312

Chciałbym jeszcze raz powtórzyć, że nie mówię o nadzwyczajnym sposobie życia po chrześcijańsku. Niech każdy z nas zastanowi się, co Bóg uczynił dla niego i jak na to Bogu odpowiedział. Jeżeli w tym osobistym rachunku sumienia będziemy odważni, odkryjemy to, czego nam brakuje. Bardzo się wczoraj wzruszyłem, gdy dowiedziałem się, że pewien nie ochrzczony jeszcze katechumen japoński nauczał katechizmu innych, którzy jeszcze niczego nie wiedzieli o Chrystusie. Poczułem się zawstydzony. Potrzebujemy więcej wiary; więcej wiary, a wraz z wiarą — kontemplacji.

Przemyśl jeszcze raz spokojnie to Boże upomnienie, które napełnia ci duszę niepokojem i które równocześnie jest tak słodkie, jak miód ze świeżego plastra: redemi te, et vocavi te, nomine tuo: meus es tu; odkupiłem cię i zawołałem cię po imieniu: należysz do mnie! Nie kradnijmy Bogu tego, co należy do Niego. Jest to Bóg, który umiłował nas do tego stopnia, że za nas umarł; który wybrał nas przed wiekami, przed stworzeniem świata, abyśmy byli święci w Jego obliczu i który ustawicznie stwarza nam możliwość oczyszczenia się i oddania Jemu.

Jeżeli w dalszym ciągu mamy jakieś wątpliwości, przyjmijmy jeszcze jeden dowód z Jego ust: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem na to, abyście szli i owoc przynosili i by wasz owoc trwał, owoc pracy waszych kontemplacyjnych dusz.

Zatem wiara, wiara nadprzyrodzona. Jeżeli wiara jest słaba, człowiek skłonny jest do wyobrażania sobie Boga jako kogoś odległego, kto niewiele troszczy się o swe dzieci. Myśli on wtedy o religii jako o czymś dodatkowym, o czym należy myśleć, kiedy nie ma już żadnego innego lekarstwa i spodziewa się, nie wiadomo dlaczego, spektakularnych przejawów, niezwykłych wydarzeń. Kiedy zaś wiara pulsuje w duszy żywym tętnem, odkrywa się, że drogi chrześcijanina są drogami zwyczajnego, codziennego ludzkiego życia i że owa wielka świętość, której Bóg od nas żąda, kryje się tu i teraz, w drobnych sprawach każdego dnia.

Ten punkt w innym języku