PONOWNIE WALCZYĆ

Idź za radą św. Pawła: hora est iam nos de somno surgere! — już czas przystąpić do pracy! — Do pracy wewnątrz nad budowaniem twojej duszy i do pracy na zewnątrz — nad budowaniem królestwa Bożego z tego miejsca, w którym się znajdujesz.

Mówisz mi skruszony: “Ileż nędzy widzę w sobie! Tak wielka jest moja tępota i tak wielki bagaż mojej pożądliwości, że mam wrażenie, jakbym nigdy nie zrobił nic, by zbliżyć się do Boga. Zaczynać, zaczynać: Och, Panie, ciągle jesteśmy na początku! Będę się jednak starać z całej duszy co dzień posuwać się naprzód”. — Niech On pobłogosławi tym twoim wysiłkom.

Ojcze — tłumaczyłeś mi — popełniłem tyle błędów, tyle pomyłek…

— Wiem o tym — odpowiedziałem. Ale Bóg, nasz Pan, który również o tym wie i bierze to pod uwagę, prosi cię tylko, byś z pokorą to przyznał i byś walczył o poprawę, aby służyć Mu co dzień lepiej — przez bogatsze życie wewnętrzne, ciągłą modlitwę, pobożność i stosowanie środków właściwych do uświęcania swojej pracy.

Obyś nabył — chcesz je nabyć — cnót osiołka! Ciężko pracuje, jest pokorny i wytrwały, uparty!, wierny, stąpa bardzo pewnie, jest silny i — jeśli ma dobrego pana — wdzięczny i posłuszny.

Rozważaj dalej cechy osiołka i zwróć uwagę na to, że osioł, aby zrobić coś pożytecznego, musi poddać się woli tego, który go prowadzi… Sam robiłby jedynie… głupstwa. Na pewno nie wymyśli nic ponad tarzanie się po ziemi, bieganie do żłobu… i porykiwanie.

Ach, Jezu! — powiedz Mu to również ty — ut iumentum factus sum apud te! — uczyniłeś mnie swoim osiołkiem, nie opuszczaj mnie, et ego semper tecum! — a będę zawsze z Tobą. Prowadź mnie na silnej uwięzi swojej łaski: tenuisti manum dexteram meam — wziąłeś mnie za uzdę; et in voluntate tua deduxisti me… — i spraw, bym spełniał Twoją wolę. A wtedy będę Cię kochać na wieki, bez końca! — et cum gloria suscepisti me!

Nawet najdrobniejsze umartwienie wydaje ci się wysiłkiem godnym herosa. Czasami Jezus posługuje się twoimi “dziwactwami”, twoimi małostkami dla twojego umartwienia, sprawiając, że nawet to, co czynisz z konieczności, służy cnocie.

Jezu mój, pragnę odwzajemnić Twoją miłość, ale jestem ociężały. — Z pomocą Twojej łaski podołam!

Życie duchowe to ciągłe zaczynanie i rozpoczynanie od nowa — umyślnie powtarzam to aż do znudzenia. — Rozpoczynanie od nowa? Tak! Ilekroć czynisz akt skruchy — a codziennie powinniśmy czynić ich wiele — rozpoczynasz od nowa, gdyż przez to ofiarowujesz Bogu nową miłość.

Nie możemy zadowalać się tym, co czynimy w swojej służbie Bogu, tak jak artysta nie jest zadowolony z obrazu czy posągu, który wychodzi spod jego ręki. Wszyscy mu mówią: “To jest cudowne”, ale on myśli: “Nie, to nie to, chciałem czegoś więcej”. Tak powinniśmy reagować i my. Poza tym Pan daje nam wiele, ma prawo do naszej większej wzajemności… i należy dotrzymać Mu kroku.

Brak ci wiary… i brak ci miłości. W przeciwnym razie zwracałbyś się natychmiast i częściej do Jezusa, prosząc Go o to i o tamto.

— Nie zwlekaj dłużej, wzywaj Go, a usłyszysz, że Chrystus mówi do ciebie: “Co chcesz, abym ci uczynił?” — tak jak zwrócił się do owego ślepca siedzącego przy drodze, który błagał Go niestrudzenie.

Nasz przyjaciel napisał: “Często prosiłem Pana o przebaczenie swoich ogromnych grzechów; całując krzyż, mówiłem Mu, że Go kocham, i dziękowałem Mu za Jego ojcowską opatrzność w tych dniach. Dopiero później uświadomiłem sobie ze zdumieniem, że jak przed laty mówiłem: Dei perfecta sunt opera — wszystkie dzieła Boże są doskonałe. Jednocześnie pozostała mi absolutna pewność, bez cienia wątpliwości, że to właśnie jest odpowiedzią mojego Boga dla Jego grzesznego, lecz kochającego stworzenia. W Nim jest cała moja nadzieja! Niech będzie błogosławiony!”.

Natychmiast odpowiedziałem: “Pan postępuje zawsze jak dobry Ojciec i daje nam ciągłe dowody swojej miłości: pokładaj w Nim całą swoją nadzieję… i walcz dalej”.

O Jezu! Jeśli mimo tego, że — o ja nieszczęsny! — byłem tym, kim byłem, aż tyle dla mnie uczyniłeś… co dopiero byś zrobił, gdybym odpowiedział na Twoją łaskę?

Ta prawda powinna cię pobudzać do nieustannej wielkoduszności. Płacz i żałuj, pełen bólu i miłości, gdyż Pan i Jego błogosławiona Matka zasługują na inne zachowanie z twojej strony.

Choć czasami do twojej duszy wkrada się niechęć i wydaje ci się, że modlisz się tylko ustami, odnawiaj swoje akty wiary, nadziei i miłości. Nie zasypiaj! W przeciwnym razie pośród tego, co dobre, pojawi się zło, które cię porwie.

Módl się w ten sposób: Jeśli mam zrobić coś pożytecznego, Jezu, Ty powinieneś zrobić to za mnie. Niech się spełni Twoja wola: miłuję ją, nawet gdy Twoja wola dopuszcza, bym — jak teraz — stale boleśnie upadał i byś Ty mnie podźwigał!

Uczyń mnie świętym, mój Boże, choćbyś musiał używać kija. Nie chcę być przeszkodą dla Twojej woli. Chcę jej odpowiadać, chcę być wielkoduszny… Lecz jakie są te moje pragnienia?

Martwisz się, że nie kochasz tak, jak powinieneś. Wszystko cię denerwuje. A wróg czyni, co może, aby twoje złe usposobienie wychodziło na jaw. — Rozumiem, że jesteś bardzo upokorzony — i właśnie dlatego powinieneś niezwłocznie podjąć skuteczne kroki.

Nie jest prawdziwą świętością — w najlepszym razie będzie to jej karykaturą — taka świętość, która każe myśleć, że “aby znieść jednego świętego, potrzeba dwóch świętych”.

Diabeł stara się oddalić nas od Boga i jeśli pozwolisz mu się opanować, uczciwi ludzie “oddalą się” od ciebie, bo “oddalają się” od przyjaciół szatana czy od tych, których on posiadł.

Podczas rozmowy z Panem, nawet gdy myślisz, że używasz jedynie pustych słów, proś Go o większe oddanie, o bardziej zdecydowany postęp na drodze do doskonałości chrześcijańskiej: niech cię bardziej rozpali!

Odnawiaj swoje mocne postanowienie, by żyć po chrześcijańsku, z rzeczywistym zaangażowaniem woli: o każdej porze i we wszystkich okolicznościach.

Nie stawiaj przeszkód łasce: bądź przekonany, że aby stać się zaczynem, musisz być święty, walczyć o utożsamienie się z Nim.

Powiedz powoli i z całą szczerością ducha: nunc coepi! — teraz zaczynam! Nie zniechęcaj się, jeśli niestety nie stwierdzisz w sobie przemiany, skutku działania prawicy Pańskiej… z głębi swojego uniżenia możesz wołać: pomóż mi, mój Jezu, gdyż pragnę spełnić Twoją wolę… Twoją najmilszą wolę!

Zgoda: powinieneś troszczyć się “o nich”. Ale na pierwszym miejscu powinieneś zatroszczyć się o siebie, o swoje życie wewnętrzne; gdyż w przeciwnym razie nie będziesz mógł im służyć.

Ileż cię kosztuje to umartwienie, które sugeruje ci Duch Święty! Patrz uważnie na Krzyż… a pokochasz to wyrzeczenie.

Przybić się do krzyża! To pragnienie, jak nowe światło, wielokrotnie pojawiało się w umyśle, sercu oraz na ustach owej duszy.

— Przybić się do krzyża? Ileż to kosztuje! — mówił do siebie. A przecież bardzo dobrze znał drogę: agere contra! — zaprzeć się samego siebie! Dlatego błagał: Pomóż mi, Panie!

Kiedy staniemy na Kalwarii, gdzie umarł Jezus, doświadczenie swoich osobistych grzechów powinno poruszać nas do żalu: do dojrzalszej i głębszej decyzji, by nie obrażać Go ponownie.

Jak przy rzeźbie w kamieniu lub w drewnie — należy dzień po dniu coraz bardziej wygładzać chropowatość, usuwać niedoskonałości w swoim życiu osobistym, w duchu pokuty, poprzez małe umartwienia, które mogą być dwojakie: czynne — te, których sami szukamy, niczym kwiatki zbierane przez cały dzień — i bierne, czyli takie, które przychodzą z zewnątrz i których przyjmowanie nas kosztuje. Później już sam Jezus dopełni tego, czego nam brakuje.

— Jakże wspaniały będzie z ciebie wizerunek Ukrzyżowanego, jeśli twoja odpowiedź będzie wielkoduszna, radosna i całkowita!

Pan, z rozciągniętymi ramionami, prosi cię o ciągłą jałmużnę miłości.

Zbliż się do Jezusa, który umarł za ciebie, zbliż się do tego Krzyża, który widnieje na szczycie Golgoty… Ale zbliż się ze szczerością, z tym skupieniem wewnętrznym, które jest oznaką chrześcijańskiej dojrzałości: aby boskie i ludzkie wydarzenia Męki Pańskiej przeniknęły twoją duszę.

Powinniśmy przyjmować umartwienia z tym samym usposobieniem, jakie miał Jezus Chrystus podczas swojej świętej Męki.

Umartwienie jest niezbędną przesłanką wszelkiego apostolstwa i doskonałej realizacji każdego apostolskiego poczynania.

Duch pokuty polega przede wszystkim na tym, abyśmy wykorzystali te liczne drobiazgi, z którymi codziennie spotykamy się na swej drodze — czyny, wyrzeczenia, ofiary, usługi… — przekształcając je w akty miłości, skruchy, w umartwienia, tworząc z nich na koniec dnia bukiet: piękny bukiet, który ofiarujemy Bogu!

Najlepszym wyrazem ducha ofiary jest wytrwałość w rozpoczętej pracy: zarówno kiedy wykonujemy ją z zapałem, jak też wówczas, gdy przychodzi nam ona z trudem.

Przedstaw kierownikowi duchowemu swój plan umartwień, aby je wyważył. — Lecz wyważyć nie zawsze oznacza zmniejszyć, ale również zwiększyć, jeśli uzna to za stosowne. — W każdym wypadku przyjmij jego rady!

Możemy powiedzieć za św. Augustynem, że złe namiętności ściągają nas w dół, jak za ubranie. Jednocześnie obserwujemy w sercu pragnienia wielkie, szlachetne, czyste — i tak toczy się walka. — Jeśli z pomocą łaski Bożej zastosujesz środki ascetyczne: będziesz szukać obecności Bożej, umartwiać się i — niech cię to nie przeraża — pokutować, zajdziesz daleko, zachowasz pokój i odniesiesz zwycięstwo.

Strzeżenie serca. — Tak modlił się ów kapłan: “Jezu, niech moje biedne serce będzie zamkniętym ogrodem; niech moje biedne serce będzie rajem, w którym zamieszkasz; niech mój Anioł Stróż pilnuje go mieczem ognistym, którym oczyści wszelkie uczucia, zanim się tam dostaną; Jezu, opieczętuj moje biedne serce boską pieczęcią swojego Krzyża”.

Prowadzić życie czyste — odważnie! — każdy zgodnie ze swoim stanem: dla wielkiej Miłości, pisanej wielką literą, trzeba umieć powiedzieć “nie”.

Jest powiedzonko, które brzmi jasno: “Między świętą i świętym mur kamienny nietknięty!” . — Powinniśmy strzec serca i zmysłów, oddalać się zawsze od okazji. Należy unikać namiętności, nawet gdyby zdawały się bardzo święte!

Boże mój! We wszystkim, co widzę, znajduję urok i piękno: o każdej porze będę strzec swojego wzroku, z miłości.

Jako chrześcijanin, a przez to jako dziecko Boże, powinieneś poczuwać się do wielkiej odpowiedzialności, by odpowiedzieć na przejawy miłosierdzia ze strony Pana, wykazując troskliwą czujność i serdeczną stanowczość, aby nic i nikt nie mógł zamazać szczególnych rysów miłości, które On wycisnął w Twojej duszy.

Doszedłeś do wielkiej zażyłości z naszym Bogiem, który jest tak blisko ciebie, w głębi twojej duszy… ale czy starasz się o to, ażeby ona wzrastała, by stawała się głębsza? Czy unikasz różnych drobiazgów, które mogłyby zmącić tę przyjaźń?

— Bądź odważny! Nie wahaj się odrzucić wszystkiego, co mogłoby sprawić choćby nieznaczny ból Temu, który tak bardzo cię kocha.

Życie Jezusa Chrystusa, jeśli jesteśmy Mu wierni, w jakiś sposób powtarza się w każdym z nas, zarówno w naszym rozwoju wewnętrznym — w uświęceniu — jak też w zachowaniu zewnętrznym.

— Dziękuj Mu za Jego dobroć.

Wydaje mi się bardzo wskazane, abyś często przedstawiał Panu wielkie, gorące pragnienie bycia świętym, choćbyś widział, że jesteś pełen nędzy…

— Czyń tak właśnie z tego powodu!

Jasno zobaczyłeś swoją godność dziecka Bożego, ale nawet gdybyś już nigdy miał jej tak nie dostrzec — tak się nie stanie! — powinieneś iść dalej tą drogą, na zawsze, w poczuciu wierności, bez oglądania się wstecz.

Postanowienie: być wiernym — wiernym heroicznie i bez wymówek — rozkładowi godzin, zarówno w życiu codziennym, jak i w sytuacjach nadzwyczajnych.

Czy myślałeś czasami ze świętą zazdrością o młodziutkim apostole Janie, quem diligebat Iesus — którego miłował Jezus?

— Czy nie chciałbyś zasłużyć na to, by nazywano cię “tym, który miłuje wolę Boga”? Zastosuj środki, dzień po dniu.

Bądź pewien: pragnienie — potwierdzone czynami! — postępowania jak dobre dziecko Boże daje wieczną młodość, pogodę ducha, radość i pokój.

Jeżeli ponownie oddasz się w ręce Boga, otrzymasz od Ducha Świętego światło rozumu i siłę woli.

Posłuchaj z ust Jezusa owej przypowieści, którą podaje św. Jan w swojej Ewangelii: Ego sum vitis, vos palmites — Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami. Już masz w wyobraźni, w umyśle, całą przypowieść. I widzisz, że latorośl oderwana od pnia, od winnego krzewu, nie nadaje się do niczego, nie okryje się owocami; podzieli los uschłego patyka, który będą deptać ludzie lub zwierzęta bądź który zostanie wrzucony do ognia…

— Ty jesteś latoroślą: wyciągnij z tego wszystkie konieczne wnioski.

Dziś modliłem się znowu pełen ufności, prosząc: Panie, niechaj nie dręczą nas nasze dawne, już przebaczone upadki, ani też możliwość przyszłych; obyśmy oddali się w Twoje miłosierne ręce; obyśmy przedstawiali Ci swoje pragnienia świętości i apostolstwa, które pulsują jak rozżarzone węgle pod popiołem pozornego chłodu…

— Panie, wiem, że nas słuchasz. Powiedz Mu to również ty.

Otwierając swoją duszę, bądź szczery! I mów bez owijania w bawełnę — to czasem bardzo dziecinne. A potem z uległością idź dalej: będziesz bardziej święty, szczęśliwszy.

Nie szukaj pociechy poza Bogiem. — Posłuchaj, co pisał ów kapłan: “Nie należy bez potrzeby otwierać serca przed jakimś innym przyjacielem!”.

Świętość osiąga się z pomocą Ducha Świętego — który przybywa, by zamieszkać w naszych duszach — dzięki łasce otrzymywanej w sakramentach i przez ciągłą walkę ascetyczną. Synu mój, nie róbmy sobie złudzeń: ty i ja — będę to powtarzał niezmordowanie — będziemy musieli walczyć zawsze, zawsze, aż do końca swojego życia. Wówczas będziemy miłować pokój i będziemy nieść pokój, i otrzymamy nagrodę wieczną.

Nie poprzestawaj na mówieniu do Pocieszyciela. Słuchaj Go!

Rozważ na modlitwie, że życie w dziecięctwie duchowym, dzięki któremu odkryłeś dogłębnie, że jesteś dzieckiem Bożym, napełniło cię synowską miłością do Ojca; pomyśl, jak przedtem szedłeś przez Maryję do Jezusa, którego uwielbiasz jak przyjaciel, jak brat, jak Jego ulubieniec, którym zresztą jesteś… Potem, otrzymawszy tę radę, zrozumiałeś, że do tej pory wiedziałeś, iż Duch Święty zamieszkuje w twojej duszy, by ją uświęcać… ale nie “ogarnąłeś” tej prawdy o Jego obecności. Potrzebna była ta sugestia: teraz czujesz w sobie miłość, chcesz z Nim obcować, być Jego przyjacielem, powiernikiem… ułatwiać Mu pracę oczyszczania, wyrywania, rozpalania…

“Nie potrafię tego!” — myślałeś. — Posłuchaj Go, nalegam. On da ci siły, On to wszystko sprawi, jeśli zechcesz… a ty przecież chcesz!

— Módl się do Niego: Boski Gościu, Nauczycielu, Światło, Przewodniku, Miłości, obym umiał Cię gościć, słuchać Twoich nauk, rozpalić się, iść za Tobą, miłować Cię.

By zbliżyć się do Boga, by wzlecieć ku Bogu, potrzebujesz mocnych i hojnych skrzydeł modlitwy i pokuty.

By uniknąć rutyny w modlitwach ustnych, staraj się odmawiać je z taką samą miłością, z jaką mówi osoba, która właśnie się zakochała… i jakby to była dla ciebie ostatnia okazja, by zwrócić się do Pana.

Jeśli jesteś dumny z bycia dzieckiem Najświętszej Maryi Panny, zapytaj siebie samego: Ile razy okazuję swoje nabożeństwo do Maryi w ciągu całego dnia, od rana do wieczora?

Są między innymi dwa powody — mówił do siebie ów przyjaciel — bym wynagradzał mojej Matce Niepokalanej w każdą sobotę i w przeddzień Jej świąt.

— Drugi z nich jest taki, że ludzie zamiast niedziele i święta maryjne (a są to zazwyczaj odpusty w różnych miejscowościach) poświęcać modlitwie, przeznaczają je — wystarczy otworzyć oczy i zobaczyć — na obrażanie naszego Jezusa publicznymi grzechami i gorszącymi zbrodniami.

— A pierwszy to ten, że my, którzy pragniemy być dobrymi dziećmi, nie przeżywamy, być może popychani przez szatana, z należytą uwagą tych dni, poświęconych Panu i Jego Matce.

— Zdajesz już sobie sprawę, że są to niestety nadal bardzo aktualne powody, abyśmy także my wynagradzali.

Zawsze rozumiałem modlitwę chrześcijanina jako miłosną rozmowę z Jezusem, której nie należy przerywać nawet w chwilach, kiedy fizycznie jesteśmy oddaleni od Tabernakulum, gdyż całe nasze życie jest pieśnią ludzkiej miłości zwróconej ku Bogu… a kochać możemy zawsze.

Tak wielka jest miłość Boga do stworzeń i tak wielka powinna być nasza wzajemność, że przy sprawowaniu Mszy Świętej zegarki powinny się zatrzymywać.

Latorośle złączone z winnym krzewem dojrzewają i przynoszą owoce.

— Co powinniśmy zrobić, ty i ja? Przylgnąć mocno, za pośrednictwem Chleba i Słowa, do Chrystusa, który jest naszym winnym krzewem… powtarzając Mu słowa miłości przez cały dzień. Tak czynią zakochani.

Kochaj mocno Pana. Zachowuj w swojej duszy i umacniaj tę naglącą potrzebę miłowania Go. Kochaj Boga, w szczególności teraz, kiedy być może niektórzy z tych, co trzymają Go w swoich rękach, nie kochają Go, źle Go traktują i zaniedbują. Odnoś się bardzo dobrze do Pana w czasie Mszy Świętej i przez cały dzień!

Modlitwa jest najpotężniejszą bronią chrześcijanina. Modlitwa czyni nas skutecznymi. Modlitwa czyni nas szczęśliwymi. Modlitwa daje nam całą siłę potrzebną do spełniania przykazań Bożych. — Tak! Całe twoje życie może i powinno być modlitwą.

Świętość osobista nie jest czczą abstrakcją, lecz konkretną — boską i ludzką — rzeczywistością, która przejawia się stale w codziennych uczynkach miłości.

Duch modlitwy, który ożywia całe życie Jezusa Chrystusa wśród ludzi, uczy nas, że modlitwa powinna poprzedzać wszystkie nasze czyny — wielkie i małe — towarzyszyć im oraz następować po nich.

Kontempluj Mękę Chrystusa i przeżywaj ją wraz z Nim: nadstawiaj — codziennie — swoje plecy, kiedy Go biczują; podsuwaj swoją głowę pod cierniową koronę.

— W moich stronach mówi się: “Za miłość odpłaca się miłością”.

Żaden szczegół nie uchodzi uwagi tego, kto kocha. Stwierdziłem to w tylu duszach: te drobiazgi stanowią wielką rzecz — miłość!

Kochaj Boga za tych, którzy Go nie kochają: duch wynagrodzenia i przebłagania powinien przenikać całego ciebie.

Jeśli w jakiejś chwili walka wewnętrzna staje się trudniejsza, to dobra okazja, by udowodnić, że nasza miłość jest prawdziwa.

Masz pewność, że to właśnie Bóg pozwolił ci zobaczyć z całą jasnością, iż powinieneś powrócić do tych dziecięcych drobiazgów ze swojego dawnego życia wewnętrznego i wytrwać przez miesiące, a nawet lata w tych heroicznych błahostkach. (Nie zwracaj uwagi na uczucia, tak często ślepe na dobro). Dzięki swojej woli, być może chłodnej, ale stanowczej, spełniaj je z miłości.

Bądź wytrwały — ochoczo i z miłością — w spełnianiu swoich praktyk pobożności, nawet gdybyś odczuwał oschłość. I niech cię nie martwi, kiedy przyłapiesz się na tym, że odliczasz minuty lub dni pozostałe do końca danej praktyki pobożności czy pracy, z ową mętną radością, jaką odczuwa w podobnej sytuacji zły uczeń, który marzy o końcu roku szkolnego, bądź drobny przestępca, który myśli o powrocie do swych złych nawyków, gdy tylko otworzą się bramy więzienia. Bądź wytrwały — powtarzam — dzięki silnej, skutecznej woli. I nawet przez chwilę niech cię nie opuszcza pragnienie spełnienia i wykorzystania tych środków pobożności.

Żyj wiarą, radosny, trzymając się blisko Jezusa. — Kochaj Go naprawdę — naprawdę, naprawdę! — a staniesz się bohaterem wielkiej Przygody Miłości, gdyż będziesz co dzień bardziej zakochany.

Powiedz powoli Nauczycielowi: Panie, pragnę tylko Tobie służyć! Pragnę tylko spełniać swoje obowiązki i kochać Cię swoją rozkochaną duszą! Pozwól mi odczuć u mego boku Twoje prężne kroki. Ty bądź moim jedynym oparciem!

— Powiedz Mu to powoli… i powiedz Mu to naprawdę!

Potrzebujesz życia wewnętrznego i formacji doktrynalnej. Wymagaj od siebie! — Ty — jako chrześcijanin czy chrześcijanka — powinieneś być solą ziemi i światłem świata, gdyż masz obowiązek ze świętą bezczelnością dawać przykład. — Powinna cię przynaglać miłość Chrystusa, a ponieważ od chwili, kiedy Mu powiedziałeś, że idziesz za Nim, masz świadomość i poczucie, że jesteś drugim Chrystusem, nie będziesz oddalać się od swoich bliskich — swojej rodziny, przyjaciół, kolegów — tak samo jak nie oddziela się soli od jedzenia, które się nią przyprawia. Twoje życie wewnętrzne i twoja formacja obejmują pobożność oraz zasady, którymi powinno kierować się dziecko Boże, by swoją aktywną obecnością dodawać wszystkiemu smaku. Proś Pana, abyś był zawsze tą dobrą “przyprawą” w życiu innych.

My, chrześcijanie, w duchu młodości przychodzimy gromadzić skarby Ewangelii — które są zawsze nowe — by dotarły dzięki nam do wszystkich zakątków ziemi.

Powinieneś naśladować Jezusa i dawać Go poznać innym przez swoje postępowanie. Nie zapominaj, że Chrystus przyjął naszą naturę, by wszyscy ludzie stali się uczestnikami życia Bożego, tak byśmy — zjednoczeni z Nim — spełniali przykazania nieba zarówno w życiu osobistym, jak i społecznym.

Ze względu na swój status chrześcijanina nie możesz odwracać się plecami do żadnego niepokoju, do żadnej potrzeby swoich braci, ludzi.

Z jakim uporem św. Jan Apostoł głosił owo mandatum novum! — “Abyście się wzajemnie miłowali!”.

— Chciałbym upaść przed wami na kolana, bez żadnej komedii — tego domaga się moje serce — i prosić was, abyście przez wzgląd na miłość Bożą kochali jedni drugich, pomagali sobie, podawali sobie rękę, byście potrafili sobie wybaczać.

— Porzućcie więc pychę, bądźcie wyrozumiali i miłosierni; wspomagajcie się wzajemnie modlitwą i szczerą przyjaźnią.

Dobry będziesz tylko wtedy, kiedy będziesz potrafił dostrzegać u innych dobre rzeczy i cnoty. — Dlatego też, kiedy musisz upominać, zrób to z miłością i w odpowiedniej chwili, bez upokarzania… a także z chęcią uczenia się i poprawienia samego siebie w tym, czego dotyczy upomnienie.

Kochaj i praktykuj miłość bliźniego, bez ograniczeń i bez dyskryminacji, ponieważ ta cnota jest znamienna dla uczniów Mistrza. — Jednakże ta miłość nie może prowadzić cię — bo przestałaby być cnotą — do osłabiania wiary, do zacierania konturów, które ją określają, do łagodzenia jej do tego stopnia, że się zamieni, jak chcieliby niektórzy, w coś bezkształtnego, co nie ma siły ani mocy Bożej.

Masz żyć w zgodzie z innymi, masz ich rozumieć, masz być bratem swoich braci ludzi, masz położyć miłość — jak mówi pewien kastylijski mistyk — tam, gdzie nie ma miłości, a zdobędziesz miłość.

Kiedy będziesz musiał przeprowadzić krytykę, powinna być ona pozytywna, w duchu współpracy, konstruktywna i nigdy za plecami zainteresowanego. — W przeciwnym razie będzie zdradą, obmową, potwarzą, może oszczerstwem… a zawsze brakiem uczciwości.

Kiedy stwierdzisz, że chwała Boża i dobro Kościoła wymagają, byś mówił, nie milcz. — Zastanów się: któż nie byłby odważny, stojąc w obliczu Boga i mając przed sobą wieczność? Nie ma nic do stracenia, a wprost przeciwnie, wiele jest do zyskania. Wobec tego dlaczego się nie odważysz?

Nie jesteśmy dobrymi braćmi swych braci, ludzi, jeśli nie jesteśmy gotowi wytrwać we właściwym postępowaniu, nawet jeśli otoczenie interpretuje opacznie nasze zachowanie i reaguje w sposób nieprzyjemny.

Twoja miłość do Kościoła świętego i twoja służba dla niego nie mogą być uwarunkowane większą czy mniejszą świętością osobistą tych, którzy go tworzą, chociaż pragniemy gorąco chrześcijańskiej doskonałości dla wszystkich.

— Powinieneś kochać Oblubienicę Chrystusa, swoją Matkę, która jest i zawsze będzie czysta i bez skazy.

Praca nad osobistym uświęceniem ma wpływ na świętość tylu dusz oraz na świętość Kościoła Bożego.

Bądź przekonany, że — skoro Bóg cię słyszy, kocha cię, obiecuje ci chwałę — to chroniony wszechmocną dłonią swojego Ojca Niebieskiego, jeśli zechcesz, możesz być osobą pełną męstwa, gotową świadczyć wszędzie o Jego godnej umiłowania, prawdziwej nauce.

Rola Pańska jest żyzna, a Jego nasienie — dobre. Dlatego kiedy na tym świecie pojawia się kąkol, nie miej wątpliwości, że to z braku odpowiedzi ze strony ludzi, zwłaszcza chrześcijan, którzy usnęli i pozostawili teren otwarty dla wroga.

— Nie narzekaj, bo to jałowe, natomiast zastanów się nad swoim postępowaniem.

Również tobie daje do myślenia ta uwaga, która bardzo mnie zabolała: “Widzę jasno, że brak oporu lub też nieskuteczny opór wobec niegodziwych praw wynika z tego, że zarówno na górze, na dole, jak i pośrodku jest wiele — jakże wiele! — miernot”.

Wrogowie Boga i Jego Kościoła, kierowani nieprzemijającą nienawiścią szatana, są aktywni i organizują się bez ustanku. Z “przykładnym” uporem przygotowują swoje kadry, prowadzą szkoły, mają swoich przywódców oraz agitatorów i propagują swoje idee drogą ukrytego, ale skutecznego działania i wnoszą do domów i do miejsc pracy swoje nasienie niszczące wszelką ideologię religijną.

— O ileż bardziej musimy się starać my, chrześcijanie, aby służyć swojemu Bogu, zachowując zawsze wierność prawdzie?

Nie myl spokoju z lenistwem, niedbalstwem, z opóźnieniami w podejmowaniu decyzji bądź w studiowaniu ważnych spraw. Spokój zawsze musi być dopełniony pilnością, cnotą niezbędną do niezwłocznego rozpatrywania i rozwiązywania stojących przed nami kwestii.

— Synu, gdzież jest ten Chrystus, którego dusze szukają w tobie? W twojej pysze? W twojej chęci narzucania się innym? W ułomnościach charakteru, których nie chcesz pokonać? W twoim uporze…? Czyż w tym jest Chrystus? — Nie! — Zgoda, musisz mieć własną osobowość, ale powinieneś dążyć do utożsamienia swojej osobowości z Chrystusem.

Proponuję ci dobrą zasadę postępowania, byś mógł żyć braterstwem, duchem służby: niech — kiedy ciebie zabraknie — inni mogą poprowadzić dalej twoje zadanie, dzięki temu, że wielkodusznie przekazujesz im swoje doświadczenia i nie starasz się być niezastąpionym.

Na ciebie — pomimo twoich namiętności — spada odpowiedzialność za świętość, za chrześcijańskie życie innych, za ich skuteczność. Ty nie jesteś oderwaną częścią. Jeśli się zatrzymasz, iluż ludzi możesz zahamować bądź skrzywdzić!

Pomyśl o swojej Matce, Kościele świętym, i rozważ, że kiedy jeden członek słabnie, słabnie całe ciało. — Twoje ciało potrzebuje wszystkich członków, ale każdy członek potrzebuje całego ciała. — Co by się stało, gdyby ręka moja przestała wykonywać swoje zadanie… lub gdyby przestało bić serce!

Zobaczyłeś to jasno: podczas gdy tylu ludzi nie zna Boga, On zwrócił uwagę na ciebie. Pragnie, byś był fundamentem, kamiennym blokiem, na którym oprze się życie Kościoła.

Rozważ tę prawdę, a wyciągniesz wiele praktycznych wniosków dla swojego codziennego postępowania: fundament, kamienny blok — być może bez blasku, ukryty — powinien być solidny, nie kruchy; powinien służyć za podstawę budowli… w przeciwnym razie zostanie sam.

Skoro się czujesz fundamentem wybranym przez Boga dla współodkupienia dusz — nie zapominaj, że jesteś… nędzą, i to samą nędzą — twoja pokora powinna cię umiejscowić pod stopami — w służbie wszystkim. Takie właśnie są fundamenty budynków. Ale fundament powinien być mocny: cnota męstwa jest niezbędna dla tego, kto ma podtrzymywać innych bądź popychać ich naprzód.

— Jezu — powiedz Mu to z całą siłą — obym nigdy z powodu fałszywej pokory nie przestał praktykować kardynalnej cnoty męstwa. Pomóż mi, Boże mój, bym odróżniał złoto od tombaku.

Matko nasza, nasza Nadziejo! Jakże bezpieczni jesteśmy, tuląc się do Ciebie, choćby wszystko się chwiało!

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Ten rozdział w innym języku