Josemaría Escrivá Obras
1

Rozpoczyna siê nowy rok liturgiczny. Antyfona na wej¶cie proponuje nam temat g³êboko zwi±zany z podstaw± naszego chrze¶cijañskiego ¿ycia: powo³anie, które otrzymali¶my. Vias tuas, Domine, demonstra mihi, et semitas tuas edoce me, Panie, daj mi poznaæ Twoje drogi i naucz mnie Twoich ¶cie¿ek. Prosimy Pana, aby nas prowadzi³, by ukaza³ nam swoje ¶lady, ¿eby¶my mogli zbli¿yæ siê do pe³ni Jego przykazañ, któr± jest mi³o¶æ.

Wyobra¿am sobie, ¿e wy równ ie¿, tak jak ja, kiedy pomy¶licie o okoliczno¶ciach towarzysz±cych waszej decyzji, by staraæ siê ¿yæ w pe³ni wiar±, podziêkujecie Panu i bêdziecie szczerze - bez fa³szywej pokory - prze¶wiadczeni o tym, ¿e nie ma w tym ¿adnej zas³ugi z waszej strony. Zazwyczaj uczymy siê wzywaæ Boga ju¿ w dzieciñstwie, od chrze¶cijañskich rodziców; pó¼niej nauczyciele, koledzy, znajomi na tysi±ce sposobów pomagaj± nam nie straciæ z oczu Jezusa.

Pewnego dnia - nie chcê uogólniaæ, otwórz swoje serce przed Panem i opowiedz Mu swoj± historiê - mo¿e jaki¶ przyjaciel, zwyk³y chrze¶cijanin, taki jak ty, ods³oni³ przed tob± szerok± i now± panoramê, zarazem tak star± jak Ewangelia. Zasugerowa³ ci mo¿liwo¶æ powa¿nego zaanga¿owania siê w na¶ladowanie Chrystusa, bycia aposto³em aposto³ów. Byæ mo¿e, utraci³e¶ wówczas spokój i odzyska³e¶ go dopiero - przemieniony w pokój - kiedy odpowiedzia³e¶ Bogu tak, dobrowolnie, bo tak ci siê podoba³o, a to jest powód jak najbardziej nadprzyrodzony. I nadesz³a rado¶æ - silna, sta³a, która znika tylko wtedy, gdy siê od Niego oddalasz.

Nie lubiê mówiæ o wybranych ani o uprzywilejowanych. Ale to Chrystus mówi, to On wybiera. To jest jêzyk Pisma ¦wiêtego: Elegit nos in ipso ante mundi constitutionem - powiada ¶w. Pawe³ - ut essemus sancti. Wybra³ nas przed za³o¿eniem ¶wiata, aby¶my byli ¶wiêci. Ja wiem, ¿e to wcale nie nape³nia ciê pych± ani te¿ nie przyczynia siê do tego, ¿eby¶ uwa¿a³ siê za kogo¶ lepszego od innych ludzi. Ten wybór, przyczyna twojego powo³ania, powinien byæ podstaw± twojej pokory. Czy stawia siê pomnik pêdzlom wielkiego malarza? Pos³u¿y³y do wykonania arcydzie³, ale zas³uga nale¿y do artysty. Podobnie my, chrze¶cijanie, jeste¶my tylko narzêdziami w rêku Stworzyciela ¶wiata, Odkupiciela wszystkich ludzi.


2

Zachêcaj±ce jest dla mnie rozwa¿anie pewnego wydarzenia przedstawionego krok po kroku na kartach Ewangelii: powo³ania pierwszych Dwunastu. Bêdziemy rozmy¶laæ nad nim powoli, prosz±c tych ¶wiêtych ¶wiadków Pana, aby¶my umieli pój¶æ za Chrystusem tak jak oni.

Tamci pierwsi Aposto³owie - do których ¿ywiê wielkie nabo¿eñstwo i mi³o¶æ - nie byli, wed³ug ludzkich kryteriów, nikim wielkim. Je¶li chodzi o pozycjê spo³eczn±, to - z wyj±tkiem Mateusza, który zapewne dobrze zarabia³, ale zostawi³ wszystko, kiedy Jezus go o to poprosi³ - byli rybakami; ¿yli z dnia na dzieñ, nocami pracowali w znoju, ¿eby zarobiæ na utrzymanie.

Jednak pozycja spo³eczna jest mniej istotna. Nie byli wykszta³ceni, ani nawet zbyt pojêtni, przynajmniej je¶li chodzi o rzeczywisto¶ci nadprzyrodzone. Nawet najprostsze przyk³ady i po-równania by³y dla nich niezrozumia³e i zwracali siê do Nauczyciela: Domine, edissere nobis parabolam, Panie, wyja¶nij nam tê przypowie¶æ. Kiedy Jezus, pos³uguj±c siê pewnym obrazem, wspomina o kwasie faryzeuszy, my¶l±, ¿e robi im wymówki, poniewa¿ nie zakupili chleba.

Ubodzy, ignoranci. A w dodatku nie s± nawet pro¶ci, szczerzy. Po¶ród swoich ograniczeñ, s± ambitni. Wiele razy dyskutuj± miêdzy sob± o tym, który z nich bêdzie najwiêkszy, kiedy - zgodnie z ich mentalno¶ci± - Chrystus ustanowi na ziemi ostateczne królestwo Izraela. Dyskutuj± i k³óc± siê w tej wznios³ej chwili, w której Jezus ma oddaæ siê w ofierze za ludzko¶æ: w za¿y³ej atmosferze Wieczernika.

Wiary - niewiele. Sam Pan Jezus im to mówi. Widzieli, jak wskrzesza umar³ych, uzdrawia z najró¿niejszych chorób, dokonuje rozmno¿enia chleba i ryb, ucisza burzê i wyrzuca z³e duchy. ¦w. Piotr, wybrany jako g³owa, jest jedynym, który umie odpowiedzieæ bez namys³u: Ty jeste¶ Mesjasz, Syn Boga ¿ywego. Niemniej jest to wiara, któr± on rozumie na swój w³asny sposób, i która pozwala mu sprzeciwiæ siê Chrystusowi, ¿eby nie oddawa³ siê w ofierze na odkupienie ludzi. I Jezus zmuszony jest odpowiedzieæ: Zejd¼ mi z oczu, szatanie! Jeste¶ mi zawad±, bo my¶lisz nie na sposób Bo¿y, lecz na ludzki. Piotr rozumowa³ po ludzku - komentuje ¶w. Jan Chryzostom - i uwa¿a³ to wszystko - Mêkê i ¦mieræ - za niegodne Chrystusa, naganne. Dlatego Jezus strofuje go, mówi±c: "Nie, cierpienie nie jest dla Mnie czym¶ niegodnym; to ty tak s±dzisz, poniewa¿ my¶lisz na sposób cia³a, po ludzku”.

A mo¿e ci ludzie ma³ej wiary wyró¿niali siê mi³o¶ci± do Chrystusa? Z ca³± pewno¶ci± kochali Go, przynajmniej s³owem. Czasami pozwalali ponie¶æ siê entuzjazmowi: Chod¼my tak¿e i my, aby razem z Nim umrzeæ. Ale w godzinie prawdy uciekn± wszyscy, z wyj±tkiem Jana, który naprawdê kocha³ Go czynem. Tylko ten m³odzieniec, najm³odszy z Aposto³ów, stoi pod Krzy¿em. Pozostali nie odczuwali tej mi³o¶ci - tak potê¿nej jak sama ¶mieræ.

Tacy w³a¶nie byli uczniowie wybrani przez Pana; takich wybra³ Chrystus. Tak wygl±dali, zanim, nape³nieni Duchem ¦wiêtym, stali siê filarami Ko¶cio³a. To zwykli ludzie, z wadami, ze s³abo¶ciami, mocniejsi w s³owach ni¿ w czynach. A jednak Chrystus powo³uje ich, aby uczyniæ z nich rybaków ludzi, wspó³odkupicieli, szafarzy ³aski Bo¿ej.


3

Co¶ podobnego sta³o siê z nami. Bez wiêkszego wysi³ku mogliby¶my znale¼æ w swojej rodzinie, w¶ród swoich przyjació³ i kolegów (nie wspominaj±c ju¿ o niezmierzonej panoramie ¶wiata) tyle innych osób, bardziej godnych ni¿ my, aby otrzymaæ Chrystusowe powo³anie. Obdarzonych wiêksz± prostot±, m±drzejszych, bardziej wp³ywowych, wa¿niejszych, wdziêczniejszych, hojniejszych.

My¶l±c o tym, czujê siê zawstydzony. Zdajê sobie jednak sprawê z tego, ¿e nasza ludzka logika nie nadaje siê do wyt³umaczenia rzeczywisto¶ci ³aski. Bóg ma zwyczaj szukaæ s³abych narzêdzi, aby z tym wiêksz± jasno¶ci± okazywa³o siê, ¿e dzie³o jest Jego. ¦w. Pawe³ z przejêciem wspomina swoje powo³anie: W koñcu, ju¿ po wszystkich, ukaza³ siê tak¿e i mnie jako poronionemu p³odowi. Jestem bowiem najmniejszy z wszystkich aposto³ów i niegodzien zwaæ siê aposto³em, bo prze¶ladowa³em Ko¶ció³ Bo¿y. Tak pisze Szawe³ z Ta-rsu, z porywem ducha i zapa³em, który historia tylko powiêkszy³a.

Powiedzia³em wam: bez ¿adnej zas³ugi z naszej strony, poniewa¿ u podstaw naszego powo³ania le¿y znajomo¶æ naszej nêdzy, ¶wiadomo¶æ, ¿e ¶wiat³o o¶wiecaj±ce duszê - wiara; mi³o¶æ, dziêki której kochamy - caritas; pragnienie, które nas podtrzymuje - nadzieja: to dary darmo otrzymane od Boga. Dlatego niewzrastanie w pokorze oznacza, ¿e stracili¶my z oczu cel Bo¿ego wyboru: ut essemus sancti, ¶wiêto¶æ osobist±.

Dopiero z perspektywy tej pokory mo¿emy zrozumieæ ca³± cudowno¶æ Bo¿ego wezwania. D³oñ Chrystusa zabra³a nas z pszenicznego ³anu: siewca zaciska w swej zranionej d³oni gar¶æ pszenicy. Krew Chrystusa obmywa ziarno, nas±cza je. Potem Pan rozrzuca tê pszenicê, aby obumieraj±c, sta³a siê ¿yciem, a wpad³szy w ziemiê, mog³a pomno¿yæ siê w z³ocistych k³osach.


4

Drugie czytanie z dzisiejszej Mszy przypomina nam, ¿e mamy podj±æ tê odpowiedzialno¶æ apostolsk± z nowym duchem, z zapa³em, przebudzeni. Teraz nadesz³a dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bli¿ej nas ni¿ wtedy, gdy¶my uwierzyli. Noc siê posunê³a, a przybli¿y³ siê dzieñ. Odrzuæmy wiêc uczynki ciemno¶ci, a przyobleczmy siê w zbrojê ¶wiat³a.

Powiecie mi, ¿e to nie³atwe. I bêdziecie mieæ racjê. Nieprzyjaciele cz³owieka, czyli nieprzyjaciele jego ¶wiêto¶ci, staraj± siê uniemo¿liwiæ to nowe ¿ycie, to przyobleczenie siê w ducha Chrystusowego. Nie znajdujê lepszego wyszczególnienia przeszkód dla wierno¶ci chrze¶cijañskiej ni¿ to, które podaje nam ¶w. Jan: concupiscentia carnis, concupiscentia oculorum et superbia vitae - wszystko, co jest na ¶wiecie, a wiêc: po¿±dliwo¶æ cia³a, po¿±dliwo¶æ oczu i pycha ¿ycia.


5

Po¿±dliwo¶æ cia³a nie jest tylko ogólnym nieuporz±dkowanym d±¿eniem zmys³ów ani te¿ popêdem p³ciowym, który powinien byæ uporz±dkowany i sam w sobie nie jest z³y, gdy¿ jest szlachetn± ludzk± rzeczywisto¶ci±, któr± mo¿na u¶wiêciæ. Zauwa¿cie, ¿e dlatego nigdy nie mówiê o nieczysto¶ci, lecz o czysto¶ci, poniewa¿ do wszystkich odnosz± siê s³owa Chrystusa: B³ogos³awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl±daæ bêd±. Z powo³ania Bo¿ego jedni prze¿ywaæ bêd± tê czysto¶æ w ma³¿eñstwie, inni zrezygnuj± z mi³o¶ci ludzkich, ¿eby w sposób wy³±czny, namiêtnie odpowiedzieæ na mi³o¶æ Bo¿±. Ani jedni, ani drudzy nie s± niewolnikami zmys³owo¶ci, lecz panami w³asnego cia³a i w³asnego serca, aby móc je ofiarnie oddaæ innym.

Mówi±c o cnocie czysto¶ci, mam zwyczaj dodawaæ okre¶lenie ¶wiêta. Czysto¶æ chrze¶cijañska, ¶wiêta czysto¶æ, nie jest dumnym poczuciem bycia czystym, niezbrukanym. Jest raczej ¶wiadomo¶ci±, ¿e mamy stopy z gliny, mimo i¿ ³aska Bo¿a wyzwala nas dzieñ po dniu z zasadzek nieprzyjaciela. Uwa¿am za deformacjê chrze¶cijañstwa ci±g³e pisanie lub mówienie przez niektórych prawie wy³±cznie na ten temat i zapominanie o innych cnotach kluczowych dla chrze¶cijanina, jak i dla wspó³¿ycia z innymi lud¼mi w ogóle.

¦wiêta czysto¶æ nie jest ani jedyn±, ani g³ówn± cnot± chrze¶cijañsk±: jest jednak niezbêdna, ¿eby wytrwaæ w codziennym wysi³ku naszego u¶wiêcenia. Je¶li siê jej nie zachowuje, nie mo¿na oddawaæ siê apostolstwu. Czysto¶æ jest konsekwencj± mi³o¶ci, z jak± oddali¶my Panu duszê i cia³o, w³adze i zmys³y. Nie jest negacj±, jest radosn± afirmacj±.

Powiedzia³em, ¿e po¿±dliwo¶æ cia³a nie sprowadza siê wy³±cznie do nieporz±dku zmys³owego, ale równie¿ do wygodnictwa, do braku gorliwo¶ci, który popycha do szukania tego, co ³atwiejsze i przyjemniejsze, drogi z pozoru krótszej, nawet kosztem uchybienia wierno¶ci Bogu.

Takie zachowanie by³oby bezwarunkowym poddaniem siê panowaniu jednego z tych praw, prawa grzechu, przed którym ostrzega nas ¶w. Pawe³: stwierdzam w sobie to prawo, ¿e gdy chcê czyniæ dobro, narzuca mi siê z³o. Albowiem wewnetrzny czlowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bozym. W czlonkach zas moich spostrzegam prawo inne, które toczy walke z prawem mojego umyslu i podbija mnie w niewole pod prawo grzechu [...]. Infelix ego homo! Nieszczêsny ja cz³owiek! Któ¿ mnie wyzwoli z cia³a, [co wiedzie ku] tej ¶mierci?. Pos³uchajcie, co odpowiada Aposto³: ³aska Bo¿a przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Mo¿emy i musimy walczyæ przeciwko po¿±dliwo¶ci cia³a, poniewa¿ Pan zawsze, je¶li tylko bêdziemy pokorni, udzieli nam swojej ³aski.


6

Drugim nieprzyjacielem - pisze ¶w. Jan - jest po¿±dliwo¶æ oczu, rodzaj wewnêtrznej chciwo¶ci prowadz±cej do cenienia jedynie tego, co mo¿na dotkn±æ. Po¿±dliwo¶æ oczu, które jak gdyby przylgnê³y do rzeczy ziemskich i z tego w³a¶nie powodu nie umiej± odkryæ rzeczywisto¶ci nadprzyrodzonych. Dlatego mo¿emy u¿ywaæ tego okre¶lenia Pisma ¦wiêtego w odniesieniu do chciwo¶ci dóbr materialnych, a tak¿e do tej deformacji, która prowadzi do postrzegania tego, co nas otacza - innych ludzi, okoliczno¶ci naszego ¿ycia i naszych czasów - tylko na sposób ludzki.

Wzrok duszy przytêpia siê, umys³ uwa¿a, ¿e jest samowystarczalny; ¿e sam mo¿e zrozumieæ wszystko, obywaj±c siê bez Boga. Jest to subtelna pokusa zas³aniaj±ca siê godno¶ci± umys³u, który nasz Ojciec Bóg da³ cz³owiekowi po to, aby Go pozna³ i dobrowolnie mi³owa³. Wiedziony t± pokus± ludzki umys³ uwa¿a siê za centrum wszech¶wiata i na nowo zachwyca go owo bêdziecie jako bogowie, a nape³niwszy siê mi³o¶ci± do siebie samego, odwraca siê od mi³o¶ci Bo¿ej.

W ten sposób nasza egzystencja mo¿e oddaæ siê bezwarunkowo w rêce trzeciego nieprzyjaciela, jakim jest superbia vitae. Nie chodzi tu tylko o przelotne my¶li wywo³ane pró¿no¶ci± czy mi³o¶ci± w³asn±: jest to ogólna zarozumia³o¶æ. Nie dajmy siê oszukaæ, poniewa¿ jest to z³o najgorsze z mo¿liwych, przyczyna wszelkiego b³±dzenia. Walka przeciwko pysze powinna byæ sta³a, bo nie na pró¿no mówi siê w sposób obrazowy, ¿e ta namiêtno¶æ umiera dopiero dzieñ po ¶mierci cz³owieka. Jest to wynios³o¶æ faryzeusza, którego Bóg nie chce usprawiedliwiæ, poniewa¿ napotyka w nim barierê samowystarczalno¶ci. Jest to arogancja prowadz±ca do pogardzania innymi, do podporz±dkowywania ich sobie, do z³ego traktowania, bo gdzie bêdzie pycha, tam bêdzie obraza i hañba.

Mi³osierdzie Bo¿e


7

Dzisiaj rozpoczyna siê okres Adwentu, wiêc dobrze, ¿e rozwa¿yli¶my zasadzki tych nieprzyjació³ duszy: nieporz±dek zmys³owo¶ci i wygodnej lekkomy¶lno¶ci; szaleñstwo rozumu opieraj±cego siê Bogu; wynios³± pychê wyja³awiaj±c± mi³o¶æ do Boga i do stworzeñ. Wszystkie te stany duszy s± prawdziwymi przeszkodami i maj± wielk± moc wprowadzania nieporz±dku. Dlatego liturgia ka¿e nam wzywaæ mi³osierdzia Bo¿ego: Ku Tobie, Panie, wznoszê moj± duszê, mój Bo¿e, Tobie ufam: niech nie doznam zawodu! Niech moi wrogowie nie triumfuj± nade mn±! - modlili¶my siê w antyfonie na wej¶cie. Za¶ jako antyfonê na ofiarowanie powtórzymy: Tobie ufam: niech nie doznam zawodu!

Teraz, kiedy zbli¿a siê czas zbawienia, pociesza nas s³uchanie s³ów ¶w. Paw³a o tym, ¿e gdy ukaza³a siê dobroæ i mi³o¶æ Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie ze wzglêdu na sprawiedliwe uczynki, jakie spe³nili¶my, lecz z mi³osierdzia swego zbawi³ nas.

Je¶li przejrzycie Pismo ¦wiête, odkryjecie w ka¿dym miejscu obecno¶æ mi³osierdzia Bo¿ego: nape³nia ziemiê; rozci±ga siê na wszystkie Jego dzieci, super omnem carnem; ogarnia nas; wychodzi nam naprzeciw; otacza nas, by nam pomagaæ i nieustannie jest potwierdzane. Bóg, troszcz±c siê o nas jak kochaj±cy Ojciec, patrzy na nas w swoim mi³osierdziu: mi³osierdziu ³askawym, piêknym jak chmury deszczowe w czasie posuchy.

Pan Jezus podsumowuje i streszcza ca³± tê historiê mi³osierdzia Bo¿ego: B³ogos³awieni mi³osierni, albowiem oni mi³osierdzia dost±pi±. A innym razem: B±d¼cie mi³osierni, jak Ojciec wasz jest mi³osierny. Po¶ród tylu scen Ewangelii wyry³a siê nam równie¿ mocno w pamiêci ³askawo¶æ wobec jawnogrzesznicy, przypowie¶æ o synu marnotrawnym, o zaginionej owcy, o d³u¿niku, któremu darowano d³ug, wskrzeszenie syna wdowy z Nain. Ile¿ racji wynikaj±cych ze sprawiedliwo¶ci t³umaczy ten wielki cud! Umar³ jedyny syn owej ubogiej wdowy, syn, który nadawa³ sens jej ¿yciu, który w staro¶ci móg³ jej s³u¿yæ pomoc±. Jednak Chrystus nie dokonuje cudu z powodu sprawiedliwo¶ci; robi to ze wspó³czucia, gdy¿ w swoim wnêtrzu wzrusza siê na widok ludzkiego bólu.

Jak± pewno¶æ powinno dawaæ nam mi³osierdzie Pana! Je¶liby siê on ¿ali³ przede Mn±, us³yszê go, bo jestem lito¶ciwy. Jest to zaproszenie i obiet-nica, której nie omieszka wype³niæ. Przybli¿my siê wiêc z ufno¶ci± do tronu ³aski, aby¶my otrzymali mi³osierdzie i znale¼li ³askê dla [uzyskania] pomocy w stosownej chwili. Nieprzyjaciele naszego u¶wiêcenia nic nie wskóraj±, poniewa¿ to mi³osierdzie Bo¿e nas ochrania. A je¶li - z w³asnej winy i z powodu swojej s³abo¶ci - upadamy, Pan przychodzi nam na ratunek i nas podnosi. Nauczy³e¶ siê wystrzegaæ opiesza³o¶ci, oddalaæ od siebie arogancjê, wzrastaæ w pobo¿no¶ci, nie byæ wiê¼niem ¶wiatowych spraw, nie przedk³adaæ marno¶ci nad wieczno¶æ. Skoro jednak s³aby cz³owiek nie mo¿e pewnie kroczyæ po ¶liskim ¶wiecie, dobry lekarz wskaza³ ci lekarstwo przeciw dezorientacji, a mi³osierny sêdzia nie odmówi³ ci nadziei przebaczenia.


8

W tym klimacie Bo¿ego mi³osierdzia rozwija siê ¿ycie chrze¶cijanina. To jest atmosfera, w jakiej czyni on starania, by postêpowaæ jak dziecko Ojca. A jakie s± podstawowe ¶rodki, by osi±gn±æ ugruntowanie powo³ania? Wska¿ê ci dzisiaj dwa, które s± jakby ¿ywymi osiami chrze¶cijañskiego postêpowania: ¿ycie wewnêtrzne i formacjê doktrynaln±, dog³êbn± znajomo¶æ naszej wiary.

Na pierwszym miejscu - ¿ycie wewnêtrzne. Jak niewielu to jeszcze rozumie! S³ysz±c, jak mówi siê o ¿yciu wewnêtrznym, maj± na my¶li mrok ¶wi±tyni albo nawet specyficzny klimat niektórych zakrystii. Ju¿ od ponad æwieræ wieku powtarzam, ¿e nie o to chodzi. Opisujê ¿ycie wewnêtrzne zwyk³ych chrze¶cijan, którzy zazwyczaj znajduj± siê po¶rodku ulicy, na ¶wie¿ym powietrzu i w³a¶nie na ulicy, w pracy, w rodzinie, w chwilach rozrywki s± przez ca³y dzieñ zapatrzeni w Jezusa. A có¿ to jest, je¶li nie ¿ycie w nieustannej modlitwie? Czy¿ to nie prawda, ¿e ty sam dostrzeg³e¶ potrzebê bycia dusz± modlitwy, obcowania z Bogiem, które prowadzi ciê do przebóstwienia? Taka jest wiara chrze¶cijañska i w ten sposób rozumia³y to zawsze dusze modlitwy: cz³owiek staje siê Bogiem - pisze ¶w. Klemens Aleksandryjski - poniewa¿ chce tego samego, czego chce Bóg.

Na pocz±tku bêdzie to kosztowaæ; trzeba czyniæ wysi³ki, by zwracaæ siê do Pana, by dziêkowaæ Mu za Jego ojcowsk±, konkretn± mi³o¶æ do nas. Stopniowo mi³o¶æ Bo¿a staje siê namacalna - chocia¿ nie jest to kwestia uczuæ - jakby zaw³adnê³a dusz±. To Chrystus, który z mi³o¶ci± nas poszukuje: Oto stojê u drzwi i ko³aczê. Jak wygl±da twoje ¿ycie modlitewne? Czy nie odczuwasz czasem w ci±gu dnia pragnienia porozmawiania z Nim z wiêkszym spokojem? Czy nie mówisz Mu: "Pó¼niej Ci o tym opowiem, pó¼niej o tym z Tob± porozmawiam”?

W chwilach specjalnie przeznaczonych na tê rozmowê z Panem serce otwiera siê w zwierzeniach, wola siê umacnia, rozum - wspomagany ³ask± - przenika rzeczywisto¶ci± nadprzyrodzon± rzeczywisto¶æ ludzk±. Jako owoc pojawi± siê zawsze jasne, praktyczne postanowienia poprawy twojego postêpowania, traktowania delikatnie, z mi³o¶ci± wszystkich ludzi, zaanga¿owania siê - z zapa³em dobrego sportowca - w tê chrze¶cijañsk± walkê mi³o¶ci i pokoju.

Modlitwa staje siê nieustanna, jak bicie serca, jak têtno. Bez tej obecno¶ci Boga nie ma ¿ycia kontemplacyjnego, a bez ¿ycia kontemplacyjnego niewiele jest warta praca dla Chrystusa, poniewa¿ na pró¿no siê trudz± ci, którzy buduj±, je¶li Bóg nie podtrzymuje domu.


9

¯eby siê u¶wiêciæ, zwyk³y chrze¶cijanin - który nie jest zakonnikiem, nie oddala siê od ¶wiata, bo ¶wiat jest dla niego miejscem spotkania z Chrystusem - nie potrzebuje habitu ani znaków wyró¿niaj±cych. Jego oznaki s± wewnêtrzne: sta³a obecno¶æ Bo¿a i duch umartwienia. W rzeczywisto¶ci jest tylko jedno, gdy¿ umartwienie nie jest niczym innym jak modlitw± zmys³ów.

Powo³anie chrze¶cijañskie jest powo³aniem do po¶wiêcenia, do pokuty, do zado¶æuczynienia. Powinni¶my wynagradzaæ za nasze grzechy - przy ilu okazjach odwrócili¶my twarz, ¿eby nie widzieæ Boga! - oraz za wszystkie grzechy ludzi. Powinni¶my i¶æ wiernie ¶ladami Chrystusa: nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, oddanie Chrystusa i Jego uni¿enie na Krzy¿u, aby ¿ycie Jezusa objawi³o siê w naszym ciele. Nasza droga jest drog± ofiary, a w tym wyrzeczeniu odnajdziemy gaudium cum pace, rado¶æ i pokój.

Nie patrzymy na ¶wiat ze smutkiem na twarzy. Kiepsk± przys³ugê oddali katechezie - prawdopodobnie niechc±cy - ci biografowie ¶wiêtych, którzy za wszelk± cenê starali siê odnale¼æ u s³ug Bo¿ych zdarzenia nadzwyczajne, ju¿ od ich pierwszego niemowlêcego krzyku. niektórych opowiadaj± o niektórych z nich, ¿e jako niemowlêta nie p³akali, ¿e dla umartwienia nie ssali w piatki piersi matki... I ty, i ja urodzili¶my siê, p³acz±c, jak Pan Bóg przykaza³; siêgali¶my te¿ do piersi swojej matki, nie martwi±c siê o Wielki Post czy inne czasy zakazane...

Jednak z pomoc± Bo¿± nauczyli¶my siê odkrywaæ, w ci±gu na pozór zawsze jednakowych dni, spatium verae poenitentiae, czas prawdziwej pokuty; i w tych chwilach robimy postanowienia emendatio vitae, poprawy naszego ¿ycia. To jest droga przygotowania siê na ³askê i na natchnienia Ducha ¦wiêtego w duszy. A z t± ³ask± - powtarzam - przychodzi gaudium cum pace, rado¶æ, pokój i wytrwa³o¶æ w drodze.

Umartwienie jest sol± naszego ¿ycia. A naj-lepszym umartwieniem jest to, które zwalcza - w ma³ych szczegó³ach, w ci±gu ca³ego dnia - po¿±dliwo¶æ cia³a, po¿±dliwo¶æ oczu i pychê ¿ycia. Umartwienia, które nie umartwiaj± innych, które czyni± nas delikatniejszymi, bardziej wy-rozumia³ymi i bardziej otwartymi wobec wszystkich. Nie umartwiasz siê, je¶li jeste¶ dra¿liwy; je¶li poch³ania ciê tylko twój w³asny egoizm; je¶li podporz±dkowujesz sobie innych; je¶li nie umiesz zrezygnowaæ z tego, co zbyteczne, a czasem i z tego, co potrzebne; je¶li siê smucisz, kiedy sprawy nie u³o¿± siê tak, jak to sobie zaplanowa³e¶. Umartwiasz siê natomiast, je¶li umiesz staæ siê wszystkim dla wszystkich, ¿eby w ogóle ocaliæ przynajmniej niektórych.


10

¯ycie w modlitwie i pokucie oraz rozwa¿anie naszego synostwa Bo¿ego przemieniaj± nas w chrze¶cijan g³êboko pobo¿nych, jak ma³e dzieci przed Bogiem. Pobo¿no¶æ jest cnot± dzieci, aby za¶ dziecko mog³o rzuciæ siê w ramiona swego ojca, musi byæ i czuæ siê ma³e, potrzebuj±ce. Bardzo czêsto rozwa¿a³em to ¿ycie w dzieciêctwie duchowym, które nie k³óci siê z mêstwem, poniewa¿ wymaga silnej woli, zahartowanej dojrza³o¶ci oraz sta³ego i otwartego charakteru.

A zatem - pobo¿ni jak dzieci, ale nie ignoranci. Ka¿dy bowiem, w miarê swoich mo¿liwo¶ci, powinien siê staraæ zg³êbiaæ na serio, w sposób naukowy nasz± wiarê; to wszystko jest teologi±. Tak wiêc - pobo¿no¶æ dzieci i pewna doktryna teologów.

Zapa³ zdobywania tej wiedzy teologicznej - dobrej i mocnej doktryny chrze¶cijañskiej - jest powodowany na pierwszym miejscu pragnieniem poznawania i mi³owania Boga. Zarazem jednak jest konsekwencj± ogólnej troski wiernej duszy o uchwycenie najg³êbszego sensu tego ¶wiata, który jest dzie³em Stwórcy. Z nu¿±c± monotoni± niektórzy staraj± siê wskrzesiæ domnieman± niezgodno¶æ miêdzy wiar± a nauk±, miêdzy ludzkim rozumem a Objawieniem Bo¿ym. Owa niezgodno¶æ mo¿e pojawiæ siê jedynie wówczas - i to pozornie - kiedy nie rozumie siê prawdziwych uwarunkowañ problemu.

Skoro ¶wiat wyszed³ z r±k Boga, skoro On stworzy³ cz³owieka na swój obraz i swoje podobieñstwo i da³ mu iskrê swego ¶wiat³a, dzia³anie umys³u powinno - choæby to wymaga³o ciê¿kiej pracy - odkrywaæ Bo¿y sens, który ju¿ ze swej natury posiadaj± wszystkie rzeczy. Dziêki ¶wiat³u wiary dostrzegamy natomiast równie¿ ich sens nadprzyrodzony, wynikaj±cy z naszego wyniesienia do porz±dku ³aski. Obawa przed nauk± jest niedopuszczalna, poniewa¿ jakakolwiek praca, je¶li naprawdê jest naukowa, zmierza ku prawdzie. A Chrystus powiedzia³: Ego sum veritas. Ja jestem prawd±.

Chrze¶cijanin powinien odczuwaæ g³ód wiedzy. Pocz±wszy od uprawiania najbardziej abstrakcyjnych nauk, a skoñczywszy na umiejêtno¶ciach rzemie¶lniczych, wszystko mo¿e i powinno prowadziæ do Boga. Nie ma bowiem takiego ludzkiego zajêcia, którego nie mo¿na by u¶wiêciæ, które nie mog³oby byæ okazj± do osobistego u¶wiêcenia i do wspó³pracy z Bogiem w u¶wiêcaniu tych, którzy nas otaczaj±. ¦wiat³o na¶laduj±cych Chrystusa nie powinno znajdowaæ siê w g³êbi doliny, lecz na szczycie góry, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

Pracowaæ w ten sposób - to modliæ siê. Uczyæ siê w ten sposób - to modliæ siê. Prowadziæ badania naukowe w ten sposób - to modliæ siê. Zasada zawsze jest ta sama: wszystko jest modlitw±, wszystko mo¿e i powinno prowadziæ nas do Boga, o¿ywiaæ nieustannie obcowanie z Nim, od rana do nocy. Ka¿da uczciwa praca mo¿e byæ modlitw±; a wszelka praca, która jest modlitw±, jest apostolstwem. W ten sposób dusza umacnia siê w prostej i mocnej jedno¶ci ¿ycia.


11

Nie chcia³bym mówiæ wam nic wiêcej w tê pierwsz± niedzielê Adwentu, kiedy zaczynamy liczyæ dni dziel±ce nas od narodzenia Zbawiciela. Rozpatrywali¶my rzeczywisto¶æ powo³ania chrze-¶cijañskiego; jak Pan pok³ada w nas zaufanie, by prowadziæ dusze do ¶wiêto¶ci, zbli¿aæ je do siebie, jednoczyæ je z Ko¶cio³em, szerzyæ Królestwo Bo¿e we wszystkich sercach. Pan chce, ¿eby¶my byli oddani, wierni, delikatni, pe³ni mi³o¶ci. Chce, ¿eby¶my byli ¶wiêci, ca³kowicie Jego.

Z jednej strony - pycha, zmys³owo¶æ, znudzenie, egoizm; z drugiej - mi³o¶æ, oddanie, mi³osierdzie, pokora, po¶wiêcenie, rado¶æ. Musisz wybraæ. Zosta³e¶ powo³any do ¿ycia wiar±, nadziej± i mi³o¶ci±. Nie mo¿esz obni¿aæ poprzeczki i pozostawaæ odosobniony w swojej przeciêtno¶ci.

Widzia³em kiedy¶ or³a zamkniêtego w ¿elaznej klatce. By³ brudny, na wpó³ pozbawiony piór, trzyma³ w szponach kawa³ek padliny. Pomy¶la³em wtedy, co sta³oby siê ze mn±, gdybym porzuci³ otrzymane od Boga powo³anie. Wzbudzi³ we mnie lito¶æ ten samotny, uwiêziony ptak, który narodzi³ siê, aby wznie¶æ siê wysoko i spogl±daæ w s³oñce. Mo¿emy wznie¶æ siê na pokorne wy¿yny mi³o¶ci Bo¿ej, s³u¿by wszystkim ludziom. Trzeba jednak, aby w naszej duszy nie by³o zakamarków, do których nie mog³oby dotrzeæ s³oñce Chrystusa. Musimy odrzuciæ wszystkie troski, które oddalaj± nas od Niego, a wtedy - Chrystus w twym umy¶le, Chrystus na twoich ustach, Chrystus w twoim sercu, Chrystus w twoich czynach. Ca³e ¿ycie - serce i czyny, umys³ i s³owa - pe³ne Boga.

Nabierzcie ducha i podnie¶cie g³owy, poniewa¿ zbli¿a siê wasze odkupienie - przeczytali¶my w Ewangelii. Czas Adwentu jest czasem nadziei. Ca³a panorama naszego chrze¶cijañskiego powo³ania, ta jedno¶æ ¿ycia, której nerwem jest obecno¶æ Boga, naszego Ojca, mo¿e i powinna byæ rzeczywisto¶ci± codzienn±.

Razem ze mn± pro¶ o to Maryjê, wyobra¿aj±c sobie, jak Ona prze¿ywa³a te miesi±ce oczekiwania na Syna, który mia³ siê narodziæ. A Naj¶wiêtsza Maryja Panna sprawi, ¿e bêdziesz alter Christus, ipse Christus, drugim Chrystusem, samym Chrystusem!


  Nastêpny