Albowiem Boga oglądać będą

Jezus Chrystus jest naszym wzorem i wzorem każdego chrześcijanina. Wiecie o tym doskonale, ponieważ często to słyszeliście i rozmyślaliście nad tym. Nadto mówiliście o tym do wielu ludzi w ramach waszego apostolstwa będącego ludzkim obcowaniem w którym wyczuwa się bliskość Boga. Stanowi ono już cząstkę waszego ja. Przypominaliście o tym, kiedy należało, posługując się tym cudownym środkiem upomnienia braterskiego tak, by słuchający was porównywał swoje postępowanie z postępowaniem naszego pierworodnego Brata, Syna Maryi, Matki Bożej i Matki naszej.

Jezus jest naszym wzorem. On sam to powiedział: discite a me, uczcie się ode Mnie. Dzisiaj pragnę mówić o cnocie, która chociaż nie jest jedyna ani najważniejsza, działa w życiu chrześcijanina jak sól, która chroni przed zepsuciem i stanowi kamień probierczy duszy apostolskiej. Jest to cnota świętej czystości.

Oczywiście, cnotą najwyższą jest miłość do Boga, ale czystość jest conditio sine qua non, czyli niezbędnym warunkiem dostąpienia zażyłego dialogu z Bogiem. Gdy się jej nie przestrzega, jeżeli się o nią nie walczy, ślepnie się; nie widzi się nic, człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha.

My jednak chcemy patrzeć czystym spojrzeniem, zachęceni nauką Mistrza: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Słowa te Kościół pojmował zawsze jako zaproszenie do czystości. Czyste serca zachowują ci, którzy mają sumienie całkowicie czyste, którzy kochają czystość — pisze św. Jan Chryzostom.— Żeby oglądać Boga, żadna inna cnota nie jest aż tak potrzebna.

Pana naszego Jezusa Chrystusa przez całe Jego ziemskie życie spotykały obelgi, obrażano Go na wszystkie możliwe sposoby. Czy pamiętacie? Rozgłaszają, że jest buntownikiem, twierdzą, że jest opętany przez złego ducha. Innym razem opacznie tłumaczą przejawy Jego nieskończonej miłości i nazywają Go przyjacielem grzeszników.

A później Temu, który jest uosobieniem pokuty i wstrzemięźliwości, zarzucają, że ucztuje z bogaczami. Mówią też o Nim pogardliwie fabri filius, syn cieśli, robotnika, jak gdyby to była obelga. Dopuszcza, by Go oczerniano nazywając pijak i żarłok… Dopuszcza wszystko z wyjątkiem zarzutu o brak czystości. Co do tego punktu zamknął oskarżycielom usta, gdyż chciał, abyśmy zachowali żywo w pamięci ten niezmącony przykład: cudowny wzorzec czystości, nieskazitelności, światła, miłości, która potrafi przepalić cały świat, aby go oczyścić.

Mówiąc o świętej czystości czynię to najchętniej w świetle postępowania Pana naszego. Okazał On wielką delikatność w zakresie tej cnoty. Zwróćcie uwagę na to, co opowiada święty Jan, kiedy Jezus, fatigatus ex itinere, sedebat sic supra fontem, zmęczony drogą, przysiadł przy studni.

Wytężcie oczy swej duszy i w skupieniu przeżyjcie tę scenę. Jezus Chrystus, perfectus Deus et perfectus homo (prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek), jest zmęczony drogą i pracą apostolską. I wam zdarzyło się nieraz, że czuliście się u kresu sił. Wzruszający jest widok wyczerpanego Mistrza. Jest On przy tym głodny i spragniony. Uczniowie idą zatem do pobliskiej wsi, by znaleźć coś do jedzenia.

Od zmęczenia cielesnego pożera Go jednak bardziej pragnienie zbawienia dusz. Dlatego, kiedy nachodzi Samarytanka, kobieta grzeszna, wzrusza się kapłańskie serce Chrystusa zatroskane o odzyskanie tej zagubionej owieczki. Zapomina o zmęczeniu, głodzie i pragnieniu.

Pan pochłonięty był tym dziełem miłosierdzia, kiedy apostołowie wrócili z miasteczka i mirabantur quia cum muliere loquebatur, byli zdumieni, że rozmawiał sam na sam z kobietą. Co za roztropność! Jakże wielkie umiłowanie tej wspaniałej cnoty czystości, która dodaje nam sił, odwagi i płodności. Uzdalnia nas do pracy dla Boga, do największych czynów!

Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie. Należymy do Boga całkowicie, ciałem — z krwi i kości — i duszą, ze wszystkimi naszymi zmysłami i zdolnościami. Błagajcie Go z ufnością: Jezu, strzeż naszych serc! Serc wielkich, mocnych, i czułych, i wrażliwych, i delikatnych, pełnych miłości do Ciebie, gotowych służyć wszystkim ludziom.

Nasze ciało jest święte, jest świątynią Boga, jak to określa święty Paweł. To słowo Apostoła przywodzi mi na myśl powszechne powołanie do świętości, które Nauczyciel kieruje do wszystkich: estote vos perfecti sicut et Pater vester caelestis perfectus est — Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. Pan od wszystkich ludzi, bez żadnego wyjątku, domaga się odpowiedzi na łaskę; od każdego w jego sytuacji osobistej żąda życia według cnót właściwych dziecku Bożemu.

Dlatego, przypominając wam, że chrześcijanin musi żyć w doskonałej czystości, zwracam się do wszystkich: do samotnych, którzy winni zachowywać całkowitą wstrzemięźliwość i do małżonków, którzy winni trwać w czystości właściwej ich stanowi.

Jeżeli ktoś posiada ducha Bożego, to czystość nie jest dla niego dokuczliwym i przygniatającym ciężarem. Jest radosną afirmacją; pragnieniem dobra. Opanowanie, przezwyciężanie się nie pochodzą od ciała ani od instynktu, lecz są owocami woli, woli zjednoczonej z wolą Bożą. Kto chce być czysty — a nie tylko wstrzemięźliwy i przyzwoity — musi podporządkować namiętności rozumowi, kierując się przy tym najwyższą pobudką — porywem Miłości.

Porównuję tę cnotę do skrzydeł, które pozwalają nam zanieść naukę Bożą, przykazania Boże wszędzie bez obawy, że ugrzęźniemy w błocie. To prawda, że skrzydła — nawet tych majestatycznych ptaków, które wznoszą się tam, gdzie nie sięgają chmury — mają swój ciężar i to niemały. Ale bez skrzydeł nie byłoby lotu. Zapamiętajcie to dobrze i postanówcie nie ulec pokusie, której początkiem jest sugestia, że czystość to nieznośny ciężar. Odwagi! W górę, ku słońcu — w dążeniu do Miłości!

Zawsze sprawiało mi wielką przykrość słuchanie niektórych nauczycieli — jakże jest ich wielu! — lubujących się w rozprawianiu na temat nieczystości. Wynik przez nich osiągany był, jak mogłem się wielokrotnie przekonać, odwrotny do zamierzeń, gdyż jest to temat bardziej lepki niż smoła i zniekształca sumienia wywołując w nich kompleksy i lęki, jak gdyby zachowanie czystości duszy stanowiło trudność prawie że nie do przezwyciężenia. Nasza droga jest inna; nasze podejście do świętej czystości musi być zdrowe i pozytywne, wyrażone w prostym i jasnym języku.

Rozważanie o czystości oznacza rozmowę o Miłości. Wspomniałem wam przed chwilą, że pomaga mi w tym zwrócenie się ku Najświętszemu Człowieczeństwu Pana naszego, ku temu nieopisanemu cudowi, w którym Bóg uniża się do tego stopnia, że staje się człowiekiem, a czyniąc to z bezgranicznej miłości, nie czuje się upokorzony przyjęciem takiego samego ciała jak nasze, ze wszystkimi jego ograniczeniami i słabościami z wyjątkiem grzechu. On nie poniża się przez swoje wyrzeczenie, natomiast podnosi i ubóstwia nas, w ciele i duszy. Cnota czystości polega na tym, by na wezwanie Jego Miłości odpowiedzieć "tak" jasną, żarliwą, uporządkowaną miłością.

Musimy wołać na cały świat naszymi słowy i dać świadectwo naszego życia. Nie zatruwajmy naszych serc, postępując tak jak gdybyśmy byli biednymi zwierzętami, opanowanymi przez najniższe instynkty. Jeden z pisarzy chrześcijańskich tłumaczy to w ten sposób: Zwróćcie uwagę, że serce ludzkie nie jest wcale małe, skoro tak wiele może ogarnąć. Nie mierzcie serca wymiarami fizycznymi, lecz siłą jego myśli zdolnej do poznania tak wielu prawd. Możliwe jest przygotowanie w sercu drogi dla Pana, wytyczenie prostej ścieżki, którą może przejść Słowo i Mądrość Boża. Uczciwym postępowaniem, uczynkami bez zarzutu przygotowujcie drogę Panu, wyrównujcie ścieżkę, aby słowo Boże nie napotykało w was przeszkody i użyczyło wam wiedzy o swoich tajemnicach i o swoim przyjściu.

Pismo święte objawia nam, że to wielkie dzieło uświęcenia, którego w sposób ukryty i wspaniały dokonuje Pocieszyciel, urzeczywistnia się w duszy i w ciele. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa?— woła Apostoł. — Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? (…) Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci! Chwalcie więc Boga w waszym ciele!

Są tacy, którzy uśmiechają się ironicznie, gdy mówi się o czystości. Jest to uśmiech, a raczej grymas, pozbawiony radości, martwy produkt chorych umysłów. Twierdzą, że przytłaczająca większość ludzi nie wierzy w czystość! Zwykłem powtarzać młodym ludziom, którzy towarzyszyli mi w wędrówkach po ubogich dzielnicach i szpitalach Madrytu — tyle już lat minęło od tego czasu — te słowa: Zwróćcie uwagę, że istnieje świat nieożywiony, następnie świat roślinny, doskonalszy, w którym do zwykłego istnienia dołączyło się życie, a potem królestwo zwierząt złożone z istot obdarzonych czuciem i zazwyczaj ruchem.

Wyjaśniałem im, może w sposób niezbyt akademicki, ale za to obrazowy, że my ludzie musimy stworzyć inne królestwo, królestwo świata ludzkiego , w pełnym tego słowa sensie. Istota rozumna posiada godną podziwu inteligencję, tę iskierkę Mądrości Bożej, która pozwala człowiekowi na samodzielne myślenie. Człowiek posiada też tę wspaniałą wolność, dzięki której może podejmować decyzje, kierować swoim postępowaniem.

W tym królestwie ludzkim — tłumaczyłem im, opierając się na doświadczeniu zebranym podczas całej swojej pracy kapłańskiej — dla osoby normalnej sprawy płci znajdują się na czwartym lub piątym miejscu w hierarchii ważności. Najważniejsze są aspiracje duchowe, te które każdy posiada; zaraz potem następują sprawy interesujące zwykłego człowieka: męża, żonę, ojca i matkę, czyli dom i dzieci. Na jeszcze dalszym miejscu znajdują się sprawy zawodowe, a dopiero po nich, na czwartym lub piątym, sprawy związane z popędem seksualnym.

Dlatego właśnie, kiedy spotykałem ludzi, dla których ten ostatni temat stanowił centrum zainteresowań, musiałem o nich myśleć jako o nienormalnych nieszczęśnikach, może nawet ludziach chorych. Dodawałem wtedy — co zawsze wywoływało śmiech u chłopców, do których się zwracałem — że ci biedacy budzą we mnie taką litość, jak zdeformowane dzieci z głowami wielkimi, wielkimi, o średnicy jednego metra. Ludzie ci to istoty nieszczęśliwe i winniśmy im braterskie współczucie i modlitwę, gdyż chcemy, by wyleczyli się ze swojej smutnej choroby. Natomiast z pewnością nie są w większym stopniu mężczyznami czy kobietami niż ci, którzy są pozbawieni obsesji na punkcie seksu.

Wszyscy wleczemy za sobą nasze namiętności. Wszyscy, bez względu na wiek, przeżywamy te same trudności. Dlatego musimy walczyć. Przypomnijcie sobie, co pisze święty Paweł: Datus est mihi stimulus carnis meae, angelus Satanae, qui me colaphizet — Dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, żeby mnie policzkował — abym się nie unosił pychą.

Nie można prowadzić czystego życia bez pomocy Bożej. Bóg chce, żebyśmy uznając to byli pokorni i prosili Go o ratunek. Powinieneś z ufnością zwracać się do Maryi, natychmiast, w wypełnionej Bogiem ciszy swego serca, bez głośnych słów: Matko moja, moje biedne serce głupio się buntuje… Jeśli mnie Ty nie uchronisz… A Ona ci pomoże w zachowaniu czystego serca i podążaniu drogą, na którą powołał cię Pan.

Dzieci moje — pokory, pokory! Uczmy się być pokorni. Dla zachowania Miłości niezbędna jest roztropność. Musimy być czujni, ostrożni i nie możemy poddawać się strachowi. Wielu klasyków duchowości porównuje diabła do wściekłego psa uwiązanego na łańcuchu — jeżeli nie podejdziemy do niego, nie ugryzie, choć ciągle będzie szczekał. Jeżeli zachowacie w sercu pokorę, z całą pewnością zdołacie unikać okazji. Będziecie reagować na pokusę odważną ucieczką i będziecie codziennie wzywać pomocy z Nieba, aby dzielnie kroczyć tą ścieżką dla zakochanych.

Zwróćcie uwagę, że człowiek zepsuty pożądaniem ciała nie jest zdolny do postępu duchowego, nie jest zdolny do dobrych czynów. Pozostaje kaleką, który nie może podnieść się z ziemi. Czy nie widzieliście chorych na postępujący paraliż, którzy nie potrafią utrzymać się na nogach? Czasami nawet nie potrafią poruszyć głową. Podobnie dzieje się w życiu nadprzyrodzonym z tymi, którzy nie są pokorni i małodusznie oddali się rozpuście. Nie widzą, nie słyszą, nie rozumieją. Są sparaliżowani i jakby pozbawieni rozsądku. Każdy z nas winien zwracać się do Boga, do Matki Najświętszej i prosić, by nam wyjednała pokorę i postanowienie pobożnego skorzystania z boskiego lekarstwa w spowiedzi świętej. Nie pozwólcie, by w waszej duszy zagnieździło się choćby najmniejsze ognisko zepsucia. Zwierzajcie się z tego. Mówcie o tym. Woda bieżąca jest czysta; kiedy zaś się zastoi, staje się odrażającym bajorem, z wody pitnej staje się bryją pełną robactwa.

Wiecie tak samo jak ja, że czystość jest możliwa i że jest źródłem radości. Wiecie też jednak, że od czasu do czasu wymaga nieco walki. Posłuchajmy raz jeszcze świętego Pawła: Wewnętrzny człowiek we mnie ma upodobanie zgodne z prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Wołaj jeszcze głośniej, jeżeli ci tego potrzeba, ale też nie przesadzajmy: Sufficit tibi gratia mea — Wystarczy ci mojej łaski — odpowiada nam Pan.

Uderzało mnie nieraz, jak błyszczą oczy sportowca w obliczu przeszkody do pokonania. Jakież go czeka zwycięstwo! Patrzcie, jak pokonuje trudności! Podobnie patrzy na nas Pan Bóg, który kocha się w naszej walce. Zawsze będziemy zwycięzcami, ponieważ On nigdy nie odmawia nam wszechpotęgi swej łaski. A wówczas nie ma znaczenia to, że trzeba toczyć tę walkę ponieważ On nas nie opuszcza.

Jest to walka, a nie rezygnacja; odpowiadamy radosną afirmacją, wolnym i radosnym oddaniem się. Twoje postępowanie nie powinno ograniczać się do unikania upadków, okazji. Nie powinno sprowadzać się do zimnej i wyrachowanej negacji. Czy jesteś rzeczywiście przekonany, że czystość stanowi cnotę i jako taka musi wzrastać i doskonalić się? Nie wystarczy — podkreślam — być wstrzemięźliwym zgodnie ze swoim stanem Musimy żyć w sposób czysty — z cnotą heroiczną. Tego rodzaju nastawienie ma charakter pozytywny, poprzez który dobrowolnie przyjmujemy Boży wymóg: Praebe, fili mi, cor tuum mihi et oculi tui vias meas custodiant — Synu, daj mi swe serce, dróg moich niech strzegą twe oczy.

Pytam cię teraz: jak podchodzisz do tej walki? Wiesz dobrze, że jeżeli walczysz od początku, to już masz zapewnione zwycięstwo. Uciekaj od niebezpieczeństwa, gdy tylko zauważysz pierwsze iskierki namiętności, a nawet jeszcze wcześniej. Nadto natychmiast porozmawiaj z kimś, kto prowadzi twoją duszę; a jeszcze lepiej — zanim się niebezpieczeństwo pojawi, gdyż jeśli szeroko otworzycie swe serca, nie poniesiecie klęski. Takie akty, jeden po drugim, kształtują skłonność, nawyk, łatwość. Dlatego należy walczyć o zdobycie nawyku cnoty, nawyku umartwienia, by nie odrzucić Miłości nad Miłościami.

Zastanówcie się nad radą świętego Pawła udzieloną Tymoteuszowi: Te ipsum castum custodi — Siebie samego zachowaj czystym, byśmy byli zawsze czujni, zdecydowani strzec tego skarbu, który nam Bóg powierzył. Ileż razy w swoim życiu słyszałem skargi: ach, gdybym z tym od razu zerwał! A wypowiadano je ze smutkiem i wstydem.

Muszę wam wciąż powtarzać, że nie znajdziecie szczęścia poza waszymi obowiązkami chrześcijańskimi. Gdybyście ich zaniechali, pozostałyby wam szalone wyrzuty sumienia i bylibyście nieszczęśnikami. Wówczas nawet sprawy jak najbardziej zwyczajne, które przynoszą nieco szczęścia i są dozwolone, mogą stać się gorzkie jak piołun, kwaśne jak ocet, wstrętne jak żółć.

Każdy z was, tak jak i ja, niech powierzy się Jezusowi, mówiąc: Panie, chcę walczyć i wiem, że Ty bitew nie przegrywasz. Jeśli ja czasami je przegrywam, to dlatego, że oddaliłem się od Ciebie! Prowadź mnie za rękę i nie ufaj mi, nie wypuszczaj mojej dłoni z Twoich rąk!

Pomyślicie może: Ależ, ojcze, ja przecież jestem szczęśliwy! Przecież tak bardzo kocham Jezusa Chrystusa! Chociaż jestem z gliny, z pomocą Bożą i Matki Najświętszej pragnę osiągnąć świętość! — Bynajmniej w to nie wątpię. Przez moje upomnienia pragnę jedynie cię przestrzec na wypadek, gdyby pojawiły się trudności.

Równocześnie muszę ci raz jeszcze powtórzyć, że dla chrześcijan, dla ciebie i dla mnie, życie jest życiem z Miłości. Serce nasze stworzone zostało po to, by kochać. Jeśli więc nie zapewni mu się czystego i szlachetnego przedmiotu miłości, bierze odwet i samo pogrąża się w nędzy. Prawdziwa miłość do Boga — a zatem i czystość życia — równie daleka jest od zmysłowości jak od niewrażliwości, od sentymentalizmu jak od obojętności lub zatwardziałości serca.

Brak serca jest wielkim nieszczęściem. Ci, którzy nigdy nie nauczyli się czule kochać, są bardzo nieszczęśliwi. Jako chrześcijanie jesteśmy zakochani w Miłości. Pan nie chce, byśmy byli oschli, oziębli jak bezduszna materia. Chce, byśmy byli przepojeni Jego miłością! Kto z miłości do Boga wyrzeka się miłości ludzkiej, nie jest bynajmniej smętnym dziwakiem, człowiekiem nieszczęśliwym, pozbawionym uniesień i polotu, ponieważ gardził wspaniałomyślnością czystej miłości.

Ileż to razy wam mówiłem — i nie ukrywam też tego przed nikim — że zwracając się do Pana chętnie sięgam do ludowych pieśni, tak często mówiących o miłości. Prawdziwie mi się te pieśni podobają. Mnie i niektórych z was wybrał nasz Pan całkowicie dla Siebie. Toteż my tę szlachetną miłość z ludzkich pieśni przekładamy na boską miarę. Tak czyni Duch Święty w Pieśni nad pieśniami, tak postępowali wielcy mistycy wszystkich czasów.

Posłuchajcie wersetów świętej Teresy z Avili: Jeśli pragniesz, abym próżnowała, / chcę z miłości próżnować; /jeśli pracować mi polecisz, / pragnę umrzeć pracując. / Powiedz tylko: gdzie, jak i kiedy? / Powiedz, słodka Miłości, powiedz: Co każesz mi uczynić? Albo ową pieśń świętego Jana od Krzyża, która zaczyna się tak czarująco: Był sobie pasterz samotny wśród świata,/ Nie znał co radość, co wzajemne serce,/ Bo choć miłością gorzał ku pasterce/ Tysiąc udręczeń pierś jego przygniata .

Czysta ludzka miłość napawa mnie niezmiernym szacunkiem i niewypowiedzianą czcią. Jakże moglibyśmy nie szanować świętej i szlachetnej miłości naszych rodziców, którym w znacznej mierze zawdzięczamy naszą przyjaźń z Bogiem? Błogosławię tę miłość obiema rękami, a kiedy mnie pytają, dlaczego obiema rękami, natychmiast odpowiadam: ponieważ nie mam czterech!

Niech będzie błogosławiona ludzka miłość ! Ale ode mnie Pan zażądał czegoś więcej. A teologia katolicka uczy, że całkowite oddanie się Jezusowi z miłości dla Królestwa, a przez Jezusa wszystkim ludziom, jest czymś wznioślejszyn od miłości małżeńskiej, chociaż małżeństwo jest sakramentem, i to sacramentum magnum, wielkim sakramentem.

W każdym jednak razie, na mocy wlanego przez Boga w duszę powołania, każdy stosownie do swego stanu — wolny czy żonaty, wdowiec czy kapłan — powinien ze wszystkich sił starać się żyć w czystości, która jest cnotą dla wszystkich i od wszystkich wymaga walki, czujności, delikatności, męstwa i tej głębi, którą poznać można jedynie w obliczu zakochanego Serca ukrzyżowanego Jezusa. Niech was nie trapi to, że będziecie niekiedy odczuwać atakującą was pokusę. Co innego jest odczuwać, a co innego przyzwalać. Pokusę można z pomocą Bożą łatwo odrzucić. W żadnym jednak wypadku nie należy wdawać się z nią w dialog.

Przyjrzyjmy się środkom, na które my — chrześcijanie, nie aniołowie, lecz zdrowi, mocni, normalni mężczyźni i normalne kobiety! — możemy liczyć w naszej walce o zachowanie czystości Aniołów czczę z całej duszy, z tym wojskiem Bożym łączy mnie wielkie nabożeństwo do niego, lecz niewłaściwe jest porównywanie nas, ludzi, z nimi — aniołami. Aniołowie posiadają przecież naturę odmienną od naszej i takie porównanie wprowadza tylko zamęt.

W wielu środowiskach upowszechnił się klimat zmysłowości, który wraz z brakiem jasnej orientacji doktrynalnej prowadzi wielu do usprawiedliwiania każdej aberracji lub przynajmniej do okazywania najobojętniejszej tolerancji wobec wszelkiego rodzaju rozwiązłości.

Powinniśmy być tak czyści, jak tylko jest to możliwe. Zachowując szacunek dla ciała, nie powinniśmy ulegać lękom. Ludzka płciowość jest czymś świętym i szlachetnym — jest uczestnictwem w stwórczej mocy Boga — nakierowana dla małżeństwa. Czyści i odważni, waszą postawą dacie świadectwo, że możliwa i piękna jest święta czystość.

Przede wszystkim będziemy się starać o wyczulenie naszego sumienia. Musimy urobić sobie jasne pojęcia, uświadomić sobie dobrze różnicę między sumieniem delikatnym, które jest autentyczną łaską Bożą, a sumieniem chorym na skrupuły, co oznacza zupełnie co innego.

Strzeżcie troskliwie czystości i tych cnót, które należą do jej orszaku — skromności i wstydliwości, będących jakby jej przyboczną strażą. Nie odrzucajcie lekkomyślnie tych norm zachowania, które są tak skuteczne w strzeżeniu naszej godności przed obliczem Boga. Norm takich jak: baczne panowanie nad zmysłami i sercem; odwaga, również odwaga bycia tchórzliwym, w ucieczce przed okazjami do grzechu; częste przystępowanie do sakramentów świętych, zwłaszcza do spowiedzi sakramentalnej; zupełna szczerość w kierownicwie duchowym; żal, skrucha i zadośćuczynienie po naszych upadkach. A wszystko to przeniknięte czułym nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny, aby wyjednywała nam u Boga dar życia w świętości i czystości.

Jeżeli, na nieszczęście, komuś zdarzy się upadek, musi podnieść się natychmiast. Winien z pomocą Bożą, której mu nie zabraknie, jeżeli posłuży się należytymi środkami, jak najszybciej okazać skruchę, pokorną szczerość, zadośćuczynienie — tak, aby chwilowa klęska zamieniła się w wielkie zwycięstwo Jezusa Chrystusa.

Przyzwyczajcie się także do prowadzenia walki już na przedpolu bronionej twierdzy. Nie można bowiem uprawiać ekwilibrystyki na krawędzi przepaści; winniśmy stanowczo zwalczać to, co teologia moralna nazywa czynem dobrowolnym in causa — w przyczynach, winniśmy odrzucać nawet najmniejsze przejawy braku miłości a rozbudzać w sobie pragnienie wytrwałego i owocnego apostolstwa chrześcijańskiego, dla którego święta czystość jest fundamentem i którego równocześnie jest najbardziej charaktertystycznym owocem. Winniśmy nadto zawsze wypełniać czas wytężoną i odpowiedzialną pracą, świadomi obecności Bożej, gdyż nie możemy nigdy zapomnieć, iż zostaliśmy nabyci za wielką cenę i że jesteśmy świątynią Ducha Świętego.

Jakich innych rad mogę wam jeszcze udzielić? Po prostu stosujcie te same środki, które zawsze stosowali chrześcijanie pragnący prawdziwie naśladować Chrystusa, począwszy od Jego pierwszych uczniów, którzy zaznali jeszcze Jego bezpośredniej obecności. Niech będzie to ustawiczna więź z Panem w Eucharystii, synowskie wzywanie Najświętszej Maryi Panny, pokora, wstrzemięźliwość, umartwienie zmysłów — gdyż nie wypada patrzeć na to, czego pożądać nie wolno, przestrzega święty Grzegorz Wielki — i pokuta.

Powiecie mi, że brzmi to niemal jak podsumowanie całości życia chrześcijańskiego. Rzeczywiście, nie można oddzielać czystości, która jest miłością, od istoty naszej wiary wyrażającej się w miłości bliźniego i w ciągle odnawianej miłości do Boga, który nas stworzył, który nas odkupił i który ustawicznie nas prowadzi, chociaż często tego nie dostrzegamy. On nie może nas zawieść. Mówił Syjon: "Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał". Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Czy te słowa nie napawają was ogromną radością?

Zwykłem powtarzać, że są trzy rzeczy, które przynoszą nam radość na ziemi i prowadzą ku szczęśliwości wiecznej w niebie: mocna, szlachetna, radosna, niewzruszona wierność wierze, wierność otrzymanemu powołaniu i wierność czystości. Jeżeli ktoś utkwił w ciernistych krzakach przydrożnych, w zmysłowości, w pysze… — pozostaje w nich jedynie z własnej woli i o ile się nie nawróci, będzie nieszczęśnikiem, bowiem odwrócił się plecami do Miłości Chrystusowej.

Pozwólcie, że jeszcze raz podkreślę — wszyscy jesteśmy pełni słabości. Nasze słabości nie mogą jednak prowadzić do zobojętnienia wobec Miłości Bożej. Przeciwnie, mają nas skłaniać do szukania ucieczki w tej Miłości, schronienia się w tej Boskiej dobroci — podobnie jak starożytni wojownicy kryli się w swojej zbroi; owo ecce ego, quia vocasti me— możesz liczyć na mnie, ponieważ mnie wezwałeś, jest naszą obroną. Nie wolno nam oddalać się od Boga dlatego, że odkrywamy naszą słabość. Winniśmy zwalczać nasze słabości właśnie dlatego, że Bóg nam ufa.

Jak możemy pokonać naszą nędzę? Powtarzam to raz jeszcze, gdyż jest to niezmiernie ważne, przez pokorę i przez szczerość w kierownictwie duchowym i w Sakramencie Pokuty. Z otwartym sercem przystępujcie do tych, którzy kierują waszymi duszami. Nie zamykajcie serc, gdyż jeśli dostanie się do nich "niemy diabeł", trudno go będzie stamtąd usunąć.

Wybaczcie moją uporczywość, ale uważam za konieczne, abyście wyryli sobie w pamięci, że pokora oraz jej bezpośrednia konsekewencja — szczerość pociągają za sobą wszystkie inne środki stanowiące podwalinę skuteczności umożliwiającej osiągnięcie zwycięstwa. Jeżeli do jakiejś duszy wkradnie się "niemy diabeł", wówczas niszczy on wszystko i tylko wtedy, gdy się go natychmiast wyrzuci, wszystko powraca do normy, stajemy się szczęśliwi, życie staje się uporządkowane. Bądźmy zawsze, zachowując roztropny takt, wprost brutalnie szczerzy.

Chcę powiedzieć jeszcze jaśniej, że moją troską jest nie tyle ciało i serce, co pycha. A więc pokory! Gdy wam się zdaje, że posiadacie całkowitą rację, nie macie żadnej racji. Powierzcie się kierownictwu duchowemu z otwartą duszą, nie zamykajcie jej, gdyż, powtarzam, jeśli dostanie się do niej "niemy diabeł", trudno będzie go wyrzucić.

Przypomnijcie sobie owego opętanego nieszczęśnika, którego nie mogli uleczyć uczniowie Jezusa; dopiero Pan przy pomocy modlitwy i postu przywrócił mu wolność. Z tej okazji Pan zdziałał trzy cuda naraz. Pierwszy, że opętany odzyskał słuch, który utracił, bo dusza poddana władzy "niemego diabła" słuchać nie chce. Drugi, że ów człowiek zaczął mówić. I trzeci, że opuścił go szatan.

Zacznijcie od tego, co wolelibyście ukryć. Precz z "niemym diabłem"! Inaczej spotka was w końcu to, czego obrazem jest lawina, która rośnie z drobnych cząstek, by pogrzebać w swych zwałach tych, których ogarnie. Dlatego, otwierajcie serca! Zapewniam was, że wtedy znajdziecie to szczęście, które daje wierne trwanie na drodze chrześcijaństwa. Jasność i prostota są usposobieniami bezwględnie koniecznymi. Musimy szeroko otworzyć duszę, by przeniknęły ją Boże słońce i jasność Miłości.

Brak szczerości nie zawsze wynika z niskich pobudek. Może tu czasem chodzić o błąd sumienia. Niektórzy tak je sobie ukształtowali — a raczej zdeformowali — że zamknięcie się i brak prostoty uważają za słuszne. Myślą, że milczenie jest dobrą rzeczą. Zdarza się to nawet ludziom o dużej wiedzy religijnej. Być może właśnie dlatego ulegają przekonaniu, że lepiej zamilczeć. Mylą się jednak. Szczerość zawsze jest konieczna. Nie ma żadnych wymówek, jakkolwiek z pozoru mogłyby się wydawać uzasadnione.

Kończymy tę rozmowę, która dla nas — dla ciebie i dla mnie — była czasem modlitwy do Ojca, prosząc Go o łaskę radosnego trwania w chrześcijańskiej cnocie czystości.

Prosimy Go za wstawiennictwem Tej, która jest nieskalaną czystością — Najświętszej Maryi Panny. Zwracamy się do Niej, która jest tota pulchra! — cała piękna. Chcemy iść za radą, jaką przed laty dawałem tym, którzy odczuwali niepokój w swej codziennej walce o pokorę, czystość , szczerość, wielkoduszność, radość. Zdaje ci się, że odżywają wszystkie grzechy twojego życia? Nie trać odwagi. Przeciwnie: wzywaj twą Matkę, wzywaj Maryję z wiarą i ufnością dziecka. Ona przyniesie twej duszy pokój.

Ten rozdział w innym języku