Zestawienie punktów

Znaleziono 3 punktów w «To Chrystus przechodzi», które dotykają tematu Chrzest.

Qui habitat in adiutorio Altissimi, in protectione Dei coeli commorabitur, zamieszkać w pieczy Najwyższego i żyć z Bogiem - na tym właśnie polega ryzykowna pewność chrześcijanina. Trzeba być przekonanym o tym, że Bóg nas słyszy, że zawsze nad nami czuwa - w ten sposób nasze serce napełni się pokojem. Jednak życie z Bogiem oznacza niewątpliwie narażenie się na ryzyko, ponieważ Pan nie zadowala się częścią - chce wszystkiego. A zbliżenie się nieco bardziej do Niego oznacza gotowość do kolejnego nawrócenia, do kolejnej poprawy, do uważniejszego nasłuchiwania Jego natchnień, świętych pragnień, które wzbudza w naszych duszach, i do wprowadzania ich w czyn.

Od momentu naszej pierwszej świadomej decyzji życia w pełni nauką Jezusa z pewnością posunęliśmy się sporo naprzód na drodze wierności Jego Słowu. Ale czyż nie jest prawdą, że zostaje ciągle tyle do zrobienia? Czyż nie jest prawdą, że pozostało przede wszystkim tyle pychy? Bez wątpienia potrzebna jest nowa przemiana, pełniejsza lojalność, głębsza pokora, tak aby zmniejszał się nasz egoizm, a wzrastał w nas Chrystus, ponieważ illum oportet crescere, me autem minui - potrzeba, aby On wzrastał, a ja się umniejszał.

Nie można stać w miejscu. Trzeba iść naprzód, do celu, który wskazywał św. Paweł: nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Jest to pragnienie ambitne i bardzo szlachetne - utożsamienie z Chrystusem, świętość. Nie ma jednak innej drogi, jeśli chce się postępować w sposób spójny z życiem Bożym, które Pan wlał w nasze dusze przez chrzest. Kroczenie naprzód oznacza postęp w świętości; cofanie się jest sprzeciwianiem się normalnemu rozwojowi życia chrześcijańskiego. Albowiem ogień miłości do Boga musi być podsycany, musi rosnąć każdego dnia, przyjąć się w duszy; a ogień utrzymuje się przez spalanie nowych rzeczy. Dlatego, jeśli nie będzie stawał się coraz większy, wkrótce zgaśnie.

Przypomnijcie sobie słowa św. Augustyna: Jeśli powiesz dość, jesteś zgubiony. Staraj się zawsze iść do przodu, nie ustawaj. Nie trwaj w tym samym miejscu, nie cofaj się, nie zbaczaj z drogi.

Wielki Post stawia teraz przed nami zasadnicze pytania: czy czynię postępy w swojej wierności Chrystusowi; w pragnieniu świętości; w hojności apostolskiej w moim codziennym życiu, w zwyczajnej pracy, wśród kolegów wykonujących ten sam zawód?

Niech każdy bez hałasu słów odpowie sobie na te pytania, a zobaczy, że aby Chrystus w nas żył, aby nasze postępowanie odzwierciedlało wiernie Jego obraz, konieczna jest nowa przemiana.

Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. To samo mówi nam znowu Chrystus w zaufaniu, jakby na ucho: Krzyż każdego dnia. Nie tylko - pisze św. Hieronim - w czasie prześladowania lub wobec możliwości męczeństwa, lecz w każdej sytuacji, w każdym uczynku, w każdej myśli, w każdym słowie zapierajmy się tego, czym byliśmy wcześniej i wyznawajmy to, czym jesteśmy obecnie, ponieważ narodziliśmy się na nowo w Chrystusie.

Te rozważania to w rzeczywistości nic innego, jak echo owych słów Apostoła: niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu.

Nawrócenie jest sprawą jednej chwili; uświęcenie jest zadaniem na całe życie. Ziarno miłości, które Bóg zasiał w naszych duszach, pragnie wzrastać, przejawiać się w czynach, wydawać owoce, które w każdej chwili będą zgodne z tym, co jest miłe Panu. Stąd też niezbędna jest gotowość rozpoczynania na nowo, odnajdywania na nowo - we wciąż nowych sytuacjach swojego życia - światła i impulsu pierwszego nawrócenia. To jest właśnie powód, dla którego powinniśmy się przygotować poprzez głęboki rachunek sumienia, prosząc Pana o pomoc, abyśmy mogli lepiej poznać Jego i samych siebie. Nie ma innej drogi, jeśli mamy się na nowo nawrócić.

Ten, kto pragnie walczyć, stosuje środki. A środki nie zmieniły się przez dwadzieścia wieków chrześcijaństwa: modlitwa, umartwienie i przystępowanie do sakramentów. Ponieważ umartwienie jest również modlitwą - modlitwą zmysłów - możemy opisać te środki tylko w dwóch słowach: modlitwa i sakramenty.

Chciałbym, żebyśmy zastanowili się teraz nad tym źródłem łaski Bożej, jakim są sakramenty, cudowny przejaw Bożego miłosierdzia. Rozważmy powoli definicję podaną w Katechizmie św. Piusa V: pewne znaki widzialne, które dają łaskę, a zarazem ją oznaczają, jakby ukazując ją naszym oczom. Bóg Nasz Pan jest nieskończony, Jego miłość jest niewyczerpalna, Jego łaskawość i litość nad nami nie znają granic. I chociaż udziela nam swojej łaski na różne inne sposoby, ustanowił w sposób wyraźny i dobrowolny - tylko On mógł to uczynić - siedem skutecznych znaków, żeby ludzie mogli w sposób stały, prosty i dostępny dla wszystkich stawać się uczestnikami zasług Odkupienia.

Jeśli porzuci się sakramenty, zanika prawdziwe życie chrześcijańskie. Nie da się jednak ukryć, że zwłaszcza w naszych czasach nie brakuje osób, które zdają się zapominać o tym zbawczym strumieniu łaski Chrystusa, a nawet go odrzucają. Bolesne jest mówienie o tej ranie społeczności, która nazywa się chrześcijańską, niemniej jest to konieczne, żeby w naszych duszach ugruntowało się pragnienie przystępowania z większą miłością i wdzięcznością do tych źródeł uświęcenia.

Bez żadnych skrupułów decydują się opóźniać chrzest noworodków, pozbawiając je - przez ciężkie uchybienie sprawiedliwości i miłości - łaski wiary, nieocenionego skarbu zamieszkania Trójcy Świętej w duszy, która przychodzi na świat splamiona grzechem pierworodnym. Usiłują też przeinaczyć istotę Sakramentu Bierzmowania, w którym Tradycja zawsze jednomyślnie upatrywała umocnienia życia duchowego przez ciche i płodne wylanie Ducha Świętego, aby dusza, umocniona w ten nadprzyrodzony sposób, mogła walczyć - jako miles Christi, żołnierz Chrystusa - w tej wewnętrznej walce przeciwko egoizmowi i pożądliwości.

Jeśli straci się wrażliwość na rzeczy Boże, z trudem zrozumie się Sakrament Pokuty. Spowiedź sakramentalna nie jest dialogiem ludzkim, lecz Boskim; jest trybunałem nieomylnej Bożej sprawiedliwości, a przede wszystkim miłosierdzia, w którym kochający sędzia nie pragnie śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył.

Czułość naszego Pana jest naprawdę nieskończona. Popatrzcie, z jaką delikatnością traktuje swoje dzieci. Uczynił z małżeństwa święty węzeł, obraz zjednoczenia Chrystusa z Jego Kościołem, wielki sakrament będący podstawą rodziny chrześcijańskiej, która z łaską Bożą powinna być środowiskiem pokoju i harmonii, szkołą świętości. Rodzice są współpracownikami Boga. Stąd bierze się miły obowiązek szanowania ich, jaki mają dzieci. Słusznie można nazwać czwarte przykazanie - napisałem to przed tylu laty - najsłodszym przykazaniem Dekalogu. Jeśli będzie się przeżywać małżeństwo tak, jak tego chce Bóg, w sposób święty, dom rodzinny będzie zakątkiem pełnym pokoju, jasnym i radosnym.

Ta głęboka rzeczywistość, którą ukazuje nam tekst Pisma Świętego, nie jest wspomnieniem przeszłości, złotym wiekiem Kościoła, który należy do odległej historii. Jest to - pomimo nędz i grzechów każdego z nas - także rzeczywistość Kościoła dzisiejszego i Kościoła wszystkich czasów. Ja zaś będę prosił Ojca - oznajmił Pan swoim uczniom - a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze. Jezus dotrzymał swych obietnic: zmartwychwstał, wstąpił do nieba, i w jedności z Przedwiecznym Ojcem zsyła nam Ducha Świętego, aby nas uświęcał i dawał nam życie.

Moc i potęga Boga rozjaśniają oblicze ziemi. Duch Święty nadal wspomaga Kościół Chrystusowy, aby był on - zawsze i we wszystkim - znakiem podniesionym dla narodów, zwiastującym ludzkości łaskawość i miłość Boga. Choćby nasze ograniczenia były wielkie, to my, ludzie, możemy z nadzieją spoglądać w niebo i napełniać się radością: Bóg nas miłuje i wyzwala nas z naszych grzechów. Obecność i działanie Ducha Świętego w Kościele są gwarancją i zadatkiem wiecznego szczęścia, tej radości i tego pokoju, które daje nam Bóg.

My również, tak jak owi pierwsi, którzy zbliżyli się do św. Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy, zostaliśmy ochrzczeni. W Chrzcie nasz Ojciec Bóg wziął w posiadanie nasze życie, włączył nas w Chrystusa i zesłał nam Ducha Świętego. Pan - mówi Pismo Święte - zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego.

Natomiast doświadczenie naszej słabości i naszych błędów; zgorszenie, jakie może zostać wywołane przez bolesny obraz małości, a nawet niegodziwości niektórych z tych, którzy mienią się chrześcijanami; pozorne niepowodzenie lub mylne ukierunkowanie pewnych przedsięwzięć apostolskich - wszystko to, jako doświadczenie rzeczywistości grzechu i ludzkiej ograniczoności, może stanowić próbę dla naszej wiary i sprawić, że pojawi się pokusa oraz zwątpienie: gdzie jest moc i potęga Boga? Jest to chwila, w której trzeba zareagować, praktykować w sposób czystszy i bardziej intensywny naszą nadzieję, a w związku z tym starać się, aby nasza wierność była bardziej niezachwiana.