Josemaría Escrivá Obras
22

Mamy Bo¿e Narodzenie. Przypominaj± siê nam ró¿ne zdarzenia i okoliczno¶ci towarzysz±ce narodzeniu Syna Bo¿ego i nasze spojrzenie zatrzymuje siê na stajence w Betlejem, na domu w Nazarecie. Maryja, Józef i Dzieciê Jezus zajmuj± w bardzo szczególny sposób centralne miejsce w naszym sercu. Co nam mówi, czego nas uczy to proste, a zarazem godne podziwu ¿ycie ¦wiêtej Rodziny?

Spo¶ród wielu mo¿liwych rozwa¿añ, jakie mogliby¶my tu przeprowadziæ, chcia³bym teraz omówiæ przede wszystkim jedn± rzecz. Narodzenie Pana Jezusa, jak to okre¶la Pismo ¦wiête, oznacza nadej¶cie pe³ni czasu, moment wybrany przez Boga dla ukazania w pe³ni Jego mi³o¶ci do ludzi, przez danie im swego w³asnego Syna. Ta Bo¿a wola spe³nia siê w okoliczno¶ciach najbardziej normalnych i zwyczajnych: kobieta, która wydaje na ¶wiat dziecko, rodzina, dom. Wszechmoc i wielko¶æ Boga przychodz± poprzez to, co ludzkie, i jednocz± siê z tym, co ludzkie. Od tej pory my, chrze¶cijanie, wiemy, ¿e z ³ask± Bo¿± mo¿emy i powinni¶my u¶wiêciæ wszystkie szlachetne rzeczywisto¶ci naszego ¿ycia. Nie ma takiej sytuacji na ziemi, jakkolwiek ma³a i pospolita mog³aby siê ona wydawaæ, która nie mog³aby staæ siê okazj± do spotkania z Chrystusem i etapem naszej wêdrówki ku Królestwu Niebieskiemu.

Nic wiêc dziwnego, ¿e Ko¶ció³ cieszy siê i rozkoszuje, kontempluj±c skromny dom Jezusa, Maryi i Józefa. B³ogie wzruszenie ogarnia nas wszystkich - modlimy siê s³owami hymnu z jutrzni dzisiejszego ¶wiêta - gdy wspominamy dom nazaretañski, w którym Zbawiciel prowadzi³ ukryte przed ¶wiatem ¿ycie. Ucz±c siê pilnie rzemios³a Józefa, pos³uszny zawsze przybranemu ojcu, Jezus dojrzewa³ w pokornym wysi³ku skromnego cie¶li. Czysta Ma³¿onka Józefa i Matka Bo¿ego Syna obu im s³u¿y³a, nios±c zmêczonym sw± pomoc i ulgê w codziennych troskach.

Kiedy my¶lê o chrze¶cijañskich domach, lubiê wyobra¿aæ je sobie jako jasne i radosne, takie jak dom ¦wiêtej Rodziny. Orêdzie Bo¿ego Narodzenia rozbrzmiewa z ca³± moc±: Chwa³a Bogu na wysoko¶ciach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania. A sercami waszymi niech rz±dzi pokój Chrystusowy - pisze Aposto³. Pokój wynikaj±cy ze ¶wiadomo¶ci, ¿e jeste¶my kochani przez naszego Ojca Boga, w³±czeni w Chrystusa; ¿e strze¿e nas Naj¶wiêtsza Maryja Panna; ¿e wspomaga nas ¶w. Józef. Oto jasne ¶wiat³o o¶wiecaj±ce nasze ¿ycie, które po¶ród trudno¶ci i naszych osobistych nêdz popycha nas do tego, by dalej kroczyæ z zapa³em naprzód. Ka¿dy chrze¶cijañski dom powinien byæ oaz± spokoju, w której ponad drobnymi codziennymi przeciwno¶ciami bêdzie odczuwalna g³êboka i szczera mi³o¶æ, niezm±cony pokój, owoc prawdziwie prze¿ywanej wiary.


23

Dla chrze¶cijanina ma³¿eñstwo nie jest zwyk³± instytucj± spo³eczn±, ani tym bardziej lekarstwem na ludzkie s³abo¶ci: to autentyczne, nadprzyrodzone powo³anie. Wielki sakrament w Chrystusie i w Ko¶ciele, jak mówi ¶w. Pawe³, a równocze¶nie zobowi±zanie, jakie mê¿czyzna i kobieta podejmuj± na zawsze, poniewa¿ - czy tego chcemy, czy nie - ma³¿eñstwo ustanowione przez Jezusa Chrystusa jest nierozerwalne: jest ¶wiêtym znakiem, który u¶wiêca, dzia³aniem Jezusa, który wchodzi w dusze nowo¿eñców i zaprasza ich, by poszli za Nim, przemieniaj±c ca³e ¿ycie ma³¿eñskie w Bo¿± wêdrówkê po ziemi.

Ma³¿onkowie s± powo³ani do u¶wiêcania swego ma³¿eñstwa i do u¶wiêcania samych siebie w tym zwi±zku; pope³niliby wiêc powa¿ny b³±d, gdyby budowali swoje ¿ycie duchowe w oderwaniu od domu i poza nim. ¯ycie rodzinne, relacje ma³¿eñskie, opieka nad dzieæmi oraz ich wychowanie, wysi³ek utrzymania rodziny, zapewnienia jej bytu i polepszenia go, stosunki z innymi osobami tworz±cymi spo³eczno¶æ - wszystko to s± zwyczajne ludzkie sytuacje, które chrze¶cijañscy ma³¿onkowie powinni wynosiæ do poziomu nadprzyrodzonego.

Wiara i nadzieja powinny przejawiaæ siê w spokoju, z jakim podchodzi siê do ma³ych lub du¿ych problemów, które zdarzaj± siê w ka¿dym domu; w zapale, z jakim siê trwa w spe³nianiu w³asnych obowi±zków. W ten sposób mi³o¶æ wype³ni wszystko i bêdzie prowadziæ do dzielenia siê rado¶ciami i ewentualnymi zmartwieniami; pozwoli u¶miechaæ siê i zapominaæ o w³asnych troskach, ¿eby zajmowaæ siê innymi; s³uchaæ wspó³ma³¿onka oraz dzieci i okazywaæ im, ¿e s± naprawdê kochani i rozumiani; przechodziæ do porz±dku dziennego ponad drobnymi starciami, które egoizm móg³by wyolbrzymiæ; wk³adaæ wiele serca we wszystkie drobne przys³ugi, które sk³adaj± siê na codzienne wspó³¿ycie z innymi.

U¶wiêcaæ ¿ycie rodzinne dzieñ po dniu, dziêki serdeczno¶ci stworzyæ prawdziw± rodzinn± atmosferê - o to w³a¶nie chodzi! Aby u¶wiêcaæ ka¿dy dzieñ, trzeba praktykowaæ wiele cnót chrze¶cijañskich - na pierwszym miejscu cnoty teologalne, a po nich wszystkie inne: roztropnosc, lojalnosc, szczerosc, pokore, pracowitosc, radosc... Mówi±c o ma³¿eñstwie, o ¿yciu ma³¿eñskim, trzeba najpierw poruszyæ temat mi³o¶ci ma³¿onków.


24

Czysta i szlachetna mi³o¶æ ma³¿eñska jest rzecz± ¶wiêt±, któr± ja, jako kap³an, b³ogos³awiê obiema rêkami. Tradycja chrze¶cijañska czêsto dostrzega³a w obecno¶ci Chrystusa na godach w Kanie Galilejskiej potwierdzenie Boskiej warto¶ci ma³¿eñstwa: Zbawiciel nasz poszed³ na gody weselne - pisze ¶w. Cyryl Aleksandryjski - aby u¶wiêciæ pocz±tek ludzkiego ¿ycia.

Ma³¿eñstwo jest sakramentem, który sprawia, ¿e dwoje staj± siê jednym cia³em. Teologia mówi wyra¼nie, ¿e jego materi± s± w³a¶nie cia³a osób bior±cych ¶lub. Pan u¶wiêca i b³ogos³awi mi³o¶æ mê¿a do ¿ony i mi³o¶æ ¿ony do mê¿a: ustanowi³ nie tylko zjednoczenie ich dusz, ale i cia³. ¯aden chrze¶cijanin, bez wzglêdu na to, czy jest powo³any do ¿ycia ma³¿eñskiego, czy nie, nie mo¿e nie szanowaæ jego warto¶ci.

Stwórca obdarzy³ nas rozumem, który jest jakby iskr± rozumu Bo¿ego, i który - wraz z woln± wol±, bêd±c± kolejnym darem Boga -pozwala nam poznawaæ i mi³owaæ. Da³ równie¿ naszym cia³om zdolno¶æ przekazywania ¿ycia, która jest jakby uczestnictwem w Jego mocy stwórczej. Bóg zechcia³ pos³u¿yæ siê mi³o¶ci± ma³¿eñsk±, ¿eby sprowadzaæ na ¶wiat nowe istoty ludzkie i powiêkszaæ cia³o swojego Ko¶cio³a. P³ciowo¶æ nie jest czym¶ wstydliwym - jest Bo¿ym darem skierowanym w sposób szlachetny ku ¿yciu, ku mi³o¶ci i ku p³odno¶ci.

Taki jest kontekst, t³o chrze¶cijañskiej nauki o p³ciowo¶ci. Nasza wiara nie wyrzeka siê niczego, co piêkne, co szlachetne, co prawdziwie ludzkie na tej ziemi. Poucza nas, ¿e zasad± naszego ¿ycia nie powinno byæ egoistyczne d±¿enie do przyjemno¶ci, bo tylko wyrzeczenie i po¶wiêcenie prowadz± do prawdziwej mi³o¶ci: Bóg nas umi³owa³ i zaprasza nas, aby¶my Go mi³owali i aby¶my mi³owali innych w sposób tak samo prawdziwy i autentyczny, w jaki On nas mi³uje. Kto chce znale¼æ swe ¿ycie, straci je, a kto straci swe ¿ycie z mego powodu, znajdzie je - te s³owa, które zdaj± siê zawieraæ paradoks, zapisa³ w swojej Ewangelii ¶w. Mateusz.

Osoby, które nieustannie zajmuj± siê sob±, które w swoim postêpowaniu przede wszystkim szukaj± w³asnego zadowolenia, nara¿aj± swoje zbawienie wieczne i ju¿ teraz w sposób nieunikniony s± nieszczê¶liwe i niezadowolone. Tylko ten, kto zapomina o sobie i oddaje siê Bogu i innym - równie¿ w ma³¿eñstwie - mo¿e zaznaæ szczê¶cia na ziemi, do¶wiadczaj±c szczê¶liwo¶ci, która jest przygotowaniem i zadatkiem nieba.

W czasie naszej ziemskiej wêdrówki cierpienie jest kamieniem probierczym mi³o¶ci. Stan ma³¿eñski, mówi±c obrazowo, ma swój awers i rewers. Z jednej strony - rado¶æ, ¿e siê jest kochanym, satysfakcja, jak± daje budowanie i utrzymywanie rodziny, mi³o¶æ ma³¿eñska, pociecha ze wzrastaj±cych dzieci. Z drugiej strony - cierpienia i przeciwno¶ci, up³yw czasu, który wyniszcza cia³a i grozi zgorzknieniem charakterów, pozorna monotonia zawsze z pozoru jednakowych dni.

Ubogie mia³by pojêcie o ma³¿eñstwie i o ludzkiej mi³o¶ci ten, kto by s±dzi³, ¿e w zetkniêciu z tymi trudno¶ciami mi³o¶æ i rado¶æ siê koñcz±. W³a¶nie wtedy, gdy uczucia, które o¿ywia³y ludzi, ukazuj± swoj± prawdziw± naturê, oddanie i czu³o¶æ umacniaj± siê i objawiaj± w autentycznej i g³êbokiej mi³o¶ci, potê¿niejszej ni¿ ¶mieræ.


25

Ta autentyczno¶æ mi³o¶ci wymaga wierno¶ci i uczciwo¶ci we wszystkich relacjach ma³¿eñskich. Bóg - komentuje ¶w. Tomasz z Akwinu - po³±czy³ ró¿ne funkcje ¿ycia ludzkiego z przyjemno¶ci±, z zadowoleniem; st±d ta przyjemno¶æ i to zadowolenie s± dobre. Je¶li jednak cz³owiek, odwracaj±c porz±dek rzeczy, szuka przyjemno¶ci jako warto¶ci samej w sobie, odrzucaj±c dobro i cel, z którymi powinna siê ona wi±zaæ i ku którym powinna byæ skierowana, wynaturza j± i wypacza, przemieniaj±c w grzech lub w okazjê do grzechu.

Czysto¶æ - nie zwyk³a wstrzemiê¼liwo¶æ, lecz stanowcza afirmacja zakochanej woli - jest cnot± podtrzymuj±c± m³odo¶æ mi³o¶ci w ka¿dym stanie ¿ycia. Istnieje czysto¶æ w³a¶ciwa tym, którzy odczuwaj±, i¿ rozpoczyna siê w nich proces dojrzewania; czysto¶æ tych, którzy przygotowuj± siê do ma³¿eñstwa; czysto¶æ tych, których Bóg wzywa do celibatu; czysto¶æ tych, którzy zostali wybrani przez Boga do ¿ycia w ma³¿eñstwie.

Jak¿e nie wspomnieæ tutaj mocnych i jasnych s³ów - które zachowuje Wulgata - rady skierowanej przez archanio³a Rafa³a do m³odego Tobiasza przed jego ma³¿eñstwem z Sar±? Anio³ ostrzeg³ go w ten sposób: Pos³uchaj mnie, a poka¿ê ci, jacy s± ci, nad którymi czart przemóc mo¿e. Ci bowiem, którzy w ma³¿eñstwo tak wstêpuj±, ¿e Boga od siebie i z serca swego wyrzucaj±, a swej lubo¶ci tak zado¶æczyni± jak koñ i mu³, które rozumu nie maj±, nad tymi czart ma moc.

Nie ma w ma³¿eñstwie czystej, szczerej i radosnej mi³o¶ci ludzkiej, je¶li nie praktykuje siê tej cnoty czysto¶ci, która szanuje misterium seksualno¶ci i podporz±dkowuje je p³odno¶ci i oddaniu. Nigdy nie mówi³em o nieczysto¶ci i zawsze unika³em wdawania siê w niezdrow± i bezsensown± kazuistykê, natomiast o czysto¶ci i o radosnej afirmacji mi³o¶ci mówi³em wiele razy - i powinienem mówiæ.

Je¶li chodzi o czysto¶æ ma³¿eñsk±, zapewniam ma³¿onków, ¿e nie powinni siê baæ okazywania czu³o¶ci, przeciwnie, poniewa¿ ta sk³onno¶æ stanowi podstawê ich ¿ycia rodzinnego. Pan prosi ich, aby siê wzajemnie szanowali i byli wobec siebie lojalni; aby postêpowali z delikatno¶ci±, z naturalno¶ci±, ze skromno¶ci±. Powiem im te¿, ¿e relacje ma³¿eñskie s± godne, kiedy s± dowodem prawdziwej mi³o¶ci, a przez to s± otwarte na p³odno¶æ, na dzieci.

Zamykanie ¼róde³ ¿ycia jest zbrodni± przeciwko darom, których Bóg udzieli³ ludzko¶ci, a tak¿e przejawem tego, i¿ to egoizm, a nie mi³o¶æ, jest motywem dzia³ania. Wtedy wszystko siê m±ci, gdy¿ w koñcu m±¿ i ¿ona patrz± na siebie jak na wspó³winowajców: tworz± siê roz³amy, które - je¿eli ma³¿onkowie bêd± dalej tak postêpowaæ - s± prawie zawsze nie do naprawienia.

Kiedy czysto¶æ ma³¿eñska jest obecna w mi³o¶ci, ¿ycie ma³¿eñskie jest wyrazem szczero¶ci postêpowania, m±¿ i ¿ona rozumiej± siê i czuj± siê zjednoczeni. Kiedy natomiast Bo¿y dar seksualno¶ci zostaje wypaczony, niszczy siê intymno¶æ, a m±¿ i ¿ona nie mog± ju¿ sobie godnie spojrzeæ w oczy.

Ma³¿onkowie powinni budowaæ swoje wspólne ¿ycie na szczerej i czystej serdeczno¶ci oraz na rado¶ci z wydania na ¶wiat dzieci, które Bóg da³ im mo¿liwo¶æ posiadaæ. Powinni umieæ - je¶li trzeba - zrezygnowaæ z w³asnej wygody i zawierzyæ Opatrzno¶ci Bo¿ej. Stworzenie wielodzietnej rodziny - je¿eli taka jest wola Bo¿a - jest gwarancj± szczê¶cia i owocno¶ci, nawet je¶li pozostaj±cy w b³êdzie wyznawcy ¿a³osnego hedonizmu twierdz± inaczej.


26

Nie zapominajcie, ¿e czasami nie da siê unikn±æ k³ótni miêdzy ma³¿onkami. Nie sprzeczajcie siê jednak nigdy przy dzieciach: sprawicie im cierpienie i stan± po czyjej¶ stronie, przez co mo¿e bezwiednie przyczyni± siê do niezgody miêdzy wami. Jednak sprzeczki, o ile nie zdarzaj± siê zbyt czêsto, s± równie¿ przejawem mi³o¶ci, niemal potrzeb±. Okazj± do nich - nie powodem - jest zwykle zmêczenie mê¿a wyczerpanego prac± zawodow±, znu¿enie - oby tylko nie znudzenie! - ¿ony, która musia³a zmagaæ siê z dzieæmi, z obowi±zkami albo z w³asnym charakterem, czasami niezbyt silnym. Chocia¿ wy, kobiety, jeste¶cie dzielniejsze od mê¿czyzn, je¿eli to sobie postanowicie.

Unikajcie pychy, która jest najwiêkszym wrogiem waszego ¿ycia ma³¿eñskiego: w waszych drobnych sprzeczkach ¿adne z was dwojga nie ma racji. To, które jest bardziej opanowane, powinno powiedzieæ parê s³ów, które powstrzymaj± na razie z³y humor. A pó¼niej - na osobno¶ci - k³óæcie siê, a szybko siê pogodzicie.

Wy, kobiety, zastanówcie siê, czy nie zaniedbujecie trochê swojego wygl±du zewnêtrznego. Przypomnijcie sobie przys³owie, które mówi, ¿e zadbana kobieta odci±ga mê¿czyznê od obcych drzwi: zawsze aktualny jest obowi±zek bycia mi³±, tak jak za czasów narzeczeñstwa. Obowi±zek ten wynika ze sprawiedliwo¶ci, poniewa¿ nale¿ycie do swojego mê¿a. On za¶ nie powinien zapominaæ o tym samym - ¿e nale¿y do was i ¿e ma obowi±zek przez ca³e ¿ycie byæ serdeczny jak narzeczony. Z³y to znak, je¶li czytaj±c ten fragment, u¶miechacie siê ironicznie: by³by to oczywisty dowód na to, ¿e wasza mi³o¶æ ma³¿eñska przemieni³a siê w zimn± obojêtno¶æ.


27

Nie mo¿na mówiæ o ma³¿eñstwie, nie my¶l±c zarazem o rodzinie, owocu i kontynuacji tego, co w ma³¿eñstwie siê rozpoczyna. W sk³ad rodziny wchodzi nie tylko m±¿ i ¿ona, ale równie¿ dzieci oraz - w takim czy innym stopniu - dziadkowie, pozostali krewni i osoby zatrudnione jako pomoc domowa. Do nich wszystkich powinno docieraæ prawdziwe ciep³o, od którego zale¿y rodzinna atmosfera.

Istniej±, oczywi¶cie, ma³¿eñstwa, których Pan nie obdarzy³ dzieæmi: jest to znak, ¿e prosi ich, aby kochali siê nadal z jednakow± serdeczno¶ci± i aby - je¶li to mo¿liwe - swoj± energiê po¶wiêcili s³u¿bie i pracy dla dobra innych dusz. Normalnie jednak ma³¿eñstwo posiada potomstwo. Dla tych ma³¿onków pierwsz± trosk± powinny byæ ich w³asne dzieci. Ojcostwo i macierzyñstwo nie koñcz± siê wraz z narodzinami: to uczestnictwo w mocy Boga, jakim jest zdolno¶æ rodzenia, powinno mieæ swoje przed³u¿enie we wspó³dzia³aniu z Duchem ¦wiêtym, by w koñcu osi±gn±æ swój szczyt w kszta³towaniu prawdziwie chrze¶cijañskich mê¿czyzn i prawdziwie chrze¶cijañskich kobiet.

Rodzice s± g³ównymi wychowawcami swoich dzieci, zarówno w tym, co ludzkie, jak i w tym, co nadprzyrodzone, i powinni czuæ siê odpowiedzialni za tê misjê, która wymaga od nich wyrozumia³o¶ci, roztropno¶ci, umiejêtno¶ci nauczania, a przede wszystkim zdolno¶ci kochania oraz starania siê o dawanie dobrego przyk³adu. Nie jest w³a¶ciw± drog± wychowania narzucanie czego¶ si³±, w sposób autorytatywny. Idea³ rodziców konkretyzuje siê raczej w tym, by staæ siê przyjació³mi swoich dzieci: przyjació³mi, którym powierza siê swoje troski; z którymi omawia siê problemy; od których oczekuje siê skutecznej i ¿yczliwej pomocy.

Konieczne jest, by rodzice znajdowali czas na przebywanie ze swoimi dzieæmi i na rozmawianie z nimi. Dzieci s± najwa¿niejsze: wa¿niejsze od interesów, od pracy, od odpoczynku. W tych rozmowach nale¿y s³uchaæ ich uwa¿nie, staraæ siê je zrozumieæ, umieæ rozpoznaæ czê¶æ prawdy - lub te¿ ca³± prawdê - która mo¿e byæ zawarta w niektórych ich buntach. A jednocze¶nie pomóc im ukierunkowaæ w sposób prawy ich pragnienia i marzenia, uczyæ ich rozwa¿ania spraw i rozumowania; nie narzucaæ im konkretnego zachowania, lecz ukazywaæ nadprzyrodzone i ludzkie motywy, które za nim przemawiaj±. Jednym s³owem, szanowaæ ich wolno¶æ, gdy¿ nie ma prawdziwego wychowania bez osobistej odpowiedzialno¶ci, a odpowiedzialno¶ci - bez wolno¶ci.


28

Rodzice wychowuj± przede wszystkim poprzez swoje postêpowanie. Synowie i córki nie szukaj± u swojego ojca czy u swojej matki jedynie zasobu wiedzy szerszego od ich w³asnego ani te¿ mniej lub bardziej trafnych rad, lecz czego¶ wa¿niejszego: ¶wiadectwa warto¶ci i sensu ¿ycia wcielonego w konkretne istnienie, potwierdzonego w ró¿nych okoliczno¶ciach i sytuacjach, które nastêpuj± po sobie na przestrzeni lat.

Je¶li mia³bym daæ rodzicom jak±¶ radê, doradzi³bym im przede wszystkim to: niech wasze dzieci widz± - a widz± wszystko od ma³ego i os±dzaj±, nie ³ud¼cie siê - ¿e staracie siê ¿yæ zgodnie ze swoj± wiar±; ¿e Bóg nie jest tylko na waszych ustach, ale i w waszych czynach; ¿e staracie siê byæ szczerzy i lojalni; ¿e naprawdê siê kochacie i ¿e je kochacie.

W ten w³a¶nie sposób najlepiej przyczynicie siê do uczynienia z nich prawdziwych chrze¶cijan, mê¿czyzn i kobiet z jednej bry³y, zdolnych do stawienia czo³a wszystkim sytuacjom, które zgotuje im ¿ycie; do s³u¿enia tym, którzy ¿yj± wokó³ nich; do anga¿owania siê w rozwi±zywanie wielkich problemów ludzko¶ci; do dawania ¶wiadectwa o Chrystusie tam, gdzie siê pó¼niej znajd±, w spo³eczeñstwie.


29

S³uchajcie swoich dzieci, po¶wiêcajcie im równie¿ swój czas, okazujcie im zaufanie, wierzcie we wszystko, co wam mówi±, nawet je¶li czasem was oszukaj±. Niech was nie przera¿aj± ich bunty, przecie¿ i wy w ich wieku byli¶cie mniej lub bardziej zbuntowani. Wychod¼cie im naprzeciw w pó³ drogi i módlcie siê za nie, a przyjd± do swoich rodziców z prostot± - zapewniam was, je¶li jako chrze¶cijanie bêdziecie tak postêpowaæ - zamiast szukaæ zaspokojenia swojej usprawiedliwionej ciekawo¶ci u jakiego¶ bezwstydnego lub ordynarnego kolegi. Odpowiedzi± na wasze zaufanie, wasz przyjacielski stosunek do dzieci bêdzie ich szczero¶æ wobec was. I to w³a¶nie, choæ nie zabraknie drobnych niesnasek i nieporozumieñ, stanowi pokój rodzinny, ¿ycie chrze¶cijañskie.

Jak opiszê - pyta jeden z pisarzy pierwszych wieków - szczê¶cie ma³¿eñstwa, które Ko¶ció³ ³±czy, oddanie potwierdza, b³ogos³awieñstwo przypieczêtowuje, anio³owie og³aszaj± i które sam Bóg Ojciec uwa¿a za zawarte?... Ma³¿onkowie s± jakby braæmi, s³u¿± jedno drugiemu i nic ich nie rozdziela: ani w ciele, ani w duchu. Bo prawdziwie s± dwoje w jednym ciele, a gdzie jest jedno cialo, powinien byc tez jeden duch... Patrz±c na te domy, Chrystus cieszy siê i zsy³a im pokój; gdzie s± dwoje, tam te¿ jest i On, a gdzie jest On, nie mo¿e byæ nic z³ego.


30

Starali¶my siê tu stre¶ciæ i omówiæ niektóre cechy tych domów rodzinnych, które ¶wiec± ¶wiat³em Chrystusa i dlatego - powtarzam - s± jasne i radosne. Harmonia panuj±ca miêdzy rodzicami przekazywana jest dzieciom, ca³ej rodzinie i wszystkim ¶rodowiskom, w których ona przebywa. W ten sposób w ka¿dej prawdziwie chrze¶cijañskiej rodzinie odzwierciedla siê tajemnica Ko¶cio³a wybranego przez Boga i pos³anego, by prowadziæ ¶wiat.

Do ka¿dego chrze¶cijanina, jakiegokolwiek stanu - kap³ana czy ¶wieckiego, ¿yj±cego w ma³¿eñstwie lub nie - odnosz± siê w pe³ni s³owa Aposto³a, które czytamy w³a¶nie w uroczysto¶æ ¦wiêtej Rodziny: wybrañcy Bo¿y - ¶wiêci i umi³owani. Oto, kim jeste¶my, ka¿dy na swoim miejscu i w swojej sytuacji w ¶wiecie: mê¿czyznami i kobietami wybranymi przez Boga do dawania ¶wiadectwa o Chrystusie i niesienia wszystkim, którzy nas otaczaj±, rado¶ci p³yn±cej ze ¶wiadomo¶ci bycia dzieæmi Bo¿ymi, pomimo naszych b³êdów, z którymi staramy siê walczyæ.

To bardzo wa¿ne, aby sens ma³¿eñstwa jako powo³ania by³ zawsze obecny zarówno w katechezie i w nauczaniu, jak i w ¶wiadomo¶ci tych, których Bóg zechce powo³aæ na tê drogê, poniewa¿ s± oni rzeczywi¶cie i prawdziwie wezwani do w³±czania siê w Bo¿e zamiary dla zbawienia wszystkich ludzi.

Dlatego nie mo¿na chyba zaproponowaæ chrze¶cijañskim ma³¿onkom lepszego wzoru ni¿ wzór rodzin z czasów apostolskich: setnika Korneliusza uleg³ego woli Bo¿ej, w domu którego dokona³o siê otwarcie Ko¶cio³a dla pogan; Akwili i Pryscylli, którzy szerzyli chrze¶cijañstwo w Koryncie i Efezie i wspó³pracowali ze ¶w. Paw³em w jego apostolstwie; Tabity, która dziêki swemu mi³osierdziu wspomaga³a potrzebuj±cych w Jafie. I tyle innych rodzin ¿ydów i pogan, Greków i Rzymian, w których zosta³o przyjête nauczanie pierwszych uczniów Pana.

Rodziny, które ¿y³y Chrystusem i ukazywa³y Chrystusa. Niewielkie wspólnoty chrze¶cijañskie, które by³y jakby o¶rodkami szerzenia ewangelicznego przes³ania. Domy podobne do innych domów w tamtych czasach, ale o¿ywione nowym duchem, przekazywanym wszystkim, którzy je znali i którzy mieli z nimi kontakt. Tacy byli pierwsi chrze¶cijanie i tacy te¿ powinni¶my byæ my, dzisiejsi chrze¶cijanie: siewcami pokoju i rado¶ci, tego pokoju i tej rado¶ci, które przyniós³ nam Jezus.


Poprzedni Nastêpny