WIECZNOŚĆ

Dziecko Boże nie boi się ani życia, ani śmierci, gdyż fundamentem jego życia duchowego jest poczucie synostwa Bożego: Bóg jest moim Ojcem — myśli — i jest Sprawcą wszelkiego dobra, jest samą Dobrocią. — Lecz czy ty i ja postępujemy naprawdę jak dzieci Boże?

Bardzo ucieszyło mnie to, że zrozumiałeś, co ci powiedziałem: ty i ja musimy działać, żyć i umierać jak zakochani, a wówczas będziemy żyć wiecznie.

Pan zawsze zwycięża. — Jeśli będziesz Jego narzędziem, ty również zwyciężysz, bo będziesz walczyć w Bożych bitwach.

Świętość polega właśnie na tym: na walce o to, by być wiernym za życia i na radosnym przyjęciu woli Bożej w godzinie śmierci.

Kiedy przyjmujesz Pana w Eucharystii, dziękuj Mu z całej duszy za tę dobroć, że zechciał być z tobą. — Czyż nie zastanawiałeś się nad tym, że upłynęły całe wieki, zanim przyszedł Mesjasz? Patriarchowie i prorocy wraz z całym ludem Izraela błagali: ziemia jest spragniona, Panie, przybądź! — Oby takie było twoje miłosne oczekiwanie!

Również w naszych czasach, mimo tych, którzy wyrzekają się Boga, ziemia jest bardzo blisko nieba.

Napisałeś: Simile est regnum caelorum — podobne jest królestwo niebieskie do skarbu… Ten urywek Ewangelii świętej zapadł mi w duszę i zapuścił korzenie. Czytałem go tyle razy, ale nie uchwyciłem jego istoty, jego boskiego smaku.

Wszystko… Człowiek rozsądny powinien sprzedać wszystko, by zdobyć skarb, drogocenną perłę chwały!

Wdaj się w rozmowę z Najświętszą Maryją Panną i zwierz się Jej: Pani, by żyć ideałem, który Bóg złożył w moim sercu, potrzebuję wzlecieć… bardzo wysoko, bardzo wysoko!

Nie wystarczy z pomocą Bożą oderwać się od rzeczy tego świata, wiedząc, że są tylko prochem. Co więcej: nawet gdybyś cały świat złożył jako stos pod swymi stopami, by znaleźć się bliżej nieba… również to nie wystarczy!

Musisz wzlecieć bez wspierania się na czymkolwiek z tej ziemi, wsłuchany w głos i tchnienie Ducha. — Lecz — mówisz mi — moje skrzydła są splamione błotem, nagromadzonym przez lata, brudnym i lepkim! A ja nalegam: zwróć się do Najświętszej Maryi Panny. Powtarzaj Jej: Pani, ledwo potrafię wznieść się do lotu: ziemia przyciąga mnie niczym przeklęty magnes! — Pani, Ty możesz sprawić, że moja dusza poderwie się do ostatecznego i chwalebnego lotu, którego celem jest Serce Boże.

— Zaufaj, bo Ona cię słucha!

Pomyśl, jak miłe jest Bogu, naszemu Panu, kadzidło, które spala się na Jego cześć; pomyśl również o tym, jak mało są warte rzeczy tego świata, które ledwie się zaczną, a już się kończą… Natomiast w niebie czeka na ciebie wielka miłość, bez zdrady, bez rozczarowania: cała miłość, całe piękno, cała wielkość, cała wiedza…! I bez przesytu: nasyci cię, choć jeszcze będziesz pragnąć.

Spojrzenie nadprzyrodzone! Opanowanie! Pokój! Patrz w ten sposób na rzeczy, osoby i wydarzenia… oczyma wieczności. Wówczas wszelki mur, który by zamykał ci drogę — choć po ludzku biorąc, byłby ogromny — jakże okaże się mały, gdy naprawdę zwrócisz oczy ku niebu!

Jeśli jesteśmy blisko Chrystusa i idziemy Jego śladami, musimy kochać z całego serca ubóstwo, oderwanie się od dóbr ziemskich, niedostatki.

W życiu duchowym często trzeba umieć przegrywać w obliczu świata, aby wygrać w niebie. — W ten sposób zawsze się wygrywa.

Ludzie kłamią, kiedy w sprawach doczesnych mówią “na zawsze”. Prawdziwe jest jedynie, w całym tego słowa znaczeniu, owo “na zawsze” wieczności.

— I tak właśnie powinieneś żyć ty, z wiarą, która pozwoli ci odczuwać smak miodu i słodycz nieba na myśl o tej wieczności, która prawdziwie jest na zawsze!

Gdyby prócz tego życia nie było innego życia, byłoby ono okrutnym żartem: obłudą, niegodziwością, egoizmem, zdradą.

Idź naprzód, radośnie, z wysiłkiem, nawet będąc taką małością, niczym! — Kiedy będziesz z Nim, nikt na świecie cię nie zatrzyma. Pomyśl też, że wszystko jest dobre dla tych, którzy miłują Boga: na tej ziemi ze wszystkim można sobie poradzić prócz śmierci, a dla nas śmierć jest Życiem.

Dla zbawienia człowieka, Panie, umierasz na Krzyżu, a jednak za jeden jedyny grzech śmiertelny skazujesz człowieka na nieszczęsną wieczność w udręczeniu… Jakże obraża Cię grzech i jakże powinienem go nienawidzić!

Święta Teresa zapewnia, że “kto się nie modli, ten nie potrzebuje diabła, który by go kusił; natomiast gdy ktoś poświęci się modlitwie choćby przez kwadrans dziennie, będzie na pewno zbawiony”… gdyż dialog z Panem — miły nawet w czasach trudności czy oschłości duszy — odkrywa przed nami autentyczną głębię i właściwy wymiar życia.

Bądź duszą modlitwy.

“A więc jesteś królem”… — Tak, Chrystus jest Królem, który nie tylko udziela ci audiencji wtedy, kiedy tego pragniesz, lecz w szaleństwie miłości nawet porzuca — wiesz, co mam na myśli — wspaniały pałac niebios, do którego ty jeszcze nie możesz dotrzeć, i oczekuje na ciebie w Tabernakulum.

— Czyż nie wydaje ci się absurdem fakt, że nie starasz się podążać tam pilnie i z większą wytrwałością, by z Nim porozmawiać?

Jestem coraz bardziej przekonany, że szczęście w niebie jest dla tych, którzy potrafią być szczęśliwi na ziemi.

Z całkowitą jasnością widzę, na czym polega sekret szczęśliwości ziemskiej i wiecznej: nie tylko pogodzić się z wolą Bożą, lecz przylgnąć do niej, utożsamić się z nią, jednym słowem kochać ją pozytywnym aktem swojej woli. — To jest — podkreślam — niezawodny sekret radości i pokoju.

Ileż to razy będziesz się czuł przepełniony, upojony łaską Bożą: jakże wielki to grzech, gdybyś na nią nie odpowiedział!

W godzinie pokusy ćwicz się w cnocie nadziei, powtarzając: Na odpoczynek i radość będę mieć całą wieczność; teraz, pełen wiary, na odpoczynek muszę zasłużyć pracą, a na radość — cierpieniem… A czymże będzie miłość w niebie! I jeszcze lepiej ćwicz się w miłości, mówiąc: Chcę sprawić radość swojemu Bogu, swemu Umiłowanemu, wypełniając Jego wolę we wszystkim… tak jakby nie było nagrody ani kary — tylko po to, by Go zadowolić.

Kiedy — czasami jak błyskawica, a czasami jak natrętna brudna mucha, którą się odgania, a ona powraca — najdzie cię myśl, że brak ci czystości intencji, zawsze, i to natychmiast, przeciwstawiaj się jej aktami przeciwnego rodzaju… i pracuj nadal spokojnie, dla Niego i z Nim. — Przy okazji, choćby ci się zdawało, że poruszasz jedynie wargami, powiedz powoli: Panie, niczego nie chcę dla siebie. Wszystko dla Twojej chwały i miłości.

Wszystko ci jedno, czy jesteś tutaj, czy w Chinach — powiadasz. — Staraj się więc być tam, gdzie będziesz spełniać świętą wolę Bożą.

Od ciebie również zależy, by wielu ludzi nie pozostawało w ciemnościach, lecz kroczyło ścieżkami, które prowadzą do życia wiecznego.

Przyzwyczaj się polecać każdą osobę, z którą się stykasz, jej Aniołowi Stróżowi, by pomógł jej być dobrą, wierną i radosną, by w swoim czasie mogła przyjąć wieczny uścisk miłości Boga Ojca, Boga Syna, Boga Ducha Świętego i Najświętszej Maryi Panny.

Musimy obumrzeć jak ziarno pszenicy, aby wydać owoc. Ty i ja pragniemy, z łaską Bożą, wyryć głęboką i świetlistą bruzdę. Dlatego musimy się wyzwolić z nędznego zwierzęcego człowieka i wznieść się w sfery ducha, nadając sens nadprzyrodzony wszystkim ludzkim zadaniom, a jednocześnie ludziom, którzy się nimi parają.

Jezu: niech moje roztargnienia będą roztargnieniami na odwrót: zamiast przypominać sobie o świecie, kiedy będę obcować z Tobą, niech przypominam sobie o Tobie, kiedy zajmuję się sprawami świata.

Przestraszyłeś się nieco, widząc tak wielkie światło… tak wielkie, że trudno jest ci patrzeć, a nawet widzieć cokolwiek. — Zamknij oczy na widok swojej oczywistej nędzy; zwróć spojrzenie swojej duszy na wiarę, nadzieję, miłość i idź dalej, pozwalając Mu się prowadzić poprzez tego, kto kieruje twoją duszą.

Bądź hojny! Nie proś Jezusa o żadną pociechę! — Dlaczego? — zapytałeś mnie. Odpowiedziałem ci, że choćby wydawało ci się, iż nasz Bóg jest daleko, dobrze wiesz, że przebywa w głębi twojej duszy, nadając boski wymiar całemu twojemu życiu!

Opowiadałem ci, że nawet osoby nieochrzczone mówiły do mnie ze wzruszeniem: “To prawda, rozumiem, że święte dusze muszą być szczęśliwe, bo patrzą na wydarzenia w sposób, który jest ponad sprawami tej ziemi, patrzą na rzeczy oczyma wieczności”. Oby nie zabrakło ci takiego spojrzenia! — dodałem potem — abyś konsekwentnie odpowiedział na szczególną miłość, jaką okazała ci Trójca Święta.

Zapewniam cię, że my, dzieci Boże, jeżeli zechcemy, przyczynimy się znacznie do tego, żeby boski blask — wieczny! — który Bóg zechciał złożyć w naszych duszach, oświecał pracę i życie innych ludzi. — Lecz “kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował” — jak uczy św. Jan: drogą, która zawsze prowadzi do chwały, ale wiedzie — również zawsze — przez ofiarę.

Jakże wielkie było rozczarowanie ludzi, którzy ujrzeli światło fałszywego apostoła i chcieli opuścić swoją ciemność, by zbliżyć się do tej jasności! Biegli do niego. Być może pozostawili po drodze strzępy swojego ciała… Niektórzy w swoim pragnieniu światła stracili również strzępy swojej duszy… Oto są już przy fałszywym apostole: chłód i ciemność. Chłód i ciemność ogarniają rozbite serca tych, który na chwilę uwierzyli w ten ideał. Złego dzieła dokonał ów fałszywy apostoł: ludzie, którzy byli gotowi oddać swoje ciało za rozpalony żar, za oszałamiający rubin miłości, powracają rozczarowani na ziemię, skąd przybyli… idą ze zgaszonym sercem, z sercem, które już nie jest sercem… lecz kawałkiem lodu spowitym w mrok, który zaciemni też ich umysły. Fałszywy apostole, pełen paradoksów, popatrz, coś zrobił: bo Chrystus jest tylko na twoich ustach, a nie w twoich czynach; bo wabisz światłem, którego nie masz; bo brakuje ci ciepła miłości i udajesz troskę o obcych, a jednocześnie nie zważasz na swoich bliskich; bo jesteś kłamcą, a kłamstwo jest dzieckiem diabła… Dlatego pracujesz dla szatana, zwodzisz tych, którzy idą za Panem, i chociaż tutaj często zwyciężasz, biada ci w dniu przyszłym, kiedy nadejdzie nasza przyjaciółka Śmierć i ujrzysz gniew Sędziego, którego nigdy nie mogłeś oszukać! — Paradoksy nie, Panie — żadnych paradoksów!

Oto jest droga pewna: przez upokorzenie do Krzyża, od Krzyża wraz z Chrystusem do nieśmiertelnej chwały Ojca.

Jakże mnie uradowało dzisiejsze czytanie! Duch Święty słowami św. Pawła uczy nas tajemnicy nieśmiertelności i chwały. My wszyscy, ludzie, odczuwamy pragnienie wieczności.

Chcielibyśmy, by trwały wiecznie te chwile naszego życia, które uważamy za szczęśliwe. Chcielibyśmy gloryfikować pamięć o sobie samych… Chcielibyśmy, by nasze ideały pozostały nieśmiertelne. Dlatego w chwilach pozornego szczęścia, w obliczu czegoś, co nas pociesza w naszej bezradności, wszyscy odruchowo mówimy i pragniemy: na zawsze, na zawsze… Jak przebiegły jest szatan! Jak dobrze znał on ludzkie serce! “Będziecie jak bogowie” — powiedział pierwszym rodzicom. Było to okrutne oszustwo. Święty Paweł w tym liście do Filipian naucza nas boskiej tajemnicy, jak osiągnąć nieśmiertelność i chwałę: Jezus ogołocił samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię: aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych…

By towarzyszyć Chrystusowi w Jego chwale, w Jego ostatecznym zwycięstwie, musimy koniecznie uczestniczyć najpierw w Jego całopalnej ofierze i utożsamiać się z Nim, kiedy umiera na Kalwarii.

Nie rozpraszaj się, nie pozwól bujać swobodnie swojej wyobraźni: żyj wewnątrz siebie, a będziesz bliżej Boga.

Pomóż mi powtarzać do ucha temu i tamtemu… i wszystkim: Kto wierzy, a grzeszy, choćby zdobył wszystkie błogosławieństwa ziemskie, pozostanie w sposób nieunikniony nędznikiem i nieszczęśliwcem. To prawda, że powód, dla którego mamy nienawidzić grzechu, nawet powszedniego, powód, który powinien poruszać wszystkich, jest nadprzyrodzony: taki, że Bóg brzydzi się grzechem całą swoją nieskończonością, z najwyższą, wieczną i konieczną nienawiścią, jako złem przeciwstawiającym się nieskończonemu dobru… Jednakże pierwszy powód unikania grzechu, który ci podałem, może nas doprowadzić do tego ostatniego.

Tyle świętości w tobie będzie, ile umartwienia podjętego z miłości.

Rozszalały się gwałtowne prześladowania. A kapłan modlił się: “Jezu, oby każdy świętokradzki pożar wzmagał we mnie pożar miłości i wynagrodzenia”.

Rozważając piękno, wielkość i skuteczność pracy apostolskiej, zapewniasz, że dostajesz zawrotów głowy na myśl o drodze, która pozostaje do przebycia — ile dusz czeka! — i czujesz się szczęśliwy, oddając się Jezusowi jako Jego niewolnik. Pragniesz krzyża, cierpienia, miłości i dusz. Bezwiednie, w instynktownym geście miłości, rozpościerasz ramiona i otwierasz dłonie, by On przybił cię do swojego błogosławionego Krzyża: by być Jego niewolnikiem — serviam — co oznacza “królować”.

Wzruszyło mnie twoje gorące błaganie: “Boże mój, jedynym moim pragnieniem jest to, bym się Tobie podobał, reszta mnie nie obchodzi. — Matko Niepokalana, spraw, by kierowała mną jedynie miłość”.

Proś z całego serca o śmierć, o tysiąc śmierci, byle nie obrazić swojego Boga. A to nie z powodu kary za grzechy — na którą zasłużyliśmy — lecz dlatego, że Jezus był i jest dla ciebie taki dobry.

Boże mój, kiedy będę Cię kochać tylko dla Ciebie samego? Choć w gruncie rzeczy, Panie, pragnienie trwałej nagrody oznacza pragnienie Ciebie, który oddajesz się nam jako zapłata.

Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan — modli się psalmista. — Duchowy podbój, który jest miłością, powinien się wyrażać — zarówno w sprawach wielkich, jak i w małych — w pragnieniu Nieskończonego, wieczności.

Jezu, nie chcę myśleć o tym, co będzie “jutro”, gdyż nie chcę stawiać granic Twojej hojności.

Uczyń swoimi myśli pewnego przyjaciela, który napisał: “Zastanawiałem się nad dobrocią Boga wobec mnie i pełen wewnętrznej radości byłem gotów krzyczeć na ulicy, żeby cały świat dowiedział się o mojej synowskiej wdzięczności: ŤOjcze! Ojcze!ť. A chociaż nie wołałem głośno, wielokrotnie zwracałem się do Niego po cichu: ŤOjcze!ť. I byłem pewien, że Mu się to podoba. — Nie szukam niczego innego; pragnę jedynie Jego zadowolenia i Jego chwały: wszystko dla Niego! Jeśli pragnę zbawienia, własnej świętości, to dlatego, że wiem, iż On tego chce. Jeśli w swoim życiu chrześcijańskim jestem spragniony dusz, to dlatego, że On tego pragnie. Mówię tak naprawdę: nigdy nie powinienem zważać na nagrodę. Nie pragnę zapłaty: wszystko z miłości!”.

Jakże kochała wolę Bożą pewna chora, której świadczyłem duchową posługę! W długiej, bolesnej, skomplikowanej chorobie (nie miała nic zdrowego) upatrywała błogosławieństwa i szczególnego upodobania Jezusa wobec siebie: i choć w swojej pokorze twierdziła, że zasłużyła na karę, straszne cierpienia, które odczuwała w całym ciele, nie były dla niej karą, lecz oznaką miłosierdzia.

— Rozmawialiśmy o śmierci. I o niebie. I o tym, co miała powiedzieć Jezusowi i Matce Bożej… I o tym, że stamtąd mogłaby “pracować” lepiej niż tutaj na ziemi… Chciała umrzeć, kiedy Bóg tego zechce… — lecz pełna radości wołała: “Ach, gdyby to było już dziś!”. Patrzyła na śmierć z radością kogoś, kto wie, że umierając, idzie do swojego Ojca.

Nie lękaj się śmierci! Jest twoją przyjaciółką! — Staraj się przyzwyczajać do tej rzeczywistości, pochylając się często nad swoim grobem: a tam oglądaj, wąchaj swoje zgniłe, zmarłe przed ośmiu dniami zwłoki, i dotykaj ich. — Pamiętaj o tym zwłaszcza w chwili, kiedy popęd twojego ciała zakłóci twój spokój.

Otwierając przede mną duszę, powiedział: “Myślałem w tych dniach o śmierci jak o odpoczynku, pomimo swoich grzechów. I rozważałem, że gdyby mi zakomunikowano, iż Ťnadeszła godzina śmierciť, z wielkim zadowoleniem odpowiedziałbym: Ťnadeszła godzina Życiať”.

Umrzeć — to coś dobrego. Jak to możliwe, by mieć wiarę, a jednocześnie bać się śmierci…? Lecz dopóki Pan chce cię zatrzymać na ziemi, śmierć byłaby dla ciebie tchórzostwem. Żyć, żyć i cierpieć, i pracować dla Miłości: oto twoje zadanie.

Choć raz dziennie przenieś się myślą ku godzinie śmierci, by w tym świetle ocenić wydarzenia każdego dnia. Zapewniam cię, że to rozważanie powoduje wiele wewnętrznego pokoju.

Spoważniałeś bardzo, kiedy ci powiedziałem: Przyjmuję śmierć, kiedy On zechce, tak jak On zechce i gdzie On zechce; a jednocześnie myślę, że umrzeć wcześnie byłoby “wygodnictwem”, bo powinniśmy pragnąć pracować wiele lat dla Niego, a ze względu na Niego w służbie innym.

— Umrzeć…? Co za wygodnictwo! — powtarzam. — Powiedz tak, jak pewien święty biskup, stary i schorowany: non recuso laborem — Panie, póki mogę być Ci użyteczny, nie wzbraniam się przed życiem i pracą dla Ciebie.

Nie chciej robić nic dla zasług ani z obawy przed karą czyśćcową: od tej pory i na zawsze staraj się czynić wszystko, nawet rzeczy najdrobniejsze, by zadowolić Jezusa.

Pragnij gorąco, by nasza dobra i nieunikniona siostra — śmierć — kiedy nadejdzie, by wyświadczyć ci przysługę zaprowadzenia cię przed oblicze Boga, nie zastała cię przywiązanym do czegokolwiek tutaj na ziemi!

Jeśli pragniesz posiąść życie, życie i szczęście wieczne, nie możesz opuszczać łodzi świętej Matki Kościoła. — Spójrz: jeśli oddalisz się od łodzi, znajdziesz się wśród morskich fal, pójdziesz na śmierć, topiąc się w oceanie. Przestaniesz być z Chrystusem, utracisz Jego przyjaźń, którą dobrowolnie wybrałeś, kiedy uświadomiłeś sobie, że to On ci ją ofiarował.

Jezus przyszedł na ziemię, aby cierpieć… i aby zaoszczędzić cierpień — także ziemskich — innym ludziom.

Nie ma lepszego panowania niż służba: dobrowolna służba wszystkim duszom! — W ten sposób zdobywa się wielkie zaszczyty: te na ziemi i te w niebie.

W obliczu cierpienia i prześladowania pewna dusza mająca zmysł nadprzyrodzony mówiła: “Wolę dostawać razy tutaj na ziemi niż w czyśćcu!”.

Jeśli będę kochać, nie będzie dla mnie piekła.

Jak dobrze jest żyć Bogiem! Jak dobrze jest nie chcieć niczego innego, jak tylko Jego chwały!

Jeśli naprawdę pragniesz osiągnąć wieczne życie i chwałę, naucz się rezygnować w wielu przypadkach ze swoich szlachetnych ambicji osobistych.

Nie podkreślaj na każdym kroku własnego ja, mówiąc o swoim zdrowiu, swoim dobrym imieniu, swojej karierze, swoich zajęciach… Jakie to uciążliwe! Zdaje się, że zapomniałeś o tym, że “ty” nic nie posiadasz — wszystko należy do Niego. Kiedy w ciągu dnia czujesz się — być może bez powodu — upokorzony; kiedy myślisz, że twoje zdanie powinno przeważyć; kiedy spostrzegasz, że w każdej chwili odzywa się tylko twoje ja — tylko “ty”, tylko “twoje sprawy”… bądź przekonany, że zabijasz czas i że potrzebujesz, by “zabito” twój egoizm.

Radzę ci, byś nie szukał pochwały, nawet tej, na którą byś zasługiwał: lepiej jest przejść nie zauważonym, by to, co najpiękniejsze i najszlachetniejsze w naszym działaniu, w naszym życiu, pozostało ukryte… Jakże wielkie jest to stawanie się małym! Deo omnis gloria! — cała chwała dla Boga.

Pewien chrześcijanin mówił do Pana w chwilach przygnębienia: “Jezu mój, cóż miałbym ci dać oprócz swojego honoru, skoro niczego innego nie mam? Gdybym posiadał wielki majątek, oddałbym ci Go. Gdybym miał cnoty, wykorzystałbym każdą z nich, by Ci służyć. Miałem jedynie swój honor i oddałem Ci go. Bądź błogosławiony! To oczywiste, że jest on bezpieczny w Twoich rękach!”.

Z gliny powstałem i ziemia jest przeznaczeniem całego mojego rodu.

Któż jest godzien chwały, jeśli nie Bóg?

Kiedy odczuwać będziesz dumę, która wrze w twoim wnętrzu — pychę! — i sprawia, że czujesz się nadczłowiekiem, czas zawołać: Nie! A wówczas zasmakujesz radości dobrego dziecka Bożego, które idzie przez życie z błędami, lecz czyniąc dobro.

Sancta Maria, Stella maris! — Święta Maryjo, Gwiazdo morza — prowadź nas!

— Wołaj tak z mocą, gdyż nie ma takiego sztormu, który mógłby zatopić Najsłodsze Serce Maryi. Kiedy zobaczysz, że zbliża się burza, i schowasz się w tej pewnej Przystani, którą jest Maryja, nie zaznasz niebezpieczeństwa rozbicia czy zatonięcia.

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Ten rozdział w innym języku