64

Niektórzy mówili czasami o Opus Dei jako o organizacji arystokracji intelektualnej, która stara się przeniknąć do środowisk politycznych, ekonomicznych i kulturalnych większego wymiaru, by kontrolować je od środka, choć w dobrym celu. Czy to prawda?

Niemal wszystkie instytucje, które przynosiły nowe posłanie bądź, które starały się poważnie służyć ludzkości przeżywając chrześcijaństwo dogłębnie, cierpiały z powodu niezrozumienia, zwłaszcza początkowo. To właśnie tłumaczy fakt, że na początku niektórzy nie rozumieli doktryny o apostolstwie świeckich, którą żyło i proklamowało Opus Dei.

Muszę także powiedzieć — choć nie lubię mówić o takich rzeczach — że w naszym przypadku nie zabrakło prócz tego zorganizowanej i uporczywej kampanii oszczerstw. Byli tacy, którzy mówili, że pracujemy w sekrecie — być może oni tak właśnie postępowali —, że pragniemy zajmować wysokie stanowiska itp. Mogę powiedzieć Panu konkretnie, że tę kampanię rozpoczął przed trzydziestu laty pewien hiszpański zakonnik, który później porzucił swój zakon i Kościół, zawarł cywilne małżeństwo i obecnie jest protestanckim pastorem.

Raz rzucona kalumnia żyje siłą rzeczy przez długi czas: są przecież tacy, którzy piszą bez zebrania informacji, nie wszyscy też są kompetentnymi, profesjonalnymi dziennikarzami, którzy nie czują się nieomylni i mają szlachetny zwyczaj prostowania własnych błędów. I właśnie to miało miejsce, choć owe kalumnie zostały wymazane przez rzeczywistość, jaką wszyscy mogli sobie potwierdzić, prócz tego, że już na pierwszy rzut oka były one niewiarygodne. Wystarczy powiedzieć, że owe plotki, do których Pan nawiązał, mają związek wyłącznie z Hiszpanią, a myślenie, że instytucja międzynarodowa taka jak Opus Dei kręci się jedynie wokół problemów jednego kraju, wskazuje na krótkowzroczność i prowincjonalizm.

Z drugiej strony większość członków Opus Dei — w Hiszpanii i we wszystkich krajach — to gospodynie domowe, robotnicy, drobni sprzedawcy, urzędnicy, chłopi, itd.; to znaczy osoby o zadaniach nie mających szczególnego ciężaru politycznego czy społecznego. To, że wśród członków Opus Dei jest wielu robotników nie zwraca uwagi; to, że jest jeden polityk — owszem. W rzeczy samej dla mnie jest tak samo ważne powołanie do Opus Dei tragarza dworcowego, jak dyrektora przedsiębiorstwa. Powołanie daje Bóg, a w dziełach Boga nie ma miejsca na dyskryminację, tym bardziej na demagogię.

Ci, którzy widzą, jak członkowie Opus Dei pracują w najróżniejszych dziedzinach działalności ludzkiej, myślą jedynie o przypuszczalnych wpływach i kontrolach, wskazują fakt posiadania ubogiej koncepcji życia chrześcijańskiego. Opus Dei nie sprawuje władzy ani nie ma zamiaru sprawować władzy nad żadną działalnością doczesną; pragnie jedynie rozpowszechniać przekaz ewangeliczny, który głosi, że Bóg prosi wszystkich ludzi, którzy żyją na świecie, by Go kochali i służyli Mu korzystając właśnie z okazji swojej działalności ziemskiej. W konsekwencji członkowie Dzieła, którzy są zwykłymi chrześcijanami, pracują gdzie chcą i jak im się wydaje właściwe. Dzieło wspiera ich jedynie duchowo, by działali zawsze z chrześcijańską świadomością.

Ten punkt w innym języku