POWSTAĆ

Czujesz potrzebę nawrócenia się: On prosi cię o więcej… a ty co dzień dajesz Mu mniej!

W rzeczywistości każdego z nas jak Łazarza zmobilizowało owo veni foras! — wyjdź na zewnątrz!

— Jakże żal mi tych, którzy ciągle są martwi i nie znają mocy Bożego miłosierdzia! — Ożyw swoją świętą radość, gdyż naprzeciw człowieka, który bez Chrystusa się rozkłada, powstaje człowiek, który wraz z Nim zmartwychwstał.

Uczucia ziemskie, nawet kiedy nie są tylko brudną i jałową pożądliwością, zawierają w sobie zazwyczaj pewną dozę egoizmu. Dlatego, nie deprecjonując tych uczuć, które mogą być bardzo święte, oczyszczaj zawsze intencje.

Nie zabiegaj o współczucie innych: często jest to oznaką pychy lub próżności.

Kiedy mówisz o cnotach teologalnych, o wierze, nadziei, miłości, pomyśl, że są to raczej cnoty do praktykowania niż do teoretyzowania.

Czy jest coś w twoim życiu, co nie odpowiada twojej godności chrześcijanina i co sprawia, że nie chcesz się oczyścić? — Zrób rachunek sumienia i się zmień.

Przyjrzyj się uważnie swojemu postępowaniu. Zobaczysz, że popełniasz wiele błędów, które szkodzą tobie, a być może również twojemu otoczeniu. — Pamiętaj, synu, że zarazki są nie mniej groźne niż dzikie drapieżniki. A ty kultywujesz te błędy, te pomyłki — jak hoduje się mikroby w laboratorium — poprzez brak pokory, poprzez brak modlitwy, poprzez swoją niesumienność w wypełnianiu obowiązków, poprzez brak znajomości samego siebie… A potem te ogniska zakażają środowisko. — Potrzebujesz porządnego, codziennego rachunku sumienia, który doprowadzi cię do konkretnych postanowień poprawy, ponieważ będziesz odczuwać prawdziwy żal z powodu swoich błędów, swoich uchybień i grzechów.

Wszechpotężny, Wszechmocny, Najmądrzejszy Bóg musiał wybrać swoją Matkę. A co ty byś zrobił, jeśli miałbyś ją sobie wybrać? Myślę, że ty i ja wybralibyśmy tę, którą mamy, napełniając ją wszelkimi łaskami. Tak też uczynił Bóg. Dlatego zaraz po Trójcy Świętej pierwsze miejsce zajmuje Maryja.

— Teolodzy dają logiczne uzasadnienie tej pełni łask Maryi, dlaczego nie mogła być Ona poddana szatanowi: było to stosowne, Bóg mógł to sprawić, a zatem sprawił. To jest ten wielki dowód. Najoczywistszy dowód na to, że Bóg od pierwszej chwili obdarzył swoją Matkę wszelkimi przywilejami. I oto Ona: piękna, czysta, z nieskalaną duszą i ciałem!

Oczekujesz zwycięstwa, końca walki… a nie nadchodzą? — Dziękuj Panu tak, jakbyś osiągnął już ten cel, i ofiaruj Mu swoją niecierpliwość: vir fidelis loquetur victoriam — człowiek wierny śpiewać będzie radość zwycięstwa.

Są takie chwile, kiedy — pozbawiony tej jedności z Panem, który dawał ci łaskę ciągłej modlitwy, nawet w czasie snu — zdajesz się siłować z wolą Bożą. — To słabość, wiesz o tym dobrze: ukochaj krzyż; ukochaj brak tylu rzeczy, które świat uznaje za niezbędne; przeszkody utrudniające wejście na drogę bądź… dalsze nią kroczenie; ukochaj swoją nicość i nędzę duchową.

— Ofiaruj — ze skutecznym pragnieniem — sprawy swoje i swoich braci. Z punktu widzenia ludzkiego to niemało; lecz w świetle nadprzyrodzonym — to nic.

Czasami ktoś mi mówił: “Ojcze, czuję się zmęczony i oziębły; i kiedy się modlę bądź wypełniam inną praktykę pobożności, wydaje mi się, że odgrywam komedię…”. Owemu przyjacielowi i tobie — jeśli znajdujesz się w tej samej sytuacji — odpowiadam: Komedię? — To wielka rzecz, mój synu! Odgrywaj komedię! Pan jest twoim widzem! Ojciec, Syn, Duch Święty, Trójca Przenajświętsza patrzy na nas w tych chwilach, kiedy “odgrywamy komedię”.

— Jakież to piękne tak zachowywać się przed Bogiem z miłości, by Mu się przypodobać właśnie wtedy, kiedy życie układa się na przekór! Być kuglarzem Boga! Jakże wspaniały jest ten występ wykonany z miłości, z poświęceniem, bez żadnej satysfakcji osobistej, by zadowolić naszego Pana! — To właśnie znaczy: żyć miłością.

Serce, które w sposób nieuporządkowany kocha rzeczy tego świata, jest jakby związane łańcuchem bądź “delikatną niteczką”, która nie pozwala mu wzlecieć ku Bogu.

“Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”… Jest rzeczą zdumiewającą, jak można porzucić sprawy Boże dla przelotnej ułudy!

Apostoł letni — oto wielki nieprzyjaciel dusz!

Oczywistym dowodem letniości jest brak nadprzyrodzonego “uporu”, męstwa, by wytrwać w pracy, by się nie zatrzymać, dopóki nie położy się “ostatniej cegły”.

Są serca twarde, lecz szlachetne, które — zbliżając się do żaru Serca Chrystusowego — roztapiają się jak brąz we łzach miłości, zadośćuczynienia. Rozpalają się! Natomiast ludzie letni mają serce z gliny, z nędznego ciała… i pękają. Są prochem. Wzbudzają żal. Mów ze mną: Jezu nasz, letniość — jak najdalej od nas! Nie chcemy być letni, nie!

Cała dobroć, całe piękno, cały majestat, cały urok i wdzięk zdobią naszą Matkę. — Czy posiadanie takiej Matki nie napełnia cię miłością?

Jesteśmy zakochani w miłości. Dlatego Pan nie chce, byśmy byli oschli, sztywni jak jakiś przedmiot bez życia: pragnie, byśmy byli przepojeni Jego czułością!

Zastanów się, czy rozumiesz tę pozorną sprzeczność. — Kończąc trzydzieści lat życia, ów człowiek napisał w swoim dzienniku: “Nie jestem już młody”. — A skończywszy czterdzieści, odnotował: “Pozostanę młody aż do osiemdziesiątki: jeśli umrę wcześniej, pomyślę, że się zmarnowałem”. — Pomimo upływu lat czuł się zawsze młody tą dojrzałą młodością, jaką daje miłość.

Jakże rozumiem pytanie, które stawiała owa dusza rozkochana w Bogu: Czy był jakiś grymas niezadowolenia, czy było we mnie coś, co mogłoby Cię zaboleć, Panie, Miłości moja?

— Proś swojego Ojca, Boga, by nam użyczył tej łaski ciągłego pamiętania o wymogach miłości.

Czy widziałeś, z jaką serdecznością, z jakim zaufaniem zwracali się do Chrystusa Jego przyjaciele? Z całą naturalnością wyrzucały Mu siostry Łazarza Jego nieobecność: “Przecież Cię zawiadomiłyśmy! Gdybyś tu był!”…

— Wyznaj Mu powoli, z ufnością: Naucz mnie zwracać się do Ciebie z przyjacielską miłością Marty, Marii i Łazarza; podobnie jak traktowało Cię pierwszych Dwunastu, choć na początku szli za Tobą być może z powodów niezbyt nadprzyrodzonych.

Jak miło patrzeć na św. Jana, który złożył swoją głowę na piersi Jezusa! — To jakby poddanie z miłością rozumu, które — chociaż trudne — pozwala rozpalić go w ogniu Serca Jezusowego.

Bóg mnie kocha… I Jan Apostoł pisze: “Miłujmy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował”. — Mało tego, Jezus zwraca się do każdego z nas, mimo naszej niezaprzeczalnej nędzy, by zapytać nas, tak jak niegdyś Piotra: “Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”…

— Czas odpowiedzieć: “Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!”, dodając z pokorą: “Pomóż mi kochać Cię więcej, pomnóż moją miłość!”.

“Miłość to czyny, a nie piękne słowa”. Czyny, czyny! — Postanowienie: będę nadal powtarzać Ci wielokrotnie, że Cię kocham — ileż już razy powiedziałem Ci to dzisiaj! — lecz z pomocą Twojej łaski to przede wszystkim moje postępowanie, codzienne drobnostki — z milczącą elokwencją — będą wołać do Ciebie, dowodząc Ci mojej miłości.

Nie umiemy okazać Jezusowi takiej delikatnej czułości, jaką biedni, prości ludzie, ale chrześcijanie, przejawiają na co dzień wobec nieszczęśliwych istot — żony, dziecka, przyjaciela — tak samo biednych jak oni.

— Ta prawda powinna służyć nam jako bodziec.

Miłość Boga jest tak pociągająca i tak sugestywna, że jej wzrost w życiu chrześcijanina nie ma granic.

Nie możesz zachowywać się jak niesforne dziecko albo jak wariat. — Powinieneś być człowiekiem mężnym; pogodnym w pracy zawodowej i w życiu społecznym, pomnym na obecność Pana, co pozwoli ci osiągnąć doskonałość nawet w najdrobniejszych szczegółach.

Jeśli się stosuje samą sprawiedliwość, istnieje możliwość, że ludzie poczują się zranieni. — Dlatego też kieruj się zawsze miłością do Boga, która do tej sprawiedliwości doda balsam miłości bliźniego i która oczyszcza miłość ziemską. Kiedy jest Bóg, wszystko staje się nadprzyrodzone.

Kochaj namiętnie Pana. Kochaj Go do szaleństwa! Ponieważ kiedy jest miłość — odważę się stwierdzić — wówczas nie są potrzebne nawet postanowienia. Moi rodzice — a ty pomyśl o swoich — nie musieli postanawiać, że będą mnie kochać, a w iluż codziennych szczegółach okazywali mi czułość!

Możemy i powinniśmy kochać Boga tym swoim ludzkim sercem.

Miłość jest ofiarą; a ofiara z miłości jest miła.

Odpowiedz sobie: ile to razy dziennie twoja wola domaga się, abyś złożył serce w Bogu, a wraz z nim swoje uczucia i czyny? To dobry sposób, by zmierzyć jakość i siłę twojej miłości.

Bądź przekonany, synu, że Bóg ma prawo pytać nas: Czy myślisz o Mnie? Czy pamiętasz o Mojej obecności? Czy szukasz we Mnie oparcia? Czy poszukujesz Mnie jako Światła swojego życia, jako zbroi… jako wszystkiego? — Dlatego utwierdź się w tym postanowieniu: w chwilach, które ludzie na ziemi określają jako dobre, będę wołać: Panie! I w chwilach określanych jako złe będę powtarzać: Panie!

Nie zatrać nigdy poczucia spraw nadprzyrodzonych. Choć z całą surowością widzisz swoje niedostatki, swoje złe skłonności — glinę, z której jesteś ulepiony — Bóg liczy na ciebie.

Żyj jak inni, którzy cię otaczają, z naturalnością, lecz nadając charakter nadprzyrodzony każdej chwili dnia.

Aby móc sądzić z czystą intencją, potrzebne jest czyste serce, gorliwość o sprawy Boże i miłość do dusz, bez uprzedzeń.

— Przemyśl to!

Słyszałem, jak pewni znajomi rozmawiali o swoich odbiornikach radiowych. Niemal mimowolnie odniosłem to do dziedziny duchowej: jesteśmy bardzo, za bardzo uziemieni, a zapomnieliśmy o antenie życia wewnętrznego…

— Z tego powodu tak mało jest dusz, które obcują z Bogiem: oby nigdy nie zabrakło nam “anteny” nadprzyrodzonej.

Czy drobiazgi i błahostki, którym nic nie jestem winien, od których niczego nie oczekuję, nie zaprzątają mojej uwagi bardziej niż mój Bóg? Z kim jestem, kiedy nie jestem z Bogiem?

Powiedz Mu: Panie, pragnę jedynie tego, czego Ty chcesz. Nie dawaj mi nawet tego, o co w tych dniach Cię proszę, gdyby to choć o milimetr oddalało mnie od Twojej woli.

Tajemnica skuteczności polega na tym, byś był pobożny, szczerze pobożny: w ten sposób cały swój dzień spędzisz razem z Nim.

Postanowienie: “podtrzymywać”, w miarę możliwości nieprzerwanie, przyjaźń oraz miłosne i uległe obcowanie z Duchem Świętym. — Veni, Sancte Spiritus…! — Przybądź, Duchu Święty, by zamieszkać w mojej duszy!

Powtarzaj z całego serca i z coraz większą miłością, zwłaszcza kiedy będziesz blisko Tabernakulum lub kiedy przyjmiesz Pana do swojego serca: non est qui se abscondat a calore eius — obym nie uciekał od Ciebie, oby napełniał mnie ogień Twojego Ducha.

Ure igne Sancti Spiritus! — rozpal mnie ogniem Twojego Ducha! — wołasz. I dodajesz: Konieczne jest, aby moja biedna dusza jak najprędzej wznowiła swój lot… i by nie przestała wzlatywać, dopóki w Nim nie spocznie! — Twoje pragnienia wydają mi się bardzo dobre. Będę gorąco polecał cię Parakletowi; będę Go ciągle wzywać, by zamieszkał w głębi twojego jestestwa oraz przewodził wszystkim twoim czynom, słowom, myślom i zamiarom, nadając im nadprzyrodzony sens.

W święto Podwyższenia Krzyża Świętego z całego serca błagałeś Pana, by ci udzielił swojej łaski dla “podwyższenia” Krzyża Świętego we władzach twojej duszy i w twoich zmysłach… Prosiłeś o nowe życie! Aby Krzyż przypieczętował autentyczność twojego posłannictwa… Aby był w całym twoim życiu! — Zobaczymy, zobaczymy.

Umartwienie powinno być ciągłe, jak bicie serca: w ten sposób zdobędziemy panowanie nad sobą i będziemy żywić do innych miłość Chrystusa.

Kochać Krzyż to znaczy umieć chętnie zadawać sobie przykrość z miłości do Chrystusa, choćby to kosztowało i dlatego, że to kosztuje… Oby nie zabrakło ci doświadczenia, że da się to pogodzić.

Radość chrześcijańska nie jest czymś fizjologicznym: ma fundament nadprzyrodzony i jest niezależna od chorób czy przeciwności.

— Radość nie jest wesołością dzwoneczków czy zabawy ludowej. Prawdziwa radość jest czymś głębszym: pozwala nam zachować pogodę ducha, napełnia nas zadowoleniem, choć czasami twarz pozostaje surowa.

Napisałem ci: Choć wiem, że tak się zwykle mówi, czuję przykrość, kiedy słyszę, jak nazywa się krzyżem przeciwności powstałe z powodu pychy. Takie ciężary nie są Krzyżem, prawdziwym Krzyżem, bo nie są Krzyżem Chrystusa.

Walcz więc z tymi wymyślonymi przeciwnościami, które nie mają nic wspólnego z pieczęcią Chrystusa: pozbądź się wszystkich masek, w które przyobleka się własne ja!

Nawet w dniach, kiedy wydaje się, że tracimy czas, w prozie tysiąca codziennych drobiazgów jest dość poezji, byśmy poczuli się na krzyżu: na krzyżu bez widowiska.

Nie kieruj serca ku rzeczom przemijającym: naśladuj Chrystusa, który dla nas stał się ubogi i nie miał gdzie skłonić głowy. — Proś Go, by udzielił ci łaski prawdziwego oderwania pośród świata, bez wymówek.

Oczywistą oznaką oderwania się jest to, że — naprawdę — żadnej rzeczy nie uznaje się za własną.

Kto szczerze żyje wiarą, wie, że dobra doczesne są środkami, i posługuje się nimi wielkodusznie, w sposób heroiczny.

Chrystus zmartwychwstały, chwalebny wyzbył się wszystkiego, co ziemskie, byśmy my, Jego bracia ludzie, zastanowili się, czego sami powinniśmy się wyzbyć.

Trzeba miłować Najświętszą Maryję Pannę: nigdy nie będziemy Jej kochać dostatecznie!

— Kochaj Ją bardzo! — Niech ci nie wystarczy umieszczanie Jej wizerunków, pozdrawianie ich i odmawianie aktów strzelistych. Naucz się — w swoim życiu pełnym męstwa — codziennie ofiarowywać Jej jakieś małe poświęcenie, przez które okażesz Jej swoją miłość i tę miłość, którą chcielibyśmy, by żywiła do Niej cała ludzkość.

Oto prawda chrześcijańskiego życia: oddanie i miłość — miłość do Boga, a przez Niego do bliźnich — oparte na poświęceniu.

Jezu, oddaję się z ufnością w Twoje ramiona, tulę głowę do Twojej kochającej piersi, przywieram sercem do Twojego Serca: chcę we wszystkim tego, czego Ty chcesz.

Dziś, kiedy środowisko jest pełne nieposłuszeństwa, oczerniania, intryganctwa, krętactwa, powinniśmy bardziej niż kiedykolwiek miłować posłuszeństwo, szczerość, lojalność, prostotę: a wszystko to w duchu nadprzyrodzonym, przez co będziemy bardziej ludzcy.

Mówisz mi, że tak, że jesteś mocno zdecydowany iść za Chrystusem. — Powinieneś więc iść krokiem Bożym, a nie swoim!

Pytasz, co jest fundamentem naszej wierności. — Powiedziałbym ci w głównych zarysach, że zasadza się ona na miłości do Boga, która pozwala pokonywać wszystkie przeszkody: egoizm, pychę, zmęczenie, niecierpliwość… — Człowiek, który kocha, depcze samego siebie; zdaje sobie sprawę, że nawet kochając z całej swej duszy, nie potrafijeszcze kochać dostatecznie.

Ktoś mi opowiedział — a powtarzam to, gdyż jest bardzo piękne — o pewnej siostrzyczce aragońskiej, która wdzięczna Bogu za Jego ojcowską dobroć, mówiła: “Jakiż On jest Ťprzenikliwyť; o wszystkim pamięta”.

Również ty — jak wszystkie dzieci Boże — potrzebujesz modlitwy osobistej: tej zażyłości, tego bezpośredniego obcowania z naszym Panem — dialogu dwojga, twarzą w twarz — bez ukrywania się w anonimowości.

Pierwszym warunkiem modlitwy jest wytrwałość, drugim — pokora.

— Bądź święcie uparty, z ufnością. Pomyśl, że może Pan, kiedy prosimy Go o coś ważnego, chce, byśmy błagali Go przez wiele lat. Nalegaj…! ale nalegaj z coraz większą ufnością.

Wytrwaj w modlitwie, jak radzi Nauczyciel. To będzie źródłem twojego pokoju, twojej radości, twojej pogody ducha, a tym samym — twojej skuteczności nadprzyrodzonej i ludzkiej.

W miejscu, gdzie rozmawiano i słuchano muzyki, wybuchła w twojej duszy modlitwa, przynosząc nieopisaną pociechę. W końcu powiedziałeś: Jezu, nie pragnę pociechy, pragnę Ciebie.

Twoje życie powinno być ciągłą modlitwą, nieustannym dialogiem z Panem: wobec tego, co przyjemne i co nieprzyjemne, w obliczu tego, co łatwe i co trudne, w obliczu tego, co zwyczajne i co nadzwyczajne… Przy każdej okazji powinieneś natychmiast w myśli zacząć rozmowę ze swoim Ojcem, Bogiem, powinieneś szukać Go w głębi swojej duszy.

Skupić się na modlitwie, na rozważaniu — to takie łatwe…! Jezus nie każe nam czekać w poczekalni: to On nas wyczekuje.

Wystarczy, że powiesz: Panie, chcę się pomodlić, chcę z Tobą obcować! — i już jesteś w obecności Boga, rozmawiasz z Nim.

A ponadto Jezus nie wydziela ci czasu: daje ci go do woli. I to nie dziesięć minut czy kwadrans. Nie! Całe godziny, cały dzień! A On jest tym, kim jest: Wszechmogącym, Najmądrzejszym.

W życiu wewnętrznym, podobnie jak w miłości ludzkiej, należy być wytrwałym. Tak, powinieneś często rozważać te same tematy, z uporem, aż odkryjesz w nich nowe bezkresy.

— Dlaczego nie widziałem tego dawniej tak jasno? — zapytujesz zdumiony. — Po prostu dlatego, że czasami jesteśmy jak kamienie, po których spływa woda, a one nie wchłaniają ani jednej kropelki.

— Dlatego trzeba rozważać na nowo to samo — choć to nigdy nie jest to samo! — abyśmy mogli się przepoić błogosławieństwami Bożymi.

Podczas Świętej Ofiary kapłan bierze Ciało naszego Boga i Kielich z Jego Krwią i wznosi je ponad wszystkimi ziemskimi rzeczami, mówiąc: Per Ipsum, et cum Ipso, et in Ipso — przez moją Miłość! z moją Miłością! w mojej Miłości!

Złącz się z tym gestem. Co więcej: wprowadź jego sens do swojego życia.

Opowiada ewangelista, że kiedy Jezus dokonał cudu i chciano obwołać Go królem, ukrył się. — Panie, który pozwalasz nam uczestniczyć w cudzie Eucharystii: prosimy Cię, byś się nie ukrywał, byś żył z nami, byśmy Cię widzieli, byśmy Cię dotykali, byśmy Cię czuli, byśmy pragnęli być zawsze blisko Ciebie, byś był Królem naszego życia i naszych prac.

Obcuj z Trzema Osobami: z Bogiem Ojcem, z Bogiem Synem i z Bogiem Duchem Świętym. A do Trójcy Świętej dochodzi się przez Maryję.

Nie ma żywej wiary ten, kto nie jest oddany Jezusowi w każdej chwili.

Każdy chrześcijanin powinien szukać Chrystusa i obcować z Chrystusem, by móc kochać Go coraz bardziej. — To tak jak w narzeczeństwie: przebywanie ze sobą jest konieczne, bo gdy dwie osoby nie obcują ze sobą, nie mogą się pokochać. A powinniśmy żyć miłością.

Zastanów się uważnie nad świętym gniewem Nauczyciela, kiedy widzi On, że w świątyni jerozolimskiej bezcześci się to, co należy do Jego Ojca. — Jakaż to nauczka dla ciebie, żebyś nigdy nie pozostawał obojętny ani nie okazał się tchórzem, kiedy ludzie nie odnoszą się z szacunkiem do spraw Bożych!

Ukochaj Najświętsze Człowieczeństwo Chrystusa. — Czyż nie cieszy cię to, że zechciał być taki jak my? Podziękuj Jezusowi za ten nadmiar dobroci!

Nadszedł Adwent. Jakiż to dobry moment, aby odnowić pragnienie, tęsknotę, szczere oczekiwanie na przyjście Chrystusa! Na Jego codzienne przyjście do twojej duszy w Eucharystii! — Ecce veniet! — oto nadchodzi! — dodaje nam otuchy Kościół.

Boże Narodzenie. — Śpiewa się: venite, venite… — Pójdźmy, bo On już się narodził. A gdy zobaczysz, jak Maryja i Józef opiekują się Dzieciątkiem, odważę się zasugerować ci: popatrz na Nie znowu, patrz na Nie bez przerwy.

Choć nam to ciąży na sercu — a proszę Boga, aby w nas zwiększył ten ból — musimy przyznać, że ty i ja przyczyniliśmy się do śmierci Chrystusa, ponieważ grzechy ludzi były uderzeniami młota, które przybiły Go gwoździami do Krzyża.

Święty Józef. Nie można kochać Jezusa i Maryi, nie kochając Świętego Patriarchy.

Spójrz, tak wiele jest powodów, by czcić św. Józefa i czerpać naukę z jego życia: był mężem mocnym w wierze… swoją wytężoną pracą zapewnił byt rodzinie — Jezusowi i Maryi… strzegł czystości Najświętszej Maryi Panny, która była jego Oblubienicą… a także szanował — kochał! — wolność Boga, który wybrał nie tylko Maryję na Matkę, lecz również jego — na Oblubieńca Maryi.

Święty Józefie, Ojcze i Panie nasz, najczystszy, nieskalany, który godzien byłeś nosić Dzieciątko Jezus w swoich ramionach, myć Je i obejmować, naucz nas obcować ze swoim Bogiem, być czystymi, godnymi stania się drugimi Chrystusami. I pomóż nam postępować jak Chrystus i nauczać boskich dróg — ukrytych i świetlanych — mówiąc ludziom, że mogą na ziemi ciągle mieć nadzwyczajną skuteczność duchową.

Kochaj bardzo św. Józefa, kochaj go z całej swojej duszy, gdyż to on wraz z Jezusem najbardziej miłował Najświętszą Maryję Pannę i najwięcej obcował z Bogiem: umiłował Go najbardziej po naszej Matce. — Jest godzien twojej miłości i warto, byś z nim obcował, gdyż jest Mistrzem życia wewnętrznego i wiele może przed Panem i Matką Bożą.

Najświętsza Maryja Panna. Któż może być lepszą Mistrzynią miłości Bożej od tej Królowej, od tej Pani, od tej Matki, która ma taką zażyłą więź z Trójcą Świętą? Jest Córką Boga Ojca, Matką Boga Syna, Oblubienicą Boga Ducha Świętego, a jednocześnie naszą Matką. — Proś Ją osobiście o wstawiennictwo.

Staniesz się święty, jeśli będziesz żywić miłość bliźniego, jeśli potrafisz czynić te rzeczy, które sprawiają przyjemność innym i nie obrażają Boga, choćby sporo cię kosztowały.

Święty Paweł daje nam receptę na doskonałą miłość bliźniego: alter alterius onera portate et sic adimplebitis legem Christi — jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnicie prawo Chrystusowe.

— Czy wypełniasz to zalecenie w swoim życiu?

Nasz Pan, Jezus, tak bardzo ukochał ludzi, że wcielił się, przyjął naszą naturę i żył w codziennym kontakcie z biednymi i bogatymi, ze sprawiedliwymi i z grzesznikami, z młodymi i ze starymi, z poganami i z Żydami. Rozmawiał nieustannie ze wszystkimi: z tymi, którzy Go kochali, i z tymi, którzy starali się jedynie przeinaczyć Jego słowa, by Go skazać.

— Staraj się postępować tak jak Pan.

Miłość do dusz z miłości do Boga każe nam kochać wszystkich, rozumieć, usprawiedliwiać, przebaczać…

Powinniśmy mieć miłość zdolną przykryć ogrom słabości wynikających z ludzkiej nędzy. Powinniśmy żywić wspaniałe miłosierdzie, veritatem facientes in caritate, broniąc prawdy i nie raniąc.

Kiedy ci mówię o “dobrym przykładzie”, pragnę ci też powiedzieć, że powinieneś być wyrozumiały i wybaczać, że masz napełniać świat pokojem i miłością.

Pytaj często samego siebie: Czy dokładam starań, by wysubtelnić swoją miłość do tych, którzy żyją ze mną?

Kiedy głoszę, że mamy stać się dywanem, po którym inni będą miękko stąpać, nie próbuję powiedzieć tylko pięknego zdania: to musi być rzeczywistość! — To trudne, tak jak trudna jest świętość; lecz i łatwe, bo — podkreślam — świętość osiągalna jest dla każdego.

Pośród tak wielkiego egoizmu, tak wielkiej obojętności — kiedy każdy zajmuje się swoimi sprawami! — przypominają mi się te drewniane osiołki, silne, dzielne, które biegną truchtem po stole… — Jeden z nich stracił nogę. Lecz biegł dalej, ponieważ opierał się na innych.

Kiedy my, katolicy, bronimy prawdy i trwamy przy niej bez żadnych ustępstw, musimy starać się o stworzenie atmosfery miłości, współżycia, która zagłuszy wszelką nienawiść i urazy.

W chrześcijaninie, w dziecku Bożym, przyjaźń i miłość stanowią jedno: boskie światło, które daje ciepło.

Praktyka braterskiego upomnienia, tak głęboko zakorzeniona w Ewangelii, jest dowodem nadprzyrodzonego uczucia i zaufania.

Bądź wdzięczny, kiedy otrzymujesz upomnienie, i nie zaniechaj stosowania go wobec innych, z którymi żyjesz.

Gdy upominamy kogoś, bo okazuje się to konieczne i chcemy wypełnić obowiązek, musimy liczyć się z tym, że sprawimy przykrość komuś i sobie. Lecz niech ten fakt nie służy ci nigdy za wymówkę, która by cię powstrzymała przed upomnieniem.

Stań blisko swojej Matki, Maryi. — Powinieneś być zawsze zjednoczony z Bogiem: szukaj zjednoczenia z Nim u boku Jego błogosławionej Matki.

Zrozum mnie dobrze: znajdować się w świecie i należeć do świata nie znaczy być zeświecczonym.

Powinieneś zachowywać się jak płonący żar, który zapala wszystko, gdziekolwiek się znajdzie, a przynajmniej staraj się podnosić temperaturę duchową tych, którzy cię otaczają, zachęcając ich do prowadzenia intensywnego życia chrześcijańskiego.

Bóg pragnie, aby Jego dzieła, powierzone ludziom, rozwijały się dzięki modlitwie i umartwieniu.

Fundamentem całej naszej działalności jako obywateli — jako obywateli katolickich — jest intensywne życie wewnętrzne: abyśmy naprawdę i rzeczywiście byli mężczyznami i kobietami, którzy swój dzień zamieniają w nieprzerwany dialog z Bogiem.

Kiedy przebywasz z jakąś osobą, powinieneś widzieć w niej duszę: duszę, której należy pomóc, którą należy zrozumieć, z którą trzeba żyć w zgodzie i którą należy zbawić.

Upierasz się, by chodzić jedynie o własnych siłach, pełniąc własną wolę, kierując się jedynie własnym osądem… i — sam to widzisz! — owocem takiego postępowania jest “bezowocność”.

Synu, jeśli nie poddasz swojego umysłu, jeśli będziesz pyszny, jeśli będziesz zajmować się “swoim” apostolstwem, będziesz się trudzić przez całą noc — całe twoje życie będzie nocą! — a na koniec, kiedy nastanie dzień, twoje sieci okażą się puste.

Rozmyślanie o śmierci Chrystusa oznacza zaproszenie do podejmowania swoich codziennych zadań z absolutną szczerością i do traktowania na serio wiary, którą wyznajemy. Ma to być okazją do zanurzenia się w głębi miłości Bożej, aby następnie — słowem i czynami — móc ukazywać ją ludziom.

Staraj się, by twoje usta, usta chrześcijanina — bo nim jesteś i powinieneś być w każdej chwili — wypowiadały naglące słowo nadprzyrodzone, które by poruszało, pobudzało i było wyrazem twojej zaangażowanej postawy życiowej.

Ogromne wygodnictwo — a czasami wielki brak odpowiedzialności — kryje się w postawie przełożonych, którzy unikają trudu upominania, tłumacząc się tym, że nie chcą sprawiać cierpienia innym. Być może w tym życiu oszczędzają sobie przykrości… lecz ryzykują szczęśliwość wieczną — własną i innych — przez swoje zaniedbania, które są prawdziwymi grzechami.

Święty jest “niewygodny” dla życia tylu ludzi. Lecz to nie oznacza, że ma być nie do zniesienia. — Jego gorliwość nigdy nie powinna być gorzka; jego upominanie nigdy nie powinno ranić; jego przykład nie powinien być aroganckim, moralnym policzkiem dla bliźniego.

Ów młody kapłan miał zwyczaj zwracać się do Jezusa słowami apostołów: edissere nobis parabolam — wyjaśnij nam tę przypowieść. I dodawał: “Nauczycielu, wlej w nasze dusze jasność swojej doktryny, aby jej nigdy nie zabrakło w naszym życiu i w naszych czynach… byśmy mogli dawać ją innym”.

— Powiedz to Panu także ty.

Miej zawsze odwagę ukazywać prawdy wiary takimi, jakie są, bez ustępstw i dwuznaczności — to wyraz pokory i służby Bogu.

Postawa katolika nie może być inna: zawsze występować w obronie autorytetu Papieża i być zawsze z uległością gotowym do korygowania swoich poglądów zgodnie z nauką Kościoła.

Dawno już temu pewna osoba zapytała mnie niedyskretnie, czy my, którzy obraliśmy karierę kapłańską, przechodzimy na emeryturę, w stan spoczynku, po osiągnięciu wieku starczego… Ponieważ jej nie odpowiedziałem, nalegała. — Wówczas przyszła mi do głowy odpowiedź, na którą moim zdaniem nie ma riposty: kapłaństwo to nie kariera, to apostolstwo! — Tak to czuję. I chciałem to umieścić w tych notatkach, żebyśmy — z pomocą Pana — nigdy nie zapomnieli o tej różnicy.

Mieć ducha katolickiego oznacza, że na swych barkach odczuwamy ciężar troski o cały Kościół, nie tylko o tę czy inną jego konkretną cząstkę. Wymaga to również, by nasza modlitwa rozciągała się w hojnej prośbie z północy na południe i ze wschodu na zachód. W ten sposób zrozumiesz okrzyk — akt strzelisty — owego przyjaciela, który wobec braku miłości do naszej Najświętszej Matki ze strony tylu osób wołał: “Boli mnie Kościół!”.

Święty Paweł pisał o swojej “codziennej udręce płynącej z zatroskania o wszystkie Kościoły”. To westchnienie apostoła przypomina wszystkim chrześcijanom — również tobie! — że mają złożyć u stóp Oblubienicy Chrystusa, Kościoła świętego, wszystko, czym są i co mogą, i zachęca ich do miłowania jej jak najwierniej, nawet kosztem swego mienia, honoru i życia.

Nie przerażaj się — a w miarę możliwości zareaguj — w obliczu tej zmowy milczenia, przez którą pragnie się zamknąć usta Kościołowi. Jedni nie pozwalają na to, by słyszano jego głos; inni nie pozwalają, aby podziwiano przykład tych, którzy go głoszą czynami; jeszcze inni wymazują wszelki ślad zdrowej doktryny… a bardzo wielu nie może go nawet znieść. Nie przerażaj się, powtarzam, lecz bądź niestrudzony w głoszeniu nauki Kościoła.

Stawaj się coraz bardziej “rzymski”, kochaj tę błogosławioną godność, która zdobi synów jedynego i prawdziwego Kościoła, bo tak zechciał Jezus Chrystus.

Nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny budzi w duszach chrześcijańskich nadprzyrodzony poryw do postępowania jak domestici Dei — członkowie Bożej rodziny.

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Ten rozdział w innym języku