 |
117 |
 |
Po raz kolejny liturgia stawia nam przed oczami ostatni± z tajemnic ¿ycia Jezusa w¶ród ludzi: Wniebowst±pienie. Od Jego Narodzenia w Betlejem wydarzy³o siê wiele rzeczy: spotkali¶my Go w ¿³óbku, adorowanego przez pasterzy i królów; kontemplowali¶my Go w czasie d³ugich lat cichej pracy w Nazarecie; towarzyszyli¶my Mu na ziemiach Palestyny, kiedy g³osi³ ludziom Królestwo Bo¿e i wszystkim czyni³ dobro. A pó¼niej, w dniach Jego Mêki, cierpieli¶my, widz±c, jak Go oskar¿ano, z jak± zaciek³o¶ci± Go drêczono, z jak± nienawi¶ci± Go krzy¿owano.
Po smutku nast±pi³a pe³na blasku rado¶æ Zmartwychwstania. Jaki¿ to jasny i pewny fundament dla naszej wiary! Nie powinni¶my ju¿ w±tpiæ. Byæ mo¿e jednak, podobnie jak Aposto³owie, jeste¶my jeszcze s³abi i w tym dniu Wniebowst±pienia pytamy Chrystusa: czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela? Czy teraz znikn± ostatecznie wszystkie nasze w±tpliwo¶ci i wszy-stkie nasze nêdze?
Pan odpowiada nam, wstêpuj±c do nieba. Tak jak Aposto³owie, jeste¶my na wpó³ zdumieni, a na wpó³ smutni, widz±c, ¿e nas opuszcza. Rzeczywi¶cie, nie³atwo jest przyzwyczaiæ siê do fizycznej nieobecno¶ci Jezusa. Wzrusza mnie pamiêæ o tym, ¿e w hojnym ge¶cie mi³o¶ci odszed³ i pozosta³; odszed³ do nieba i oddaje siê nam jako pokarm w Naj¶wiêtszej Hostii. Têsknimy jednak za Jego ludzkim s³owem, za Jego sposobem zachowania siê, patrzenia, u¶miechania siê, czynienia dobra. Chcieliby¶my znowu patrzeæ na Niego z bliska, kiedy siada przy studni zmêczony ciê¿k± drog±, kiedy p³acze po £azarzu, kiedy d³ugo siê modli, kiedy lituje siê nad t³umem.
Zawsze wydawa³o mi siê logiczne i nape³nia³o mnie rado¶ci± to, ¿e Naj¶wiêtsze Cz³owieczeñstwo Jezusa Chrystusa wstêpuje do chwa³y Ojca, ale my¶lê te¿, ¿e ten szczególny smutek w dniu Wniebowst±pienia jest dowodem mi³o¶ci, jak± ¿ywimy do Jezusa, naszego Pana. On, bêd±c prawdziwym Bogiem, sta³ siê cz³owiekiem, prawdziwym cz³owiekiem, cia³em z naszego cia³a i krwi± z naszej krwi. I rozstaje siê z nami, aby odej¶æ do nieba. Jak¿e za Nim nie têskniæ?
|
118 |
 |
Je¶li umiemy kontemplowaæ misterium Chrystusa, je¶li staramy siê patrzeæ na Niego czystymi oczami, zdamy sobie sprawê, ¿e i teraz mo¿na siê zbli¿yæ z za¿y³o¶ci± do Jezusa, cia³em i dusz±. Chrystus wyznaczy³ nam jasno drogê: poprzez Chleb i poprzez S³owo, poprzez karmienie siê Eucharysti± oraz poznawanie i wype³nianie tego, czego przyszed³ nas nauczyæ, a jednocze¶nie poprzez rozmowê z Nim na modlitwie. Kto spo¿ywa moje Cia³o i Krew moj± pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie mi³uje. Kto za¶ Mnie mi³uje, ten bêdzie umi³owany przez Ojca mego, a równie¿ Ja bêdê go mi³owa³ i objawiê mu siebie.
Nie s± to tylko obietnice. Jest to istota, rzeczywisto¶æ autentycznego ¿ycia: ¿ycia ³aski, które prowadzi do osobistego i bezpo¶redniego obcowania z Bogiem. Je¶li bêdziecie zachowywaæ moje przykazania, bêdziecie trwaæ w mi³o¶ci mojej, tak jak Ja zachowa³em przykazania Ojca mego i trwam w Jego mi³o¶ci. To stwierdzenie Jezusa zawarte w mowie z Ostatniej Wieczerzy jest najlepszym prologiem dnia Wniebowst±pienia. Chrystus wiedzia³, ¿e konieczne jest Jego odej¶cie, poniewa¿ w sposób tajemniczy, którego nie potrafimy zrozumieæ, po Wniebowst±pieniu - jako nowe wylanie mi³o¶ci Bo¿ej - przybêdzie trzecia Osoba Trójcy Przenaj¶wiêtszej: mówiê wam prawdê: Po¿yteczne jest dla was moje odej¶cie. Bo je¿eli nie odejdê, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A je¿eli odejdê, po¶lê Go do was.
Odszed³ i zsy³a nam Ducha ¦wiêtego, który prowadzi i u¶wiêca nasze dusze. Poprzez swoje dzia³anie w nas, Pocieszyciel potwierdza to, co zapowiada³ nam Chrystus: ¿e jeste¶my synami Bo¿ymi, ¿e nie otrzymali¶my ducha niewoli, by siê znowu pogr±¿yæ w boja¼ni, ale [...] ducha przybrania za synów, w którym mo¿emy wo³aæ: "Abba, Ojcze!".
Czy widzicie? Oto dzia³anie Trójcy w naszych duszach. Ka¿dy chrze¶cijanin ma dostêp do tego Boga, który zamieszkuje w g³êbi jego istoty, je¿eli tylko odpowiada na ³askê prowadz±c± nas do zjednoczenia z Chrystusem w Chlebie i S³owie, w Naj¶wiêtszej Hostii i w modlitwie. Ko¶ció³ codziennie daje nam do rozwa¿enia rzeczywisto¶æ Chleba ¿ywego i po¶wiêca mu dwa wielkie ¶wiêta roku liturgicznego: Wielki Czwartek i Bo¿e Cia³o. Dzi¶, w dniu Wniebowst±pienia, zatrzymamy siê na tym obcowaniu z Jezusem, s³uchaj±c uwa¿nie Jego S³owa.
|
119 |
 |
S³awiê Boga mego ¿ycia. Skoro Bóg jest dla nas ¿yciem, nie powinno nas dziwiæ, ¿e nasze ¿ycie jako chrze¶cijan powinno byæ przenikniête modlitw±. Nie my¶lcie jednak, ¿e modlitwa jest aktem, który siê wype³nia, a potem porzuca. Sprawiedliwy ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmy¶la dniem i noc±. Rankiem wspominam Ciebie, a wieczorem moja modlitwa wznosi siê do Ciebie jak kadzid³o. Ca³y dzieñ mo¿e byæ czasem modlitwy: od wieczora do rana i od rana do wieczora. Co wiêcej, jak przypomina nam Pismo ¦wiête, równie¿ sen powinien byæ modlitw±.
Przypomnijcie sobie, co o Jezusie opowiadaj± nam Ewangelie. Czasami spêdza³ ca³± noc na za¿y³ej rozmowie ze swoim Ojcem. Jak¿e zachwyci³a pierwszych uczniów postaæ modl±cego siê Chrystusa! Obserwuj±c tê sta³± postawê Nauczyciela, poprosili Go: Domine, doce nos orare, Panie, naucz nas modliæ siê w ten sposób.
¦w. Pawe³ szerzy wszêdzie ¿ywy przyk³ad Chrystusa. Orationi instantes, b±d¼cie wytrwali na modlitwie - pisze. A ¶w. £ukasz oddaje sposób postêpowania pierwszych chrze¶cijan jednym trafnym okre¶leniem: wszyscy oni trwali jednomy¶lnie na modlitwie.
Hart w³a¶ciwy dobremu chrze¶cijaninowi zdobywa siê, z pomoc± ³aski, w ku¼ni modlitwy. A ten pokarm modlitwy, bêd±c ¿yciem, nie wystêpuje tylko w jednej postaci. Normalnie nasze serce bêdzie wyra¿aæ swoje uczucia przy pomocy s³ów, w tych modlitwach ustnych, których nauczy³ nas sam Bóg: Ojcze nasz albo Jego anio³owie: Zdrowa¶, Maryjo. Innym razem u¿yjemy modlitw wypróbowanych przez czas, w których wyra¿a siê pobo¿no¶æ milionów braci w wierze: modlitw liturgicznych - lex orandi, które zrodzi³y siê z namiêtno¶ci zakochanego serca, jak tyle antyfon maryjnych: Sub tuum praesidium... Memorare... Salve Regina...
Przy innych okazjach wystarcz± nam skierowane do Pana dwa lub trzy wyra¿enia, na podobieñstwo wyrzucanej strza³y, iaculata: akty strzeliste, których uczymy siê przy uwa¿nej lekturze ¿ycia Chrystusa: Domine, si vis, potes me mundare, Panie, je¶li chcesz, mo¿esz mnie oczy¶ciæ; Domine, tu omnia nosti, tu scis quia amo te, Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, ¿e Ciê kocham; Credo, Domine, sed adiuva incredulitatem meam, wierzê, Panie, ale zarad¼ memu niedowiarstwu, wzmocnij moj± wiarê; Domine, non sum dignus, Panie, nie jestem godzien; Dominus meus et Deus meus, Pan mój i Bóg mój!... Albo inne krótkie, pe³ne uczucia zdania, które rodz± siê z wewnêtrznej ¿arliwo¶ci duszy i odpowiadaj± konkretnej sytuacji.
¯ycie modlitewne powinno poza tym opieraæ siê na kilku momentach po¶wiêconych ka¿dego dnia wy³±cznie obcowaniu z Bogiem. S± to chwile rozmowy bez ha³asu s³ów, zawsze, kiedy to mo¿liwe, przed Tabernakulum, aby okazaæ Panu wdziêczno¶æ za to oczekiwanie - w takiej samotno¶ci! - od dwudziestu ju¿ wieków. Modlitwa my¶lna jest tym dialogiem z Bogiem, serca z sercem, w którym bierze udzia³ ca³a dusza: rozum i wyobra¼nia, pamiêæ i wola; jest to medytacja, która przyczynia siê do nadawania nadprzyrodzonej warto¶ci naszemu nêdznemu ludzkiemu ¿yciu, naszemu zwyk³emu, codziennemu ¿yciu.
Dziêki tym chwilom medytacji, modlitwom ustnym i aktom strzelistym, bêdziemy umieli z naturalno¶ci±, bez afiszowania siê, przemieniaæ swój dzieñ w nieustanne wielbienie Boga. Bêdziemy trwaæ w Jego obecno¶ci jak zakochani, którzy wci±¿ zwracaj± swoje my¶li ku umi³owanej osobie, a wszystkie nasze czyny - nawet te najmniejsze - bêd± pe³ne nadprzyrodzonej skuteczno¶ci.
Dlatego te¿, kiedy chrze¶cijanin wchodzi na tê drogê nieprzerwanego obcowania z Panem - a jest to droga dla wszystkich, nie ¶cie¿ka dla uprzywilejowanych - jego ¿ycie wewnêtrzne wzrasta pewne i mocne i wzmaga siê w cz³owieku ta walka, tak mi³a i tak wymagaj±ca zarazem, o to, by wype³niaæ a¿ do koñca wolê Bo¿±.
Dziêki ¿yciu modlitewnemu mo¿emy zrozumieæ jeszcze ów drugi temat, jaki proponuje nam dzisiejsza uroczysto¶æ: apostolstwo, wprowadzanie w czyn nauczania Jezusa, przekazanego uczniom na krótko przed wst±pieniem do Nieba: bêdziecie moimi ¶wiadkami w Jerozolimie i w ca³ej Judei, i w Samarii, i a¿ po krañce ziemi.
|
120 |
 |
Z zadziwiaj±c± normalno¶ci± tego, co boskie, duszê kontemplacyjn± przepe³nia zapa³ apostolski: Rozgorza³o serce moje we mnie, a w rozmy¶laniu moim rozpali³ siê ogieñ. Jaki¿ to ogieñ, je¶li nie ten sam, o którym mówi Chrystus: Przyszed³em rzuciæ ogieñ na ziemiê i jak¿e bardzo pragnê, ¿eby on ju¿ zap³on±³? Ogieñ aposto³owania, który wzmaga siê na modlitwie: nie ma lepszego sposobu na prowadzenie wzd³u¿ i wszerz po ca³ym ¶wiecie tej wojny pokoju, do uczestnictwa w której powo³any jest ka¿dy chrze¶cijanin; ka¿dy ma dope³niaæ we w³asnym ciele braki udrêk Chrystusa.
Jak powiedzieli¶my, Jezus odszed³ do nieba, ale chrze¶cijanin mo¿e - na modlitwie i w Eucharystii - obcowaæ z Nim tak jak pierwszych Dwunastu, rozpalaæ swoj± ¿arliwo¶æ apostolsk±, aby wraz z Nim pe³niæ s³u¿bê wspó³odkupienia, które jest zasiewem pokoju i rado¶ci. A wiêc s³u¿yæ - apostolstwo nie jest niczym innym. Je¶li bêdziemy liczyæ wy³±cznie na w³asne si³y, nie osi±gniemy niczego na p³aszczy¼nie nadprzyrodzonej; bêd±c narzêdziami Boga, osi±gniemy wszystko: Wszystko mogê w Tym, który mnie umacnia. Bóg w swojej nieskoñczonej dobroci zdecydowa³ siê u¿ywaæ tych niezdatnych narzêdzi. Tak wiêc aposto³ nie ma innego celu, jak pozwoliæ Panu dzia³aæ, staæ siê ca³kowicie dyspozycyjnym, aby Bóg realizowa³ - poprzez swoje stworzenia, poprzez wybran± duszê - swoje zbawcze dzie³o.
Aposto³ - to chrze¶cijanin, który czuje siê wszczepiony w Chrystusa, uto¿samiony z Chrystusem poprzez Chrzest; uzdolniony do walki dla Chrystusa poprzez Bierzmowanie; powo³any do s³u¿enia Bogu przez swoje dzia³anie w ¶wiecie na mocy powszechnego kap³añstwa wiernych, które daje mu swego rodzaju uczestnictwo w kap³añstwie Chrystusa. Chocia¿ bowiem w swej istocie ró¿ni siê ono od tego uczestnictwa, jakie stanowi kap³añstwo urzêdowe, to jednak uzdalnia do brania udzia³u w kulcie Ko¶cio³a i do pomagania ludziom na ich drodze do Boga, poprzez ¶wiadectwo s³owa i przyk³adu, poprzez modlitwê i pokutê.
Ka¿dy z nas ma byæ ipse Christus. On jest jedynym po¶rednikiem miêdzy Bogiem a lud¼mi, my za¶ jednoczymy siê z Nim, ¿eby wszystko razem z Nim ofiarowaæ Ojcu. Nasze powo³anie dzieci Bo¿ych po¶ród ¶wiata wymaga, aby¶my nie szukali tylko w³asnej ¶wiêto¶ci, lecz szli ziemskimi szlakami, przemieniaj±c je w ¶cie¿ki, które - po¶ród przeszkód - bêd± prowadziæ dusze do Pana; aby¶my jako zwykli obywatele brali udzia³ we wszystkich doczesnych dzia³aniach, bêd±c zaczynem, który ma zakwasiæ ca³e ciasto.
Chrystus wst±pi³ do nieba, ale pozostawi³ wszystkim godziwym, ludzkim rzeczywisto¶ciom konkretn± mo¿liwo¶æ odkupienia. ¦w. Grzegorz Wielki streszcza tê wielk± my¶l w przenikliwych s³owach: Tak wiêc Jezus odchodzi³ do miejsca, z którego pochodzi³, i powraca³ do miejsca, w którym nadal zamieszkiwa³. W chwili, gdy wstêpowa³ do nieba, zjednoczy³ swoim Bóstwem niebo i ziemiê. W dniu dzisiejszego ¶wiêta trzeba uroczy¶cie podkre¶liæ fakt, i¿ zniesiony zosta³ skazuj±cy nas dekret, wyrok, który czyni³ nas poddanymi zepsuciu. Ta sama bowiem natura, do której by³y skierowane s³owa: prochem jeste¶ i w proch siê obrócisz (Rdz 3, 19) wst±pi³a dzi¶ do nieba z Chrystusem.
Bêdê wiêc niestrudzenie powtarzaæ, ¿e ¶wiat mo¿na u¶wiêciæ; ¿e to zadanie w sposób szczególny przypada nam, chrze¶cijanom, poprzez oczyszczanie go z okazji do grzechu, którym my, ludzie, go oszpecamy, i ofiarowanie go Panu jako duchowej ofiary, przedstawianej i uszlachetnianej dziêki ³asce Bo¿ej i naszemu wysi³kowi. W³a¶ciwie nie mo¿na powiedzieæ, ¿e istniej± szlachetne, ludzkie rzeczywisto¶ci, które by³yby wy³±cznie ¶wieckie, od kiedy S³owo Bo¿e raczy³o przyj±æ w pe³ni ludzk± naturê i u¶wiêciæ ziemiê swoj± obecno¶ci± i prac± swoich r±k. Wielk± misj±, jak± otrzymujemy na Chrzcie ¶wiêtym, jest wspó³odkupienie. Mi³o¶æ Chrystusa przynagla nas do wziêcia na swoje barki czê¶ci tego Boskiego zadania zbawienia dusz.
|
121 |
 |
Zauwa¿cie: Odkupienie, które dokona³o siê, kiedy Jezus umar³ w hañbie i chwale Krzy¿a, bêd±c zgorszeniem dla ¯ydów i g³upstwem dla pogan, z woli Bo¿ej bêdzie dalej siê dokonywaæ, dopóki nie nadejdzie godzina Pana. Nie mo¿na ¿yæ wed³ug Serca Jezusowego i nie czuæ siê pos³anym tak jak On, peccatores salvos facere, aby zbawiaæ wszystkich grzeszników, w przekonaniu, ¿e my sami potrzebujemy ufaæ Bo¿emu mi³osierdziu ka¿dego dnia bardziej. St±d bierze siê gor±ce pragnienie uwa¿ania siê za wspó³odkupicieli z Chrystusem, zbawienia wraz z Nim wszystkich dusz, poniewa¿ jeste¶my, chcemy byæ ipse Christus, samym Chrystusem, a On wyda³ siebie samego na okup za wszystkich.
Stoi przed nami wielkie zadanie. Nie mo¿na zajmowaæ postawy trwania w bierno¶ci, poniewa¿ Pan o¶wiadczy³ nam otwarcie: zarabiajcie, a¿ wrócê. Oczekuj±c powrotu Pana, który wróci, aby posi±¶æ w pe³ni swoje Królestwo, nie mo¿emy siedzieæ z za³o¿onymi rêkami. Szerzenie Królestwa Bo¿ego nie jest tylko oficjalnym zadaniem tych cz³onków Ko¶cio³a, którzy reprezentuj± Chrystusa na mocy otrzymanych ¶wiêceñ. Vos autem estis corpus Christi, wy równie¿ jeste¶cie cia³em Chrystusa - wskazuje nam Aposto³. I skierowany jest do nas konkretny nakaz zarabiania a¿ do koñca.
Pozostaje tyle do zrobienia. Czy¿by w ci±gu dwudziestu wieków nic nie zrobiono? W ci±gu dwudziestu wieków wiele zdzia³ano; nie wydaje mi siê ani obiektywne, ani s³uszne pomniejszanie pracy tych, którzy nas poprzedzili. W ci±gu dwudziestu wieków wykonano ogromn± pracê i czêstokroæ wykonano j± bardzo dobrze. Innym razem zdarza³y siê posuniêcia chybione, regres. Równie¿ dzi¶ s± ludzie, którzy siê wycofuj±, boj± siê, s± lêkliwi, a jednocze¶nie nie brakuje odwagi, hojno¶ci. Jednak rodzina ludzka ci±gle siê odnawia; w ka¿dym pokoleniu nale¿y kontynuowaæ trud pomagania cz³owiekowi w odkrywaniu wielko¶ci jego powo³ania dziecka Bo¿ego; trzeba wpajaæ przykazanie mi³o¶ci do Stwórcy i do naszego bli¼niego.
|
122 |
 |
Chrystus pokaza³ nam ostatecznie drogê tej mi³o¶ci Boga: apostolstwo jest mi³o¶ci± Boga, która siê przelewa, oddaj±c siê innym. ¯ycie wewnêtrzne zak³ada wzrastanie w zjednoczeniu z Chrystusem, poprzez Chleb i poprzez S³owo. A gorliwo¶æ apostolska jest wyra¼nym, w³a¶ciwym i koniecznym przejawem ¿ycia wewnêtrznego. Kiedy zakosztuje siê mi³o¶ci Boga, odczuwa siê brzemiê dusz. Nie da siê oddzieliæ ¿ycia wewnêtrznego od apostolstwa, podobnie jak nie mo¿na oddzieliæ w Chrystusie Jego bycia Bogiem- -Cz³owiekiem od Jego funkcji Zbawiciela. S³owo zechcia³o siê wcieliæ, ¿eby zbawiæ ludzi, ¿eby wszyscy stali siê jedno z Nim. To jest powód Jego przyj¶cia na ¶wiat: dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zst±pi³ z Nieba - mówimy w Credo.
Apostolstwo jest czym¶ nale¿±cym do natury chrze¶cijanina: nie jest to co¶ dodatkowego, przydanego, zewnêtrznego wobec jego codziennych zajêæ, wobec jego dzia³alno¶ci zawodowej. Mówiê o tym bez ustanku, od kiedy Pan zechcia³, by powsta³o Opus Dei! Chodzi o to, by u¶wiêcaæ codzienn± pracê, u¶wiêcaæ siebie w tej pracy i u¶wiêcaæ innych poprzez wykonywanie swojego zawodu, ka¿dy we w³asnym stanie.
Apostolstwo to jakby oddychanie chrze¶cijanina: dziecko Bo¿e nie mo¿e ¿yæ bez tego duchowego têtna. Dzisiejsza uroczysto¶æ przypomina nam, ¿e ¿arliwo¶æ w zdobywaniu dusz jest mi³osnym nakazem Pana, który wstêpuj±c do swej chwa³y, posy³a nas jako swoich ¶wiadków na ca³y ¶wiat. Wielka jest nasza odpowiedzialno¶æ, poniewa¿ byæ ¶wiadkiem Chrystusa - to przede wszystkim staraæ siê postêpowaæ wed³ug Jego nauki, walczyæ o to, by nasze zachowanie przypomina³o Jezusa, by przywo³ywa³o Jego umi³owan± postaæ. Musimy postêpowaæ w taki sposób, aby inni, widz±c nas, mogli powiedzieæ: to jest chrze¶cijanin, poniewa¿ nie nienawidzi, poniewa¿ potrafi byæ wyrozumia³y, poniewa¿ nie jest fanatykiem, poniewa¿ panuje nad swoimi sk³onno¶ciami, poniewa¿ siê umartwia, poniewa¿ roztacza pokój, poniewa¿ mi³uje.
|
123 |
 |
Przy pomocy nauczania Chrystusa, a nie swoich zapatrywañ, naszkicowa³em wam idealn± drogê chrze¶cijanina. Zgodzicie siê, ¿e jest wznios³a, szlachetna, poci±gaj±ca. Mo¿e jednak kto¶ zada sobie pytanie: czy mo¿na ¿yæ w ten sposób w dzisiejszym spo³eczeñstwie?
Rzeczywi¶cie, Pan powo³a³ nas w czasach, w których wiele siê mówi o pokoju, a nie ma pokoju: ani w duszach, ani w instytucjach, ani w ¿yciu spo³ecznym, ani w¶ród narodów. Mówi siê ci±gle o równo¶ci i demokracji, a obfituj± kasty: zamkniête, niedostêpne. Powo³a³ nas w czasie, w którym nawo³uje siê do zrozumienia, a ewidentny jest brak wyrozumia³o¶ci, nawet w¶ród osób, które dzia³aj± w dobrej wierze i chc± praktykowaæ mi³o¶æ bli¼niego, poniewa¿ - nie zapominajmy - mi³o¶æ, bardziej ni¿ na dawaniu, polega na rozumieniu.
¯yjemy w epoce, w której fanatycy i ludzie nieustêpliwi - niezdolni do przyznania racji innym - na wszelki wypadek przypisuj± zaciek³o¶æ i agresjê tym, którzy s± ich ofiarami. Pan powo³a³ nas w koñcu w czasach, w których s³ychaæ du¿o gadaniny o jedno¶ci, a chyba trudno by³oby wyobraziæ sobie wiêkszy rozd¼wiêk w¶ród samych katolików, nawet nie w¶ród ludzi w ogóle.
Nigdy nie formu³ujê komentarzy politycznych, bo to nie moje zadanie. Dla opisania sytuacji wspó³czesnego ¶wiata z punktu widzenia kap³ana wystarczy mi ponowne rozwa¿enie pewnej przypowie¶ci Pana: przypowie¶ci o pszenicy i k±kolu. Królestwo niebieskie podobne jest do cz³owieka, który posia³ dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszed³ jego nieprzyjaciel, nasia³ chwastu miêdzy pszenicê i odszed³. To jasne: rola jest urodzajna, a nasienie dobre; Pan roli posia³ ziarno w odpowiedniej chwili i w sposób umiejêtny; poza tym postawi³ stra¿, aby strzeg³a ¶wie¿ego zasiewu. Je¶li wiêc potem pojawi³ siê k±kol, to dlatego, ¿e nie by³o odpowiedzi, ¿e ludzie - zw³aszcza chrze¶cijanie - zasnêli i pozwolili, ¿eby nieprzyjaciel siê zbli¿y³.
Kiedy nieodpowiedzialni s³udzy pytaj± Pana, dlaczego na jego roli wyrós³ k±kol, wyja¶nienie jest oczywiste: inimicus homo hoc fecit, nieprzyjazny cz³owiek to sprawi³! My, chrze¶cijanie, którzy powinni¶my czuwaæ, aby wszystkie dobre rzeczy umieszczone przez Stwórcê na ¶wiecie rozwija³y siê w s³u¿bie prawdzie i dobru, zasnêli¶my - ¿a³osnym lenistwem jest ten nasz sen! - podczas gdy nieprzyjaciel i wszyscy, którzy mu s³u¿±, krz±tali siê bez ustanku. Widzicie ju¿, jak wyrós³ k±kol: jaki¿ to wszêdzie obfity zasiew!
Nie zosta³em powo³any na proroka nieszczê¶æ. Nie chcê przedstawiaæ wam poprzez swoje s³owa zasmucaj±cej, beznadziejnej wizji. Nie zamierzam te¿ narzekaæ na czasy, w których z Opatrzno¶ci Bo¿ej ¿yjemy. Mi³ujemy te nasze czasy, poniewa¿ jest to przestrzeñ, w której mamy osi±gn±æ swoje osobiste u¶wiêcenie. Nie dopuszczamy naiwnych i ja³owych nostalgii: ¶wiat nigdy nie by³ lepszy. Od zawsze, od zarania Ko¶cio³a, kiedy jeszcze s³ychaæ by³o nauczanie pierwszych Dwunastu, pojawia³y siê gwa³towne prze¶ladowania, zaczê³y siê herezje, rozszerzy³o siê k³amstwo i rozpêta³a siê nienawi¶æ.
Niemniej równie bezsensowne by³oby zaprzeczanie temu, i¿ z³o - jak siê wydaje - rozszerzy³o siê. Na ca³ej tej Bo¿ej roli, któr± jest ziemia, dziedzictwo Chrystusa, wzrós³ k±kol: nie tylko k±kol - mnóstwo k±kolu! Nie mo¿emy daæ siê oszukaæ mitowi trwa³ego i nieodwracalnego postêpu. Uczciwie ukierunkowany postêp jest dobry i Bóg go pragnie. Zachwala siê jednak ten inny, fa³szywy postêp, który za¶lepia tylu ludzi, poniewa¿ czêsto nie dostrzega siê, ¿e ludzko¶æ w niektórych swoich posuniêciach cofa siê i traci to, co wcze¶niej osi±gnê³a.
Pan - powtarzam - da³ nam ¶wiat jako dziedzictwo. Musimy wiêc utrzymywaæ swoj± duszê i umys³ w czujno¶ci; musimy byæ realistami, bez pesymizmu. Jedynie nieczu³e sumienie, jedynie niewra¿liwo¶æ wynikaj±ca z rutyny, jedynie niefrasobliwa bezmy¶lno¶æ mog± pozwoliæ na to, by patrzeæ na ¶wiat, nie dostrzegaj±c z³a, obrazy Boga, nieodwracalnej czasami szkody dla dusz. Musimy byæ optymistami, ale nasz optymizm ma siê rodziæ z wiary w moc Boga - Bóg nie przegrywa bitew. Nasz optymizm nie mo¿e pochodziæ z ludzkiej satysfakcji, z g³upiego i pró¿nego zadowolenia.
|
124 |
 |
Co robiæ? Powiedzia³em wam, ¿e nie staram siê opisywaæ kryzysów spo³ecznych czy politycznych, za³amañ czy chorób kultury. Mówiê w ¶wietle wiary chrze¶cijañskiej o z³u w ¶cis³ym znaczeniu - jako o obrazie Boga. Apostolstwo chrze¶cijañskie to nie program polityczny ani alternatywa kulturalna: oznacza ono szerzenie dobra, przekazywanie innym pragnienia mi³o¶ci, konkretny zasiew pokoju i rado¶ci. Z tego apostolstwa, bez w±tpienia, wyniknie po¿ytek duchowy dla wszystkich: wiêcej sprawiedliwo¶ci, wiêcej zrozumienia, wiêcej szacunku cz³owieka dla cz³owieka.
Wokó³ nas jest wiele dusz i nie mamy prawa stanowiæ przeszkody dla ich szczê¶cia wiecznego. Mamy obowi±zek byæ w pe³ni chrze¶cijanami, byæ ¶wiêtymi i nie zawie¶æ Boga ani wszystkich tych osób, które od chrze¶cijanina oczekuj± przyk³adu, doktryny.
Nasze apostolstwo powinno opieraæ siê na zrozumieniu. Podkre¶lam raz jeszcze: mi³o¶æ, bardziej ni¿ na dawaniu, polega na rozumieniu. Nie kryjê, ¿e na w³asnej skórze do¶wiadczy³em, ile kosztuje bycie niezrozumianym. Zawsze czyni³em wysi³ki, aby mnie zrozumiano, lecz s± osoby, które upieraj± siê, by mnie nie rozumieæ. To kolejny powód, praktyczny i ¿ywy, dla którego pragnê zrozumieæ wszystkich. Jednak¿e to nie chwilowy impuls powinien zobowi±zywaæ nas do posiadania tego otwartego, powszechnego, katolickiego serca. Duch zrozumienia jest dowodem chrze¶cijañskiej mi³o¶ci dobrego dziecka Bo¿ego. Pan bowiem chce, aby¶my byli obecni na wszystkich uczciwych drogach tej ziemi, by rozsiewaæ ziarno braterstwa - nie k±kolu - wyrozumia³o¶ci, przebaczenia, mi³o¶ci, pokoju. Nie czujcie siê nigdy niczyimi wrogami.
Chrze¶cijanin powinien zawsze okazywaæ gotowo¶æ do ¿ycia w zgodzie ze wszystkimi, do dawania wszystkim - poprzez obcowanie z nimi - mo¿liwo¶ci zbli¿enia siê do Jezusa Chrystusa. Powinien po¶wiêcaæ siê chêtnie za wszystkich, bez ró¿nic, bez dzielenia dusz na zamkniête kategorie, bez przyczepiania im etykiet, jakby by³y towarami albo zasuszonymi owadami. Chrze¶cijanin nie mo¿e separowaæ siê od innych, poniewa¿ jego ¿ycie by³oby nêdzne i egoistyczne: powinien staæ siê wszystkim dla wszystkich, ¿eby w ogóle ocaliæ przynajmniej niektórych.
Gdyby¶my ¿yli w ten sposób, gdyby¶my umieli sprawiæ, aby nasze postêpowanie by³o przenikniête tym zasiewem hojno¶ci, tym pragnieniem zgodnego wspó³¿ycia, pokoju! W ten sposób wzmocni³aby siê uprawniona niezale¿no¶æ osobista ludzi; ka¿dy podejmowa³by odpowiedzialno¶æ za powierzone mu w jego doczesnej dzia³alno¶ci zadania. Chrze¶cijanin umia³by przede wszystkim broniæ cudzej wolno¶ci, aby potem móc broniæ swojej w³asnej. Posiada³by mi³o¶æ zdoln± do akceptowania innych takimi, jacy s± - bo ka¿dy bez wyj±tku boryka siê ze swoimi s³abo¶ciami i pope³nia b³êdy - pomagaj±c im dziêki ³asce Bo¿ej i z ludzk± delikatno¶ci± przezwyciê¿aæ z³o, wyrywaæ k±kol, aby¶my mogli siê wszyscy wzajemnie wspieraæ i z godno¶ci± prze¿ywaæ nasz± kondycjê ludzi i chrze¶cijan.
|
125 |
 |
Zadanie apostolskie, które Chrystus powierzy³ wszystkim swoim uczniom, daje zatem konkretne rezultaty w sferze spo³ecznej. Nie do przyjêcia jest my¶lenie, ¿e aby byæ chrze¶cijaninem, trzeba odwróciæ siê do ¶wiata plecami, mieæ pesymistyczn± wizjê ludzkiej natury. Wszystko - nawet najdrobniejsza spo¶ród godnych ludzkich spraw - zawiera w sobie ludzki i Boski sens. Chrystus, prawdziwy cz³owiek, nie przyszed³, aby zburzyæ to, co ludzkie, lecz aby to uszlachetniæ, przyjmuj±c nasz± ludzk± naturê, z wyj±tkiem grzechu: przyszed³ dzieliæ wszystkie d±¿enia cz³owieka, wyj±wszy smutne do¶wiadczenie z³a.
Chrze¶cijanin powinien byæ zawsze gotów do u¶wiêcania spo³eczeñstwa od wewn±trz, przebywaj±c w pe³ni w ¶wiecie, lecz nie bêd±c ze ¶wiata; nie uczestnicz±c w tym wszystkim, co jest w nim - nie z powodu rzeczywistych cech, lecz zawinionych wad, grzechu - negacj± Boga, sprzeciwem wobec Jego godnej umi³owania woli zbawczej.
|
126 |
 |
Uroczysto¶æ Wniebowst±pienia przypomina nam jeszcze jedn± prawdê: Chrystus, który zachêca nas do wype³nienia tego zadania w ¶wiecie, oczekuje nas w Niebie. Innymi s³owy: ¿ycie na ziemi, które kochamy, nie jest tym, co ostateczne. Nie mamy tutaj trwa³ego miasta, ale szukamy tego, które ma przyj¶æ, miasta niezmiennego.
Strze¿my siê jednak zawê¿onej, z powodu ciasnych horyzontów, interpretacji S³owa Bo¿ego. Pan nie zachêca nas, aby¶my w czasie naszej ziemskiej wêdrówki byli nieszczê¶liwi i aby¶my oczekiwali pocieszenia jedynie na tamtym ¶wiecie. Bóg chce, ¿eby¶my równie¿ tutaj byli szczê¶liwi, pragn±c jednak ostatecznego urzeczywistnienia tego innego szczê¶cia, którego tylko On mo¿e w pe³ni udzieliæ.
Tu, na ziemi, kontemplacja rzeczywisto¶ci nadprzyrodzonych, dzia³anie ³aski w naszych duszach, mi³o¶æ bli¼niego jako dorodny owoc mi³o¶ci Boga - stanowi± ju¿ zadatek Nieba, zal±¿ek, który ma wzrastaæ dzieñ po dniu. My, chrze¶cijanie, nie znosimy podwójnego ¿ycia: zachowujemy jedno¶æ ¿ycia, prost± i mocn±, w której ³±cz± siê i przenikaj± wszystkie nasze dzia³ania.
Chrystus nas oczekuje. Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie, ale jednocze¶nie jeste¶my w pe³ni obywatelami ziemi, po¶ród przeciwno¶ci, niesprawiedliwo¶ci, niezrozumienia, ale te¿ po¶ród rado¶ci oraz tego pokoju, jaki daje ¶wiadomo¶æ bycia umi³owanym dzieckiem Boga. Wytrwajmy w s³u¿bie naszemu Bogu, a zobaczymy, jak wzrasta w liczbie i ¶wiêto¶ci ta chrze¶cijañska armia pokoju, ten lud wspó³odkupienia. B±d¼my duszami kontemplacyjnymi, poprzez nieustanny dialog obcujmy z Panem o ka¿dej porze, od pierwszej my¶li rano do ostatniej my¶li wieczorem, kieruj±c nieustannie swoje serce ku naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi, docieraj±c do Niego przez nasz± Matkê, Naj¶wiêtsz± Maryjê Pannê, a przez Niego - do Ojca i do Ducha ¦wiêtego.
A je¶li mimo wszystko wst±pienie Jezusa do nieba pozostawia w naszej duszy gorzki posmak smutku, uciekajmy siê do Jego Matki, jak to uczynili Aposto³owie: wtedy wrócili do Jerozolimy [...] i trwali jednomy¶lnie na modlitwie razem z [...] Maryj±, Matk± Jezusa.
| |
 |
|