81

Nie sądzi Ksiądz, że po Soborze Watykańskim II koncepcje "katolickich szkół", "kolegiów kościelnych” itd. stały się przestarzałe? Czy nie wydaje się Księdzu, że niepotrzebnie wikłają one Kościół czy też wyglądają na przywilej?

Nie. Nie wydaje mi się, jeśli przez szkoły kościelne, szkoły katolickie itd. rozumiemy rezultat prawa, jakie ma Kościół oraz zakony i kongregacje religijne do tworzenia ośrodków nauczania. Założyć szkołę czy uniwersytet to nie przywilej, a ciężar, gdy usiłuje się by był on dostępny dla wszystkich, nie tylko dla tych, którzy posiadają środki ekonomiczne.

Sobór nie zmierzał do eliminacji wyznaniowych instytucji szkolnych; pragnął jedynie zwrócić uwagę, że istnieje inna forma — nawet bardziej konieczna i uniwersalna, od trzydziestu lat praktykowana przez członków Opus Dei — chrześcijańskiej obecności w szkolnictwie: wolna inicjatywa wiernych pracujących w szkolnictwie państwowym czy też poza nim. Jest to jeszcze jeden dowód na to, że Kościół w tych czasach w pełni docenia płodność świeckiego apostolatu.

Muszę wyznać, z drugiej strony, że nie sympatyzuję z wyrażeniami szkoła katolicka, szkoły kościelne itp., choć szanuję zdanie innych. Wolę, by o rzeczywistości mówiły owoce nie nazwy. Szkoła wtedy będzie rzeczywiście chrześcijańska, gdy równa innym zadba o poziom nauczania, da wychowankom wykształcenie kompletne — również chrześcijańskie — chroniąc wolność osobistą i podnosząc palące potrzeby sprawiedliwości społecznej. Jeśli to właśnie czyni, nazwa nie ma znaczenia. Powtarzam, osobiście wolę unikać tych przymiotników.

Ten punkt w innym języku