 |
207 |
 |
Z monotonnym uporem powtarza wielu jak refren banalne powiedzenie, ¿e nadzieja jest ostatni± rzecz±, któr± siê traci, tak jakby nadzieja uzasadnia³a ¿ycie beztroskie, bez niepokojów sumienia; lub jakby stanowi³a podstawê do odsuwania sine die bez koñca koniecznej poprawy, walki o osi±gniêcie wy¿szych celów, a przede wszystkim celu najwy¿szego, jakim jest zjednoczenie z Bogiem.
Powiedzia³bym, ¿e myli siê tu nadziejê z wygodnictwem. W gruncie rzeczy nie pragnie siê bowiem osi±gn±æ ¿adnego prawdziwego dobra, ani duchowego, ani godziwego materialnego. Najwiêkszym pragnieniem niektórych ludzi jest unikniêcie wszystkiego, co mog³oby zak³óciæ spokój pozorny spokój ich miernej egzystencji. Cz³owiek o duszy boja¼liwej, przygaszonej, leniwej nape³nia siê subtelnym egoizmem i godzi siê z tym, ¿e jego ¿ycie mija sine spe nec metu, bez aspiracji wymagaj±cych wysi³ku, bez utrapieñ walki. Wa¿ne jest dla niego tylko unikniêcie ryzyka kompromitacji i ³ez. Jak¿e trudno jest cokolwiek osi±gn±æ, je¶li z obawy przed trudno¶ciami na drodze do osi±gniêcia celu zatraca siê samo pragnienie tego celu!
Spotyka siê te¿ ludzi powierzchownych, którzy czêsto ukryci za parawanem kultury lub nauki czyni± z nadziei ³atw± poezjê. Niezdolni do szczerego spojrzenia we w³asne wnêtrze i do opowiedzenia siê po stronie dobra, sprowadzaj± nadziejê do iluzji, utopijnego marzenia, czczej pociechy w obliczu udrêk trudnego ¿ycia. Nadzieja fa³szywa nadzieja! staje siê dla tych ludzi pustym kaprysem, który prowadzi donik±d.
|
 |
|