122

Uwielbiam Ojca, Syna, Ducha Świętego, jedynego Boga. Nie rozumiem tego cudu Trójcy, ale Ty włożyłeś w moją duszę tęsknotę, głód wiary. Wierzę: chcę wierzyć jak nikt inny. Mam nadzieję: chcę mieć nadzieję jak nikt inny. Kocham: chcę kochać jak nikt inny.

Jesteś, który jesteś — Najwyższą Dobrocią. Jestem tym, kim jestem: ostatnią brudną szmatą tego zgniłego świata. A jednak patrzysz na mnie…, szukasz mnie… i kochasz mnie. Panie, niech moje dzieci patrzą na Ciebie, szukają Cię i kochają. Panie, obym Cię szukał, obym na Ciebie patrzył, obym Cię kochał.

Patrzeć to znaczy skierować oczy duszy na Ciebie, pragnąc Cię zrozumieć, w takim stopniu, w jakim — dzięki Twojej łasce — ludzki rozum może Cię poznać. Jestem zadowolony z tej znikomości. A kiedy widzę, że tak mało rozumiem z Twojej wielkości, Twojej dobroci, Twojej mądrości, Twojej mocy, Twojego piękna… Kiedy widzę, że tak mało rozumiem, nie jestem zasmucony. Cieszę się, że jesteś tak wielki, że nie mieścisz się w moim biednym sercu, w mojej nędznej głowie. Mój Boże! Mój Boże! Jeśli nie mogę powiedzieć Ci nic więcej, to wystarczy. Mój Boże! Cała ta wielkość, cała ta moc, całe to piękno… moje! A ja… Twój!

Staram się dotrzeć do Trójcy Niebieskiej poprzez tę inną trójcę na ziemi: Jezusa, Maryję i Józefa. Oni są bardziej dostępni. Jezus, który jest perfectus Deus i perfectus Homo. Maryja, która jest kobietą, najczystszym stworzeniem, największym. Bardziej niż Ona, tylko Bóg. I Józef, który jest tuż obok Maryi: czysty, męski, roztropny, prawdziwy. O mój Boże, co to są za wzorce! Samo patrzenie na nich sprawia, że chcesz umrzeć z żalu, ponieważ, Panie, zachowywałem się tak źle… Nie wiedziałem, jak dostosować się do okoliczności, aby stać się Bożym. A Ty dałeś mi środki i dajesz mi je i nadal będziesz mi je dawał… Abyśmy żyli po ludzku na ziemi na sposób Boży.

Nie możemy być między Niebem a ziemią, ponieważ jesteśmy ze świata. Musimy być — i jestem świadomy, że mówiłem wam to wiele razy — w Niebie i na ziemi, zawsze. Nie między Niebem a ziemią, ponieważ jesteśmy ze świata, na świecie i w Raju w tym samym czasie! To byłoby jak formuła wyrażająca, jak mamy komponować nasze życie, dopóki jesteśmy in hoc sæculo. W Niebie i na ziemi, przebóstwieni; ale wiedząc, że jesteśmy ze świata i że jesteśmy ziemią, z kruchością właściwą temu, co jest ziemią: glinianym naczyniem, którego Pan chciał użyć do swojej służby. A kiedy pękło, uciekliśmy się do słynnych klamr i drutowania…, jak syn marnotrawny: „Zgrzeszyłem przeciwko Bogu i względem ciebie…”5. Jest tak samo, gdy chodzi o coś poważnego, jak i wtedy, gdy chodzi o coś małego. Czasami zostaliśmy bardzo, bardzo zranieni przez małą rzecz, przez brak miłości, przez nieumiejętność patrzenia na Miłość miłości, przez nieumiejętność uśmiechania się. Ponieważ kiedy się kocha, nie ma rzeczy małych. Wszystko ma wielkie znaczenie, wszystko jest wielkie. Nawet w tak nędznym małym stworzeniu jak ja, jak ty, mój synu.

Pan chciał złożyć w nas bardzo bogaty skarb. Czy przesadzam? Powiedziałem niewiele. Powiedziałem teraz niewiele, ponieważ wcześniej powiedziałem więcej. Przypomniałem sobie, że w nas mieszka Bóg, nasz Pan, w całej swojej wielkości. W naszych sercach zazwyczaj jest Niebo. I nie będę kontynuował.

Gratias tibi, Deus, gratias tibi: vera et una Trinitas, una et summa Deitas, sancta et una Unitas!

Niech Matka Boża będzie dla nas Turris Civitatis — wieżą, która czuwa nad miastem: miastem, którym jest każdy z nas, z tak wieloma rzeczami, które przychodzą i odchodzą w nas, z tak wielkim ruchem, a jednak tak wielkim bezruchem; z tak wielkim nieporządkiem, a jednak tak wielkim porządkiem; z tak wielkim hałasem, a jednak tak wielką ciszą; z tak wielką wojną, a jednak tak wielkim pokojem.

Sancta Maria, Turris Civitatis: ora pro nobis!

Sancte Ioseph, Pater et Domine: ora pro nobis!

Sancti Angeli Custodes: orate pro nobis!

Przypisy
5

Łk 15, 18.

Ten punkt w innym języku