Zestawienie punktów

Znaleziono 2 punktów w «To Chrystus przechodzi», które dotykają tematu Diabeł.

Exhortamur ne in vacuum gratiam Dei recipiatis - napominamy was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej. Albowiem w czasie tego Wielkiego Postu łaska Boża będzie mogła napełnić nasze dusze, jeśli tylko nie zamkniemy przed nią drzwi swoich serc. Musimy mieć te dobre dyspozycje, pragnienie prawdziwej przemiany, nielekceważenia łaski Bożej.

Nie lubię mówić o strachu, ponieważ to, czym powoduje się chrześcijanin - to Miłość Boża, która ukazała się nam w Chrystusie i która uczy nas miłować wszystkich ludzi i całe stworzenie; ale owszem, powinniśmy mówić o odpowiedzialności, o poważnym traktowaniu Boga. Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić - ostrzega nas ten sam Apostoł.

Trzeba się zdecydować. Nie jest dopuszczalne, żeby przez całe życie palić Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek, jak według znanego powiedzenia robi każdy człowiek. Trzeba zgasić ogarek zapalony diabłu. Musimy spalić swoje życie, sprawiając, by całe płonęło w służbie Panu. Jeśli nasze pragnienie świętości będzie szczere, jeśli będziemy na tyle ulegli wobec Boga, aby oddać się w Jego ręce, wszystko pójdzie dobrze. On zawsze, a zwłaszcza w tym czasie, jest gotów udzielić nam swojej łaski - łaski nowego nawrócenia do poprawy naszego życia chrześcijańskiego.

Nie możemy uważać tego Wielkiego Postu za kolejny czas, powtarzający się cyklicznie okres liturgiczny. Ta chwila jest niepowtarzalna - jest to Boża pomoc, którą trzeba przyjąć. Jezus przechodzi obok nas i oczekuje od nas - dzisiaj, teraz - głębokiej przemiany.

Ecce nunc tempus acceptabile, ecce nunc dies salutis - to jest właściwy czas, który może być dniem zbawienia. Raz jeszcze słyszymy nawoływania dobrego Pasterza, Jego miłosne wezwanie: ego vocavi te nomine tuo. Wzywa każdego z nas po imieniu, używając tego serdecznego określenia, jakim zwracają się do nas osoby, które nas kochają. Czułości Jezusa względem nas nie da się wyrazić słowami.

Rozważcie wraz ze mną ten cud miłości Bożej: Pan, który wychodzi nam na spotkanie; który nas oczekuje; który staje na skraju drogi, żebyśmy nie mogli Go nie zauważyć. I woła nas osobiście, mówiąc nam o naszych sprawach, które są także Jego sprawami, nakłaniając nasze sumienia do skruchy, czyniąc je hojnymi, wlewając w nasze dusze pragnienie bycia wiernymi i nazywania się Jego uczniami. Wystarczy usłyszeć owe wewnętrzne słowa łaski, poprzez które tak często w serdeczny sposób upomina nas, żebyśmy zdali sobie sprawę, iż nie zapomniał o nas przez cały czas, kiedy z własnej winy Go nie widzieliśmy. Chrystus kocha nas tą nieskończoną miłością, która może pomieścić się w Jego Boskim Sercu.

Zobaczcie, jak sam zaznacza: w czasie pomyślnym wysłuchałem ciebie, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Skoro On obiecuje ci chwałę, swoją miłość, i daje ci ją w odpowiednim czasie, i wzywa cię - to co ty dasz Panu? Jak odpowiesz - jak odpowiem i ja - na tę miłość Jezusa, który przechodzi?

Ecce nunc dies salutis, oto tutaj, przed nami, jest ten dzień zbawienia. Dociera do nas wołanie Dobrego Pasterza: ego vocavi te nomine tuo, wezwałem właśnie ciebie, twoim imieniem. Trzeba odpowiedzieć - za miłość odpłaca się miłością - mówiąc: ecce ego quia vocasti me, wezwałeś mnie i oto jestem. Jestem zdecydowany, żeby ten czas Wielkiego Postu nie minął bez śladu, jak woda płynąca po kamieniach. Dam się przeniknąć, przemienić; nawrócę się, zwrócę się na nowo do Pana, kochając Go tak, jak On pragnie być kochany.

Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Czy starczy ci jeszcze serca - komentuje św. Augustyn - abyś mógł kochać samego siebie? Czy starczy duszy, rozumu? "Ex toto" - mówi. "Totum exigit te, qui fecit te". Ten, który cię stworzył, wymaga od ciebie wszystkiego.

Przy pomocy nauczania Chrystusa, a nie swoich zapatrywań, naszkicowałem wam idealną drogę chrześcijanina. Zgodzicie się, że jest wzniosła, szlachetna, pociągająca. Może jednak ktoś zada sobie pytanie: czy można żyć w ten sposób w dzisiejszym społeczeństwie?

Rzeczywiście, Pan powołał nas w czasach, w których wiele się mówi o pokoju, a nie ma pokoju: ani w duszach, ani w instytucjach, ani w życiu społecznym, ani wśród narodów. Mówi się ciągle o równości i demokracji, a obfitują kasty: zamknięte, niedostępne. Powołał nas w czasie, w którym nawołuje się do zrozumienia, a ewidentny jest brak wyrozumiałości, nawet wśród osób, które działają w dobrej wierze i chcą praktykować miłość bliźniego, ponieważ - nie zapominajmy - miłość, bardziej niż na dawaniu, polega na rozumieniu.

Żyjemy w epoce, w której fanatycy i ludzie nieustępliwi - niezdolni do przyznania racji innym - na wszelki wypadek przypisują zaciekłość i agresję tym, którzy są ich ofiarami. Pan powołał nas w końcu w czasach, w których słychać dużo gadaniny o jedności, a chyba trudno byłoby wyobrazić sobie większy rozdźwięk wśród samych katolików, nawet nie wśród ludzi w ogóle.

Nigdy nie formułuję komentarzy politycznych, bo to nie moje zadanie. Dla opisania sytuacji współczesnego świata z punktu widzenia kapłana wystarczy mi ponowne rozważenie pewnej przypowieści Pana: przypowieści o pszenicy i kąkolu. Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. To jasne: rola jest urodzajna, a nasienie dobre; Pan roli posiał ziarno w odpowiedniej chwili i w sposób umiejętny; poza tym postawił straż, aby strzegła świeżego zasiewu. Jeśli więc potem pojawił się kąkol, to dlatego, że nie było odpowiedzi, że ludzie - zwłaszcza chrześcijanie - zasnęli i pozwolili, żeby nieprzyjaciel się zbliżył.

Kiedy nieodpowiedzialni słudzy pytają Pana, dlaczego na jego roli wyrósł kąkol, wyjaśnienie jest oczywiste: inimicus homo hoc fecit, nieprzyjazny człowiek to sprawił! My, chrześcijanie, którzy powinniśmy czuwać, aby wszystkie dobre rzeczy umieszczone przez Stwórcę na świecie rozwijały się w służbie prawdzie i dobru, zasnęliśmy - żałosnym lenistwem jest ten nasz sen! - podczas gdy nieprzyjaciel i wszyscy, którzy mu służą, krzątali się bez ustanku. Widzicie już, jak wyrósł kąkol: jakiż to wszędzie obfity zasiew!

Nie zostałem powołany na proroka nieszczęść. Nie chcę przedstawiać wam poprzez swoje słowa zasmucającej, beznadziejnej wizji. Nie zamierzam też narzekać na czasy, w których z Opatrzności Bożej żyjemy. Miłujemy te nasze czasy, ponieważ jest to przestrzeń, w której mamy osiągnąć swoje osobiste uświęcenie. Nie dopuszczamy naiwnych i jałowych nostalgii: świat nigdy nie był lepszy. Od zawsze, od zarania Kościoła, kiedy jeszcze słychać było nauczanie pierwszych Dwunastu, pojawiały się gwałtowne prześladowania, zaczęły się herezje, rozszerzyło się kłamstwo i rozpętała się nienawiść.

Niemniej równie bezsensowne byłoby zaprzeczanie temu, iż zło - jak się wydaje - rozszerzyło się. Na całej tej Bożej roli, którą jest ziemia, dziedzictwo Chrystusa, wzrósł kąkol: nie tylko kąkol - mnóstwo kąkolu! Nie możemy dać się oszukać mitowi trwałego i nieodwracalnego postępu. Uczciwie ukierunkowany postęp jest dobry i Bóg go pragnie. Zachwala się jednak ten inny, fałszywy postęp, który zaślepia tylu ludzi, ponieważ często nie dostrzega się, że ludzkość w niektórych swoich posunięciach cofa się i traci to, co wcześniej osiągnęła.

Pan - powtarzam - dał nam świat jako dziedzictwo. Musimy więc utrzymywać swoją duszę i umysł w czujności; musimy być realistami, bez pesymizmu. Jedynie nieczułe sumienie, jedynie niewrażliwość wynikająca z rutyny, jedynie niefrasobliwa bezmyślność mogą pozwolić na to, by patrzeć na świat, nie dostrzegając zła, obrazy Boga, nieodwracalnej czasami szkody dla dusz. Musimy być optymistami, ale nasz optymizm ma się rodzić z wiary w moc Boga - Bóg nie przegrywa bitew. Nasz optymizm nie może pochodzić z ludzkiej satysfakcji, z głupiego i próżnego zadowolenia.