Zestawienie punktów

Znaleziono 7 punktów «Przyjaciele Boga », które dotykają tematu Nadzieja → nadzieja w Jezusie Chrystusie.

Już wiele lat temu pod wpływem wzrastającego z dnia na dzień przekonania napisałem: Złóż całą swoją nadzieję w Jezusie: sam niczego nie posiadasz, jesteś nikim, nic nie potrafisz. Będzie działał On sam, jeśli Jemu całkowicie zawierzysz. Z biegiem czasu to przekonanie stało się jeszcze mocniejsze i głębsze. W życiu wielu ludzi widziałem, jak nadzieja pokładana w Bogu rozpala wspaniałe ognisko miłości, którego płomień każe mocniej bić sercu i zachowuje je od zniechęcenia i rezygnacji, nawet gdy na drodze życia przyjdzie cierpienie i to czasem bardzo bolesne.

Głęboko poruszyło mnie dzisiejsze Czytanie mszalne i sądzę, że i was także. Zrozumiałem, że słowami Apostoła Pan chce nam pomóc w kontemplacji więzi trzech cnót Boskich, które stanowią podstawę autentycznego życia chrześcijańskiego mężczyzny, chrześcijańskiej kobiety.

Posłuchajcie raz jeszcze słów św. Pawła: Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość — wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś — nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych poprzez Ducha Świętego, który został nam dany.

Jeżeli nie prowadzisz walki, nie mów mi, że starasz się coraz bardziej utożsamiać z Chrystusem, poznawać Go i kochać. Jeżeli poważnie wkraczamy na królewską drogę naśladowania Chrystusa, postępowania jak dzieci Boże, natychmiast widzimy, co nas czeka: Święty Krzyż, w który winniśmy być wpatrzeni jak w punkt centralny, gdyż na nim opiera się nasza nadzieja zjednoczenia z Panem.

Uprzedzam cię już teraz, że ten program nie jest przedsięwzięciem łatwym; że życie według tego, jak Pan chce, kosztuje wiele wysiłku. Przeczytam wam wyliczone przez Apostoła ryzyko i cierpienia, które wziął na siebie spełniając wolę Jezusa: Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości, nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły.

W rozmowach z Panem staram się mieć zawsze na uwadze konkretną rzeczywistość, w jakiej się znajdujemy, bez wymyślania sobie oderwanych teorii i bez marzeń o wielkich wyrzeczeniach i bohaterskich wyczynach, do jakich zwykle nie bywa okazji. Ważne jest jedno: byśmy wykorzystywali czas, by nie przeciekał nam jak woda przez palce, gdyż w świetle kryteriów chrześcijańskich czas jest cenniejszy od złota, jest bowiem zadatkiem chwały mającej stać się naszym udziałem.

W naszym życiu nie napotkamy zapewne tak wielkich i licznych przeszkód, jakie napotkał Szaweł. Będzie nas jednak nękać pospolitość naszego egoizmu, porywy zmysłowości, ataki próżnej i śmiesznej pychy; ulegniemy wielu upadkom. Jedna wielka nędza!…Czy mamy się zniechęcać? Nie. Powtórzmy Panu za świętym Pawłem: Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatku, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.

Czasem, kiedy nic nam się nie udaje z naszych zamierzeń, cisną się nam na usta słowa: Panie, wszystko na nic, wszystko, wszystko rozsypuje mi się w rękach. Trzeba wtedy zacząć myśleć inaczej: Panie, jeśli Ty będziesz ze mną, zwyciężę, bo Tyś jest samą mocą — quia tu es, Deus, fortitudo mea.

Prosiłem cię, abyś podczas swoich zajęć starał się wytrwale wznosić oczy ku Niebu, ponieważ nadzieja nakłania nas do uczepienia się ze wszystkich sił tej mocnej ręki, którą Bóg stale do nas wyciąga, abyśmy nie stracili sprzed oczu perspektywy nadprzyrodzonej, szczególnie wtedy, kiedy burzą się namiętności, chcąc nas niejako uwięzić w ciasnocie naszego egoizmu, albo kiedy dziecięca próżność każe nam myśleć, że jesteśmy pępkiem wszechświata. Żyję w przekonaniu, że nigdy niczego nie osiągnę bez spoglądania w górę, bez Jezusa. I wiem, że siła pozwalająca mi zwyciężyć siebie samego i osiągnąć zwycięstwo rodzi się z powtarzania tego okrzyku: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia, który wyraża niezawodną obietnicę Boga, iż nie opuści swych dzieci, jeśli dzieci Go nie opuszczą.

Pismo święte przestrzega, że nawet prawy siedmiokroć upadnie. Ilekroć czytam te słowa, zawsze moją duszą wstrząsa miłość i ból. Pan po raz kolejny wychodzi nam naprzeciw wskazując na swoje miłosierdzie, swoją czułość, swoją łaskawość, które są niewyczerpane. Bądźcie pewni: Bóg nie chce naszej nędzy, ale jej nie pomija i posługuje się naszymi słabościami, byśmy stawali się świętymi.

Powiedziałem wam o wstrząsie miłości. Patrząc ze szczerością na swoje życie widzę, że jestem niczym, nic nie mam, niczego nie mogę; co więcej: jestem nicością! Ale On jest wszystkim i równocześnie należy do mnie, ponieważ ja należę do niego, ponieważ mnie nie odrzuca, gdyż wydał Siebie samego za mnie. Czy znacie większą miłość?

Przeżywam także wstrząs bólu, gdy zastanawiam się nad swoim postępowaniem i zasmuca mnie bezmiar mojego niedbalstwa. Wystarczy zastanowić się nad tymi paroma godzinami, które upłynęły od dzisiejszego ranka, by stwierdzić u siebie tak wielki brak miłości i wierności. Prawdziwie boli mnie to moje postępowanie, ale nie pozbawia mnie pokoju. Padam przed Bogiem i przedstawiam Mu swoją sytuację. Natychmiast uzyskuję pewność Jego opieki i w głębi swego serca słyszę, jak On powtarza mi wyraźnie: meus es tu! — mój jesteś! Wiedziałem — i wiem — jaki jesteś, ale naprzód!

Nie może być inaczej. Jeżeli ustawicznie będziemy stawać w obecności Boga, jeżeli będzie wzrastała nasza ufność w miarę poznawania, że Jego Miłość i Jego wezwanie pozostają zawsze żywe. Bóg nie nuży się miłością do nas. Cnota nadziei uczy nas, że bez Niego nie potrafimy spełnić nawet najdrobniejszego obowiązku, a z Nim, z Jego łaską, zagoją się nasze rany, przyobleczemy się w Jego moc, by odeprzeć ataki nieprzyjaciela i poprawimy się. W sumie: świadomość, że jesteśmy kruchymi naczyniami z kiepskiej gliny, winna nam służyć przede wszystkim do umocnienia naszej nadziei w Chrystusie Jezusie.

Przyłączajcie się często do grona postaci Nowego Testamentu. Rozsmakujcie się w tych wzruszających scenach, w których Nauczyciel dokonuje czynów boskich i ludzkich lub przemawia mową ludzką i boską opowiadając we wspaniałych przypowieściach, o przebaczeniu i nieprzebranej Miłości Boga do Swych dzieci. Również i dzisiaj w tej niezmiennej aktualności Ewangelii odczuwamy przedsmak Nieba: w sposób wręcz namacalny możemy odczuć opiekę Bożą; odczuwamy ją tym mocniej, im wytrwalej idziemy naprzód, pomimo naszych potknięć, rozpoczynając wciąż na nowo, na tym bowiem polega życie wewnętrzne, oparte na nadziei pokładanej w Bogu.

Bez szczerej gorliwości w przezwyciężaniu przeszkód wewnętrznych i zewnętrznych nie zostanie nam dany wieniec nagrody. Jeżeli ktoś staje do zapasów, otrzymuje wieniec tylko wtedy, jeżeli walczył przepisowo. A nie byłoby prawdziwej bitwy, gdyby nie było przeciwnika. Dlatego też, jeśli nie ma przeciwnika, nie będzie wieńca wawrzynowego, gdyż nie może być zwycięzcy, gdzie nie ma zwyciężonego.

Przeszkody nie mogą nas zniechęcać, lecz mają stanowić bodziec, byśmy wzrastali jako chrześcijanie. W tej walce się uświęcamy, a nasza praca apostolska zyskuje większą skuteczność. Rozważając te chwile, kiedy Jezus Chrystus — w Ogrodzie Oliwnym, a później, opuszczony i wyszydzony, na Krzyżu — przyjmuje i miłuje wolę Ojca, chociaż przytłacza Go ogrom Męki, widzimy jasno, że aby być Jego dobrymi uczniami, musimy przyjąć Jego radę: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Dlatego lubię modlić się do Jezusa o łaskę dla siebie samego: Panie, niech żaden dzień nie będzie bez krzyża! W ten sposób, z pomocą łaski Bożej umocni się nasz charakter i mimo całej naszej nędzy będziemy mogli służyć naszemu Bogu za oparcie.

Zrozum: gdyby przy wbijaniu w ścianę gwóźdź wchodził bez oporu, co mógłbyś na nim zawiesić? Jeżeli przy pomocy Bożej nie będziemy umacniali się wewnętrznie dzięki ofierze, nie osiągniemy kondycji narzędzia Bożego. Jeśli natomiast z miłości do Boga zdecydujemy się podchodzić do przeciwności z radością, nie będzie nam ciężko przyjąć trudy i niewygody, nieprzyjemności i cierpienia z okrzykiem apostołów Jakuba i Jana: Możemy!

Wzrastając w nadziei, umacniamy również naszą wiarę, która jest prawdziwą poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Wzrastać w cnocie nadziei znaczy błagać Pana, aby umacniał w nas Swoją miłość, gdyż prawdziwie ufa się tylko temu, kogo kocha się ze wszystkich sił. A warto kochać Pana. Doświadczyliście, podobnie jak ja, że kto kocha, zdolny jest do całkowitej ofiary, a serce jego bije w cudownej harmonii z tym, którego miłuje. A cóż dopiero, gdy chodzi o Miłość Boga? Czy nie wiecie, że za każdego z nas umarł Chrystus? Tak jest, także i to biedne, małe serce każdego z nas ogarnęła odkupicielska ofiara Chrystusowa.

Pan często mówi o nagrodzie, którą zdobył dla nas przez swoją Śmierć i Zmartwychwstanie. Idę przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Niebo jest celem naszej ziemskiej drogi. Poprzedził nas na niej i wyczekuje u celu Jezus Chrystus wraz z Najświętszą Maryją Panną i świętym Józefem — którego tak bardzo czczę — z Aniołami i Świętymi.

Nigdy nie brakowało herezji — nawet już w czasach Apostołów — które próbowały wyrwać chrześcijanom nadzieję. Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Nasza droga jest drogą Bożą — Jezus jest drogą, prawdą i życiem. W Nim mamy pewność, że ta droga prowadzi do wiecznej szczęśliwości, jeśli tylko od Niego nie odstąpimy.

Co w takim razie się zmienia? Zmiana polega na tym, że przed duszą — do której wstąpił Chrystus, tak jak wszedł do łodzi Piotra — otwierają się szersze horyzonty i rodzi się nieprzeparte pragnienie głoszenia wszystkim ludziom magnalia Dei — cudownych rzeczy, które czyni Pan, jeżeli pozwalamy Mu działać. Chciałbym tutaj zaznaczyć, że działalność zawodowa księży, jeśli tak można się wyrazić, jest posługą boską i publiczną, tak absorbującą, że można uznać za zasadę, iż jeśli kapłanowi zbywa jeszcze czasu na inne zajęcia, które nie są kapłańskimi, to można być pewnym, że nie spełnia on obowiązków swej posługi.

Byli razem Szymon Piotr, Tomasz zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: "Idę łowić ryby". Odpowiedzieli mu: "Idziemy i my z tobą". Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu.

Jezus jest blisko swych Apostołów, tuż obok tych ludzi, którzy Mu się oddali; ale oni nie zdają sobie z tego sprawy. Ileż to razy Chrystus jest już nie tylko blisko nas ale jest w nas samych; a jednak żyjemy tak bardzo wyłącznie sprawami ludzkimi! Chrystus jest w pobliżu nas, a my jako Jego dzieci nie darzymy Go ani jednym serdecznym spojrzeniem, ani jednym ciepłym słowem, ani jednym dobrym uczynkiem.