Zestawienie punktów

Znaleziono 5 punktów «To Chrystus przechodzi», które dotykają tematu Krzyż → miłość do Krzyża.

Nie minę się wcale z prawdą, jeśli wam powiem, że Jezus wciąż szuka schronienia w naszym sercu. Powinniśmy prosić Go o przebaczenie naszej ślepoty, naszej niewdzięczności. Powinniśmy prosić Go o łaskę, żebyśmy nie zamknęli przed Nim nigdy drzwi naszej duszy.

Nasz Pan nie ukrywa, że całkowite posłuszeństwo woli Bożej wymaga wyrzeczenia i oddania, ponieważ Miłość nie domaga się praw: chce służyć. On pierwszy przebył tę drogę. Panie, jakie było Twoje posłuszeństwo? Usque ad mortem, mortem autem crucis - aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Trzeba wyjść poza siebie, skomplikować sobie życie, stracić je z miłości do Boga i dusz. Oto ty chciałeś żyć i nie chciałeś, aby coś ci się stało, Bóg jednak zapragnął czegoś innego. Istnieją dwie wole: powinieneś sprostować swoją wolę tak, aby utożsamić ją z wolą Bożą; a nie naginać wolę Bożą do swojej.

Patrzyłem z radością na wiele dusz, które wszystko w życiu postawiły na jedną kartę - tak jak Ty, Panie, usque ad mortem - spełniając wymagania woli Bożej: poświęciły swój trud i swoją pracę zawodową służbie Kościołowi, dla dobra wszystkich ludzi.

Nauczmy się być posłuszni, nauczmy się służyć: nie ma lepszego panowania nad pragnienie dobrowolnego oddania się na służbę innym. Kiedy czujemy, że wzbiera w nas duma, pycha, która każe nam myśleć, że jesteśmy nadludźmi, to jest to właśnie chwila, żeby powiedzieć "nie"; żeby powiedzieć, że naszym jedynym tryumfem ma być tryumf pokory. W ten sposób utożsamimy się z Chrystusem na Krzyżu - nie niechętnie, pełni niepokoju czy na siłę, lecz radośnie, ponieważ ta radość, płynąca z zapomnienia o sobie, jest najlepszym dowodem miłości.

Rozmyślanie nad śmiercią Chrystusa staje się zaproszeniem do podejścia z absolutną szczerością do naszych codziennych zajęć; do potraktowania poważnie wiary, którą wyznajemy. Dlatego Wielki Tydzień nie może być świętym epizodem wyrwanym z kontekstu życia kierującego się tylko ludzkimi sprawami: powinien być okazją do lepszego zrozumienia głębi Miłości Boga, żeby móc słowem i czynem ukazywać ją innym.

Jednak Pan określa warunki. Jest takie jedno Jego oświadczenie, zachowane dla nas przez św. Łukasza, którego nie można pominąć: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. To twarde słowa. Z całą pewnością hiszpańskie "nienawidzić" czy też "mieć w nienawiści" nie wyraża dobrze pierwotnej myśli Chrystusa W każdym razie słowa Pana były mocne, nie sprowadzały się do znaczenia: kochać mniej, jak czasem powściągliwie się je interpretuje, żeby złagodzić to zdanie. To kategoryczne wyrażenie jest tak szokujące nie dlatego, że oznacza postawę negatywną lub bezlitosną, bo ten Jezus, który teraz mówi, jest tym samym, który nakazuje kochać innych jak siebie samego i który oddaje swoje życie za ludzi: to wyrażenie wskazuje po prostu, że wobec Boga nie może być niejasnych postaw. Można by przetłumaczyć te słowa Chrystusa raczej jako kochać bardziej, kochać lepiej, nie kochać miłością egoistyczną ani o małym zasięgu: powinniśmy kochać Miłością Boga.

O to chodzi. Zwróćmy uwagę na ostatnie wymaganie Jezusa: et animam suam. Życie, własna dusza - o to prosi nas Pan. Jeśli jesteśmy zarozumiali, jeśli troszczymy się tylko o swoją osobistą wygodę, jeśli czynimy z siebie samych ośrodek życia innych, a nawet świata, nie mamy prawa nazywać się chrześcijanami ani uważać się za uczniów Chrystusa. Trzeba oddać się czynem i prawdą, a nie tylko językiem. Miłość Boża zaprasza nas do tego, abyśmy samodzielnie nieśli krzyż, abyśmy poczuli na sobie ciężar całej ludzkości i wypełniali - w okolicznościach właściwych dla stanu i pracy każdego z nas - wyraźne, a zarazem pełne miłości zamysły woli Ojca. W omawianym fragmencie Jezus mówi dalej: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Przyjmijmy bez lęku wolę Bożą, bez wahania uczyńmy postanowienie budowania całego swojego życia zgodnie z tym, czego nas naucza i czego od nas wymaga nasza wiara. Możemy być pewni, że napotkamy walkę, cierpienie i ból, ale jeśli naprawdę posiadamy wiarę, nigdy nie będziemy uważać się za nieszczęśliwych: także pośród trudności, a nawet oszczerstw, będziemy szczęśliwi szczęściem, które każe nam kochać innych, aby uczynić ich uczestnikami naszej nadprzyrodzonej radości.

Doświadczenie grzechu nie powinno więc skłaniać nas do wątpienia w naszą misję. Owszem, nasze grzechy mogą utrudnić rozpoznanie Chrystusa. Dlatego powinniśmy zmierzyć się ze swoimi osobistymi słabościami i szukać oczyszczenia, wiedząc jednak, że Bóg nie obiecał nam całkowitego zwycięstwa nad złem w tym życiu, ale prosi nas o walkę. Sufficit tibi gratia mea, wystarczy ci mojej łaski - odpowiedział Bóg Pawłowi, proszącemu o uwolnienie go od ościenia, który go upokarzał.

Moc Boża ukazuje się w naszej słabości i pobudza nas do walki, do zmagania się ze swoimi wadami, nawet jeśli wiemy, że w ciągu naszej ziemskiej wędrówki nigdy w pełni nie osiągniemy zwycięstwa. Życie chrześcijańskie to ciągłe zaczynanie i rozpoczynanie od nowa, odnawianie się każdego dnia.

Chrystus zmartwychwstaje w nas, jeśli stajemy się współuczestnikami Jego Krzyża i Jego Śmierci. Powinniśmy ukochać Krzyż, oddanie, umartwienie. Optymizm chrześcijański nie jest optymizmem ckliwym ani też czysto ludzką ufnością w to, że wszystko pójdzie dobrze. Jest to optymizm zakorzeniony w świadomości wolności i w wierze w łaskę; jest to optymizm, który sprawia, że wymagamy od siebie samych, że usilnie staramy się odpowiedzieć na Boże wezwanie.

W ten sposób już nie pomimo naszej nędzy, ale w pewnym sensie poprzez naszą nędzę, poprzez nasze życie, jako ludzi uczynionych z ciała, z gliny, ukazuje się Chrystus: w wysiłku bycia lepszymi, życia miłością, która pragnie być czysta; w przezwyciężaniu egoizmu; w całkowitym oddaniu się innym poprzez czynienie ze swojego życia nieustannej służby.

I na koniec - zjednoczenie z Krzyżem, ponieważ w życiu Chrystusa Kalwaria poprzedziła Zmartwychwstanie i Pięćdziesiątnicę. I ten sam proces powinien powtórzyć się w życiu każdego chrześcijanina: Jesteśmy - mówi nam św. Paweł - współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale. Duch Święty jest owocem Krzyża, całkowitego oddania się Bogu, szukania wyłącznie Jego chwały i wyrzeczenia się w pełni siebie samego.

Tylko wtedy, gdy człowiek, wierny łasce, decyduje się umieścić w centrum swojej duszy Krzyż, zapierając się samego siebie z miłości do Boga i będąc rzeczywiście oderwanym od egoizmu i wszelkiej złudnej ludzkiej pewności - to znaczy, kiedy prawdziwie żyje wiarą - wtedy i tylko wtedy otrzymuje pełnię wielkiego ognia, wielkiego światła, wielkiego pocieszenia Ducha Świętego.

Wtedy też przychodzą do duszy ten pokój i ta wolność, które zdobył dla nas Chrystus, a które są nam przekazywane poprzez łaskę Ducha Świętego. Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie: a gdzie jest Duch Pański - tam wolność.

Najlepsza droga, żeby nie utracić nigdy odwagi apostolskiej, skutecznych pragnień służenia wszystkim ludziom, to nic innego, jak pełnia życia wiarą, nadzieją i miłością: jednym słowem - świętość. Nie znajduję innej recepty tylko tę - świętość osobista.

Dziś w łączności z całym Kościołem obchodzimy tryumf Matki, Córki i Oblubienicy Boga. I tak jak w okresie Świąt Zmartwychwstania Pana radowaliśmy się trzeciego dnia po Jego śmierci, teraz cieszymy się, ponieważ Maryja, po tym, jak towarzyszyła Jezusowi od Betlejem aż do Krzyża, przebywa razem z Nim, z duszą i ciałem, odbierając chwałę przez całą wieczność. Oto tajemnicza Boża ekonomia: Najświętsza Maryja Panna, stawszy się w sposób szczególny uczestniczką dzieła naszego zbawienia, musiała towarzyszyć z bliska krokom swego Syna: ubóstwu Betlejem, życiu ukrytemu wypełnionemu pracą w Nazarecie, objawieniu Jego boskości w Kanie Galilejskiej, upokorzeniu Męki i Boskiej Ofierze Krzyża, wiecznej szczęśliwości w Raju.

Wszystko to dotyczy nas bezpośrednio, ponieważ ten nadprzyrodzony szlak powinien być również naszą drogą. Maryja ukazuje nam, że ta ścieżka jest do przebycia i że jest pewna. Ona uprzedziła nas na drodze naśladowania Chrystusa. Wyniesienie naszej Matki do chwały jest niezawodną nadzieją naszego własnego zbawienia, dlatego nazywamy Ją spes nostra i causa nostrae laetitiae, naszą nadzieją i przyczyną naszej radości.

Nigdy nie możemy porzucić nadziei na osiągnięcie świętości, na przyjęcie Bożych wezwań, na wytrwanie do końca. Bóg, który rozpoczął w nas dzieło uświęcenia, sam go dokończy. Ponieważ, jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?.

W tej uroczystości wszystko zaprasza do radości. Niezłomna nadzieja na nasze osobiste uświęcenie to dar Boga; człowiek jednak nie może pozostać bierny. Przypomnijcie sobie słowa Chrystusa: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Widzicie? Krzyż co dnia. Nulla dies sine cruce! Żadnego dnia bez Krzyża! Żadnego dnia, w którym nie nieślibyśmy krzyża Pańskiego, w którym nie przyjęlibyśmy Jego brzemienia. Dlatego nie chciałem również zaniechać przypomnienia wam, że radość zmartwychwstania jest konsekwencją boleści Krzyża.

Nie bójcie się jednak, bo sam Pan powiedział nam: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie. Przyjdźcie - rozwija to św. Jan Chryzostom - nie żeby zdać rachunek, ale żeby zostać uwolnionymi od swoich grzechów; przyjdźcie, ponieważ Ja nie potrzebuję, abyście mi oddawali czesc: potrzebuje waszego zbawienia… Nie bójcie się, gdy mówię o jarzmie, ponieważ jest słodkie; nie bójcie się, gdy mówię o brzemieniu, ponieważ jest lekkie.

Droga naszego osobistego uświęcenia prowadzi codziennie przez Krzyż: nie jest to droga smutna, ponieważ sam Chrystus nam pomaga, a przy Nim nie ma miejsca na smutek. In laetitia, nulla dies sine cruce! - lubię powtarzać. - Z duszą przenikniętą radością, żadnego dnia bez Krzyża!