Zestawienie punktów

Znaleziono 6 punktów «To Chrystus przechodzi», które dotykają tematu Świat → uświęcanie świata .

Z zadziwiającą normalnością tego, co boskie, duszę kontemplacyjną przepełnia zapał apostolski: Rozgorzało serce moje we mnie, a w rozmyślaniu moim rozpalił się ogień. Jakiż to ogień, jeśli nie ten sam, o którym mówi Chrystus: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął? Ogień apostołowania, który wzmaga się na modlitwie: nie ma lepszego sposobu na prowadzenie wzdłuż i wszerz po całym świecie tej wojny pokoju, do uczestnictwa w której powołany jest każdy chrześcijanin; każdy ma dopełniać we własnym ciele braki udręk Chrystusa.

Jak powiedzieliśmy, Jezus odszedł do nieba, ale chrześcijanin może - na modlitwie i w Eucharystii - obcować z Nim tak jak pierwszych Dwunastu, rozpalać swoją żarliwość apostolską, aby wraz z Nim pełnić służbę współodkupienia, które jest zasiewem pokoju i radości. A więc służyć - apostolstwo nie jest niczym innym. Jeśli będziemy liczyć wyłącznie na własne siły, nie osiągniemy niczego na płaszczyźnie nadprzyrodzonej; będąc narzędziami Boga, osiągniemy wszystko: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Bóg w swojej nieskończonej dobroci zdecydował się używać tych niezdatnych narzędzi. Tak więc apostoł nie ma innego celu, jak pozwolić Panu działać, stać się całkowicie dyspozycyjnym, aby Bóg realizował - poprzez swoje stworzenia, poprzez wybraną duszę - swoje zbawcze dzieło.

Apostoł - to chrześcijanin, który czuje się wszczepiony w Chrystusa, utożsamiony z Chrystusem poprzez Chrzest; uzdolniony do walki dla Chrystusa poprzez Bierzmowanie; powołany do służenia Bogu przez swoje działanie w świecie na mocy powszechnego kapłaństwa wiernych, które daje mu swego rodzaju uczestnictwo w kapłaństwie Chrystusa. Chociaż bowiem w swej istocie różni się ono od tego uczestnictwa, jakie stanowi kapłaństwo urzędowe, to jednak uzdalnia do brania udziału w kulcie Kościoła i do pomagania ludziom na ich drodze do Boga, poprzez świadectwo słowa i przykładu, poprzez modlitwę i pokutę.

Każdy z nas ma być ipse Christus. On jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi, my zaś jednoczymy się z Nim, żeby wszystko razem z Nim ofiarować Ojcu. Nasze powołanie dzieci Bożych pośród świata wymaga, abyśmy nie szukali tylko własnej świętości, lecz szli ziemskimi szlakami, przemieniając je w ścieżki, które - pośród przeszkód - będą prowadzić dusze do Pana; abyśmy jako zwykli obywatele brali udział we wszystkich doczesnych działaniach, będąc zaczynem, który ma zakwasić całe ciasto.

Chrystus wstąpił do nieba, ale pozostawił wszystkim godziwym, ludzkim rzeczywistościom konkretną możliwość odkupienia. Św. Grzegorz Wielki streszcza tę wielką myśl w przenikliwych słowach: Tak więc Jezus odchodził do miejsca, z którego pochodził, i powracał do miejsca, w którym nadal zamieszkiwał. W chwili, gdy wstępował do nieba, zjednoczył swoim Bóstwem niebo i ziemię. W dniu dzisiejszego święta trzeba uroczyście podkreślić fakt, iż zniesiony został skazujący nas dekret, wyrok, który czynił nas poddanymi zepsuciu. Ta sama bowiem natura, do której były skierowane słowa: prochem jesteś i w proch się obrócisz (Rdz 3, 19) wstąpiła dziś do nieba z Chrystusem.

Będę więc niestrudzenie powtarzać, że świat można uświęcić; że to zadanie w sposób szczególny przypada nam, chrześcijanom, poprzez oczyszczanie go z okazji do grzechu, którym my, ludzie, go oszpecamy, i ofiarowanie go Panu jako duchowej ofiary, przedstawianej i uszlachetnianej dzięki łasce Bożej i naszemu wysiłkowi. Właściwie nie można powiedzieć, że istnieją szlachetne, ludzkie rzeczywistości, które byłyby wyłącznie świeckie, od kiedy Słowo Boże raczyło przyjąć w pełni ludzką naturę i uświęcić ziemię swoją obecnością i pracą swoich rąk. Wielką misją, jaką otrzymujemy na Chrzcie świętym, jest współodkupienie. Miłość Chrystusa przynagla nas do wzięcia na swoje barki części tego Boskiego zadania zbawienia dusz.

Jeśli nie będziemy się uczyć od Jezusa, nigdy nie będziemy miłować. Gdybyśmy myśleli tak jak niektórzy, że zachowanie czystego, godnego Boga serca oznacza nie zaprzątać go, nie kalać go ludzkimi uczuciami, to logiczną konsekwencją tego byłoby stanie się niewrażliwymi na cierpienie innych. Bylibyśmy zdolni jedynie do oficjalnej miłości, suchej i bezdusznej, a nie do prawdziwej miłości Chrystusa, która jest serdecznością, ludzkim ciepłem. Nie sprzyjam przez to błędnym teoriom, które są żałosnymi wymówkami służącymi sprowadzaniu serc na złe drogi - poprzez oddzielenie ich od Boga - i prowadzeniu ich ku okazjom do grzechu i ku zatraceniu.

W dniu dzisiejszego święta powinniśmy prosić Pana, aby dał nam dobre serce, zdolne współczuć cierpieniom stworzeń, zdolne zrozumieć, że aby złagodzić cierpienia, które towarzyszą duszom na tym świecie i nierzadko je przytłaczają, prawdziwym balsamem jest miłość, caritas. Wszystkie inne pociechy służą tylko do tego, by na chwilę odwrócić uwagę i pozostawić gorycz i rozpacz.

Tak więc, jeśli chcemy pomagać innym, powinniśmy ich miłować, powtarzam, miłością, która będzie zrozumieniem, oddaniem, serdecznością i ochoczą pokorą. W ten sposób zrozumiemy, dlaczego Pan zdecydował się streścić całe Prawo w tym podwójnym przykazaniu, które w rzeczywistości jest jednym jedynym przykazaniem: miłować Boga i miłować bliźniego, z całego naszego serca.

Może pomyślicie teraz, że czasem my, chrześcijanie - nie inni: ty i ja - zapominamy o najbardziej podstawowych sposobach wypełniania tego obowiązku. Może pomyślicie o tylu niesprawiedliwościach, którym się nie zapobiega, o nadużyciach, których się nie naprawia, o przypadkach dyskryminacji przechodzących z pokolenia na pokolenie, w których nie stosuje się rozwiązań mogących uleczyć sytuację u korzeni.

Nie mogę ani nie mam powodu, by proponować wam konkretny sposób rozwiązania tych problemów. Jednak jako kapłan Chrystusa mam obowiązek przypomnieć wam, co mówi Pismo Święte. Rozważcie scenę sądu, którą opisuje nam sam Pan Jezus: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.

Człowiek czy społeczeństwo, które nie reaguje na nieszczęścia lub niesprawiedliwości i nie stara się ich złagodzić, nie jest na miarę miłości Chrystusowego Serca. Chrześcijanie - zachowując zawsze jak największą wolność w studiowaniu i wprowadzaniu w życie różnych rozwiązań, a więc z rozsądnym pluralizmem - powinni jednak być zgodni w jednym i tym samym pragnieniu służenia ludzkości. W przeciwnym razie ich chrześcijaństwo nie będzie Słowem i Życiem Jezusa: będzie tylko udawaniem, oszustwem wobec Boga i wobec ludzi.

Muszę jednak zaproponować wam jeszcze inną myśl: że powinniśmy bez zniechęcenia walczyć o to, by czynić dobro, właśnie dlatego, że wiemy, iż nam, ludziom, trudno jest zdecydować się na serio na czynienie sprawiedliwości i dużo jeszcze brakuje do tego, by współżycie z ludźmi inspirowane było miłością, a nie nienawiścią czy obojętnością. Nie da się też ukryć, że nawet jeśli osiągniemy rozsądny podział dóbr i harmonijną organizację społeczeństwa, nie zniknie cierpienie powodowane chorobą, niezrozumieniem czy samotnością, śmiercią osób, które kochamy, doświadczeniem własnej ograniczoności.

Na wszystkie te smutki chrześcijanin ma tylko jedną prawdziwą odpowiedź, odpowiedź, która jest ostateczna: Chrystus na Krzyżu, Bóg, który cierpi i umiera, Bóg, który oddaje nam swoje Serce, przebite włócznią z miłości do wszystkich. Nasz Pan nienawidzi niesprawiedliwości i potępia tych, którzy ją popełniają. Dopuszcza ją jednak, ponieważ szanuje wolność każdej jednostki. Bóg, Pan nasz, nie powoduje cierpienia stworzeń, lecz je dopuszcza, ponieważ - po grzechu pierworodnym - stanowi ono część ludzkiej kondycji. Jednakże Jego Serce pełne Miłości do ludzi kazało Mu wziąć na siebie - razem z Krzyżem - wszystkie te udręki: nasze cierpienie, nasz smutek, nasz niepokój, nasz głód i pragnienie sprawiedliwości.

Chrześcijańskie nauczanie o cierpieniu to nie program łatwych pocieszeń. Jest to, po pierwsze, nauka o akceptacji tego cierpienia, które jest nieodłączną rzeczywistością każdego ludzkiego życia. Nie mogę przed wami ukrywać - z radością, bo zawsze głosiłem i starałem się żyć tym, że tam, gdzie jest Krzyż, jest Chrystus, Miłość - że w moim życiu często pojawiał się ból i nieraz chciało mi się płakać. Innym razem czułem, że mój smutek wzrasta na widok niesprawiedliwości i zła. I doświadczyłem udręki tego, że nie mogłem nic zrobić, że - pomimo moich pragnień i wysiłków - nie udawało mi się naprawić tamtych niesprawiedliwych sytuacji.

Kiedy wam mówię o bólu, nie mówię wam tylko o teoriach. Nie ograniczam się też do przedstawiania doświadczeń innych, kiedy stwierdzam, że jeśli - wobec rzeczywistości cierpienia - poczujecie czasem, że wasza dusza się waha, jedynym lekarstwem jest patrzenie na Chrystusa. Scena z Kalwarii głosi wszystkim, że utrapienia powinny być uświęcane, jeśli żyjemy zjednoczeni z Krzyżem.

Bo nasze trudy, przeżywane po chrześcijańsku, stają się zadośćuczynieniem, wynagrodzeniem, uczestnictwem w przeznaczeniu i życiu Jezusa, który z Miłości do ludzi dobrowolnie doświadczył całej gamy bólu, wszelkiego rodzaju udręk. Urodził się, żył i umarł w ubóstwie; był atakowany, lżony, zniesławiany, oczerniany i niesprawiedliwie skazany; zaznał zdrady i opuszczenia ze strony uczniów; doświadczył samotności oraz goryczy kary i śmierci. Teraz Chrystus nadal cierpi w swoich członkach, w ludzkości, która zamieszkuje ziemię, a której On jest Głową, Pierworodnym i Odkupicielem.

Cierpienie jest częścią Bożych planów. Taka jest rzeczywistość, chociaż ciężko nam to zrozumieć. Również Jezusowi jako Człowiekowi trudno było ją znieść: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie. W tym napięciu pomiędzy cierpieniem a akceptacją woli Ojca, Jezus idzie na śmierć ze spokojem, przebaczając tym, którzy Go krzyżują.

Właśnie to nadprzyrodzone przyzwolenie na cierpienie oznacza zarazem największe zwycięstwo. Jezus, umierając na Krzyżu, pokonał śmierć; Bóg ze śmierci wyprowadza życie. Postawą dziecka Bożego nie jest pogodzenie się ze swoim smutnym losem, lecz satysfakcja tego, kto odczuwa już przedsmak zwycięstwa. W imię tej zwycięskiej miłości Chrystusa, my, chrześcijanie, powinniśmy wyjść na wszystkie ziemskie drogi, żeby być siewcami pokoju i radości, poprzez nasze słowa i czyny. Powinniśmy walczyć - w walce pokoju - przeciwko złu, przeciwko niesprawiedliwości, przeciwko grzechowi, żeby w ten sposób głosić, iż obecna kondycja ludzka nie jest ostateczna; że miłość Boża, objawiona w Sercu Chrystusa, przyniesie chwalebne zwycięstwo du-chowe ludzi.

Kończy się rok liturgiczny i w świętej Ofierze ołtarza składamy na nowo Ojcu ofiarę Chrystusa, Króla świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju, jak za chwilę przeczytamy w Prefacji. Rozmyślając o najświętszym Człowieczeństwie naszego Pana, wszyscy odczuwacie w swojej duszy niezmierną radość: oto Król o sercu z ciała, takim jak nasze, który jest autorem wszechświata i każdego ze stworzeń, a który nie narzuca swojego panowania: błaga o odrobinę miłości, ukazując nam w milczeniu swoje zranione dłonie.

Dlaczego więc tylu Go ignoruje? Dlaczego wciąż jeszcze słychać to okrutne wyznanie: nolumus hunc regnare super nos, nie chcemy, żeby ten królował nad nami? Na ziemi są miliony ludzi, którzy tak właśnie sprzeciwiają się Chrystusowi, albo raczej cieniowi Chrystusa, ponieważ nie znają Jezusa ani nie widzieli piękności Jego oblicza, ani nie znają wspaniałości Jego nauki.

Patrząc na ten smutny widok, odczuwam pragnienie wynagrodzenia tego Panu. Słuchając tej nieustannej wrzawy, na którą składają się nie tyle głosy, ile mało szlachetne czyny, doświadczam potrzeby wołania głośno: oportet illum regnare!, potrzeba, aby On królował!

Wielu ludzi nie może znieść królowania Chrystusa; sprzeciwiają się Mu na tysiąc sposobów: w ogólnej wizji świata i współżycia między ludźmi; w obyczajach, w nauce, w sztuce. Nawet w samym życiu Kościoła! Ja nie mówię - pisze św. Augustyn - o tych, którzy bluźnią Chrystusowi. W samej rzeczy niewielu jest takich, którzy bluźnią językiem, natomiast wielu bluźni swoim postępowaniem.

Niektórym przeszkadza nawet wyrażenie Chrystus Król: jest to kwestia powierzchownego rozumienia słów, tak jakby można było pomylić królestwo Chrystusa z określeniami politycznymi; albo dlatego, że wyznanie królewskości Chrystusa doprowadziłoby ich do uznania prawa, a oni nie tolerują prawa, nawet tego najdroższego przykazania miłości, ponieważ nie chcą zbliżyć się do Boga: pragną służyć jedynie własnemu egoizmowi.

Od długiego czasu Pan każe mi powtarzać milczące wołanie: serviam! będę służyć! Niech On umocni w nas te pragnienia oddania, wierności Jego Boskiemu wezwaniu - z naturalnością, bez afiszowania się, bez hałasu - pośród ulicy. Podziękujmy Mu z głębi serca. Skierujmy do Niego modlitwę poddanych - dzieci! - a nasz język i nasze podniebienie napełnią się mlekiem i miodem, zaś mówienie o Królestwie Bożym, które jest królestwem wolności, tej wolności, którą zdobył dla nas Chrystus, będzie mieć dla nas smak plastra miodu.

Chciałbym, żebyśmy rozważyli, w jaki sposób Chrystus, którego oglądaliśmy jako umiłowane Dziecię narodzone w Betlejem, jest Panem świata: przez Niego zostały stworzone wszystkie byty w niebie i na ziemi; On pojednał wszystkie rzeczy z Ojcem, przywracając pokój między niebem i ziemią poprzez krew, którą przelał na krzyżu. Dzisiaj Chrystus króluje po prawicy Ojca: dwaj aniołowie ubrani w białe szaty oznajmiają to uczniom, którzy po Wniebowstąpieniu Pana zdumieni wpatrywali się w niebo: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba.

Dzięki Niemu królują królowie, z tą różnicą, że królowie, władze ludzkie, przemijają, zaś królestwo Chrystusa będzie trwać na zawsze, na wieki, Jego królestwo jest wiecznym królestwem, a panowanie Jego przez wszystkie pokolenia.

Królestwo Chrystusato nie sposób mówienia ani figura retoryczna. Chrystus żyje, również jako człowiek, z tym samym ciałem, które przyjął we Wcieleniu, którym zmartwychwstał po śmierci na Krzyżu i które trwa uwielbione w Osobie Słowa wraz z Jego ludzką duszą. Chrystus, prawdziwy Bóg i Człowiek, żyje i króluje, i jest Panem świata. Tylko dzięki Niemu podtrzymywane jest w istnieniu wszystko, co żyje.

Dlaczego więc nie objawia się teraz w pełni swojej chwały? Ponieważ królestwo Jego nie jest z tego świata, chociaż jest obecne w świecie. Jezus odpowiedział Piłatowi: jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Mylili się ci, którzy oczekiwali od Mesjasza doczesnej, widzialnej potęgi: Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym.

Prawda i sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym - to jest właśnie królestwo Chrystusa: Boskie działanie, które zbawia ludzi i które osiągnie szczyt wraz z końcem czasów, kiedy Pan, zasiadający na najwyższym miejscu w raju, przyjdzie ostatecznie sądzić ludzi.

Kiedy Chrystus rozpoczyna swoje nauczanie na ziemi, nie przedstawia programu politycznego, lecz mówi: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie; poleca swoim uczniom głosić tę dobrą nowinę i uczy, żeby w modlitwie prosić o nadejście królestwa. Oto królestwo Boże i jego sprawiedliwość, święte życie: to, czego powinniśmy najpierw szukać, jedyna prawdziwie potrzebna rzecz.

Zbawienie, które głosi nasz Pan, Jezus Chrystus, jest zaproszeniem skierowanym do wszystkich: podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę. Dlatego Pan objawia, że królestwo Boże pośród was jest.

Nikt nie jest wyłączony ze zbawienia, jeżeli dobrowolnie zastosuje się do miłosnych wymogów Chrystusa: narodzić się na nowo; stać się jak dzieci, w prostocie ducha; odsunąć serce od tego wszystkiego, co może oddalać od Boga. Jezus chce czynów, nie tylko słów, zdecydowanego wysiłku, ponieważ tylko ci, którzy walczą, zasłużą na wieczne dziedzictwo.

Doskonałość królestwa - ostateczny sąd o zbawieniu lub potępieniu - nie dokona się na tej ziemi. Teraz królestwo jest jak zasiew, jak wzrost ziarna gorczycy; jego koniec będzie jak połów przy użyciu sieci, z której - po wyciągnięciu na piasek - oddzieleni zostaną, ci, którzy czynili sprawiedliwość, i ci, którzy dopuszczali się nieprawości, i spotka ich różny los. Dopóki jednak żyjemy tutaj, królestwo przypomina zaczyn, który pewna kobieta wzięła i zmieszała z trzema miarami mąki, aż całe ciasto się zakwasiło.

Ten, kto rozumie królestwo proponowane przez Chrystusa, zdaje sobie sprawę, że warto poświęcić wszystko, żeby je osiągnąć: jest perłą, którą kupiec nabywa za cenę sprzedania wszystkiego, co posiada, jest skarbem znalezionym w roli. Królestwo niebieskie jest trudne do zdobycia: nikt nie jest pewien, że je osiągnie, jednakże pokorne wołanie skruszonego człowieka sprawia, że jego drzwi otwierają się na oścież. Jeden z dwóch łotrów ukrzyżowanych z Jezusem błaga Go: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". Jezus mu odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju".

Kiedy chrześcijanin pracuje, jak to ma w obowiązku, nie może pomijać ani unikać wymogów właściwych dla naturalnego porządku rzeczy. Gdyby przez wyrażenie błogosławić ludzkądziałalność rozumiano pozbawienie jej właściwej jej dynamiki bądź jej ograniczenie, nie chciałbym używać tych słów. Osobiście nigdy nie przekonywało mnie to, by zwykłe zajęcia ludzi nosiły - niczym fałszywy szyld - wyraźne określenie wyznania. Wydaje mi się bowiem, chociaż szanuję opinię przeciwną, że stwarza to niebezpieczeństwo używania nadaremnie świętego imienia naszej wiary, a poza tym etykietą katolickości posługiwano się czasami nawet dla usprawiedliwienia postaw i czynów, które nie są po ludzku uczciwe.

Skoro świat i wszystko, co w nim jest - za wyjątkiem grzechu - jest dobry, ponieważ jest dziełem Boga, naszego Pana, chrześcijanin, walcząc nieustannie o to, by uniknąć obrazy Boga - a jest to walka pozytywna, z miłości - powinien poświęcać się wszystkim ziemskim sprawom ramię w ramię z innymi obywatelami; powinien bronić tych wszystkich dóbr, które wynikają z godności osoby.

Istnieje zaś takie dobro, o które chrześcijanin powinien zawsze specjalnie zabiegać: wolność osobista. Tylko wtedy, gdy chrześcijanin będzie bronić osobistej wolności innych, z właściwą sobie odpowiedzialnością osobistą, będzie mógł, z uczciwością ludzką i chrześcijańską, bronić w taki sam sposób swojej wolności. Powtarzam i będę powtarzać nieustannie, że Pan dał nam darmo wielki nadprzyrodzony dar: łaskę Bożą oraz inny wspaniały dar ludzki: wolność osobistą, która - żeby nie została zniekształcona i nie przemieniła się w rozpasanie - wymaga od nas prawości, skutecznego wysiłku, aby nasze postępowanie zawierało się w ramach Bożego prawa, ponieważ tam, gdzie jest Duch Boży, tam też jest wolność.

Królestwo Chrystusa to królestwo wolności: nie ma tu innych niewolników oprócz tych, którzy oddają się w niewolę dobrowolnie, z Miłości do Boga. Błogosławiona niewola miłości, która czyni nas wolnymi! Bez wolności nie możemy odpowiedzieć na łaskę; bez wolności nie możemy oddać się dobrowolnie Panu z powodu jak najbardziej nadprzyrodzonego: ponieważ tak nam się podoba.

Niektórzy z was, którzy mnie słuchacie, znają mnie od wielu lat. Możecie zaświadczyć, że całe swoje życie głoszę wolność osobistą oraz osobistą odpowiedzialność. Szukałem jej i szukam po całej ziemi, tak jak Diogenes szukał człowieka. I każdego dnia miłuję ją bardziej, miłuję ją ponad wszystkie inne rzeczy ziemskie: jest to skarb, którego nigdy dostatecznie nie docenimy.

Kiedy mówię o wolności osobistej, nie odnoszę się przy tej okazji do innych problemów, być może bardzo istotnych, które nie należą do mojej pracy kapłana. Wiem, że nie do mnie należy zajmowanie się tematami laickimi i przemijającymi, które przynależą do sfery doczesnej i świeckiej; sprawami, które Pan pozostawił wolnej i spokojnej dyskusji ludzi. Wiem także, że usta kapłana, unikając zupełnie popierania doczesnych ideologii, powinny otwierać się tylko po to, by prowadzić dusze do Boga, do Jego duchowej, zbawczej nauki, do sakramentów, które ustanowił Jezus, do życia wewnętrznego, które przybliża nas do Pana, ze świadomością, że jesteśmy Jego dziećmi, a w związku z tym - braćmi wszystkich ludzi bez wyjątku.

Obchodzimy dziś uroczystość Chrystusa Króla. I nie przekroczę swoich kompetencji kapłana, mówiąc, że jeśli ktoś pojmowałby królestwo Chrystusa jako program polityczny, nie zgłębił nadprzyrodzonego celu wiary i byłby o krok od obarczenia sumień ciężarami, które nie pochodzą od Jezusa, ponieważ Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie. Miłujmy naprawdę wszystkich ludzi; miłujmy nade wszystko Chrystusa, a wtedy nie będziemy mieli innego wyjścia, jak tylko miłować uprawnioną wolność innych w spokojnym i rozumnym współżyciu.

Odniesienia do Pisma Świętego