Zestawienie punktów

Znaleziono 4 punktów «Rozmowy z prałatem Escrivá», które dotykają tematu Świat → misja chrześcijanina w Kościele i świecie.

Trudnymi problemami dla kobiety niezamężnej jest ich samotność nie z wyboru. Mówię o tych, które mają powołanie do małżeństwa a nie wstępują w ten stan. Nie osiągnąwszy tego, zadają sobie pytanie: po co jesteśmy na świecie? Co Ojciec odpowiedziałby im?

Po co jesteśmy na świecie? Aby miłować Pana Boga z całego naszego serca i z całej naszej duszy i żeby rozciągnąć tę miłość na wszystkich stworzenia. Czy to wydaje się mało? Bóg nie pozostawia żadnej duszy zdanej na ślepy los, wobec wszystkich ma jakieś zamierzenia, wszystkie dusze wzywa osobistym, własnym powołaniem.

Małżeństwo jest drogą boską, jest powołaniem. Ale nie jedyną drogą, nie jedynym powołaniem. Plany Boże dla każdej kobiety nie są koniecznie związane z małżeństwem.

Mają powołanie do małżeństwa i nie dochodzą do niego? W jakimś wypadku może to być prawdziwe, być może, że egoizm albo miłość własna stanęły na przeszkodzie, aby to Boże powołanie się spełniło. Innym razem, nawet w większości przypadków może to być znakiem, że Pan nie dał im prawdziwego powołania małżeńskiego. Lubią dzieci, czują, że byłyby dobrymi matkami, że oddałyby całe serce wiernie swojemu mężowi i swoim dzieciom. To jednak jest normalne u wszystkich kobiet, także u tych, które z powołania Bożego nie wychodzą za mąż — mogąc to uczynić — bo oddają się służbie Bogu i duszom.

Nie wyszły za mąż. Dobrze, niech żyją jak dotąd, kochając Wolę Pana, traktując z ufnością najmiłościwsze Serce Jezusa, które o nas dba przez całe życie, aby nam się oddać już teraz i na zawsze.

Oprócz tego kobieta może spełnić swą misję, ze wszystkimi charakterystycznymi cechami swej kobiecości, również macierzyńskiej uczuciowości w różnych kręgach własnej rodziny, w innych rodzinach, w szkole, w instytucjach opiekuńczych, w tysiącu miejsc. Społeczeństwo jest czasem nieubłagane, wielce niesprawiedliwe w stosunku do tych, które zwie "starymi pannami”. Mimo to są kobiety niezamężne, które szerzą wokół siebie radość, pokój, optymizm, które potrafią szlachetnie oddać się w służbie drugim i być matkami w głębi duchowej, z większym realizmem niż wiele tych, które są matkami tylko fizjologicznie.

Podczas tego spotkania mieliśmy okazję omówienia ważnych aspektów życia ludzkiego, w szczególności życia kobiety i zwrócenia uwagi na to, jak je ocenia duchowość Opus Dei. Mógłby nam Ojciec opowiedzieć na zakończenie jak, Jego zdaniem, winno się rozszerzać rolę kobiety w życiu Kościoła?

Nie mogę ukryć, że odpowiadając na pytanie tego typu odczuwam pokusę — sprzeczną z przyjętą przez mnie praktyką — zrobić to na sposób polemiczny. A to dlatego, że są osoby, które posługują się tym językiem na sposób klerykalny, używając słowa Kościół jako synonimu czegoś, co przynależy do kleru, do hierarchii kościelnej. I w ten sposób przez uczestnictwo w życiu Kościoła rozumieją tylko, albo głównie, pomoc dawaną życiu parafialnemu, uczestnictwo w stowarzyszeniach mających misję kanoniczną Świętej Hierarchii, czynną pomoc w funkcjach liturgicznych i tym podobne.

Ci, którzy tak myślą, w praktyce zapominają (chociaż może to głoszą w teorii), że Kościół to całość Ludu Bożego, zbiorowość wszystkich chrześcijan, że wobec tego, tam, gdzie znajduje się jeden chrześcijanin, który stara się żyć w imię Chrystusa Pana, tam jest obecny Kościół.

Nie zamierzam umniejszać ważności współpracy, jakiej kobieta może użyczyć dla funkcjonowania struktury kościelnej. Przeciwnie, uważam ją za niezbędną. Poświęciłem moje życie obronie pełni powołania chrześcijańskiego świeckich, zwykłych mężczyzn i kobiet, żyjących pośród świata, a także staraniom o pełne teologiczne i prawne uznanie ich misji w Kościele i w świecie.

Chcę tylko zwrócić uwagę, że są tacy, którzy starają się o niesłuszne pomniejszenie tej współpracy, i wskazać, że zwykły chrześcijanin, mężczyzna czy kobieta, może spełnić swą specyficzną misję, także tę, która mu przypada w ramach struktury kościelnej, tylko wtedy gdy nie sklerykalizuje się, gdy pozostaje nadal zwyczajną świecką osobą, która żyje wśród świata i która uczestniczy w jego sprawach.

Milionom chrześcijańskich kobiet i mężczyzn, którzy żyją na ziemi, przypada ponieść Chrystusa do wszelkich ludzkich działań, obwieszczając swoim życiem, że Bóg kocha wszystkich i chce zbawić wszystkich. Dlatego najlepszy sposób ich uczestnictwa w życiu Kościoła, ten najważniejszy, który w każdym wypadku powinien być punktem wyjścia dla wszystkich innych form — to być w pełni chrześcijanami w miejscu, gdzie są, i gdzie postawiło ich ludzkie powołanie.

Jakże bardzo wzrusza mnie myśl o tylu chrześcijańskich mężczyznach i kobietach, którzy być może nie zamierzając tego w sposób zdeklarowany, prowadzą z prostotą swoje zwyczajne życie, starając się wcielić w nie Wolę Bożą! Uświadomić im doskonałość ich życia, odsłonić im, że to co wygląda na nieważne ma walor wieczności; nauczyć ich słuchać z większą uwagą głosu Bożego, który do nich przemawia poprzez wypadki i sytuacje, jest czymś, czego Kościół dziś niezbędnie potrzebuje — ponieważ do tego nagli go Bóg.

Schrystianizować cały świat od wewnątrz, pokazując, że Jezus Chrystus odkupił całą ludzkość — to jest posłannictwo chrześcijanina. I kobieta będzie w tym uczestniczyć na sposób jej właściwy, tak w domu rodzinnym, jak i w innych zajęciach, które rozwinie praktykując właściwe jej cnoty.

Najważniejsze jest zatem, ażeby tak jak Najświętsza Maria Kobieta, Dziewica i Matka — nasze matki, żony i siostry stały przed Bogiem, powtarzając: fiat mihi secundum verbum tuum (Łk 1,38) niech mi się stanie według słowa Twego, od którego zależy wierność osobistemu powołaniu, jedynemu i w każdym wypadku bezpośredniemu, które nas uczyni współpracownikami Dzieła Zbawienia, dokonywanego przez Boga w nas i w całym świecie.

Wysłuchaliście uroczystego czytania dwóch fragmentów Pisma Świętego, które przypadają na Mszę Świętą w dwudziestą pierwszą niedzielę po Zielonych Świątkach. Słowo Boże wprowadza nas w atmosferę, w której chcą się obracać te słowa, które do was teraz kieruję: słowa kapłana wymawiane przed wielką rodziną dzieci Boga w Jego Świętym Kościele. Słowa, które pragną być nadprzyrodzone, obwieszczać wielkość Boga i Jego miłosierdzie dla ludzi: słowa, które chcą przygotować was do niezwykłej Eucharystii, odprawianej dzisiaj w miasteczku studenckim Uniwersytetu Navarry.

Rozważcie przez chwilę fakt, który właśnie wymieniłem. Celebrujemy Przenajświętszą Eucharystię, sakramentalną ofiarę Ciała i Krwi Pana, tajemnicę wiary, która skupia w sobie wszystkie tajemnice chrześcijaństwa. Celebrujemy zatem najświętsze i nadprzyrodzone działanie, jakie może podjąć człowiek w swym życiu dzięki Łasce Bożej: przyjąć komunię w postaci Ciała i Krwi Pańskiej, co oznacza w pewnym sensie oswobodzić się z pęt ziemi i czasu, aby znaleźć się już z Bogiem w Niebie, gdzie sam Chrystus obetrze nam łzy z oczu i gdzie nie będzie ani śmierci, ani płaczu, ani skarg, ani zmęczenia, bo minęło, co było ongiś.

To eschatologiczne znaczenie Eucharystii, jak zwykli mówić teolodzy, ta tak pocieszająca i głęboka Prawda, może jednakże być źle rozumiana: i niemal od początku istniała tendencja do traktowania egzystencji chrześcijańskiej jako czegoś jedynie duchowego — chcę powiedzieć: czegoś uduchowionego — właściwego jedynie ludziom czystym, nadzwyczajnym, którzy nie mieszają się w godne pogardy sprawy tego świata, albo co najwyżej tolerują je, jako jakiś dodatek dla ducha, niezbędny dopóki tu żyjemy.

Gdy się patrzy w ten sposób, świątynia staje się przez antonomazję miejscem życia chrześcijańskiego, a być chrześcijaninem znaczy iść do świątyni, uczestniczyć w obrzędach, zasklepić się w jakiejś socjologii kościelnej; w swego rodzaju świecie wydzielonym, który sam siebie przedstawia jako przedsionek do nieba, podczas gdy ten zwyczajny świat toczy się własnym torem. Doktryna chrześcijańska, życie pełne łaski, biegłyby więc jakby obok ocierając się jedynie o mozolnie rozwijaną historię ludzkości, nie uwzględniając jej.

Dziś, w październikowy ranek, teraz kiedy przygotowujemy się do zanurzenia w tajemnicę Paschy Pańskiej, tej zdeformowanej wizji chrześcijańskiej odpowiadamy nie. Pomyślcie przez chwilę o scenie naszej Eucharystii, naszej Modlitwy Dziękczynnej: znajdujemy się w osobliwej świątyni; można byłoby powiedzieć, że nawą główną jest miasteczko studenckie, a ołtarzem — Biblioteka Uniwersytecka. Tam maszyny wznoszą nowe budynki; a u góry niebo Navarry…

Czyż to porównanie nie potwierdza wam, w sposób plastyczny i trudny do zapomnienia, że codzienne życie jest prawdziwym miejscem waszej chrześcijańskiej egzystencji? Dzieci moje, tam gdzie są wasi bracia, tam gdzie są wasze dążenia, wasza praca, wasze miłości, tam jest miejsce waszego codziennego spotkania z Chrystusem. To właśnie wśród spraw najbardziej prozaicznych na tej ziemi, powinniśmy uświęcać się, służąc Bogu i wszystkim ludziom.

Autentyczny sens chrześcijaństwa, które głosi zmartwychwstanie wszelkiego ciała, zawsze — co logiczne — sprzeciwiał się odcieleśnianiu ducha ,bez obawy uznania tego za materializm. Tak więc, słuszne jest mówienie o swojego rodzaju materializmie chrześcijańskim, który stawia śmiały opór materializmom nieuznającym ducha.

Czy nie są sakramenty śladami Ucieleśnienia Słowa, jak je określali nasi przodkowie? Czyż nie są najpewniejszym wskazaniem drogi, którą wybrał Pan Bóg, aby nas uświęcić i zaprowadzić do nieba? Czy nie dostrzegacie, że każdy sakrament jest miłością Boga, w całej swej sile twórczej i odkupicielskiej, którą obdarza nas, posługując się środkami materialnymi? Czym jest tak bliski Przenajświętszy Sakrament, jeśli nie umiłowanym Ciałem i Krwią naszego Zbawiciela, który nam się ofiarowuje w postaci chleba i wina — pokornej materii tego świata — w postaci elementów przyrody uprawianych przez człowieka, co chciał nam przypomnieć ostatni Sobór?

Jest zrozumiałe, moje dzieci, że Apostoł mógł napisać: wszystkojest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus — Boga. Chodzi o ruch uniesienia, jaki chce wywołać na ziemi Duch Święty, znajdujący się w naszych sercach: z ziemi na chwałę Bożą. I aby pozostało całkiem jasne, że temu ruchowi jest poddane nawet to, co nam się wydaje najbardziej przyziemne, Paweł napisał również: Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą.