Eucharystia - tajemnica wiary i miłości

Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. Ten werset św. Jana zapowiada czytelnikowi jego Ewangelii, że tego dnia wydarzy się coś wielkiego. Jest to serdeczne i wzruszające wprowadzenie, podobne do tego, jakie zamieszcza w swoim opisie św. Łukasz: Gorąco pragnąłem - mówi Pan - spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Na początek poprosimy Ducha Świętego, żeby od tej chwili przygotowywał nas do zrozumienia każdego słowa i każdego gestu Jezusa: ponieważ chcemy żyć życiem nadprzyrodzonym; ponieważ Pan ukazał nam swoje pragnienie oddania się nam jako pokarm dla dusz i ponieważ uznajemy, że tylko On ma słowa życia wiecznego.

Wiara sprawia, że wyznajemy wraz z Szymonem Piotrem: myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga. I właśnie ta wiara, złączona z naszą pobożnością, w tych najważniejszych chwilach prowadzi nas do tego, by naśladować odwagę Jana: zbliżyć się do Jezusa i położyć głowę na piersi Mistrza, który gorąco umiłował swoich - właśnie to usłyszeliśmy - i miał ich umiłować do końca.

Wszystkie ludzkie słowa okazują się ubogie, kiedy starają się wyjaśnić, chociażby tylko w przybliżeniu, tajemnicę Wielkiego Czwartku. Nietrudno jednak wyobrazić sobie, przynajmniej częściowo, uczucia Serca Jezusowego w czasie tego wieczoru - ostatniego, który spędził ze swoimi przed ofiarą Kalwarii.

Rozważcie doświadczenie - tak ludzkie - pożegnania dwóch osób, które się kochają. Chciałyby zawsze być razem, lecz obowiązek - taki czy inny - zmusza je do rozstania. Ich pragnieniem byłoby nadal się nie rozłączać, lecz nie mogą. Ludzka miłość, nawet największa, ponieważ jest ograniczona, odwołuje się do symboli: żegnający się wymieniają jakąś pamiątkę, może fotografię z dedykacją tak płomienną, że dziwić się można, iż nie płonie papier. Nie są w stanie uczynić nic więcej, ponieważ moc stworzeń nie sięga tak daleko, jak ich miłość.

To, czego my nie możemy, może Pan. Jezus Chrystus, doskonały Bóg i doskonały Człowiek, nie pozostawia symbolu, lecz rzeczywistość: zostaje On sam. Odejdzie do Ojca, ale pozostanie z ludźmi. Nie zostawi nam zwykłego podarunku, który by przywoływał pamięć o Nim, wizerunku, który zazwyczaj z czasem blaknie, jak fotografia, która wkrótce staje się wypłowiała, pożółkła i bez znaczenia dla tych, którzy nie byli uczestnikami tamtej wzruszającej chwili. Pod postaciami chleba i wina jest On, rzeczywiście obecny: ze swoim Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem.

Jakże zrozumiałe jest teraz nieustanne wołanie chrześcijan wszystkich czasów przed najświętszą Hostią! Wyśpiewuj, języku, tajemnicę chwalebnego Ciała i drogocennej Krwi, którą Król wszystkich narodów, narodzony z Matki Dziewicy, przelał za odkupienie świata. Trzeba pobożnie adorować tego ukrytego Boga: jest to ten sam Jezus Chrystus, który narodził się z Maryi Dziewicy; ten sam, który został umęczony, ofiarowany na Krzyżu; ten sam, z którego przebitego boku wypłynęły krew i woda.

Oto święta uczta, na której przyjmuje się Chrystusa; odnawia się pamiątkę Męki i wraz z Nim obcuje w zażyłości ze swoim Bogiem, otrzymując zadatek przyszłej chwały. Liturgia Kościoła w krótkich strofach streściła najważniejsze rozdziały historii płomiennej miłości, jaką darzy nas Bóg.

Bóg naszej wiary nie jest odległym bytem, który patrzy obojętnie na losy ludzi: na ich pragnienia, walki i niepokoje. To Ojciec, który kocha swoje dzieci do takiego stopnia, że posyła Słowo, Drugą Osobę Trójcy Przenajświętszej, aby wcielając się, umarło za nas i nas odkupiło. To ten sam miłujący Ojciec, który teraz delikatnie pociąga nas do siebie poprzez działanie Ducha Świętego zamieszkującego w naszych sercach.

Radość Wielkiego Czwartku bierze się właśnie stąd: ze zrozumienia, że Stwórca okazał bezmiar miłości dla swoich stworzeń. Nasz Pan, Jezus Chrystus, jakby jeszcze nie wystarczały wszystkie inne dowody Jego miłosierdzia, ustanawia Eucharystię, żebyśmy mogli mieć Go zawsze blisko, a także dlatego, że - o ile możemy to pojąć - Ten, który niczego nie potrzebuje, poruszony swoją Miłością, nie chce obyć się bez nas. Trójca zakochała się w człowieku wyniesionym do porządku łaski i uczynionym na Jej obraz i podobieństwo; odkupiła go z grzechu - z grzechu Adama, który spadł na całe jego potomstwo, oraz z osobistych grzechów każdego człowieka - i gorąco pragnie zamieszkiwać w naszej duszy: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do Niego, i będziemy u niego przebywać.

Ten trynitarny strumień miłości do ludzi uwiecznia się w najwspanialszy sposób w Eucharystii. Przed wielu laty nauczyliśmy się wszyscy z katechizmu, że Najświętsza Eucharystia może być rozważana jako Ofiara i jako Sakrament; i że Sakrament ukazuje się nam jako Komunia i jako skarb na ołtarzu: w tabernakulum. Kościół poświęca tajemnicy eucharystycznej, Ciału Chrystusa - Corpus Christi, obecnemu we wszystkich tabernakulach świata, jeszcze jedno święto. Dziś, w Wielki Czwartek, zwrócimy uwagę na Najświętszą Eucharystię, Ofiarę i pokarm, na Mszę świętą i na Komunię świętą.

Mówiłem o trynitarnym strumieniu miłości do ludzi. A gdzie można ją dostrzec lepiej niż we Mszy świętej? Cała Trójca bierze udział w świętej ofierze ołtarza. Dlatego tak bardzo lubię w kolekcie, sekrecie i w modlitwach po Komunii powtarzać na zakończenie te słowa: Przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa, Twojego Syna - zwracamy się do Ojca - który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

We Mszy świętej modlitwa do Ojca staje się nieustanna. Kapłan reprezentuje wiecznego Kapłana, Jezusa Chrystusa, który jest zarazem Ofiarą. A działanie Ducha Świętego we Mszy jest równie niewysłowione i realne. Mocą Ducha Świętego - pisze św. Jan Damasceński - dokonuje się przemiana chleba w Ciało Chrystusa.

To działanie Ducha Świętego zaznacza się bardzo jasno w momencie, w którym kapłan prosi o Boże błogosławieństwo dla darów: Przyjdź, Uświęcicielu, wszechmogący, wieczny Boże, i pobłogosław tę ofiarę przygotowaną Twemu świętemu imieniu, ofiarę całopalną, która najświętszemu Imieniu Bożemu odda należną Mu chwałę. Uświęcenie, o które prosimy, przypisuje się Pocieszycielowi, którego zsyłają nam Ojciec i Syn. Uznajemy także tę aktywną obecność Ducha Świętego w ofierze, kiedy mówimy bezpośrednio przed Komunią: Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, który z woli Ojca, za sprawa Ducha Swietego, przez smierc swoja dales zycie swiatu…

Cała Trójca jest obecna w ofierze Ołtarza. Z woli Ojca, przez współdziałanie Ducha Świętego, Syn poświęca się w odkupieńczej ofierze. Nauczmy się obcować z Przenajświętszą Trójcą, z Bogiem Trójjedynym: z trzema Osobami w jed-ności swojej substancji, swojej miłości, swojego prawdziwie uświęcającego działania.

Zaraz po lavabo kapłan mówi: Przyjmij, Trójco Święta, tę ofiarę, którą Ci składamy na pamiątkę Męki, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Mszę świętą kończy jeszcze jedna modlitwa rozpłomieniona czcią dla Boga Trójjedynego: Placeat tibi, Sancta Trinitas, obsequium servitutis meae… O Trójco Przenajświętsza, niechaj Ci miłym będzie hołd służby mojej i spraw, aby ta ofiara, którą ja niegodny zaniosłem przed oczy majestatu Twego, była Tobie przyjemna, mnie zaś i wszystkim, za których ją złożyłem, stała się przejednaniem dzięki Twemu miłosierdziu.

Msza święta - powtarzam - jest działaniem Bożym, trynitarnym, nie ludzkim. Kapłan, który ją odprawia, wypełnia zamiary Pana, użyczając swojego ciała i głosu. Nie działa jednak w imieniu własnym, lecz in persona et in nomine Christi, w Osobie i w imię Chrystusa.

Miłość Trójcy Świętej do ludzi sprawia, że z obecności Chrystusa w Eucharystii rodzą się dla Kościoła i ludzkości wszelkie łaski. O tej ofierze prorokował Malachiasz: od wschodu słońca aż do jego zachodu wielkie będzie imię moje między narodami, a na każdym miejscu dar kadzielny będzie składany imieniu memu i ofiara czysta. To Ofiara Chrystusa, składana Ojcu przy współdziałaniu Ducha Świętego - ofiara o wartości nieskończonej, która przedłuża w nas Odkupienie, czego nie mogły osiągnąć ofiary Starego Prawa.

W ten sposób Msza święta stawia przed nami najważniejsze tajemnice wiary, ponieważ jest darem Trójcy Świętej dla Kościoła. Dlatego zrozumiałe jest, że Msza powinna stanowić centrum i rdzeń duchowego życia chrześcijanina. Jest celem wszystkich sakramentów. We Mszy świętej życie łaski, które zostało nam dane przez Chrzest i które wzrasta umocnione przez Bierzmowanie, zmierza ku swojej pełni. Kiedy uczestniczymy w Eucharystii - pisze św. Cyryl Jerozolimski - doświadczamy przebóstwiającego uduchowienia Ducha Świętego, który nie tylko upodabnia nas do Chrystusa, jak to ma miejsce w czasie Chrztu, lecz całkowicie nas "uchrystusawia", włączając nas w pełnię Chrystusa Jezusa.

Wylanie Ducha Świętego, poprzez "uchrystusowienie", prowadzi nas do uznania się za synów Bożych. Pocieszyciel, który jest miłością, uczy nas łączyć z tą cnotą całe nasze życie; zaś consummati in unum, zespoliwszy się w jedno z Chrystusem, możemy być wśród ludzi tym, co św. Augustyn upatrywał w Eucharystii: znakiem jedności, więzią miłości.

Nie odkryję niczego nowego, jeśli powiem, że niektórzy chrześcijanie mają bardzo ubogie wyobrażenie o Mszy świętej; że dla innych jest to obrzęd czysto zewnętrzny, o ile nie społeczny konwenans. A to dlatego, że nasze nędzne serca są zdolne do przeżywania w sposób rutynowy największego daru Boga dla ludzi. We Mszy świętej, w tej Mszy, którą teraz sprawujemy, w sposób szczególny - powtarzam - działa Trójca Przenajświętsza. Żeby odpowiedzieć na tyle miłości, niezbędne jest całkowite oddanie duszy i ciała: słuchamy Boga, mówimy do Niego, widzimy Go, smakujemy. A kiedy słowa nie wystarczają, śpiewamy, zachęcając nasz język - Pange, lingua! - aby wobec całej ludzkości głosił wielkość Pana.

Przeżywanie Mszy świętej - to nieustanne trwanie na modlitwie; przekonanie, że dla każdego z nas jest to osobiste spotkanie z Bogiem: wielbimy, wysławiamy, prosimy, składamy dzięki, wynagradzamy za swoje grzechy, oczyszczamy się, czujemy się w Chrystusie zespoleni w jedno z wszystkimi chrześcijanami.

Być może, zadawaliśmy sobie czasem pytanie, jak możemy odpowiedzieć na tyle Bożej miłości; być może, pragnęliśmy poznać wyłożony jasno program życia chrześcijańskiego. Rozwiązanie jest proste i znajduje się w zasięgu wszystkich wiernych: uczestniczyć z miłością we Mszy świętej, nauczyć się we Mszy świętej obcować z Bogiem, ponieważ w tej Ofierze zawiera się wszystko, czego Pan od nas oczekuje.

Pozwólcie, że przypomnę wam to, co tylekroć sami obserwowaliście: przebieg ceremonii liturgicznych. Kiedy będziemy uczestniczyć w nich krok po kroku, bardzo możliwe, że Pan pozwoli każdemu z nas odkryć, w czym mamy się poprawić, jakie wady mamy wykorzenić, jakie powinno być nasze braterskie obcowanie z innymi ludźmi.

Kapłan kieruje się do ołtarza Bożego, do Boga, który uwesela młodość moją.Msza święta rozpoczyna się pieśnią radości, ponieważ Bóg jest tutaj. Jest to radość, która wraz z szacunkiem i miłością wyraża się w ucałowaniu ołtarza, symbolu Chrystusa i pamiątki świętych: przestrzeń niewielka, uświęcona, ponieważ na tym stole ofiarnym sprawuje się Sakrament o nieskończonej skuteczności.

Confiteor stawia przed nami naszą niegodność; nie jakieś abstrakcyjne wspomnienie winy, ale bardzo konkretną obecność naszych grzechów i zaniedbań. Dlatego powtarzamy: Kyrie eleison, Christe eleison, Panie, zmiłuj się nad nami; Chryste, zmiłuj się nad nami. Gdyby przebaczenie, którego potrzebujemy, było zależne od naszych zasług, w tym momencie pojawiłby się w naszych duszach gorzki smutek. Jednak z dobroci Bożej otrzymujemy przebaczenie dzięki miłosierdziu Boga, którego już wysławiamy: Chwała! Albowiem tylko Tyś jest święty, tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste, z Duchem Świętym, w chwale Boga Ojca.

Słuchamy teraz Słowa Pisma, lekcji i Ewangelii, świateł Ducha Świętego, który mówi do nas ludzkimi słowami, żeby nasz umysł poznawał i kontemplował, żeby nasza wola się umacniała, a nasze działanie wypełniało. Jesteśmy bowiem jednym ludem, wyznającym jedną wiarę, jedno Credo; ludem zjednoczonym jednością Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Potem - ofiarowanie: chleb i wino uczynione przez ludzi. To niewiele, ale towarzyszy temu modlitwa: przyjmij nas, Panie, stojących przed Tobą w duchu pokory i z sercem skruszonym; niech nasza ofiara tak się dzisiaj dokona przed Tobą, Panie Boże, aby się Tobie podobała. Na nowo pojawia się z siłą wspomnienie naszej nędzy i pragnienie, żeby wszystko, co przeznaczone jest dla Pana, było czyste i nieskalane: Umywam ręce moje, umiłowałem piękność domu Twego.

Przed chwilą, przed lavabo, wzywaliśmy Ducha Świętego, prosząc Go, aby pobłogosławił ofiarę przygotowaną Jego świętemu Imieniu. Po oczyszczeniu zwracamy się do Trójcy Świętej: Suscipe, Sancta Trinitas, aby przyjęła to, co składamy na pamiątkę życia, Męki, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia Chrystusa, ku czci Najświętszej Maryi, zawsze Dziewicy, ku czci wszystkich świętych.

Aby ofiara przyniosła zbawienie wszystkim, kapłan modli się: Orate, fratres, ponieważ ta ofiara jest moja i wasza, całego Kościoła świętego. Módlcie się, bracia, nawet gdyby niewielu było was zgromadzonych; nawet gdyby fizycznie był obecny tylko jeden chrześcijanin i nawet gdyby był tylko sam celebrans - ponieważ każda Msza jest ofiarą powszechną, okupem za wszystkie pokolenia, języki, ludy i narody.

Dzięki obcowaniu świętych wszyscy chrześcijanie otrzymują łaski z każdej Mszy, zarówno gdy jest ona sprawowana wobec tysięcy ludzi, jak i wtedy, gdy kapłanowi pomaga, jako jedyny uczestniczący, roztargniony, być może, chłopiec. W każdym przypadku ziemia i niebo łączą się, by wyśpiewywać wraz z Aniołami Pańskimi: Sanctus, Sanctus, Sanctus…

Ja wielbię i wysławiam razem z Aniołami - nie jest to dla mnie trudne, ponieważ mam świadomość, że oni mnie otaczają, kiedy odprawiam Mszę świętą. Adorują Trójcę. Wiem także, że w pewien sposób uczestniczy w niej Najświętsza Dziewica, ze względu na swoje wewnętrzne zjednoczenie z Trójcą Przenajświętszą, a także dlatego, że jest Matką Chrystusa, Jego Ciała i Jego Krwi: Matką Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. Chrystus, poczęty w łonie Najświętszej Maryi Panny bez udziału mężczyzny, tylko mocą Ducha Świętego, ma tę samą Krew co Jego Matka: i tę właśnie Krew ofiaruje w odkupieńczej ofierze, na Kalwarii i we Mszy świętej.

W ten sposób zaczynamy kanon, z synowską ufnością, która nazywa naszego Ojca Boga nieskończenie dobrym. Prosimy Go za Kościół i za wszystkich w Kościele: za Papieża, za swoją rodzinę, za swoich przyjaciół i znajomych. Katolik, o sercu powszechnym, prosi za wszystkich ludzi, bo nic nie może zostać wyłączone z jego pełnej zapału żarliwości. Żeby zaś prośba została przyjęta, wspominamy naszą łączność z pełną chwały Maryją, zawsze Dziewicą, i z tą garstką ludzi, którzy jako pierwsi poszli za Chrystusem i umarli za Niego.

Quam oblationem… Zbliża się chwila konsekracji. Teraz we Mszy świętej znowu przez kapłana działa Chrystus: To jest Ciało moje. To jest kielich Krwi mojej. Jezus jest z nami! Wraz z Przeistoczeniem powtarza się nieskończone szaleństwo Boże podyktowane Miłością. Kiedy dzisiaj powtórzy się ten moment, niech każdy z nas umie powiedzieć Panu, bez hałasu słów, że nic nie zdoła nas od Niego oddzielić, że Jego gotowość - bezbronna - pozostania pod postaciami tak kruchymi jak chleb i wino uczyniła z nas Jego dobrowolnych niewolników: praesta meae menti de te vivere, et te illi semper dulce sapere, spraw, żebym zawsze czerpał z Ciebie życie i rozkoszował się zawsze słodyczą Twej miłości.

Więcej próśb - bo my, ludzie, prawie zawsze jesteśmy skłonni prosić: za naszych zmarłych braci, za siebie samych. Tutaj zawierają się też wszystkie nasze niewierności, nasze nędze. Ciężar jest wielki, lecz On chce go nieść za nas i z nami. Kanon kończy się kolejnym wezwaniem do Trójcy Przenajświętszej: per Ipsum, et cum Ipso, et in Ipso… przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, naszej Miłości, Tobie, Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, niech będzie wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków.

Jezus jest Drogą, Pośrednikiem; w Nim - wszystko; poza Nim - nic. W Chrystusie, pouczeni przez Niego, ośmielamy się wołać Ojcze nasz do Wszechmogącego: Ten, który stworzył niebo i ziemię, jest pełnym miłości Ojcem, który oczekuje, że będziemy do Niego ciągle wracać, każdy z nas, będąc jak nowy syn marnotrawny.

Ecce Agnus Dei… Domine, non sum dignus… Będziemy przyjmować Pana. Kiedy na ziemi przyjmuje się jakieś znamienite osoby, są światła, muzyka, odświętne stroje. A jak powinniśmy się przygotować, żeby ugościć w swojej duszy Chrystusa? Czy zastanawialiście się kiedyś, jak byśmy się zachowali, gdyby Komunię świętą można było przyjąć tylko raz w życiu?

Kiedy byłem dzieckiem, praktyka częstego przystępowania do Komunii świętej nie była jeszcze rozpowszechniona. Pamiętam, jak się przygotowywano do przyjęcia Komunii: starannie przygotowywano duszę i ciało. Najlepsze ubranie, porządnie uczesane włosy, czyste (również w znaczeniu fizycznym) cialo, a nawet troche perfum… Była to delikatność właściwa zakochanym, duszom delikatnym i silnym, które umieją za Miłość odpłacać miłością.

Z Chrystusem w duszy kończymy Mszę świętą: błogosławieństwo Ojca, Syna i Ducha Świętego towarzyszy nam przez cały dzień, w naszym prostym i zwyczajnym zadaniu uświęcania wszystkich szlachetnych działań ludzkich.

Uczestnicząc we Mszy świętej, nauczycie się obcować z każdą z Osób Bożych: z Ojcem, który rodzi Syna; z Synem, który jest zrodzony przez Ojca; z Duchem Świętym, który od obu pochodzi. Obcując z którąkolwiek z trzech Osób, obcujemy z jednym Bogiem; a obcując z trzema, obcujemy jednakowo z jednym Bogiem, jedynym i prawdziwym. Miłujcie Mszę, dzieci moje, miłujcie Mszę. I przystępujcie do Komunii z wielkim pragnieniem, choćbyście byli oziębli, choćby uczucia nie odpowiadały: przyjmujcie Komunię z wiarą, z nadzieją i z rozpaloną miłością.

Nie miłuje Chrystusa ten, kto nie miłuje Mszy świętej; kto nie czyni wysiłków, aby przeżywać ją spokojnie i bez pośpiechu, z pobożnością, z miłością. Miłość czyni zakochanych wrażliwymi, delikatnymi; odkrywa przed nimi szczegóły czasem bardzo drobne - żeby o nie dbali - będące jednak zawsze wyrazem rozkochanego serca. W ten sposób powinniśmy uczestniczyć we Mszy świętej. Zawsze podejrzewałem, że ci, którzy chcą słuchać krótkiej i pośpiesznej Mszy, poprzez tę mało elegancką postawę ukazują, że jeszcze nie zdołali zdać sobie sprawy z tego, co oznacza Ofiara ołtarza.

Miłość do Chrystusa, który ofiaruje się za nas, pobudza nas do znalezienia po zakończeniu Mszy kilku minut na osobiste, zażyłe dziękczynienie, które w ciszy serca przedłuży to drugie dziękczynienie, jakim jest Eucharystia. Jak się do Niego zwracać, jak do Niego mówić, jak się zachować?

Życie chrześcijańskie nie składa się ze sztywnych norm, ponieważ Duch Święty nie kieruje duszami zbiorowo, lecz w każdą z nich wlewa te postanowienia, natchnienia i uczucia, które pomogą jej poznać i wypełnić wolę Ojca. Myślę jednak, że często nerwem naszego dialogu z Chrystusem, dziękczynienia po Mszy świętej, może być rozważanie tego, że Pan jest dla nas Królem, Lekarzem, Nauczycielem, Przyjacielem.

Jest Królem i gorąco pragnie królować w naszych sercach dzieci Bożych. Nie wyobrażajmy sobie jednak tego królowania na sposób ludzki. Chrystus nie dominuje ani nie chce się narzucać, ponieważ nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć.

Jego królestwo - to pokój, radość, sprawiedliwość. Chrystus, nasz Król, nie oczekuje od nas pustych słów, lecz czynów, ponieważ nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.

Jest Lekarzem i leczy nasz egoizm, jeśli pozwalamy, żeby Jego łaska przeniknęła do głębi duszy. Jezus ostrzegł nas, że najgorszą chorobą jest hipokryzja, pycha prowadząca do maskowania własnych grzechów. Wobec Lekarza niezbędna jest całkowita szczerość, wyznanie całej prawdy i powiedzenie: Domine, si vis, potes me mundare, Panie, jeśli chcesz - a Ty chcesz zawsze - możesz mnie oczyścić. Ty znasz moje niedomagania; odczuwam takie objawy, cierpię z powodu takich słabości. I pokażemy Mu z prostotą rany i ropę, jeśli jest ropa. Panie, Ty, który uleczyłeś tyle dusz, spraw, żebym przyjmując Cię w swoim sercu albo kontemplując Cię w Tabernakulum, uznał Cię za Boskiego Lekarza.

Jest Nauczycielem mądrości, którą tylko On posiada: mądrości bezgranicznego umiłowania Boga, a w Bogu - wszystkich ludzi. W szkole Chrystusa uczymy się, że nasze życie nie należy do nas: On oddał swoje życie za wszystkich ludzi i jeśli chcemy Go naśladować, musimy zrozumieć, że my też nie możemy przywłaszczać sobie swojego życia w sposób egoistyczny, nie podzielając cierpień innych ludzi. Nasze życie należy do Boga i powinniśmy je spalić w służbie Jemu, troszcząc się z hojnością o dusze, ukazując słowem i przykładem głębię chrześcijańskich wymagań.

Jezus oczekuje, że będziemy ożywiać pragnienie zdobycia tej mądrości, żeby nam powtórzyć: Jeśli ktoś jest spragniony […] niech przyjdzie do Mnie i pije. I odpowiadamy: "Naucz nas zapominać o sobie, żeby myśleć o Tobie i o wszystkich duszach". Wtedy Pan z pomocą swojej łaski poprowadzi nas naprzód, jak wtedy, gdy uczyliśmy się pisać - czy pamiętacie z dzieciństwa te pierwsze litery, stawiane z pomocą nauczyciela - i w ten sposób zaczniemy smakować szczęście płynące z ukazywania naszej wiary - co jest kolejnym darem Boga - również poprzez nieomylne rysy chrześcijańskiego postępowania, w którym wszyscy będą mogli odczytać Boże cuda.

Jest Przyjacielem, najlepszym Przyjacielem: vos autem dixi amicos - mówi. Nazywa nas przyjaciółmi i to On uczynił pierwszy krok - pierwszy nas umiłował. Nie narzuca jednak swojej miłości: oferuje ją. Ukazuje ją w najbardziej oczywistym znaku przyjaźni: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Był przyjacielem Łazarza. Płakał po nim, kiedy zobaczył, że umarł. I wskrzesił go. A jeśli zobaczy nas zimnych, zniechęconych, a może zatwardziałych z powodu przygasającego życia wewnętrznego, Jego płacz będzie dla nas życiem: Przyjacielu mój, mówię ci: wstań i chodź, wyjdź z tego ciasnego życia, które nie jest życiem.

Kończy się nasza wielkoczwartkowa medytacja. Jeśli Pan nam pomógł - a On zawsze jest gotów, wystarczy, że otworzymy Mu serce - poczujemy się przynagleni, by odpowiedzieć Mu tym, co najważniejsze: miłować. Będziemy umieli szerzyć tę miłość wśród ludzi poprzez życie pełne służby. Dałem wam bowiem przykład, podkreśla Jezus, mówiąc do swoich uczniów po umyciu im nóg, wieczorem, w czasie Ostatniej Wieczerzy. Oddalmy z serca pychę, ambicję i pragnienie wywyższania się, a obok nas i w nas zakróluje pokój i radość, które mają swoje korzenie w osobistym poświęceniu.

Na koniec jeszcze pełna miłości, synowska myśl dla Maryi, Matki Boga i naszej Matki. Wybaczcie, że znowu opowiem wam wspomnienie ze swojego dzieciństwa: kiedy św. Pius X zachęcał do praktykowania częstego przyjmowania Komunii świętej, w moich stronach bardzo rozpowszechnił się pewien wizerunek Matki Bożej. Przedstawiał on Maryję adorującą Najświętszą Hostię. Dziś, podobnie jak wtedy i jak zawsze, Matka Boża uczy nas obcować z Jezusem, rozpoznawać Go i spotykać w różnych sytuacjach dnia, a w sposób szczególny w tej najwznioślejszej chwili - w której czas łączy się z wiecznością - Świętej Ofiary Mszy świętej: Jezus, gestem wiecznego kapłana, przyciąga do siebie wszystkie rzeczy, aby postawić je, divino afflante Spiritu, tchnieniem Ducha Świętego, w obecności Boga Ojca.

Ten rozdział w innym języku