Josemaría Escrivá Obras
205

Ju¿ wiele lat temu pod wp³ywem wzrastaj±cego z dnia na dzieñ przekonania napisa³em: Z³ó¿ ca³± swoj± nadziejê w Jezusie: sam niczego nie posiadasz, jeste¶ nikim, nic nie potrafisz. Bêdzie dzia³a³ On sam, je¶li Jemu ca³kowicie zawierzysz. Z biegiem czasu to przekonanie sta³o siê jeszcze mocniejsze i g³êbsze. W ¿yciu wielu ludzi widzia³em, jak nadzieja pok³adana w Bogu rozpala wspania³e ognisko mi³o¶ci, którego p³omieñ ka¿e mocniej biæ sercu i zachowuje je od zniechêcenia i rezygnacji, nawet gdy na drodze ¿ycia przyjdzie cierpienie i to czasem bardzo bolesne.

G³êboko poruszy³o mnie dzisiejsze Czytanie mszalne i s±dzê, ¿e i was tak¿e. Zrozumia³em, ¿e s³owami Aposto³a Pan chce nam pomóc w kontemplacji wiêzi trzech cnót Boskich, które stanowi± podstawê autentycznego ¿ycia chrze¶cijañskiego mê¿czyzny, chrze¶cijañskiej kobiety.

Pos³uchajcie raz jeszcze s³ów ¶w. Paw³a: Dost±piwszy wiêc usprawiedliwienia przez wiarê, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dziêki któremu uzyskali¶my przez wiarê dostêp do tej ³aski, w której trwamy i chlubimy siê nadziej± chwa³y Bo¿ej. Ale nie tylko to, lecz chlubimy siê tak¿e z ucisków, wiedz±c, ¿e ucisk wyrabia wytrwa³o¶æ, a wytrwa³o¶æ — wypróbowan± cnotê, wypróbowana cnota za¶ — nadziejê. A nadzieja zawie¶æ nie mo¿e, poniewa¿ mi³o¶æ Bo¿a rozlana jest w sercach naszych poprzez Ducha ¦wiêtego, który zosta³ nam dany.


206

Tu, w obecno¶ci Boga, który patrzy na nas z Tabernakulum — jak¿e nas umacnia ta rzeczywista blisko¶æ Jezusa! — bêdziemy siê dzi¶ zastanawiaæ nad owym s³odkim darem nadziei, który nape³nia nasze serca rado¶ci±, spe gaudentes — jeste¶my rado¶ni nadziej±, poniewa¿, je¿eli bêdziemy wierni, czeka na nas nieskoñczona Mi³o¶æ.

Nie zapominajmy, ¿e wszyscy, a wiêc i ka¿dy z nas, mamy do wyboru dwa sposoby bycia na tej ziemi: albo ¿yje siê ¿yciem skierowanym ku Bogu walcz±c o to, by siê Bogu podobaæ albo ¿yje siê ¿yciem zwierzêcym — z mniejszym czy wiêkszym dodatkiem cech ludzkich — kiedy siê od Boga odcina. Nigdy nie traktowa³em zbyt powa¿nie pseudo¶wiêtych dumnych z tego, i¿ s± niewierz±cymi. Kocham ich szczerze, jak wszystkich ludzi, moich braci, podziwiam ich dobr± wolê, która pod pewnym wzglêdem mo¿e okazaæ siê heroiczna, ale im wspó³czujê, poniewa¿ spotka³o ich ogromne nieszczê¶cie braku ¶wiat³a i ciep³a Bo¿ego oraz niewys³owionej rado¶ci z Boskiej cnoty nadziei.

Szczery chrze¶cijanin, który ¿yje konsekwentnie swoj± wiar±, dzia³a zawsze w obecno¶ci Boga, ze wzrokiem na Niego zwróconym; pracuje na tym ¶wiecie, który namiêtnie kocha, anga¿uje siê w sprawy ziemskie, ale jego wzrok skierowany jest ku Niebu. Potwierdza to nam ¶wiêty Pawe³: Quae sursum sunt quaerite — Szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadaj±c po prawicy Boga. D±¿cie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarli¶cie bowiem — dla tego co doczesne, przez chrzest— i wasze ¿ycie jest ukryte z Chrystusem w Bogu.


207

Z monotonnym uporem powtarza wielu jak refren banalne powiedzenie, ¿e nadzieja jest ostatni± rzecz±, któr± siê traci, tak jakby nadzieja uzasadnia³a ¿ycie beztroskie, bez niepokojów sumienia; lub jakby stanowi³a podstawê do odsuwania sine die — bez koñca — koniecznej poprawy, walki o osi±gniêcie wy¿szych celów, a przede wszystkim celu najwy¿szego, jakim jest zjednoczenie z Bogiem.

Powiedzia³bym, ¿e myli siê tu nadziejê z wygodnictwem. W gruncie rzeczy nie pragnie siê bowiem osi±gn±æ ¿adnego prawdziwego dobra, ani duchowego, ani godziwego materialnego. Najwiêkszym pragnieniem niektórych ludzi jest unikniêcie wszystkiego, co mog³oby zak³óciæ spokój — pozorny spokój — ich miernej egzystencji. Cz³owiek o duszy boja¼liwej, przygaszonej, leniwej nape³nia siê subtelnym egoizmem i godzi siê z tym, ¿e jego ¿ycie mija sine spe nec metu, bez aspiracji wymagaj±cych wysi³ku, bez utrapieñ walki. Wa¿ne jest dla niego tylko unikniêcie ryzyka kompromitacji i ³ez. Jak¿e trudno jest cokolwiek osi±gn±æ, je¶li z obawy przed trudno¶ciami na drodze do osi±gniêcia celu zatraca siê samo pragnienie tego celu!

Spotyka siê te¿ ludzi powierzchownych, którzy — czêsto ukryci za parawanem kultury lub nauki— czyni± z nadziei ³atw± poezjê. Niezdolni do szczerego spojrzenia we w³asne wnêtrze i do opowiedzenia siê po stronie dobra, sprowadzaj± nadziejê do iluzji, utopijnego marzenia, czczej pociechy w obliczu udrêk trudnego ¿ycia. Nadzieja —fa³szywa nadzieja!— staje siê dla tych ludzi pustym kaprysem, który prowadzi donik±d.


208

Chocia¿ na ziemi pe³no jest ludzi lêkliwych i oddanych b³ahostkom, nie brak te¿ wielu ludzi prawych, oddanych szlachetnym idea³om, którzy — jakkolwiek bez motywu nadprzyrodzonego, z filantropii — wspania³omy¶lnie i ofiarnie s³u¿± innym, pomagaj±c im w ich cierpieniach lub trudno¶ciach. Zawsze czujê szacunek a nawet podziw wobec tych ludzi, którzy wytrwale pracuj± dla czystego idea³u. Niemniej uwa¿am za swój obowi±zek przypominanie, ¿e wszystkie nasze doczesne inicjatywy, je¿eli wyp³ywaj± jedynie z nas samych, naznaczone s± piêtnem marno¶ci. Rozwa¿cie s³owa Pisma ¶wiêtego: I przyjrza³em siê wszystkim dzie³om, jakich dokona³y moje rêce, i trudowi, jaki sobie przy tym zada³em. A oto: wszystko to marno¶æ i pogoñ za wiatrem! Z niczego nie ma po¿ytku pod s³oñcem.

Ta przemijalno¶æ naszych dzie³ nie d³awi jednak nadziei. Przeciwnie, kiedy uznajemy ma³o¶æ i krucho¶æ doczesnych inicjatyw, trud nasz otwiera siê ku autentycznej nadziei, która czyni wznios³ym ka¿de ludzkie zadanie i zamienia je w miejsce spotkania z Bogiem. W ten sposób na nasze prace pada ¶wiat³o wieczno¶ci, które usuwa cienie rozczarowañ. Je¶li jednak nasze doczesne plany staj± siê dla nas celem ostatecznym, kiedy tracimy z oczu ¿ycie wieczne w Bogu — cel, dla którego zostali¶my stworzeni: kochaæ i czciæ Pana, aby posi±¶æ Go pó¼niej w Niebie — to nawet najwspanialsze d±¿enia zawodz±, a nawet staj± siê ¶rodkiem poni¿enia cz³owieka. Przypomnijcie sobie s³ynne i tak g³êboko prawdziwe s³owa ¶wiêtego Augustyna, który zazna³ tyle goryczy, zanim spotka³ siê z Bogiem i kiedy poza Nim szuka³ szczê¶cia: Stworzy³e¶ nas, Panie, dla siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie. Mo¿e w ¿yciu ludzkim nie ma nic bardziej tragicznego od rozczarowañ spowodowanych przez deprawacjê lub sfa³szowanie nadziei, kiedy pok³ada siê j± w czym innym ni¿ w Mi³o¶ci, która nasyca nie powoduj±c przesytu.

Pewno¶æ, która daje mi poczucie i ¶wiadomo¶æ synostwa Bo¿ego, nape³nia mnie — a pragnê, aby dzia³o siê to tak¿e z wami — prawdziw± nadziej±, która jako cnota nadprzyrodzona, wlana w stworzenia, dostosowuje siê do naszej natury i jest równie¿ cnot± bardzo ludzk±. Napawa mnie szczê¶ciem pewno¶æ, ¿e osi±gniemy Niebo, je¶li tylko bêdziemy wierni do koñca; radujê siê na my¶l o szczê¶liwo¶ci, która stanie siê naszym udzia³em, quoniam bonus, poniewa¿ mój Bóg jest dobry i nieskoñczone jest Jego mi³osierdzie. To przekonanie pozwala mi zrozumieæ, ¿e tylko to, co nosi ¶lady Boga, zawiera w sobie niezniszczalne znamiê wieczno¶ci, a st±d i warto¶æ nieprzemijaj±c±. Dlatego nadzieja nie oddala mnie od spraw tej ziemi, lecz przybli¿a mnie do tych spraw w sposób nowy, chrze¶cijañski, kiedy to staram siê we wszystkim odkryæ zwi±zek upad³ej natury z Bogiem Stwórc± i Bogiem Odkupicielem.


209

Mo¿e zapyta kto¶: Co dla nas chrze¶cijan ma byæ przedmiotem nadziei? ¦wiat oferuje nam wiele dóbr ponêtnych dla naszego serca, które têskni za szczê¶ciem i niecierpliwie ¶ciga mi³o¶æ. Co wiêcej pragniemy pe³nymi rêkoma rozsiewaæ pokój i rado¶æ, nie zadowala nas zdobycie osobistego dobra, lecz staramy siê, aby szczê¶liwi byli te¿ wszyscy, którzy nas otaczaj±.

Niestety, niektórzy ludzie, którym przy¶wiecaj± godne, lecz jednak nazbyt p³ytkie cele, kieruj± siê idea³ami przelotnymi i przemijaj±cymi. Zapominaj± przy tym, ¿e chrze¶cijanie winni zmierzaæ ku szczytom najwy¿szym — nieskoñczonym. Naszym d±¿eniem jest Mi³o¶æ samego Boga, pragniemy siê ni± cieszyæ w rado¶ci bez koñca. Wiemy, ¿e to, co jest na ziemi, przeminie dla wszystkich wraz z koñcem ¶wiata, a wcze¶niej ju¿ dla ka¿dego z nas z osobna wraz z nasz± ¶mierci±, gdy¿ bogactwa i zaszczyty nie pójd± wraz z nami do grobu. Dlatego te¿ na skrzyd³ach nadziei, która zachêca nasze serca do wzlotu ku Bogu, nauczyli¶my siê modliæ: In te, Domine, speravi, non confundar in aeternum — Tobie, Panie, ufam, aby¶ kierowa³ mn± swoj± rêk± teraz i zawsze, i na wieki wieków.


210

Pan nie stworzy³ nas po to, by¶my tu zbudowali trwa³e Miasto, gdy¿ ten ¶wiat jest drog± do innego ¶wiata, w którym nie bêdzie cierpienia. Niemniej jako dzieci Bo¿e, nie powinni¶my odwracaæ siê od dzia³alno¶ci w doczesnych dziedzinach, po¶ród których Bóg nas postawi³ po to, ¿eby¶my je u¶wiêcali, przepajali je nasz± b³ogos³awion± wiar±, jedyn±, która niesie prawdziwy pokój, autentyczn± rado¶æ ka¿dej duszy i poszczególnym ¶rodowiskom. To ustawicznie g³osi³em od roku 1928: nagl±c± potrzebê chrystianizacji spo³eczeñstwa, wnoszenia w ten nasz ¶wiat, we wszystkie dziedziny ¿ycia, nadprzyrodzonego sensu, tak aby¶my wszyscy anga¿owali siê w wynoszenie naszych codziennych obowi±zków, zawodu czy funkcji do porz±dku ³aski. Wtedy ka¿demu ludzkiemu dzia³aniu przy¶wiecaæ bêdzie nowa nadzieja, która wykracza ponad czas i przemijalno¶æ rzeczy tego ¶wiata.

Na mocy Chrztu ¶wiêtego jeste¶my nosicielami s³owa Chrystusa, które u¶mierza, rozp³omienia i nape³nia pokojem zranione sumienia. A¿eby Pan dzia³a³ w nas, musimy Mu powiedzieæ, i¿ jeste¶my gotowi do walki ka¿dego dnia, jakkolwiek czujemy siê s³abi i bezu¿yteczni, jakkolwiek odczuwamy olbrzymi ciê¿ar osobistej nêdzy i osobistej niemocy. Musimy Mu powtarzaæ, ¿e ufamy Mu, liczymy na Jego pomoc nawet — jak Abraham — wbrew wszelkiej nadziei. W ten sposób bêdziemy pracowaæ z odnowionym zapa³em i nie¶æ bêdziemy ludziom pokój, wolni od nienawi¶ci, podejrzeñ, ignorancji, niezrozumienia, pesymizmu, poniewa¿ Bóg wszystko mo¿e.


211

Gdziekolwiek jeste¶my, Pan wzywa nas do czujno¶ci. Trzeba wci±¿ ¿ywiæ w duszy ufne i radosne pragnienie ¶wiêto¶ci wyra¿aj±cej siê czynem. Synu, daj mi swe serce — szepcze nam cicho. Przestañ budowaæ w swej fantazji zamki na lodzie. Otwórz duszê Bogu, poniewa¿ tylko On mo¿e byæ fundamentem twojej nadziei i twego pragnienia czynienia dobra. Je¶li nie prowadzi siê walki z sob± samym, je¶li zdecydowanie nie odrzuca siê nieprzyjació³ wdzieraj±cych siê do twierdzy naszego wnêtrza — pychy, zawi¶ci, po¿±dliwo¶ci cia³a i oczu, zadufania w sobie, szalonego pragnienia niczym nieskrêpowanej wolno¶ci — je¶li chcemy unikn±æ wszelkiej mo¿liwej walki, to najszlachetniejsze idea³y gin± niby kwiat polny. Wzesz³o bowiem pal±ce s³oñce i wysuszy³o ³±kê, kwiat jej opad³, a piêkny jej wygl±d zgin±³. Wówczas w najdrobniejszej szczelince, niczym pleni±cy siê chwast, zagnie¼dzi siê smutek i zniechêcenie.

Jezus nie zadowala siê chwiejnym potakiwaniem. Chce — i ma prawo wymagaæ — by¶my szli naprzód zdecydowanie, nie uginaj±c siê przed trudno¶ciami. Wymaga, by¶my podejmowali konkretne i stanowcze kroki, gdy¿ ogólnikowo sformu³owane postanowienia zwykle nie na wiele siê zdaj±. Widzê w nich iluzje, które chcia³yby zag³uszyæ w duszy wo³anie Bo¿e, b³êdne ogniki, które nie pal± ani nie daj± ciep³a, a znikaj± tak niespodziewanie, jak siê pojawi³y.

Dopiero wtedy uwierzê w szczero¶æ twoich intencji, je¶li zobaczê, ¿e zmierzasz do celu zdecydowanie. Czyñ dobro badaj±c w ka¿dej chwili w³asn± postawê w codziennej, zwyczajnej pracy; kieruj siê sprawiedliwo¶ci± w³a¶nie tam, gdzie siê teraz znajdujesz, w swoim normalnym otoczeniu, chocia¿by¶ siê ugina³ pod ciê¿arem trudu; uszczê¶liwiaj tych, którzy ciê otaczaj±, s³u¿±c im z rado¶ci± w miejscu pracy, staraj±c siê j± wykonaæ mo¿liwie jak najdoskonalej, z wyczuciem sytuacji, z u¶miechem, z postaw± chrze¶cijañsk±. A wszystko to dla Boga, z my¶l± o Jego chwale, z oczyma wzniesionymi ku Niemu i z têsknot± za wieczyst± Ojczyzn±, gdy¿ jedynie ten cel zas³uguje na wysi³ek.


212

Je¿eli nie prowadzisz walki, nie mów mi, ¿e starasz siê coraz bardziej uto¿samiaæ z Chrystusem, poznawaæ Go i kochaæ. Je¿eli powa¿nie wkraczamy na królewsk± drogê na¶ladowania Chrystusa, postêpowania jak dzieci Bo¿e, natychmiast widzimy, co nas czeka: ¦wiêty Krzy¿, w który winni¶my byæ wpatrzeni jak w punkt centralny, gdy¿ na nim opiera siê nasza nadzieja zjednoczenia z Panem.

Uprzedzam ciê ju¿ teraz, ¿e ten program nie jest przedsiêwziêciem ³atwym; ¿e ¿ycie wed³ug tego, jak Pan chce, kosztuje wiele wysi³ku. Przeczytam wam wyliczone przez Aposto³a ryzyko i cierpienia, które wzi±³ na siebie spe³niaj±c wolê Jezusa: Przez ¯ydów piêciokrotnie by³em bity po czterdzie¶ci razów bez jednego. Trzy razy by³em sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie by³em rozbitkiem na morzu, przez dzieñ i noc przebywa³em na g³êbinie morskiej. Czêsto w podró¿ach, w niebezpieczeñstwach na rzekach, w niebezpieczeñstwach od zbójców, w niebezpieczeñstwach od w³asnego narodu, w niebezpieczeñstwach od pogan, w niebezpieczeñstwach w mie¶cie, w niebezpieczeñstwach na pustkowiu, w niebezpieczeñstwach na morzu, w niebezpieczeñstwach od fa³szywych braci; w pracy i umêczeniu, czêsto na czuwaniu, w g³odzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nago¶ci, nie mówi±c ju¿ o mojej codziennej udrêce p³yn±cej z troski o wszystkie Ko¶cio³y.

W rozmowach z Panem staram siê mieæ zawsze na uwadze konkretn± rzeczywisto¶æ, w jakiej siê znajdujemy, bez wymy¶lania sobie oderwanych teorii i bez marzeñ o wielkich wyrzeczeniach i bohaterskich wyczynach, do jakich zwykle nie bywa okazji. Wa¿ne jest jedno: by¶my wykorzystywali czas, by nie przecieka³ nam jak woda przez palce, gdy¿ w ¶wietle kryteriów chrze¶cijañskich czas jest cenniejszy od z³ota, jest bowiem zadatkiem chwa³y maj±cej staæ siê naszym udzia³em.

W naszym ¿yciu nie napotkamy zapewne tak wielkich i licznych przeszkód, jakie napotka³ Szawe³. Bêdzie nas jednak nêkaæ pospolito¶æ naszego egoizmu, porywy zmys³owo¶ci, ataki pró¿nej i ¶miesznej pychy; ulegniemy wielu upadkom. Jedna wielka nêdza!...Czy mamy siê zniechêcaæ? Nie. Powtórzmy Panu za ¶wiêtym Paw³em: Dlatego mam upodobanie w moich s³abo¶ciach, w obelgach, w niedostatku, w prze¶ladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroæ niedomagam, tylekroæ jestem mocny.


213

Czasem, kiedy nic nam siê nie udaje z naszych zamierzeñ, cisn± siê nam na usta s³owa: Panie, wszystko na nic, wszystko, wszystko rozsypuje mi siê w rêkach. Trzeba wtedy zacz±æ my¶leæ inaczej: Panie, je¶li Ty bêdziesz ze mn±, zwyciê¿ê, bo Ty¶ jest sam± moc± — quia tu es, Deus, fortitudo mea.

Prosi³em ciê, aby¶ podczas swoich zajêæ stara³ siê wytrwale wznosiæ oczy ku Niebu, poniewa¿ nadzieja nak³ania nas do uczepienia siê ze wszystkich si³ tej mocnej rêki, któr± Bóg stale do nas wyci±ga, aby¶my nie stracili sprzed oczu perspektywy nadprzyrodzonej, szczególnie wtedy, kiedy burz± siê namiêtno¶ci, chc±c nas niejako uwiêziæ w ciasnocie naszego egoizmu, albo kiedy dzieciêca pró¿no¶æ ka¿e nam my¶leæ, ¿e jeste¶my pêpkiem wszech¶wiata. ¯yjê w przekonaniu, ¿e nigdy niczego nie osi±gnê bez spogl±dania w górê, bez Jezusa. I wiem, ¿e si³a pozwalaj±ca mi zwyciê¿yæ siebie samego i osi±gn±æ zwyciêstwo rodzi siê z powtarzania tego okrzyku: Wszystko mogê w Tym, który mnie umacnia, który wyra¿a niezawodn± obietnicê Boga, i¿ nie opu¶ci swych dzieci, je¶li dzieci Go nie opuszcz±.


214

Tak bardzo Bóg zbli¿y³ siê do nas, swych stworzeñ, ¿e wszyscy ¿ywimy w swoich sercach g³ód wy¿szych rzeczy, pragnienie wzniesienia siê wysoko, czynienia dobra. Staraj±c siê rozbudziæ w tobie na nowo te pragnienia, chcê by¶ u¶wiadomi³ sobie jasno zapewnienie Bo¿e: je¶li pozwolisz Bogu dzia³aæ, staniesz siê — na ka¿dym miejscu, na którym siê znajdziesz — narzêdziem u¿ytecznym i nieoczekiwanie skutecznym. Nie wolno ci z tchórzostwa zawie¶æ Bo¿ego zaufania, tote¿ nie lekcewa¿ zarozumiale i naiwnie trudno¶ci, które napotkasz na swej chrze¶cijañskiej drodze.

Nie dziwmy siê. Nosimy w sobie — jako skutek upad³ej natury — zarzewie opozycji, sprzeciwu wobec ³aski Bo¿ej: s± to rany po grzechu pierworodnym, rozj±trzone przez nasze grzechy osobiste. Dlatego winni¶my rozpoczynaæ to codzienne wspinanie siê, to nasze praktyczne dzia³anie, w którym odzwierciedla siê i to co boskie, i to co ludzkie, które ma jako cel Mi³o¶æ Boga. Uda siê to jednak tylko wtedy, gdy bêdziemy to czyniæ pokornie, ze skruszonym sercem, ufni w Bo¿± pomoc, a jednocze¶nie pracuj±c z takim nak³adem si³ w³asnych, jak gdyby wszystko tylko od nas zale¿a³o.

Jak d³ugo trwaæ bêdzie walka — a bêdzie trwa³a a¿ do ¶mierci — musisz liczyæ siê z gwa³townymi atakami wroga od wewn±trz i z zewn±trz. Nie do¶æ na tym: parali¿owaæ ciê bêdzie wspomnienie w³asnych b³êdów, których mo¿e by³o wiele. Lecz w imiê Bo¿e mówiê ci: nie traæ nadziei! Chocia¿by przysz³a taka sytuacja — a przyj¶æ nie musi koniecznie — wykorzystaj j± jako jeszcze jedn± okazjê ¶ci¶lejszego zjednoczenia siê z Panem. Ten, który ciê wybra³ na syna, nie opu¶ci ciê. On dopuszcza próbê po to, by¶ Go jeszcze bardziej kocha³ i ja¶niej dostrzega³ Jego ustawiczn± nad tob± opiekê, Jego Mi³o¶æ.

Powtarzam: Nie traæ nadziei, gdy¿ Chrystus, który przebaczy³ nam na krzy¿u, niesie nam nadal swe przebaczenie w Sakramencie Pokuty i zawsze mamy Rzecznika wobec Ojca— Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiar± przeb³agaln± za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz równie¿ za grzechy ca³ego ¶wiata, aby¶my mogli osi±gn±æ zwyciêstwo.

Naprzód! Niech siê dzieje, co chce! Trzymaj siê mocno rêki Pana i pamiêtaj, ¿e Bóg nigdy nie przegrywa bitew. Je¿eli kiedykolwiek oddalisz siê od Niego, powróæ z pokor± i zacznij od pocz±tku; b±d¼ jak powracaj±cy syn marnotrawny, codziennie, nawet wielokrotnie w ci±gu dwudziestu czterech godzin doby; u³ad¼ swoje skruszone serce w spowiedzi, tym prawdziwym cudzie Mi³o¶ci Bo¿ej. W tym cudownym sakramencie Pan oczyszcza twoj± duszê i napawa ciê rado¶ci± i si³±, by¶ nie os³ab³ w walce i niestrudzenie powraca³ do Boga, nawet gdyby wszystko zdawa³o ci siê ciemno¶ci±. Nadto broni ciê Matka Bo¿a, która jest tak¿e nasz± Matk±; Jej macierzyñska opieka utwierdzi twe kroki.


215

Pismo ¶wiête przestrzega, ¿e nawet prawy siedmiokroæ upadnie. Ilekroæ czytam te s³owa, zawsze moj± dusz± wstrz±sa mi³o¶æ i ból. Pan po raz kolejny wychodzi nam naprzeciw wskazuj±c na swoje mi³osierdzie, swoj± czu³o¶æ, swoj± ³askawo¶æ, które s± niewyczerpane. B±d¼cie pewni: Bóg nie chce naszej nêdzy, ale jej nie pomija i pos³uguje siê naszymi s³abo¶ciami, by¶my stawali siê ¶wiêtymi.

Powiedzia³em wam o wstrz±sie mi³o¶ci. Patrz±c ze szczero¶ci± na swoje ¿ycie widzê, ¿e jestem niczym, nic nie mam, niczego nie mogê; co wiêcej: jestem nico¶ci±! Ale On jest wszystkim i równocze¶nie nale¿y do mnie, poniewa¿ ja nale¿ê do niego, poniewa¿ mnie nie odrzuca, gdy¿ wyda³ Siebie samego za mnie. Czy znacie wiêksz± mi³o¶æ?

Prze¿ywam tak¿e wstrz±s bólu, gdy zastanawiam siê nad swoim postêpowaniem i zasmuca mnie bezmiar mojego niedbalstwa. Wystarczy zastanowiæ siê nad tymi paroma godzinami, które up³ynê³y od dzisiejszego ranka, by stwierdziæ u siebie tak wielki brak mi³o¶ci i wierno¶ci. Prawdziwie boli mnie to moje postêpowanie, ale nie pozbawia mnie pokoju. Padam przed Bogiem i przedstawiam Mu swoj± sytuacjê. Natychmiast uzyskujê pewno¶æ Jego opieki i w g³êbi swego serca s³yszê, jak On powtarza mi wyra¼nie: meus es tu! — mój jeste¶! Wiedzia³em — i wiem — jaki jeste¶, ale naprzód!

Nie mo¿e byæ inaczej. Je¿eli ustawicznie bêdziemy stawaæ w obecno¶ci Boga, je¿eli bêdzie wzrasta³a nasza ufno¶æ w miarê poznawania, ¿e Jego Mi³o¶æ i Jego wezwanie pozostaj± zawsze ¿ywe. Bóg nie nu¿y siê mi³o¶ci± do nas. Cnota nadziei uczy nas, ¿e bez Niego nie potrafimy spe³niæ nawet najdrobniejszego obowi±zku, a z Nim, z Jego ³ask±, zagoj± siê nasze rany, przyobleczemy siê w Jego moc, by odeprzeæ ataki nieprzyjaciela i poprawimy siê. W sumie: ¶wiadomo¶æ, ¿e jeste¶my kruchymi naczyniami z kiepskiej gliny, winna nam s³u¿yæ przede wszystkim do umocnienia naszej nadziei w Chrystusie Jezusie.


216

Przy³±czajcie siê czêsto do grona postaci Nowego Testamentu. Rozsmakujcie siê w tych wzruszaj±cych scenach, w których Nauczyciel dokonuje czynów boskich i ludzkich lub przemawia mow± ludzk± i bosk± opowiadaj±c we wspania³ych przypowie¶ciach, o przebaczeniu i nieprzebranej Mi³o¶ci Boga do Swych dzieci. Równie¿ i dzisiaj w tej niezmiennej aktualno¶ci Ewangelii odczuwamy przedsmak Nieba: w sposób wrêcz namacalny mo¿emy odczuæ opiekê Bo¿±; odczuwamy j± tym mocniej, im wytrwalej idziemy naprzód, pomimo naszych potkniêæ, rozpoczynaj±c wci±¿ na nowo, na tym bowiem polega ¿ycie wewnêtrzne, oparte na nadziei pok³adanej w Bogu.

Bez szczerej gorliwo¶ci w przezwyciê¿aniu przeszkód wewnêtrznych i zewnêtrznych nie zostanie nam dany wieniec nagrody. Je¿eli kto¶ staje do zapasów, otrzymuje wieniec tylko wtedy, je¿eli walczy³ przepisowo. A nie by³oby prawdziwej bitwy, gdyby nie by³o przeciwnika. Dlatego te¿, je¶li nie ma przeciwnika, nie bêdzie wieñca wawrzynowego, gdy¿ nie mo¿e byæ zwyciêzcy, gdzie nie ma zwyciê¿onego.

Przeszkody nie mog± nas zniechêcaæ, lecz maj± stanowiæ bodziec, by¶my wzrastali jako chrze¶cijanie. W tej walce siê u¶wiêcamy, a nasza praca apostolska zyskuje wiêksz± skuteczno¶æ. Rozwa¿aj±c te chwile, kiedy Jezus Chrystus — w Ogrodzie Oliwnym, a pó¼niej, opuszczony i wyszydzony, na Krzy¿u — przyjmuje i mi³uje wolê Ojca, chocia¿ przyt³acza Go ogrom Mêki, widzimy jasno, ¿e aby byæ Jego dobrymi uczniami, musimy przyj±æ Jego radê: Je¶li kto chce pój¶æ za Mn±, niech siê zaprze samego siebie, niech we¼mie krzy¿ swój i niech Mnie na¶laduje. Dlatego lubiê modliæ siê do Jezusa o ³askê dla siebie samego: Panie, niech ¿aden dzieñ nie bêdzie bez krzy¿a! W ten sposób, z pomoc± ³aski Bo¿ej umocni siê nasz charakter i mimo ca³ej naszej nêdzy bêdziemy mogli s³u¿yæ naszemu Bogu za oparcie.

Zrozum: gdyby przy wbijaniu w ¶cianê gwó¼d¼ wchodzi³ bez oporu, co móg³by¶ na nim zawiesiæ? Je¿eli przy pomocy Bo¿ej nie bêdziemy umacniali siê wewnêtrznie dziêki ofierze, nie osi±gniemy kondycji narzêdzia Bo¿ego. Je¶li natomiast z mi³o¶ci do Boga zdecydujemy siê podchodziæ do przeciwno¶ci z rado¶ci±, nie bêdzie nam ciê¿ko przyj±æ trudy i niewygody, nieprzyjemno¶ci i cierpienia z okrzykiem aposto³ów Jakuba i Jana: Mo¿emy!


217

Muszê was przestrzec przed zasadzk±, któr± zastawia szatan — a szatan nie pozwala sobie na urlop — aby pozbawiæ nas w spokoju. Mo¿e siê zdarzyæ, ¿e ogarn± nas w±tpliwo¶ci, przyjdzie pokusa, by s±dziæ, ¿e nie posuwamy siê naprzód, ¿e nawet siê cofamy. Czasami nawet przekonanie, ¿e mimo wszystkich starañ nie tylko nie stajemy siê lepsi, ale wrêcz gorsi. Mogê was zapewniæ, ¿e taki pesymistyczny s±d jest zwykle pomy³k±, z³udzeniem. Rzecz w tym, ¿e dusza staje siê bardziej uwa¿na, sumienie bardziej wra¿liwe, mi³o¶æ stawia wiêksze wymagania. Im ³aska przy¶wieca intensywniej, tym bardziej rzuca siê w oczy to, co dot±d kry³o siê w cieniu. Niemniej winni¶my uwa¿nie badaæ te pojawiaj±ce siê niepokoje, gdy¿ Pan przez swoje ¶wiat³o domaga siê wiêkszej pokory i ofiarno¶ci. Pamiêtajcie, ¿e Opatrzno¶æ kieruje nami bez ustanku i nie sk±pi nam pomocy — w postaci wiêkszych lub mniejszych cudów — by¶my jako dzieci Bo¿e czynili postêpy.

Militia est vita hominis super terram, et sicut dies mercenarii, dies eius. ¯ycie cz³owieka na ziemi jest walka, a jego dni mijaj± pod znakiem pracy. Nikt nie mo¿e wymkn±æ siê spod tego prawa; nawet wygodnisie, którzy nie chc± przyj±æ tego do wiadomo¶ci: dezerteruj± z szeregów Chrystusowych i wpadaj± w inne zmagania, aby dogodziæ swojej pospolito¶ci, swojej pró¿no¶ci, swym niskim d±¿eniom — staj± siê niewolnikami swoich kaprysów.

Skoro stan walki jest dla stworzenia ludzkiego czym¶ naturalnym, starajmy siê z determinacj± wykonywaæ swoje obowi±zki, modl±c siê i pracuj±c ochoczo, z czystymi intencjami, z oczyma skierowanymi na to, czego chce od nas Bóg. Nasze pragnienie mi³o¶ci zostanie zaspokojone i bêdziemy postêpowaæ wytrwale na drodze do ¶wiêto¶ci, nawet je¿eli u schy³ku ka¿dego dnia stwierdzimy, ¿e czeka nas jeszcze d³uga droga.

Odnawiaj co rano zdecydowane Serviam! — bêdê Ci s³u¿y³, Panie! — postanowienie, by nie ustêpowaæ, nie popadaæ w lenistwo lub opiesza³o¶æ, postanowienie podchodzenia do pracy z wiêksz± nadziej± i optymizmem, w przekonaniu, ¿e je¶li w jakiej¶ potyczce zostaniemy pokonani, mo¿emy naprawiæ tê pora¿kê aktem szczerej mi³o¶ci.


218

Cnota nadziei — pewno¶æ, ¿e Bóg nami kieruje w swej opatrzno¶ciowej wszechmocy, daj±c nam niezbêdne ¶rodki — mówi nam o sta³ej dobroci Boga wobec ludzi, wobec ciebie, wobec mnie. Bóg zawsze jest gotów s³uchaæ, gdy¿ s³uchanie nigdy Go nie mêczy. Interesuj± Go twoje rado¶ci, twoje sukcesy, twoja mi³o¶æ, a tak¿e twoje k³opoty, twoje cierpienia, twoje niepowodzenia. Dlatego nie pok³adaj w Nim nadziei jedynie w swej s³abo¶ci; zwracaj siê do swego Ojca Niebieskiego w okoliczno¶ciach korzystnych i niesprzyjaj±cych, uciekaj±c siê nieustannie pod Jego opiekê. Nie trzeba do tego wielkiej pokory, by uznaæ, ¿e jeste¶my nico¶ci±, ca³ym szeregiem zer; a przecie¿ ta ¶wiadomo¶æ zamienia siê w niezwyciê¿on± si³ê, je¶li te wszystkie nasze zera poprzedza Chrystus: jak¿e niezmierna liczba wtedy powstaje! Pan ¶wiat³em i zbawieniem moim: kogó¿ mam siê lêkaæ?.

Nauczcie siê dostrzegaæ Boga we wszystkim, pamiêtaæ o tym, ¿e On wci±¿ na nas czeka, ustawicznie nas widzi i chce, by¶my wiernie za Nim pod±¿ali, nie porzucaj±c naszego miejsca w ¶wiecie. Id¼my swoj± drog± z czujno¶ci± kochaj±cych, ze szczerym pragnieniem walki, by nie straciæ Jego blisko¶ci.


219

Ta walka dziecka Bo¿ego nie mo¿e byæ naznaczona smutkiem wyrzeczeñ, ponur± rezygnacj±, brakiem rado¶ci. Jest to walka kochaj±cego, który kiedy pracuje i kiedy odpoczywa, kiedy cieszy siê i kiedy cierpi, trwa my¶l± przy umi³owanej osobie i dla niej chêtnie znosi wszelkie trudno¶ci. A gdy chodzi o nas, Bóg — powtarzam to raz jeszcze — nigdy nie przegrywa bitw, tote¿ trwaj±c przy Nim bêdziemy zawsze zwyciêzcami. Wiem z do¶wiadczenia, ¿e je¿eli wiernie wype³niam Jego nakazy, to pozwala mi le¿eæ na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogê odpocz±æ: orze¼wia moj± duszê. Wiedzie mnie po w³a¶ciwych ¶cie¿kach, przez wzgl±d na swoje imiê. Chocia¿bym chodzi³ ciemn± dolin±, z³a siê nie ulêknê, bo Ty jeste¶ ze mn±. Twój kij i Twoja laska s± tym, co mnie pociesza.

W walkach duchowych strategia polega nieraz na przeczekaniu, na stosowaniu odpowiedniego lekarstwa, z cierpliwo¶ci±, z uporem. Wzbudzajcie czê¶ciej akty nadziei. Pamiêtajcie o tym, ¿e w swoim ¿yciu wewnêtrznym bêdziecie ponosiæ klêski i bêdziecie doznawaæ potkniêæ — oby Bóg sprawi³, by nie by³y znaczne! — gdy¿ nikt nie jest wolny od tych k³opotów. Ale Pan, który jest wszechmocny i mi³osierny, u¿ycza nam odpowiednich ¶rodków do osi±gniêcia zwyciêstwa. Wystarczy, jak wspomnia³em wcze¶niej, wykorzystaæ je i byæ zdecydowanym zaczynaæ ci±gle od nowa.

Przystêpujcie co tydzieñ — i zawsze, kiedy zajdzie potrzeba, jednak¿e bez poddawania siê skrupu³om — do ¶wiêtego sakramentu pokuty, sakramentu Bo¿ego przebaczenia. Przyobleczeni w ³askê, przejdziemy przez góry strom± ¶cie¿k± wype³niania obowi±zków chrze¶cijanina. Wykorzystuj±c z dobr± wol± dane nam ¶rodki i prosz±c Pana, by obdarzy³ nas coraz silniejsz± nadziej±, posi±dziemy promieniuj±c± rado¶æ tych, którzy s± ¶wiadomi swego synostwa Bo¿ego: Je¿eli Bóg z nami, któ¿ przeciwko nam? B±d¼my optymistami! Moc± nadziei walczmy, by niweczyæ z³o szerzone przez siewców nienawi¶ci. Odkryjmy ¶wiat w nowej, radosnej perspektywie. Piêkny i czysty wyszed³ on z r±k Bo¿ych, a je¶li zdolni bêdziemy do szczerej skruchy, przywrócimy go w pierwotnej piêkno¶ci Bogu.


220

Wzrastaj±c w nadziei, umacniamy równie¿ nasz± wiarê, która jest prawdziw± porêk± tych dóbr, których siê spodziewamy, dowodem tych rzeczywisto¶ci, których nie widzimy. Wzrastaæ w cnocie nadziei znaczy b³agaæ Pana, aby umacnia³ w nas Swoj± mi³o¶æ, gdy¿ prawdziwie ufa siê tylko temu, kogo kocha siê ze wszystkich si³. A warto kochaæ Pana. Do¶wiadczyli¶cie, podobnie jak ja, ¿e kto kocha, zdolny jest do ca³kowitej ofiary, a serce jego bije w cudownej harmonii z tym, którego mi³uje. A có¿ dopiero, gdy chodzi o Mi³o¶æ Boga? Czy nie wiecie, ¿e za ka¿dego z nas umar³ Chrystus? Tak jest, tak¿e i to biedne, ma³e serce ka¿dego z nas ogarnê³a odkupicielska ofiara Chrystusowa.

Pan czêsto mówi o nagrodzie, któr± zdoby³ dla nas przez swoj± ¦mieræ i Zmartwychwstanie. Idê przygotowaæ wam miejsce. A gdy odejdê i przygotujê wam miejsce, przyjdê powtórnie i zabiorê was do siebie, aby¶cie i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Niebo jest celem naszej ziemskiej drogi. Poprzedzi³ nas na niej i wyczekuje u celu Jezus Chrystus wraz z Naj¶wiêtsz± Maryj± Pann± i ¶wiêtym Józefem — którego tak bardzo czczê — z Anio³ami i ¦wiêtymi.

Nigdy nie brakowa³o herezji — nawet ju¿ w czasach Aposto³ów — które próbowa³y wyrwaæ chrze¶cijanom nadziejê. Je¿eli zatem g³osi siê, ¿e Chrystus zmartwychwsta³, to dlaczego twierdz± niektórzy spo¶ród was, ¿e nie ma zmartwychwstania? Je¶li nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwsta³. A je¶li Chrystus nie zmartwychwsta³, daremne jest nasze nauczanie, pró¿na jest tak¿e wasza wiara. Nasza droga jest drog± Bo¿± — Jezus jest drog±, prawd± i ¿yciem. W Nim mamy pewno¶æ, ¿e ta droga prowadzi do wiecznej szczê¶liwo¶ci, je¶li tylko od Niego nie odst±pimy.


221

Có¿ to bêdzie za szczê¶cie, kiedy Ojciec nasz powie nam: Dobrze, s³ugo dobry i wierny! By³e¶ wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma ciê postawiê: wejd¼ do rado¶ci twego pana! ¯yjmy nadziej±! Jest to wielki cud duszy kontemplacyjnej. ¯yjemy Wiar±, Nadziej± i Mi³o¶ci±; a nadzieja czyni nas potê¿nymi. Czy przypominacie sobie s³owa ¶wiêtego Jana? (...) Napisa³em do was, m³odzi, ¿e jeste¶cie mocni i ¿e nauka Bo¿a trwa w was, i zwyciê¿yli¶cie Z³ego. Bóg nas przynagla, pragn±c wiecznej m³odo¶ci Ko¶cio³a i ca³ej ludzko¶ci. Mo¿ecie zamieniæ w boskie wszystko to, co jest ludzkie; podobnie jak król Midas zamienia³ w z³oto wszystko, czegokolwiek siê dotkn±³!

Nie zapominajcie nigdy, ¿e po ¶mierci przyjmie was Wiekuista Mi³o¶æ. A w mi³o¶ci Bo¿ej odnajdziecie ka¿d± czyst± mi³o¶æ, któr± prze¿ywali¶cie na ziemi. Pan zrz±dzi³ tak, by¶my ten krótki dzieñ naszej egzystencji spêdzili pracuj±c i, jak Jego Pierworodny Syn, czyni±c dobrze. Tymczasem winni¶my trwaæ w czuwaniu, ¿eby pos³yszeæ owo wezwanie, które ¶wiêty Ignacy Antiocheñski us³ysza³ w swojej duszy, gdy zbli¿a³a siê godzina mêczeñstwa: Chod¼ do Ojca, chod¼ do swego Ojca, który z têsknot± ciê oczekuje.

Pro¶my Naj¶wiêtsz± Maryjê Pannê, Spes nostra — Nadziejê nasz±, aby rozpali³a w nas ¶wiête pragnienie zamieszkania kiedy¶ wspólnie w domu Ojca. Nic nie zdo³a nas przygnêbiæ, je¿eli zdecydujemy siê zakotwiczyæ serce w pragnieniu prawdziwej Ojczyzny: Pan poprowadzi nas swoj± ³ask±, ze¶le pomy¶lny wiatr, który poprowadzi nasz± ³ód¼ ku jasnym brzegom.


Poprzedni Nastêpny