Zestawienie punktów

Znaleziono 4 punktów «Przyjaciele Boga », które dotykają tematu Godność ludzka  → z oczami skierowanymi ku Niebu.

Tu, w obecności Boga, który patrzy na nas z Tabernakulum — jakże nas umacnia ta rzeczywista bliskość Jezusa! — będziemy się dziś zastanawiać nad owym słodkim darem nadziei, który napełnia nasze serca radością, spe gaudentes — jesteśmy radośni nadzieją, ponieważ, jeżeli będziemy wierni, czeka na nas nieskończona Miłość.

Nie zapominajmy, że wszyscy, a więc i każdy z nas, mamy do wyboru dwa sposoby bycia na tej ziemi: albo żyje się życiem skierowanym ku Bogu walcząc o to, by się Bogu podobać albo żyje się życiem zwierzęcym — z mniejszym czy większym dodatkiem cech ludzkich — kiedy się od Boga odcina. Nigdy nie traktowałem zbyt poważnie pseudoświętych dumnych z tego, iż są niewierzącymi. Kocham ich szczerze, jak wszystkich ludzi, moich braci, podziwiam ich dobrą wolę, która pod pewnym względem może okazać się heroiczna, ale im współczuję, ponieważ spotkało ich ogromne nieszczęście braku światła i ciepła Bożego oraz niewysłowionej radości z Boskiej cnoty nadziei.

Szczery chrześcijanin, który żyje konsekwentnie swoją wiarą, działa zawsze w obecności Boga, ze wzrokiem na Niego zwróconym; pracuje na tym świecie, który namiętnie kocha, angażuje się w sprawy ziemskie, ale jego wzrok skierowany jest ku Niebu. Potwierdza to nam święty Paweł: Quae sursum sunt quaerite — Szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem — dla tego co doczesne, przez chrzest— i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu.

Chociaż na ziemi pełno jest ludzi lękliwych i oddanych błahostkom, nie brak też wielu ludzi prawych, oddanych szlachetnym ideałom, którzy — jakkolwiek bez motywu nadprzyrodzonego, z filantropii — wspaniałomyślnie i ofiarnie służą innym, pomagając im w ich cierpieniach lub trudnościach. Zawsze czuję szacunek a nawet podziw wobec tych ludzi, którzy wytrwale pracują dla czystego ideału. Niemniej uważam za swój obowiązek przypominanie, że wszystkie nasze doczesne inicjatywy, jeżeli wypływają jedynie z nas samych, naznaczone są piętnem marności. Rozważcie słowa Pisma świętego: I przyjrzałem się wszystkim dziełom, jakich dokonały moje ręce, i trudowi, jaki sobie przy tym zadałem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem! Z niczego nie ma pożytku pod słońcem.

Ta przemijalność naszych dzieł nie dławi jednak nadziei. Przeciwnie, kiedy uznajemy małość i kruchość doczesnych inicjatyw, trud nasz otwiera się ku autentycznej nadziei, która czyni wzniosłym każde ludzkie zadanie i zamienia je w miejsce spotkania z Bogiem. W ten sposób na nasze prace pada światło wieczności, które usuwa cienie rozczarowań. Jeśli jednak nasze doczesne plany stają się dla nas celem ostatecznym, kiedy tracimy z oczu życie wieczne w Bogu — cel, dla którego zostaliśmy stworzeni: kochać i czcić Pana, aby posiąść Go później w Niebie — to nawet najwspanialsze dążenia zawodzą, a nawet stają się środkiem poniżenia człowieka. Przypomnijcie sobie słynne i tak głęboko prawdziwe słowa świętego Augustyna, który zaznał tyle goryczy, zanim spotkał się z Bogiem i kiedy poza Nim szukał szczęścia: Stworzyłeś nas, Panie, dla siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie. Może w życiu ludzkim nie ma nic bardziej tragicznego od rozczarowań spowodowanych przez deprawację lub sfałszowanie nadziei, kiedy pokłada się ją w czym innym niż w Miłości, która nasyca nie powodując przesytu.

Pewność, która daje mi poczucie i świadomość synostwa Bożego, napełnia mnie — a pragnę, aby działo się to także z wami — prawdziwą nadzieją, która jako cnota nadprzyrodzona, wlana w stworzenia, dostosowuje się do naszej natury i jest również cnotą bardzo ludzką. Napawa mnie szczęściem pewność, że osiągniemy Niebo, jeśli tylko będziemy wierni do końca; raduję się na myśl o szczęśliwości, która stanie się naszym udziałem, quoniam bonus, ponieważ mój Bóg jest dobry i nieskończone jest Jego miłosierdzie. To przekonanie pozwala mi zrozumieć, że tylko to, co nosi ślady Boga, zawiera w sobie niezniszczalne znamię wieczności, a stąd i wartość nieprzemijającą. Dlatego nadzieja nie oddala mnie od spraw tej ziemi, lecz przybliża mnie do tych spraw w sposób nowy, chrześcijański, kiedy to staram się we wszystkim odkryć związek upadłej natury z Bogiem Stwórcą i Bogiem Odkupicielem.

Może zapyta ktoś: Co dla nas chrześcijan ma być przedmiotem nadziei? Świat oferuje nam wiele dóbr ponętnych dla naszego serca, które tęskni za szczęściem i niecierpliwie ściga miłość. Co więcej pragniemy pełnymi rękoma rozsiewać pokój i radość, nie zadowala nas zdobycie osobistego dobra, lecz staramy się, aby szczęśliwi byli też wszyscy, którzy nas otaczają.

Niestety, niektórzy ludzie, którym przyświecają godne, lecz jednak nazbyt płytkie cele, kierują się ideałami przelotnymi i przemijającymi. Zapominają przy tym, że chrześcijanie winni zmierzać ku szczytom najwyższym — nieskończonym. Naszym dążeniem jest Miłość samego Boga, pragniemy się nią cieszyć w radości bez końca. Wiemy, że to, co jest na ziemi, przeminie dla wszystkich wraz z końcem świata, a wcześniej już dla każdego z nas z osobna wraz z naszą śmiercią, gdyż bogactwa i zaszczyty nie pójdą wraz z nami do grobu. Dlatego też na skrzydłach nadziei, która zachęca nasze serca do wzlotu ku Bogu, nauczyliśmy się modlić: In te, Domine, speravi, non confundar in aeternum — Tobie, Panie, ufam, abyś kierował mną swoją ręką teraz i zawsze, i na wieki wieków.

Wzrastając w nadziei, umacniamy również naszą wiarę, która jest prawdziwą poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Wzrastać w cnocie nadziei znaczy błagać Pana, aby umacniał w nas Swoją miłość, gdyż prawdziwie ufa się tylko temu, kogo kocha się ze wszystkich sił. A warto kochać Pana. Doświadczyliście, podobnie jak ja, że kto kocha, zdolny jest do całkowitej ofiary, a serce jego bije w cudownej harmonii z tym, którego miłuje. A cóż dopiero, gdy chodzi o Miłość Boga? Czy nie wiecie, że za każdego z nas umarł Chrystus? Tak jest, także i to biedne, małe serce każdego z nas ogarnęła odkupicielska ofiara Chrystusowa.

Pan często mówi o nagrodzie, którą zdobył dla nas przez swoją Śmierć i Zmartwychwstanie. Idę przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Niebo jest celem naszej ziemskiej drogi. Poprzedził nas na niej i wyczekuje u celu Jezus Chrystus wraz z Najświętszą Maryją Panną i świętym Józefem — którego tak bardzo czczę — z Aniołami i Świętymi.

Nigdy nie brakowało herezji — nawet już w czasach Apostołów — które próbowały wyrwać chrześcijanom nadzieję. Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Nasza droga jest drogą Bożą — Jezus jest drogą, prawdą i życiem. W Nim mamy pewność, że ta droga prowadzi do wiecznej szczęśliwości, jeśli tylko od Niego nie odstąpimy.