Zestawienie punktów

Znaleziono 12 punktów «Przyjaciele Boga », które dotykają tematu Ewangelia → nauczanie, przypowieści i alegorie.

Kiedy zastanawiamy się nad słowami Pańskimi: A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie, jasno widzimy jedyny nasz cel: uświęcenie, czy też to, że mamy być święci, aby uświęcać innych. Tutaj może się pojawić pewna subtelna pokusa, może ogarnie nas myśl, że bardzo niewielu jest gotowych odpowiedzieć na to Boże zaproszenie; bądź też, iż jesteśmy tylko narzędziami, które niewiele są warte. To prawda, że jesteśmy nieliczni w porównaniu z resztą ludzkości i jako poszczególne jednostki nic nie jesteśmy warci; wszakże Nauczyciel mówi z całą stanowczością: chrześcijanin jest światłem, solą, zaczynem świata, a trochę kwasu ma moc zakwasić całe ciasto. Dlatego właśnie głosiłem stale, że interesują nas wszystkie dusze — na sto dusz interesuje nas sto — bez żadnego wyjątku, gdyż wiemy, że Jezus Chrystus odkupił nas wszystkich, ale zatrudnić pragnie nas niewielu, byśmy, pomimo naszej osobistej nicości, głosili zbawienie.

Uczeń Chrystusa nigdy nie będzie traktował nikogo niewłaściwie; błąd nazwie błędem, ale gdy ktoś się myli, powinien zwrócić mu uwagę z delikatnością, w przeciwnym razie nie będzie mu mógł pomóc, nie będzie mógł go uświęcić. Musimy nauczyć się żyć razem, rozumieć się wzajemnie, wybaczać sobie nawzajem, być sobie braćmi; i jak radził święty Jan od Krzyża, w każdej chwili należy nieść miłość tam, gdzie jej nie ma, aby czerpać miłość , również w tych pozornie mało ważnych okolicznościach, które niesie ze sobą praca zawodowa, stosunki rodzinne i społeczne. Dlatego wykorzystamy, ty i ja, nawet najbanalniejsze okazje, które będą powstawać wokół nas, aby je uświęcać, aby uświęcać samych siebie i aby uświęcać tych, którzy wraz z nami dzielą te same codzienne troski. Odczujemy wtedy w naszym życiu słodki i zachęcający ciężar współodkupienia.

Powróćmy raz jeszcze do Ewangelii. Przyjrzyjmy się naszemu wzorowi, Jezusowi Chrystusowi.

Jakub i Jan, za pośrednictwem swej matki, starali się u Chrystusa, by mogli zasiąść po Jego lewicy i prawicy. Pozostali uczniowie oburzają się na nich. A co odpowiada nasz Pan? Kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.

Przy innej okazji, w drodze do Kafarnaum, Jezus — jak to często bywało — wyprzedził uczniów. Gdy przyszli do domu, zapytał ich: "O czym to rozprawialiście w drodze?" Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: "Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!" Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i, objąwszy je ramionami, rzekł do nich: "Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje, a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał".

Czy nie wzrusza was to postępowanie Jezusa? Głosi im naukę i aby ją sobie lepiej przyswoili, stawia przed nimi żywy przykład. Przywołuje jedno z dzieci biegających po domu i przyciska je do serca. Jakże wymowne jest to milczenie naszego Pana! Przez nie powiedział wszystko. Kocha tych, którzy stają się jak dzieci. Potem dodaje, że prostota, pokora ducha pozwoli ogarnąć Jego samego i Ojca w niebie.

Mając to na uwadze bądźcie przekonani, że jeżeli naprawdę pragniemy iść w ślad za Chrystusem i rzeczywiście służyć Bogu i całej ludzkości, musimy oderwać się całkowicie od siebie samych: od darów inteligencji, zdrowia, honoru, szlachetnych ambicji, zwycięstw, sukcesów.

Mam również na myśli owe czyste marzenia — gdyż nawet tak daleko winna się posuwać twoja decyzja — wypływające z pragnienia szukania wyłącznie chwały Bożej i wielbienia Go. Przy takich zamiarach nasza wola musi reagować jasno i zdecydowanie: Panie, pragnąłbym tego czy tamtego, jednakże wtedy tylko, kiedy Tobie się to podoba, w przeciwnym razie do czego byłoby mi to potrzebne? W ten sposób zadamy śmiertelny cios egoizmowi i próżności, które gnieżdżą się w każdym sercu i uzyskamy prawdziwy pokój naszych dusz; w miarę bowiem jak dusza odrywa się od siebie samej, coraz głębiej i mocniej zanurza się w objęciach Boga.

Aby upodobnić się do Chrystusa, serce musi być całkowicie wolne od przywiązań. Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? A święty Grzegorz dodaje: Nie wystarczy żyć w oderwaniu się od rzeczy, jeżeli nie oderwiemy się nadto od siebie samych. Ale (…) dokąd wówczas zwrócimy się poza samymi sobą? A kto to się czegoś wyrzeka, jeżeli pozostawia sobie siebie samego?

Musicie jednak wiedzieć, że inna jest nasza sytuacja jako ludzi popadłych w grzech, a inna jako ukształtowanych przez Boga. Zostaliśmy stworzeni na jeden sposób, a żyjemy na drugi sposób z powodu siebie samych. Wyrzeczmy się zatem siebie pod tym względem, jakimi staliśmy się przez grzech, a zachowajmy siebie samych tak, jak zostaliśmy ukształtowani przez łaskę. W ten sposób ten, kto był pyszny, a po nawróceniu się do Chrystusa staje się pokorny, wówczas wyrzeka się samego siebie; jeżeli ktoś rozpustny zmienia swe życie na cnotliwe, również wyrzeka się siebie takim, jakim był przedtem; jeżeli chciwiec przestanie pożądać i miast przywłaszczać cudzą własność, zaczyna być szczodrym w tym wszystkim, co posiada, z pewnością wyrzekł się siebie samego.

Można powiedzieć, że Pan nasz, wypełniając otrzymaną od Ojca misję, żyje zawsze całkowicie na bieżąco zgodnie z może najbardziej sugestywną nauką, jaka wyszła z jego ust: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwniec ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy aniżeli ptaki!… Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary!

Gdybyśmy żyli z większą ufnością w Opatrzność Bożą, przekonani — mocną wiarą! — o tej codziennej opiece, której nigdy nam nie zabraknie, ileż zaoszczędzilibyśmy sobie trosk czy niepokojów. Ileż zniknęłoby trosk, które — według słów Jezusa — są właściwe poganom, ludziom świata, a więc ludziom pozbawionym zmysłu nadprzyrodzonego. Chciałbym przypominać wam w każdej sytuacji jako zaufany przyjaciel, kapłan, ojciec, że z miłosierdzia Bożego jesteśmy dziećmi tego Ojca naszego, który jest wszechmogący i jest w niebie, a jednocześnie w głębi naszych serc, pragnąłbym jak ogniem wyryć w waszych umysłach, że mamy wszelkie powody po temu, aby kroczyć po tej ziemi z optymizmem, z wewnętrzną wolnością od rzeczy, które wydają się nam niezbędne, bo przecież Ojciec wasz wie, czego potrzebujecie i On zatroszczy się o to. Wierzcie mi, że to jest jedyna droga, aby być panami Stworzenia i by uniknąć tego nieszczęsnego niewolnictwa, w które tak wielu popada, zapominając o swej godności dzieci Bożych i troszcząc się o jutro czy o przyszłość, której, być może, nie zobaczy.

Stąd moja rada: jeżeli zawsze chcecie pozostać panami samych siebie, zdobądźcie się na prawdziwy wysiłek oderwania się od wszystkiego i uczyńcie to bez lęku, wahania i oporów. Potem przy wypełnianiu swych różnych obowiązków osobistych, rodzinnych…korzystajcie uczciwie z odpowiednich środków ludzkich, myśląc o służeniu Bogu, Kościołowi, swoim bliskim, swym zadaniom zawodowym, swemu krajowi i całej ludzkości. Pamiętajcie, że w sposób rzeczywisty liczy się nie to, czy macie to i tamto, czy brakuje wam tego i owego, ale to, czy żyjecie zgodnie z prawdą, której uczy nas wiara chrześcijańska, a mianowicie, że rzeczy stworzone są jedynie środkami, niczym więcej. Dlatego strzeżcie się zwodniczej iluzji traktowania ich jako czegoś ostatecznego: Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb tam będzie i serce twoje.

Kiedy ktoś szuka swego szczęścia jedynie w rzeczach tego świata — a byłem w tym względzie świadkiem prawdziwych tragedii — przeinacza właściwy użytek rzeczy i niszczy porządek tak mądrze ustanowiony przez Stwórcę. Wówczas serce pozostaje smutne i niezaspokojone, podąża drogami wiecznego niezadowolenia i staje się zniewolone już na ziemi, padając ofiarą tych właśnie dóbr, które zdobyło być może dzięki staraniom i niezliczonych wyrzeczeniom. Ale nade wszystko proszę was, abyście nigdy nie zapominali, że Bóg nie może mieszkać w sercu pogrążonym w nieuporządkowanych, niskich, bezsensownych przywiązaniach. Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Zakotwiczmy więc serce w miłości zdolnej uczynić nas szczęśliwymi… Pragnijmy skarbów niebieskich.

Nie chcę cię przez to nakłaniać do zaniechania twoich obowiązków czy do rezygnacji z obrony twoich praw. Wprost przeciwnie — nasze wycofanie się z tego frontu oznacza tylko tchórzliwą dezercję z walki o świętość, do której wezwał nas Bóg. Dlatego ze spokojnym sumieniem przykładaj się — szczególnie w swej pracy — do tego, żeby ani tobie, ani twoim bliskim nie zabrakło niczego, co jest niezbędne do życia pełnego godności chrześcijańskiej. Nie smuć się ani nie buntuj, jeżeli nad własnej skórze odczujesz ciężar niedostatku, ale — powtarzam — użyj wszystkich godziwych środków, aby zaradzić tej sytuacji, gdyż co innego byłoby kuszeniem Pana Boga. A gdy walczysz, nie zapominaj: Omnia in bonum! — tym, którzy miłują Boga, wszystko służy ku dobremu, rownież bieda. Już teraz przywykaj do przyjmowania z radością drobnych ograniczeń, niedogodności, zimna, upału, braku czegoś, co uważasz za nieodzowne, niemożliwości wypoczynku takiego, jakiego byś pragnął, samotności, niewdzięczności, niezrozumienia, zniesławienia…

Jakże przejrzyste jest nauczanie Jezusa Chrystusa! Jak zwykle, otwórzmy Nowy Testament, tym razem rozdział XI Ewangelii świętego Mateusza: Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem. Rozumiesz? Musimy się uczyć od Niego, od Jezusa, który jest naszym jedynym wzorem. Jeżeli chcesz iść naprzód bez potknięć i błądzenia, wystarczy ci iść tą drogą, którą On chodził, stąpać po Jego śladach, skryć się w Jego pokornym i cierpliwym Sercu, pić ze źródła Jego przykazań i Jego uczuć; słowem, winieneś utożsamić się z Jezusem Chrystusem, musisz prawdziwie przemienić się w drugiego Chrystusa pośród twych braci ludzi.

Aby się wyzbyć wszelkich wątpliwości, przeczytajmy jeszcze inny urywek z Ewangelii świętego Mateusza. W rozdziale XVI Chrystus jeszcze bardziej uściśla swoje nauczanie: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Droga Boża jest drogą wyrzeczenia, umartwienia, oddania, lecz nie jest drogą smutku czy przygnębienia.

Spójrz na przykład Chrystusa — od żłóbka w Betlejem aż do tronu na Kalwarii. Pomyśl o Jego wyrzeczeniu się siebie i o wszystkim, co wycierpiał: głód, pragnienie, wyczerpanie, upał, znużenie, senność, złe traktowanie, niezrozumienie, łzy… ; ale też o Jego radości z tego, że niesie zbawienie całej ludzkości. Chciałbym, abyś głęboko wyrył sobie w umyśle i w sercu, byś wielekroć nad tym rozmyślał i wyciągał praktyczne wnioski z wezwania świętego Pawła, które skierował do Efezjan, by bez wahania kroczyli śladami Chrystusa: Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.

Skierujmy ponownie nasz wzrok na Nauczyciela. Być może również i do ciebie odnosi się zarzut Chrystusa skierowany do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym i tak samo jak Apostoł, również i ty zawołaj ze szczerą skruchą: Pan mój i Bóg mój — Uznaję Cię na zawsze jako mego Mistrza i na zawsze z Twoją pomocą chcę zachowywać jak skarb Twoje nauczanie i starać się wiernie je stosować.

Parę stron wcześniej w Ewangelii napotykamy scenę, w której Jezus oddala się na modlitwę, a Jego uczniowie, znajdujący się w pobliżu, zapewne Go obserwują. Kiedy Pan skończył swoją modlitwę, jeden z nich odważył się Go poprosić: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów. A Jezus rzekł do nich: Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię.

Patrzcie, jak zaskakująca jest ta odpowiedź. Uczniowie stale przebywają z Jezusem i oto w trakcie jednej z rozmów Pan mówi im, jak mają się modlić. Objawia im wielką tajemnicę Bożego miłosierdzia: że jesteśmy dziećmi Bożymi i że możemy ufnie rozmawiać z Bogiem — jak dziecko ze swoim ojcem.

Niektórzy mają tak teoretyczne, formalistyczne, wręcz nieprzyjemne pojęcie pobożności i chrześcijańskiego obcowania z Bogiem, że ich modlitwa staje się bezdusznym klepaniem pacierzy, które sprzyja raczej anonimowości aniżeli osobistej, bezpośredniej rozmowie z naszym Ojcem Bogiem; a przecież jest rzeczą jasną, że prawdziwa modlitwa ustna nie może być nigdy anonimowa. Przypomina się tu rada udzielona przez Pana: Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi, jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Tak komentuje to jeden z Ojców Kościoła: Myślę, że Chrystus chce nam powiedzieć, by nasze modlitwy nie były długie, nie w znaczeniu czasowym, lecz długości niekończących się słów… Sam Pan podał nam przykład wdowy, która swymi wytrwałymi prośbami złamała opór niesprawiedliwego sędziego; albo też przykład owego natręta, który przyszedł nie w porę i późno w nocy bardziej przez upór aniżeli ze względu na przyjaźń wyciągnął z posłania swego przyjaciela (por. Łk 11, 5-8; 18, 1-8). Poprzez oba te przykłady zaleca nam nie co innego jak to, byśmy zwracali się do Boga wytrwale, jednakże nie w niekończących się słowach lecz przedkładając Mu nasze potrzeby z prostotą.

W każdym bądź razie, jeśli na początku waszego rozmyślania nie udaje się wam skupić uwagi na Bogu, jeśli odczuwacie tylko oschłość, umysł wydaje się niezdolny do sformułowania choćby jednej tylko myśli, a wasze uczucia pozostają nieporuszone, radzę wam czynić to, co sam w takich sytuacjach staram się praktykować. Postawcie się w obecności Ojca i powiedzcie Mu przynajmniej to: Panie, nie potrafię się modlić, nie wiem, co mam Ci powiedzieć!… Bądźcie pewni, że w takiej właśnie chwili już zaczęliście się modlić.

Przyłączajcie się często do grona postaci Nowego Testamentu. Rozsmakujcie się w tych wzruszających scenach, w których Nauczyciel dokonuje czynów boskich i ludzkich lub przemawia mową ludzką i boską opowiadając we wspaniałych przypowieściach, o przebaczeniu i nieprzebranej Miłości Boga do Swych dzieci. Również i dzisiaj w tej niezmiennej aktualności Ewangelii odczuwamy przedsmak Nieba: w sposób wręcz namacalny możemy odczuć opiekę Bożą; odczuwamy ją tym mocniej, im wytrwalej idziemy naprzód, pomimo naszych potknięć, rozpoczynając wciąż na nowo, na tym bowiem polega życie wewnętrzne, oparte na nadziei pokładanej w Bogu.

Bez szczerej gorliwości w przezwyciężaniu przeszkód wewnętrznych i zewnętrznych nie zostanie nam dany wieniec nagrody. Jeżeli ktoś staje do zapasów, otrzymuje wieniec tylko wtedy, jeżeli walczył przepisowo. A nie byłoby prawdziwej bitwy, gdyby nie było przeciwnika. Dlatego też, jeśli nie ma przeciwnika, nie będzie wieńca wawrzynowego, gdyż nie może być zwycięzcy, gdzie nie ma zwyciężonego.

Przeszkody nie mogą nas zniechęcać, lecz mają stanowić bodziec, byśmy wzrastali jako chrześcijanie. W tej walce się uświęcamy, a nasza praca apostolska zyskuje większą skuteczność. Rozważając te chwile, kiedy Jezus Chrystus — w Ogrodzie Oliwnym, a później, opuszczony i wyszydzony, na Krzyżu — przyjmuje i miłuje wolę Ojca, chociaż przytłacza Go ogrom Męki, widzimy jasno, że aby być Jego dobrymi uczniami, musimy przyjąć Jego radę: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Dlatego lubię modlić się do Jezusa o łaskę dla siebie samego: Panie, niech żaden dzień nie będzie bez krzyża! W ten sposób, z pomocą łaski Bożej umocni się nasz charakter i mimo całej naszej nędzy będziemy mogli służyć naszemu Bogu za oparcie.

Zrozum: gdyby przy wbijaniu w ścianę gwóźdź wchodził bez oporu, co mógłbyś na nim zawiesić? Jeżeli przy pomocy Bożej nie będziemy umacniali się wewnętrznie dzięki ofierze, nie osiągniemy kondycji narzędzia Bożego. Jeśli natomiast z miłości do Boga zdecydujemy się podchodzić do przeciwności z radością, nie będzie nam ciężko przyjąć trudy i niewygody, nieprzyjemności i cierpienia z okrzykiem apostołów Jakuba i Jana: Możemy!

Wmieszany w tłum, jeden z owych uczonych w Piśmie, którzy w jałowej kazuistyce tak zagmatwali nauki objawione Mojżeszowi, że sami już nie potrafili ich zrozumieć, postawił Panu pytanie. Jezus otwiera swe boskie usta, by odpowiedzieć owemu doktorowi prawa i odpowiada mu powoli, z namysłem, z przekonaniem kogoś, kto zna do głębi to, o czym mówi: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.

Przypatrzcie się teraz Nauczycielowi wraz z uczniami w zaciszu Wieczernika. Zbliża się godzina Jego męki. Otaczają Go ci, których umiłował. Serce Jezusa płonie niewypowiedzianą miłością: Przykazanie nowe daję wam — mówi — abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.

Jeśli chcecie bardziej zbliżyć się do Pana dzięki lekturze Ewangelii świętej, radzę wam zawsze, abyście spróbowali przeżywać poszczególne sceny jako jeszcze jedna z uczestniczących w nich postaci. W ten sposób — a znam wielu zwykłych i przeciętnych ludzi, którzy tak to właśnie przeżywają — utożsamicie się z Marią zasłuchaną w słowa Jezusa, albo jak Marta odważycie się przedstawić Mu szczerze swoje najdrobniejsze nawet niepokoje.

Upodobałem sobie słowa Ducha Świętego wypowiedziane ustami proroka Izajasza: Discite benefacere, uczcie się czynić dobrze. Radę tę stosuję zwykle w odniesieniu do różnych aspektów naszej walki wewnętrznej, gdyż nigdy nie możemy uważać naszego życia chrześcijańskiego za dokończone, bowiem wzrastanie w cnotach jest owocem wytrwałej codziennej pracy nad sobą.

Jak zdobywamy umiejętności w codziennym życiu? Najpierw pytamy, jaki cel chcemy osiągnąć i jakie środki są do tego potrzebne. Następnie wytrwale je stosujemy, aż staną się silnym i głęboko zakorzenionym nawykiem, aż osiągniemy poprzez stałe ćwiczenie biegłość i rutynę. Osiągnąwszy to, odkrywamy inne rzeczy, nowe, nieznane dotąd aspekty, stanowiące bodziec do dalszej pracy.

Miłość bliźniego jest wyrazem miłości do Boga. Dlatego też starając się wzrastać w tej cnocie nie możemy stawiać sobie żadnych granic. Jedynie możliwą miarą miłości do Boga jest miłość bez miary. Po pierwsze dlatego, że nigdy nie zdołamy podziękować Mu dostatecznie za to, co dla nas uczynił; po drugie, ponieważ miłość Boga do swych stworzeń objawia się właśnie w ten sposób: obficie, bez miary i bez granic.

W Kazaniu na Górze Jezus naucza swego przykazania miłości wszystkich gotowych do słuchania z otwartym sercem. Na końcu, podsumowując niejako, mówi: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.

Miłosierdzie jest czymś więcej aniżeli zwykłym współczuciem. Miłosierdzie to bezmiar miłości, która równocześnie pociąga za sobą bezmiar sprawiedliwości. Miłosierdzie oznacza żywe czułe serce, wypełnione mocną, ofiarną i hojną miłością. Święty Paweł tak ją wychwala w swoim hymnie: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

Aby utorować drogę modlitwie, mam zwyczaj — może to również dla kogoś z was okaże się pomocne — niejako materializowania nawet tego, co jest najbardziej duchowe. To samo czynił też nasz Pan. Lubił nauczać przez przypowieści zaczerpnięte ze środowiska, w którym żyli Jego słuchacze, mówił o pasterzu i owcach, o krzewie winnym i latorośli, o łodziach i sieciach, o ziarnach, które siewca rzuca w ziemię…

Do naszej duszy padło Słowo Boże. Jaką przygotowaliśmy mu tam glebę? Czy kamienistą? Czy pełną cierni? A może nasza dusza jest miejscem zdeptanym przez nadmiar poczynań czysto ludzkich, małych i niskich? Panie, spraw, abym był glebą

dobrą, żyzną, otwartą na deszcz i słońce; spraw, niech wzejdzie na niej Twe ziarno; niech wyda dorodne kłosy, obfite plony.

Ja jestem krzewem winnym, wy — latoroślami. Nadszedł wrzesień i winne krzewy oplatają długie, cienkie i giętkie pędy latorośli, uginające się pod ciężarem dojrzałych gron, gotowych już do zbioru. Popatrzcie na te latorośle — czerpały soki z pnia winnego krzewu i tylko dlatego mogły wydać słodkie i dojrzałe owoce, które napełniają radością oczy i serca ludzi, choć jeszcze kilka miesięcy temu stanowiły tylko wątłe pędy. Na ziemi leżą na wpół przysypane, może oderwane łodyżki. Również i one były latoroślami, ale teraz uschły i zmarniały. Są najwymowniejszym symbolem bezpłodności. Ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.

Albo przypowieść o ukrytym skarbie. Wyobraźcie sobie radość szczęśliwca, który go znajduje. Skończyły się dla niego wyrzeczenia i kłopoty. Sprzedaje wszystko, co posiada i kupuje to pole. Jego serce jest tam, gdzie kryje się jego bogactwo. Naszym skarbem jest Chrystus; ani przez chwilę nie powinniśmy się wahać przed wyrzuceniem za burtę wszystkiego, co nam przeszkadza w podążaniu za Nim. A nasza łódź, wolna od zbędnego ciężaru popłynie wprost do bezpiecznego portu Miłości Bożej.

Odniesienia do Pisma Świętego