Matka Boża, Matka nasza

Wszystkie święta Najświętszej Maryi Panny są ważne, gdyż Kościół daje nam przez nie okazję do potwierdzenia czynami naszej miłości do Matki Bożej. Gdybym jednak miał wybrać spośród tych świąt tylko jedno, wybrałbym właśnie dzisiejsze — Bożego Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny.

Dzisiejsza uroczystość uzasadnia nam kilka centralnych tajemnic naszej wiary — każe nam rozmyślać nad Wcieleniem Słowa, dziełem trzech Osób Trójcy Przenajświętszej. Maryja, Córka Boga Ojca, przez Wcielenie Pana w Jej niepokalanym łonie jest Oblubienicą Boga Ducha Świętego i Matką Boga Syna.

Kiedy Najświętsza Maryja Panna dobrowolnie odpowiedziała "tak" na owe zamiary, które Stwórca Jej objawił, Słowo Boże przyjęło naturę ludzką — duszę rozumną i ciało ukształtowane w najczystszym łonie Maryi. Natura boska i ludzka złączyły się w jednej Osobie: Jezusie Chrystusie, prawdziwym Bogu, a od tej godziny także prawdziwym człowieku; w Jednorodzonym odwiecznym Synu Ojca, a od tamtego momentu człowieku, prawdziwym Synu Maryi. Dlatego Najświętsza Maryja Panna jest Matką Słowa Wcielonego, drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej, która przyjęła na zawsze naturę ludzką — bez pomieszania obu natur. Najwyższą chwałę, jaką możemy oddać Najświętszej Maryi Pannie, stanowią te słowa wyrażające Jej najwyższą godność — Matka Boża.

Było to zawsze dogmatem wiary. Przeciwko ludziom, którzy temu przeczyli, Sobór w Efezie ogłosił, że jeśli ktoś nie wyznaje, że Emanuel jest prawdziwym Bogiem, a przez to Najświętsza Maryja Panna jest Matką Bożą, zważywszy, że według ciała zrodziła wcielone Słowo Boże, niech będzie wyklęty.

Historia zachowała dla nas świadectwa radości chrześcijan z tego jasnego i jednoznacznego orzeczenia, które potwierdzało to, w co wszyscy wierzyli: Cały lud miasta Efezu od pierwszych godzin porannych aż do nocy trwał w napiętym oczekiwaniu na orzeczenie… Kiedy dowiedziano się, że autor bluźnierstw został obalony, wszyscy jednym głosem zaczęli wielbić Boga i oklaskiwać Synod, gdyż padł nieprzyjaciel wiary. Od bram kościoła tłum towarzyszył nam z pochodniami aż do naszych domostw. Była noc: całe miasto było radosne i oświetlone. Tak pisze święty Cyryl, i muszę przyznać, że mimo upływu szesnastu wieków ów wybuch pobożności wywiera na mnie głębokie wrażenie.

Oby Bóg, Pan nasz, sprawił, żeby w naszych sercach płonęła taka sama wiara i byśmy włączyli się w hymn dziękczynienia, gdyż Trójca Przenajświętsza, wybrawszy Maryję za Matkę Chrystusa — człowieka jak my sami, każdemu z nas dała miejsce pod Swym macierzyńskim płaszczem. Jest Matką Bożą i Matką naszą.

Boskie Macierzyństwo Maryi jest źródłem Jej doskonałości i przywilejów, które Ją zdobią. Z tego tytułu została niepokalanie poczęta i jest pełna łaski, pozostaje zawsze dziewicą, wzięta z ciałem i duszą do nieba, została ukoronowana jako Królowa całego stworzenia, ponad wszystkimi aniołami i świętymi. Ponad Nią jest tylko Bóg. Najświętsza Maryja Panna będąc Matką Bożą posiada godność w pewien sposób nieskończoną, z nieskończonego dobra, jakim jest Bóg. Nie ma tu niebezpieczeństwa przesady. Nigdy nie zgłębimy dostatecznie tej niewypowiedzianej tajemnicy; nigdy nie potrafimy dostatecznie wyrazić wdzięczności Matce Naszej za tę zażyłość z Trójcą Przenajświętszą, którą nam umożliwiła.

Byliśmy grzesznikami i nieprzyjaciółmi Boga. Odkupienie nie tylko wyzwala nas z grzechu i nie tylko jedna nas z Bogiem, ale przemienia nas w dzieci Boże, daje nam Matkę, tę samą, która poczęła wiekuiste Słowo według natury ludzkiej. Czy można ogarnąć ten bezmiar miłości? Bogu bardzo zależało na tym, by nas odkupić. W swej nieskończonej mądrości mógł wybrać wiele dróg do realizacji swojej najświętszej Woli. Wybrał taką, która rozprasza wszelkie wątpliwości co do naszego zbawienia i chwały. Jak pierwszy Adam nie został zrodzony z kobiety i mężczyzny, lecz został ukształtowany z ziemi, tak ostatni Adam, który miał wyleczyć rany pierwszego przyjął ciało ukształtowane w łonie Dziewicy, aby w swoim ciele być podobnym ciału tych, którzy zgrzeszyli.

Ego quasi vitis fructificavi… : Jak szczep winny wypuściłam pełne krasy latorośle, a kwiat mój wyda owoc sławy i bogactwa. Słowa te słyszeliśmy podczas dzisiejszego Czytania. Niech nasze dusze i dusze wszystkich chrześcijan napełnią się tą słodką wonią, którą stanowi nabożeństwo do naszej Matki, i niech ta woń rozbudzi w nas całkowitą ufność wobec Tej, która ciągle nad nami czuwa.

Jam matka pięknej miłości i bogobojności, i poznania, i nadziei świętej. Te lekcje przypomina nam dzisiaj Najświętsza Maryja Panna. Lekcję pięknej miłości, czystego życia, wrażliwego i gorącego serca, byśmy nauczyli się wierności w służbie Kościołowi. Nie jest to zwyczajna miłość — jest to sama Miłość. Tu nie ma miejsca na zdrady ani wyrachowanie, ani na zapomnienie. Jest to miłość piękna, gdyż jej początkiem i końcem jest Bóg po trzykroć święty, który jest samym Pięknem, samą Dobrocią, i całą Wielkością.

Lecz jest tu także mowa o bogobojności. Największy lęk, jaki mogę sobie wyobrazić, to lęk przed utratą miłości. Bowiem Bóg, nasz Pan, nie chce, abyśmy byli lękliwi, małoduszni, opieszali w oddaniu się Jemu. Potrzebuje nas dzielnych, odważnych, czujnych. Wspomniana tu bogobojność przywodzi nam na myśl inne słowa Pisma Świętego: Szukałam umiłowanego mej duszy, szukałam go, lecz nie znalazłam.

Może się to zdarzyć wtedy, kiedy człowiek nie rozumie aż do głębi, co to znaczy kochać Boga. Nasze serca rozpraszają się wówczas na rzeczach, które nie prowadzą do Pana, i w następstwie tego tracimy Go sprzed oczu. Kiedy indziej, być może, Pan sam ukrywa się przed nami. On wie dlaczego. Pobudza nas wówczas do szukania Go z większą żarliwością, a kiedy Go znajdujemy, wołamy radośnie: Pochwyciłam go i nie puszczę.

Ewangelia z dzisiejszej Mszy świętej przypomina nam wzruszającą scenę: Jezus pozostaje w Jerozolimie i naucza w świątyni. Maryja i Józef uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Matka Boża, która z troską poszukuje swego Syna, zagubionego bez Jej winy, i która doznaje wielkiej radości, gdy Go znajduje, dopomoże również nam powrócić i doprowadzić do porządku wszystko, co potrzeba, jeżeli z powodu naszego niedbalstwa lub naszych grzechów nie potrafimy rozpoznać Chrystusa. W ten sposób poznamy szęście pochwycenia Go jeszcze raz w nasze ramiona i przyrzeczenia Mu, że już nigdy więcej Go nie zagubimy.

Maryja jest także Matką Poznania, gdyż to od Niej uczymy się rzeczy najważniejszej — że nic nie ma znaczenia, jeżeli nie jesteśmy blisko Pana; że wszystkie wspaniałości ziemi, wszystkie spełnione pragnienia serca są niczym, jeżeli w tym sercu nie płonie żywa miłość, światło świętej nadziei, która jest zapowiedzią miłości nieskończonej w naszej prawdziwej Ojczyźnie.

We mnie wszelka łaska drogi i prawdy, we mnie wszystka nadzieja żywota i cnoty. Jak wielka jest mądrość Kościoła, który włożył te słowa w usta Naszej Matki, by nie zapomniał ich żaden chrześcijanin! To Ona jest naszą pewnością, Miłością, która nigdy nie zawiedzie, zawsze otwartym dla nas schronieniem, dłonią pełną łagodności, zawsze niosącą pociechę.

Jeden z wczesnych Ojców Kościoła pisze, iż winniśmy się starać zachować w umyśle i pamięci jasny obraz życia Matki Bożej. Tyle razy zaglądaliście już zapewne do podręczników medycyny, matematyki, czy innych dziedzin, zawierających pewien zasób podstawowej wiedzy potrzebnej w konkretnym naglącym przypadku, rodzaj pierwszej pomocy pozwalającej uniknąć błędu w danych naukach.

Podobnie starajmy się często rozmyślać w spokoju i ciszy naszej modlitwy nad tym, co słyszeliśmy o Matce Naszej. W wyniku tego zostanie wpisane w naszej duszy owo kompendium, które pozwoli nam uciekać się do Niej bez wahania, zwłaszcza wtedy, kiedy nie będziemy mieli do kogo się zwrócić. Czy nie wygląda to jednak na kierowanie się z naszej strony tylko własnym interesem? Z całą pewnością tak. Ale, czyż matki nie wiedzą, że dzieci bywają zwykle nieco interesowne i że zwracają się do nich jako do ostatecznego ratunku? Są tego świadome, lecz nie przeszkadza im to, ponieważ są matkami i ich bezinteresowna miłość dostrzega jednak — za fasadą naszego egoizmu — nasze synowskie uczucie i naszą wielką ufność.

Nie chciałbym, aby moje lub wasze nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny ograniczało się do wzywania Jej pomocy w chwilach trudnych. Myślę jednak, że nie powinniśmy czuć się upokorzeni, kiedy nam się coś takiego przytrafi. Matki nie liczą przecież małodusznie przejawów serdeczności okazanej im przez dzieci; nie ważą ani nie mierzą skąpą miarą. Najmniejszy przejaw miłości ma dla nich smak miodu, a to, co otrzymują, odwzajemniają niewspółmiernie. Jeżeli takie są już nasze dobre ziemskie matki, to wyobraźcie sobie, czego możemy oczekiwać po Matce Naszej, Najświętszej Maryi Pannie.

Powracam często w wyobraźni do lat, które Jezus spędził u boku swojej Matki. Obejmują one prawie całe Jego ziemskie życie. Widzę Go jako małe dziecko, kiedy Maryja pielęgnuje Go, całuje i zabawia. Widzę, jak wzrasta pod kochającym spojrzeniem Maryi i Józefa, Jego ojca na ziemi. Z jaką czułością i delikatnością Maryja i Święty Patriarcha troszczyli się o Jezusa podczas Jego dzieciństwa i w milczeniu ustawicznie uczyli się od Niego różnych rzeczy. Ich dusze coraz bardziej upodobniały się do duszy Syna, który był zarówno Człowiekiem jak i Bogiem. Dlatego też Jego Matka, a za Nią Święty Józef lepiej niż ktokolwiek inny rozumieją uczucia Serca Jezusowego i oboje stanowią najlepszą — powiedziałbym, jedyną — drogę, która prowadzi do Zbawiciela.

Niech w duszy każdego z was — napisał święty Ambroży —żyje dusza Maryi, by chwalić Pana; niech w każdym z Was żyje duch Maryi, by radował się w Bogu. Ten Ojciec Kościoła mówi dalej coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się zbyt śmiałe, ale co posiada jasny sens duchowy dla życia chrześcijanina. Według ciała jest tylko jedna Matka Chrystusowa; według wiary jednak Chrystus jest owocem nas wszystkich.

Jeśli utożsamiamy się z Maryją, jeśli naśladujemy Jej cnoty, przyczyniamy się do tego, że Chrystus na mocy łaski zrodzi się w duszy wielu ludzi, którzy utożsamią się z Nim przez działanie Ducha Świętego. Jeżeli naśladujemy Maryję, w jakiś sposób uczestniczymy w Jej duchowym macierzyństwie. A wszystko to w milczeniu, jak w życiu Naszej Pani; niezauważalnie, prawie bez słów, przez dawanie pełnego i spójnego świadectwa, przez nasze postępowanie chrześcijańskie oraz przez hojne i nieustanne powtarzanie fiat, które podtrzymuje naszą wewnętrzną więź z Bogiem.

Pewien dobry chrześcijanin, pełen miłości do Matki Najświętszej, chociaż bez wykształcenia teologicznego, opowiedział mi jedno zdarzenie, które chciałbym tu przytoczyć dosłownie, gdyż jego prostota oddaje sposób myślenia człowieka o niewielkim wykształceniu.

Muszę z kimś o tym porozmawiać — powiedział. — Niech ojciec zrozumie mój smutek z tego powodu, co dzieje się na tym świecie. Podczas przygotowania i obrad obecnego Soboru zaproponowano włączenie do obrad tematu Matki Najświętszej. Tak właśnie: tematu! Czy w ten sposób o matce mówią dzieci? Czy jest to ta sama wiara, którą zawsze wyznawali wierni? Od kiedy to miłość do Najświętszej Maryi Panny jest tematem, nad którym można dyskutować, rozpatrując jego stosowność?

Nic bardziej nie kłóci się z miłością aniżeli skąpstwo. Nie boję się mówić tego jasno — twierdził dalej. — W przeciwnym wypadku, miałbym poczucie, że obrażam Matkę Najświętszą. Dyskutowano nad tym, czy jest rzeczą stosowną nazywanie Maryi Matką Kościoła. Nie chcę się w ogóle wdawać w dalsze szczegóły, bo jakże Matka Boga, a zatem Matka wszystkich chrześcijan, nie ma być Matką Kościoła, który łączy wszystkich ochrzczonych i odrodzonych w Chrystusie, Synu Maryi?

Nie mogę zrozumieć — kontynuował — skąd bierze się ta małoduszność, przejawiająca się w skąpieniu Matce Bożej tego chwalebnego tytułu. Jakże inaczej wygląda wiara Kościoła! Temat Maryi! Czy dzieciom przychodzi na myśl czynienie z miłości do swej matki tematu? One ją po prostu kochają. Jeśli są dobrymi dziećmi, to bardzo ją kochają. O temacie — czy schemacie — mogą mówić ludzie obcy, tacy, którzy podchodzą do zagadnienia z klinicznym chłodem, jak gdyby to był jakiś przypadek do zbadania. W ten sposób postawił sprawę ten człowiek prosty i pobożny, jakkolwiek niezupełnie miał rację.

Rozważajmy teraz dalej tę tajemnicę boskiego Macierzyństwa Maryi w cichej modlitwie, powtarzając z głębi duszy: Bogarodzico Dziewico, Ten, którego cały świat nie zdoła ogarnąć, zamknął się w Twoim łonie, stawszy się człowiekiem.

Spójrzcie, liturgia proponuje nam dziś jako modlitwę: Błogosławione wnętrzności Maryi Panny, które nosiły Syna Ojca Przedwiecznego. Jest to zawołanie zarazem stare i nowe, ludzkie i boskie. Przez nie zwracamy się do Pana, jak w niektórych częściach świata zwykło się kogoś chwalić: Błogosławiona niech będzie matka, która cię wydała na świat!

Swoją miłością Maryja przyczyniła się do zrodzenia w Kościele wiernych, członków owej Głowy, której jest rzeczywistą matką według ciała. Uczy nas jako Matka, toteż jej pouczenia nie są natarczywe. Trzeba mieć duszę u podstaw wrażliwą i nieco delikatną, aby zrozumieć to, co chce nam pokazać, raczej czynem aniżeli słowem.

Mistrzyni wiary. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła! — tak Ją pozdrawia Elżbieta, Jej krewna, kiedy Maryja przybywa w góry, by ją odwiedzić. Cudowny był ów akt wiary Najświętszej Panny Maryi: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa. W Narodzeniu swego Syna podziwia wielkie dzieła Boże na ziemi. Jest chór aniołów, i zarówno pasterze jak i wielcy tego świata przybywają, by uczcić Dziecię. Ale potem Rodzina Święta musi uciekać do Egiptu, by tam się schronić przed zbrodniczymi zamiarami Heroda. A potem zapada milczenie — trzydzieści długich lat prostego, zwyczajnego życia, takiego jak życie innych rodzin w małym miasteczku Galilei.

Ewangelia święta w paru słowach wskazuje nam drogę do zrozumienia przykładu Naszej Matki: Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. Starajmy się Ją naśladować omawiając z Panem w miłosnym dialogu to wszystko, co nas spotyka, nawet najdrobniejsze wydarzenia. Nie zapominajmy, że powinniśmy je ważyć, szacować, widzieć oczyma wiary, by odkryć w nich Wolę Bożą.

Jeżeli nasza wiara jest słaba, zwróćmy się do Maryi. Święty Jan opowiada, że dzięki cudowi na weselu w Kanie, który Chrystus uczynił na prośbę Matki, uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Matka Nasza zawsze wstawia się u swego Syna, by nas wysłuchał i tak się nam ukazał, byśmy mogli wyznać: Ty jesteś Synem Bożym.

Mistrzyni nadziei. Maryja woła: Błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia. Podchodząc do tego czysto po ludzku, możemy zapytać, na czym opierała się Jej nadzieja? Kimże była dla współczesnych Jej mężczyzn i kobiet? Wielkie bohaterki Starego Testamentu — Judyta, Estera, Debora — zyskały na ziemi ludzką sławę, zostały przez lud wysławione i wyniesione. Natomiast jedynym tronem Maryi, tak jak i Jej Syna, jest Krzyż. I zdumiewa nas właśnie Jej milcząca obecność trwająca przez całe życie, aż do chwili, kiedy została wzięta do nieba z duszą i ciałem. Święty Łukasz, który dobrze Ją znał, podaje, że trwała wraz z pierwszymi uczniami na modlitwie. W ten sposób kończy ziemskie życie Ta, która będzie wysławiana przez wszystkie stworzenia aż do skończenia świata.

Jakże różni się nadzieja Najświętszej Maryi Panny od naszej niecierpliwości! Często domagamy się od Boga, by nam zapłacił natychmiast za tę odrobinę dobra, którą uczyniliśmy. Kiedy tylko pojawi się pierwsza trudność, narzekamy. Często jesteśmy niezdolni do kontynuowania wysiłku, do zachowania nadziei. Dlatego, że brak nam wiary: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.

Mistrzyni miłości. Przypomnijcie sobie scenę ofiarowania Jezusa w świątyni. Starzec Symeon rzekł do Maryi: "Oto ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu". Ogromna miłość Maryi do wszystkich ludzi sprawia, że również do Niej odnoszą się słowa Chrystusa: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół.

Słusznie Biskupi Rzymu nazwali Maryję Współodkupicielką:2 do tego stopnia cierpiała i jakby umarła wspólnie ze swoim cierpiącym i umierającym Synem; i do tego stopnia dla zbawienia ludzi zrzekła się praw macierzyńskich do swego Syna i w tym zakresie, który od Niej zależał, złożyła Go w ofierze, by przejednać sprawiedliwość Bożą, iż można z całym przekonaniem powiedzieć, że współodkupiła rodzaj ludzki razem z Chrystusem. To daje nam głębsze zrozumienie tego momentu Męki Naszego Pana, którego rozpamiętywanie nigdy nas nie znuży: stabat autem iuxta crucem Iesu mater eius, obok Krzyża Jezusowego stała Matka Jego.

Zauważyliście zapewne, jak niektóre matki kierowane uzasadnioną dumą spieszą, by stanąć u boku swych dzieci, kiedy te triumfują, gdy zdobywają powszechne uznanie. Inne natomiast nawet w takich momentach pozostają na drugim planie, kochając w milczeniu. Taka była Maryja, i Jezus wiedział o tym.

Tym razem jednak, podczas hańby Ofiary Krzyżowej, Najświętsza Maryja Panna była obecna, słuchając ze smutkiem, jak ci, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami mówiąc: "Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża". Pani Nasza słuchała słów swego Syna i jednoczyła się z Jego bólem. Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Cóż mogła uczynić? Zespolić się w odkupieńczej miłości swego Syna, ofiarować Ojcu niezmierny ból, który jak ostry miecz przeszywał Jej czyste serce.

Dzięki tej dyskretnej i pełnej miłości obecności swej Matki Jezus znowu czuje się pocieszony. Maryja nie krzyczy, nie biega z jednej strony na drugą. Stabat: stała obok Syna. To wtedy Jezus spojrzał na Nią, a potem zwrócił swe oczy ku Janowi, mówiąc: "Niewiasto, oto syn twój". Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". W osobie Jana Chrystus powierzył swojej Matce wszystkich ludzi, a zwłaszcza swoich uczniów — tych, którzy mieli w Niego uwierzyć.

Felix culpa — śpiewa Kościół — błogosławiona wina, ponieważ doczekała się takiego i tak wielkiego Odkupiciela. Błogosławiona wina — możemy dodać jeszcze — ponieważ poprzez nią otrzymaliśmy za Matkę Najświętszą Maryję Pannę. Czujemy się już bezpieczni i nic nie powinno nas martwić; gdyż Pani Nasza, ukoronowana Królowa Nieba i Ziemi, jest wszechpotężną orędowniczką u Boga. Jezus nie może niczego odmówić Maryi, a także i nam, jako dzieciom Jego Matki.

Dzieci, szczególnie kiedy są jeszcze małe, stale oczekują czegoś od swoich rodziców, natomiast zapominają o swoich wobec nich obowiązkach. Zwykle jesteśmy dziećmi bardzo samolubnymi, jakkolwiek to postępowanie — jak to już zauważyliśmy — zdaje się nie mieć wielkiego znaczenia dla matek, bo miłość w ich sercach jest najlepszego gatunku, mianowicie taka, która niczego nie oczekuje w zamian.

Tak jest też z naszą Matką, Maryją. Dzisiaj jednak, w święto Jej boskiego Macierzyństwa, winniśmy zdobyć się na bardziej wnikliwą refleksję. Winny nas boleć ewentualne przypadki braku delikatności wobec tej dobrej Matki. Pytam was i pytam samego siebie: jak my Ją czcimy?

Odwołajmy się raz jeszcze do doświadczeń codziennego życia, do postawy naszych matek na ziemi. Czego przede wszystkim pragnie matka dla swoich dzieci, które są ciałem z jej ciała i krwią z jej krwi? Jej największym pragnieniem jest mieć swe dzieci wokół siebie. Kiedy dzieci dorastają i matki nie mogą już utrzymać ich przy sobie, z niecierpliwością oczekują wiadomości od nich, porusza je wszystko, co się dzieciom zdarza, od lekkiej choroby aż po wydarzenia wielkiej wagi.

Zrozumcie, dla Matki Naszej, Najświętszej Maryi Panny, nigdy nie przestajemy być małymi dziećmi, ponieważ Ona otwiera nam drogę do Królestwa Niebieskiego, które zostanie dane tylko tym, którzy staną się jako dzieci. Nie powinniśmy nigdy oddalać się od Pani Naszej. A jak Ją będziemy czcić? Zwracając się do Niej, mówiąc do Niej, wyrażając Jej naszą czułość, rozważając w sercu wydarzenia z Jej życia na ziemi, opowiadając Jej o naszych walkach, naszych osiągnięciach i naszych niepowodzeniach.

W ten sposób odkryjemy ponownie sens modlitw maryjnych odmawianych zawsze w Kościele — i wyda się nam, że odmawiamy je po raz pierwszy. Czymże są Ave Maria i Angelus jak nie żarliwym wysławianiem Bożego Macierzyństwa Maryi? A podczas Różańca świętego — tej cudownej praktyki modlitewnej, którą zawsze niestrudzenie będę zalecał wszystkim chrześcijanom — w naszym umyśle i sercu uobecniamy tajemnice dokonujące się w ciągu wspaniałego życia Maryi, w których odkrywamy podstawowe tajemnice naszej wiary.

W czasie roku liturgicznego mamy liczne święta ku czci Najświętszej Maryi Panny. Wspólną płaszczyzną ich wszystkich jest Boże Macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny, ono stanowi źródło pełni darów natury i łaski, którymi ozdobiła Ją Trójca Przenajświętsza. Obawa, że cześć dla Najświętszej Maryi Panny mogłaby pomniejszyć uwielbienie należne Bogu, byłaby znakiem braku należytej formacji chrześcijańskiej — zbyt małej miłości synowskiej. Z ust Matki naszej, która jest wzorem pokory, wyszły słowa: Błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię — a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia zachowuje dla tych, co się Go boją.

Podczas świąt Najświętszej Maryi Panny nie skąpmy dowodów czułości — wznośmy do Niej jak najczęściej serce, prosząc Ją o to, czego potrzebujemy, dziękując Jej za stałą macierzyńską troskę, polecając Jej drogie nam osoby. Ale jeżeli rzeczywiście chcemy postępować jak dobre dzieci, to każdy dzień da nam szansę, by okazać Maryi miłość, tak jak czynią to wobec siebie codziennie ci, którzy prawdziwie się kochają.

Może ktoś z was pomyśli, że zwyczajny dzień, normalny przebieg naszego codziennego życia nie pozwala zbytnio na czuwanie sercem przy tak czystej istocie jak Najświętsza Maryja Panna. Chciałbym was poprosić, byście się trochę zastanowili. Czego szukamy we wszystkich naszych czynach, nawet gdy nie zawsze wykonujemy je świadomie? Kiedy kierowani miłością do Boga pracujemy z czystą intencją, szukamy wówczas dobra, piękna, tego, co przynosi pokój sumieniu i szczęśliwość duszy. Powiadacie, że popełniamy błędy? Owszem. Ale właśnie przez to, że uznajemy je, odkrywamy jaśniej, że naszym celem nie jest przelotne szczęście, lecz szczęście głębokie, pełne spokoju, ludzkie i nadprzyrodzone.

Jedno tylko stworzenie osiągnęło taką szczęśliwość tutaj na ziemi, ponieważ było arcydziełem Bożym: Nasza Najświętsza Matka, Maryja. Ona żyje i broni nas. Jest przy Ojcu i Synu i przy Duchu Świętym, ciałem i duszą. Ta sama, która urodziła się w Palestynie, która od dzieciństwa oddała się Bogu, która otrzymała posłanie z ust Archanioła Gabriela, która urodziła Naszego Zbawiciela, która stała przy Nim u stóp Krzyża.

W Niej urzeczywistniają się największe ideały; ale nie powinniśmy z tego powodu sądzić, że Jej wzniosłość i wielkość czyni Ją nieprzystępną i daleką. Jest pełna łaski, jest sumą wszystkich doskonałości i jest — Matką. Swoją mocą u Boga uzyska dla nas to, o co Ją poprosimy. Jako Matka chce nam to wyjednać. I jako Matka zna również i rozumie nasze słabości, zachęca nas do dobrego, usprawiedliwia, ułatwia drogę, ma zawsze gotowe lekarstwo, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że nie ma już ratunku.

Jakże rozwiną się w nas cnoty nadprzyrodzone, jeżeli potrafimy prawdziwie zwracać się do Maryi, która jest naszą Matką! Starajmy się w ciągu dnia kierować ku Niej — w sercu, bez konieczności używania słów — krótkie modlitwy, akty strzeliste. Chrześcijańska pobożność nagromadziła wiele takich płomiennych wezwań w Litanii Loretańskiej, którą odmawia się przy Różańcu świętym. Ale każdy może je pomnażać, kierując do Niej nowe pochwały, mówiąc do Niej to, czego — z powodu pewnego skrępowania, które Ona rozumie i uznaje za słuszne — nie odważylibyśmy się wypowiedzieć na głos.

Radzę ci — na zakończenie — abyś osobiście, jeżeli tego jeszcze nie zrobiłeś, doświadczył macierzyńskiej miłości Maryi. Nie wystarczy wiedzieć, że Ona jest Matką, uważać Ją za Matkę i tak o Niej mówić. Ona jest twoją Matką, a ty jesteś Jej synem; Ona kocha cię tak, jak gdybyś był Jej jedynym dzieckiem na tym świecie. Traktuj Ją zatem odpowiednio: Mów Jej o wszystkim, co przeżywasz, czcij Ją, kochaj Ją! Nikt nie może uczynić tego za ciebie, ani też lepiej od ciebie, jeżeli nie uczynisz tego sam.

Zapewniam cię, że jeśli wkroczysz na tę drogę, odkryjesz wkrótce całą miłość Jezusa Chrystusa. Zyskasz przekonanie, że jesteś włączony w niewypowiedziane życie Boga Ojca, Boga Syna i Boga Ducha Świętego. Otrzymasz siłę do całkowitego podporządkowania się Woli Bożej, wzrastać będzie w tobie pragnienie służby wszystkim ludziom. Będziesz takim chrześcijaninem, jakim czasem pragniesz być: pełnym uczynków miłości bliźniego i sprawiedliwości, radosnym i mocnym, wyrozumiałym wobec innych a wymagającym wobec siebie.

To, a nic innego, jest siłą naszej wiary. Zwróćmy się do Najświętszej Maryi Panny, a Ona będzie nam pomagać stale i pewnie posuwać się do przodu.

Ten rozdział w innym języku