Zestawienie punktów

Znaleziono 12 punktów «Rozmowy z prałatem Escrivá», które dotykają tematu Opus Dei  → charakter nadprzyrodzony .

Wspominając przy różnych okazjach początki Opus Dei , mówił Ksiądz, że posiadał jedynie "młodość, łaskę Bożą i dobry humor”. Przypomnijmy tu, że w latach dwudziestych doktryna o laikacie dopiero raczkowała. Dzisiaj, gdy osiągnęła już pełny rozwój, Opus Dei nadal jest zjawiskiem widocznym w życiu Kościoła. Czy mógłby Ksiądz wyjaśnić nam, w jaki sposób będąc młodym kapłanem mógł Ksiądz osiągnąć świadomość, która pozwoliła zrealizować ten zamysł?

Nie miałem i nie mam innego celu jak wykonywać wolę Boga. Proszę mi wybaczyć, że nie będę wchodził w szczegóły dotyczące początku Dzieła, które Miłość Boga pozwoliła mi przeczuwać od roku 1917, gdyż są one nierozerwalnie związane z historią mojej duszy i przynależą do mego życia wewnętrznego. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że w każdej chwili działałem z przyzwoleniem i z serdecznym błogosławieństwem ukochanego księdza biskupa Madrytu, gdzie narodziło się Opus Dei 2 października 1928 roku. Nieco później działalności tej towarzyszyła również aprobata i zachęta Stolicy Apostolskiej i ich Ekscelencji Ordynariuszy miejsc, gdziekolwiek pracowaliśmy.

Niewątpliwie jest Księdzu znany fakt, że niektóre głosy opinii publicznej uważają Opus Dei za organizację kontrowersyjną. Czy mógłby Ksiądz przedstawić nam swoją opinię na temat dlaczego tak się dzieje, a w szczególności, w jaki sposób odpowiada się na oskarżenia o "sekret konspiracji” i "sekretną konspirację”, które często kieruje się pod adresem Opus Dei?

Razi mnie głęboko wszystko to, co może brzmieć jak samochwalstwo. Lecz ponieważ stawia Pan tę kwestię, nie mogę nie powiedzieć Panu przynajmniej tyle, że wydaje mi się, że Opus Dei jest jedną z organizacji katolickich, która posiada najwięcej przyjaciół w całym świecie. Miliony osób, w tym także niekatolików i niechrześcijan, kocha je i pomaga mu.

Z drugiej strony Opus Dei jest organizacją duchową i apostolską. Jeśli zapomina się o tym podstawowym fakcie — bądź jeśli neguje się możliwość zaufania w dobrą wiarę członków Opus Dei, którzy to właśnie mówią — staje się niemożliwe rozumienie tego, co czynią. W obliczu niemożliwości rozumienia wymyśla się tajemne opinie, które nie mają żadnego uzasadnienia.

Mówi Pan o zarzucaniu nam tajemnego charakteru. Mógłbym opowiedzieć Panu, punkt po punkcie, historię powstania tego oszczerczego oskarżenia. Przez wiele lat potężna organizacja, o której wolę nie mówić — kochamy ją i zawsze kochaliśmy — poświęciła się szerzeniu kłamstw o tym, czego nie znała. Z uporem nalegano na to by traktować nas jak zakonników, a w związku z tym pytali się dlaczegoż wszyscy oni nie myślą w ten sam sposób? Dlaczego nie noszą habitu czy jakiejś odznaki? W konsekwencji wyciągali nielogiczne wnioski, że stanowimy społeczność tajemną.

Dzisiaj już to minęło i każda osoba średnio poinformowana wie, że nie ma w tym żadnej tajemnicy. Nie nosimy żadnej odznaki, bo nie jesteśmy zakonnikami, a zwykłymi chrześcijanami. Nie myślimy w ten sam sposób, bo przyjmujemy maksymalny pluralizm we wszystkim co doczesne i w tych kwestiach teologicznych, co do których istnieje swoboda wypowiedzi. Większa znajomość rzeczywistości i pokonywanie bezpodstawnego uczucia zazdrości doprowadziły do zamknięcia tego smutnego i oszczerczego faktu.

Nie należy jednakże się dziwić, jeśli od czasu do czasu ktoś odnowi stare mity, gdyż kiedy staramy się pracować w imię Boga, broniąc wolności osobistej wszystkich ludzi, zawsze będziemy mieli przeciwko sobie sekciarskich wrogów tej wolności osobistej, z jakiegokolwiek obozu by nie byli, tym bardziej agresywnych, jeśli będą osobami, które nie mogą znieść nawet zwykłej idei religii, bądź jeszcze gorzej, jeśli opierać się będą na fanatycznej myśli religijnej.

Jednakże, na szczęście, większość publikacji stanowią te, które nie zadawalają się powtarzaniem rzeczy starych i fałszywych, które mają jasną świadomość, że być obiektywnym nie oznacza szerzyć czegoś, co jest w połowie drogi między rzeczywistością a oszczerstwem, co można osiągnąć bez woli odzwierciedlenia prawdy obiektywnej. Osobiście myślę, że wiadomością jest też mówienie prawdy, w szczególności, gdy chodzi o informowanie o działalności tylu osób, które należąc do Opus Dei, bądź współpracując z nim, czynią wysiłki, pomimo błędów osobistych — ja je posiadam i nie dziwię się, że inni też je posiadają — by zrealizować zadanie w służbie wszystkich ludzi. Zdementowanie fałszywego mitu jest zawsze interesujące. Uważam, że obowiązkiem dziennikarza jest porządne udokumentowanie własnej opinii w dysponowaniu informacjami aktualnymi, które czasami prowadzą do zmiany sądu posiadanego uprzednio. Czyż tak trudno jest przyjąć, że coś może być czyste, szlachetne i dobre, bez powtarzania fałszywych, absurdalnych i starych sądów?

Dowiedzieć się czegoś o Opus Dei jest bardzo łatwo. We wszystkich krajach pracujemy w sposób jawny, z uznaniem prawnym władz cywilnych i kościelnych. Są doskonale znane nazwiska naszych dyrektorów i nasze prace apostolskie. Każdy, kto potrzebuje informacji o naszym Dziele może je uzyskać bez trudności, nawiązując kontakt z jego dyrektorami bądź zwracając się do którejś z naszych instytucji korporacyjnych. Pan sam może być świadkiem tego, że nigdy żaden z dyrektorów Opus Dei ani ci, którzy zajmują się dziennikarzami nie zaniechał ułatwienia im zdobycia informacji, odpowiadając na ich pytania, bądź przekazując odpowiednią dokumentację.

Ani ja, ani żaden z członków Opus Dei nie pretendujemy do tego, by wszyscy nas rozumieli lub też podzielali nasze ideały duchowe. Jestem wielkim przyjacielem wolności i tego, by każdy szedł swoją drogą. Lecz jest oczywiste, że mamy elementarne prawo do tego, by nas szanowano.

Czy zechciałby Ksiądz powiedzieć jak i dlaczego założył Ksiądz Opus Dei? Proszę opisać te wydarzenia, które uważa Ksiądz za kamienie milowe jego rozwoju?

Dlaczego? Dzieła, które rodzą się z Woli Bożej, nie mają innego wytłumaczenia, stanowią Boże pragnienie, by były używane, jako wyraz Jego Woli powszechnego Zbawienia. Od pierwszych chwil swego istnienia Opus Dei było powszechne, katolickie. Nie zrodziło się, by odpowiedzieć na jakieś konkretne problemy Europy lat dwudziestych, lecz by powiedzieć mężczyznom i kobietom wszystkich krajów, wszystkich ras, języków, jakiegokolwiek stanu i pochodzenia żonatym, zamężnym, wdowcom, kapłanom, że mogą kochać Boga i Jemu służyć nie pozostawiając swojej codziennej pracy, swojej rodziny, swoich różnorodnych relacji i uwarunkowań społecznych.

Jak powstało? Bez żadnych środków ludzkich. Miałem zaledwie dwadzieścia sześć lat, łaskę Bożą i dobry humor. Dzieło zrodziło się jako coś małego: było jedynie zapałem młodego kapłana, który starał się czynić to, o co Bóg go prosił.

Pyta mnie Pan o kamienie milowe. Dla mnie takim kamieniem milowym w Dziele jest moment, każda chwila, w której za pośrednictwem Opus Dei jakaś dusza zbliża się do Boga, stając się w ten sposób jeszcze bardziej bratem swoich braci ludzi.

Być może chciał Pan, abym powiedział o głównych momentach chronologii Opus Dei. Choć nie koniecznie są one najważniejsze, w przybliżeniu przypomnę Panu z pamięci niektóre daty. Już w pierwszych miesiącach 1935 roku wszystko było przygotowane do tego, aby pracować we Francji, konkretnie w Paryżu. Lecz najpierw przyszła wojna domowa w Hiszpanii, a potem druga wojna światowa i trzeba było odłożyć rozpowszechnianie Dzieła. Ponieważ jego rozwój był konieczny nie czekano zbyt długo. Już w 1940 roku rozpoczęta została działalność w Portugalii. Kilka odbytych podróży pozwoliło Opus Dei na rozpoczęcie swoich działań, już pod koniec wojny, w Anglii, Francji, we Włoszech, w Stanach Zjednoczonych i Meksyku. Od roku 1949 i 1950 organizacja rozwija się w Niemczech, Holandii, Szwajcarii, Argentynie, Kanadzie, Wenezueli i pozostałych krajach europejskich i amerykańskich. W tym samym czasie trwa proces rozprzestrzeniania się Opus Dei na innych kontynentach: w Afryce północnej, Japonii, Kenii i w innych krajach Afryki Wschodniej, w Australii, na Filipinach, w Nigerii itd.

Lubię również wspominać, jako momenty o kapitalnym znaczeniu chwile, w których uwidaczniały się serdeczne uczucia Papieży do naszego Dzieła. Od roku 1946 mieszkam na stałe w Rzymie, dlatego miałem okazję poznać i mieć do czynienia z Piusem XII, Janem XXIII i Pawłem VI. Od nich wszystkich zaznałem zawsze ojcowskiej serdeczności.

Czy zgodziłby się Ksiądz ze zdaniem, które kiedyś padło, że szczególna atmosfera Hiszpanii w ostatnich trzydziestu latach ułatwiła wzrost Dzieła w tym kraju?

W niewielu miejscach znaleźliśmy tak mało ułatwień, jak w Hiszpanii. Jest to kraj — ubolewam, że muszę to stwierdzić, gdyż głęboko kocham moją Ojczyznę — w którym zakorzenienie Dzieła wymagało największych nakładów pracy i cierpienia. Ledwie się ono zrodziło, a już znalazło opozycję ze strony wrogów wolności osobistej oraz osób tak uparcie przywiązanych do idei tradycyjnych, że nie były one w stanie zrozumieć idei życia członków Opus Dei: zwykłych obywateli, którzy starają się przeżyć w pełni swoje chrześcijańskie powołanie, bez opuszczania świata.

Również apostolskie przedsięwzięcia korporacyjne nie znalazły szczególnych ułatwień w Hiszpanii. Rządy krajów, w których większość obywateli nie jest katolicka, wspomogły, ze znacznie większą hojnością niż państwo hiszpańskie, działalność pedagogiczną i dobroczynną, rozwijaną przez członków Dzieła. Pomoc, jakiej te rządy udzielają lub mogą udzielić działaniom korporacyjnym Opus Dei, jak to czynią zazwyczaj w przypadku innych, podobnych zamierzeń, nie oznacza przywileju, lecz po prostu polega na uznaniu ich funkcji społecznej, którą spełniając oszczędzają pieniądze z kasy publicznej.

W swoim międzynarodowym rozwoju duchowość Opus Dei znalazła natychmiast oddźwięk i głęboką aprobatę we wszystkich krajach. Jeśli natrafiano na jakieś trudności, to z powodu fałszywych informacji, które przychodziły właśnie z Hiszpanii i wymyślane były przez Hiszpanów, przez niektóre określone kręgi społeczeństwa hiszpańskiego. Do przeciwników Opus Dei należy organizacja międzynarodowa, o której Panu mówiłem; lecz wydaje mi się, że jest to sprawa przeszłości, a ja nie żywię urazy do nikogo. Dalej są nimi te osoby, które nie rozumieją pluralizmu, które jeśli nie popadają w totalitaryzm to przyjmują stanowisko grupowe, i które wykorzystują imię katolika do robienia polityki. Niektóre z nich — nie mogę zrozumieć dlaczego — zdają się znajdować szczególne upodobanie w atakowaniu Opus Dei, a ponieważ posiadają wielkie środki ekonomiczne — pieniądze hiszpańskich podatników — ich ataki mogą być poparte częściowo przez prasę.

Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że oczekuje Pan konkretnych nazwisk osób i instytucji. Nie dam ich Panu i mam nadzieję, że zrozumie mnie Pan. Ani moja misja, ani misja Dzieła nie jest polityczna: moim zadaniem jest modlitwa. I nie chcę powiedzieć niczego, co mogłoby zostać zinterpretowane jako interwencja w politykę. Co więcej, bardzo mnie boli mówienie o tych sprawach. Milczałem przez niemal czterdzieści lat i jeśli teraz coś mówię, to dlatego, że czuję się w obowiązku zdemaskować sądy interpretujące w sposób fałszywy naszą pracę, która jest wyłącznie duchowa. Dlatego, jeśli prawdą jest, że dotąd milczałem, w przyszłości będę mówił i, jeśli okaże się to konieczne, z coraz większą otwartością.

Lecz wracając do naszego pytania — przyczyn wzrastania osób ze wszystkich klas społecznych, również w Hiszpanii, starających się iść za Chrystusem z pomocą Dzieła i zgodnie z jego duchem, nie należy szukać w środowisku, czy w innych czynnikach zewnętrznych. Ci, którzy twierdzą z taką łatwością coś odwrotnego, są świadkami zmniejszania się ich własnych grup; a przecież przyczyny zewnętrzne są takie same dla wszystkich. Nasza duchowość zyskuje może również dlatego, że oni tworzą grupy, a my nie odbieramy nikomu wolności osobistej.

Jeśli Opus Dei jest dobrze rozwinięte w Hiszpanii, jak i w kilku innych krajach, to może dziać się tak jeszcze z innego powodu. Nasza praca duchowa rozpoczęła się tam przed czterdziestu laty i — jak Panu tłumaczyłem wcześniej — hiszpańska wojna domowa, a potem wojna światowa spowodowały przesunięcie w czasie początków działania Opus Dei w innych krajach. Pragnę jednakże oświadczyć, że od lat Hiszpanie stanowią mniejszość w Dziele.

Niech Pan nie myśli, powtarzam, że nie kocham mojego kraju czy też, że nie cieszy mnie głęboko praca, jaką Dzieło tam rozwija, lecz smutne jest, że są tacy, którzy rozpowszechniają dwuznaczne opinie na temat Opus Dei i Hiszpanii.

Czy nie sądzi Ksiądz, że w Hiszpanii, zważywszy na partykularyzm właściwy rasie iberyjskiej, niektórzy mogliby poczuć pokusę wykorzystania Dzieła dla realizowania własnych interesów?

Formułuje Pan hipotezę, która — ręczę za to — nigdy nie sprawdzi się w odniesieniu do naszego Dzieła, nie tylko dlatego, że stowarzyszamy się wyłącznie dla celów nadprzyrodzonych, lecz także dlatego, że jeśli kiedykolwiek jakiś członek Opus Dei będzie starał się narzucić, bezpośrednio lub pośrednio, własne opinie w sprawach doczesnych innym członkom, bądź wykorzystać ich dla celów ludzkich, będzie bezzwłocznie usunięty, gdyż pozostali sprzeciwią się temu prawomocnie i święcie.

Opus Dei w Hiszpanii szczyci się tym, że grupuje ludzi ze wszystkich klas społecznych. Czy to stwierdzenie prawdziwe jest również dla reszty świata, czy też należy przyjąć, że w pozostałych krajach członkowie Opus Dei pochodzą raczej ze środowisk ludzi wykształconych, to jest tych, którzy rządzą przemysłem, administracją, polityką czy też spośród przedstawicieli wolnych zawodów?

Faktycznie w Hiszpanii i na całym świecie należą do Opus Dei osoby pochodzące ze wszystkich warstw społecznych: mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi, robotnicy, przemysłowcy, urzędnicy, chłopi, przedstawiciele wolnych zawodów itd. Powołuje ich bowiem Bóg, Bóg nie ma względu na osobę.

Opus Dei nigdy nie pyszni się czymkolwiek: dzieła apostolskie nie rosną dzięki sile ludzkiej, lecz dzięki tchnieniu Ducha Świętego. W stowarzyszeniu, które ma cel ziemski, logiczne jest publikowanie ostentacyjnych statystyk na temat liczby, pochodzenia i pozycji społecznej członków — w ten sposób postępują zazwyczaj organizacje, które szukają prestiżu doczesnego — lecz tam, gdzie pragnie się uświęcenia dusz, taki sposób działania sprzyja jedynie kolektywnej pysze; Chrystus zaś pragnie pokory każdego chrześcijanina i wszystkich chrześcijan.

Dlaczego, zdaniem Kiędza, wiele zakonów, jak np. Zakon Jezuitów, nie jest zadowolonych z Opus Dei?

Znam wielu zakonników, którzy wiedzą, że my nie jesteśmy zakonnikami, lecz odwzajemniają gorące uczucie, jakie do nich żywimy i dlatego ofiarują Bogu modlitwy i umartwienia za apostolstwo Opus Dei. Jeśli chodzi o Zakon Jezuitów, znam jego Generała Ojca Arrupe i jestem z nim w kontakcie. Mogę Pana zapewnić, że nasze stosunki opierają się na szacunku i wzajemnej życzliwości.

Być może spotkał Pan jakiegoś zakonnika, który nie rozumie naszego Dzieła. Jeśli tak jest, wynika to z pomyłki, bądź z braku znajomości realiów naszej pracy, która jest zupełnie laicka i świecka, i w żadnym wypadku nie zakłóca sfery właściwej zakonnikom. Dla wszystkich zakonników żywimy podziw i miłość, i prosimy Pana Boga, by z każdym dniem stawała się bardziej skuteczna ich służba Kościołowi i całej ludzkości. Nie będzie nigdy walki między Opus Dei a zakonnikami, bo do walki potrzeba dwojga, a my nie chcemy z nikim walczyć.

Niektórzy mówili czasami o Opus Dei jako o organizacji arystokracji intelektualnej, która stara się przeniknąć do środowisk politycznych, ekonomicznych i kulturalnych większego wymiaru, by kontrolować je od środka, choć w dobrym celu. Czy to prawda?

Niemal wszystkie instytucje, które przynosiły nowe posłanie bądź, które starały się poważnie służyć ludzkości przeżywając chrześcijaństwo dogłębnie, cierpiały z powodu niezrozumienia, zwłaszcza początkowo. To właśnie tłumaczy fakt, że na początku niektórzy nie rozumieli doktryny o apostolstwie świeckich, którą żyło i proklamowało Opus Dei.

Muszę także powiedzieć — choć nie lubię mówić o takich rzeczach — że w naszym przypadku nie zabrakło prócz tego zorganizowanej i uporczywej kampanii oszczerstw. Byli tacy, którzy mówili, że pracujemy w sekrecie — być może oni tak właśnie postępowali —, że pragniemy zajmować wysokie stanowiska itp. Mogę powiedzieć Panu konkretnie, że tę kampanię rozpoczął przed trzydziestu laty pewien hiszpański zakonnik, który później porzucił swój zakon i Kościół, zawarł cywilne małżeństwo i obecnie jest protestanckim pastorem.

Raz rzucona kalumnia żyje siłą rzeczy przez długi czas: są przecież tacy, którzy piszą bez zebrania informacji, nie wszyscy też są kompetentnymi, profesjonalnymi dziennikarzami, którzy nie czują się nieomylni i mają szlachetny zwyczaj prostowania własnych błędów. I właśnie to miało miejsce, choć owe kalumnie zostały wymazane przez rzeczywistość, jaką wszyscy mogli sobie potwierdzić, prócz tego, że już na pierwszy rzut oka były one niewiarygodne. Wystarczy powiedzieć, że owe plotki, do których Pan nawiązał, mają związek wyłącznie z Hiszpanią, a myślenie, że instytucja międzynarodowa taka jak Opus Dei kręci się jedynie wokół problemów jednego kraju, wskazuje na krótkowzroczność i prowincjonalizm.

Z drugiej strony większość członków Opus Dei — w Hiszpanii i we wszystkich krajach — to gospodynie domowe, robotnicy, drobni sprzedawcy, urzędnicy, chłopi, itd.; to znaczy osoby o zadaniach nie mających szczególnego ciężaru politycznego czy społecznego. To, że wśród członków Opus Dei jest wielu robotników nie zwraca uwagi; to, że jest jeden polityk — owszem. W rzeczy samej dla mnie jest tak samo ważne powołanie do Opus Dei tragarza dworcowego, jak dyrektora przedsiębiorstwa. Powołanie daje Bóg, a w dziełach Boga nie ma miejsca na dyskryminację, tym bardziej na demagogię.

Ci, którzy widzą, jak członkowie Opus Dei pracują w najróżniejszych dziedzinach działalności ludzkiej, myślą jedynie o przypuszczalnych wpływach i kontrolach, wskazują fakt posiadania ubogiej koncepcji życia chrześcijańskiego. Opus Dei nie sprawuje władzy ani nie ma zamiaru sprawować władzy nad żadną działalnością doczesną; pragnie jedynie rozpowszechniać przekaz ewangeliczny, który głosi, że Bóg prosi wszystkich ludzi, którzy żyją na świecie, by Go kochali i służyli Mu korzystając właśnie z okazji swojej działalności ziemskiej. W konsekwencji członkowie Dzieła, którzy są zwykłymi chrześcijanami, pracują gdzie chcą i jak im się wydaje właściwe. Dzieło wspiera ich jedynie duchowo, by działali zawsze z chrześcijańską świadomością.

Lecz pomówmy konkretnie o przypadku Hiszpanii. Ci nieliczni członkowie Opus Dei, którzy pracują w tym kraju na stanowiskach znaczących z punktu widzenia społecznego, bądź uczestniczą w życiu publicznym, czynią to — tak jak i w innych krajach — ze swobodą i odpowiedzialnością osobistą, każdy z nich działa według swego przekonania. To znaczy, że w praktyce zajmują różne stanowiska, w wielu okolicznościach wręcz przeciwstawne.

Prócz tego pragnę uprzedzić, że mówienie o obecności w polityce hiszpańskiej osób należących do Opus Dei tak, jakby to stanowiło jakieś szczególne zjawisko, jest zniekształceniem rzeczywistości prowadzący do kalumnii, ponieważ członkowie Opus Dei, którzy działają w hiszpańskim życiu publicznym, stanowią mniejszość w porównaniu ze wszystkimi katolikami uczestniczącymi aktywnie w tym sektorze. Ponieważ ludność Hiszpanii jest w swojej większości katolicka jest logiczne, że statystycznie ci, którzy partycypują w życiu politycznym są katolikami. Co więcej, na wszystkich szczeblach hiszpańskiej administracji publicznej — począwszy od ministrów, a skończywszy na merach — liczni są katolicy pochodzący z najróżniejszych stowarzyszeń wiernych: niektórych odgałęzień Akcji Katolickiej, Narodowego Stowarzyszenia Katolickiego Propagandystów, którego pierwszym przewodniczącym był dzisiejszy kardynał Herrera, Kongregacji Maryjnych itp.

Nie chcę się więcej rozwodzić na ten temat, lecz korzystam z okazji, by oświadczyć raz jeszcze, że Opus Dei nie jest powiązane z żadnym krajem, z żadnym reżimem ani z żadną tendencją polityczną czy ideologiczną. Jego członkowie działają zawsze w kwestiach doczesnych z pełną swobodą, potrafiąc przyjąć na siebie odpowiedzialność i nienawidzą wszelkich prób wykorzystywania religii dla osiągania stanowisk politycznych czy interesów partii.

Proste rzeczy są czasami trudne do wytłumaczenia. Dlatego rozwodziłem się trochę odpowiadając na Pańskie pytanie. W każdym razie jedno jest pewne, a mianowicie, że plotki które komentowaliśmy stanowią już przeszłość. Kalumnie te są już od dawna całkowicie zdyskwalifikowane: nikt już w nie nie wierzy. Od pierwszej chwili działaliśmy w sposób całkowicie jawny i otwarty — nie było żadnego powodu, aby działać inaczej — tłumacząc jasno rodzaj i cele naszego apostolstwa i wszyscy ci, którzy chcieli, mogli poznać prawdę. I rzeczywiście tysiące osób — katolików i niekatolików, chrześcijan i niechrześcijan — spogląda serdecznie i z szacunkiem na naszą pracę i współpracuje z nami.

Z drugiej strony postęp historii Kościoła doprowadził do pokonania pewnego klerykalizmu, który stara się zniekształcić wszystko to, co dotyczy świeckich przypisując im drugorzędne intencje. Teraz stało się łatwiejsze do zrozumienia, że to, czym żyło i co proklamowało Opus Dei było ni mniej, ni więcej tylko tym: boskim powołaniem zwykłego chrześcijanina ściśle z określonym nadprzyrodzonym zaangażowaniu.

Mam nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy zdanie: katolicy przenikają do środowisk społecznych, przestanie być wymawiane i że wszyscy zdadzą sobie sprawę z tego, że jest to wyrażenie klerykalne. W każdym razie nie ma ono zupełnie zastosowania do apostolstwa Opus Dei. Członkowie Dzieła nie potrzebują przenikać do struktur doczesnych dzięki prostemu faktowi, że są zwykłymi obywatelami, podobnie jak inni, jako że cały czas tam są.

Jeśli Bóg wzywa do Opus Dei osobę, która pracuje w fabryce, w szpitalu bądź w parlamencie, oznacza to, że w przyszłości ta osoba będzie dzięki Łasce Bożej zdecydowana zastosować odpowiednie środki do uświęcenia tego zawodu. Nie chodzi o nic innego, jak tylko o zdobycie świadomości radykalnych wymogów przekazu ewangelicznego, zgodnie z otrzymanym specyficznym powołaniem.

Myślenie, że zdobycie tej świadomości oznacza porzucenie normalnego życia, jest umotywowane jedynie w przypadku tych, którzy otrzymują od Boga powołanie zakonne z jego contempus mundi, z pogardą bądź brakiem przywiązania do spraw tego świata. Lecz pragnąć uczynić z porzucenia świata istotę czy kulminację chrześcijaństwa jest ewidentnym nadużyciem.

To nie Opus Dei wprowadza swoich członków do określonych środowisk; oni już tam byli, powtarzam, i nie mają powodu do tego, by z nich wychodzić. Nadto, powołania do Opus Dei — które wynikają z Łaski Bożej i z tego apostolstwa przyjaźni i zaufania, o którym wcześniej mówiłem — mają miejsce we wszystkich środowiskach.

Być może ta prostota rodzaju i sposobu działania w Opus Dei była trudnością dla tych, którzy są pełni komplikacji i zdają się niezdolni do zrozumienia czegokolwiek czystego i prostego.

Oczywiście zawsze będzie ktoś, kto nie zrozumie istoty Opus Dei i nie dziwi nas to, gdyż już Pan Jezus uprzedził swoich, przewidując takie trudności, mówiąc do nich: non est discipulus super Magistrum (Mt 10,24), uczeń nie jest czymś większym od Nauczyciela. Nikt nie może oczekiwać tego, że wszyscy go będą cenić, choć ma prawo do tego, by wszyscy szanowali go jako osobę i dziecko Boże. Niestety, są fanatycy, którzy w sposób totalitarny chcą narzucić swoje idee i ci nigdy nie pojmą miłości, jaką członkowie Opus Dei żywią do wolności osobistej innych i do swej własnej wolności osobistej — zawsze z osobistą odpowiedzialnością.

Przypominam sobie bardzo obrazową anegdotę. W pewnym mieście, którego nazwy nie chciałbym wymieniać, Rada Miejska rozważała możliwość przyznania pomocy ekonomicznej określonej pracy edukacyjnej, prowadzonej przez członków Opus Dei. Praca ta, jak zresztą wszystkie przedsięwzięcia apostolstwa korporacyjnego, prowadzone przez Dzieło, jest oczywiście społecznie użyteczna. Większość radnych była za przyznaniem pomocy. Tłumacząc powody takiego stanowiska jeden z nich, socjalista, powiedział, że poznał osobiście pracę wykonywaną przez ten ośrodek: "Jest to działalność — powiedział — wyjątkowa, przyciągająca uwagę. Ci, którzy ją prowadzą, są wielkimi zwolennikami wolności osobistej. W tym domu akademickim mieszkają studenci wszystkich religii i wszystkich ideologii”. Radni komunistyczni głosowali przeciwko. Jeden z nich tłumacząc swój głos negatywny, powiedział do socjalisty: "Sprzeciwiam się, bo jeśli sprawy wyglądają w ten sposób, ten dom akademicki stanowi efektywną propagandę katolicyzmu”.

Kto nie szanuje wolności innych, bądź pragnie przeciwstawić się Kościołowi, nie może cenić pracy apostolskiej. Lecz nawet i w tym przypadku, ja, jako człowiek, jestem zobowiązany do szanowania go i starania się, by ukierunkować go ku prawdzie, a jako chrześcijanin, do kochania go i modlenia się za niego.

Wyjaśniwszy tą kwestię chciałbym teraz zapytać o sposoby kształtowania członków, które by wykluczały czerpanie jakichkolwiek korzyści doczesnych z faktu przynależności do Opus Dei.

Każda korzyść, która nie byłaby korzyścią czysto duchową zostaje zdecydowanie odrzucona, bowiem Opus Dei wymaga bardzo dużo. Wymaga wyrzeczenia, poświęcenia, zaparcia się, nieustannej pracy bez wytchnienia w służbie dusz i nie daje nic w zamian. Chciałbym przez to powiedzieć, że nie daje w zamian korzyści materialnych, doczesnych. Bowiem na płaszczyźnie życia duchowego daje dużo. Daje środki, by walczyć i zwyciężyć w walce ascetycznej. Prowadzi drogami modlitwy. Uczy traktować Jezusa jak brata, widzieć Boga we wszystkich okolicznościach życia, czuć się dzieckiem Boga, a zatem uczy rozpowszechniać Bożą naukę.

Osoba, która nie czyni postępów na drodze życia wewnętrznego — aż do zrozumienia, że warto oddać się całkowicie, oddać własne życie Panu, nie może wytrwać w Opus Dei, gdyż świętość nie jest etykietą, a głębokim wymogiem. Z drugiej strony, Opus Dei nie prowadzi żadnej działalności o celach politycznych, gospodarczych czy ideologicznych: żadnej akcji doczesnej. Jego jedyną działalnością jest nadprzyrodzone kształtowanie członków i dzieła apostolskiego — innymi słowy: ciągła opieka duchowa nad każdym z członków oraz przedsięwzięcia apostolstwa korporacyjnego, w zakresie pomocy, dobroczynności, edukacji itd.

Członkowie Opus Dei połączyli się jedynie po to, by iść bardzo określoną drogą świętości i współpracować w określonych dziełach apostolskich. Ich wzajemne zobowiązania wykluczają jakikolwiek interes doczesny z prostego powodu, że na tym polu wszyscy członkowie Opus Dei są wolni. Każdy zatem idzie swoją drogą, mając różne cele i interesy, czasami nawet sprzeczne.

W konsekwencji wyłącznie boskiego celu Dzieła, jego duch jest duchem wolności, duchem prowadzącym do miłości dla osobistej wolności wszystkich ludzi. I ponieważ to umiłowanie wolności jest szczerym, a nie jedynie zwykłym, teoretycznym hasłem, kochamy konieczną konsekwencję wolności, to znaczy pluralizm. W Opus Dei pluralizm jest pożądany i kochany, a nie tylko tolerowany czy w jakiś sposób utrudniany. Gdy pośród członków Dzieła widzę tyle różnych idei, tyle różnych stanowisk — odnośnie kwestii politycznych, ekonomicznych, społecznych artystycznych itd. — to obraz ten cieszy mnie ogromnie, gdyż świadczy, że wszystko dzieje się jak powinno; frontem do Boga.

Jedność ducha i różnorodność w sprawach doczesnych są do pogodzenia wówczas, gdy nie króluje fanatyzm i nietolerancja, a przede wszystkim, gdy żyje się wiarą, wiedząc, że my, ludzie, nie jesteśmy złączeni prostymi więzami sympatii czy interesu, a działaniem samego Ducha, który czyniąc nas braćmi Chrystusa prowadzi nas do Boga Ojca.

Prawdziwy chrześcijanin nie myśli nigdy, by jedność w wierze, wierność Nauce i Tradycji Kościoła, jak również troska o to, by do wszystkich dotarło zbawcze orędzie Chrystusa, były w sprzeczności z różnością stanowisk w sprawach, które Bóg zostawił, jak zwykliśmy mawiać, swobodnej dyskusji ludzi. Co więcej, jest w pełni świadomy, że ta różnorodność jest częścią składową boskiego planu, jest chciana przez Boga, który rozdaje swoje dary i swoje światło wedle swego upodobania. Chrześcijanin powinien kochać innych i dlatego powinien szanować opinie różne od własnych i współżyć w sposób braterski z tymi, którzy myślą inaczej.

Właśnie dlatego, że członkowie Dzieła ukształtowali się w tym duchu niemożliwe jest, by ktokolwiek z nich myślał o wykorzystywaniu faktu przynależności do Opus Dei, by uzyskać korzyści osobiste, bądź, aby narzucić innym opcje polityczne czy kulturalne. Pozostali członkowie nie chcieliby tego tolerować i doprowadziliby go do zmiany stanowiska bądź do opuszczenia Opus Dei. Jest to punkt, w którym nikt w Opus Dei nigdy nie pozwoli sobie na najmniejsze odchylenie, gdyż winien bronić nie tylko swojej wolności osobistej, lecz również nadprzyrodzonego charakteru pracy, jakiej się oddał. Myślę dlatego, że wolność i odpowiedzialność osobista są najlepszą gwarancją nadprzyrodzonego celu Dzieła Bożego.

Można by pomyśleć, być może, że do tej pory Opus Dei było wspomagane entuzjazmem pierwszych członków, choć są ich już tysiące. Czy istnieje jakiś środek, który stanowi gwarancję ciągłości Dzieła, na przekór ryzyku, właściwemu wszelkim instytucjom, możliwego ochłodzenia się początkowego zapału czy porywu?

Dzieło nie opiera się na entuzjazmie, lecz na wierze. Początkowe lata — długie lata — były bardzo ciężkie i widziało się tylko trudności. Opus Dei wyszło z nich zwycięsko dzięki Łasce Bożej, modlitwie i poświęceniu pierwszych członków, nie dysponując środkami ludzkimi. Była tylko młodość, dobry humor i pragnienie wypełniania Woli Bożej.

Od początku bronią Opus Dei zawsze była modlitwa, życie oddane, milczące wyrzeczenie się wszelkiego egoizmu w służbie dusz. Jak mówiłem Panu wcześniej, do Opus Dei przychodzi się by otrzymać ducha, który prowadzi właśnie do dania z siebie wszystkiego pracując nadal we własnym zawodzie w imię miłości Boga i przez Niego wszystkich istot Jego.

Gwarancją tego, by nie miało miejsca żadne ochłodzenie jest to, by moje dzieci nie utraciły nigdy tego ducha. Wiem, że dzieła ludzkie niszczeją z czasem; ale nie dzieje się tak z dziełami boskimi, jeśli ludzie ich nie poniżą. Tylko wtedy, kiedy traci się boski poryw pojawia się korupcja i upadek. W naszym przypadku widać jasno Opatrzność Pana Boga, który — w tak krótkim czasie czterdziestu lat — sprawia, że wśród zwykłych obywateli, takich samych jak inni, z tak różnych narodów, przyjmuje się i jest wypełniane to specyficzne powołanie.

Celem Opus Dei, powtarzam raz jeszcze, jest świętość każdego z jego członków, mężczyzn i kobiet, którzy znajdują się nadal w miejscu, jakie zajmowali w świecie. Jeśli ktoś nie przychodzi do Opus Dei po to, aby stać się świętym pomimo wszystko — to znaczy pomimo własnej nędzy, własnych błędów osobistych — odejdzie natychmiast. Myślę, że świętość wzywa do świętości i proszę Boga, aby w Opus Dei nie zabrakło nigdy tego glębokiego przekonania, tego życia w wierze. Jak Pan widział, nie ufamy wyłącznie gwarancjom ludzkim czy prawnym. Dzieła, które inspiruje Bóg, poruszają się w rytmie łaski. Moja jedyna recepta jest następująca: być świętymi, pragnąć być świętymi świętością osobistą.