30

Po mojej śmierci możesz przerwać milczenie, które utrzymywałem tak długo i krzyczeć, krzyczeć. Musiałem milczeć przez wiele lat. Wśród moich dokumentów znajdziesz wiele wezwań do roztropności, do milczenia, do przezwyciężania trudności modlitwą i umartwieniem, pokorą, pracą i uczynkami, a nie tylko językiem. Była jedna rzecz, która powstrzymywała mnie od mówienia, która kazała mi milczeć, a która ma związek z tym całym wstępem, który zrobiłem. Miałem — to nie moja zasługa, to łaska Boga, naszego Pana — psychikę tego, który nigdy nie jest sam, ani po ludzku, ani w sposób nadprzyrodzony sam. Miałem wielkie Boże i ludzkie wsparcie. I chciałbym, abyście uczestniczyli w tym wielkim wsparciu, które trwa i zawsze będzie trwać.

Nigdy nie byłem sam. To sprawiało, że milczałem w obliczu rzeczy, które obiektywnie były nie do przyjęcia: mógłbym wywołać skandal! To by było bardzo łatwe… Ale nie, wolałem milczeć, wolałem sam być skandalem, ponieważ myślałem o innych.

Nie mamy innego wyboru, jak tylko mieć to — nazwijmy to — „psychologiczną skłonność” do nawykowego myślenia o innych, do posiadania tego szczególnego punktu widzenia, naszego własnego, unikalnego dla nas. Chciałbym, abyście wzięli to pod uwagę, gdy będziecie rozproszeni po różnych regionach. Nigdy nie bójcie się nieroztropności ludzi, ale ci z nas, którzy mają misję troszczenia się o innych, nie mogą sobie pozwolić na ten luksus: wręcz przeciwnie, musimy pozwolić sobie na luksus roztropności, spokoju, miłości, która nikogo nie wyklucza.

Ten punkt w innym języku