Zestawienie punktów

Znaleziono 4 punktów «To Chrystus przechodzi», które dotykają tematu Praca → praca po ludzku dobrze wykonana .

Czy widzicie, jak niezbędne jest poznanie Jezusa, przyglądanie się z miłością Jego życiu? Wielokrotnie szukałem w Piśmie Świętym precyzyjnego określenia, biografii Jezusa. Podczas lektury odkryłem, że Duch Święty zamyka ją w dwóch słowach: Pertransiit benefaciendo. Wszystkie dni Jezusa na ziemi, od narodzenia aż po śmierć, były właśnie takie: pertransiit benefaciendo, wypełnił je czynieniem dobra. W innym miejscu Pismo Święte powiada: bene omnia fecit - dobrze uczynił wszystko. Wszystko wykonał dobrze do końca, nie czynił niczego oprócz dobra.

Cóż więc zrobimy, ty i ja? Popatrzmy, czy mamy coś do poprawienia. Ja, owszem, odnajduję w sobie wiele do zmienienia. Skoro widzę, że sam z siebie nie jestem w stanie czynić dobra, i skoro sam Jezus powiedział nam, że bez Niego nic nie możemy uczynić, pójdźmy - ty i ja - do Pana, by błagać Go o pomoc, przez wstawiennictwo Jego Matki, w tych zażyłych rozmowach, właściwych dla dusz miłujących Boga. Nie dodam nic więcej, bo to każdy z was musi mówić, zgodnie z własnymi potrzebami. Wewnętrznie, bez hałasu słów, w tej samej chwili, gdy wam daję te rady, stosuję tę naukę do swojej własnej nędzy.

Aby postępować w ten sposób, aby uświęcać swój zawód, trzeba przede wszystkim pracować dobrze, z rzetelnością ludzką i nadprzyrodzoną. Chcę teraz dla kontrastu przypomnieć, co mówi jedna z dawnych ewangelii apokryficznych: Ojciec Jezusa, który był cieślą, wyrabiał pługi i jarzma. Pewnego razu - mówi dalej opowieść - zamówił u niego łoże pewien wysoko postawiony człowiek. Okazało się jednak, że jedna z desek była krótsza od drugiej i Józef nie wiedział, co zrobić. Wówczas Dziecię Jezus powiedziało do ojca: połóż obie deski na ziemi i ułóż je równo z jednej strony. Józef tak uczynił. Wtedy Jezus stanął z drugiej strony, chwycił krótszą deskę i wyciągnął ją tak, że stała się tak długa jak druga. Józef, Jego ojciec, na widok tego cudu bardzo się zdumiał, objął Dziecię i ucałował je, mówiąc: jakże jestem szczęśliwy, gdyż Bóg dał mi to Dziecię.

Józef z pewnością nie dziękował Bogu za takie rzeczy, jego praca nie mogła wyglądać w ten sposób. Św. Józef nie jest człowiekiem lubiącym łatwe i cudowne rozwiązania, lecz człowiekiem wytrwałym, zdolnym do wysiłku, a kiedy trzeba - pomysłowym. Chrześcijanin wie, że Bóg czyni cuda: dokonywał ich przed wiekami, czynił je później i dokonuje ich również teraz, ponieważ non est abbreviata manus Domini, nie zmniejszyła się moc Boża.

Jednakże cuda są przejawem zbawczej wszechmocy Boga, a nie sposobem zapobiegania skutkom naszej nieudolności albo sprzyjania naszemu wygodnictwu. Cud, o który prosi was Pan, to wytrwanie w waszym chrześcijańskim i Boskim powołaniu, uświęcanie pracy każdego dnia: cud przemieniania codziennej prozy w jedenastozgłoskowiec, w poezję heroiczną, dzięki miłości, z jaką wykonujecie swoje zwyczajne zajęcia. Tam właśnie oczekuje was Bóg, żebyście stali się duszami posiadającymi poczucie odpowiedzialności, zapał apostolski, kompetencję zawodową.

Dlatego jako hasło dla waszej pracy mogę wskazać wam to: aby być użytecznym, służyć. Bo po pierwsze, żeby coś wykonać, trzeba umieć to zakończyć. Nie wierzę w czystość intencji tych, którzy nie dokładają starań, by zdobyć kompetencję niezbędną do tego, aby należycie wypełniać powierzone sobie zadania. Nie wystarczy chcieć czynić dobro, trzeba umieć to robić. A jeśli rzeczywiście chcemy, to pragnienie to znajdzie wyraz w staraniu o to, by zastosować odpowiednie środki, żeby dobrze wykończyć każdą rzecz, w sposób po ludzku doskonały.

Mówiliśmy już dużo na ten temat przy innych okazjach, pozwólcie mi jednak raz jeszcze zwrócić uwagę na naturalność i prostotę życia św. Józefa, który ani nie odsuwał się od swoich współmieszkańców, ani nie stwarzał niepotrzebnych barier.

Dlatego - chociaż, być może, czasami, w niektórych sytuacjach może to być uzasadnione - nie lubię zazwyczaj mówić o katolickich robotnikach, o katolickich inżynierach, o katolickich lekarzach itd., jak gdyby chodziło o jakiś gatunek wewnątrz danego rodzaju; jak gdyby katolicy tworzyli jakąś grupkę oddzieloną od innych, przez co stwarza się wrażenie, że pomiędzy chrześcijanami i resztą ludzkości istnieje przepaść. Szanuję opinię przeciwną, uważam jednak, że o wiele właściwsze jest mówienie o robotnikach, którzy są katolikami lub o katolikach, który są robotnikami; o inżynierach, którzy są katolikami lub o katolikach, którzy są inżynierami. Bo człowiek, który ma wiarę i wykonuje pracę umysłową, techniczną czy fizyczną, jest i czuje się zjednoczony z innymi, równy innym, ma te same prawa i obowiązki, to samo pragnienie stania się lepszym, ten sam zapał stawiania czoła wspólnym problemom i znalezienia dla nich rozwiązania.

Katolik, podejmując się tego wszystkiego, będzie umiał uczynić ze swojego codziennego życia świadectwo wiary, nadziei i miłości; świadectwo proste, normalne, bez potrzeby afiszowania się, ukazując - dzięki spójności swego życia - stałą obecność Kościoła w świecie, jako że wszyscy katolicy sami są Kościołem, ponieważ są pełnoprawnymi członkami jedynego Ludu Bożego.

Kiedy chrześcijanin pracuje, jak to ma w obowiązku, nie może pomijać ani unikać wymogów właściwych dla naturalnego porządku rzeczy. Gdyby przez wyrażenie błogosławić ludzkądziałalność rozumiano pozbawienie jej właściwej jej dynamiki bądź jej ograniczenie, nie chciałbym używać tych słów. Osobiście nigdy nie przekonywało mnie to, by zwykłe zajęcia ludzi nosiły - niczym fałszywy szyld - wyraźne określenie wyznania. Wydaje mi się bowiem, chociaż szanuję opinię przeciwną, że stwarza to niebezpieczeństwo używania nadaremnie świętego imienia naszej wiary, a poza tym etykietą katolickości posługiwano się czasami nawet dla usprawiedliwienia postaw i czynów, które nie są po ludzku uczciwe.

Skoro świat i wszystko, co w nim jest - za wyjątkiem grzechu - jest dobry, ponieważ jest dziełem Boga, naszego Pana, chrześcijanin, walcząc nieustannie o to, by uniknąć obrazy Boga - a jest to walka pozytywna, z miłości - powinien poświęcać się wszystkim ziemskim sprawom ramię w ramię z innymi obywatelami; powinien bronić tych wszystkich dóbr, które wynikają z godności osoby.

Istnieje zaś takie dobro, o które chrześcijanin powinien zawsze specjalnie zabiegać: wolność osobista. Tylko wtedy, gdy chrześcijanin będzie bronić osobistej wolności innych, z właściwą sobie odpowiedzialnością osobistą, będzie mógł, z uczciwością ludzką i chrześcijańską, bronić w taki sam sposób swojej wolności. Powtarzam i będę powtarzać nieustannie, że Pan dał nam darmo wielki nadprzyrodzony dar: łaskę Bożą oraz inny wspaniały dar ludzki: wolność osobistą, która - żeby nie została zniekształcona i nie przemieniła się w rozpasanie - wymaga od nas prawości, skutecznego wysiłku, aby nasze postępowanie zawierało się w ramach Bożego prawa, ponieważ tam, gdzie jest Duch Boży, tam też jest wolność.

Królestwo Chrystusa to królestwo wolności: nie ma tu innych niewolników oprócz tych, którzy oddają się w niewolę dobrowolnie, z Miłości do Boga. Błogosławiona niewola miłości, która czyni nas wolnymi! Bez wolności nie możemy odpowiedzieć na łaskę; bez wolności nie możemy oddać się dobrowolnie Panu z powodu jak najbardziej nadprzyrodzonego: ponieważ tak nam się podoba.

Niektórzy z was, którzy mnie słuchacie, znają mnie od wielu lat. Możecie zaświadczyć, że całe swoje życie głoszę wolność osobistą oraz osobistą odpowiedzialność. Szukałem jej i szukam po całej ziemi, tak jak Diogenes szukał człowieka. I każdego dnia miłuję ją bardziej, miłuję ją ponad wszystkie inne rzeczy ziemskie: jest to skarb, którego nigdy dostatecznie nie docenimy.

Kiedy mówię o wolności osobistej, nie odnoszę się przy tej okazji do innych problemów, być może bardzo istotnych, które nie należą do mojej pracy kapłana. Wiem, że nie do mnie należy zajmowanie się tematami laickimi i przemijającymi, które przynależą do sfery doczesnej i świeckiej; sprawami, które Pan pozostawił wolnej i spokojnej dyskusji ludzi. Wiem także, że usta kapłana, unikając zupełnie popierania doczesnych ideologii, powinny otwierać się tylko po to, by prowadzić dusze do Boga, do Jego duchowej, zbawczej nauki, do sakramentów, które ustanowił Jezus, do życia wewnętrznego, które przybliża nas do Pana, ze świadomością, że jesteśmy Jego dziećmi, a w związku z tym - braćmi wszystkich ludzi bez wyjątku.

Obchodzimy dziś uroczystość Chrystusa Króla. I nie przekroczę swoich kompetencji kapłana, mówiąc, że jeśli ktoś pojmowałby królestwo Chrystusa jako program polityczny, nie zgłębił nadprzyrodzonego celu wiary i byłby o krok od obarczenia sumień ciężarami, które nie pochodzą od Jezusa, ponieważ Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie. Miłujmy naprawdę wszystkich ludzi; miłujmy nade wszystko Chrystusa, a wtedy nie będziemy mieli innego wyjścia, jak tylko miłować uprawnioną wolność innych w spokojnym i rozumnym współżyciu.