacy jak oni we wszystkich sprawach, poczują się zachęceni do zadania nam pytania: jak wytłumaczyć waszą radość? Skąd czerpiecie siły, aby przezwyciężyć egoizm i wygodnictwo? Kto was uczy okazywania wyrozumiałości, szlachetnego współżycia z innymi, oddania i służby innym?

Wtedy właśnie jest czas, by odkryć przed nimi Boski sekret chrześcijańskiego życia: by powiedzieć im o Bogu, o Chrystusie, o Duchu Świętym, o Maryi. Czas, by spróbować przekazać im, poprzez nasze ubogie słowa, to szaleństwo miłości Boga, którą łaska rozlała w naszych sercach.