Josemaría Escrivá Obras
73

Tak jak ka¿de ¶wiêto chrze¶cijañskie, to, które obchodzimy, jest w sposób szczególny ¶wiêtem pokoju. Ga³±zki oliwne w swojej staro¿ytnej symbolice przywo³uj± scenê z Ksiêgi Rodzaju: Noe, przeczekawszy za¶ jeszcze siedem dni, znów wypu¶ci³ z arki go³êbicê i ta wróci³a do niego pod wieczór, nios±c w dziobie ¶wie¿y listek z drzewa oliwnego. Pozna³ wiêc Noe, ¿e woda na ziemi opad³a. Teraz wspominamy, ¿e przymierze miêdzy Bogiem a Jego ludem zosta³o potwierdzone i ustanowione w Chrystusie, poniewa¿ On jest naszym pokojem. W tej cudownej jedno¶ci i syntezie tego, co stare, w tym, co nowe - co jest charakterystyczne dla liturgii ¶wiêtego Ko¶cio³a katolickiego - czytamy w dniu dzisiejszym s³owa g³êbokiej rado¶ci: Dzieci hebrajskie wysz³y naprzeciw Pana, nios±c ga³±zki oliwne i g³o¶no wo³aj±c: "Chwa³a na wysoko¶ciach”.

Ta cze¶æ oddawana Chrystusowi wi±¿e siê w naszych duszach z t±, z jak± powitano Jego narodzenie w Betlejem. Gdy Jezus przeje¿d¿a³, opowiada ¶w. £ukasz, ludzie s³ali swe p³aszcze na drodze. Zbli¿a³ siê ju¿ do zboczy Góry Oliwnej, kiedy ca³e mnóstwo uczniów poczê³o wielbiæ rado¶nie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I wo³ali g³o¶no: "B³ogos³awiony Król, który przychodzi w imiê Pañskie. Pokój w niebie i chwa³a na wysoko¶ciach”.

Pax in coelo, pokój w niebie. Spójrzmy jednak równie¿ na ¶wiat: dlaczego na ziemi nie ma pokoju? Nie, nie ma pokoju. Istniej± tylko pozory pokoju, równowaga strachu, niepewne uk³ady. Nie ma równie¿ pokoju w Ko¶ciele targanym napiêciami, które rozrywaj± bia³± szatê Oblubienicy Chrystusa. Nie ma pokoju w wielu sercach, które na pró¿no staraj± siê wynagrodziæ sobie niepokój duszy nieustann± bieganin±, namiastk± zadowolenia z dóbr, które nie daj± nasycenia, poniewa¿ pozostawiaj± gorzki posmak smutku.

Li¶cie palmowe - pisze ¶w. Augustyn - s± symbolem ho³du, poniewa¿ oznaczaj± zwyciêstwo. Pan mia³ zwyciê¿yæ, w³a¶nie umieraj±c na Krzy¿u. W znaku Krzy¿a mia³ zatriumfowaæ nad szatanem, ksiêciem ¶mierci. Chrystus jest naszym pokojem, poniewa¿ zwyciê¿y³, a zwyciê¿y³, poniewa¿ walczy³ z ca³ym z³em ludzkich serc.

Chrystus jest naszym pokojem, jest te¿ Drog±. Je¶li chcemy pokoju, musimy i¶æ Jego ¶ladem. Pokój jest konsekwencj± wojny, walki, tej walki ascetycznej, wewnêtrznej, któr± ka¿dy chrze¶cijanin powinien toczyæ przeciwko wszystkiemu, co w jego ¿yciu nie jest z Boga: przeciwko pysze, zmys³owo¶ci, egoizmowi, powierzchowno¶ci, ciasnocie serca. Bezu¿yteczne jest wo³anie o spokój zewnêtrzny, je¶li brakuje pokoju w sumieniach, w g³êbi duszy, z serca bowiem pochodz± z³e my¶li, zabójstwa, cudzo³óstwa, czyny nierz±dne, kradzie¿e, fa³szywe ¶wiadectwa, przekleñstwa.


74

Czy jednak ten jêzyk nie jest ju¿ staromodny? Czy nie zosta³ zast±piony jêzykiem okoliczno¶ciowym, jêzykiem osobistych kompromisów okrytych szat± pseudonaukowo¶ci? Czy nie istnieje milcz±ca zgoda co do tego, ¿e prawdziwymi dobrami s±: pieni±dze, za które wszystko siê kupuje, doczesna w³adza, przebieg³o¶æ pozwalaj±ca byæ zawsze gór± oraz ludzka m±dro¶æ okre¶laj±ca siê jako dojrza³a, która uwa¿a, i¿ pokona³a sacrum?

Nie jestem i nigdy nie by³em pesymist±, poniewa¿ wiara mówi mi, ¿e Chrystus zwyciê¿y³ ostatecznie i na dowód swojego zwyciêstwa da³ nam przykazanie, bêd±ce równie¿ zobowi±zaniem: walczyæ. My, chrze¶cijanie, mamy obowi±zek mi³o¶ci, który przyjêli¶my dobrowolnie, na wezwanie ³aski Bo¿ej: zobowi±zanie zachêcaj±ce nas do tego, by walczyæ wytrwale, poniewa¿ wiemy, ¿e jeste¶my tak samo s³abi jak inni ludzie. Zarazem jednak nie mo¿emy zapominaæ, ¿e je¶li zastosujemy odpowiednie ¶rodki, bêdziemy sol±, ¶wiat³em i zaczynem ¶wiata: bêdziemy pociech± Boga.

Nasza wola stanowczego trwania w tym postanowieniu Mi³o¶ci jest poza tym obowi±zkiem wynikaj±cym ze sprawiedliwo¶ci. Materia tego wymogu, wspólna dla wszystkich wiernych, konkretyzuje siê w nieustannej walce. Ca³a tradycja Ko¶cio³a mówi o chrze¶cijanach jako o milites Christi, ¿o³nierzach Chrystusa. ¯o³nierzach, którzy nios± pokój innym, walcz±c nieustannie przeciwko w³asnym z³ym sk³onno¶ciom. Czasem, z powodu braku spojrzenia nadprzyrodzonego, z powodu praktycznego braku wiary, ludzie nie chc± wcale przyj±æ, ¿e ¿ycie na ziemi jest bojowaniem. Insynuuj± z³o¶liwie, ¿e je¶li bêdziemy uwa¿aæ siê za milites Christi, zaistnieje niebezpieczeñstwo pos³ugiwania siê wiar± w celach doczesnych, skierowanych na przemoc i interesy grup. Ten sposób my¶lenia jest ¿a³osnym i ma³o logicznym uproszczeniem, które zwykle towarzyszy wygodnictwu i tchórzostwu.

Nie ma nic bardziej obcego wierze chrze¶cijañskiej ni¿ fanatyzm, za którym idzie dziwny "o¿enek” ¶wiecko¶ci z duchowo¶ci±, niezale¿nie od tego, spod jakiego by³by znaku. To niebezpieczeñstwo nie istnieje, je¶li rozumie siê walkê tak, jak uczy nas Chrystus: jako wojnê, któr± ka¿dy toczy z sob± samym; jako ci±gle odnawiany wysi³ek g³êbszego mi³owania Boga, odrzucenia egoizmu, s³u¿enia wszystkim ludziom. Zrezygnowanie z tej walki, obojêtnie dla jakiej wymówki, to og³oszenie siê z góry pokonanym, pobitym, bez wiary, z dusz± upad³± i rozproszon± na szukaniu nêdznych przyjemno¶ci.

Dla chrze¶cijanina walka duchowa w obliczu Boga i wszystkich braci w wierze jest konieczno¶ci±, konsekwencj± jego kondycji. Dlatego te¿, je¶li kto¶ nie walczy, zdradza Chrystusa i ca³e Jego mistyczne Cia³o, którym jest Ko¶ció³.


75

Walka chrze¶cijanina jest nieustanna, poniewa¿ w ¿yciu wewnêtrznym ma miejsce ci±g³e zaczynanie i rozpoczynanie od nowa, które nie pozwala nam na pe³ne pychy wyobra¿anie sobie, ¿e jeste¶my doskonali. Nieuniknione jest spotykanie na swojej drodze wielu przeszkód. Gdyby¶my nie natrafiali na przeszkody, nie byliby¶my stworzeniami z krwi i ko¶ci. Zawsze bêdziemy mieæ namiêtno¶ci, które bêd± nas ci±gn±æ w dó³, i zawsze bêdziemy musieli siê broniæ przed tymi mniej lub bardziej gwa³townymi porywami.

Dostrze¿enie w ciele i w duszy o¶cienia pychy, zmys³owo¶ci, zazdro¶ci, lenistwa, pragnienia podporz±dkowywania sobie innych, nie powinno stanowiæ wielkiego odkrycia. Jest to stare z³o, systematycznie potwierdzane przez nasze osobiste do¶wiadczenie; jest to punkt wyj¶cia i normalne ¶rodowisko, w którym mamy zwyciê¿yæ w naszym biegu do domu Ojca, w tym duchowym sporcie. Dlatego ¶w. Pawe³ naucza: Ja przeto biegnê nie jakby na o¶lep; walczê nie tak, jakbym zadawa³ ciosy w pró¿niê, lecz poskramiam moje cia³o i biorê je w niewolê, abym innym g³osz±c naukê, sam przypadkiem nie zosta³ uznany za niezdatnego.

Chrze¶cijanin nie powinien czekaæ na zewnêtrzne znaki lub sprzyjaj±cy nastrój, aby rozpocz±æ lub prowadziæ dalej tê walkê. ¯ycie wewnêtrzne nie jest spraw± uczuæ, lecz ³aski Bo¿ej, woli, mi³o¶ci. Wszyscy uczniowie byli w stanie i¶æ za Jezusem w dniu Jego tryumfu w Jerozolimie, lecz prawie wszyscy Go opu¶cili w godzinie hañby Krzy¿a.

¯eby naprawdê kochaæ, trzeba byæ mê¿nym, lojalnym, mieæ serce mocno zakotwiczone w wierze, nadziei i mi³o¶ci. Tylko bezmy¶lna niesta³o¶æ zmienia kapry¶nie obiekt swojej mi³o¶ci - to jednak nie jest mi³o¶æ, lecz szukanie zaspokojenia w³asnego egoizmu. Kiedy istnieje mi³o¶æ, istnieje te¿ sta³o¶æ: zdolno¶æ do oddania, po¶wiêcenia, wyrzeczenia. A w oddaniu, po¶wiêceniu i wyrzeczeniu, obok cierpienia powodowanego przez przeciwno¶ci, s± szczê¶cie i rado¶æ. Rado¶æ, której nic ani nikt nie zdo³a nam odebraæ.

W tych mi³osnych zawodach nie powinny nas zasmucaæ upadki, nawet upadki ciê¿kie, je¶li zwracamy siê do Boga w Sakramencie Pokuty ze skruch± i postanowieniem poprawy. Chrze¶cijanin nie kompletuje sobie obsesyjnie nienagannego ¿yciorysu. Jezus, nasz Pan, jest wzruszony niewinno¶ci± i wierno¶ci± Jana, a po upadku Piotra rozczula Go jego skrucha. Jezus rozumie nasz± s³abo¶æ i przyci±ga nas do siebie jakby po równi pochy³ej, pragn±c, aby¶my umieli wytrwaæ w wysi³ku wspinania siê codziennie nieco wy¿ej. Szuka nas, tak jak szuka³ uczniów z Emaus, wychodz±c im na spotkanie; jak szuka³ Tomasza, któremu pokaza³ otwarte rany w swoich d³oniach i boku i poleci³ mu dotkn±æ ich palcami. Chrystus zawsze oczekuje, ¿e wrócimy do Niego, w³a¶nie dlatego, ¿e zna nasz± s³abo¶æ.


76

We¼ udzia³ w trudach i przeciwno¶ciach jako dobry ¿o³nierz Chrystusa Jezusa, mówi nam ¶w. Pawe³. ¯ycie chrze¶cijanina jest bojowaniem, wojn±, przepiêkn± wojn± pokoju, która w niczym nie przypomina ludzkich przedsiêwziêæ wojennych, poniewa¿ te inspirowane s± podzia³ami i czêstokroæ nienawi¶ci±, podczas gdy wojna synów Bo¿ych przeciwko w³asnemu egoizmowi opiera siê na jedno¶ci i mi³o¶ci. Chocia¿ bowiem w ciele pozostajemy, nie prowadzimy walki wed³ug cia³a, gdy¿ orê¿ bojowania naszego nie jest z cia³a, lecz posiada moc burzenia, dla Boga, twierdz warownych. Udaremniamy ukryte knowania i wszelk± wynios³o¶æ przeciwn± poznaniu Boga. Jest to nieprzerwany bój przeciwko pysze; przeciwko wynios³o¶ci, która przysposabia nas do czynienia z³a; przeciwko zarozumia³ym s±dom.

W tê Niedzielê Palmow±, kiedy nasz Pan rozpoczyna decyduj±cy dla naszego zbawienia tydzieñ, porzuæmy powierzchowne rozwa¿ania i przejd¼my do tego, co istotne; do tego, co naprawdê wa¿ne. Spójrzcie: to, o co mamy zabiegaæ, to pój¶cie do nieba. W przeciwnym razie, nic nie warto. ¯eby pój¶æ do nieba, niezbêdna jest wierno¶æ nauce Chrystusa. ¯eby byæ wiernym, trzeba nieustannie trwaæ w walce z przeszkodami, które sprzeciwiaj± siê naszej wiecznej szczê¶liwo¶ci.

Wiem, ¿e kiedy mówiê o walce, natychmiast staje nam przed oczami nasza s³abo¶æ i przewidujemy upadki, b³êdy. Bóg siê z tym liczy. Nieuniknione jest, ¿e id±c, bêdziemy podnosiæ kurz. Jeste¶my stworzeniami i jeste¶my pe³ni wad. Powiedzia³bym, ¿e zawsze powinni¶my je mieæ: s± cieniem, który sprawia, ¿e w naszej duszy - prawem kontrastu - bardziej uwidacznia siê ³aska Bo¿a i nasz wysi³ek odpowiadania na Bo¿± dobroæ. I ten ¶wiat³ocieñ uczyni nas bardziej ludzkimi, pokornymi, wyrozumia³ymi, hojnymi.

Nie oszukujmy siê: je¶li w ¿yciu nam siê powodzi i odnosimy zwyciêstwa, powinni¶my te¿ liczyæ siê ze zniechêceniem i pora¿kami. Taka by³a zawsze ziemska wêdrówka chrze¶cijanina, równie¿ tych chrze¶cijan, których czcimy na o³tarzach. Pamiêtacie Piotra, Augustyna, Franciszka? Nigdy nie podoba³y mi siê biografie ¶wiêtych, w których naiwnie, ale te¿ niezgodnie z doktryn± przedstawia siê ich bohaterskie czyny tak, jak gdyby ju¿ od ³ona matki zostali oni utwierdzeni w ³asce. Nie. Prawdziwe biografie chrze¶cijañskich bohaterów s± takie jak nasze ¿ycie: walczyli i wygrywali, walczyli i przegrywali. A wtedy skruszeni wracali do walki.

Niech nas nie dziwi to, ¿e do¶æ czêsto bêdziemy pokonani, zazwyczaj, a nawet prawie zawsze, w sprawach ma³ej wagi, które bol± nas tak, jakby by³y wa¿ne. Je¶li bêdziemy kochaæ Boga, je¶li bêdziemy pokorni, wytrwali i nieustêpliwi w walce, te pora¿ki nie bêd± mia³y wiêkszego znaczenia. Poniewa¿ nadejd± tak¿e zwyciêstwa, które bêd± chwa³± w oczach Boga. Nie istniej± pora¿ki, je¶li siê postêpuje z prostot± intencji i z pragnieniem pe³nienia woli Bo¿ej, licz±c zawsze na Jego ³askê i licz±c siê z w³asn± nico¶ci±.


77

Czyha na nas jednak potê¿ny wróg, sprzeciwiaj±cy siê naszemu pragnieniu wcielenia w pe³ni w ¿ycie nauki Chrystusa: pycha, która wzrasta, kiedy po upadkach i pora¿kach nie staramy siê odkryæ dobroczynnej i mi³osiernej rêki Pana. Wówczas dusza nape³nia siê mrokiem, ponur± ciemno¶ci± - i uwa¿a siê za stracon±. A wyobra¼nia wymy¶la nierealne przeszkody, które znik³yby, gdyby¶my tylko spojrzeli z odrobin± pokory. Z powodu pychy i wyobra¼ni dusza wchodzi czasem na krête drogi krzy¿owe. Na tych drogach krzy¿owych nie ma jednak Chrystusa, bo gdzie jest Pan, tam jest pokój i rado¶æ, nawet je¶li dusza bêdzie cierpieæ do ¿ywego i je¶li bêd± otaczaæ j± ciemno¶ci.

Drugi zwodniczy nieprzyjaciel naszego u¶wiêcenia - to mniemanie, ¿e ta wewnêtrzna walka powinna byæ skierowana przeciwko nadzwyczajnym przeszkodom, przeciwko smokom ziej±cym ogniem. To kolejny przejaw pychy. Chcemy walczyæ, ale ha³a¶liwie, przy d¼wiêku tr±b i ³opocie sztandarów.

Musimy zrozumieæ, ¿e najwiêkszym wrogiem ska³y nie jest kilof ani topór, ani uderzenie jakiegokolwiek innego narzêdzia, choæby nie wiem jak mia¿d¿±ce - jest nim ta niepozorna woda, która kropla po kropli wdziera siê w szczeliny ska³y, niszcz±c w koñcu jej strukturê. Najpotê¿niejszym niebezpieczeñstwem dla chrze¶cijanina jest lekcewa¿enie walki w tych ma³ych potyczkach, które powoli przenikaj± do duszy, czyni±c j± miêkk±, s³ab± i obojêtn±, nieczu³± na wo³anie Boga.

Pos³uchajmy Pana, który nam mówi: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej bêdzie wierny, a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy bêdzie. To tak, jakby nam przypomina³: walcz w ka¿dej chwili w tych drobiazgach, z pozoru nieistotnych, ale wielkich w moich oczach; wype³niaj punktualnie swoje obowi±zki; u¶miechaj siê do tych, którzy tego potrzebuj±, choæby¶ sam mia³ zbola³± duszê; po¶wiêæ na modlitwê konieczny czas, nie szczêdz±c go; przyjd¼ z pomoc± temu, kto ciê szuka; praktykuj sprawiedliwo¶æ, rozszerzaj±c j± dziêki ³asce mi³o¶ci.

W³a¶nie te i podobne poruszenia odczujemy codziennie w swoim wnêtrzu, jak ciche ostrze¿enie, które ka¿e nam zaprawiaæ siê w tym nadprzyrodzonym sporcie przezwyciê¿ania samego siebie. Niech ¶wiat³o Boga nas o¶wieci, aby¶my us³yszeli Jego przestrogi; niech pomo¿e nam w walce; niech towarzyszy nam w zwyciêstwie; niech nas nie opuszcza w godzinie upadku, poniewa¿ w ten sposób zawsze bêdziemy w stanie siê podnie¶æ i dalej walczyæ.

Nie mo¿emy siê zatrzymywaæ. Pan prosi nas o walkê coraz prê¿niejsz±, coraz dog³êbniejsz± i coraz szersz±. Mamy obowi±zek przezwyciê¿aæ siebie samych, poniewa¿ w tych zawodach jedyn± met± jest doj¶cie do chwa³y nieba. Gdyby¶my nie dotarli do nieba, nic nie by³oby warte wysi³ku.


78

Ten, kto pragnie walczyæ, stosuje ¶rodki. A ¶rodki nie zmieni³y siê przez dwadzie¶cia wieków chrze¶cijañstwa: modlitwa, umartwienie i przystêpowanie do sakramentów. Poniewa¿ umartwienie jest równie¿ modlitw± - modlitw± zmys³ów - mo¿emy opisaæ te ¶rodki tylko w dwóch s³owach: modlitwa i sakramenty.

Chcia³bym, ¿eby¶my zastanowili siê teraz nad tym ¼ród³em ³aski Bo¿ej, jakim s± sakramenty, cudowny przejaw Bo¿ego mi³osierdzia. Rozwa¿my powoli definicjê podan± w Katechizmie ¶w. Piusa V: pewne znaki widzialne, które daj± ³askê, a zarazem j± oznaczaj±, jakby ukazuj±c j± naszym oczom. Bóg Nasz Pan jest nieskoñczony, Jego mi³o¶æ jest niewyczerpalna, Jego ³askawo¶æ i lito¶æ nad nami nie znaj± granic. I chocia¿ udziela nam swojej ³aski na ró¿ne inne sposoby, ustanowi³ w sposób wyra¼ny i dobrowolny - tylko On móg³ to uczyniæ - siedem skutecznych znaków, ¿eby ludzie mogli w sposób sta³y, prosty i dostêpny dla wszystkich stawaæ siê uczestnikami zas³ug Odkupienia.

Je¶li porzuci siê sakramenty, zanika prawdziwe ¿ycie chrze¶cijañskie. Nie da siê jednak ukryæ, ¿e zw³aszcza w naszych czasach nie brakuje osób, które zdaj± siê zapominaæ o tym zbawczym strumieniu ³aski Chrystusa, a nawet go odrzucaj±. Bolesne jest mówienie o tej ranie spo³eczno¶ci, która nazywa siê chrze¶cijañsk±, niemniej jest to konieczne, ¿eby w naszych duszach ugruntowa³o siê pragnienie przystêpowania z wiêksz± mi³o¶ci± i wdziêczno¶ci± do tych ¼róde³ u¶wiêcenia.

Bez ¿adnych skrupu³ów decyduj± siê opó¼niaæ chrzest noworodków, pozbawiaj±c je - przez ciê¿kie uchybienie sprawiedliwo¶ci i mi³o¶ci - ³aski wiary, nieocenionego skarbu zamieszkania Trójcy ¦wiêtej w duszy, która przychodzi na ¶wiat splamiona grzechem pierworodnym. Usi³uj± te¿ przeinaczyæ istotê Sakramentu Bierzmowania, w którym Tradycja zawsze jednomy¶lnie upatrywa³a umocnienia ¿ycia duchowego przez ciche i p³odne wylanie Ducha ¦wiêtego, aby dusza, umocniona w ten nadprzyrodzony sposób, mog³a walczyæ - jako miles Christi, ¿o³nierz Chrystusa - w tej wewnêtrznej walce przeciwko egoizmowi i po¿±dliwo¶ci.

Je¶li straci siê wra¿liwo¶æ na rzeczy Bo¿e, z trudem zrozumie siê Sakrament Pokuty. Spowied¼ sakramentalna nie jest dialogiem ludzkim, lecz Boskim; jest trybuna³em nieomylnej Bo¿ej sprawiedliwo¶ci, a przede wszystkim mi³osierdzia, w którym kochaj±cy sêdzia nie pragnie ¶mierci wystêpnego, ale jedynie tego, aby wystêpny zawróci³ ze swej drogi i ¿y³.

Czu³o¶æ naszego Pana jest naprawdê nieskoñczona. Popatrzcie, z jak± delikatno¶ci± traktuje swoje dzieci. Uczyni³ z ma³¿eñstwa ¶wiêty wêze³, obraz zjednoczenia Chrystusa z Jego Ko¶cio³em, wielki sakrament bêd±cy podstaw± rodziny chrze¶cijañskiej, która z ³ask± Bo¿± powinna byæ ¶rodowiskiem pokoju i harmonii, szko³± ¶wiêto¶ci. Rodzice s± wspó³pracownikami Boga. St±d bierze siê mi³y obowi±zek szanowania ich, jaki maj± dzieci. S³usznie mo¿na nazwaæ czwarte przykazanie - napisa³em to przed tylu laty - najs³odszym przykazaniem Dekalogu. Je¶li bêdzie siê prze¿ywaæ ma³¿eñstwo tak, jak tego chce Bóg, w sposób ¶wiêty, dom rodzinny bêdzie zak±tkiem pe³nym pokoju, jasnym i radosnym.


79

Nasz Ojciec Bóg da³ nam w ¶wiêceniach kap³añskich tê mo¿liwo¶æ, aby niektórzy wierni, na mocy nowego i niewymownego wylania Ducha ¦wiêtego, otrzymali niezatarty charakter duchowy, upodabniaj±cy ich do Chrystusa Kap³ana; aby dzia³ali w imiê Jezusa, G³owy Mistycznego Cia³a. Dziêki kap³añstwu urzêdowemu, które ró¿ni siê od powszechnego kap³añstwa wszystkich wiernych co do istoty, a nie stopnia, ¶wiêci szafarze mog± konsekrowaæ Cia³o i Krew Chrystusa, sk³adaæ Bogu Naj¶wiêtsz± Ofiarê, odpuszczaæ grzechy w spowiedzi sakramentalnej, sprawowaæ pos³ugê nauczania ludu in iis quae sunt ad Deum, w tym wszystkim, i tylko w tym, co siê odnosi do Boga.

Dlatego kap³an powinien byæ wy³±cznie mê¿em Bo¿ym, odrzucaj±c my¶l o wyró¿nianiu siê w dziedzinach, w których pozostali chrze¶cijanie go nie potrzebuj±. Kap³an nie jest ani psychologiem, ani socjologiem, ani antropologiem: jest drugim Chrystusem, samym Chrystusem, aby pe³niæ pos³ugê duchow± wobec swoich braci. By³oby smutne, gdyby kap³an, opieraj±c siê na jakiej¶ nauce ¶wieckiej - któr±, je¶li po¶wiêca siê swojej pracy kap³añskiej, bêdzie uprawiaæ tylko na poziomie amatora i ucznia - uwa¿a³ siê za uprawnionego do wypowiadania siê w sposób autorytatywny w kwestiach teologii dogmatycznej lub moralnej. Jedyne, co by osi±gn±³, to ukazanie swojej podwójnej ignorancji - zarówno w naukach ¶wieckich, jak i teologicznych - nawet je¶li powierzchowna postawa uczono¶ci zdo³a³aby zmyliæ niektórych bezbronnych czytelników lub s³uchaczy.

Ogólnie znany jest fakt, ¿e niektórzy duchowni wydaj± siê dzisiaj gotowi sfabrykowaæ nowy Ko¶ció³, sprzeniewierzaj±c siê Chrystusowi, zamieniaj±c cele duchowe - zbawienie dusz, ka¿dej z osobna - na cele doczesne. Je¶li nie opr± siê tej pokusie, przestan± pe³niæ swoj± ¶wiêt± pos³ugê, strac± zaufanie i szacunek spo³eczeñstwa i spowoduj± straszliwe zniszczenie wewn±trz Ko¶cio³a. Poza tym naruszaj±c nies³usznie wolno¶æ chrze¶cijan i innych ludzi w kwestiach politycznych - co powoduje zamêt w ¿yciu spo³ecznym - sami staj± siê zagro¿eniem. ¦wiêcenia kap³añskie s± sakramentem nadprzyrodzonej s³u¿by braciom w wierze; wydaje siê, ¿e niektórzy chcieliby go zamieniæ w doczesne narzêdzie nowego despotyzmu.


80

Rozwa¿ajmy jednak dalej cud sakramentów. W Namaszczeniu Chorych, jak teraz siê nazywa Ostatnie Namaszczenie, jeste¶my ¶wiadkami pe³nego mi³o¶ci przygotowania do podró¿y, która zakoñczy siê w domu Ojca. A w Naj¶wiêtszej Eucharystii, sakramencie - je¶li mo¿emy wyraziæ siê w ten sposób - Bo¿ej rozrzutno¶ci, udziela nam swojej ³aski i oddaje siê nam sam Bóg: Jezus Chrystus, który jest zawsze rzeczywi¶cie obecny, nie tylko w czasie Mszy ¶wiêtej, ze swoim Cia³em, ze swoj± Dusz±, ze swoj± Krwi± i ze swoim Bóstwem.

Czêsto my¶lê o odpowiedzialno¶ci, jak± maj± kap³ani, aby zapewniæ wszystkim chrze¶cijanom tê Bosk± drogê sakramentów. £aska Bo¿a przybywa z pomoc± ka¿dej duszy; ka¿de stworzenie potrzebuje konkretnego, osobistego wsparcia. Nie mo¿na traktowaæ dusz zbiorowo! Niedopuszczalne jest obra¿anie godno¶ci ludzkiej i godno¶ci dziecka Bo¿ego przez to, ¿e nie traktuje siê ka¿dego indywidualnie, z pokor± osoby, która czuje siê narzêdziem, kana³em mi³o¶ci Chrystusa. Ka¿da bowiem dusza jest cudownym skarbem; ka¿dy cz³owiek jest jedyny, niezast±piony; ka¿dy jest wart ca³ej krwi Chrystusa.

Mówili¶my wcze¶niej o walce. Ale walka wymaga zaprawy, odpowiedniego pokarmu, szybkiego zastosowania lekarstwa w przypadku choroby, kontuzji czy ran. Sakramenty, podstawowe lekarstwo Ko¶cio³a, nie s± czym¶ zbêdnym. Kiedy porzuca siê je dobrowolnie, nie mo¿na czyniæ postêpów na drodze na¶ladowania Chrystusa: potrzebujemy ich jak oddechu, jak kr±¿enia krwi, jak ¶wiat³a, ¿eby w ka¿dej chwili dostrzec to, czego chce od nas Pan.

Ascetyka chrze¶cijañska wymaga mêstwa, a mêstwo to chrze¶cijanin odnajduje u Stwórcy. Jeste¶my ciemno¶ci±, a On najja¶niejszym blaskiem; jeste¶my chorob±, a On pe³ni± zdrowia; jeste¶my niedostatkiem, a On nieskoñczonym bogactwem; jeste¶my s³abo¶ci±, a On nas podtrzymuje, quia tu es, Deus, fortitudo mea, poniewa¿ zawsze jeste¶, Bo¿e mój, nasz± moc±. Na tej ziemi nie istnieje nic, co by³oby w stanie powstrzymaæ niecierpliwy strumieñ odkupieñczej Krwi Chrystusa. Jednak ludzka ma³o¶æ mo¿e przes³oniæ oczy, tak ¿e nie dostrzeg± one Bo¿ej wielko¶ci. St±d odpowiedzialno¶æ wszystkich wiernych, zw³aszcza tych, którzy maj± za zadanie kierowaæ - s³u¿yæ - duchowo Ludem Bo¿ym, aby nie zamykaæ ¼róde³ ³aski, nie wstydziæ siê Krzy¿a Chrystusa.


81

W Ko¶ciele Bo¿ym nieustanne d±¿enie do bycia coraz wierniejszym nauce Chrystusa jest obowi±zkiem wszystkich. Nikt nie jest z niego zwolniony. Gdyby pasterze nie walczyli osobi¶cie o zdobycie delikatno¶ci sumienia, wiernego poszanowania dogmatów i moralno¶ci - stanowi±cych depozyt wiary i wspólne dziedzictwo - prorocze s³owa Ezechiela sta³yby siê rzeczywisto¶ci±: Synu cz³owieczy, prorokuj o pasterzach Izraela, prorokuj i powiedz im, pasterzom: Tak mówi Pan Bóg: Biada pasterzom Izraela, którzy sami siebie pas±! Czy¿ pasterze nie powinni pa¶æ owiec? Nakarmili¶cie siê mlekiem owiec, odzialiscie sie welna [...]. S³abej nie wzmacniali¶cie, o zdrowie chorej nie dbali¶cie, skaleczonej nie opatrywali¶cie, zab³±kanej nie sprowadzili¶cie z powrotem, zagubionej nie odszukiwali¶cie, a z przemoc± i okrucieñstwem obchodzili¶cie siê z nimi.

To powa¿ne zarzuty, ale jeszcze ciê¿sza jest obraza Boga, kiedy otrzymawszy zadanie czuwania nad dobrem duchowym wszystkich, ¼le siê traktuje dusze, pozbawiaj±c je czystej wody Chrztu, która je odradza; balsamicznego oleju Bierzmowania, który je umacnia; trybuna³u, który udziela przebaczenia; pokarmu, który daje ¿ycie wieczne.

Kiedy mo¿e siê to zdarzyæ? Kiedy porzuca siê tê wojnê pokoju. Ten, kto nie walczy, wystawia siê na niebezpieczeñstwo wszelkich form zniewolenia, które potrafi± krêpowaæ serca z cia³a: zniewolenie polegaj±ce na patrzeniu wy³±cznie na sposób ludzki, zniewolenie przez usilne pragnienie w³adzy i ziemskiego presti¿u, zniewolenie pró¿no¶ci±, zniewolenie przez pieni±dze, niewola zmys³owosci...

Je¶li kiedy¶ - bo Bóg mo¿e dopu¶ciæ tê próbê - natkniecie siê na pasterzy niegodnych tego miana, nie ulegajcie zgorszeniu. Chrystus obieca³ swojemu Ko¶cio³owi nieomyln± i pewn± pomoc, ale nie zagwarantowa³ wierno¶ci ludzi, którzy go tworz±. Nie zabraknie im ³aski - obfitej i szczodrej - je¶li ze swej strony dadz± to niewiele, o co prosi Bóg: uwa¿n± czujno¶æ i staranie o to, by z ³ask± Bo¿± usuwaæ przeszkody utrudniaj±ce osi±gniêcie ¶wiêto¶ci. Je¶li nie ma walki, to nawet ten, kto wydaje siê staæ wysoko, mo¿e byæ bardzo nisko w oczach Boga. Znam twoje czyny, twoje zachowanie; masz imiê, które mówi, ¿e ¿yjesz, a jeste¶ umar³y. Stañ siê czujnym i umocnij resztê, która mia³a umrzeæ, bo nie znalaz³em twych czynów doskona³ymi wobec mego Boga. Pamiêtaj wiêc, jak wzi±³e¶ i us³ysza³e¶, strze¿ tego i nawróæ siê.

Oto napomnienia ¶w. Jana Aposto³a, skierowane w I wieku do osoby odpowiedzialnej za Ko¶ció³ w mie¶cie Sardes. Poniewa¿ mo¿liwa utrata poczucia odpowiedzialno¶ci przez niektórych pasterzy nie jest zjawiskiem wy³±cznie wspó³czesnym; istnia³a ju¿ w czasach apostolskich, w tym samym wieku, w którym ¿y³ na ziemi nasz Pan, Jezus Chrystus. Bo nikt nie jest bezpieczny, je¶li przestaje walczyæ ze sob±. Nikt nie mo¿e zbawiæ siê sam. Wszyscy w Ko¶ciele potrzebujemy tych konkretnych ¶rodków, które nas umacniaj±: pokory, która usposabia nas do przyjêcia pomocy i rady; umartwienia, które oczyszcza serce, by móg³ w nim królowaæ Chrystus; zg³êbiania zawsze pewnej doktryny, która prowadzi nas do zachowywania i przekazywania wiary.


82

Liturgia Niedzieli Palmowej wk³ada w usta chrze¶cijan tê pie¶ñ: Bramy, podnie¶cie swe szczyty, unie¶cie siê, prastare podwoje, aby móg³ wkroczyæ Król chwa³y. Ten, kto siê zamyka w twierdzy w³asnego egoizmu, nie wejdzie na pole bitwy. Je¶li jednak podniesie bramy fortecy i pozwoli, aby wszed³ Król pokoju, to wraz z Nim wyjdzie walczyæ z ca³± t± nêdz±, która zaciemnia wzrok i znieczula sumienie.

Unie¶cie prastare podwoje. Ten wymóg walki nie jest w chrze¶cijañstwie nowy. To odwieczna prawda. Bez walki nie osi±ga siê zwyciêstwa; bez zwyciêstwa nie osi±ga siê pokoju. Bez pokoju ludzka rado¶æ bêdzie rado¶ci± pozorn±, fa³szyw±, niep³odn±, która nie przejawia siê w pomocy ludziom ani w dzie³ach mi³o¶ci i sprawiedliwo¶ci, przebaczenia i mi³osierdzia, ani w s³u¿bie Bogu.

Dzi¶, wewn±trz Ko¶cio³a i na zewn±trz, na górze i na dole, odnosi siê wra¿enie, ¿e wielu zrezygnowa³o z walki - z osobistej wojny przeciwko w³asnym s³abo¶ciom - ¿eby wraz z broni± i ekwipunkiem oddaæ siê w niewolê, która upadla duszê. To niebezpieczeñstwo zawsze czyha na wszystkich chrze¶cijan.

Dlatego trzeba wytrwale zwracaæ siê do Trójcy Przenaj¶wiêtszej, ¿eby zlitowa³a siê nad wszystkimi. Kiedy mówiê o tych rzeczach, przera¿a mnie my¶l o sprawiedliwo¶ci Boga. Uciekam siê do Jego mi³osierdzia, do Jego ³askawo¶ci, ¿eby nie patrzy³ na nasze grzechy, lecz na zas³ugi Chrystusa i Jego ¦wiêtej Matki, która jest równie¿ nasz± Matk±; na zas³ugi Patriarchy, ¦wiêtego Józefa, który s³u¿y³ Mu za Ojca; na zas³ugi ¶wiêtych.

Chrze¶cijanin mo¿e mieæ pewno¶æ, ¿e je¶li pragnie walczyæ, Bóg podtrzyma jego prawicê, jak czytamy w czasie Mszy z dzisiejszego ¶wiêta. Jezus, który wje¿d¿a do Jerozolimy, siedz±c na nêdznym osio³ku, Król pokoju, jest tym, który powiedzia³: królestwo niebieskie doznaje gwa³tu i ludzie gwa³towni zdobywaj± je. Ta gwa³towno¶æ nie jest jednak gwa³towno¶ci± wobec innych; jest to mêstwo w zwalczaniu w³asnych s³abo¶ci i nêdz; dzielno¶æ, by nie ukrywaæ osobistych niewierno¶ci; odwaga, by wyznawaæ wiarê równie¿ wtedy, gdy ¶rodowisko jest nieprzychylne.

Dzi¶, podobnie jak wczoraj, od chrze¶cijanina oczekuje siê heroizmu. Heroizmu w wielkich bojach, je¶li to konieczne. Heroizmu - a tak bêdzie zazwyczaj - w ma³ych potyczkach ka¿dego dnia. Kiedy siê walczy nieprzerwanie, z Mi³o¶ci± i w ten sposób, który wydaje siê nieznacz±cy, Pan zawsze bêdzie u boku swoich dzieci jak mi³uj±cy pasterz: Ja sam bede pasl moje owce i Ja sam bede je ukladal na legowisko [...]. Zagubion± odszukam, zab³±kan± sprowadzê z powrotem, skaleczona opatrze, chora umocnie, a tlusta i mocna bede ochranial. [...] Bêd± oni ¿yli bezpiecznie w swym kraju i poznaj±, ¿e Ja jestem Pan, gdy skruszê k³ody ich jarzma i wyrwê ich z rêki tych, którzy ich ujarzmiaj±.


Poprzedni Nastêpny