Zestawienie punktów

Znaleziono 5 punktów «Przyjaciele Boga », które dotykają tematu Modlitwa → życie modlitwą .

Ilekroć w naszym sercu odczuwamy pragnienie poprawy i hojniejszego służenia Panu i ilekroć szukamy wtedy drogowskazu i gwiazdy przewodniej dla naszego życia chrześcijańskiego, Duch Święty podsuwa naszej pamięci słowa Ewangelii mówiące o tym, że zawsze powinniśmy się modlić i nie ustawać. Modlitwa jest fundamentem każdego nadprzyrodzonego działania; przez nią stajemy się wszechmocni. Gdybyśmy zaniechali jej, nic byśmy nie osiągnęli.

Chciałbym, byśmy podczas dzisiejszego rozważania przekonali się ostatecznie, że musimy stać się duszami kontemplacyjnymi; nasza rozmowa z Bogiem winna trwać stale: czy na środku ulicy, czy podczas pracy, i nigdy w ciągu dnia nie ustawać. Jeśli rzeczywiście chcemy być lojalnymi naśladowcami Nauczyciela, jest to dla nas jedyna droga.

Niechaj w ciągu naszego dnia nie brakuje chwil poświęconych w sposób specjalny zwróceniu się ku Bogu, wzniesieniu ku Niemu naszych myśli, kiedy na naszych ustach nie muszą nawet pojawiać się słowa, ponieważ wyśpiewuje je nasze serce. Poświęćmy tej pobożnej praktyce dostateczną ilość czasu; jeżeli to możliwe, o stałej godzinie w ciągu dnia — przed Tabernakulum, blisko Tego, który w nim zamknął się dla nas z Miłości, a jeśli to nie jest możliwe, możemy modlić się wszędzie, ponieważ Bóg jest w sposób niewysłowiony obecny w duszy pozostającej w łasce. Radzę ci jednak, o ile to tylko możliwe, iść do oratorium — umyślnie nie używam tu słowa "kaplica", żeby w sposób jaśniejszy podkreślić, iż nie chodzi tu o miejsce do uroczystych ceremonii, lecz o wzniesienie duszy w skupieniu i żarliwości do nieba z przekonaniem, że Jezus Chrystus nas widzi, słyszy, oczekuje i z Tabernakulum — gdzie jest w sposób rzeczywisty obecny, ukryty pod sakramentalnymi postaciami — przewodzi naszemu spotkaniu z Nim.

Każdy z was, jeśli zechce, znajdzie właściwy dla siebie sposób rozmowy z Bogiem. Nie lubię mówić o metodach ani formułach, gdyż nigdy nie byłem zwolennikiem nakładania gorsetów. Starałem się zachęcać wszystkich, by zbliżali się do Pana, szanując każdego człowieka takim, jakim jest, z jego indywidualnością. Proście Go, by wprowadził swe zamierzenia w nasze życie. Nie tylko do naszych myśli, lecz w głąb serc i całej naszej działalności. Zapewniam was, że w ten sposób zaoszczędzicie sobie wielu rozczarowań i smutków spowodowanych egoizmem, poczujecie się na siłach, by szerzyć dobro w swoim otoczeniu. Ileż przeciwności znika, kiedy powierzamy się całkowicie w ręce Boga, który nigdy nas nie opuszcza! W różny sposób przejawia się ta miłość Jezusa do swoich: do kalekich, chorych… On zapytuje: Co cię boli? Odpowiadamy: Boli mnie… I natychmiast przychodzi światło, albo przynajmniej pogodzenie i pokój.

Kiedy zachęcam cię do tych poufnych spotkań z Nauczycielem, mam na myśli w sposób szczególny twoje osobiste trudności. Większość trudności na drodze do naszego szczęścia rodzi się z bardziej lub mniej ukrytej pychy. Uważamy samych siebie za ludzi szczególnie wartościowych i uzdolnionych, a kiedy inni tak nie sądzą, czujemy się upokorzeni. Jest to dobra okazja, by uciec się do modlitwy z myślą o wewnętrznej przemianie, z przekonaniem, że nigdy nie jest za późno na zmianę kierunku. Trzeba jednak zacząć tę przemianę możliwie jak najrychlej.

Dzięki modlitwie przy pomocy łaski Bożej pycha zamieni się w pokorę. Wówczas budzi się w duszy prawdziwa radość nawet wtedy, kiedy na skrzydłach spostrzegamy ciągle błoto naszej nędzy. Później, dzięki umartwieniom to błoto odpadnie i będziemy mogli wznieść się wysoko podtrzymywani sprzyjającym wiatrem miłosierdzia Bożego.

Jesteśmy do głębi wstrząśnięci, serce bije nam mocno, gdy uważnie wsłuchujemy się w wezwanie świętego Pawła: Wolą Bożą jest wasze uświęcenie. Dzisiaj ponownie stawiam przed sobą ten cel i przypominam go również wam i całej ludzkości: Wolą Bożą jest to, abyśmy byli święci.

Aby nieść duszom autentyczny pokój, aby przekształcać ziemię, aby szukać w świecie i poprzez sprawy tego świata Pana Boga naszego, niezbędna jest nam świętość osobista.

W rozmowach z ludźmi wielu krajów i najróżnorodniejszych środowisk społecznych bywam często pytany: Co ojciec powie nam, ludziom żonatym? A co nam rolnikom? Co powie wdowom? Co młodzieży? Odpowiadam stale, że posiadam tylko jeden jedyny garnek. I zwykle zwracam szczególną uwagę na to, że Pan nasz Jezus Chrystus głosił dobrą nowinę wszystkim bez wyjątku. Mam tylko jeden jedyny garnek, jedno jedyne pożywienie: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Każdego z osobna wzywa Pan do świętości, od każdego wymaga miłości: od młodych i starych, od samotnych i żonatych, zdrowych i chorych, wykształconych i niewykształconych, niezależnie od tego, gdzie pracują i gdzie żyją. Jest tylko jeden sposób wzrastania w zażyłości z Bogiem i w ufności do Niego — spotkanie z Nim na modlitwie, rozmowa z Nim, bezpośrednie okazywanie Mu swoich uczuć.

Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie swe modlitwy, a Ja was wysłucham. I wzywamy Go rozmawiając i zwracając się do Niego. Dlatego winniśmy zastosować praktycznie zalecenie Apostoła: sine intermissione orate — módlcie się zawsze, cokolwiek by się działo. Nie tylko z serca, ale i całym sercem.

Powiecie, że życie nie zawsze jest łatwe, że nie brak w nim goryczy, cierpień i smutków. Odpowiem wam znowu za świętym Pawłem, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Nic nie może nas oddzielić od miłości Bożej, zerwać więzi z naszym Ojcem.

Czy trwałe zjednoczenie z Bogiem nie stanowi ideału tak wzniosłego, że dla większości chrześcijan może się wydawać nieosiągalnym? Rzeczywiście, cel ten jest bardzo wysoki, ale nie jest nieosiągalny. Droga, która prowadzi do świętości, to droga modlitwy; modlitwa zaś winna rozwijać się w duszy stopniowo, jak nasionko, z którego później wyrasta majestatyczne drzewo.

Rozpoczęliśmy od prostych a zachwycających modlitw ustnych, których nauczyliśmy się jako dzieci i których nie chcielibyśmy już nigdy porzucić. Nasza modlitwa, początkowo dziecięco naiwna, płynie teraz szerokim, spokojnym, pewnym nurtem, podążając śladem przyjaźni z Tym, który powiedział: Ja jestem drogą. Jeżeli tak kochamy Chrystusa, jeżeli ze świętą odwagą chronimy się w otwartej włócznią ranie Jego Boku, spełni się obietnica Nauczyciela: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać.

Serce wymaga wtedy, by poznawać i uwielbiać każdą z trzech Osób Boskich. Jest to w jakiś sposób odkrycie, którego dokonuje dusza w życiu nadprzyrodzonym, na podobieństwo małego dziecka otwierającego stopniowo oczy na otaczający je świat. Dusza prowadzi serdeczny dialog z Ojcem i Synem i Duchem Świętym, poddaje się chętnie działaniu Pocieszyciela i Ożywiciela, który przychodzi do nas bez żadnych naszych zasług, obdarzając nas darami i cnotami nadprzyrodzonymi!