249

Niechaj w ciągu naszego dnia nie brakuje chwil poświęconych w sposób specjalny zwróceniu się ku Bogu, wzniesieniu ku Niemu naszych myśli, kiedy na naszych ustach nie muszą nawet pojawiać się słowa, ponieważ wyśpiewuje je nasze serce. Poświęćmy tej pobożnej praktyce dostateczną ilość czasu; jeżeli to możliwe, o stałej godzinie w ciągu dnia — przed Tabernakulum, blisko Tego, który w nim zamknął się dla nas z Miłości, a jeśli to nie jest możliwe, możemy modlić się wszędzie, ponieważ Bóg jest w sposób niewysłowiony obecny w duszy pozostającej w łasce. Radzę ci jednak, o ile to tylko możliwe, iść do oratorium — umyślnie nie używam tu słowa "kaplica", żeby w sposób jaśniejszy podkreślić, iż nie chodzi tu o miejsce do uroczystych ceremonii, lecz o wzniesienie duszy w skupieniu i żarliwości do nieba z przekonaniem, że Jezus Chrystus nas widzi, słyszy, oczekuje i z Tabernakulum — gdzie jest w sposób rzeczywisty obecny, ukryty pod sakramentalnymi postaciami — przewodzi naszemu spotkaniu z Nim.

Każdy z was, jeśli zechce, znajdzie właściwy dla siebie sposób rozmowy z Bogiem. Nie lubię mówić o metodach ani formułach, gdyż nigdy nie byłem zwolennikiem nakładania gorsetów. Starałem się zachęcać wszystkich, by zbliżali się do Pana, szanując każdego człowieka takim, jakim jest, z jego indywidualnością. Proście Go, by wprowadził swe zamierzenia w nasze życie. Nie tylko do naszych myśli, lecz w głąb serc i całej naszej działalności. Zapewniam was, że w ten sposób zaoszczędzicie sobie wielu rozczarowań i smutków spowodowanych egoizmem, poczujecie się na siłach, by szerzyć dobro w swoim otoczeniu. Ileż przeciwności znika, kiedy powierzamy się całkowicie w ręce Boga, który nigdy nas nie opuszcza! W różny sposób przejawia się ta miłość Jezusa do swoich: do kalekich, chorych… On zapytuje: Co cię boli? Odpowiadamy: Boli mnie… I natychmiast przychodzi światło, albo przynajmniej pogodzenie i pokój.

Kiedy zachęcam cię do tych poufnych spotkań z Nauczycielem, mam na myśli w sposób szczególny twoje osobiste trudności. Większość trudności na drodze do naszego szczęścia rodzi się z bardziej lub mniej ukrytej pychy. Uważamy samych siebie za ludzi szczególnie wartościowych i uzdolnionych, a kiedy inni tak nie sądzą, czujemy się upokorzeni. Jest to dobra okazja, by uciec się do modlitwy z myślą o wewnętrznej przemianie, z przekonaniem, że nigdy nie jest za późno na zmianę kierunku. Trzeba jednak zacząć tę przemianę możliwie jak najrychlej.

Dzięki modlitwie przy pomocy łaski Bożej pycha zamieni się w pokorę. Wówczas budzi się w duszy prawdziwa radość nawet wtedy, kiedy na skrzydłach spostrzegamy ciągle błoto naszej nędzy. Później, dzięki umartwieniom to błoto odpadnie i będziemy mogli wznieść się wysoko podtrzymywani sprzyjającym wiatrem miłosierdzia Bożego.

Ten punkt w innym języku